Wpisy archiwalne w kategorii
Świętokrzyskie 2022
Dystans całkowity: | 696.05 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 36:29 |
Średnia prędkość: | 19.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.24 km/h |
Suma podjazdów: | 6589 m |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 174.01 km i 9h 07m |
Więcej statystyk |
Dystans184.56 km Czas09:47 Vśrednia18.86 km/h VMAX51.58 km/h Podjazdy1567 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Cierpienia młodej Nidzicy
Miało być inaczej. Miałem wracać bezpośrednio z Ostrowca przez caluśkie wiosenne Ponidzie. Sos kebabowy sprawił jednak, że musiałem skorzystać z pomocy pociągu. O dziwo, 3 maja przed 5. rano pociąg był wypełniony niemal w 100%. Większość pasażerów wysiadła jednak w Kielcach, ja dojechałem aż do ulubionego przystanku w Klimontowie. Stąd wyruszyłem na trasę zastępczą, do źródeł Nidzicy w Rogowie (nigdy nie szukałem!) i jej górnym biegiem do epicentrum Wyzyny Miechowskiej. Dolegliwości żołądkowe przeszły dopiero wczesnym popołudniem, ale do tego czasu syciłem się niespiesznie majowym misterium w okolicach Cisiej Woli, Małoszowa, Gór Miechowskich i Klonowa.
Znalazłem miłki wiosenne w rez. Dąbie, ale niewiele potem "zdechło" słońce. Przygasł też koloryt mojej trasy i nie ożywiły go ani komercyjne loty śmigłowcem pod Imbramowicami, ani nawet ulubiona przeprawa przez Zagrabie z Zarzecza na Kolbark. Moje tempo wzrosło dopiero od Kolbarku, na odcinku Chechło - DG Tucznawa ocierałem się także o większy ruch samochodowy. Szczególnie było to widać na fragmenciku drogi 791 z Ogrodzieńca i przy przekraczaniu odnogi drogi 91 w Antoniowie. Przejhazd dalej nie ukończony, ale prace postępują w bardzo dobrym tempie. Majowy tłumek mijałem jedynie na Pogoriami.
Kiepskie Nidzicy początki
Tabliczka umieszczona w miejscu z d.py
Cudny przejazd na Cisią Wolę z Mianocic
Spłoszyłem panią Kosową
Tarniny okolic Książa Wielkiego
Małoszów
Najładniejszy fragment doliny Nidzicy
Okolice Gór Miechowskich
jw.
Rez. Dąbie
Walka z przewyższeniami i wiatrem w Czaplach
Spokój w DG Łęce
Nad Pogorią IV
Trasa:
Miało być inaczej. Miałem wracać bezpośrednio z Ostrowca przez caluśkie wiosenne Ponidzie. Sos kebabowy sprawił jednak, że musiałem skorzystać z pomocy pociągu. O dziwo, 3 maja przed 5. rano pociąg był wypełniony niemal w 100%. Większość pasażerów wysiadła jednak w Kielcach, ja dojechałem aż do ulubionego przystanku w Klimontowie. Stąd wyruszyłem na trasę zastępczą, do źródeł Nidzicy w Rogowie (nigdy nie szukałem!) i jej górnym biegiem do epicentrum Wyzyny Miechowskiej. Dolegliwości żołądkowe przeszły dopiero wczesnym popołudniem, ale do tego czasu syciłem się niespiesznie majowym misterium w okolicach Cisiej Woli, Małoszowa, Gór Miechowskich i Klonowa.
Znalazłem miłki wiosenne w rez. Dąbie, ale niewiele potem "zdechło" słońce. Przygasł też koloryt mojej trasy i nie ożywiły go ani komercyjne loty śmigłowcem pod Imbramowicami, ani nawet ulubiona przeprawa przez Zagrabie z Zarzecza na Kolbark. Moje tempo wzrosło dopiero od Kolbarku, na odcinku Chechło - DG Tucznawa ocierałem się także o większy ruch samochodowy. Szczególnie było to widać na fragmenciku drogi 791 z Ogrodzieńca i przy przekraczaniu odnogi drogi 91 w Antoniowie. Przejhazd dalej nie ukończony, ale prace postępują w bardzo dobrym tempie. Majowy tłumek mijałem jedynie na Pogoriami.
