Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2021

Dystans całkowity:1013.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:42
Średnia prędkość:19.98 km/h
Maksymalna prędkość:51.98 km/h
Suma podjazdów:8065 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:72.37 km i 3h 37m
Więcej statystyk
Dystans80.33 km Czas03:52 Vśrednia20.77 km/h VMAX45.86 km/h Podjazdy720 m
Płaskowyż Twardowicki 5/2021
Kategoria trening

Niebo było bezchmurne, ale wiatr niemal cały czas przeciwny. Przejazd przez Płaskowyż był więc bolesny i bardzo pracochłonny. Jechałem z Jaworzna przez Pogorie i Podwarpie, Przeczyce, Targoszyce, Myszkowice na Dziewiczą Górę. Dopiero z Sączowa zjechałem w domowe pielesze. Przyczyną było słońce, no i nie chciałem dać się pokonać wiatrowi, który mocno odcisnął się jednak na średniej przejazdu. 

Świat sprzed lat, czyli w Podwarpiu

Autostrada słońca z Myszkowic na Siemonię.

Trasa:

Dystans53.06 km Czas02:19 Vśrednia22.90 km/h VMAX46.75 km/h Podjazdy397 m
Chorzów - Jaworzno
Kategoria trening

Znakomite tempo sprawiło, że tym razem tylko raz trafił mnie pociąg (szlaban przed Szczakową). Działał efekt ciągu i seria kilku wypadów z rzędu zaowocowała wyraźnym wzrostem siły, co odbiło się też na tempie jazdy. Było co prawda smętnie i chmurno, ale nie zapomniałem o pamiątkowej fotce z Kościuszką w Maczkach (za karę musiałem potem czekać na przejeździe). 


Trasa: jak zawsze.
Dystans118.22 km Czas05:37 Vśrednia21.05 km/h Podjazdy1055 m
Kromołowiec
Kategoria >100 km, trening
"Nadeszły słoneczne dni, ludzie jakby promieniowali wewnętrznym światłem i srebrnymi łyżeczkami jedli z filiżanek słońce niby lody" - Joseph Roth

Czekała mnie zmiana rozkładu zajęć, ostatni raz kończyłem więc w środę przed 12. Pora okazała się znakomicie nadawać na przejażdżkę drogą nr 790. Jeszcze nigdy nie jechałem tędy w takim bezruchu, nigdy też nie byłem tak wcześnie w Niegowonicach. Nawet na parkingu pod Kromołowcem panowała niczym niezmącona cisza. Wspiąłem się na skałki, ujrzałem spore jeszcze płaty śniegu. W lesie przy Mitrędze śnieg tworzył jeszcze grubą, zwartą warstwę. W niektórych miejscach tak jakby nie wydarzyła się nigdy ta pokaźna odwilż. Pobocze było śnieżne lub grząskie. Tym razem jechałem "podjazdowo", skusiłem się wręcz trzeci raz z rzędu (w lutym!) na Dziewiczą i zjeżdżając z Sączowa zoczyłem srokę z gałązką w dziobie. Nie wiem czy zmierzała na Arkę, ale jak mawia ksiądz Natanek: "wiedz, że coś się dzieje". Sroki bez powodu gałązek w dziobach nie oblatują. 

Budowanie formy przed szczepieniem przebiegło więc pomyślnie. Cel był sprytny: zbudować podstawę siłową i przyzwoitą dyspozycję do 6 marca by zobaczyć jak zachowa się organizm po szczepieniu... 


Resztki zimy na północ od Niegowonic

Pogoria IV - lód mienił się barwami upiększając i tak najpiękniejszy zbiornik "Pojezierza Dąbrowskiego" :)

Jeszcze trochę śniegu na Kromołowcu

Chruszczobród

Kochbunker na Płaskowyżu Twardowickim

Trasa: 
Dystans125.71 km Czas05:37 Vśrednia22.38 km/h Podjazdy825 m
Mysłów
Kategoria >100 km, trening

"Nadeszły młode dni, wiotkie, giętkie jak brzozy, pachnące słońcem i nieśmiałe. Na ulicach widać mnóstwo rzeczy" - Joseph Roth.

Pozimie obrodziło w kałuże, grzęzawiska przydrożne, nadrożne jeziora i radiowozy (cóż za obfitość! - jak rok temu w kwietniu). Napotykałem na trasie szczebiotliwe stadka szpaków, tu i ówdzie wznosiły się w niebo skowronki. Opanowała mnie nieznośna lekkość butów, bo po raz pierwszy jechałem w letnich butach. W Siewierzu usiadła mi na sakwie pierwsza, jeszcze mocno zawiana, pszczoła. Pszczelim zwyczajem nie była wścibska, pożegnaliśmy się w przyjaźni. To wtedy, na ławeczce w pobliżu siewierskiego zamku odkryłem, że zapomniałem lampki. Odtąd moja trasa była już czasówką.

