Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 13094.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 610:41 |
Średnia prędkość: | 21.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.22 km/h |
Suma podjazdów: | 111132 m |
Liczba aktywności: | 177 |
Średnio na aktywność: | 73.98 km i 3h 27m |
Więcej statystyk |
Dystans125.71 km Czas05:37 Vśrednia22.38 km/h Podjazdy825 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Mysłów
"Nadeszły młode dni, wiotkie, giętkie jak brzozy, pachnące słońcem i nieśmiałe. Na ulicach widać mnóstwo rzeczy" - Joseph Roth.
Pozimie obrodziło w kałuże, grzęzawiska przydrożne, nadrożne jeziora i radiowozy (cóż za obfitość! - jak rok temu w kwietniu). Napotykałem na trasie szczebiotliwe stadka szpaków, tu i ówdzie wznosiły się w niebo skowronki. Opanowała mnie nieznośna lekkość butów, bo po raz pierwszy jechałem w letnich butach. W Siewierzu usiadła mi na sakwie pierwsza, jeszcze mocno zawiana, pszczoła. Pszczelim zwyczajem nie była wścibska, pożegnaliśmy się w przyjaźni. To wtedy, na ławeczce w pobliżu siewierskiego zamku odkryłem, że zapomniałem lampki. Odtąd moja trasa była już czasówką.
Przebrnąłem przez Próg Woźnicki w niezłym tempie i dotarłem aż do Mysłowa. Stamtąd wracałem jednak przez Siewierz, bo w Lasach Lublinieckich spodziewałem się śnieżno-błotnego horroru. Moje podejrzenia potwierdził 400-metrowy odcinek grozy, ten między Żelisławicami i Pińczycami (gruntowy). Fatalna nawierzchnia zaskoczyła mnie także w Zendku. Najważniejsze, że zdążyłem przed zmierzchem - brak lampki usportowił skutecznie mój wypad, ale sprawił też, że nie dotarłem do Koziegłów (jak planowałem).

Klucz gęsi zmierzających na zachód

Zamek siewierski jeszcze w płatach śniegu

Pejzaż okolic Pińczyc

Pyrzowice
Trasa:
"Nadeszły młode dni, wiotkie, giętkie jak brzozy, pachnące słońcem i nieśmiałe. Na ulicach widać mnóstwo rzeczy" - Joseph Roth.
Pozimie obrodziło w kałuże, grzęzawiska przydrożne, nadrożne jeziora i radiowozy (cóż za obfitość! - jak rok temu w kwietniu). Napotykałem na trasie szczebiotliwe stadka szpaków, tu i ówdzie wznosiły się w niebo skowronki. Opanowała mnie nieznośna lekkość butów, bo po raz pierwszy jechałem w letnich butach. W Siewierzu usiadła mi na sakwie pierwsza, jeszcze mocno zawiana, pszczoła. Pszczelim zwyczajem nie była wścibska, pożegnaliśmy się w przyjaźni. To wtedy, na ławeczce w pobliżu siewierskiego zamku odkryłem, że zapomniałem lampki. Odtąd moja trasa była już czasówką.
Przebrnąłem przez Próg Woźnicki w niezłym tempie i dotarłem aż do Mysłowa. Stamtąd wracałem jednak przez Siewierz, bo w Lasach Lublinieckich spodziewałem się śnieżno-błotnego horroru. Moje podejrzenia potwierdził 400-metrowy odcinek grozy, ten między Żelisławicami i Pińczycami (gruntowy). Fatalna nawierzchnia zaskoczyła mnie także w Zendku. Najważniejsze, że zdążyłem przed zmierzchem - brak lampki usportowił skutecznie mój wypad, ale sprawił też, że nie dotarłem do Koziegłów (jak planowałem).

