Wpisy archiwalne w kategorii
>200 km
Dystans całkowity: | 25988.45 km (w terenie 2.91 km; 0.01%) |
Czas w ruchu: | 1159:21 |
Średnia prędkość: | 20.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.01 km/h |
Suma podjazdów: | 138459 m |
Liczba aktywności: | 114 |
Średnio na aktywność: | 227.97 km i 10h 56m |
Więcej statystyk |
Dystans226.33 km Czas08:49 Vśrednia25.67 km/h Podjazdy2307 m
SprzętHaibike Tour SL
Jura Równoległa
Dzień był słoneczny i dość ciepły. Poza dość silnym wiatrem po południu (5-6 m/s) świetnie nadawał się na dłuższą pętelkę. Nadszedł czas by zaliczyć jakąś dwusetkę o większym przewyższeniu. Idealnie nadaje się do tego jazda równoległa po Jurze: od Olsztyna po okolice Wolbromia-Olkusza. Tym razem wybrałem szosę zamiast trekkinga, bo do wyboru miałem tylko ją albo elektryka. Zapędziłem się aż po Mostek i Trzebienice a wróciłem sporo przed zmierzchem, pomimo wyjechania dość późno na trasę. Test przed Rumunią wypadł pozytywnie.
Mstów
Olsztyn
W drodze na Żarki
Mirów
Skarżyce
Okiennik Wielki
Między Ogrodzieńcem a Ryczowem
Smoleń
Gołaczewy
Jadąc na Chełm
Mostek
W drodze do Trzebienic
Trzebienice
Szreniawa - cmentarz
Okolice Jeżówki
Jeżówka Hollywood
Poręba Dzierżna
Siadcza
Niegowa
Trzebniów
Czatachowa
Kocichatka w Siedlcu
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/47274571
Dzień był słoneczny i dość ciepły. Poza dość silnym wiatrem po południu (5-6 m/s) świetnie nadawał się na dłuższą pętelkę. Nadszedł czas by zaliczyć jakąś dwusetkę o większym przewyższeniu. Idealnie nadaje się do tego jazda równoległa po Jurze: od Olsztyna po okolice Wolbromia-Olkusza. Tym razem wybrałem szosę zamiast trekkinga, bo do wyboru miałem tylko ją albo elektryka. Zapędziłem się aż po Mostek i Trzebienice a wróciłem sporo przed zmierzchem, pomimo wyjechania dość późno na trasę. Test przed Rumunią wypadł pozytywnie.
Mstów
Olsztyn
W drodze na Żarki
Mirów
Skarżyce
Okiennik Wielki
Między Ogrodzieńcem a Ryczowem
Smoleń
Gołaczewy
Jadąc na Chełm
Mostek
W drodze do Trzebienic
Trzebienice
Szreniawa - cmentarz
Okolice Jeżówki
Jeżówka Hollywood
Poręba Dzierżna
Siadcza
Niegowa
Trzebniów
Czatachowa
Kocichatka w Siedlcu
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/47274571
Dystans202.84 km Czas09:22 Vśrednia21.66 km/h Podjazdy1256 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rajd nagłowicki
Długi powrót z Krasic, tym razem przez Nagłowice. Na mapie wyszedł bumerang nagłowicki, ale dla tego lukrowanego muralu z Mikołajem Rejem warto było nabrać wschodniego odchyłu. Generalnie trasa zrobiona po to by wykorzytsac długi i ładny dzień.
Mural w Nagłowicach - cel rajdu
Rogaczew w gminie Dąbrowa Zielona
Czarnecki w Czarncy
Boczkowice
Piękny ogród gdzieś przed Oksą
Przed Urzędem Gminy Nagłowice
W "dworze Mikołaja Reja"
Oficyny dworskie w stylu "dworkowym" przy dworze w Rożnicy
pałac w Słupi Jędrzejowskiej
W dolinie Pilicy
Łany Wielkie
Kocikowa
Pogoria IV
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45228364
Długi powrót z Krasic, tym razem przez Nagłowice. Na mapie wyszedł bumerang nagłowicki, ale dla tego lukrowanego muralu z Mikołajem Rejem warto było nabrać wschodniego odchyłu. Generalnie trasa zrobiona po to by wykorzytsac długi i ładny dzień.
Mural w Nagłowicach - cel rajdu
Rogaczew w gminie Dąbrowa Zielona
Czarnecki w Czarncy
Boczkowice
Piękny ogród gdzieś przed Oksą
Przed Urzędem Gminy Nagłowice
W "dworze Mikołaja Reja"
Oficyny dworskie w stylu "dworkowym" przy dworze w Rożnicy
pałac w Słupi Jędrzejowskiej
W dolinie Pilicy
Łany Wielkie
Kocikowa
Pogoria IV
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45228364
Dystans279.00 km Czas13:38 Vśrednia20.46 km/h Podjazdy1323 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dookoła Łodzi
Nadszedł czas na brakujące ogniwo. Objechałem rowerem dookoła Warszawę (wielodniowo, szerokim łukiem), Poznań (wielodniowo, zimą), Kraków, Wrocław, Lublin (wielodniowo), Częstochowę (wielokrotnie), Kielce, Radom, Białystok, Olsztyn, Bydgoszcz z Toruniem (wielodniowo) i miasta konurbacji katowickiej. Z grupy 20 najludniejszych miast w Polsce, wykluczywszy te nieobjeżdżalne z racji położenia (Gdańsk, Gdynia, Szczecin) rzucała się w oczy absencja Łodzi. Na Ziemię Obiecaną wkroczyłem więc z konkretnym planem: chciałem zobaczyć te kilka atrakcji do których tutaj jeszcze nie dotarłem przy okazji dawnego "zaliczania" gmin i odświeżyć sobie kilka klasyków.
