Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:87203.32 km (w terenie 19.90 km; 0.02%)
Czas w ruchu:4052:49
Średnia prędkość:19.13 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:568340 m
Liczba aktywności:650
Średnio na aktywność:134.16 km i 7h 04m
Więcej statystyk
Dystans136.70 km Czas06:28 Vśrednia21.14 km/h VMAX63.03 km/h Podjazdy1063 m
Pilica
Kategoria >100 km

Powrót z Jaworzna do domu przez Pilicę, Smoleń i Ogrodzieniec. Wyjechałem dopiero przed 11., było pochmurno, ale ciepło. Od 14. pojawiło się słońce i zrobiło się bardzo wiosennie. W Kwaśniowie odnalazłem wieżę "rycerską" z XVI w. Niestety właściciel był "na posterunku" więc zdjęć nie robiłem - zresztą nie było za bardzo czego. Tuż obok obiektu zaparkowane były jakieś furgonetki.

Na zjeździe ze Złożeńca dzięki nowemu asfaltowi i jednocześnie całkowicie pustej drodze (pierwszy raz taka zbieżność mi się trafiła!) ustanowiłem tegoroczny rekord szybkości na przywoitym poziomie 63 km/h. Na wąskiej drodze do Smolenia (w zasadzie przy tej drodze) wycinka.

W Smoleniu autentyczny cyrk - pani z budki biletowo-parkingowej wybiegała informować turystów, że wstęp w okolice zamku jest płatny... Pomyśleć, że w latach 90. to było magiczne miejsce :( W 2002 r. gdy byłem tu z kolegą pierwszy raz na rowerze była tu cisza i spokój. Jeszcze w 2011 organizowałem tu rajd rowerowy z ogniskiem i kiełbaskami. Było, minęło... 
W Pilicy sennie, odwiedziłem kościół i pałac. Dalej jechałem tradycyjnie przez Wolę Kocikową i asfaltem do Ogrodzieńca. Tu poczułem siłę wiatru. Od Pilicy jechałem z silnym wiatrem w twarz i na wierzchowinie potrafił ten huragan dać popalić... 

W samym Ogrodziencu spokojniej niż w Smoleniu. Nieliczni turyści narzekali, że budy psują kraobraz. Rodzi się chyba jakaś świadomość! Budy zresztą zamknięte ( z kilkoma wyjątkami). Armagedon nastąpi tu w maju... 

Końcówka trasy bez przygód, ale przykra. Pod silny wiatr, z upierdliwym ruchem samochodów na drodze nr 796. Skusiłem się jeszcze na wjazd na Dorotkę. Snuły się tamże jakieś grupy nastolatków wyglądające na odcięte od smartfonów, znaczy osowiałe i smutne. Widoczność znakomita: zarys gór. Dopiero stąd - przez Przełajkę - obrałem kierunek na chatę.

Szaro przy drodze na Bukowno
Dystans126.64 km Czas06:14 Vśrednia20.32 km/h VMAX38.91 km/h Podjazdy364 m
Triduum dolnośląskie: Wielka Sobota

Dzień powrotu na powrót (sic!) był szpetny. Wiało nie tam gdzie powinno, choć tym razem dużo słabiej. Co gorsza było pochmurno, wilgotno i po południu pewny był opad. Jechałem dosc szybko, bo wyjechałem późno a chciałem dotrzec do Brzegu i dopiero tam wsiąśc w pociąg. Nadrobiłem sporo km przez nieprzejezdny odcinek z Imbramowic do Mietkowa. Zbiornik Mietkowski okrążałem baardzo dużym łukiem przez Gościsław i Kostomłoty... Deszcz po raz pierwszy postraszył mnie w Kątach, ulewa dorwała mnie ostatecznie na 12 km przed Brzegiem i bezczelnie ustąpiła w samym Brzegu. Na dworcu okazała się nie działać żadna kasa - niepotrzebnie tak się spieszyłem ze zwiedzaniem miasta. 

Na "+"
To, że zdołałem zrealizować plan
Wraz z Kątami Wrocławskimi poznałem ostatnią brakującą gminę w Dolnośląskiem

Na "-" 
Cała reszta, ze szczególnym uwzględnieniem pogody i Kraskowa (zabity dechami)


Okolice Wierzbnej - wracając też tu przejeżdżałem...

Krobielowice, pałac

Brzeg, ul. Długa po deszczu

Dystans176.88 km Czas09:32 Vśrednia18.55 km/h VMAX53.96 km/h Podjazdy1739 m
Triduum dolnośląskie: Wielki Piątek

Cały wyjazd "wielkanocny" był właśnie po to by wykorzystać zapowiadany piękny piątek. Był to oczywiście Wielki Piątek. Pasowało jak ulał - miał być przejazd przez góry. Cierpienie w dniu Męki Pańskiej było wysoce wskazane. Zanotowałem dwa dobre uczynki: przed Zagórzem Śl. uratowałem kaczkę krzyżówkę (po potrąceniu przez samochód siedziała oszołomiona na środku zakrętu). Wzięta do rąk nie stawiała oporu. Pomogłem też babci odczytać rozkład jazdy na wiosce za Świebodzicami. Pogoda była autentycznie boska, rozleniwiła mnie do tego stopnia, że w Szczawnie-Zdroju przesadziłem z przerwą i do końca trasy jechałem juz na czas. 