Kiepskie Nidzicy początki
Tabliczka umieszczona w miejscu z d.py
Cudny przejazd na Cisią Wolę z Mianocic
Spłoszyłem panią Kosową
Tarniny okolic Książa Wielkiego
Małoszów
Najładniejszy fragment doliny Nidzicy
Okolice Gór Miechowskich
jw.
Rez. Dąbie
Walka z przewyższeniami i wiatrem w Czaplach
Spokój w DG Łęce
Nad Pogorią IV
Trasa:
Dystans153.43 km Czas08:27 Vśrednia18.16 km/h VMAX62.24 km/h Podjazdy1960 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Umajone góry i górki, wszystkie świętokrzyskie
Ruszyłem z rana na Czerwoną Górę i Nową Słupię. Chciałem poczuć majówkę, tzn. tłumy na świętym Krzyżu - i owszem, były - sunęły miarowym krokiem do góry. Jakże miło się ich mijało pod górkę, bo w dół byli tylko rozmazanymi plamami. Parkingi, busy, autka, budki z pamiątkami. Nareszcie prawdziwa majówka! Oczywiście szybko się ewakuowałem i przez resztę dnia ludzi widywałem od święta.
Ruszyłem w Pasmo Cisowsko-Orłowińskie które zachwyciło mnie w zeszłym roku. Razem z pasmem Ociesęckim i Wygiełzowskim tworzy coś w rodzaju Disneylandu dla każdego pasjonata bocznych dróg i mało znanych widoków. Zapewnia moc interwałów i zaskoczeń natury estetycznej. Oko cieszą nietknięte tutejsze lasy. Żadnych wiatrowałów, wiatrołomów itp. Piękne jodły, dużo buków, liczne brzozy. Wszędzie wzgórza i strumienie, boczne drogi i to co wszędzie - poza Świętym Krzyżem i Świętą Katarzyną - błogi spokój. Było więc idyllicznie do czasu aż odezwał się sos do kebabu z dnia poprzedniego. Po raz ostatni skusiłem się na sos! Od godz. 12 2 maja do południa 3 maja łącznie miałem 8 biegunek, ustanowiłem więc nowy rekord i tym samym nie osiągnąłem celów dnia: nie dotarłem do wsi Konary, Ublinek, Modliborzyce. Po prostu byłem zbyt osłabiony, odwodniony i straciłem za dużo czasu na czynności wiadome... Nie wpsomnę nawet o bólu wykręcanych jelit. Odkryłem jedynie, dzięki przedwczesnemu wycofowi przez przeł. Karczmarkę, że jest tu znakomity asfalt i to dużo zmienia w temacie moich przyszłych wizyt, które z pewnością nastąpią, bo Świętokrzyskie jest i będzie sercu bliskie!
Co ciekawe osiągnąłem najwyższą prędkość zjazdu w roku. Ze Świętego Krzyża rzecz jasna, choć sympatycznych zjazdów było więcej.
Przed Czerwoną Górą: krzyż w Świętokrzyskim, bo tak wypada
Ale cudnie - w drodze na Nową Słupię
Tłum na Świętym Krzyżu
Spokój na pięknej przełęczy bez nazwy, w drodze na Widełki
Pasmo Ociesęckie
Świński Ryj, okolice wsi Czyżów
Idylla okolic Łagowa
Krystaliczne strumienie
Najpiękniej chyba położona wieś w województwie - Koziel
Pasmo Jeleniowskie
Chałupa Ponurego w Janowicach
Ruszyłem z rana na Czerwoną Górę i Nową Słupię. Chciałem poczuć majówkę, tzn. tłumy na świętym Krzyżu - i owszem, były - sunęły miarowym krokiem do góry. Jakże miło się ich mijało pod górkę, bo w dół byli tylko rozmazanymi plamami. Parkingi, busy, autka, budki z pamiątkami. Nareszcie prawdziwa majówka! Oczywiście szybko się ewakuowałem i przez resztę dnia ludzi widywałem od święta.