Najpierw czekał mnie mglisty odcinek na pociąg z Rzerzęczyc do Chrustów (nie wysiadałem w Koluszkach, bo tamtejszy dworzec zapamiętałem jako wyjątkowo nieprzyjazny rowerzystom). Na liście do zobaczenia było wnętrze gotycko-renesansowego kościoła w Brzezinach, drewniane kościoły w Koźlu i Mąkolicach, gotycki, ceglany kościół w Domaniewie. Wszystkie cele udało mi się osiągnąć, Przy okazji załapałem się do wnętrza kolegiaty w Tumie i podziwiałem "Bociany" Chełmońskiego na przystanku w Brudnowie. Najbardziej osobliwa atrakcją był dziwozamek w Charbicach Dolnych, najciekawszą mini-atrakcją staw ze sztuczną wyspą (podworskie) w Malanowie. Najbardziej zawiódł pałacyk w Goślubiu-Osadzie, gdzie specjalnie nadrabiałem drogi. Wymieniam obiekty turystyczne, bo taki charakter miał ten rajd. Z racji charakteru rajdu, niezbyt kontrolowałem czas i skończyło się nocnym powrotem z Radomska, bo dalej regionalne pociągi już nie jechały... Pejzażowo najciekawiej było na południu, czyli w rejonie Brzezin i Tuszyna, gdzie nie brakowało garbików Wzniesień Łódzkich.
Pogoda była znakomita, choć po południu zrobiło się duszno i długo miałem problem z uzupełnieniem zapasów płynów. I jeszcze jedno: z miast pierwszej 20. pozostało mi już tylko orbitowanie dookoła Rzeszowa...
Na Rzerzęczyce nowiutkim asfaltem
Koluszki
Brzeziny - łądny kościół
Kruchta tamże, w środku trwała msza...
Koźle, kośc. św. Szczepana
Mąkolice - polski autoholizm kulturowy
Piątek
Dawna zabudowa
To co na początku czerwca obowiązkowe - maki
Goślub - Osada
Nietknięta przez wojenne zniszczenia absyda w Tumie
Mury Łęczycy
Parzęczew - dawny rynek
Jeziorko po kamieniołomie czy tam piaskowni
Domaniew
Brudnów - Bociany Chełmońskiego
Nie mam pojęcia gdzie to było...
Charbice Dolne - dziwozamek
Kazimierz
Klasztor w Lutomiersku
Na rynku
Jeden z cmentarzy ewangelickich
Zabudowa sprzed 100 lat
Tuszyn
Radomsko nocą
Trasa:
Krasice - Rzerzęczyce (10.45 km) - PKP - Chusty Nowe - Dookoła Łodzi (225.17 km)- Baby - PKP - Radomsko - Krasice (43.38 km)
https://ridewithgps.com/routes/45210078
https://ridewithgps.com/routes/45210094
Nadszedł czas na brakujące ogniwo. Objechałem rowerem dookoła Warszawę (wielodniowo, szerokim łukiem), Poznań (wielodniowo, zimą), Kraków, Wrocław, Lublin (wielodniowo), Częstochowę (wielokrotnie), Kielce, Radom, Białystok, Olsztyn, Bydgoszcz z Toruniem (wielodniowo) i miasta konurbacji katowickiej. Z grupy 20 najludniejszych miast w Polsce, wykluczywszy te nieobjeżdżalne z racji położenia (Gdańsk, Gdynia, Szczecin) rzucała się w oczy absencja Łodzi. Na Ziemię Obiecaną wkroczyłem więc z konkretnym planem: chciałem zobaczyć te kilka atrakcji do których tutaj jeszcze nie dotarłem przy okazji dawnego "zaliczania" gmin i odświeżyć sobie kilka klasyków.
Najpierw czekał mnie mglisty odcinek na pociąg z Rzerzęczyc do Chrustów (nie wysiadałem w Koluszkach, bo tamtejszy dworzec zapamiętałem jako wyjątkowo nieprzyjazny rowerzystom). Na liście do zobaczenia było wnętrze gotycko-renesansowego kościoła w Brzezinach, drewniane kościoły w Koźlu i Mąkolicach, gotycki, ceglany kościół w Domaniewie. Wszystkie cele udało mi się osiągnąć, Przy okazji załapałem się do wnętrza kolegiaty w Tumie i podziwiałem "Bociany" Chełmońskiego na przystanku w Brudnowie. Najbardziej osobliwa atrakcją był dziwozamek w Charbicach Dolnych, najciekawszą mini-atrakcją staw ze sztuczną wyspą (podworskie) w Malanowie. Najbardziej zawiódł pałacyk w Goślubiu-Osadzie, gdzie specjalnie nadrabiałem drogi. Wymieniam obiekty turystyczne, bo taki charakter miał ten rajd. Z racji charakteru rajdu, niezbyt kontrolowałem czas i skończyło się nocnym powrotem z Radomska, bo dalej regionalne pociągi już nie jechały... Pejzażowo najciekawiej było na południu, czyli w rejonie Brzezin i Tuszyna, gdzie nie brakowało garbików Wzniesień Łódzkich.
Pogoda była znakomita, choć po południu zrobiło się duszno i długo miałem problem z uzupełnieniem zapasów płynów. I jeszcze jedno: z miast pierwszej 20. pozostało mi już tylko orbitowanie dookoła Rzeszowa...
Na Rzerzęczyce nowiutkim asfaltem
Koluszki
Brzeziny - łądny kościół
Kruchta tamże, w środku trwała msza...
Koźle, kośc. św. Szczepana
Mąkolice - polski autoholizm kulturowy
Piątek
Dawna zabudowa
To co na początku czerwca obowiązkowe - maki
Goślub - Osada
Nietknięta przez wojenne zniszczenia absyda w Tumie
Mury Łęczycy
Parzęczew - dawny rynek
Jeziorko po kamieniołomie czy tam piaskowni
Domaniew
Brudnów - Bociany Chełmońskiego
Nie mam pojęcia gdzie to było...
Charbice Dolne - dziwozamek
Kazimierz
Klasztor w Lutomiersku
Na rynku
Jeden z cmentarzy ewangelickich
Zabudowa sprzed 100 lat
Tuszyn
Radomsko nocą
Trasa:
Krasice - Rzerzęczyce (10.45 km) - PKP - Chusty Nowe - Dookoła Łodzi (225.17 km)- Baby - PKP - Radomsko - Krasice (43.38 km)
https://ridewithgps.com/routes/45210078
https://ridewithgps.com/routes/45210094
Dystans233.18 km Czas10:46 Vśrednia21.66 km/h Podjazdy1288 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rajd piekielny
Piekielna to była inspiracja, bo diabeł tkwił w szczegółach. Zależało mi by zobaczyć po raz pierwszy to Piekiełko Szkuckie i zdobyć wreszcie Diablą Górę. Przy okazji po raz pierwszy dotarłem nad uroczy zalew Klekot, taką włoszczowską Costa del Sol :) Było tam bardzo przyjemne, estetycznie i pusto... Generalnie pustka i błogi spokój towarzyszyły mi przez niemal całą trasę. Takie uroki tego włoszczowsko-przedborskiego śródziemia. Przy dobrej pogodzie jest to strefa niezmąconej hałasem rekreacji. Ruch turystyczny jest tu incydentalny - w rezerwacie Piekiełko i na Diablej Górze byłem przeraźliwie sam. Bezruch panował też na wszystkich lokalnych drogach, a jechał niemal wyłącznie po takich.
