Wpisy archiwalne w kategorii

wielodniowe

Dystans całkowity:43477.79 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:2022:58
Średnia prędkość:17.68 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:273662 m
Liczba aktywności:326
Średnio na aktywność:133.37 km i 7h 57m
Więcej statystyk
Dystans210.68 km Czas09:59 Vśrednia21.10 km/h VMAX50.28 km/h Podjazdy1114 m
Lubelski wiraż

Dzień który o dziwo skończył się luksusowym noclegiem. Z dużym żalem rozstawałem się z Grabowcem i idyllą tych pofalowanych  mozaik pól i lasów. Pierwszym celem był Lublin, drugim zbliżenie się do Tarnobrzega i dalsza jazda nocą przez Nową Dębę. Tymczasem moja M. załatwiła mi nocleg za 30 zł w Modliborzycach i uratowała mnie przed chłodem i ciemnością. Trasa uległa wtedy zmianie. Do Lublina drogi i moje tempo były średnie. Z Lublina do Modliborzyc było już dużo lepiej. O 22 zameldowałem się w pensjonacie "Pod lipkami". Trafienie tam było sporym wyzwaniem, ale po ciepłym prysznicu mogłem pospać sobie w wygodnym łóżku. Tak zakończył się kolejny udany dzień mojej wyprawki w Lubelskie. 

Ostatni dzień w raju (gmina Grabowiec)

Świdniki, d. cerkiew

Przystępny dwór w Udryczach z ładnym parkiem, aż chciało się zostać...

Stary Zamość

Żółkiewka

Sobieska Wola

Droga nr 835 w gminie Jabłonna. Remont i frezowane nawierzchnie towarzyszyły mi długo. 

Lublin, rynek - punkt zwrotny trasy

Zbiornik Zemborzycki - rekreacyjne centrum Lublina

"Pałac oligarchy" w Zakrzówku

mapka:
Dystans241.61 km Czas11:23 Vśrednia21.22 km/h VMAX48.88 km/h Podjazdy1240 m
Łęczna

To był dzień na lekko. Całe szczęście, bo nawierzchnia na drodze Grabowiec-Uchanie była koszmarna (dziury lub stary klinkier). Dalej było już lepiej, choć czym dalej od Grabowca tym mniej garbów i fałdów, słowem: krajobraz schodził na psy. Wszędy kwitnące robinie i rzepak. Pogoda cudowna (słońce, 25 stopni w cieniu, niemal bezchmurne niebo). Od okolic Łęcznej jechałem już sportowym tempem, pomagał brak bagażu. Końcówka w Skierbieszowskim Parku Krajobrazowym znowu magiczna: piękne pejzaże i zabudowa (dużo drewnianych chałup). Wróciłem już po zmierzchu do Grabowca. 

Gmina Grabowiec - kraina cudowności

Buśno, gm. Białopole

Najstarsza piramida w Polsce - Krynica, Góra Ariańska

Siedliszcze

Łęczna. Te wieżowce mnie zaskoczyły (były wyższe nawet niż te na zdjęciu) w mieście zaledwie 19-tysięcznym...

Krzesimów

Minkowice, zabytkowy dworzec

Krasnystaw, rynek

Stryjów (gm. Izbica), pejzaż Skierbieszowskiego PK

mapka:
Dystans259.32 km Czas11:53 Vśrednia21.82 km/h VMAX58.55 km/h Podjazdy987 m
Grody Czerwieńskie

Ciężka walka z czasem, nawierzchniami, bagażem i ryzykiem opadów. Od okolic Józefowa fatalne drogi. Jak na ironię mnóstwo rozmówców po drodze, niektórzy nachalni. Nad ranem długo warstwa chmur nie dopuszczała słońca, później już bardzo ciepło (28 stopni w cieniu). Z bagażem i bocznym wiatrem nie było lekko by przejechać do zmierzchu taki dystans, ale dałem radę. W gminie Trzeszczany (wieś Bogucice) dorwała mnie ulewa. W zasadzie skraj ulewy. Końcówka więc z emocjami. 
W schronisku (PTSM Grabowiec) ładnie i tanio - przeciwieństwo PTSM Matecznik w Przemyślu. 

Ze Szwejkiem w Przemyślu. Start przed 5...

Leszno (gm. Medyka), cerkiew

Stary Dzików, cerkiew

Krasnobród, kościół podominikański

Pejzaż, gmina Tarnawatka

Ruiny pałacu Szeptyckich w Łaszczowie

Tyszowce

Czermno - gród Czerwień

Werbkowice, pałac

Ulewa tuż przed Grabowcem

mapka:
Dystans119.04 km Czas06:26 Vśrednia18.50 km/h Podjazdy388 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 8
 Zimowa Wielkopolska 2018
Wielkopolskie zimowe ostatki. Bałem się przejazdu w poniedziałek rano przez caluśki koniński tasiemiec (bo miasto ma kształt tasiemca z północy na południe ciągnie się jak guma do żucia). Ruch był rzecz jasna spory, ale czułem się tu już jak u siebie. Obyło się zatem bez kłopotów a w pierwszym nowym miejscu było całkiem sympatycznie (Tuliszków) i co ważne: słonecznie. Przez cały dzień było na minusie: od -5 na starcie do -1.1 w najcieplejszym momencie dnia. Odczuwalna rano sięgała -10 i nie było sympatycznie. Na szczęście słońce bardzo pomagało. Odcinek z Tuliszkowa do Zbierska był cudowny: na 17 km nie minął mnie żaden samochód. Jakiś cud!  Generalnie jechało mi się gładko i bez przygód aż za Koźminek. Tutaj okazało się że mam spory zapas czasowy do pociągu i postanowiłem jechać najpierw na Chlewo a dopiero potem na Staw i stację w Radliczycach. Ledwo zdążyłem, ale dzięki temu wraz z rundką po Kluczborku i powrocie ze stacji Chorzów Miasto uzbierało się 119 km. 

Na plus: Tuliszków (sympatyczniej niż pokazywał Google Street, w dodatku przyjaźnie dla rowerów!), Stawiszyn, Żelazków, Koźminek (poza stacją benzynową na rynku!), Staw

Na minus: Dzierzbin (na zdjęciach kościół wygląda lepiej niż w realu), fatalne odcinki dróg w Skalmierzu i Radliczycach (przy kolei).

Ponadto: 8 nowych gmin poznanych na rowerze.

Tuliszków, rynek

Dzierzbin, kościół

Stawiszyn, rynek

Koźminek, kościół (widok z parku dworskiego)

Chlewo, kościół
Dystans121.60 km Czas06:38 Vśrednia18.33 km/h Podjazdy321 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 7
Było zimno i wilgotno, w dodatku pochmurnie. Ponoć miało być śnieżnie, ale takie pejzaże widziałem wyłącznie w gminie Grodziec. Niczym inny świat były tu miejscami białe nawierzchnie dróg a nawet obielone drzewa. Od Lądu zaczęło się wypogodzać i skusiłem się nawet by nadłożyć drogi i trafić do Ciepłej Chójki, ale wysiłek był bezsensowny, bo nie było tablicy z nazwą :(
Trasa była na spokojnie, by niczego nie nadwyrężyć przed powrotem. W kolejnym dniu czekał mnie bowiem sprint na pociąg (z trzema przesiadkami). 

Na plus: Zagórów (kawał małomiasteczkowego klimatu), Ląd (choć po raz drugi) i okolice nadwarciańskie, zimowy pejzaż gminy Grodziec

Na minus: Rychwał (zabudowa), Rzgów (kośc), Kopojno (pałac), Golina (zabudowa), Ciepła Chójka (brak tablicy)

Tylko 7 nowych gmin poznanych na rowerze

Lisiec - neogotycki kościół

Rychwał, rynek

Grodziec - pałac

Zagórów, było tu bardzo klimatycznie. 

Ląd - opactwo 
 
Dystans149.71 km Czas07:46 Vśrednia19.28 km/h Podjazdy477 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 6
Taki wypad na kole do Koła, z wizytą u Wojciecha z Brudzewa, no i z powrotem do PTSM-u. Pierwotnie miałem w planach Borysławice Zamkowe, Beskiekiery i powrót pociągiem z Kutna, ale zmieniłem plany w Grzegorzewie. W okolicach Turku zaczęło popadywać, ale jednocześnie świeciło słońce. Dzięki tej pogodowej niepewności zmobilizowałem się na tyle, że po jasności zwiedzałem wreszcie konińską starówkę. Niestety nie znalazłem nic do jedzenia i skończyło się schroniskowym barszczem z makaronem :) 

Na plus: Kramsk (kościół i otoczenie: wielka klasa), Turek (rynek), Russocice (gotyckie dachy kościoła), droga Wyszyna-Brzeźno, konińska starówka, Wyszyna (wieża zamkowa, fajne otoczenie - całość na uboczu, ale znalazłem).

Na minus: Licheń - bazylika (zdania nie zmieniłem), Koło (zapamiętałem inaczej, lepiej), Chylin (grafika google mi pokazała ładny obiekt - był koszmarek), rajdy blachosmrodów na lokalnej drodze Turek-Władysławów, ruchliwa droga 470 (Kościelec-Turek): choć nawierzchnia dobra.

Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze

Licheń - stary kościół

Kramsk - piękny klasycystyczny kościół z 1844 r. wraz z plebanią i mała architekturą. Estetyczne przeciwieństwo Lichenia.

Koło - starówka: jedyny fragment nie wzbudzający przygnębienia :(

Turek, rynek

Wyszyna, wieża zamkowa
Dystans150.84 km Czas07:46 Vśrednia19.42 km/h Podjazdy482 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 5
Było MB Gromnicznej... 
To miał być najdłuższy wypad wyjazdu. Zaczęło się od... duszącego smogu, lepkiego zamglenia, dziury w ziemi zamiast drogi oraz bolesnej wywrotki na lodzie (za Kleczewem) - dziura w dwóch kurtkach naraz!  Co ciekawe potem było już tylko lepiej. Rozpogodziło się i ociepliło gdy tylko wjechałem na Kujawy. Tym razem kończyłem pociągiem, co poskutkowało dłuższym pobytem na dworcu w Kutnie (na rynek nie gnałem, bo już tam byłem na rowerze) i smacznym obiadkiem tamże (znaczy zupą, bo drugie kiepskie było). Skutkiem ubocznym był powrót nocną porą ze stacji w Koninie do PTSM w Gosławicach: ponad 8 km grozy; zmyliłem drogę i drżałem o życie bo ruch był o 20. szkująco duży...

Na plus: Skulsk (kośc), wzgórze 115 nad Lenartowem, Chodecz, dworzec w Kutnie, kujawskie słońce

Na minus: okolice Kleczewa (jak zawsze), droga z dworca do schr., Wilczyn (nie dotarłem pod kościół), droga Roztoka-Kopydłowo (nie było jej), miasta typu Piotrków, Radziejów, Izbica (wszystkie "kujawskie").

Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze

Tu miała być droga na Kopydłowo. Roztoka.

Skulsk - tuż po mszy

Radziejów Kujawski, rynek

Gmina Topólka osiagnięta

Chodecz, rynek
Dystans108.41 km Czas05:41 Vśrednia19.08 km/h Podjazdy195 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 4
Prognoza się niestety sprawdziła: w dniu przejazdu z Zaniemyśla do Konina lało. Wybrałem zatem trasę prostą, bez udziwnień. Ucierpiał w ten sposób rynek w Miłosławiu, którego nie widziałem. Rynków w Pyzdrach i Słupcy odpuszczać nie zamierzałem. Przed Słupcą przestało zresztą padać, co świętowałem pod wiatą przystanku w Wierzbocicach. Odcinek do Sulęcinka znałem doskonale (dwa przejazdy z i na pociąg) dlatego nie wychylałem się zza peleryny. Dalsze szczegóły w plusach/minusach: generalnie odkąd przestało padać świat stał się piękniejszy i uwierzyłem że bez szwanku zamelduję się w kolejnym schronisku. 

Na plus: Mikuszewo (ładny pałac i ciekawa kapliczka), Borzykowo (rekonstrukcja przejścia granicznego), Słupca (rynek), Kazimierz Biskupi (przystanki malowane - motyw z sylwetkami), droga Koszuty-Parcele - Kazimierz B.

Na minus: Czeszewo (dawna karczma, kościół - drewniak), Pyzdry (przygnębiające wrażenie).

Ponadto: 7 nowych gmin na rowerze

Witowo

Mikuszewo, pałac

Pyzdry, dom podcieniowy z 1768 r. w rynku

Rozlewiska Warty widoczne z drogi na Ciążeń

Słupca, rynek
Dystans124.82 km Czas06:47 Vśrednia18.40 km/h Podjazdy351 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 3
Miało wreszcie przestać potężnie wiać, ale też miało się wyraźnie ochłodzić. Tak też było, nad ranem po raz pierwszy zobaczyłem lód i szron. Towarzyszył mi oczywiście soczysty co jakiś czas zapach łajna - ale po Wielkopolsce właśnie tego się spodziewałem. Wyruszyłem tuż po świcie bo o 15 miał już mnie czule obejmować potężny front deszczowy. Ten dzień był więc wyścigiem z czasem. Wiatr 5-6 m/s (uśredniony) wiejący na północ uznałem za słaby (po tym co wiało wcześniej), ale wyprowadziła mnie z tego błędu jazda w kierunku przeciwnym. Odcinek Czerniejewo - Września to była ciężka walka i średnia prędkość przelotowa 17 km/h (przy pochyleniu 20). Sama Września okazała się dość przyjazna (ścieżki, brak zakazów), ale w Środzie złapało mnie przeznaczenie i zaczęło padać. W zacinającym deszczu i pod wiatr jechałem więc moją "ulubioną" megaruchliwą i wąską drogą Środa-Zaniemyśl... Dałem radę, ale padać przestało dopiero nazajutrz o godz. 12...

Na plus:
Koszuty (wiatraki, dwór), Park Krajobrazowy Promno (pierwsze miejsce z ładnym, falistym pejzażem!), Pobiedziska (sympatyczne miasto i ładnie położone), Września (centrum i przejazd), wreszcie pętelka bez kolei

Na minus:
odcinek Środa-Zaniemyśl (to był drugi raz i NIGDY WIĘCEJ), sztorm na końcówce trasy

Ponadto: 10 nowych gmin poznanych na rowerze

Mroźny poranek pod Śnieciskami

Kostrzyn

Pobiedziska

Września

Środa Wlkp.
Dystans144.63 km Czas07:19 Vśrednia19.77 km/h Podjazdy427 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 2

Miało wiać jeszcze mocniej niż w poniedziałek (uśredniony 10/11 m/s a porywy ponad 25 m/s - zatem bez żartów), musiałem więc modyfikować trasę czyli skorzystać z pomocy złodziejskich Kolei Wielkopolskich (7 zł za rower). Przesiadkę miałem w Poznaniu, ale strach przed tym dworcem okazał się przesadny i na wyrost (ostatnio straciłem tam 40 minut bo rozplanowanie jest tragiczne a intuicyjność zerowa). Wysiadłem w Rokietnicy, ale wcześniej musiałem dokulać się na przystanek w Sulęcinku, a nie było przyjemnie: mrzawka i potężne kałuże na drodze. Odcinek do Buka nieciekawy, w samym Buku ładny rynek, ale droga do Opalenicy bardzo ruchliwa. Zaskoczył mnie bardzo negatywnie odcinek Skrzynki-Dopiewo bo na mapie miałem asfalt a był szutrobłot i koleiny. Kolejny wstrząs przeżyłem na odcinku Konarzewo-Chomęcice: miejscowy uspokoił mnie, że rowerem da się przejechać, ale budowa wiaduktu nad powstającą trasą S5 była bardzo błototwórcza i najbardziej brejasty odcinek prowadziłem. Potem było już bez przygód - nie licząc błądzenia po pograniczu Poznania i Lubonia (nie miałem planu, a było warto go mieć), trafiłem nawet pod Auchan i cały kompleks marketów, ale jakoś - na czuja - znalazłem drogę na Puszczykowo. 

Na plus:
Buk, Rogalin (atmosfera i cisza)

Na minus:
cała reszta (szczególnie opłotki Poznania i lodowaty huraganowy wiatr).

Ponadto: 12 nowych gmin poznanych na rowerze

Buk, rynek

Konarzewo

Puszczykowo

Rogalin

Zamek w Kórniku