Klucz gęsi zmierzających na zachód

Zamek siewierski jeszcze w płatach śniegu

Pejzaż okolic Pińczyc

Pyrzowice
Trasa:
Dystans69.91 km Czas03:27 Vśrednia20.26 km/h VMAX51.98 km/h Podjazdy734 m
SprzętMerida Drakar
Płaskowyż Twardowicki 4/2021 + GSD
Na GSD nawet na góralu było ciężko: śniegi i błota, w dodatku odkryłem że karta do aparatu została w laptopie. Wszędzie dalej królowały kałuże oraz dowcipnisie na kolarkach. To chyba amatorzy mocnych wrażeń, lubiący ten dreszczyk emocji pt. "czy w tej kałuży jest ukryta dziura która złamie mi ramę czy nie - sprawdzę".
Mnie też ciągnęło do wyzwań dlatego zdobyłem Dziewiczą Górę, a podjazd na nią o tej porze (na góralu i średnim blacie) to prawdziwa dziewicza droga krzyżowa. Prawdziwa męka czołgisty (jechałem wszak na czołgu). Okazałem jednak mężność i sapiąc wjechałem. Wcześniej - w Mieszkowicach - po raz pierwszy słyszałem na płaskowyżu szpaki i skowronki. Tumult kłócących się mazurków nie zrobił już na mnie wrażenia.

Trasa:
Chorzów - Rogoźnik - Strzyżowice - Wał - Góra Siewierska - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza - Sączów - Chorzów
Na GSD nawet na góralu było ciężko: śniegi i błota, w dodatku odkryłem że karta do aparatu została w laptopie. Wszędzie dalej królowały kałuże oraz dowcipnisie na kolarkach. To chyba amatorzy mocnych wrażeń, lubiący ten dreszczyk emocji pt. "czy w tej kałuży jest ukryta dziura która złamie mi ramę czy nie - sprawdzę".
Mnie też ciągnęło do wyzwań dlatego zdobyłem Dziewiczą Górę, a podjazd na nią o tej porze (na góralu i średnim blacie) to prawdziwa dziewicza droga krzyżowa. Prawdziwa męka czołgisty (jechałem wszak na czołgu). Okazałem jednak mężność i sapiąc wjechałem. Wcześniej - w Mieszkowicach - po raz pierwszy słyszałem na płaskowyżu szpaki i skowronki. Tumult kłócących się mazurków nie zrobił już na mnie wrażenia.

Trasa:
Chorzów - Rogoźnik - Strzyżowice - Wał - Góra Siewierska - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza - Sączów - Chorzów
Dystans59.78 km Czas03:07 Vśrednia19.18 km/h Podjazdy478 m
SprzętMerida Drakar
Zerwany łańcuch
To chyba klątwa Góry Bordowicza. Ilekroć pomyślę by wreszcie dotrzeć do wapiennika, coś się pieprzy. Tym razem spieprzył się łańcuch. To niezły wyczyn - pierwszy raz w życiu zerwałem łańcuch. Pisałem swego czasu, że jedynym słabym punktem Drakara są manetki ST-EF 50, które zacinają się przy minusowych temp. Hamulce są na niskie temp. całkowicie odporne, ale manetki nie. W normalnych temp. są niezawodne i ładnie wyglądają, ale na mrozie stają się niestabilne.
Od pychy do upadku tylko jeden krok. Nie chciał mi wejść bieg, więc mając tuż obok samochody wrzuciłem go na siłę i chwilę później poczułem luz. Gdy stanąłem na chodniku by założyć łańcuch (spodziewałem się, że spadł, nie mogłem zerknąć pod nogi, za dużo się działo na drodze) przeżyłem spory szok - łańcucha zwyczajnie nie było, został na asfalcie... Przejechałem 2,1 km, tyle samo musiałem wrócić. Po dwóch godzinach ruszyłem ponownie, z nowym łańcuchem. Było późno, ale przejazd Velostradą i tak był trudny (lód). Pomimo opóźnienia odwiedziłem też Kuźnicę Warężyńską i Górę św. Doroty. Tamże zastałem tłumy spacerowiczów. Taka moda, może przejdzie, może nie. W domku zameldowałem się przed zmierzchem.