Sceny akcji wydarzyły się dopiero w Żytnie, gdzie dzielne chłopaki (nastolatki) broniły zasiedziałego jeża na drodze wojewódzkiej nr 785. Wykazali się nie tylko wrażliwością, ale też rozsądkiem (nie chcieli brać go w ręce). Byli bezsprzecznie cierpliwi, bo mijałem ich powtórnie po 10 minutach i dalej niewzruszenie strzegli upartego jeża przed rozprasowaniem przez samochody. Urozmaicili mi trochę monotonię powrotu, bo od Kobieli Wielkich jechałem już na automacie, znaczy na pamięć...
Znów u Jacka Jaworka
Kuźnica Grodziska
Zalew Klekot
Wzorcowa przestrzeń rynkowa we Włoszczowie
Oleszno
Nowa Czarna, czyli w Kotlinie Zabrodzkiej
Cisza i spokój
Ciekawe formy skalne, choć niezbyt wysokie...
Fałków - sporo się zmieniło od ostatniej wizyty
Ten pierwszy raz
Pierwszy raz na Diablej Górze
Mosty Sulejowskie
Strefa kiepskich dróg między Sulejowem a Trzepnicą i Ręcznem
Ładny dwór w Żytnie. Niegdyś siedziba władz gminy.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45200671
Piekielna to była inspiracja, bo diabeł tkwił w szczegółach. Zależało mi by zobaczyć po raz pierwszy to Piekiełko Szkuckie i zdobyć wreszcie Diablą Górę. Przy okazji po raz pierwszy dotarłem nad uroczy zalew Klekot, taką włoszczowską Costa del Sol :) Było tam bardzo przyjemne, estetycznie i pusto... Generalnie pustka i błogi spokój towarzyszyły mi przez niemal całą trasę. Takie uroki tego włoszczowsko-przedborskiego śródziemia. Przy dobrej pogodzie jest to strefa niezmąconej hałasem rekreacji. Ruch turystyczny jest tu incydentalny - w rezerwacie Piekiełko i na Diablej Górze byłem przeraźliwie sam. Bezruch panował też na wszystkich lokalnych drogach, a jechał niemal wyłącznie po takich.
Sceny akcji wydarzyły się dopiero w Żytnie, gdzie dzielne chłopaki (nastolatki) broniły zasiedziałego jeża na drodze wojewódzkiej nr 785. Wykazali się nie tylko wrażliwością, ale też rozsądkiem (nie chcieli brać go w ręce). Byli bezsprzecznie cierpliwi, bo mijałem ich powtórnie po 10 minutach i dalej niewzruszenie strzegli upartego jeża przed rozprasowaniem przez samochody. Urozmaicili mi trochę monotonię powrotu, bo od Kobieli Wielkich jechałem już na automacie, znaczy na pamięć...
Znów u Jacka Jaworka
Kuźnica Grodziska
Zalew Klekot
Wzorcowa przestrzeń rynkowa we Włoszczowie
Oleszno
Nowa Czarna, czyli w Kotlinie Zabrodzkiej
Cisza i spokój
Ciekawe formy skalne, choć niezbyt wysokie...
Fałków - sporo się zmieniło od ostatniej wizyty
Ten pierwszy raz
Pierwszy raz na Diablej Górze
Mosty Sulejowskie
Strefa kiepskich dróg między Sulejowem a Trzepnicą i Ręcznem
Ładny dwór w Żytnie. Niegdyś siedziba władz gminy.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45200671
Dystans207.31 km Czas12:11 Vśrednia17.02 km/h VMAX55.91 km/h Podjazdy2510 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Idi na H.ujsko, dzień 2
To był najpiękniejszy i najambitniejszy etap całego wypadu. Jechałem od wschodu do zachodu słońca (nawet ciut dłużej) i syciłem się karpackim latem. Pierwszym celem dnia był uspiony jeszcze Czchów i darmowa przeprawa na Dunajcu. Wcześniej było traumatyczne spotkanie z drogą krajową 75, którą - ze względu na absurdalne natężenie ruchu - ledwo udało mi się przekroczyć. Potem nastąpił królewski etap do Zakliczyna i Lusławic, gdzie nieskutecznie dobijałem się do parku Pendereckiego. Ostatni raz na rowerze byłem w tych stronach w 2012 roku i sporo się tutaj zmieniło. Od Lusławic wybrałem jednak dziewiczą dla mnie trasę, pełną interwałów i cmentarzy z Wielkiej Wojny, wiodącą na Tuchów.
Odtąd towarzyszyć mi będzie upał i przeciwny nieraz wiatr, choć interwały nie będą już tak drastyczne. Pojadę przez Reglice i Jodłową i przebiję się przez strome podjazdy ze Przeczycy przez Skurową do Brzostka. Potem na Frysztak i prawym, wzgórzystym brzegiem Wisłoka do Strzyżowa. Potem przez kolejne garby Pogórza Strzyżowskiego i Dynowskiego zmierzać będę do Niebylca, Barycza, Izdebek i Nozdrzca. Przekraczę San mostem wiszącym i w narastającej ciemności udam się na siodło przed Jawornikiem Ruskim, gdzie rozłożę w ciemności namiot na środku polnej drogi. Tym samym jednego dnia przebędę drogę z Pogórza Wielickiego na Pogórze Przemyskie zaliczając najbardziej pracowity dzień rowerowy w roku 2022. Jego ozdobą będą magiczne chwile w Czchowie, odcinek z Czchowa do Zakliczyna i pełne zadumy wizyty na cmentarzach wojennych w rejonie Czchowa. Wielki posmak przygody będzie mieć też przeprawa przez rozchuśtany most wiszący na Sanie. Jedynie środkową część dnia wypełni pewna monotonia karpackiego upału i karpackich dróg, rzadko ocienionych i bezludnych...