Na "+"
Dostępność dziedzińca zamku w Zagórzu Śląskim
Atmosfera na rynku w Wałbrzychu
Przejazd przez Wałbrzych (o dziwo!)
Atmosfera w Szczawnie-Zdroju (w części uzdrowiskowej, bo tak poza tym piekło puszkinowskie)
Zabudowa wsi Dobków w Górach Kaczawskich
Widoki na Chełmiec i Śnieżkę
Widok na zamek "Świny"

Na "-"
Kamienna Góra (poza ładnym rynkiem zabudowa dość prosta i uzupełniana, główny deptak jakiś toporny)
Wojcieszów (co to za miasto bez nawet fragmentu zwartej zabudowy?)
Bolków (przybrudzone, sporo ubytków w zabudowie)

Świdnica od strony wsi Jakubów (efekt zmylenia dróg)

Wałbrzych, rynek 

Dobków, zabudowa

Dystans109.87 km Czas05:44 Vśrednia19.16 km/h VMAX41.82 km/h Podjazdy620 m
Triduum dolnośląskie: Wielki Czwartek

Tradycyjnie musiałem zaczynać trasę wielodniową z silnym, huraganowym wręcz, wiatrem. To sprawiło że podjechałem pociągiem aż do Osetnicy. Na odcinku z Wrocławia do Osetnicy ścisk był nieludzki. Okazało się że całe Żary wracały na święta wielkanocne do domu. Wracały przez Legnicę, z przesiadką w Węglińcu. Odlot... Ledwo zdołąłem znaleźć miejsce stojące z rowerem i stałem przez ponad godzinę... Alternatywy jednak nie było :( Początek był bardzo trudny, wiatr spychał na środek drogi, ale nie powinno to dziwić przy porywach przekraczających 25 m/s (uśredniony 9 m/s). Od Złotoryi jechało się już nieco łatwiej. Magiczne chwile przeżyłem przed Wierzbną: przelot tysięcy gęsi na południe. Klucze ciągnęły nade mną przez kilkanaście minut. 

Na "+"
Złotoryja - czteropiętrowe kamienice w mieście tej wielkości robią wrażenie...
Jawor - oryginalna zabudowa, choć przybrudzona
Wierzbna - ptasi spektakl 
Zabudowa wielu wsi po drodze, szczególnie Pastuchowa
Świdnica - wjeżdża się na starówkę jak do Wiednia :)

Na "-"
Strzegom
wiatr
tłok w pociągu na odcinku Wrocław - Osetnica


Zabudowa wsi Jadwisin

Jawor, Kościół Pokoju

Piotrowice Świdnickie na tle Ślęży i Raduni

Dystans107.61 km Czas05:28 Vśrednia19.68 km/h Podjazdy734 m
Temp.-2.0 °C SprzętMerida Drakar
Oświęcim
Kategoria praca, >100 km

Wiatr na południe, więc wybór kierunku był oczywisty; tym bardziej że zwykle jeżdżę na północ. W Katowckim Parku Leśnym przyuważyłem samicę Gila z przetrąconym skrzydłem. Była jednak wyjątkowo żwawa i biła gilowe rekordy na setkę (pieszo). Dałem jej zatem spokój - może przeżyje, stwierdziłem... 
Dalsza trasa fatalna: w lesie na przemian głębokie błoto, kałuże, lód i śnieg... Myślałem, że drogi leśne zmrożone, a tu przykra niespodzianka :(
Dalej już bez przygód. W Bieruniu dynamiczne niebo. W Oświęcimiu spory ruch (byłem przed 15), uciekłem więc przez Chełmek i Wesołą na powrót do KPL i dalej już wyłącznie ścieżkami rowerowymi do Chorzowa. 
Udana wycieczka: nic mi się nie zepsuło, nie zaliczyłem gleby (a warunki w lesie sprzyjały). Już dawno nie było tak normalnie...
Inauguracja wiosny wypadła pozytywnie. 

W katowickiej puszczy (za Hamerlą)

Dokładnie tu, tuż przed metą na Klimoncie (Lędziny) zawiodła manetka zmiany blatów na korbie (zamarzła)...