Ruszyłem w Pasmo Cisowsko-Orłowińskie które zachwyciło mnie w zeszłym roku. Razem z pasmem Ociesęckim i Wygiełzowskim tworzy coś w rodzaju Disneylandu dla każdego pasjonata bocznych dróg i mało znanych widoków. Zapewnia moc interwałów i zaskoczeń natury estetycznej. Oko cieszą nietknięte tutejsze lasy. Żadnych wiatrowałów, wiatrołomów itp. Piękne jodły, dużo buków, liczne brzozy. Wszędzie wzgórza i strumienie, boczne drogi i to co wszędzie - poza Świętym Krzyżem i Świętą Katarzyną - błogi spokój. Było więc idyllicznie do czasu aż odezwał się sos do kebabu z dnia poprzedniego. Po raz ostatni skusiłem się na sos! Od godz. 12 2 maja do południa 3 maja łącznie miałem 8 biegunek, ustanowiłem więc nowy rekord i tym samym nie osiągnąłem celów dnia: nie dotarłem do wsi Konary, Ublinek, Modliborzyce. Po prostu byłem zbyt osłabiony, odwodniony i straciłem za dużo czasu na czynności wiadome... Nie wpsomnę nawet o bólu wykręcanych jelit. Odkryłem jedynie, dzięki przedwczesnemu wycofowi przez przeł. Karczmarkę, że jest tu znakomity asfalt i to dużo zmienia w temacie moich przyszłych wizyt, które z pewnością nastąpią, bo Świętokrzyskie jest i będzie sercu bliskie!
Co ciekawe osiągnąłem najwyższą prędkość zjazdu w roku. Ze Świętego Krzyża rzecz jasna, choć sympatycznych zjazdów było więcej.
Przed Czerwoną Górą: krzyż w Świętokrzyskim, bo tak wypada
Ale cudnie - w drodze na Nową Słupię
Tłum na Świętym Krzyżu
Spokój na pięknej przełęczy bez nazwy, w drodze na Widełki
Pasmo Ociesęckie
Świński Ryj, okolice wsi Czyżów
Idylla okolic Łagowa
Krystaliczne strumienie
Najpiękniej chyba położona wieś w województwie - Koziel
Pasmo Jeleniowskie
Chałupa Ponurego w Janowicach
Dystans143.01 km Czas07:48 Vśrednia18.33 km/h VMAX49.48 km/h Podjazdy1422 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Kraina śpiewających lessów
Nie sposób opisać tej rozmaitości śpiewów i zapachów, oddać radości jaką dawały znakomite, wąskie, lokalne asfalciki pełne interwałów. To będzie tylko namiastka, bo w tej mozaice sadów, pól, wąwozów, jarów i padołów najbardziej zadziwiały liczne strumienie. Nie spodziewałem się tak dobrze rozwiniętej sieci rzecznej. Sama Opatówka jest nieciekawa, ale jej dopływy bywają już urocze.
Dolina (i wszystkie jej odnogi) jest natomiast o tej porze emanacją raju odnalezionego. Kwitną wszystkie śliwy (tarniny!), czereśnie i forsycje a czekają czeremchy, brzoskiwnie i jabłonie. Festiwal feerii barw potrwa więc jeszcze kilka tygodni. Wróble gonią po dachach, jaskółki wysiadują na drutach, szpaków nie widać, bo pochłania je sezon lęgowy. Koty czatują na polach, a tamże kuropatwy, trznadle, potrzeszcze, makolągwy i szczygły. Dojrzałem nawet muchołówkę małą.
Skarpy lessowe i jary, głębocznice dróg są tu w zasadzie wszędzie. I ten zapach, typowy dla winnic, zapach spalonej ziemi - na początku maja, przy 18 stopniach w cieniu! Po wjeździe na wierzchowinę dopada człowieka zawsze fala ciepła i czuje się, że latem jest tu piekło i spokojnie 40 stopni w słońcu. Teraz - u progu maja - panuje jednak idylla i choć w pobliskim Sandomierzu zadeptują się właśnie tłumy, tutaj między miastem ojca Mateusza a Opatowem panuje boski bezruch. Przy wieży w Tudorowie nie spotykam nikogo, przy resztkach zamku w Ossolinie kilka samochodów, sami miejscowi. Podobnie przy zamku w Międzygórzu - 3 sztuki, wszystkie na blachach sandomierskich. Rowerzystów też nie ma za wiele. Najwidoczniej tylko dla nielicznych jest to raj odnaleziony, wielu wciąż szuka go w tłumie na tych czy innych Krupówkach... Niech szukają dalej! Dla mnie to Suwalszczyzna Południa.