Wojakowa, Iwkowa i okolice o poranku
Pogórze Wielickie
Zapora górska przed Czchowem
Na rynku w Czchowie
Gotycki pejzaż jednego z najpiękniejszych kościołów w Polsce i wielka radość z dostania się tu przed poranną mszą
Zamek czchowski
Nad Dunajcem
W drodze do Zakliczyna
Zakliczyn
Lusławice
Cmentarze okolic Tuchowa - nr 192 w Lubczy
Pogórze Ciężkowicko-Rożnowskie
Łowczówek
Dbałość o szczegóły
Ratusz w Tuchowie
Jodłowa
Wisłoka
Brzostek
Wzgórzystym prawym brzegiem Wisłoka do Strzyżowa
Strzyżów
Opłotki Strzyżowa
Gwoźnica
Przeprawa przez San i ostatni odcinek do Jawornika Ruskiego
To był najpiękniejszy i najambitniejszy etap całego wypadu. Jechałem od wschodu do zachodu słońca (nawet ciut dłużej) i syciłem się karpackim latem. Pierwszym celem dnia był uspiony jeszcze Czchów i darmowa przeprawa na Dunajcu. Wcześniej było traumatyczne spotkanie z drogą krajową 75, którą - ze względu na absurdalne natężenie ruchu - ledwo udało mi się przekroczyć. Potem nastąpił królewski etap do Zakliczyna i Lusławic, gdzie nieskutecznie dobijałem się do parku Pendereckiego. Ostatni raz na rowerze byłem w tych stronach w 2012 roku i sporo się tutaj zmieniło. Od Lusławic wybrałem jednak dziewiczą dla mnie trasę, pełną interwałów i cmentarzy z Wielkiej Wojny, wiodącą na Tuchów.
Odtąd towarzyszyć mi będzie upał i przeciwny nieraz wiatr, choć interwały nie będą już tak drastyczne. Pojadę przez Reglice i Jodłową i przebiję się przez strome podjazdy ze Przeczycy przez Skurową do Brzostka. Potem na Frysztak i prawym, wzgórzystym brzegiem Wisłoka do Strzyżowa. Potem przez kolejne garby Pogórza Strzyżowskiego i Dynowskiego zmierzać będę do Niebylca, Barycza, Izdebek i Nozdrzca. Przekraczę San mostem wiszącym i w narastającej ciemności udam się na siodło przed Jawornikiem Ruskim, gdzie rozłożę w ciemności namiot na środku polnej drogi. Tym samym jednego dnia przebędę drogę z Pogórza Wielickiego na Pogórze Przemyskie zaliczając najbardziej pracowity dzień rowerowy w roku 2022. Jego ozdobą będą magiczne chwile w Czchowie, odcinek z Czchowa do Zakliczyna i pełne zadumy wizyty na cmentarzach wojennych w rejonie Czchowa. Wielki posmak przygody będzie mieć też przeprawa przez rozchuśtany most wiszący na Sanie. Jedynie środkową część dnia wypełni pewna monotonia karpackiego upału i karpackich dróg, rzadko ocienionych i bezludnych...
Wojakowa, Iwkowa i okolice o poranku
Pogórze Wielickie
Zapora górska przed Czchowem
Na rynku w Czchowie
Gotycki pejzaż jednego z najpiękniejszych kościołów w Polsce i wielka radość z dostania się tu przed poranną mszą
Zamek czchowski
Nad Dunajcem
W drodze do Zakliczyna
Zakliczyn
Lusławice
Cmentarze okolic Tuchowa - nr 192 w Lubczy
Pogórze Ciężkowicko-Rożnowskie
Łowczówek
Dbałość o szczegóły
Ratusz w Tuchowie
Jodłowa
Wisłoka
Brzostek
Wzgórzystym prawym brzegiem Wisłoka do Strzyżowa
Strzyżów
Opłotki Strzyżowa
Gwoźnica
Przeprawa przez San i ostatni odcinek do Jawornika Ruskiego
Dystans240.76 km Czas09:09 Vśrednia26.31 km/h VMAX69.22 km/h Podjazdy1826 m
SprzętHaibike Tour SL
Szosowe Krasice
Trasa w rodzaju długi trening przez Jurę - pobyt na działce - długi trening przez Jurę. Model sprawdził się całkiem nieźle. Wyruszyłem dość późno, ale tym razem jechałem na tempo. Trochę tego żałowałem, bo kojąca oczy zieleń Garbu Tarnogórskiego, Progu Woźnickiego i caluśkiej Wyżyny Częstochowskiej zasługiwała na spokojniejszą kontemplację. Cały dzień utrzymywało się bezchmurne niebo a wiatr był odczuwalny jedynie w rejonie Ogrodzieńca, czyli na ostatniej prostej.
Cudowny dzień, którego gwoździem była wspinaczka na czereśnię i pałaszowanie owoców razem ze szpakami. Cóż, nie potrafię być miłośnikiem średniej (zmusić się do średniej powyżej 27 km/h), mam zresztą celowo podwyższoną kierownicę, na czym cierpi aerodynamika, ale zyskuje kark i plecy... Jeśli mam jakieś wuefistyczne odchylenie to wyłącznie w zakresie jazdy siłowej/wytrzymałościowej, szczególnie z bagażem pod górę, ale wysokie średnie tempo mnie nie kręci, czuję wtedy, że życie przemyka między kołami. W dodatku boli kark i tyłek. Nie warto :)
Ale cudnie, czyli Płaskowyż Twardowicki na pocz. czerwca
Na początku był Bańgów
Przeczyce
Remont na opłotkach błoni siewierskich trwa
Próg Woźnicki
Była górka, to trzeba było wjechać...
Źródło Stoki zawsze na propsie
Lazurowa Zawada
W drodze na Lelów
Rynek w Lelowie. Historycznie rzecz biorąc Lelów (podobnie jak Mstów) zasługuje na odzyskanie praw miejskich.
Próg Lelowski i jaśminowiec
Jadąc na Dzibice, Kroczyce i...
Kostkowice (znajoma nieruchomość)
i okolice
Hajże na Mokrus!
Ogro
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41867025
Trasa w rodzaju długi trening przez Jurę - pobyt na działce - długi trening przez Jurę. Model sprawdził się całkiem nieźle. Wyruszyłem dość późno, ale tym razem jechałem na tempo. Trochę tego żałowałem, bo kojąca oczy zieleń Garbu Tarnogórskiego, Progu Woźnickiego i caluśkiej Wyżyny Częstochowskiej zasługiwała na spokojniejszą kontemplację. Cały dzień utrzymywało się bezchmurne niebo a wiatr był odczuwalny jedynie w rejonie Ogrodzieńca, czyli na ostatniej prostej.
