Wpisy archiwalne w kategorii

Sandomierskie 2017

Dystans całkowity:669.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:51
Średnia prędkość:20.38 km/h
Maksymalna prędkość:53.51 km/h
Suma podjazdów:3707 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:223.19 km i 10h 57m
Więcej statystyk
Dystans311.16 km Czas15:47 Vśrednia19.71 km/h VMAX53.15 km/h Podjazdy1871 m
Dzień 3: Z Szydłowca przez Ponidzie do domu

Trasa: Szydłowiec - PKP - Berezów - Łączna - Klonów - Ciekoty - J. Cedzyńskie - Daleszyce - Raków - Bogoria - Staszów - Tuczępy - Szaniec - Bogucice Skałki - Pińczów - Wodzisław - Przełaj - Żarnowiec - Pilica - Ogrodzieniec - Chorzów

Cóż to był za dzień. Panicznie zaplanowany, bo noclegów nie udało mi się nigdzie znaleźć a noc miała być zimna, a dzień następny ohydny. Z poczuciem żalu opuszczałem przytulne schronisko w Szydłowcu. Fajnie było wrócić po 8 latach, szeroko rozumiane okolice schroniska są mi już jednak na tyle dobrze znane, że raz następny szybko z pewnością nie nastąpi. 
 Pomysł na awaryjny odwrót był prosty: przejechać przez Góry Świetokrzyskie na Daleszyce i Bogorię (bo tam nie byłem rowerem) a następnie smakować wiosenne Ponidzie. O dziwo tym razem było ciepło i słonecznie - taka nagroda za dwa dni cierpienia. 
 Nauczony bolesnym doświadczeniem jechałem stację w Szydłowcu (odległej od schroniska prawie o 6.5 km) z zamiarem podjechania do Berezowa (bo Łączną jeszcze czułem w kościach, a z Zagnańska nie chciało mi się przebijać labiryntem bocznych dróżek). Cudów było z tym sporo, bo nie dość, że przesiadka w Skarżysku to jeszcze dwaj różni przewoźnicy. Sympatyczny pan kierownik z PR nie wystawił mi opłaty za rower, może dlatego, że dopadł mnie tuż przed wysiadką? W każdym razie majowe widoczki Pasm Klonowskiego, Masłowskiego i Ociesęckiego były warte zachodu. Szklany dom w Ciekotach okazał się być brzydkim pawilonem, ale kwitnące wszędzie mniszki łagodziły jakiekolwiek myśli krytyczne.

Pasmo Masłowskie od strony wsi Barcza

Daleszyce

Okolice Ociesęk

Rynek w Rakowie znacznie wyładniał

Nad Łagowianką w miejscowości Mocha

Droga na żadnej z map nie oznaczona jako asfaltowa była przecudowna i w 100% asfaltowa :) Odcinek Raków-Wola Malkowska

Bogoria

Kramnice w Staszowie. Na staszowskim rynku nabyłem hamburgera max - dobry i szybko gotowy (koło minuty)

Szaniec - efekt odświeżenia kamieniarki szokuje tak samo jak za pierwszym razem...


Grochowiska - naprzeciw już tylko jedna pomnikowa sosna, drugą wcięło (tzn. wycieło, niekoniecznie Szyszko)

Bogucice-Skałki: nieopodal Jochimki

Pińczów, kościół reformacki

Mieronice. Zdjęcie z ręki - ISO 6400. Noc była księżycowa (pełnia), ale baaardzo zimna. 

Tradycyjna przerwa na rynku w Pilicy

Ogrodzieniec-Podzamcze, kaplica.

Pomnik Idzikowskiego w Dąbrowie Górniczej - Tucznawie. Byłem tu o przedświcie, te chmury pojawiły się znikąd, już jednak w Siemianowicach kapało mi na głowę. Na szczęście tylko postraszyło. Przed 6 byłem w domu. Wyruszyłem z pociągu koło 8 rano.
Dystans202.76 km Czas09:36 Vśrednia21.12 km/h VMAX47.52 km/h Podjazdy790 m
Dzień 2: Dookoła Radomia

Trasa: Szydłowiec - Wieniawa - Wrzos - Przytyk - Kadłubska Wola - Jedlińsk - Jastrzębia - Radom Rajec - Jedlnia Letnisko - Gózd - Tczów - Kazanów - Odechów - Skaryszew - Kowala-Stępocina - Waliny - Orońsko - Łaziska - Szydłowiec

Wrażenia: cały dzień zimno, od 13 pochmurno, zimny i przenikliwy wiatr. W drugiej części trasy cały czas w twarz. Dwukrotnie deszcz w okolicy Skarszewa. W Lisowie zahaczyłem o babcie - lezącą z rowerem po prawej stronie jezdni - gapiąc się w mapę (nic się nie stało).  

