Wpisy archiwalne w kategorii

wielodniowe

Dystans całkowity:47411.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:2265:08
Średnia prędkość:17.52 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:316336 m
Liczba aktywności:359
Średnio na aktywność:132.06 km i 7h 53m
Więcej statystyk
Dystans233.05 km Czas11:33 Vśrednia20.18 km/h VMAX38.44 km/h Podjazdy564 m
Tour de Mazovia, dzień 2: Boże Ciało w sercu Mazowsza

Nad ranem powitał mnie rytuał strojenia ołtarzy na Boże Ciało. Tak jakby brak zaufania dla rodaków (można było te kwiaty doniczkowe np. dzień wcześniej poustawiać, tylko co gdyby zmieniły w nocy lokalizację...). Z ciekawszych anegdot: rozbawił mnie kot skradający się w celu upolowania bażancicy (dwukrotnie większej od niego). Upał dał mi się ze znaki, nie zjadłem też obiadu, ale obmyłem się na stacji BP w Ciechanowie. Do snu składałem się w jakiejś starej żwirowni, w towarzystwie komarów.

Początek czerwca jest tylko raz w roku (formalnie to jeszcze był maj, wiem)

Łanięta - chyba najładniejsza dzwonnica w Polsce :)

Gostynin, ratusz

Luszyn, pałac

Kiernozia - rynek

Sanniki - pałac odwalony na tip-top, państwowy...

Błędy w wyborze dróg są zawsze bolesne...

Słubice, pałac

Iłów tuż po wyjściu procesji

bez komentarza

Jabłonna, pałac

Legionowo, rynek

Ciechanów

Lekowo

Grudusk

trasa (brakuje odcinka Legionowo-Ciechanów przejechanego KM, oraz dalszej trasy, aż pod gminę Krzynowłoga zrobionej na rowerze):
Dystans205.64 km Czas09:19 Vśrednia22.07 km/h VMAX38.89 km/h Podjazdy572 m
Tour de Mazovia, dzień 1: Nieszczęścia chodzą parami

Nie ma to jak dobry początek: po 6 km pękła dętka. Przy zmianie cały się obsmarowałem. W Boleszczynie pękłem okulary przeciwsłoneczne. Obiad w bistro "Wabik" w Uniejowie. W samym Uniejowie pięknie odnowiony rynek. Dobre drogi, nawet nasłabsze odcinki akceptowalne.


Jasionna, dwór

Błaszki, rynek

Dobra

Uniejów, rynek

Dąbie, ratusz

Besiekiery - bardzo urocze ruinki zamku, idealnie zachowana fosa

Mazew, ładny klasycyzm

Kutno, rynek

Głogowiec - bardzo ładny ceglak z XV w. 

trasa:
Dystans166.92 km Czas07:39 Vśrednia21.82 km/h VMAX40.82 km/h Podjazdy526 m
W widłach Wisły i Sanu

Powrót po płaskim do domu - wróć! - na stację Ropczyce-Witkowice. To była już na pewno ostatnia w tym roku eskapada "Karolinką". Tym razem pociąg zepsuł się dwa razy i czekał 30' pod Krakowem aż usuną awarię towarowego (odcinek na Krzeszowice). Zanim dotarłem do przygód kolejowych jechałem przez płaskie, pozbawione atrakcji tereny tarnobrzeskie. Nie było na czym oka zawiesić, choć przynajmniej asfalty były nienaganne. Spodobały mi się szczególnie odcinki Stale - Nowa Dęba (przez lasy i przy stawach rybnych) oraz Komorów - Kamionka (nowa nawierzchnia i spokój). W samych Ropczycach zabawna sytuacja: jakieś 7-8 knajp i wszystkie zarezerwowane na komunie. Uratował mnie bar Misz-Masz :)

Modliborzyce, synagoga

W widłach Sanu

Tarnobrzeg-Wielowieś

Nowa Dęba, ratusz...

Sanktuarium MB Leśnej w Ostrowach Tuszowskich

Ropczyce, rynek

mapka:
Dystans210.68 km Czas09:59 Vśrednia21.10 km/h VMAX50.28 km/h Podjazdy1114 m
Lubelski wiraż

Dzień który o dziwo skończył się luksusowym noclegiem. Z dużym żalem rozstawałem się z Grabowcem i idyllą tych pofalowanych  mozaik pól i lasów. Pierwszym celem był Lublin, drugim zbliżenie się do Tarnobrzega i dalsza jazda nocą przez Nową Dębę. Tymczasem moja M. załatwiła mi nocleg za 30 zł w Modliborzycach i uratowała mnie przed chłodem i ciemnością. Trasa uległa wtedy zmianie. Do Lublina drogi i moje tempo były średnie. Z Lublina do Modliborzyc było już dużo lepiej. O 22 zameldowałem się w pensjonacie "Pod lipkami". Trafienie tam było sporym wyzwaniem, ale po ciepłym prysznicu mogłem pospać sobie w wygodnym łóżku. Tak zakończył się kolejny udany dzień mojej wyprawki w Lubelskie. 

Ostatni dzień w raju (gmina Grabowiec)

Świdniki, d. cerkiew

Przystępny dwór w Udryczach z ładnym parkiem, aż chciało się zostać...

Stary Zamość

Żółkiewka

Sobieska Wola

Droga nr 835 w gminie Jabłonna. Remont i frezowane nawierzchnie towarzyszyły mi długo. 

Lublin, rynek - punkt zwrotny trasy

Zbiornik Zemborzycki - rekreacyjne centrum Lublina

"Pałac oligarchy" w Zakrzówku

mapka:
Dystans241.61 km Czas11:23 Vśrednia21.22 km/h VMAX48.88 km/h Podjazdy1240 m
Łęczna

To był dzień na lekko. Całe szczęście, bo nawierzchnia na drodze Grabowiec-Uchanie była koszmarna (dziury lub stary klinkier). Dalej było już lepiej, choć czym dalej od Grabowca tym mniej garbów i fałdów, słowem: krajobraz schodził na psy. Wszędy kwitnące robinie i rzepak. Pogoda cudowna (słońce, 25 stopni w cieniu, niemal bezchmurne niebo). Od okolic Łęcznej jechałem już sportowym tempem, pomagał brak bagażu. Końcówka w Skierbieszowskim Parku Krajobrazowym znowu magiczna: piękne pejzaże i zabudowa (dużo drewnianych chałup). Wróciłem już po zmierzchu do Grabowca. 

Gmina Grabowiec - kraina cudowności

Buśno, gm. Białopole

Najstarsza piramida w Polsce - Krynica, Góra Ariańska

Siedliszcze

Łęczna. Te wieżowce mnie zaskoczyły (były wyższe nawet niż te na zdjęciu) w mieście zaledwie 19-tysięcznym...

Krzesimów

Minkowice, zabytkowy dworzec

Krasnystaw, rynek

Stryjów (gm. Izbica), pejzaż Skierbieszowskiego PK

mapka:
Dystans259.32 km Czas11:53 Vśrednia21.82 km/h VMAX58.55 km/h Podjazdy987 m
Grody Czerwieńskie

Ciężka walka z czasem, nawierzchniami, bagażem i ryzykiem opadów. Od okolic Józefowa fatalne drogi. Jak na ironię mnóstwo rozmówców po drodze, niektórzy nachalni. Nad ranem długo warstwa chmur nie dopuszczała słońca, później już bardzo ciepło (28 stopni w cieniu). Z bagażem i bocznym wiatrem nie było lekko by przejechać do zmierzchu taki dystans, ale dałem radę. W gminie Trzeszczany (wieś Bogucice) dorwała mnie ulewa. W zasadzie skraj ulewy. Końcówka więc z emocjami. 
W schronisku (PTSM Grabowiec) ładnie i tanio - przeciwieństwo PTSM Matecznik w Przemyślu. 

Ze Szwejkiem w Przemyślu. Start przed 5...

Leszno (gm. Medyka), cerkiew

Stary Dzików, cerkiew

Krasnobród, kościół podominikański

Pejzaż, gmina Tarnawatka

Ruiny pałacu Szeptyckich w Łaszczowie

Tyszowce

Czermno - gród Czerwień

Werbkowice, pałac

Ulewa tuż przed Grabowcem

mapka:
Dystans119.04 km Czas06:26 Vśrednia18.50 km/h Podjazdy388 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 8
 Zimowa Wielkopolska 2018
Wielkopolskie zimowe ostatki. Bałem się przejazdu w poniedziałek rano przez caluśki koniński tasiemiec (bo miasto ma kształt tasiemca z północy na południe ciągnie się jak guma do żucia). Ruch był rzecz jasna spory, ale czułem się tu już jak u siebie. Obyło się zatem bez kłopotów a w pierwszym nowym miejscu było całkiem sympatycznie (Tuliszków) i co ważne: słonecznie. Przez cały dzień było na minusie: od -5 na starcie do -1.1 w najcieplejszym momencie dnia. Odczuwalna rano sięgała -10 i nie było sympatycznie. Na szczęście słońce bardzo pomagało. Odcinek z Tuliszkowa do Zbierska był cudowny: na 17 km nie minął mnie żaden samochód. Jakiś cud!  Generalnie jechało mi się gładko i bez przygód aż za Koźminek. Tutaj okazało się że mam spory zapas czasowy do pociągu i postanowiłem jechać najpierw na Chlewo a dopiero potem na Staw i stację w Radliczycach. Ledwo zdążyłem, ale dzięki temu wraz z rundką po Kluczborku i powrocie ze stacji Chorzów Miasto uzbierało się 119 km. 

Na plus: Tuliszków (sympatyczniej niż pokazywał Google Street, w dodatku przyjaźnie dla rowerów!), Stawiszyn, Żelazków, Koźminek (poza stacją benzynową na rynku!), Staw

Na minus: Dzierzbin (na zdjęciach kościół wygląda lepiej niż w realu), fatalne odcinki dróg w Skalmierzu i Radliczycach (przy kolei).