Cudowny dzień, którego gwoździem była wspinaczka na czereśnię i pałaszowanie owoców razem ze szpakami. Cóż, nie potrafię być miłośnikiem średniej (zmusić się do średniej powyżej 27 km/h), mam zresztą celowo podwyższoną kierownicę, na czym cierpi aerodynamika, ale zyskuje kark i plecy... Jeśli mam jakieś wuefistyczne odchylenie to wyłącznie w zakresie jazdy siłowej/wytrzymałościowej, szczególnie z bagażem pod górę, ale wysokie średnie tempo mnie nie kręci, czuję wtedy, że życie przemyka między kołami. W dodatku boli kark i tyłek. Nie warto :)
Ale cudnie, czyli Płaskowyż Twardowicki na pocz. czerwca
Na początku był Bańgów
Przeczyce
Remont na opłotkach błoni siewierskich trwa
Próg Woźnicki
Była górka, to trzeba było wjechać...
Źródło Stoki zawsze na propsie
Lazurowa Zawada
W drodze na Lelów
Rynek w Lelowie. Historycznie rzecz biorąc Lelów (podobnie jak Mstów) zasługuje na odzyskanie praw miejskich.
Próg Lelowski i jaśminowiec
Jadąc na Dzibice, Kroczyce i...
Kostkowice (znajoma nieruchomość)
i okolice
Hajże na Mokrus!
Ogro
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41867025
Dystans227.04 km Czas09:21 Vśrednia24.28 km/h VMAX73.01 km/h Podjazdy2612 m
SprzętHaibike Tour SL
Szosowy Beskid Wyspowy
W czasach gdy Intercity było drogie i żałosne, ale nie przekraczało granic śmieszności, właśnie wtenczas wybrałem się do Bochni. Celem był treningowy przejazd do Żywca przez Beskid Wyspowy, Makowski i Żywiecki. Wiatr zazwyczaj przeciwny, ale tylko momentami silny, niebo w sam raz, z chmurkami ale bez zagrożenia. Oczy koiła czerwcowa zieleń a nozdrza zapach siana. Ciężko jechało mi się na początku, potem przeszkadzał wiatr i rytm złapałem dopiero od Lubomierza. Nieprzyjemny ruch towarzyszył mi w okolicach Mszany, konkretnie od Lubomierza do Pcimia. W Limanowie interakcja z autochtonem, na rynku w Bochni i na dziedzińcu zamku w Wiśniczu pustki (pora dnia), na nowych ddr w rejonie Szczawy ciężko, bo pod silny wiatr. Najładniej krajobrazowo między Limanową a Łąckiem, no i końcówka, czyli widokowy zjazd do Pewli Wielkiej.
Poranek na rynku w Bochni
Zamek w Nowym Wiśniczu
Kierunek: Beskid Wyspowy
Okolice Rozdzieli
Limanowa
Jadąc na Siekierczynę
Między Roztoką a Łukawicą
Droga Łukowica - Jastrzębie
W stolicy śliwowicy
W drodze do Szczawy
Lachowice
Kurów, niedoszła moja działka
Mój ulubiony widok na Romankę, z drogi Pewel - Kurów.
Trasa (trzeba doliczyć dojazd i powrót z dworca):
https://ridewithgps.com/routes/39728725
W czasach gdy Intercity było drogie i żałosne, ale nie przekraczało granic śmieszności, właśnie wtenczas wybrałem się do Bochni. Celem był treningowy przejazd do Żywca przez Beskid Wyspowy, Makowski i Żywiecki. Wiatr zazwyczaj przeciwny, ale tylko momentami silny, niebo w sam raz, z chmurkami ale bez zagrożenia. Oczy koiła czerwcowa zieleń a nozdrza zapach siana. Ciężko jechało mi się na początku, potem przeszkadzał wiatr i rytm złapałem dopiero od Lubomierza. Nieprzyjemny ruch towarzyszył mi w okolicach Mszany, konkretnie od Lubomierza do Pcimia. W Limanowie interakcja z autochtonem, na rynku w Bochni i na dziedzińcu zamku w Wiśniczu pustki (pora dnia), na nowych ddr w rejonie Szczawy ciężko, bo pod silny wiatr. Najładniej krajobrazowo między Limanową a Łąckiem, no i końcówka, czyli widokowy zjazd do Pewli Wielkiej.
Poranek na rynku w Bochni
Zamek w Nowym Wiśniczu
Kierunek: Beskid Wyspowy
Okolice Rozdzieli
Limanowa
Jadąc na Siekierczynę
Między Roztoką a Łukawicą
Droga Łukowica - Jastrzębie
W stolicy śliwowicy
W drodze do Szczawy
Lachowice
Kurów, niedoszła moja działka
Mój ulubiony widok na Romankę, z drogi Pewel - Kurów.
Trasa (trzeba doliczyć dojazd i powrót z dworca):
https://ridewithgps.com/routes/39728725
Dystans228.15 km Czas11:07 Vśrednia20.52 km/h Podjazdy1134 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Krasic do Dębicy, czyli walcząc z huraganem
Miał być inauguracyjny rajd z Krasic, taki w dobrym stylu. Okazało się to jednak niemożliwe. Prognozy się zmieniły i porywisty wiatr przemienił się w huragan, którym co gorsza od czasu do czasu "kręciło". Nie dość, że ryzykowałem że coś mi spadnie na głowę, to jeszcze w tych warunkach, ciężko było zakładać, że na pewno zdążę na wykupiony pociąg z Dębicy. Skoro jednak wykupiłem bilet w czwartek, musiałem przynajmniej spróbować dotrzeć na ten pociąg. Generalnie wiatr dął na wschód i gdy tylko zmieniał się dla mnie na boczny, robiło się bardzo nieprzyjemnie. Te chwile gdy jechałem pod wiatr wolałbym całkiem zapomnieć, dość wspomnieć, że boczny nie pozwalał na więcej niż 12 km/h.
