Wpisy archiwalne w kategorii

urbex

Dystans całkowity:937.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:47:31
Średnia prędkość:19.73 km/h
Maksymalna prędkość:48.13 km/h
Suma podjazdów:7718 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:117.20 km i 5h 56m
Więcej statystyk
Dystans189.85 km Czas09:31 Vśrednia19.95 km/h VMAX47.91 km/h Podjazdy1171 m
Włoszczowskie po magellańsku, czyli nowe wioski, drogi i bezdroża, zygzaki, lasy i rowy okolic Włoszczowy
Kategoria >100 km, urbex

Wiesiółka pachnąca przygodą, mrożąca zastoiskiem chłodu. Początek był taki jak zwykle. Zaczynałem w zatopionych w bezruchu okolicach Niegowonic. Jak zwykle też pierwsze cieplejsze akcenty spotkały mnie na podjeździe na Dąbrówkę w Chechle (tym "kluczańskim" rzecz jasna). W Kwaśniowie rozpocząłem wątek magellański i po raz pierwszy odwiedziłem ulicę Polną - oto kolejny dowód na pożyteczność poszukiwań nieruchomości dla wzrostu wiedzy geograficznej. Zmierzałem na Cisową, która raczyła mrozić tradycyjnie na Sybirze zastoiskiem chłodu, ale już w Kleszczowej zobaczyłem pierwszego w tym roku bociana. Ponieważ aż pod Koniecpol jechałem doliną Górnej Pilicy (tudzież Żebrówki), kolekcja skalpów bocianich zaczęła stopniowo rosnąć. W Otoli zanurzyłem się znów z rozkoszą w nurcie historii, bo zabudowa tutejsza nie zmieniła się od lat 90. Dlatego zapuściłem się na Otolę Małę i zygzakowałem też po Brzezinach i Małoszycach - w celu wiadomym. Zachwycił mnie nawet krystaliczny nurt bezimiennego strumyka w maleńkiej Otoli,chciałem kiedyś eksplorować jego źródła, teraz wiem, że warto. Aż do Szczekocin idylli lasów, łąk i pól nie zakłócały blachosmrody ani problemy z nawierzchnią dróg. W Szczekocinach na rynku zderzyłem się natomiast z rzeczywistością dnia powszedniego na dk 78. Musiałem cofać się na Polną, bo ten krótki epizod na dk 78 mógł mnie kosztować utratę życia, a na pewno zdrowia. Lubię Szczekociny, ale wyłącznie z południa na północ, nie inaczej! 

Dk 46 tym się różni od drogi 78, że panuje tu spokój. Krajówka krajówce nierówna i do Tęgoborza dotarłem bez narażania życia. Przejazd na Szyszki pozwolił mi nasycić się sosnową żywicą i nadenerwować na piach w łańcuchu. Zrobiłem tu sobie piknik. Pierwszy raz w życiu dotarłem też do Szyszek i nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Typowy dobrowolny obóz koncentracyjny dla grillowców. Latem musi tu być głośno, gęsto i rozrywkowo, o tej porze było jeszcze miło. Co chwile bombardowały mnie też nazwy, np. Łąkietka. Czemu nie Łąkotka, albo Łokietka?Podobnie, choć bardziej kamerlanie, było w Gródku, gdzie jednak droga przeistoczyła się w nienaganny śródleśny asfalcik, który z żalem opuściłem już na łąkach nadpilickich w Wąsoszu. Stówka pękła w Kopaninie, przysiółku Drochlina. Na chwilkę przycupnąłem w rajskiej atmosferze Podlesia, jakże tu jest przyjemnie i letniskowo, choć wieś nieletniskowa! Schludna zabudowa, dużo starych domów, jak nie w Polsce!

Potem był krótki międzyfinisz na szybko, bo byłem umówiony na oficjalny urbex w Borowcach. Dalej zaś eksplorowałem okolice wsi Grodzisko i także, w malowniczych okolicznościach, przekroczyłem dwukrotnie Pilicę (bo ma tu 2 odnogi). To była moja pierwsza przeprawa  w tym miejscu a dalej czekała na mnie terra incognita: Zaróg, Dąbrowa, Rudniki, Papiernia, Janów i Łachów (prawdziwy ddr!). Znów zatopiłem się w lasy i drogi pozbawione pojazdów. Tak dotleniony, słaniając się z braku wody, dotarłem do Włoszczowy, i tu - we Woszczowie, mogłem znów zaznać szerokości dróg, dobrych niewierzchni, a nawet ddr-ów z prawdziwego zdarzenia! Kielce mają się czego uczyć! Zaskakuje też fakt, że Włoszczowa się rozbudowuje, a niby małe miasta miały wymierać...

