Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:81694.69 km (w terenie 19.90 km; 0.02%)
Czas w ruchu:3737:45
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:513206 m
Liczba aktywności:607
Średnio na aktywność:134.59 km i 7h 03m
Więcej statystyk
Dystans113.98 km Czas05:40 Vśrednia20.11 km/h VMAX38.83 km/h Podjazdy619 m
Jubileusz w Brudzowicach
Kategoria >100 km, blisko domu

Chłodno, szczególnie w cieniu. Wyruszyłem dopiero o 10., a mimo to żałowałem tych krótkich spodni. W Brudzowicach trafiłem na pozostałości imprezy jubileuszowej w OSP. Od Siewierza jechałem tym razem przez całe Ujejsce (kaplica w Trzebiesławicach jest remontowana!) i dopiero potem odbiłem na Pogorię (IV). Było bardzo spokojnie, ludzi niewiele. Pod koniec zdobyłem też - po raz drugi w tegorocznym sierpniu - zagłębiowski Olimp. Chciałem wracać przez centrum Siemianowic, by zobaczyć co tam z pałacem/zamkiem Donnersmarcków, ale spasowałem (ruch na krajówce w Bańgowie uniemożliwiał jej bezpieczne przekroczenie w kierunku na Bażantarnię).  

Miasteczko, ratusz

OSP Brudzowice

Ujejsce Podbuczyny

Tradycyjna dokumentacja na Górze św. Doroty
Dystans146.86 km Czas06:49 Vśrednia21.54 km/h VMAX52.36 km/h Podjazdy1460 m
Kolbark
Kategoria >100 km, blisko domu

Ładny dzień z lekkim wiatrem ze wschodu. Wykorzystałem go na wypad na wschód (całkiem na lekko!) i powrót przez Płaskowyż Twardowicki. Bardzo przyjemny jest skrót przez kolonię Niebyła na Rogoźnik - nowy, równiutki asfalt. W Górze Siewierskiej na grzbiecie garbu afalt uatrakcyjniono frezowaniem, na szczęśćie odcinek jest krótki (ok. 100 m). 

Pogoria IV

Cieślin

Równa Góra

Rogoźnik
Dystans111.63 km Czas06:01 Vśrednia18.55 km/h VMAX47.71 km/h Podjazdy626 m
Wypad w Małopolskie, dzień 3: Setna setka

Pożegnanie z latem. Bocianów nie było (już), jaskółki tłumnie sejmikowały na drutach, wkrótce też dają dyla. Zostanie szarość i cisza... 
W tej całej nostalgii przypomniałem sobie, że ten półdzień (o 14 byłem w domu) rowerowy był zarazem setnym wyjazdem powyżej 100 km w tym roku. Akurat przypadł mój jubileusz w Dniu Czarnej Wstążki, w 79. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow... 

Zachwyciło mnie wywierzysko Stok w Łanach Wielkich. Był tu kolejny akcent jubiluszowy - figura Jana Chrzciciela z Jezusem i data 1918. Wystawiony z okazji zakończenia "wojny europejskiej". Same źródła miały ponoć napoić św. Wojciecha gdy zmierzał z Krakowa do Gniezna w roku 996. Miejsce magiczne. Cudny w środku kościół tutejszy, ozdobion malowidłami przez królową Adelajdę w 1355 r., niestety był zamknięty (byłem o 7, msza poranna o 8...).

Dalej już było standardowo: wizyty w Żarnowcu, Pilicy, Ogrodzieńcu, nad Pogorią i w Grodźcu. Trasa nieco krótka, ale w piątek musiałem wstawać do pracy :(, a wyszedłem z wprawy... 