Wszystkie wspomnienia z trasy także zdominowała nieustanna walka z wiatrem. Przy każdym postoju musiałem szukać jakiejś wiaty, bo wywiewało prowiant, przewracało bidon, rozrzucało ubrania itd. Co gorsza, gdy wiatr ucichł, zrobiło się pod górkę, a ja ledwo zdążyłem na pociąg, bo nogi miały już dość ciągłej jazdy siłowej, która zaczęła się już przed Jędrzejowem, bo wiatr skręcał na północny-wschód a ja jechałem coraz bardziej na południe. Z ciekawostek trafiłem na jakąś imprezę rowerową pod Jędrzejowem, zobaczyłem DDR poprowadzony przy resztkach torów wąskotorówki (przykre), przeciorał mnie widok "Drukarni Ariańskiej" w Pińczowie po renowacji, zszokowały fale (ich wielkość) na stawach w Górkach. Czasem nie warto kupować biletu z wyprzedzeniem, bo choć wszystko się udało, to poziom ryzyka był na całej trasie zdecydowanie za duży.
Sensacja: na drodze do Woli Zagojskiej Górnej zniknęły wszystkie znaki :)
Początki trasy: nad Wartą, u stóp Koniecpola
Fajny odcinek za Koniecpolem
Dwa nagie Miecie w Seceminie - de gustibus non disputandum
Wywiewało wręcz życie z drzew, łąk i dróg...
W drodze na Cierno-Żabieniec. Las dawał chwilę wytchnienia od wiatru, ale tez zagrażał pniami drzew...
Cierno-Żabieniec. Cenny kościół oczywiście całkowicie "zabity dechami"
W Jędrzejowie chciało urwać głowę. Planowałem tu przerwę... musiałem odpuścić.
W drodze na Imielno. Tu też straszliwie wiało
W Dolinie Nidy było przyjemniej niż na Płaskowyżu Jędrzejowskim. Widok na Skowronno.
Faken, zapomnij to - powiedziałby Nawałka, gdyby miał gust... Teraz już wiem, że można zgwałcić zabytek.
Nad Nidą było majowo, ale bezdrzewnie. Pobawili się z przydrożnymi drzewami w Pasturce i Kowali...
Jedynie w Krzyżanowicach po staremu, ale nie miałem czasu "miłkować", zresztą pewnie nawet ostatnie dawno przekwitły
W drodze z Zagości na Kobylniki
Sceklina się przynajmniej nie zmienia
I ta chałupa. Pierwszy raz ją widziałem w 1998 roku, prawie ćwierć wieku temu. Wciąż stoi.
Bezczelnie zaparkowałem przy kolegiacie. W środku nie wiało :) Remont fundamentów skończony.
Znów chciało urwać łeb. Fale jak na morzu
Cmentarz z I wojny w Uciskowie. Tu też wiało...
Tu nie wiało. Kościół franciszkański w Nowym Mieście Korczynie
Na moście nad Wisłą wiało tak, że jechałem jak pijany: od barierki do barierki
Pałac w Oleśnie
Prawie na mecie. UM w Dębicy - fajna instalacja przypominająca fakt nadania praw miejskich.
Trasa: (+ ze Szczakowej na Podłęże)
Miał być inauguracyjny rajd z Krasic, taki w dobrym stylu. Okazało się to jednak niemożliwe. Prognozy się zmieniły i porywisty wiatr przemienił się w huragan, którym co gorsza od czasu do czasu "kręciło". Nie dość, że ryzykowałem że coś mi spadnie na głowę, to jeszcze w tych warunkach, ciężko było zakładać, że na pewno zdążę na wykupiony pociąg z Dębicy. Skoro jednak wykupiłem bilet w czwartek, musiałem przynajmniej spróbować dotrzeć na ten pociąg. Generalnie wiatr dął na wschód i gdy tylko zmieniał się dla mnie na boczny, robiło się bardzo nieprzyjemnie. Te chwile gdy jechałem pod wiatr wolałbym całkiem zapomnieć, dość wspomnieć, że boczny nie pozwalał na więcej niż 12 km/h.
Wszystkie wspomnienia z trasy także zdominowała nieustanna walka z wiatrem. Przy każdym postoju musiałem szukać jakiejś wiaty, bo wywiewało prowiant, przewracało bidon, rozrzucało ubrania itd. Co gorsza, gdy wiatr ucichł, zrobiło się pod górkę, a ja ledwo zdążyłem na pociąg, bo nogi miały już dość ciągłej jazdy siłowej, która zaczęła się już przed Jędrzejowem, bo wiatr skręcał na północny-wschód a ja jechałem coraz bardziej na południe. Z ciekawostek trafiłem na jakąś imprezę rowerową pod Jędrzejowem, zobaczyłem DDR poprowadzony przy resztkach torów wąskotorówki (przykre), przeciorał mnie widok "Drukarni Ariańskiej" w Pińczowie po renowacji, zszokowały fale (ich wielkość) na stawach w Górkach. Czasem nie warto kupować biletu z wyprzedzeniem, bo choć wszystko się udało, to poziom ryzyka był na całej trasie zdecydowanie za duży.
Sensacja: na drodze do Woli Zagojskiej Górnej zniknęły wszystkie znaki :)
Początki trasy: nad Wartą, u stóp Koniecpola
Fajny odcinek za Koniecpolem
Dwa nagie Miecie w Seceminie - de gustibus non disputandum
Wywiewało wręcz życie z drzew, łąk i dróg...
W drodze na Cierno-Żabieniec. Las dawał chwilę wytchnienia od wiatru, ale tez zagrażał pniami drzew...
Cierno-Żabieniec. Cenny kościół oczywiście całkowicie "zabity dechami"
W Jędrzejowie chciało urwać głowę. Planowałem tu przerwę... musiałem odpuścić.
W drodze na Imielno. Tu też straszliwie wiało
W Dolinie Nidy było przyjemniej niż na Płaskowyżu Jędrzejowskim. Widok na Skowronno.
Faken, zapomnij to - powiedziałby Nawałka, gdyby miał gust... Teraz już wiem, że można zgwałcić zabytek.
Nad Nidą było majowo, ale bezdrzewnie. Pobawili się z przydrożnymi drzewami w Pasturce i Kowali...
Jedynie w Krzyżanowicach po staremu, ale nie miałem czasu "miłkować", zresztą pewnie nawet ostatnie dawno przekwitły
W drodze z Zagości na Kobylniki
Sceklina się przynajmniej nie zmienia
I ta chałupa. Pierwszy raz ją widziałem w 1998 roku, prawie ćwierć wieku temu. Wciąż stoi.
Bezczelnie zaparkowałem przy kolegiacie. W środku nie wiało :) Remont fundamentów skończony.
Znów chciało urwać łeb. Fale jak na morzu
Cmentarz z I wojny w Uciskowie. Tu też wiało...