Jary lessowe, chyba te pastelowe barwy tak mnie zachwycają
Moja baza w Ostrowcu, stąd startowałem (uchylone okienko na górze)
Czereśnie
Śliwy, ach te śliwy
Bez skarp lessowych nie byłoby tego pejzażu
Rynek w Opatowie
Jest tu pełno figur świętych i krzyży, jak to w Świętokrzyskiem
Samotna czereśnia - nawet 1 drzewo zmienia pejzaż
Typowa tutejsza droga - dobra, wąska i pod górkę :)
Garbiki i polne drogi
Mniszki pod ruinami zamku w Międzygórzu
Typowa głębocznica, tutaj zajechałem przez pomyłkę, bo często dróg asfaltowych było więcej niż na dokładnej mapie...
Tak wyglądają drogi w raju rowerzysty
Sieć lokalnych dróg asfaltowych jest zadziwiająca
Kichary - wieża obronna
Znów figura
Wieża w Tudorowie jest bardzo malowniczo położona
Kościół w Ptkanowie też...
Trasa:
Nie sposób opisać tej rozmaitości śpiewów i zapachów, oddać radości jaką dawały znakomite, wąskie, lokalne asfalciki pełne interwałów. To będzie tylko namiastka, bo w tej mozaice sadów, pól, wąwozów, jarów i padołów najbardziej zadziwiały liczne strumienie. Nie spodziewałem się tak dobrze rozwiniętej sieci rzecznej. Sama Opatówka jest nieciekawa, ale jej dopływy bywają już urocze.
Dolina (i wszystkie jej odnogi) jest natomiast o tej porze emanacją raju odnalezionego. Kwitną wszystkie śliwy (tarniny!), czereśnie i forsycje a czekają czeremchy, brzoskiwnie i jabłonie. Festiwal feerii barw potrwa więc jeszcze kilka tygodni. Wróble gonią po dachach, jaskółki wysiadują na drutach, szpaków nie widać, bo pochłania je sezon lęgowy. Koty czatują na polach, a tamże kuropatwy, trznadle, potrzeszcze, makolągwy i szczygły. Dojrzałem nawet muchołówkę małą.
Skarpy lessowe i jary, głębocznice dróg są tu w zasadzie wszędzie. I ten zapach, typowy dla winnic, zapach spalonej ziemi - na początku maja, przy 18 stopniach w cieniu! Po wjeździe na wierzchowinę dopada człowieka zawsze fala ciepła i czuje się, że latem jest tu piekło i spokojnie 40 stopni w słońcu. Teraz - u progu maja - panuje jednak idylla i choć w pobliskim Sandomierzu zadeptują się właśnie tłumy, tutaj między miastem ojca Mateusza a Opatowem panuje boski bezruch. Przy wieży w Tudorowie nie spotykam nikogo, przy resztkach zamku w Ossolinie kilka samochodów, sami miejscowi. Podobnie przy zamku w Międzygórzu - 3 sztuki, wszystkie na blachach sandomierskich. Rowerzystów też nie ma za wiele. Najwidoczniej tylko dla nielicznych jest to raj odnaleziony, wielu wciąż szuka go w tłumie na tych czy innych Krupówkach... Niech szukają dalej! Dla mnie to Suwalszczyzna Południa.
Jary lessowe, chyba te pastelowe barwy tak mnie zachwycają
Moja baza w Ostrowcu, stąd startowałem (uchylone okienko na górze)
Czereśnie
Śliwy, ach te śliwy
Bez skarp lessowych nie byłoby tego pejzażu
Rynek w Opatowie
Jest tu pełno figur świętych i krzyży, jak to w Świętokrzyskiem
Samotna czereśnia - nawet 1 drzewo zmienia pejzaż
Typowa tutejsza droga - dobra, wąska i pod górkę :)
Garbiki i polne drogi
Mniszki pod ruinami zamku w Międzygórzu
Typowa głębocznica, tutaj zajechałem przez pomyłkę, bo często dróg asfaltowych było więcej niż na dokładnej mapie...
Tak wyglądają drogi w raju rowerzysty
Sieć lokalnych dróg asfaltowych jest zadziwiająca
Kichary - wieża obronna
Znów figura
Wieża w Tudorowie jest bardzo malowniczo położona
Kościół w Ptkanowie też...