Rynek w Szydłowcu jest po budowie obwodnicy i nad ranem totalnie pusty

Wnętrze kościoła w Wieniawie. Miałem okazję zajrzeć nie tylko do kruchty.

Wrzos. Gotycki kościół rozbudowany obrzydliwie i stanowiący już tylko prezbiterium i część nawy

Jedlińsk

Ruiny dworu w Bartodziejach

Nad Radomką

Zdobyte wioskowe dzielnice Radomia...

Tczów

Kazanów

Wnętrze świątyni w Kazanowie

Deszczowy Skaryszew

Gmina Kowala-Stępocina w wydaniu rustykalnym

Orońsko - na zakończenie tego zimnego, wietrznego i od południa pochmurnego dnia :(
Dystans155.64 km Czas07:28 Vśrednia20.84 km/h VMAX53.51 km/h Podjazdy1046 m
Dzień 1: Śnieżna majówka pod Ostrowcem

Trasa: Chorzów - PKP - Łączna - Suchedniów - Wąchock - Starachowice - Lubienia - Kurzacze - Ostrowiec Świętokrzyski - Wojciechowice - Daromin - Ptkanów - Szewna - Ostrowiec Św. - PKP - Skarżysko - Kierz Niedźwiedzi - Szydłowiec

  Prognoza była kiepska, wychodziło na to, że szanse na słońce są jedynie w okolicach Opatowa. Doczołgałem się zatem pociągiem (z dwiema przesiadkami) do Łącznej i tu czekała mnie niepodzianka: wysokie przejście nadziemne nad torami. Instalavja dysponowała wyłacznie schodami, wszechobecne były znaki o zakazie przekraczania torów. Zaczęło się zatem tragicznie, od wspinaczki z rowerem po schodach. 
 Zawsze może być gorzej o czym przekonałem się już w Suchedniowie. Przywitał mnie intensywny opad śniegu. Bolesne krupy śnieżne towarzyszyły mi odtąd przez 5 godzin (sic!) z niewielkimi przerwami. Ta forma opadu ma jednak swoje zalety, tj. odbija się od odzieży i nie trzeba zakładać stroju przeciwdeszczowego. 
 W Wąchocku - gwoli ścisłości - padał deszcz, na szczęście krótko (tzn. przeszedł w śnieg). Mocne bombardowanie krupami ponownie dotknęło mnie w Starachowicach i towarzyszyło do Lubieni.  Dalej nastąpił wspaniały, czyli bezopadowy odcinek po jeszcze wspanialszej, pozbawionej ruchu pojazdów drodze do Wólki Modrzejowej. Soczysta zieleń obfitego podszytu tutejszych lasów dawała ciutek optymizmu. Asfalt okazał się ciągnąć dużo dalej niż pokazaywała mapa Gór Świetokrzyskich w skali 1:60 000. Dużo lepszy był mój nowy atlas o skali zaledwie 1:250 000, ale za to aktualnej sieci dróg. 
 Błotne zabawy w Kurzaczach wynikały z mojej potrzeby oglądnięcia jednej z najciekawszych kaplic gotyckich w Polsce. Ostrowiec okazał się z kolei miastem bardzo schludnym, o licznych asfaltowych ścieżkach rowerowych. Droga przez Ćmielów była bardzo ruchliwa i kończyła się przed Drygulcem potężnymi wykopami i oczekiwaniem w przymusowym korku (nie było szans ominać sygnalizacji). Gdy wjechałem w granice gminy Wojciechowice zaświeciło nareszcie słońce. Przebijało się nieśmiało na całym podopatowskim odcinku. W Małoszycach rozmowna babcia narzekała na brak zainteresowania Gombrowiczem ("nie to co parę lat temu, panie, jak rocznica była..."). No i najważniejsze - przestał padać śnieg! Dworzec w Ostrowcu był przeciwieństwem miasta: brudny i zaniedbany oraz rzecz jasna zamknięty. Ostatni odcinek przez Skarżysko Kościelne był słoneczny i dość ciepły, niczym przeciwieństwo całego dnia.

Suchedniów

Starachowice - na łasce śnieżnego żywiołu

Kurzacze - w środku głuszy. Gotycka kaplica z 1430 roku, z  oryginalnym gotyckim okienkiem

A w pobliskim jałowcu sympatyczne odkrycie - postawiłem rower dwa metry od kosiego gniazda. 

Ostrowiec Świętokrzyski - dobre asfalty na drodze i ścieżce oraz fatalna pogoda...

Wojciechowice, gotycki kościół

Pejzaż doliny Opatówki

Gotycki kościół obronny w Ptkanowie (niestety wnętrze strawił pożar w 1880 roku)

U wujka Witolda w Małoszycach

Wszechświęte i zarazem wszechmalownicze :)

Odnowiony kościół w Szewnej, wnętrze przybrudzone, czyli w środku bez zmian.

Ostatni zabytek przed Szydłowcem - kościół w Skarżysku Kościelnym