Obiechów

Źródlane eldorado w Łanach Wielkich

Pilica jubileuszowa

Ogrodzieniec
Dystans196.28 km Czas09:40 Vśrednia20.30 km/h VMAX41.68 km/h Podjazdy792 m
Wypad w Małopolskie, dzień 2: Pod Szczekociny
 
Widok słońca nad ranem wcale mnie nie ucieszył - oznaczał że będzie trudniej niż wczoraj. Jechałem sobie tak wzdłuż Wisłoki aże pod Połaniec. W ramach obchodu stulecia Niepodległej nawiedziłem też pomnik lotników angielskich w Sadkowej Górze. Dalej jechałem przez Oleśnicę (po raz ostatni byłem tu jeszcze w czasach ponidziańskich, gdzieś w 2003 lub 2004 roku...) i Pacanów (jw) do Solca. Zaskoczyło mnie, że łazienki w zasadzie się nie zmieniły. Przybyło hoteli i sanatoriów, ale łazienki pozostały nieco przybrudzone... W Dobrowodzie przyuważyłem remont kościoła, w Gackach miałem rzecz jasna problemy biegunkowe (całe szczęście że akurat w rejonie kamieniołomu) a w Pińczowie biedronkowałem. W Wodzisławiu przejechałem wreszcie tym ślimakiem dla rowerzystów - symbolem korupcji ojczystej. Dalej rozkoszowałem się spokojem doliny górnej Mierzawy dojeżdżając aż pod Obiechów w gminie Słupia. 

Poranek przy grobie dragona

Sadkowa Góra, pomnik lotników

Solec - Zdrój

Dobrowoda - zawsze bliska sercu

Ukwiecony rynek w Pińczowie

Mstyczów - kościół świętuje stulecie (patriotycznie)

Dystans100.52 km Czas04:42 Vśrednia21.39 km/h VMAX48.21 km/h Podjazdy646 m
Jaworzno - Siewierz - Chorzów
Kategoria >100 km, blisko domu

Dłuższy powrót do Chorzowa przez Siewierz i Płaskowyż Twardowicki. To ostatnie było błędem: jakieś zawody (całe rodziny) mtb i co chwile dzielne patrole OSP, taśmy i lizaki. Nawet w pobliżu źródła przy Rogoźniku. Zniechęciło mnie to do dalszej wycieczki i ledwie symbolicznie (dzięki pętelce przez plac Matejki) ukulałem 97. setkę w sezonie... 

Siewierz, zamek

Przeczyce

Rogoźnik

Dystans177.44 km Czas08:33 Vśrednia20.75 km/h VMAX45.95 km/h Podjazdy834 m
Trójkąt włoszczowski, dzień 3: Do domu
Kategoria >100 km, Trójkąt 2018

Zawsze można zobaczyć coś nowego. Dla mnie tym nowym na znanym terenie był kościół w Mierzynie widziany w świetle dziennym. Zrobiłem też sobie fotkę z Reymontem w Kobielach (bo pałac odstręcza od eksploracji) no i przede wszystkim trafiłem na epigonów pielrzymkowania na Częstochowę (był wszak 14.08) i tym samym zobaczyłem figurę Anny Samotrzeciej w Świętej Annie. Przed Żytnem dopadło mnie spore oberwanie chmury, ale zdążyłem się ulokować na wygodnym przystanku. 

Mierzyn - oryginalne gotyckie prezbiterium ze sklepieniem krzyżowym (widocznym przez kratę)

Kodrąb

Św. Anna

Słaby aparcik rezerwowy poradził sobie średnio z wnętrzem, ale coś tam widać...

Stawy Raczyńskich w Złotym Potoku

Kirkut w Żarkach
Dystans183.98 km Czas09:52 Vśrednia18.65 km/h VMAX50.85 km/h Podjazdy1057 m
Trójkąt włoszczowski, dzień 2: Na Piotrków
Kategoria >100 km, Trójkąt 2018

Oj paliło słońce od rana. Wpierw jednak trochę mnie orzeźwiło, bo w namiocie miałem 10.9 stopnia... Wszystko było mokre, bo podniosła się mgła. Zanim dotarłem do małogoskiej biedronki byłem już jednak przegrzany. Słońce było bezlitosne a podjazdy przez Pasmo Małogoskie kosztowały mnie sporo potu. W Przedborzu po raz kolejny biedronkowałem, tu jednak mogłem schronić się w parku. Ostatnie biedronkowanie w Piotrkowie a następnie nerwowe poszukiwanie miejsca na nocleg. 