Nad Trójką, w tle Łagisza

Nad Czwórką - ciężko było: śnieg i lodowe muldy, ale ludzi mniej niż nad Trójką
Trasa: Jaworzno - Pogorie - GSD (1/2021) - Chorzów
To chyba klątwa Góry Bordowicza. Ilekroć pomyślę by wreszcie dotrzeć do wapiennika, coś się pieprzy. Tym razem spieprzył się łańcuch. To niezły wyczyn - pierwszy raz w życiu zerwałem łańcuch. Pisałem swego czasu, że jedynym słabym punktem Drakara są manetki ST-EF 50, które zacinają się przy minusowych temp. Hamulce są na niskie temp. całkowicie odporne, ale manetki nie. W normalnych temp. są niezawodne i ładnie wyglądają, ale na mrozie stają się niestabilne.
Od pychy do upadku tylko jeden krok. Nie chciał mi wejść bieg, więc mając tuż obok samochody wrzuciłem go na siłę i chwilę później poczułem luz. Gdy stanąłem na chodniku by założyć łańcuch (spodziewałem się, że spadł, nie mogłem zerknąć pod nogi, za dużo się działo na drodze) przeżyłem spory szok - łańcucha zwyczajnie nie było, został na asfalcie... Przejechałem 2,1 km, tyle samo musiałem wrócić. Po dwóch godzinach ruszyłem ponownie, z nowym łańcuchem. Było późno, ale przejazd Velostradą i tak był trudny (lód). Pomimo opóźnienia odwiedziłem też Kuźnicę Warężyńską i Górę św. Doroty. Tamże zastałem tłumy spacerowiczów. Taka moda, może przejdzie, może nie. W domku zameldowałem się przed zmierzchem.

Nad Trójką, w tle Łagisza

Nad Czwórką - ciężko było: śnieg i lodowe muldy, ale ludzi mniej niż nad Trójką
Trasa: Jaworzno - Pogorie - GSD (1/2021) - Chorzów
Dystans78.73 km Czas03:35 Vśrednia21.97 km/h Podjazdy583 m
Temp.7.0 °C SprzętFocus Arriba 4.0
Płaskowyż Twardowicki 1/2021
Dzień był chmurny, ale tym razem nie padało. W dodatku woda spłynęła z dróg, stopniały śniegowe złogi na poboczach. Skusiłem się więc na wizytę w Ujejscach, Podwarpiu, Przeczycach i Sączowie. Dotarłem nawet pod kopiec w Sadowiem Drugim i na Dziewiczą Górę. Droga rowerowa Sączów-Pomłynie była zasyfiona, pełna śnieżnej brei, wody i żwiru, więc jechałem zwykłą (a bydełko na mnie 2 razy trąbiło, choć droga pusta). W drodze powrotnej (od Sączowa) zmagania z przeciwnym wiatrem z południa.

Kulawy bażant w Strzemieszycach

Przeczyce w zimowej, odwilżowej scenerii

Widok z Sadowia Drugiego na Mierzęcice
Trasa:
Dzień był chmurny, ale tym razem nie padało. W dodatku woda spłynęła z dróg, stopniały śniegowe złogi na poboczach. Skusiłem się więc na wizytę w Ujejscach, Podwarpiu, Przeczycach i Sączowie. Dotarłem nawet pod kopiec w Sadowiem Drugim i na Dziewiczą Górę. Droga rowerowa Sączów-Pomłynie była zasyfiona, pełna śnieżnej brei, wody i żwiru, więc jechałem zwykłą (a bydełko na mnie 2 razy trąbiło, choć droga pusta). W drodze powrotnej (od Sączowa) zmagania z przeciwnym wiatrem z południa.

