Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2018

Dystans całkowity:1834.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:89:44
Średnia prędkość:20.31 km/h
Maksymalna prędkość:53.96 km/h
Suma podjazdów:11572 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:63.25 km i 3h 12m
Więcej statystyk
Dystans126.64 km Czas06:14 Vśrednia20.32 km/h VMAX38.91 km/h Podjazdy364 m
Triduum dolnośląskie: Wielka Sobota

Dzień powrotu na powrót (sic!) był szpetny. Wiało nie tam gdzie powinno, choć tym razem dużo słabiej. Co gorsza było pochmurno, wilgotno i po południu pewny był opad. Jechałem dosc szybko, bo wyjechałem późno a chciałem dotrzec do Brzegu i dopiero tam wsiąśc w pociąg. Nadrobiłem sporo km przez nieprzejezdny odcinek z Imbramowic do Mietkowa. Zbiornik Mietkowski okrążałem baardzo dużym łukiem przez Gościsław i Kostomłoty... Deszcz po raz pierwszy postraszył mnie w Kątach, ulewa dorwała mnie ostatecznie na 12 km przed Brzegiem i bezczelnie ustąpiła w samym Brzegu. Na dworcu okazała się nie działać żadna kasa - niepotrzebnie tak się spieszyłem ze zwiedzaniem miasta. 

Na "+"
To, że zdołałem zrealizować plan
Wraz z Kątami Wrocławskimi poznałem ostatnią brakującą gminę w Dolnośląskiem

Na "-" 
Cała reszta, ze szczególnym uwzględnieniem pogody i Kraskowa (zabity dechami)


Okolice Wierzbnej - wracając też tu przejeżdżałem...

Krobielowice, pałac

Brzeg, ul. Długa po deszczu

Dystans176.88 km Czas09:32 Vśrednia18.55 km/h VMAX53.96 km/h Podjazdy1739 m
Triduum dolnośląskie: Wielki Piątek

Cały wyjazd "wielkanocny" był właśnie po to by wykorzystać zapowiadany piękny piątek. Był to oczywiście Wielki Piątek. Pasowało jak ulał - miał być przejazd przez góry. Cierpienie w dniu Męki Pańskiej było wysoce wskazane. Zanotowałem dwa dobre uczynki: przed Zagórzem Śl. uratowałem kaczkę krzyżówkę (po potrąceniu przez samochód siedziała oszołomiona na środku zakrętu). Wzięta do rąk nie stawiała oporu. Pomogłem też babci odczytać rozkład jazdy na wiosce za Świebodzicami. Pogoda była autentycznie boska, rozleniwiła mnie do tego stopnia, że w Szczawnie-Zdroju przesadziłem z przerwą i do końca trasy jechałem juz na czas. 

Na "+"
Dostępność dziedzińca zamku w Zagórzu Śląskim
Atmosfera na rynku w Wałbrzychu
Przejazd przez Wałbrzych (o dziwo!)
Atmosfera w Szczawnie-Zdroju (w części uzdrowiskowej, bo tak poza tym piekło puszkinowskie)
Zabudowa wsi Dobków w Górach Kaczawskich
Widoki na Chełmiec i Śnieżkę
Widok na zamek "Świny"

Na "-"
Kamienna Góra (poza ładnym rynkiem zabudowa dość prosta i uzupełniana, główny deptak jakiś toporny)
Wojcieszów (co to za miasto bez nawet fragmentu zwartej zabudowy?)
Bolków (przybrudzone, sporo ubytków w zabudowie)

Świdnica od strony wsi Jakubów (efekt zmylenia dróg)

Wałbrzych, rynek 

Dobków, zabudowa

Dystans109.87 km Czas05:44 Vśrednia19.16 km/h VMAX41.82 km/h Podjazdy620 m
Triduum dolnośląskie: Wielki Czwartek

Tradycyjnie musiałem zaczynać trasę wielodniową z silnym, huraganowym wręcz, wiatrem. To sprawiło że podjechałem pociągiem aż do Osetnicy. Na odcinku z Wrocławia do Osetnicy ścisk był nieludzki. Okazało się że całe Żary wracały na święta wielkanocne do domu. Wracały przez Legnicę, z przesiadką w Węglińcu. Odlot... Ledwo zdołąłem znaleźć miejsce stojące z rowerem i stałem przez ponad godzinę... Alternatywy jednak nie było :( Początek był bardzo trudny, wiatr spychał na środek drogi, ale nie powinno to dziwić przy porywach przekraczających 25 m/s (uśredniony 9 m/s). Od Złotoryi jechało się już nieco łatwiej. Magiczne chwile przeżyłem przed Wierzbną: przelot tysięcy gęsi na południe. Klucze ciągnęły nade mną przez kilkanaście minut. 