Wszystko co złe związane było z Rząbcem i odcinkiem wiodącym ze stacji Włoszczowa (Pd) do tegoż. Gratis było oczekiwanie na automatycznym przejeździe kolejowym i dalsze wyboje z Wymysłowa na Ludynię. Sama Ludynia wypadła natomiast ponownie pozytywnie, jest ładnie położona i cóż z tego, że na środku nigdzie? Za Ludynią, zachwycając się mozaiką łąk, lasów i pól, poczułem jednak zmęczenie trasą i odkryłem, że nie zdążę na Miedziankę. Zamieniłem więc ją na Gruszczyn i nawiedzenie zboru ariańskiego, co oznaczało ostatni podjazd i ostatni zjazd na mojej trasie. Włoszczowszczyzna (po ukraińsku będzie Włoszczowyna) dotleniła mnie znakomicie, samochody widywałem sporadycznie i tylko łańcuch w moim rowerze trzeszczał złowieszczo na kwarcu :)

Dlaczego lubię tu jeździć? Dla świętego spokoju: nie ma blachosmrodów, nie ma turystów, jest rzadkie zaludnienie i dużo lasów. Wrócę, to pewne! Są tu jeszcze wioski i przysiółki nieskalane kołami mojego Focusa!


Na mojej trasie nie mogło zabraknąć ukochanej Cisowej

Równie bliski jak Cisowa Błojec - miejsce tragedii partyzantów

Eksploracje w Kwaśniowie, również ulubionym

Widoki ze Złożeńca, również ukochanego...

Pierwsze bociany - Kleszczowa

Kurhan w Otoli

Nad Górną Pilicą

Jak wyżej

Źródła w Łanach Wielkich

Na rynku w Szczekocinach

Eksploracje...

Wyjątkowo uroczy piknik między Tęgoborzem a Szyszkami

Szyszki antypisowskie

Podlesie sercu bliskie

U Jacka Jaworka

Na błoniach nadpilicznych między Grodziskiem a Kuźnica Grodziską

Fajne dzieci korzystają właściwie z ferii wielkanocnych

Ten pierwszy raz

Tajemnicza Papiernia, czyli przebijając się wśród żywicznych lasów do stolycy okolicy (Włoszczowy)

Cywilizacja włoszczowska

Skrót na Rząbiec

Droga z Wymysłowa na Ludynię

Gruszczyn - ruiny zboru Braci Polskich

Góry Świętokrzyskie tzn. Pasmo Małogoskie

Trasa:

Dystans140.81 km Czas06:53 Vśrednia20.46 km/h VMAX48.13 km/h Podjazdy1374 m
Mroźna i śnieżna, ale kwietniowa, północna Jura w stylu maglellańskim
Kategoria >100 km, urbex

Nad ranem mroziło, w dzień śnieżyło i wiało. Było więc typowo wiosennie... Startowałem w Poraju, bo trzeba było się dostosować do silnego wiatru. Jako przeciwnicy wystarczali mi: zimno i opady śniegu; wiatr wolałem mieć z grubsza po swojej stronie. Rajdzik miał rzecz jasna zacięcie eksploracyjne i profil nieruchomościowy. Dzięki temu pierwszy raz dotarłem do Pabianic, nie wiem dlaczego nigdy tu nie byłem... W Piasku słuchałem syren z okazji rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem. Eksplorowałem też gruntownie Piasek, a nawet piaskowe drogi w kierunku Śmiertnego Dębu, gdzie byłem drugi raz w życiu. odnotować muszę też pierwszy przejazd gruntówką (i niestety miejscami piaskówką) z Sierakowa do Konstantynowa. Po eksploracjach w rejonie Mełchowa przystąpiłem do powtórnej walki z Jurą. W oczy kłuły śmieci przy drodze, dzikie wysypiska, ale największe wrażenie zrobiło nielegalne składowisko opon w Mzurowie... Przez Góry Gorzkowskie jechałem w śnieżycy, nie lepiej było na trasie przez Mirów do Włodowic. Po walce z nawierzchnią dotarłem też do Morska i zająłem się eksploracją nieruchomościową. To były ostatnie chwile ze słońcem, w drodze ze Skarżyc do Ogrodzieńca zaczęły szaleć śnieżyce, mimo to zajechałem aż do Zdowa. Powód był prosty, byłbym zbyt szybko w Wiesiółce, skąd planowałem wrócić pociągiem. Ostatnie śnieżyca dorwała mnie między Zdowem a Ogrodzieńcem. Generalnie było szokująco zimno, wietrznie i nieprzyjemnie. Dawno nie było tak szpetnego kwietnia.