Kulawy bażant w Strzemieszycach

Przeczyce w zimowej, odwilżowej scenerii

Widok z Sadowia Drugiego na Mierzęcice
Trasa:
Dystans33.19 km Czas01:28 Vśrednia22.63 km/h Podjazdy221 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans53.92 km Czas02:16 Vśrednia23.79 km/h Podjazdy375 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Jaworzno - Chorzów
Szok termiczny. Niską temp. odczuwalną wzmacniał silny (6-7 m/s) zimny, przeciwny wiatr. Dobrze, że miałem podwójne długie nogawki, bo przemroziłbym kolana. Na szczęście kierując się prognozą zabezpieczyłem już sobie w piątek cieplejszą odzież na powrót do Chorzowa. Tradycyjnie w niskiej temp. jechało mi się dobrze. Ulice puste, chodniki i parki wyludnione. Jedynie nad Pogorią Trzecią trochę ludzi (jak na niedzielę bardzo pustawo). Na Przełajce dzielny ojciec zbijał kasztany dla swojej latorośli i założę się, że miał z tego polowania na kasztany więcej radości od niej ;)
W końcówce już prawdziwy huragan i walka z nim

Jesień w Ostrowach Górniczych

Kasztany już się posypały, czyli botaniczna wczesna jesień w pełni
Trasa: Jaworzno - Pogoria III - Marianki - Grodziec - Chorzów
Szok termiczny. Niską temp. odczuwalną wzmacniał silny (6-7 m/s) zimny, przeciwny wiatr. Dobrze, że miałem podwójne długie nogawki, bo przemroziłbym kolana. Na szczęście kierując się prognozą zabezpieczyłem już sobie w piątek cieplejszą odzież na powrót do Chorzowa. Tradycyjnie w niskiej temp. jechało mi się dobrze. Ulice puste, chodniki i parki wyludnione. Jedynie nad Pogorią Trzecią trochę ludzi (jak na niedzielę bardzo pustawo). Na Przełajce dzielny ojciec zbijał kasztany dla swojej latorośli i założę się, że miał z tego polowania na kasztany więcej radości od niej ;)
W końcówce już prawdziwy huragan i walka z nim

Jesień w Ostrowach Górniczych

Kasztany już się posypały, czyli botaniczna wczesna jesień w pełni
Trasa: Jaworzno - Pogoria III - Marianki - Grodziec - Chorzów
Dystans57.82 km Czas02:23 Vśrednia24.26 km/h Podjazdy384 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Praca - Jaworzno
Po co wy się tak męczycie w takich warunkach - wołał starszy pan na rowerzystów zdobywających Górę Piasku w Jaworznie. Nie wiem co miał na myśli, bo warunki były dobre. Nie padało, było ciepło... Po drodze pierwsze bombardowania kasztanami i silny wiatr, ale siła nóg i tak wprawiła mój przejazd w niezłe tempo. Udało się wykorzystać lukę w kapryśnej aurze i decyzja by to zrobić była ze wszech miar słuszna.

W drodze z Grodźca na Łagiszę
Trasa: Chorzów - Wełnowiec - Grodziec - Pogoria III - Strzemieszyce - Cieśle - Jaworzno
Po co wy się tak męczycie w takich warunkach - wołał starszy pan na rowerzystów zdobywających Górę Piasku w Jaworznie. Nie wiem co miał na myśli, bo warunki były dobre. Nie padało, było ciepło... Po drodze pierwsze bombardowania kasztanami i silny wiatr, ale siła nóg i tak wprawiła mój przejazd w niezłe tempo. Udało się wykorzystać lukę w kapryśnej aurze i decyzja by to zrobić była ze wszech miar słuszna.