Przebrnąłem przez Próg Woźnicki w niezłym tempie i dotarłem aż do Mysłowa. Stamtąd wracałem jednak przez Siewierz, bo w Lasach Lublinieckich spodziewałem się śnieżno-błotnego horroru. Moje podejrzenia potwierdził 400-metrowy odcinek grozy, ten między Żelisławicami i Pińczycami (gruntowy). Fatalna nawierzchnia zaskoczyła mnie także w Zendku. Najważniejsze, że zdążyłem przed zmierzchem - brak lampki usportowił skutecznie mój wypad, ale sprawił też, że nie dotarłem do Koziegłów (jak planowałem). 

Klucz gęsi zmierzających na zachód

Zamek siewierski jeszcze w płatach śniegu

Pejzaż okolic Pińczyc

Pyrzowice

Trasa:
Dystans69.91 km Czas03:27 Vśrednia20.26 km/h VMAX51.98 km/h Podjazdy734 m
SprzętMerida Drakar
Płaskowyż Twardowicki 4/2021 + GSD
Kategoria trening

Na GSD nawet na góralu było ciężko: śniegi i błota, w dodatku odkryłem że karta do aparatu została w laptopie. Wszędzie dalej królowały kałuże oraz dowcipnisie na kolarkach. To chyba amatorzy mocnych wrażeń, lubiący ten dreszczyk emocji pt. "czy w tej kałuży jest ukryta dziura która złamie mi ramę czy nie - sprawdzę".

Mnie też ciągnęło do wyzwań dlatego zdobyłem Dziewiczą Górę, a podjazd na nią o tej porze (na góralu i średnim blacie) to prawdziwa dziewicza droga krzyżowa. Prawdziwa męka czołgisty (jechałem wszak na czołgu). Okazałem jednak mężność i sapiąc wjechałem. Wcześniej - w Mieszkowicach - po raz pierwszy słyszałem na płaskowyżu szpaki i skowronki. Tumult kłócących się mazurków nie zrobił już na mnie wrażenia. 


Trasa:
Chorzów - Rogoźnik - Strzyżowice - Wał - Góra Siewierska - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza - Sączów - Chorzów
Dystans85.10 km Czas04:22 Vśrednia19.49 km/h VMAX46.34 km/h Podjazdy813 m
SprzętMerida Drakar
Płaskowyż Twardowicki 3/2021
Kategoria blisko domu
"Ulice są porozrywane, pokryte wrzodem i brzydkimi ranami" - napisałby Joseph Roth. Tak wyglądał pejzaż pozimia na Płaskowyżu. Towarzyszyła mi w wielu miejscach rozległa toń kałuż oraz - raz po raz - płaskoziemcy w krótkich spodenkach. To ci sami, którzy będą domagać się leczenia i biadać na komplikacje po artroskopii kolan.

Z dziwnych egzemplarzy gatunku ludzkiego mój największy entuzjazm wzbudziła pani Słonina (Mrożek napisałby "Tłusta kobieta"), która w temp. odczuwalnej 6 stopni postanowiła ubrać kuse spodenki i emanować fałdami tłuszczu. Cel osiągnęła - był to najbardziej zapadający w pamięć widok na tej przejażdżce. Zaintrygowało mnie, że nie rzuciły się na nią wygłodniałe sikorki... Działo się w Sączowie, czyli niemal na camino, może to była "psota św. Jakuba"? Może wiosenne przewidzenie? Chwytam się tej nadziei, bo możliwość, że mi się nie wydawało jest zbyt przytłaczająca. O tempora, o mores!

Na przełęczy "Węgrodzkiej"

Sadowie II

Topniejąca dziewiczość Dziewiczej Góry

Trasa: Chorzów - Rogoźnik - Strzyżowice - Wał - Góra Siewierska - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza - Sączów - Chorzów


Dystans154.43 km Czas08:05 Vśrednia19.10 km/h VMAX48.38 km/h Podjazdy1088 m
SprzętMerida Drakar
Zimowy Płaskowyż Głubczycki
Kategoria >100 km

Pomysł miałem ambitny: pierwszy raz odwiedzić na rowerze Płaskowyż Głubczycki zimą. To miał być trzeci zimowy rajd przygodowy (po rajdzie śnieżnym i rajdzie mroźnym): obliczony na wrażenia krajoznawcze, na doznanie czegoś nowego. Udało się aż nadto!
W Raciborzu dopadła mnie przechłodzona mgła i nie odpuszczała aż do Kietrza. Szybko oszadziło mi ubranie, nawet sznurówki. Oszadziło też drzewa i krzewy. Miejscami pojawiła się gołoledź - całe szczęście, że jechałem na czołgu. W Pietrowicach temperatura spadła do -5,6 i cieszyłem się siarczyście, że wziąłem najcieplejsze buty. Słusznie wietrzyłem podstęp, spodziewałem się że zanim wyjadę na bezchmurny płaskowyż będę musiał przecierpieć "uroki" doliny Odry. Tak dokładnie było. 