Krzyż w Galowie

Romański portal w Mokrsku

Drewniak w Rembieszycach

Rynek w Małogoszczy. Dopiero po raz drugi na rowerze.

Fajna Ryba

Zachowany narożnik rynku w Przedborzu

Piotrków Trybunalski
Dystans104.23 km Czas05:41 Vśrednia18.34 km/h Podjazdy369 m
Odwrót
 Prognozy były złe, bardzo złe. Wszystko wskazywało na potężny front burzowy. Tymczasem ja, po tylu dniach noclegowego survivalu (ponad trzy tygodnie bez prysznica, nie licząc tego z butelki) nie zamierzałem przeżywać deja vu trudnych sztormowych początków na Litwie (w połowie lipca). Nie miałem też motywacji - ta kończyła się na Kozienicach, które odwiedziłem tylko raz, w dodatku w całkowitej ciemności, w czasie mojego rajdu do Nałęczowa (koniec maja 2013). Chciałem w tychże Kozienicach własnoocznie podziwiać najstarszy świecki monument okolicznościowy, wystawiony w dawnej Rzeczypospolitej a upamiętniający narodziny "króla-dojutrka" Zygmunta II Augusta - ostatniego z Jagiellonów. Ponadto większe emocje wzbudzały we mnie Maciejowice - tu zakończyła się kariera Kościuszki - oraz przeprawa promowa na Wiśle, w Świerżach. 

[Elektrownia Kozienice z rejonu przeprawy na Wiśle w Świerżach]
 Zacząłem jednak dzień od przejazdu przez poranne Górzno i traumatycznych zmagań z krajową "17" na przedpolu Garwolina, przerabianą zresztą na ekspresówkę i funkcjonującą z wyłączoną jedną nitką (tym samym mimo wczesnej godziny, sporym ruchem). Zaliczyłem niestety dłuższy odcinek tą drogą, bo zjazd na Łaskarzew okazał się możliwy dopiero we wsi Gąsów. 

[Łaskarzew, rynek]
Gdy - po dłuższym czekaniu (przyjechałem nieco za szybko na prom) - udało mi się ostatecznie i nieodwołalnie przeprawić przez Wisłę, dotarłem pod pałac w Kozienicach. Dotarłem tam jadąc bocznymi, ustronnymi drogami przez jakieś Holendry i Cudowy. Pod monumentem Zygmunta Augusta postanowiłem nie walczyć z żywiołem, tylko pierzchnąć i odłożyć Ponidzie na później (wzorowałem się na królu Zygmuncie II).
Zdecydowałem się skierować na Pionki i ostatecznie na stacji Jedlnia Kościelna wsiadłem do pociągu KM na Radom. Tamże przesiadłem się na Skarżysko i dalej na Kielce. Dopiero w Kielcach zafundowałem sobie dłuższą przejażdżkę, bo do pociągu na Katowice dzieliły mnie dwie godziny. Pozwiedzałem śródmieście, odwiedziłem biedronkę i pociągiem "Ostaniec" dotarłem do Katowic. Już w Kielcach zaczęło padać, z Katowic do Chorzowa jechałem w ulewie, ale na ostatnich kilometrach przed domem nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. 

No cóż, pierwotnie zamierzałem wracać przez Świety Krzyż i Ponidzie, ale ten niedosyt odbiłem sobie już po dwóch dniach :)
To co zobaczyłem kilka dni później na Ponidziu świadczyło o prawdziwym niedzielnym potopie. Całe szczęście, że niedzielę spędziłem już w domu (szkoda zdrowia!). 