Trasa:
Dystans215.05 km Czas10:27 Vśrednia20.58 km/h VMAX53.77 km/h Podjazdy1640 m
SprzętFocus Arriba 4.0
W Świętokrzyskie, sercu bliskie
Gdy w Beskidach - z litości nie wspominam nawet o Zakopanem - tratowały się tłumy, ja postanowiłem dostąpić spotkania z umajoną Ziemią Świętokrzyską. Towarzyszyły mi od początku słowiki i jaskółki, kwitnące drzewa owocowe i błogi spokój na drogach. Radośnie współczułem więc wszystkim bywalcom górskich kurortów i syciłem się ciszą. Było jak zawsze, cudownie! Spędzanie majówki poza Świętokrzyskiem to robienie sobie krzywdy, staram się zawsze o tym pamiętać, choć nie zawsze aura jest tak łaskawa i pozwala peregrynować po lokalnych drogach mitycznej Szkieletczyzny.
Tym razem niewiele było nowego, chyba tylko nowa przeprawa na Pilicy, w Małoszycach i inauguracyjna wizyta w wymierającej wsi Jasieniec. W Raszkowie odkryłem, że już byłem, poznałem Pałac Seniora i kopiec z czasów kościuszkowskich. Nowością były wsie Wawrzyn I i Wawrzyn II oraz niewielki lasek przy Brynicy Suchej, który zachwycał aurą zieloności. W Jędrzejowie spotkałem Kaszubów zwiedzających rowerowo-samochodowo Ponidzie. Ludzie z Chojnic przebywają całą Polskę by dokonać majówkowego spływu Nidą i pojeździć rowerem po Ponidziu, Świat się kończy! I musieli trafić akurat na mnie! Straciłem kwadrans na tłumaczeniu i pokazywaniu co warto zobaczyć na Ponidziu... Przy okazji powiedziałem też co myślę o polityce rowerowej powiatu chujnickiego... :) Byli zaskoczeni informacją, że na Ponidziu nie trzeba "ścieżek" rowerowych by bezpiecznie podróżować rowerem. Byłbym zdziwiony, gdybym nie znał "kaszubskiego stylu jazdy". Czekał ich szok, że można nie drżeć o życie jadąc rowerem po drogach publicznych.
Po miłej pogawendce z jędrzejowskimi Kaszubami ruszyłem na Pogórze Szydłowskie. Odkryłem je rowerowo dopiero niedawno i od tej pory często wracam. Cudowne fałdy, pagóry, lasy i przestrzeń. Na drogach hula wiatr, z wyjątkiem okolic Daleszyc. Jedynie pod Jędrzejowem i Daleszycami występował na mojej trasie zauważalny ruch kołowy. Sam co jakiś czas napawałem się spokojem: pod wiatą w wiosce Wielkopole (gm. Słupia), u stóp klasztoru cystersów w Jędrzejowie, u stóp sanktuarium w Piotrkowicach. Wszędzie było w zasadzie bezludnie. W jednym z moich ulubionych miast - Pierzchnicy - występuje nawet coś w rodzaju spokoju odświeżonego miasteczka... Spokój odpuścił dopiero na drodze 753, czyli na obwodnicy Łysogór, ale tu występuje pas dla rowerów i jedzie się i tak przyjemnie. Końcówka trasy i przejazd przez okolice wsi Momina były już znowu napawaniem się spokojem. Do Ostrowca dojechałem w dobrym czasie i znakomitym nastroju. W sumie to jedno z ciekawiej położonych średnich miast w Polsce i da się je lubić!
Ten pejzaż okolic Kocikowej zawsze mnie fascynuje.