Ponadto: 8 nowych gmin poznanych na rowerze.

Tuliszków, rynek

Dzierzbin, kościół

Stawiszyn, rynek

Koźminek, kościół (widok z parku dworskiego)

Chlewo, kościół
Dystans121.60 km Czas06:38 Vśrednia18.33 km/h Podjazdy321 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 7
Było zimno i wilgotno, w dodatku pochmurnie. Ponoć miało być śnieżnie, ale takie pejzaże widziałem wyłącznie w gminie Grodziec. Niczym inny świat były tu miejscami białe nawierzchnie dróg a nawet obielone drzewa. Od Lądu zaczęło się wypogodzać i skusiłem się nawet by nadłożyć drogi i trafić do Ciepłej Chójki, ale wysiłek był bezsensowny, bo nie było tablicy z nazwą :(
Trasa była na spokojnie, by niczego nie nadwyrężyć przed powrotem. W kolejnym dniu czekał mnie bowiem sprint na pociąg (z trzema przesiadkami). 

Na plus: Zagórów (kawał małomiasteczkowego klimatu), Ląd (choć po raz drugi) i okolice nadwarciańskie, zimowy pejzaż gminy Grodziec

Na minus: Rychwał (zabudowa), Rzgów (kośc), Kopojno (pałac), Golina (zabudowa), Ciepła Chójka (brak tablicy)

Tylko 7 nowych gmin poznanych na rowerze

Lisiec - neogotycki kościół

Rychwał, rynek

Grodziec - pałac

Zagórów, było tu bardzo klimatycznie. 

Ląd - opactwo 
 
Dystans149.71 km Czas07:46 Vśrednia19.28 km/h Podjazdy477 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 6
Taki wypad na kole do Koła, z wizytą u Wojciecha z Brudzewa, no i z powrotem do PTSM-u. Pierwotnie miałem w planach Borysławice Zamkowe, Beskiekiery i powrót pociągiem z Kutna, ale zmieniłem plany w Grzegorzewie. W okolicach Turku zaczęło popadywać, ale jednocześnie świeciło słońce. Dzięki tej pogodowej niepewności zmobilizowałem się na tyle, że po jasności zwiedzałem wreszcie konińską starówkę. Niestety nie znalazłem nic do jedzenia i skończyło się schroniskowym barszczem z makaronem :) 

Na plus: Kramsk (kościół i otoczenie: wielka klasa), Turek (rynek), Russocice (gotyckie dachy kościoła), droga Wyszyna-Brzeźno, konińska starówka, Wyszyna (wieża zamkowa, fajne otoczenie - całość na uboczu, ale znalazłem).

Na minus: Licheń - bazylika (zdania nie zmieniłem), Koło (zapamiętałem inaczej, lepiej), Chylin (grafika google mi pokazała ładny obiekt - był koszmarek), rajdy blachosmrodów na lokalnej drodze Turek-Władysławów, ruchliwa droga 470 (Kościelec-Turek): choć nawierzchnia dobra.

Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze

Licheń - stary kościół

Kramsk - piękny klasycystyczny kościół z 1844 r. wraz z plebanią i mała architekturą. Estetyczne przeciwieństwo Lichenia.

Koło - starówka: jedyny fragment nie wzbudzający przygnębienia :(

Turek, rynek

Wyszyna, wieża zamkowa
Dystans150.84 km Czas07:46 Vśrednia19.42 km/h Podjazdy482 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 5
Było MB Gromnicznej... 
To miał być najdłuższy wypad wyjazdu. Zaczęło się od... duszącego smogu, lepkiego zamglenia, dziury w ziemi zamiast drogi oraz bolesnej wywrotki na lodzie (za Kleczewem) - dziura w dwóch kurtkach naraz!  Co ciekawe potem było już tylko lepiej. Rozpogodziło się i ociepliło gdy tylko wjechałem na Kujawy. Tym razem kończyłem pociągiem, co poskutkowało dłuższym pobytem na dworcu w Kutnie (na rynek nie gnałem, bo już tam byłem na rowerze) i smacznym obiadkiem tamże (znaczy zupą, bo drugie kiepskie było). Skutkiem ubocznym był powrót nocną porą ze stacji w Koninie do PTSM w Gosławicach: ponad 8 km grozy; zmyliłem drogę i drżałem o życie bo ruch był o 20. szkująco duży...

Na plus: Skulsk (kośc), wzgórze 115 nad Lenartowem, Chodecz, dworzec w Kutnie, kujawskie słońce

Na minus: okolice Kleczewa (jak zawsze), droga z dworca do schr., Wilczyn (nie dotarłem pod kościół), droga Roztoka-Kopydłowo (nie było jej), miasta typu Piotrków, Radziejów, Izbica (wszystkie "kujawskie").

Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze

Tu miała być droga na Kopydłowo. Roztoka.

Skulsk - tuż po mszy

Radziejów Kujawski, rynek

Gmina Topólka osiagnięta

Chodecz, rynek