Kielce, rynek
Dystans161.40 km Czas08:47 Vśrednia18.38 km/h Podjazdy594 m
Biednemu znowu wiatr w oczy

 Poranek na skraju brzozowego gaju - to musiało nastrajać optymistycznie. Był to poranek słoneczny i sielski. Po kilku minutach od spakowania mijałem już tablicę z napisem Kłopoty Stanisławy. Byłem jednak przekonany, że to już koniec moich kłopotów. Przekonanie było głęboko niesłuszne jedynie w kwestii wiatru. Ten dął na północ, ja zaś - rzecz jasna - zmierzałem na południe. Szybko zatem straciłem złudzenia, że dotrę w okolice Łaskarzewa i skupiłem się na nabliższym celu, czyli Drohiczynie. 
Gdy po raz kolejny w życiu przybyłem tu na rowerze, zaskoczyło mnie jedno: ZACHWASZCZONE I ZANIEDBANE grodzisko, zwane Górą Zamkową. Na Litwie taki obiekt cieszyłby oczy przystrzyżonym runem trawnika. U nas była plątanina wysuszonych chwastów :(

Przebieg mojej dalszej trasy wyznaczały nieliczne ciekawe punkty (Sawice, Mordy, rynek w Stoczku), których nie osiągnąłem jeszcze w tych stronach na rowerze. Ostatni raz bawiłem w Siedleckiem w czerwcu, celem było zatem ominięcie Siedlec szerokim łukiem. To mi się udało, lokalne drogi miały dobrą nawierzchnię i były bardzo spokojne. Zdarzył się tylko jeden przykry indycent. W Pruszynie, nieopodal ładnego późnoklasycystycznego kościoła ukrył się w cieniu 10-centymetrowy uskok. Walnęło mi mocno bagażem, ale obdukcja nie wykazała żadnych uszkodzeń tylnego koła. Dopiero po kilku godzinach zauważyłem, że straciłem szprychę... w przednim kole! 
Noclegowałem w okolicach Miastkowa Kościelnego, na miedzy, na skraju zaoranego już pola i lasu. 

Drohiczyn, Widok na Bug z Góry Zamkowej

Sawice, dawna cerkiew

Stoczek Łukowski, na rynku

Dystans124.46 km Czas06:43 Vśrednia18.53 km/h Podjazdy473 m
Kłopoty-Stanisławy i inne kłopoty

 Udało mi się wstać wyjątkowo wcześnie, dzięki temu wygrałem wyścig z przeznaczeniem: zdążyłem na poranny pociąg regionalny relacji Suwałki - Białystok. Pierwszym celem był znajomy sklepik rowerowy w Łapach. Udało mi się dostać koszyk i przy okazji pogawędziłem z prezesem Łapskiego Towarzystwa Rowerowego... Ludzie na Podlasiu, wiadomo, życzliwi.
Moja trasa biegła przetartym torem - chciałem zahaczyć o Brańsk by skorzystać z tamtejszego dobrego kebaba. Niestety radość z konsumpcji zmąciły ujawniające się od przedpołudnia problemy żołądkowe. Potężna biegunkę wywołałem sam serkami homogenizowanymi kupionymi w Lidlu podkoweńskim. Tak się cieszyłem, że wracam do Polski i zaniechałem w tej radości zwykłych środków ostrożności (zakaz serków białych, homo i kefirów, szczególnie wszystkich jednocześnie)...
6 razy zatem powtarzałem wątpliwą przyjemność gwałtownej defekacji. Udało mi się jednak z grubsza zrealizować plan, czyli zbliżyć się do Drohiczyna. Rozkładałem się na noc niedaleko Kłopotów, i jest to najlepsze podsumowanie tego dnia... Dobrze chociaż, że nocleg był wyjątkowo idylliczny! 

Poranek na Suwalszczyźnie to zawsze wspaniałe przeżycie :)

Gdzieś po drodze, na Podlasiu

Dziadkowice, kościół