Dystans138.43 km Czas08:07 Vśrednia17.06 km/h VMAX52.79 km/h Podjazdy961 m
Rajd Hanzeatycki, dzień 10: Rugi-bugi

Dzień wcześniej walczyłem dzielnie z przeciwnościami, ale i tak nie dojechałem na przedpola Stralsundu (jak miałem w planie). Opóźnienie względem planu było oczywiste. Noe zamierzałem jednak odpuścić Rugii, to byłoby niehanzeatyckie. Dość szybko pokonałem więc prawie 40 km dzielących mnie od kolejnego Hansestadt na mojej trasie. Stralsund nieco mnie zawiódł. Trudno aby było inaczej: dopiero co przejeżdżałem przez Lubekę i Wismar. Nie miał szans. Jest większy i mniej sympatyczny od Wismaru, bardziej zniszczony w czasie wojny od Lubeki. Zabudowa jest tu mocno poszatkowana, nie znalazłem ani jednej w pełni oryginalnej ulicy czy choćby jej części, wszędzie są jakieś ubytki, widać wyraźnie że bomby zabiły tu niemal trzy razy więcej mieszkańców niż w Lubece (choć miasto znacznie mniejsze). To co zostało ,daje jednak wyobrażenie o dawnym charakterze tego miasta i jego potędze. Widok od strony Rugii jest zaś spektakularny. 

Po długim pobycie w Stralsundzie i uzupełnieniu zapasów (zbliżał się weekend, a Rugia nie jest skupiskiem marketów), wyładowany po górę sakw ruszyłem odkrywać największą niemiecką wyspę, czyli Rugię. Generalnie znikły dzieci z plecakami, ale Manuela Schwesig dalej prześladowała mnie swoim promiennym uśmiechem. Tym razem słońce też uśmiechnęło się kilka razy, choć zbyt nachalne nie było... Dopiero pod wieczór z nieba znikły liczne chmury. Żeby nie było zbyt miło powróciły silny wiatr i postanowił wiać sobie ze wschodu, wiadomo, jechałem przecież na wschód. Pierwsze zdziwienie jakie mnie spotkało to bardzo duży ruch na drogach - był niestety weekend. Całość (niemal) mojego Tour de Rugia pokonałem więc po trasach rowerowych i były one najróżniejszej jakości i konsystencji. Generalnie Rugia jest wyspą rolniczą i sielskie rolnicze pejzaże dominują na południu wyspy. Sporo tu ptaków: chmary mew śmieszek i siodłatych, gęsi na ścierniskach. Jedynie półwysep Jasmund ma narowisty, wzgórzysty charakter. Dużo tu łąk, lasów i klifów. Chciałem dotrzeć do tej Ziemi Obiecanej w złotej godzinie. Oznaczało to dalsze 50 km walki z wiatrem, bo było na wschód. Jechało się ciężko, uroczy pejzaż wcale nie pomagał. Co jakiś czas dziwiłem się jednak tej niemieckiej pasji objadania jeżyn i śliw. 

Dość szybko zorientowałem się, że opóźnienie na trasie oraz ponownie porywisty, przeciwny wiatr, uniemożliwiają mi zwiedzenie Rugii w jeden dzień. No i z bagażem lekko nie było. Zdążyłem do Jasmundzkiego Parku Narodowego w złotej godzinie, ale na klify dotarłem już o schyłku tej przyjemnej pory. Stubbenkammer miałem wprawdzie za darmo i bez towarzystwa, ale musiałem się spieszyć, bo w bukowych lasach szybko zapadał zmierzch a nie da się stąd wyjechać nie jadąc buczyną. Platformę na Królewskim Tronie odwiedza rocznie 300 tys. ludzi a ja byłem całkiem sam... Ponoć to cecha ludzi eleganckich, że odwiedzają miejsca popularne w niepopularnych porach. Gdy zarządziłem odwrót byłem już obojętny na uroki rugijskich pejzaży, chciałem znaleźć nocleg zanim zapadnie ciemność. Najlepiej gdzieś na półwyspie Wittow, w drodze na przylądek Arkona. Niestety nie dałem rady, ciemność dopadła mnie na mierzei Schaabe. Za karę postanowiłem się tu rozbić. Komary mściły się niemiłosiernie. Do tej pory nie było z nimi wielkich problemów, teraz nadrobiły zaległości. Komary z Schaabe to prawdziwe bestie! Ich krwiożerczość przyjąłem jednak ze zrozumieniem - należało mi się, miałem spać gdzie indziej. 


Widok na Rugię

Stralsund - zachowane ślady dawnej świetności

XIX-wieczna część Stralsundu nie tknięta bombami

Śmieszki na Rugii

Rugijski pejzaż 

Klify kredowe w Parku Narodowym Jasmund

Trasa:


Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dluje
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]