Tu nie wiało. Kościół franciszkański w Nowym Mieście Korczynie
Na moście nad Wisłą wiało tak, że jechałem jak pijany: od barierki do barierki
Pałac w Oleśnie
Prawie na mecie. UM w Dębicy - fajna instalacja przypominająca fakt nadania praw miejskich.
Trasa: (+ ze Szczakowej na Podłęże)
Dystans230.36 km Czas11:48 Vśrednia19.52 km/h VMAX51.42 km/h Podjazdy2562 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wzgórzami i dolinami do Skalbmierza
Planowałem to od 2020 roku, udało się 18 maja 2022 roku. Po pierwsze lubię jeździć po tych okolicach, po drugie chciałem sprawdzić czy faktycznie da się taką trasą z łatwością przebić 2000 metrów przewyższenia, po trzecie trzeba było ćwiczyć podjazdy, bo rok 2021 był rokiem nizinnym. Jakie były moje wrażenia z tego eksperymentu?
Wrażenia na +:
+ cudownie puste lokalne drogi
+ niezłe nawierzchnie
+ soczysta majowa zieleń, pofalowany pejzaż pełen rzepaku
+ zaskakujące perspektywy widokowe
+ cudowny pejzażowo i klimatycznie projektowany rezerwat stepowy w Sławicach
+ rozśpiewane wiosennie ptaki
+ cudowne poczucie bycia odkrywcą nowych mikro-dolinek i miejsc widokowych
+ Cisza przy zamku w Pieskowej Skale!
+ Dużo maków na trasie, choć bez wielkich skupisk
Wrażenia na -:
- na najpiękniejszych bocznych drogach gwarantowany atak wściekłych kundli
- dużo niezasianych a zaoranych pól
- przebita dętka :(
- zabarykadowany kratą wstęp w pobliże kościoła w Wysocicach (ktoś powinien tego szura-proboszcza w końcu poturbować)!
Nie byłem w stanie - bez przeskakiwania dość sporego kamiennego muru - wykonać jubileuszowych zdjęć z Wysocic. Niemal równo 20 lat wcześniej (21.05.2002) świętowałem tu zdanie matury. Tym razem ławeczka pod lipą była po prostu niedostępna...
Kolegiata skalbmierska z Góry św. Stanisława
Sławice - kraina cudowności
Rzepak, zieleń i wzgórza - ten zestaw mnie zawsze odurza
Galeria zdjęć z rajdu
Trasa (doliczyć trzeba powrót z dworca w Kato):
Planowałem to od 2020 roku, udało się 18 maja 2022 roku. Po pierwsze lubię jeździć po tych okolicach, po drugie chciałem sprawdzić czy faktycznie da się taką trasą z łatwością przebić 2000 metrów przewyższenia, po trzecie trzeba było ćwiczyć podjazdy, bo rok 2021 był rokiem nizinnym. Jakie były moje wrażenia z tego eksperymentu?
Wrażenia na +:
+ cudownie puste lokalne drogi
+ niezłe nawierzchnie
+ soczysta majowa zieleń, pofalowany pejzaż pełen rzepaku
+ zaskakujące perspektywy widokowe
+ cudowny pejzażowo i klimatycznie projektowany rezerwat stepowy w Sławicach
+ rozśpiewane wiosennie ptaki
+ cudowne poczucie bycia odkrywcą nowych mikro-dolinek i miejsc widokowych
+ Cisza przy zamku w Pieskowej Skale!
+ Dużo maków na trasie, choć bez wielkich skupisk
Wrażenia na -:
- na najpiękniejszych bocznych drogach gwarantowany atak wściekłych kundli
- dużo niezasianych a zaoranych pól
- przebita dętka :(
- zabarykadowany kratą wstęp w pobliże kościoła w Wysocicach (ktoś powinien tego szura-proboszcza w końcu poturbować)!
Nie byłem w stanie - bez przeskakiwania dość sporego kamiennego muru - wykonać jubileuszowych zdjęć z Wysocic. Niemal równo 20 lat wcześniej (21.05.2002) świętowałem tu zdanie matury. Tym razem ławeczka pod lipą była po prostu niedostępna...
Kolegiata skalbmierska z Góry św. Stanisława
Sławice - kraina cudowności
Rzepak, zieleń i wzgórza - ten zestaw mnie zawsze odurza
Galeria zdjęć z rajdu
Trasa (doliczyć trzeba powrót z dworca w Kato):
Dystans215.05 km Czas10:27 Vśrednia20.58 km/h VMAX53.77 km/h Podjazdy1640 m
SprzętFocus Arriba 4.0
W Świętokrzyskie, sercu bliskie
Gdy w Beskidach - z litości nie wspominam nawet o Zakopanem - tratowały się tłumy, ja postanowiłem dostąpić spotkania z umajoną Ziemią Świętokrzyską. Towarzyszyły mi od początku słowiki i jaskółki, kwitnące drzewa owocowe i błogi spokój na drogach. Radośnie współczułem więc wszystkim bywalcom górskich kurortów i syciłem się ciszą. Było jak zawsze, cudownie! Spędzanie majówki poza Świętokrzyskiem to robienie sobie krzywdy, staram się zawsze o tym pamiętać, choć nie zawsze aura jest tak łaskawa i pozwala peregrynować po lokalnych drogach mitycznej Szkieletczyzny.
Tym razem niewiele było nowego, chyba tylko nowa przeprawa na Pilicy, w Małoszycach i inauguracyjna wizyta w wymierającej wsi Jasieniec. W Raszkowie odkryłem, że już byłem, poznałem Pałac Seniora i kopiec z czasów kościuszkowskich. Nowością były wsie Wawrzyn I i Wawrzyn II oraz niewielki lasek przy Brynicy Suchej, który zachwycał aurą zieloności. W Jędrzejowie spotkałem Kaszubów zwiedzających rowerowo-samochodowo Ponidzie. Ludzie z Chojnic przebywają całą Polskę by dokonać majówkowego spływu Nidą i pojeździć rowerem po Ponidziu, Świat się kończy! I musieli trafić akurat na mnie! Straciłem kwadrans na tłumaczeniu i pokazywaniu co warto zobaczyć na Ponidziu... Przy okazji powiedziałem też co myślę o polityce rowerowej powiatu chujnickiego... :) Byli zaskoczeni informacją, że na Ponidziu nie trzeba "ścieżek" rowerowych by bezpiecznie podróżować rowerem. Byłbym zdziwiony, gdybym nie znał "kaszubskiego stylu jazdy". Czekał ich szok, że można nie drżeć o życie jadąc rowerem po drogach publicznych.