Na początek nowa droga Choroń - Przybynów

Okolice Suliszowic

W Siedlcu

Widoki z Pabianowic

Piasek

Sieraków

Przez las do Konstantynowa 

Letniska w drodze na Mełchów

U stóp Gór Gorzkowskich

Jurajscy śmieciarze

Widoczki ładne, o ile bez śmieci

Za to grożą spore kary - Mzurów...

Znów zdegradowany pejzaż - betony w Niegowej

Kolejny zdegradowany pejzaż - Mirów

Księżycowa droga z Włodowic do Morska

Pierwszy raz w kolonii Zagórze

Skarżyce

Bzów - źródło Czarnej Przemszy

Jedna ze śnieżyc

Ogro w śniegu

Oto za co lubię Rokitno

Trasa (+ powrót z Kato):

Dystans81.23 km Czas03:57 Vśrednia20.56 km/h Podjazdy620 m
Sławków
Kategoria blisko domu, urbex

Oczywiście skończyło się urbexem, tym razem na wschodnich kresach Dąbrowy Górniczej. Przed Okradzionowem zniknął sławny napis Oklahoma, jakiś czas tu nie jeździłem, więc nie wiem kiedy. Pojawiły się też dziwne betonowe instalacje (plac budowy) między Tucznawą a Łęką. Dobra pogoda i pomysł na trasę to podstawa dobrego samopoczucia, te było więc wyśmienite. Trasa jak widać na zdjęciach (nie chce mi się już podawać miejscowości a dla tras poniżej 100 km mapki robię i wklejam sporadycznie). 

Remont ul. Dąbrowskiej w Łagiszy wymusił zmianę trasy: powróciłem po latach na ul. Energetyczną i było całkiem przyjemnie.

Pogoria nr 3

Łęka

Przemsza w Okradzionowie

Potwór podobny do zawilca, nie wiem co to za monstrum, sprawdzę jak będę miał czas...

Karczma stoi jak dawniej

Dystans152.60 km Czas08:04 Vśrednia18.92 km/h Podjazdy1570 m
Dookoła Pilicy
Kategoria >100 km, trening, urbex

Mój kolejny w tym roku rajdzik w stylu magellańskim zaczął się w dobrym stylu, który najlepiej zapewni tej relacji wiersz Adama Ważyka pt. Wagon:

Ko­le­ja­rze wy­sie­dli i sam te­raz sie­dzisz przy oknie
Tą dro­gą w daw­nych la­tach jeź­dzi­łeś wie­lo­krot­nie
Słu­py bie­gną do tyłu i ów czas któ­ry mi­nął
po­kry­wa czte­ry to­po­le me­lan­cho­lij­ną pa­ty­ną

Właśnie tak czułem się kolejny raz jadąc pociągiem do Wiesiółki. Rano marzłem przy temp. -4 stopni, minusowe temp. towarzyszyły mi aż po Smoleń. Na tym mroźnym 30 km. odcinku minęły mnie łącznie dwa samochody, oba w Kwaśniowie. Czy to nie jest wystarczająca rekomendacja wstawania rano w niedzielę? Z wrażeń przyrodniczych spotkałem pierwsza biedronkę i wdziałem pierwszego kopciuszka, w dodatku szukającego miejsca na gniazdo. Tyle tytułem pierwszych, ostatni był to rajd dla sprawnej przysłony w Lumixie. Zaszkodził mu urbex, który uprawiałem w Cisowej: zarwał się pode mną spróchniały podest a wstrząs okazał się zabójczy dla aparatu. Moją dalszą trasę kształtuje pasja urbexu. Oddaje się jej w Siadczy, Szycach, Szypowicach, Gieble, Kiełkowicach i Karlinie. Przy okazji nabijam sporo przewyższeń i spostrzegam, że wykonałem klasyczną pętlę dookoła Pilicy. Wyszedł więc zacny rajdzik magellański. Trochę przypadkiem, ale w dobrym stylu, bo 1500 metrów przewyższenia w marcu zasługuje na takie określenie. 