Rynek w Bieruniu

KL Auschwitz II (Birkenau)

Sztuka przez duże "S" - Katowicki Park Leśny
Dystans108.04 km Czas04:53 Vśrednia22.12 km/h Podjazdy575 m
Zendek - trening
Kategoria trening, praca, >100 km




Dystans147.93 km Czas06:46 Vśrednia21.86 km/h VMAX44.91 km/h Podjazdy875 m
Prawie jak Cieszyn...
Kategoria blisko domu, >100 km

Prawie czyni dużą różnicę. Zamiast Cieszyna były Jastrzębie i Strumień; a mógł być wyłącznie szpital :(
Na 14 km trasy (rondo w Halembie) zaliczyłem trzecią glebę w tym roku (poprzednie: Kleczew, WPKiW). Tym razem przylutowałem najmocniej. Scieło mnie tak gwałtownie (lodu totalnie nie było widać, cienka warstewka na czarnej drodze, skropiona deszczem), że nie zdąrzyłem puścić kierownicy. Gdybym nie miał dośc grubych rękawiczek nie byłbym nawet w stanie tego opisać (zdarłoby mi skórę z palców). Poza tym zraniłem się w brodę i lewy bark. Potworny ból w przegubach, w palcach i na skraju dłoni aż pulsował. Do 12. bałem się ściągnąc rękawiczki... 

Straty: kurtka odblaskowa za 100 zł (zostały strzępy), okulary Uvex za 80 zł (uchroniły przed przeryciem twarzy w okolicy oczu), mocowanie lampki (bezcenne - nie do zdobycia, trzecie - ostatnie - w 10 dni!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!). Wysypało się wszystko z przedniej torby, aparat jakimś cudem przetrwał grzmotnięcie w asfalt a za mną nie jechał żaden bolid mw w chwili gdy wpadłem w poślizg. Spadł łańcuch, wykręciło kierownicę itp. itd. Zanim doszedłem do siebie i wszystko pozbierałem minęło jakieś 30 minut... Prawy kciuk ma do teraz solidną opuchliznę... 

Z tym poziomem bólu w palcach, mogąc jedynie przytrzymywać kierownicę, długo zastanawiałem się co robić. Najpierw porwałem się z Żor na Jastrzębie, potem wycofałem na Pawłowice, by za Golasowicami odbić na Strumień. Wtedy pojawiło się słońce, odzyskałem trochę wiary i zapędziłem się po rynek w Pszczynie. Tamże cyrk, cepelia i odpust były tak odrażające, że w szybkim tempie, przez Suszec i Mikołów, uciekłem do domu. Dopiero tam odkryłem, że nieźle oberwałem też w bark...

W Żorach jeszcze pochmurno...

W drodze na Golasowice (Cieszyn nie dla urodzonych pechowców)

Cudowna cisza i słońce na rynku w Strumieniu

Pszczyna - targowisko próżności, czyli marcówko-majówka

Rynek nr 4 na trasie: Mikołów
Dystans140.20 km Czas06:35 Vśrednia21.30 km/h Podjazdy712 m
Brusiek

Wszędy skowronki rozkwiliły - wiosna. Na polach gdzieniegdzie smród się rozchodził, temperatura jednak zacna. Bez przygód;  za Bruskiem przeszedłem w tryb oszczędnościowy bo trasa miała być tylko treningiem przed niedzielą. Pętla była na północny-zachód, bo w niedzielę planowałem pętlę na pd-wsch.

Starówka bytomska

Pyskowice, rynek

Toszek, rynek

Brusiek - punkt zwrotny

Świerklaniec, park.
Dystans110.50 km Czas05:04 Vśrednia21.81 km/h VMAX48.66 km/h Podjazdy672 m
Winowno
Kategoria >100 km, praca, trening

Trening po pracy. Tempo dobre - efekt zmiany roweru (4 kg mniej). Początkowo pogodnie, potem ciężkie chmury, ale bez deszczu. Jeszcze w parku zaobserwowany dzięcioł zielony. Pod koniec trasy (od Dąbrówki) jazda pod silny wiatr.



Dystans102.85 km Czas05:29 Vśrednia18.76 km/h VMAX40.30 km/h Podjazdy787 m
Temp.-7.0 °C SprzętMerida Drakar
Arktyczne Brudzowice
Kategoria >100 km, blisko domu

Dalej lodowato, ot "ocieplenie". Zamarzła mi częściowo kominarka... Lód wytrącał się na zamkach wiatrówki (pod membraną zbierała się i skraplała para). Oszroniło mi czapkę, urwało mocowanie lampki (plastik pękł przy wkładaniu lampki), całe szczęście że było to 5 km od domu... Z dobrych wspomnień: słońce, niewielki ruch, zrealizowany cały plan. Wzgórze Łazy/Łaz (968) w Brudzowicach zdobyte przeze mnie po raz pierwszy zimą, wjazd aż pod trianguł. Denis Urubko by nie uznał, bo już wiosna... :)

Psary od strony Gródkowa, przez pola

Sporo ludzi łaziło po lodzie na Pogorii - widok na Wzgórze Gołonoskie

Po raz pierwszy w tym roku przy kościele św. Jana Chrzciciela w Siewierzu
Na szczycie Łaz, przy triangule. Zgłaszam pierwsze zimowe wjechanie (zgłoszenie jak widać udokumentowane).

Ostatni poważniejszy podjazd - Sączów