Na "+"
Złotoryja - czteropiętrowe kamienice w mieście tej wielkości robią wrażenie...
Jawor - oryginalna zabudowa, choć przybrudzona
Wierzbna - ptasi spektakl 
Zabudowa wielu wsi po drodze, szczególnie Pastuchowa
Świdnica - wjeżdża się na starówkę jak do Wiednia :)

Na "-"
Strzegom
wiatr
tłok w pociągu na odcinku Wrocław - Osetnica


Zabudowa wsi Jadwisin

Jawor, Kościół Pokoju

Piotrowice Świdnickie na tle Ślęży i Raduni

Dystans22.45 km Czas01:07 Vśrednia20.10 km/h Podjazdy190 m
Konferencja
Kategoria praca

Wywleczony na głupią konferencję w centrum Kato. Pojechałem rowerem, wracałem przez WPKiW :)
Dystans12.73 km Czas00:38 Vśrednia20.10 km/h Podjazdy 90 m
Praca
Kategoria praca
Dystans35.51 km Czas01:47 Vśrednia19.91 km/h VMAX41.96 km/h Podjazdy285 m
Różności
Kategoria praca

Sporo różnych aktywności: praca, Biblioteka Śląska, pętla po Tauzenie, Auchan, Park Śląski... 
Dystans31.33 km Czas01:48 Vśrednia17.41 km/h Podjazdy255 m
Wojkowice
Kategoria blisko domu

Przejażdżka popołudniowa (poobiednia) w Niedzielę Palmową dla rozprostowania kości i rozmasowania kolan...

Dystans206.14 km Czas09:23 Vśrednia21.97 km/h VMAX40.40 km/h Podjazdy596 m
Parówkowa dwusetka
Kategoria trening, >200 km

Tradycyjnie plan nie został zrealizowany.
Rano było zimno i wilgotno, choć nie padało. Za Ujazdem posłuszeństwa odmówiła mi manetka lewej przerzutki (przedniej). Może to i dobrze, bo do tego momentu jechałem na dużym blacie a tak przynajmniej oszczędzałem kolana :)
Widoczność była dramatyczna - przejeżdżałem przy Górze św. Anny i jej nie widziałem (ledwo zarys). Widziałem za to pierwszą pliszkę i festiwal sprzątania chodników przed Krapkowicami.
Panowie domu jak jeden mąż wygonieni zostali górnośląskim zwyczajem przed płoty, by pedantycznie oczyszczać otoczenie zagrody z piasku przy pomocy potężnych mioteł. Ordnung must sein! Przy niewielkim ruchu i poprawiającej się aurze dotarłem tym samym do Oppeln. 

Gdy przejechałem starówkę, na drodze 454 (kierunek Namslau) czekały mnie nie lada wyzwania. Jakaś nowa obwodnica, zakaz dla rowerów. Na szczęście miałem dokładny stadtplan i nie dałem wyprowadzić się w (O)pole. Było jednak dziwnie: rondka na środku nigdzie, absurdalne nakazy jazdy dla rowerzystów po ścieżkach wiodących do nikąd... Trafiłem nawet na podziemną śluzę dla rowerów...
Uświadomiłem sobie tym samym jak dawno nie jechałem na Czarnowanz. Gdy droga nr 454 wróciła w swoje stare, zerodowane koryto, zaczęły się ciągnące się wzdłuż niej pseudościeżki i megaścieżki rowerowe. Pseudościeżki miały 1,5 metra szerokości i były - na starej śląskiej ziemi! - wykonane z rdzennie polskiego betbruku. Co jakiś czas objawiały się jednak - zazwyczaj z zaskoczenia - doskonałe jakościowo i szerokie ścieżki asfaltowe.
W tej scenerii dotarłem do Alt Schalkowitz (Str. Siołkowic) i zdołałem tamże znaleźć opuszczone gospodarstwo, co uratowało mnie przed ze*raniem się na środku wsi. Parówki urodzinowe z 18 i 19 marca dały o sobie znać dopiero 22 marca (czw), teraz nastąpił epizod II. Na szczęście zdążyłem. Miałem też Laremid. 
Za Poppelau (19,7% Niemców, 2,5% Ślązków, czyli autochtonów łącznie 22,2%) zabudowa zrobiła się bardziej zróżnicowana. Obok typowo brzydkich polskich "pałacyków" i pustakowców pojawiały się okazałe i zrujnowane domy poniemieckie. Tak było m.in. w Stobrawie, Kościerzycach i Bystrzycy.
Jeszcze przed zachodem zameldowałem się w Oławie. Uzupełniłem zapasy w Biedronce i mając jeszcze 1,5 h do pociągu ruszyłem przez Kottwitz do Sambowitz.
Już w pociągu zastała mnie radosna wieść: rower w przewozach regio kosztuje w tym roku10 zł! Brawo wy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
---
Album: google+
---
Dystans13.91 km Czas00:40 Vśrednia20.87 km/h Podjazdy105 m
Praca + serwis
Kategoria praca
Dystans77.18 km Czas03:59 Vśrednia19.38 km/h VMAX48.20 km/h Podjazdy1073 m
SprzętMerida Drakar
Płaskowyż Twardowicki
Kategoria praca, blisko domu

Piękny słoneczny dzień, ale zimny silny wiatr na płn-wsch. Po 50 km mocno opadłem z sił, okazało się że ma to związek ze sprawami żołądkowymi. Na Dorotce od pd. tylko mikroskopijne i nieliczne płaty śniegu. Jedynie ostatni fragment podjazdu (na majdan) w błocie i miąższu błotno-śnieżnym. Pierwsza w tym roku wizyta na Równej Górze. Widocznośc dobra na 10 km, dalej słabo.

Obowiązkowa dokumentacja zdobycia Dorotki

Piękny krajobraz (oszpecony linią wysokiego napięcia) w okolicach wsi Dąbie-Garbacz

Na Równej Górze wiało przenikliwie (czyli jak zawsze)