Czy byłeś kiedyś w sklepie w Zdowie?
By tu dojechać trzeba mieć zdrowie!
- tak śpiewałby Kazik, gdyby jeździł na rowerze. Ja bym tak śpiewał gdybym dojechał do Zdowa, ale nie dojechałem a i tak sobie tak śpiewałem ;)



Chillout po niegowonicku :)

Ziemia Smoleńska

Urbex

Siadcza

Sierbowice

Siamoszyce i dobrze mi znany akwen

Widok spod Bieńkówki na Pasmo Smoleńskie

W drodze na Karlin

Kiełkowice

Góra Birów

Odkrycie w Chruszczobrodzie

Przeczyce

Siemonia z Myszkowic

Trasa:


Dystans122.11 km Czas06:06 Vśrednia20.02 km/h Podjazdy1063 m
Przedwiośnie na Garbie Tarnogórskim
Kategoria >100 km, trening, urbex

Droga 94 jest bezpieczna dla rowerzystów już tylko w niedzielne poranki. Skorzystałem więc z okazji. Dalej było już standardowo, aż do Antoniowa, gdzie odkryłem że drobny remoncik był jednak dużą inwestycją w nadziemny przejazd dla rowerzystów i przejście dla pieszych. Potem czekała mnie walka z wiatrem i eksploracje nieruchomościowe na kresach Dąbrowy Górniczej; wszystkiemu przyglądało się marcowe słoneczko (tak jak dzień wcześniej). Dzięki celowi praktycznemu poznałem znów nowe światy i zawitałem w zakątki nieskażone dotąd moimi oponami. Manewrując po przysiółka Błędowa dotarłem też do celu wycieczki, czyli Niegowonic. Walka z silnym, lodowatym wiatrem zniechęciła mnie do ataku na Kromołowiec, co okazało się błędem, bo gdy zmieniłem na kierunek zgodny z wiatrem jechało mi się dużo lepiej i pogłoski o mojej śmierci okazały się przesadzone :)

W Niegowonicach zakończyłem część eksploracyjną i przez ukochane Głazówkę, Chruszczobród i Podwarpie skierowałem się na umiłowany Płaskowyż, zdobywając Łubianki i przez Myszkowice i Siemonię wracając w domowe pielesze. Było już wyraźnie przedwiosennie, skowronki wydzierały się w niebogłosy, pierwsze słyszałem jeszcze w... Chorzowie. Zwróciłem też uwagę na pierwsze śpiewające zięby. Wiadomo: pora jeżdzić, już śpiewają zięby - parafrazując Agnieszkę Osiecką.

Będzin

Czosnek rośnie już dzielnie w Parku Zielona

Antoniów - niespodzianka

Klucząc blisko gminy Klucze, czyli przed Niegowonicami.

Niegowonice, wąska ulica Szeroka

Pejzaż historyczny Podwarpia

Sadowie II - dalsze zabudowywanie pejzażu Płaskowyżu trwa w najlepsze

Na samiuśkim szczycie Płaskowyżu

tamże

Trasa:
Dystans96.03 km Czas04:33 Vśrednia21.11 km/h Podjazdy632 m
SprzętMerida Drakar
Kierunek Sędziszów
Kategoria urbex

Konduktor z Niegowonic okazał się miłym kompanem w podróży i tak oto drugi dzień z rzędu wylądowałem w Wiesiółce. Tym razem jechałem standardowo, czyli na Niegowonice właśnie i dalej do Chechła i Bydlina. Jechało się najprzyjemniej z tego triduum nieruchomościowego. Tak było aż do Domaniewic, gdzie popełniłem fatalny błąd i zamiast jechać na Dłużec wybrałem trasę "z emocjami", czyli na Kolonię Strzegowa, bo chciałem mieć lepsze widoczki. Widoki faktycznie były, ale przy okazji ugrzęzłem w strasznym błocie ziem gliniastych III klasy, w jakie obfituje okolica. Wokoło śpiewały skowronki, ale ja musiałem kilkanaście minut oczyszczać rower by w ogóle był w stanie jechać... Potem były wizyty i rozmowy w Kąpielach, Czekaju, Bugaju i Słupi. Ta ostatnia wyjątkowo przyjemna - zarówno wizyta jak i rozmowa. Na koniec ledwo zdążyłem na mój ulubiony już chyba pociąg relacji Busko-Katowice, za który zapłaciłem 10,72 zł za 108 km i jeszcze przyjemnie spędziłem czas na lekturze i konsumpcji. Z Katowic wracałem rzecz jasna rowerem, tym razem przez Załęże bo wziąłem kamizelkę i światełka w większej liczbie. Przytrafił się nawet na koniec burak w typie pouczającym, jeden z tych buraków epatujących nieznajomością przepisów, ale z chęcią pouczających innych. Stał się grzeczniejszy, gdy odkrył że jest dwa razy mniejszy ode mnie :)

Muszę tu wspomnieć, że gwarantem udanej wycieczki był korzystny, silny wiatr i śliczne słoneczko. 