Plusem ataku zimy była niezwykła atmosfera przy drewniaku w Skowronowie. Potem nastąpiło przedzieranie się przez śniegi i zamarznięte błota tzw. szlaku rowerowego Gródczanki-Kietrz. Dolina Troi pokazała pazurki. W Kietrzu miałem już jednak niczym niezmącone słońce, które towarzyszyło dalszym moim peregrynacjom płaskowyżu. Do takich wiosek jak Rozumice, Wysoka i Boboluszki dotarłem po raz pierwszy. W Zubrzycach zobaczyłem i usłyszałem pierwsze w tym roku szpaki i skowronki. Po wizycie w Głubczycach (które bez liści na drzewach są jeszcze bardziej przygnębiające) dotarłem też wreszcie do Grobnik. Tamże powitał mnie dobiegający z najbliższego podwórka tekst o wyskrobywaniu dzieci łyżką do opon (Słoń), ale  ostatecznie pobyt we wsi nie dostarczył mi takich wrażeń jakie zapamiętałem kiedyś z Katalogu Zabytków Sztuki. Znalazłem tylko kilka starych domów i nie były szczególnie ładne... 

Brak zieleni sprzyjał lokalizowaniu oryginalnych zabudowań. Ogólnie w pd-zach. części płaskowyżu krajobraz był ładny, przeplatany polami śniegu, oziminy i skibami zaoranej ziemi. Od Wronina pojawili się nasi i podwójne nazwy miejscowości. Zapas czasu wykorzystałem na zimowe eksploracje w Sławikowie i Łubowicach. Rajd zacząłem pod pomnikiem Eichendorffa w Raciborzu i finiszowałem u jego grobu w Łubowicach. Ostatki widności zmarnowałem na wizytę w raciborskim Kauflandzie. W drodze powrotnej (pociągiem) musiałem nawet zmieniać składy (tory zasypane węglem), ale ostatecznie szczęśliwie dotarłem na dworzec w Kato i przez Załęże dojechałem do domu. Wycieczka była bardzo ciekawa krajoznawczo i ambitna kondycyjnie (typowo wyżynna, na ciężkim rowerze i w ciężkich warunkach). Co ciekawe dotoczyłem się bez problemów do mety, jedynie następnego dnia miałem sztywne nóżki ;)

Pod względem atrakcyjności krajoznawczej i różnorodności wyzwań była to najciekawsza moja zimowa trasa rowerowa w życiu. Po raz pierwszy nie czekałem na przylot szpaków tylko wyruszyłem im naprzeciw. 

Z Pietrowic Wielkich na Gródczanki

Miejscami jeszcze śnieżne zaspy

Pejzaż był zdominowany przez zieleń, brąz i biel. 

GALERIA

Trasa:

Dystans18.08 km Czas01:13 Vśrednia14.86 km/h Podjazdy148 m
SprzętMerida Drakar
Biblioteka Śląska
Kategoria praca

Chyba najtrudniejszy przejazd do biblioteki w życiu. Zaspy, muldy i mroźno. Zbliżenie się do średniej 15 km/h wymagało nieludzkiej siły. Czas przejazdu dwukrotnie dłuższy niż normalnie (bo wliczyć trzeba postoje przedzawałowe - tak, taka średnia może zabić, wszystko zależy od warunków). 
Dystans86.35 km Czas04:54 Vśrednia17.62 km/h Podjazdy644 m
SprzętMerida Drakar
Lasy Lublinieckie
Kategoria blisko domu

Tak się złożyło, że Walentynki miałem w wigilię walentynkową, w związku z czym 14 lutego mogłem oglądać bezchmurne zimowe niebo z siodełka roweru. Mróz był przyzwoity a śniegu sporo. W Lasach wielu spacerowiczów, na wioskach cisza i spokój. Dzięki słońcu i lekkiemu mrozowi jechało się przyjemnie, śnieg nie lepił się do roweru a nawierzchnie były stabilnie twarde.

To były Walentynki rowerowe, zasłużone, bo Drakara darzę miłością czystą. Czołg idealnie sprawdza się na mrozie i śniegu. Daje mnóstwo frajdy, nawet jego koszmarna waga nie jest w stanie zakłócić tej radości z toczenia się wprost w zimowy pejzaż. 

Brzeziny Śląskie

Lasy Lublinieckie

Ożarowice wyglądały jak wioska gdzieś na wschodzie...

Skusiłem się nawet na typowo zimowy wjazd na Dziewiczą Górę, Nawierzchnia była w 100% biała. To było białe szaleństwo.

Trasa:
Dystans12.15 km Czas00:37 Vśrednia19.70 km/h Podjazdy 91 m
Praca
Kategoria praca