W drodze z Grodźca na Łagiszę
Trasa: Chorzów - Wełnowiec - Grodziec - Pogoria III - Strzemieszyce - Cieśle - Jaworzno
Dystans42.63 km Czas01:55 Vśrednia22.24 km/h Podjazdy320 m
SprzętFocus Arriba 4.0
GSD (14/2020)
Korzystając z resztek ciepła oraz braku deszczu, przy niezbyt wyklarowanej pogodzie wybrałem się na zagłębiowski Olimp. To był mały jubileusz - 10 raz w tym roku... Nawet podjazd najtrudniejszym szlakiem (max 15-16%) mnie jednak nie zmęczył. O tej porze jak nie ma 20%+ to nawet nie zauważam, że jest pod górkę :P

Na majdanie praca wre...
Korzystając z resztek ciepła oraz braku deszczu, przy niezbyt wyklarowanej pogodzie wybrałem się na zagłębiowski Olimp. To był mały jubileusz - 10 raz w tym roku... Nawet podjazd najtrudniejszym szlakiem (max 15-16%) mnie jednak nie zmęczył. O tej porze jak nie ma 20%+ to nawet nie zauważam, że jest pod górkę :P

Na majdanie praca wre...
Dystans107.83 km Czas04:27 Vśrednia24.23 km/h Podjazdy403 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zendek - trening
W bezchmurnej aurze późnego lata pozwoliłem sobie na wypad typowo "jeziorny". Były Pogorie, Przeczyce i Rogoźnik. Przy okazji dotarłem też do Zendka, Sączowa i źródła św. Jakuba. W tygodniu, o tej porze, mimo kapitalnej pogody - pustki. Wiatr niewielki, temperatura idealna. W kolejnym tygodniu zmienili mi już plan w pracy i po tych słonecznych, powszednich wypadach pozostały tylko wspomnienia.

Znów ta nawłoć, nawet nad Czwórką


Źródło św. Jakub - niski stan wody misie wywierzyska.
W bezchmurnej aurze późnego lata pozwoliłem sobie na wypad typowo "jeziorny". Były Pogorie, Przeczyce i Rogoźnik. Przy okazji dotarłem też do Zendka, Sączowa i źródła św. Jakuba. W tygodniu, o tej porze, mimo kapitalnej pogody - pustki. Wiatr niewielki, temperatura idealna. W kolejnym tygodniu zmienili mi już plan w pracy i po tych słonecznych, powszednich wypadach pozostały tylko wspomnienia.

Znów ta nawłoć, nawet nad Czwórką


Źródło św. Jakub - niski stan wody misie wywierzyska.
Dystans120.41 km Czas04:16 Vśrednia28.22 km/h Podjazdy706 m
SprzętHaibike Tour SL
Strąków
Zadziwiająco ciepło, silny wiatr, tłumy nad Pogoriami, spokój w Siewierzu i dookoła Pyrzowic, tłoczno w Rogoźniku. Gdzie woda - tam ludzie. Jechało mi się bardzo dobrze, nawet jazda pod huragan niewiele mnie wyhamowała. To wszystko efekt nieznośnej lekkości bytu, bowiem dopiero pod koniec sierpnia zacząłem jeździć na lekko.

Wrześniowa idylla nad "Czwórką"

Siewierz

Ciekawe czy gmina Zendek ma specjalne archiwum, w którym podpisy czekają 18 lat, aż będzie można je dołączyć do wniosku? ;P
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/34038260
Zadziwiająco ciepło, silny wiatr, tłumy nad Pogoriami, spokój w Siewierzu i dookoła Pyrzowic, tłoczno w Rogoźniku. Gdzie woda - tam ludzie. Jechało mi się bardzo dobrze, nawet jazda pod huragan niewiele mnie wyhamowała. To wszystko efekt nieznośnej lekkości bytu, bowiem dopiero pod koniec sierpnia zacząłem jeździć na lekko.

Wrześniowa idylla nad "Czwórką"

Siewierz

Ciekawe czy gmina Zendek ma specjalne archiwum, w którym podpisy czekają 18 lat, aż będzie można je dołączyć do wniosku? ;P
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/34038260