Z Głazówki do Niegowonic, droga w znakomitym, stanie (co nie jest normą)

Najczystsza wg pomiarów rzeka na Jurze. W całości I klasa czystości. To widać gołym okiem - Centuria!

Nic dodać...

Kuszący pejzaż

Przykra proza życia

Kolonia Strzegowa

Kąpiele Wielkie

W dolinie Udorki

Okazja w Bugaju! 

Dom z włamaniem, choć w środku nic nie poniszczone i nie licząc pajęczyn całkiem miło...

Kapitalna droga leśna z Bugaju do Słupi. 

Trasa:
Dystans69.03 km Czas03:44 Vśrednia18.49 km/h Podjazdy606 m
Nieruchomościowe eksploracje w gminie Klucze
Kategoria blisko domu, urbex

Dlaczego akurat w gminie Klucze? Bo ma najlepszy system informacji przestrzennej. Wszystko jest tu transparentne a poza tym lubie tu bywać, tak zwyczajnie. Wylądowałem w Wiesiółce i stamtąd wybrałem się wpierw na Łazy by przetestować dojazd z Łaz do Hutek-Kanek boczną drogą. Nie jechałem tym traktem dobrych kilkanaście lat i okazał się bardzo malowniczy, spokojny i generalnie bezproblemowy. Hutki były o tej porze dość wymarłe, ale z racji ferii wcale nie całkiem wymarłe. Oczyma wyobraźni widziałem jednak wciaż te tłumy spacerowiczów i grillowców tak charakterystyczne dla sezonu... 

Dalszą trasę śmiało mogę nazwać przeprawą. Na drodze do wsi Rodaki występowały trzy pory roku: od jesieni po wiosnę. Zasakujuące były fragmenty z kilkunastoma centymetrami śniegu. Och, ta Jura, co grzbiet lub dolinka to inny mikroklimat. Raz lód, raz błoto, raz kamienie i piach... 

Potem było już szczegółowe eksplorowanie terenu pod katem geoportalu, odnajdywanie konkretnych domów i działek, które okazywały się zazwyczaj wykupione... Przy okazji znalazłem dwa wspaniałe miejsca noclegowe i dotarłem po raz pierwszy w dziwne uroczyska. Były to więc bardzo odkrywcze kilometry, przewyższenia sporo, trudnych odcinków nawierzchniowo nie brakowało a na koniec musiałem uciekać przed zapachem napalmu (kopciuchów) o zmierzchu. Z Jaroszowca wróciłem do Katowic pociągiem z Buska i było tu cudowne doświadczenie. Z Katowic aż do domku wracałem rowerem.


Hutki

Droga Hutki - Rodaki w najprzyjemniejszej fazie

Atrakcyjna nieruchomość za 105 tys. - okazja! ;)

Bogaty w wodę potok Stoki, znany już w średniowieczu - w tym miejscu byłem pierwszy raz

Kwaśniów-Stoki czyli pięknie położony letniskowy przysiółek Kwaśniowa

Urbex gdzieś pod Krzywopłotami...

Golczowickie eksploracje - dolina Tarnówki

Trasa:
Dystans85.91 km Czas04:43 Vśrednia18.21 km/h Podjazdy682 m
SprzętMerida Drakar
Zimowy rajd letniskowy
Kategoria urbex

To był rajd na zachód i wschód od Miłości. Wpierw w zimnie, błocie i wilgoci przez Lasy Lublinieckie z Kalet do Cynkowa,gdzie prowadziłem pierwsze eksploracje letniskowe. Potem były eksploracje Progu Woźnickiego i przykre odkrycia na wzgórzu w Markowicach (zniszczony, wręcz zdewastowany trianguł). Od Koziegłówek druga cześć rajdu, czyli przegląd letnisk od Miłości przez Masłońskie-Natalin, Przybynów, Żarki, Czarkę aż po Żarki-Letnisko. 

Bardzo udany wypad, weryfikujący wiele konkretnych miejscówek. Klasyczne połączenie przyjemnego z pożytecznym. Powrót do Chorzowa z Katowic. 


Tajemnicze letniskowe przysiółki Cynkowa

Przykre odkrycia w Markowicach - zwalony trianguł

Nad zbiornikiem Poraj

Przybynów

Czarka

Żarki-Letnisko

Trasa:

Kalety PKP - Cynków - Markowice - Krusin - Rzeniszów - Koziegłowy - Miłość - Masłońskie-Natalin - Przybynów - Zaborze - Żarki - Żarki-Letnisko PKP - Katowice PKP - Chorzów