Po miłej pogawendce z jędrzejowskimi Kaszubami ruszyłem na Pogórze Szydłowskie. Odkryłem je rowerowo dopiero niedawno i od tej pory często wracam. Cudowne fałdy, pagóry, lasy i przestrzeń. Na drogach hula wiatr, z wyjątkiem okolic Daleszyc. Jedynie pod Jędrzejowem i Daleszycami występował na mojej trasie zauważalny ruch kołowy. Sam co jakiś czas napawałem się spokojem: pod wiatą w wiosce Wielkopole (gm. Słupia), u stóp klasztoru cystersów w Jędrzejowie, u stóp sanktuarium w Piotrkowicach. Wszędzie było w zasadzie bezludnie. W jednym z moich ulubionych miast - Pierzchnicy - występuje nawet coś w rodzaju spokoju odświeżonego miasteczka... Spokój odpuścił dopiero na drodze 753, czyli na obwodnicy Łysogór, ale tu występuje pas dla rowerów i jedzie się i tak przyjemnie. Końcówka trasy i przejazd przez okolice wsi Momina były już znowu napawaniem się spokojem. Do Ostrowca dojechałem w dobrym czasie i znakomitym nastroju. W sumie to jedno z ciekawiej położonych średnich miast w Polsce i da się je lubić!
Ten pejzaż okolic Kocikowej zawsze mnie fascynuje.
Młoda Pilica pokonywana w Małoszycach
Jasieniec
Powrót do Węgrzynowa, o mało nie zostałem tutejszym ziemianinem
Gmina Słupia cieszy fałdowaniami krajobrazu
Dwór w Rożnicy
Opactwo Jędrzejowskie
Pogórze Szydłowskie to jedno z moich ulubionych miejsc
Piotrkowice, te w pobliżu Chmielnika
Dbałość o detale to nowość w Świętokrzyskiem
Fatalny "skrót" na Maleszową
Nad Belnianką
Pasma Gór Świętokrzyskich z obwodnicy Łysogór
Nad Mirogonowicami
Widok na znak firmowy - Święty Krzyż
Jary Mominy
Trasa:
Gdy w Beskidach - z litości nie wspominam nawet o Zakopanem - tratowały się tłumy, ja postanowiłem dostąpić spotkania z umajoną Ziemią Świętokrzyską. Towarzyszyły mi od początku słowiki i jaskółki, kwitnące drzewa owocowe i błogi spokój na drogach. Radośnie współczułem więc wszystkim bywalcom górskich kurortów i syciłem się ciszą. Było jak zawsze, cudownie! Spędzanie majówki poza Świętokrzyskiem to robienie sobie krzywdy, staram się zawsze o tym pamiętać, choć nie zawsze aura jest tak łaskawa i pozwala peregrynować po lokalnych drogach mitycznej Szkieletczyzny.
Tym razem niewiele było nowego, chyba tylko nowa przeprawa na Pilicy, w Małoszycach i inauguracyjna wizyta w wymierającej wsi Jasieniec. W Raszkowie odkryłem, że już byłem, poznałem Pałac Seniora i kopiec z czasów kościuszkowskich. Nowością były wsie Wawrzyn I i Wawrzyn II oraz niewielki lasek przy Brynicy Suchej, który zachwycał aurą zieloności. W Jędrzejowie spotkałem Kaszubów zwiedzających rowerowo-samochodowo Ponidzie. Ludzie z Chojnic przebywają całą Polskę by dokonać majówkowego spływu Nidą i pojeździć rowerem po Ponidziu, Świat się kończy! I musieli trafić akurat na mnie! Straciłem kwadrans na tłumaczeniu i pokazywaniu co warto zobaczyć na Ponidziu... Przy okazji powiedziałem też co myślę o polityce rowerowej powiatu chujnickiego... :) Byli zaskoczeni informacją, że na Ponidziu nie trzeba "ścieżek" rowerowych by bezpiecznie podróżować rowerem. Byłbym zdziwiony, gdybym nie znał "kaszubskiego stylu jazdy". Czekał ich szok, że można nie drżeć o życie jadąc rowerem po drogach publicznych.
Po miłej pogawendce z jędrzejowskimi Kaszubami ruszyłem na Pogórze Szydłowskie. Odkryłem je rowerowo dopiero niedawno i od tej pory często wracam. Cudowne fałdy, pagóry, lasy i przestrzeń. Na drogach hula wiatr, z wyjątkiem okolic Daleszyc. Jedynie pod Jędrzejowem i Daleszycami występował na mojej trasie zauważalny ruch kołowy. Sam co jakiś czas napawałem się spokojem: pod wiatą w wiosce Wielkopole (gm. Słupia), u stóp klasztoru cystersów w Jędrzejowie, u stóp sanktuarium w Piotrkowicach. Wszędzie było w zasadzie bezludnie. W jednym z moich ulubionych miast - Pierzchnicy - występuje nawet coś w rodzaju spokoju odświeżonego miasteczka... Spokój odpuścił dopiero na drodze 753, czyli na obwodnicy Łysogór, ale tu występuje pas dla rowerów i jedzie się i tak przyjemnie. Końcówka trasy i przejazd przez okolice wsi Momina były już znowu napawaniem się spokojem. Do Ostrowca dojechałem w dobrym czasie i znakomitym nastroju. W sumie to jedno z ciekawiej położonych średnich miast w Polsce i da się je lubić!
Ten pejzaż okolic Kocikowej zawsze mnie fascynuje.
Młoda Pilica pokonywana w Małoszycach
Jasieniec
Powrót do Węgrzynowa, o mało nie zostałem tutejszym ziemianinem
Gmina Słupia cieszy fałdowaniami krajobrazu
Dwór w Rożnicy
Opactwo Jędrzejowskie
Pogórze Szydłowskie to jedno z moich ulubionych miejsc
Piotrkowice, te w pobliżu Chmielnika
Dbałość o detale to nowość w Świętokrzyskiem
Fatalny "skrót" na Maleszową
Nad Belnianką
Pasma Gór Świętokrzyskich z obwodnicy Łysogór
Nad Mirogonowicami
Widok na znak firmowy - Święty Krzyż
Jary Mominy
Trasa: