Dystans201.30 km Czas10:20 Vśrednia19.48 km/h VMAX41.46 km/h Podjazdy410 m
Eskapada kurońska

 Dzień rozpoczął się na Łotwie i rozpoczął się w tempie iście sportowym. Zastopowało mnie dopiero typowo litewskie tsunami w Kretyndze. Oczywiście, pomimo że dopadło mnie już na przedmiesciach miasta, nie miałem szans by schronić się pod dachem. Musiałem zatem zwinąć się w kłębek, zacisnąć zęby i czekać... 
 Na szczęście potop nie trwał długo. Długo wlokły się natomiast przedmieścia Kłajpedy i plątanina dróg, całkowicie nieprzystosowanych do ruchu rowerowego (cóż za nowość na Litwie...). Gdy w końcu trafiłem na starówkę postanowiłem stamtąd udać się na sprawdzony przed wyjazdem prom. Przecież celem dnia była Mierzeja Kurońska. Przyjemność kosztowała 1 euro. Gdy wylądowałem na mierzei znalazłem się nagle w innej rzeczywistości. To był raj, cudowna przygoda. Całą trasę pokonałem asfaltową ścieżką rowerową. Ta zaś poprowadzona była znakomicie - najpierw tuż przy wydmach nadbrzeżnych, następnie po wydmach porośniętych cudownym, splątanym od wichrów lasem sosen-czarownic. Polska może się uczyć jak prowadzić ruch rowerowy na mierzei... 
 Na koniec przygody wydałem jeszcze 2 euro za wstęp na wydmy. Było warto. Niestety zbierały się tęgie burzowe chmury. Musiałem uciekać. Nie zamierzałem rozbijać się na mierzei. Choć te plątaniny sosen poprzelatane polankami były do tego wręcz stworzone. Mam jednak zasadę: nie biwakuję w parkach narodowych. Udało mi się jej dotrzymać. Dzięki życzliwości Rosjanina z Kłajpedy. Pokazał mi drogę rowerową na skróty, do drugiego z promów (też był na rowerze i wiózł jakieś wielkie paki). Tenże okazał się promem turystycznym, w dodatku był darmowy :) 
Klimat Kłapedy, rosyjskiego miasta, przypadł mi nawet do gustu. Szkoda, że starówka tak ucierpiała w czasie wojny. Jest to przecież taki litewski Gdańsk (zachowując skalę). W tej radości z udanego dnia, pogubiłem drogę. Wyjechałem poza plan zgrany na smartfona i trafiłem prosto do portu przeładunkowego. Musiałem się długo stamtąd wycofywać po własnych śladach, by nie stracić całkiem orientacji. Zapadał zmierzch. Nie zdołałem wyjechać z granic aministracyjnych Kłajpedy. Rozbiłem się tuż obok chodnika (!), w zaroślach. Noclegowałem krótko, ale bez przygód. 
  
Zdjęcia są przymglone, momentami to razi, ale cóż: przegrałem walkę z uszkodzonym śrubokrętem przesłony a robienie zdjęć na pełnej przysłonie w słoneczny dzień (nie dysponując ultrakrótkimi czasami migawki) to walka, ciągła walka z prześwietleniami...
Pocieszający był jedynie fakt, że kitowy Samsung NX 20-50 na pełnej dziurze jest całkiem ostry...

Wydmy kurońskie

Kłajpeda

Spichrze Kłajpedy:


Cudowne wybrzeże i piaszczyste plaże

Na wydmach, okolice Pervalki

Raj rowerzysty. Odwrót na prom

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa arosc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]