Młoda Pilica pokonywana w Małoszycach
Jasieniec
Powrót do Węgrzynowa, o mało nie zostałem tutejszym ziemianinem
Gmina Słupia cieszy fałdowaniami krajobrazu
Dwór w Rożnicy
Opactwo Jędrzejowskie
Pogórze Szydłowskie to jedno z moich ulubionych miejsc
Piotrkowice, te w pobliżu Chmielnika
Dbałość o detale to nowość w Świętokrzyskiem
Fatalny "skrót" na Maleszową
Nad Belnianką
Pasma Gór Świętokrzyskich z obwodnicy Łysogór
Nad Mirogonowicami
Widok na znak firmowy - Święty Krzyż
Jary Mominy
Trasa:
Gdy w Beskidach - z litości nie wspominam nawet o Zakopanem - tratowały się tłumy, ja postanowiłem dostąpić spotkania z umajoną Ziemią Świętokrzyską. Towarzyszyły mi od początku słowiki i jaskółki, kwitnące drzewa owocowe i błogi spokój na drogach. Radośnie współczułem więc wszystkim bywalcom górskich kurortów i syciłem się ciszą. Było jak zawsze, cudownie! Spędzanie majówki poza Świętokrzyskiem to robienie sobie krzywdy, staram się zawsze o tym pamiętać, choć nie zawsze aura jest tak łaskawa i pozwala peregrynować po lokalnych drogach mitycznej Szkieletczyzny.
Tym razem niewiele było nowego, chyba tylko nowa przeprawa na Pilicy, w Małoszycach i inauguracyjna wizyta w wymierającej wsi Jasieniec. W Raszkowie odkryłem, że już byłem, poznałem Pałac Seniora i kopiec z czasów kościuszkowskich. Nowością były wsie Wawrzyn I i Wawrzyn II oraz niewielki lasek przy Brynicy Suchej, który zachwycał aurą zieloności. W Jędrzejowie spotkałem Kaszubów zwiedzających rowerowo-samochodowo Ponidzie. Ludzie z Chojnic przebywają całą Polskę by dokonać majówkowego spływu Nidą i pojeździć rowerem po Ponidziu, Świat się kończy! I musieli trafić akurat na mnie! Straciłem kwadrans na tłumaczeniu i pokazywaniu co warto zobaczyć na Ponidziu... Przy okazji powiedziałem też co myślę o polityce rowerowej powiatu chujnickiego... :) Byli zaskoczeni informacją, że na Ponidziu nie trzeba "ścieżek" rowerowych by bezpiecznie podróżować rowerem. Byłbym zdziwiony, gdybym nie znał "kaszubskiego stylu jazdy". Czekał ich szok, że można nie drżeć o życie jadąc rowerem po drogach publicznych.
Po miłej pogawendce z jędrzejowskimi Kaszubami ruszyłem na Pogórze Szydłowskie. Odkryłem je rowerowo dopiero niedawno i od tej pory często wracam. Cudowne fałdy, pagóry, lasy i przestrzeń. Na drogach hula wiatr, z wyjątkiem okolic Daleszyc. Jedynie pod Jędrzejowem i Daleszycami występował na mojej trasie zauważalny ruch kołowy. Sam co jakiś czas napawałem się spokojem: pod wiatą w wiosce Wielkopole (gm. Słupia), u stóp klasztoru cystersów w Jędrzejowie, u stóp sanktuarium w Piotrkowicach. Wszędzie było w zasadzie bezludnie. W jednym z moich ulubionych miast - Pierzchnicy - występuje nawet coś w rodzaju spokoju odświeżonego miasteczka... Spokój odpuścił dopiero na drodze 753, czyli na obwodnicy Łysogór, ale tu występuje pas dla rowerów i jedzie się i tak przyjemnie. Końcówka trasy i przejazd przez okolice wsi Momina były już znowu napawaniem się spokojem. Do Ostrowca dojechałem w dobrym czasie i znakomitym nastroju. W sumie to jedno z ciekawiej położonych średnich miast w Polsce i da się je lubić!
Ten pejzaż okolic Kocikowej zawsze mnie fascynuje.
Młoda Pilica pokonywana w Małoszycach
Jasieniec
Powrót do Węgrzynowa, o mało nie zostałem tutejszym ziemianinem
Gmina Słupia cieszy fałdowaniami krajobrazu
Dwór w Rożnicy
Opactwo Jędrzejowskie
Pogórze Szydłowskie to jedno z moich ulubionych miejsc
Piotrkowice, te w pobliżu Chmielnika
Dbałość o detale to nowość w Świętokrzyskiem
Fatalny "skrót" na Maleszową
Nad Belnianką
Pasma Gór Świętokrzyskich z obwodnicy Łysogór
Nad Mirogonowicami
Widok na znak firmowy - Święty Krzyż
Jary Mominy
Trasa: