Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 81694.69 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 3737:45 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 513206 m |
Liczba aktywności: | 607 |
Średnio na aktywność: | 134.59 km i 7h 03m |
Więcej statystyk |
Dystans102.38 km Czas05:49 Vśrednia17.60 km/h Podjazdy630 m
SprzętMerida Drakar
Wariacje świerklaniecko-twardowickie
Postanowiłem poszaleć trochę na góralu - także po zmrożonych bezdrożach. Najpierw jednak zawiało mnie do centrum Świerklańca, w sumie przypadkiem, bo przejechałem skręt na Bańgów - a skoro już wylądowałem w Piekarach to postanowiłem wykorzystać niespodziewane słońce (w prognozach pełne zachmurzenie!) i pofocić zimowe scenerie parku świerklanieckego. Jako że wracać tak wcześnie byłoby niehonorowo pojechałem na śnieżne szaleństwo w ostępach Płaskowyżu Twardowickiego. Zdarzyło mi się przeprawiać przez Jaworznik czy wpychać rower na skarpę dawnej piaskowni. Zdecydowanie warto było ruszyć 4 litery. W powietrzu czuć było nieco smog, ale rekompensowało go przebijające się słońce oraz jazda po bocznych drogach lub zaśnieżonych bezdrożach.
Schrony w Wymysłowie
Świerklaniec, park
Przeprawa brodowa na Jaworzniku :)
Postanowiłem poszaleć trochę na góralu - także po zmrożonych bezdrożach. Najpierw jednak zawiało mnie do centrum Świerklańca, w sumie przypadkiem, bo przejechałem skręt na Bańgów - a skoro już wylądowałem w Piekarach to postanowiłem wykorzystać niespodziewane słońce (w prognozach pełne zachmurzenie!) i pofocić zimowe scenerie parku świerklanieckego. Jako że wracać tak wcześnie byłoby niehonorowo pojechałem na śnieżne szaleństwo w ostępach Płaskowyżu Twardowickiego. Zdarzyło mi się przeprawiać przez Jaworznik czy wpychać rower na skarpę dawnej piaskowni. Zdecydowanie warto było ruszyć 4 litery. W powietrzu czuć było nieco smog, ale rekompensowało go przebijające się słońce oraz jazda po bocznych drogach lub zaśnieżonych bezdrożach.
Schrony w Wymysłowie
Świerklaniec, park
Przeprawa brodowa na Jaworzniku :)
Dystans119.04 km Czas06:26 Vśrednia18.50 km/h Podjazdy388 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 8
Na plus: Tuliszków (sympatyczniej niż pokazywał Google Street, w dodatku przyjaźnie dla rowerów!), Stawiszyn, Żelazków, Koźminek (poza stacją benzynową na rynku!), Staw
Na minus: Dzierzbin (na zdjęciach kościół wygląda lepiej niż w realu), fatalne odcinki dróg w Skalmierzu i Radliczycach (przy kolei).
Ponadto: 8 nowych gmin poznanych na rowerze.
Tuliszków, rynek
Dzierzbin, kościół
Stawiszyn, rynek
Koźminek, kościół (widok z parku dworskiego)
Chlewo, kościół
Zimowa Wielkopolska 2018
Wielkopolskie zimowe ostatki. Bałem się przejazdu w poniedziałek rano przez caluśki koniński tasiemiec (bo miasto ma kształt tasiemca z północy na południe ciągnie się jak guma do żucia). Ruch był rzecz jasna spory, ale czułem się tu już jak u siebie. Obyło się zatem bez kłopotów a w pierwszym nowym miejscu było całkiem sympatycznie (Tuliszków) i co ważne: słonecznie. Przez cały dzień było na minusie: od -5 na starcie do -1.1 w najcieplejszym momencie dnia. Odczuwalna rano sięgała -10 i nie było sympatycznie. Na szczęście słońce bardzo pomagało. Odcinek z Tuliszkowa do Zbierska był cudowny: na 17 km nie minął mnie żaden samochód. Jakiś cud! Generalnie jechało mi się gładko i bez przygód aż za Koźminek. Tutaj okazało się że mam spory zapas czasowy do pociągu i postanowiłem jechać najpierw na Chlewo a dopiero potem na Staw i stację w Radliczycach. Ledwo zdążyłem, ale dzięki temu wraz z rundką po Kluczborku i powrocie ze stacji Chorzów Miasto uzbierało się 119 km. Na plus: Tuliszków (sympatyczniej niż pokazywał Google Street, w dodatku przyjaźnie dla rowerów!), Stawiszyn, Żelazków, Koźminek (poza stacją benzynową na rynku!), Staw
Na minus: Dzierzbin (na zdjęciach kościół wygląda lepiej niż w realu), fatalne odcinki dróg w Skalmierzu i Radliczycach (przy kolei).
Ponadto: 8 nowych gmin poznanych na rowerze.
Tuliszków, rynek
Dzierzbin, kościół
Stawiszyn, rynek
Koźminek, kościół (widok z parku dworskiego)
Chlewo, kościół
Dystans121.60 km Czas06:38 Vśrednia18.33 km/h Podjazdy321 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 7
Było zimno i wilgotno, w dodatku pochmurnie. Ponoć miało być śnieżnie, ale takie pejzaże widziałem wyłącznie w gminie Grodziec. Niczym inny świat były tu miejscami białe nawierzchnie dróg a nawet obielone drzewa. Od Lądu zaczęło się wypogodzać i skusiłem się nawet by nadłożyć drogi i trafić do Ciepłej Chójki, ale wysiłek był bezsensowny, bo nie było tablicy z nazwą :(
Trasa była na spokojnie, by niczego nie nadwyrężyć przed powrotem. W kolejnym dniu czekał mnie bowiem sprint na pociąg (z trzema przesiadkami).
Na plus: Zagórów (kawał małomiasteczkowego klimatu), Ląd (choć po raz drugi) i okolice nadwarciańskie, zimowy pejzaż gminy Grodziec
Na minus: Rychwał (zabudowa), Rzgów (kośc), Kopojno (pałac), Golina (zabudowa), Ciepła Chójka (brak tablicy)
Tylko 7 nowych gmin poznanych na rowerze
Lisiec - neogotycki kościół
Rychwał, rynek
Grodziec - pałac
Zagórów, było tu bardzo klimatycznie.
Ląd - opactwo
Trasa była na spokojnie, by niczego nie nadwyrężyć przed powrotem. W kolejnym dniu czekał mnie bowiem sprint na pociąg (z trzema przesiadkami).
Na plus: Zagórów (kawał małomiasteczkowego klimatu), Ląd (choć po raz drugi) i okolice nadwarciańskie, zimowy pejzaż gminy Grodziec
Na minus: Rychwał (zabudowa), Rzgów (kośc), Kopojno (pałac), Golina (zabudowa), Ciepła Chójka (brak tablicy)
Tylko 7 nowych gmin poznanych na rowerze
Lisiec - neogotycki kościół
Rychwał, rynek
Grodziec - pałac
Zagórów, było tu bardzo klimatycznie.
Ląd - opactwo
Dystans149.71 km Czas07:46 Vśrednia19.28 km/h Podjazdy477 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 6
Taki wypad na kole do Koła, z wizytą u Wojciecha z Brudzewa, no i z powrotem do PTSM-u. Pierwotnie miałem w planach Borysławice Zamkowe, Beskiekiery i powrót pociągiem z Kutna, ale zmieniłem plany w Grzegorzewie. W okolicach Turku zaczęło popadywać, ale jednocześnie świeciło słońce. Dzięki tej pogodowej niepewności zmobilizowałem się na tyle, że po jasności zwiedzałem wreszcie konińską starówkę. Niestety nie znalazłem nic do jedzenia i skończyło się schroniskowym barszczem z makaronem :)
Na plus: Kramsk (kościół i otoczenie: wielka klasa), Turek (rynek), Russocice (gotyckie dachy kościoła), droga Wyszyna-Brzeźno, konińska starówka, Wyszyna (wieża zamkowa, fajne otoczenie - całość na uboczu, ale znalazłem).
Na minus: Licheń - bazylika (zdania nie zmieniłem), Koło (zapamiętałem inaczej, lepiej), Chylin (grafika google mi pokazała ładny obiekt - był koszmarek), rajdy blachosmrodów na lokalnej drodze Turek-Władysławów, ruchliwa droga 470 (Kościelec-Turek): choć nawierzchnia dobra.
Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze
Licheń - stary kościół
Kramsk - piękny klasycystyczny kościół z 1844 r. wraz z plebanią i mała architekturą. Estetyczne przeciwieństwo Lichenia.
Koło - starówka: jedyny fragment nie wzbudzający przygnębienia :(
Turek, rynek
Wyszyna, wieża zamkowa
Na plus: Kramsk (kościół i otoczenie: wielka klasa), Turek (rynek), Russocice (gotyckie dachy kościoła), droga Wyszyna-Brzeźno, konińska starówka, Wyszyna (wieża zamkowa, fajne otoczenie - całość na uboczu, ale znalazłem).
Na minus: Licheń - bazylika (zdania nie zmieniłem), Koło (zapamiętałem inaczej, lepiej), Chylin (grafika google mi pokazała ładny obiekt - był koszmarek), rajdy blachosmrodów na lokalnej drodze Turek-Władysławów, ruchliwa droga 470 (Kościelec-Turek): choć nawierzchnia dobra.
Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze
Licheń - stary kościół
Kramsk - piękny klasycystyczny kościół z 1844 r. wraz z plebanią i mała architekturą. Estetyczne przeciwieństwo Lichenia.
Koło - starówka: jedyny fragment nie wzbudzający przygnębienia :(
Turek, rynek
Wyszyna, wieża zamkowa
Dystans150.84 km Czas07:46 Vśrednia19.42 km/h Podjazdy482 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 5
Było MB Gromnicznej...
To miał być najdłuższy wypad wyjazdu. Zaczęło się od... duszącego smogu, lepkiego zamglenia, dziury w ziemi zamiast drogi oraz bolesnej wywrotki na lodzie (za Kleczewem) - dziura w dwóch kurtkach naraz! Co ciekawe potem było już tylko lepiej. Rozpogodziło się i ociepliło gdy tylko wjechałem na Kujawy. Tym razem kończyłem pociągiem, co poskutkowało dłuższym pobytem na dworcu w Kutnie (na rynek nie gnałem, bo już tam byłem na rowerze) i smacznym obiadkiem tamże (znaczy zupą, bo drugie kiepskie było). Skutkiem ubocznym był powrót nocną porą ze stacji w Koninie do PTSM w Gosławicach: ponad 8 km grozy; zmyliłem drogę i drżałem o życie bo ruch był o 20. szkująco duży...
Na plus: Skulsk (kośc), wzgórze 115 nad Lenartowem, Chodecz, dworzec w Kutnie, kujawskie słońce
Na minus: okolice Kleczewa (jak zawsze), droga z dworca do schr., Wilczyn (nie dotarłem pod kościół), droga Roztoka-Kopydłowo (nie było jej), miasta typu Piotrków, Radziejów, Izbica (wszystkie "kujawskie").
Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze
Tu miała być droga na Kopydłowo. Roztoka.
Skulsk - tuż po mszy
Radziejów Kujawski, rynek
Gmina Topólka osiagnięta
Chodecz, rynek
To miał być najdłuższy wypad wyjazdu. Zaczęło się od... duszącego smogu, lepkiego zamglenia, dziury w ziemi zamiast drogi oraz bolesnej wywrotki na lodzie (za Kleczewem) - dziura w dwóch kurtkach naraz! Co ciekawe potem było już tylko lepiej. Rozpogodziło się i ociepliło gdy tylko wjechałem na Kujawy. Tym razem kończyłem pociągiem, co poskutkowało dłuższym pobytem na dworcu w Kutnie (na rynek nie gnałem, bo już tam byłem na rowerze) i smacznym obiadkiem tamże (znaczy zupą, bo drugie kiepskie było). Skutkiem ubocznym był powrót nocną porą ze stacji w Koninie do PTSM w Gosławicach: ponad 8 km grozy; zmyliłem drogę i drżałem o życie bo ruch był o 20. szkująco duży...
Na plus: Skulsk (kośc), wzgórze 115 nad Lenartowem, Chodecz, dworzec w Kutnie, kujawskie słońce
Na minus: okolice Kleczewa (jak zawsze), droga z dworca do schr., Wilczyn (nie dotarłem pod kościół), droga Roztoka-Kopydłowo (nie było jej), miasta typu Piotrków, Radziejów, Izbica (wszystkie "kujawskie").
Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze
Tu miała być droga na Kopydłowo. Roztoka.
Skulsk - tuż po mszy
Radziejów Kujawski, rynek
Gmina Topólka osiagnięta
Chodecz, rynek
Dystans108.41 km Czas05:41 Vśrednia19.08 km/h Podjazdy195 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 4
Prognoza się niestety sprawdziła: w dniu przejazdu z Zaniemyśla do Konina lało. Wybrałem zatem trasę prostą, bez udziwnień. Ucierpiał w ten sposób rynek w Miłosławiu, którego nie widziałem. Rynków w Pyzdrach i Słupcy odpuszczać nie zamierzałem. Przed Słupcą przestało zresztą padać, co świętowałem pod wiatą przystanku w Wierzbocicach. Odcinek do Sulęcinka znałem doskonale (dwa przejazdy z i na pociąg) dlatego nie wychylałem się zza peleryny. Dalsze szczegóły w plusach/minusach: generalnie odkąd przestało padać świat stał się piękniejszy i uwierzyłem że bez szwanku zamelduję się w kolejnym schronisku.
Na plus: Mikuszewo (ładny pałac i ciekawa kapliczka), Borzykowo (rekonstrukcja przejścia granicznego), Słupca (rynek), Kazimierz Biskupi (przystanki malowane - motyw z sylwetkami), droga Koszuty-Parcele - Kazimierz B.
Na minus: Czeszewo (dawna karczma, kościół - drewniak), Pyzdry (przygnębiające wrażenie).
Ponadto: 7 nowych gmin na rowerze
Witowo
Mikuszewo, pałac
Pyzdry, dom podcieniowy z 1768 r. w rynku
Rozlewiska Warty widoczne z drogi na Ciążeń
Słupca, rynek
Na plus: Mikuszewo (ładny pałac i ciekawa kapliczka), Borzykowo (rekonstrukcja przejścia granicznego), Słupca (rynek), Kazimierz Biskupi (przystanki malowane - motyw z sylwetkami), droga Koszuty-Parcele - Kazimierz B.
Na minus: Czeszewo (dawna karczma, kościół - drewniak), Pyzdry (przygnębiające wrażenie).
Ponadto: 7 nowych gmin na rowerze
Witowo
Mikuszewo, pałac
Pyzdry, dom podcieniowy z 1768 r. w rynku
Rozlewiska Warty widoczne z drogi na Ciążeń
Słupca, rynek
Dystans124.82 km Czas06:47 Vśrednia18.40 km/h Podjazdy351 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 3
Miało wreszcie przestać potężnie wiać, ale też miało się wyraźnie ochłodzić. Tak też było, nad ranem po raz pierwszy zobaczyłem lód i szron. Towarzyszył mi oczywiście soczysty co jakiś czas zapach łajna - ale po Wielkopolsce właśnie tego się spodziewałem. Wyruszyłem tuż po świcie bo o 15 miał już mnie czule obejmować potężny front deszczowy. Ten dzień był więc wyścigiem z czasem. Wiatr 5-6 m/s (uśredniony) wiejący na północ uznałem za słaby (po tym co wiało wcześniej), ale wyprowadziła mnie z tego błędu jazda w kierunku przeciwnym. Odcinek Czerniejewo - Września to była ciężka walka i średnia prędkość przelotowa 17 km/h (przy pochyleniu 20). Sama Września okazała się dość przyjazna (ścieżki, brak zakazów), ale w Środzie złapało mnie przeznaczenie i zaczęło padać. W zacinającym deszczu i pod wiatr jechałem więc moją "ulubioną" megaruchliwą i wąską drogą Środa-Zaniemyśl... Dałem radę, ale padać przestało dopiero nazajutrz o godz. 12...
Na plus:
Koszuty (wiatraki, dwór), Park Krajobrazowy Promno (pierwsze miejsce z ładnym, falistym pejzażem!), Pobiedziska (sympatyczne miasto i ładnie położone), Września (centrum i przejazd), wreszcie pętelka bez kolei
Na minus:
odcinek Środa-Zaniemyśl (to był drugi raz i NIGDY WIĘCEJ), sztorm na końcówce trasy
Ponadto: 10 nowych gmin poznanych na rowerze
Mroźny poranek pod Śnieciskami
Kostrzyn
Pobiedziska
Września
Środa Wlkp.
Na plus:
Koszuty (wiatraki, dwór), Park Krajobrazowy Promno (pierwsze miejsce z ładnym, falistym pejzażem!), Pobiedziska (sympatyczne miasto i ładnie położone), Września (centrum i przejazd), wreszcie pętelka bez kolei
Na minus:
odcinek Środa-Zaniemyśl (to był drugi raz i NIGDY WIĘCEJ), sztorm na końcówce trasy
Ponadto: 10 nowych gmin poznanych na rowerze
Mroźny poranek pod Śnieciskami
Kostrzyn
Pobiedziska
Września
Środa Wlkp.
Dystans144.63 km Czas07:19 Vśrednia19.77 km/h Podjazdy427 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 2
Miało wiać jeszcze mocniej niż w poniedziałek (uśredniony 10/11 m/s a porywy ponad 25 m/s - zatem bez żartów), musiałem więc modyfikować trasę czyli skorzystać z pomocy złodziejskich Kolei Wielkopolskich (7 zł za rower). Przesiadkę miałem w Poznaniu, ale strach przed tym dworcem okazał się przesadny i na wyrost (ostatnio straciłem tam 40 minut bo rozplanowanie jest tragiczne a intuicyjność zerowa). Wysiadłem w Rokietnicy, ale wcześniej musiałem dokulać się na przystanek w Sulęcinku, a nie było przyjemnie: mrzawka i potężne kałuże na drodze. Odcinek do Buka nieciekawy, w samym Buku ładny rynek, ale droga do Opalenicy bardzo ruchliwa. Zaskoczył mnie bardzo negatywnie odcinek Skrzynki-Dopiewo bo na mapie miałem asfalt a był szutrobłot i koleiny. Kolejny wstrząs przeżyłem na odcinku Konarzewo-Chomęcice: miejscowy uspokoił mnie, że rowerem da się przejechać, ale budowa wiaduktu nad powstającą trasą S5 była bardzo błototwórcza i najbardziej brejasty odcinek prowadziłem. Potem było już bez przygód - nie licząc błądzenia po pograniczu Poznania i Lubonia (nie miałem planu, a było warto go mieć), trafiłem nawet pod Auchan i cały kompleks marketów, ale jakoś - na czuja - znalazłem drogę na Puszczykowo.
Na plus:
Buk, Rogalin (atmosfera i cisza)
Na minus:
cała reszta (szczególnie opłotki Poznania i lodowaty huraganowy wiatr).
Ponadto: 12 nowych gmin poznanych na rowerze
Buk, rynek
Konarzewo
Puszczykowo
Rogalin
Zamek w Kórniku
Miało wiać jeszcze mocniej niż w poniedziałek (uśredniony 10/11 m/s a porywy ponad 25 m/s - zatem bez żartów), musiałem więc modyfikować trasę czyli skorzystać z pomocy złodziejskich Kolei Wielkopolskich (7 zł za rower). Przesiadkę miałem w Poznaniu, ale strach przed tym dworcem okazał się przesadny i na wyrost (ostatnio straciłem tam 40 minut bo rozplanowanie jest tragiczne a intuicyjność zerowa). Wysiadłem w Rokietnicy, ale wcześniej musiałem dokulać się na przystanek w Sulęcinku, a nie było przyjemnie: mrzawka i potężne kałuże na drodze. Odcinek do Buka nieciekawy, w samym Buku ładny rynek, ale droga do Opalenicy bardzo ruchliwa. Zaskoczył mnie bardzo negatywnie odcinek Skrzynki-Dopiewo bo na mapie miałem asfalt a był szutrobłot i koleiny. Kolejny wstrząs przeżyłem na odcinku Konarzewo-Chomęcice: miejscowy uspokoił mnie, że rowerem da się przejechać, ale budowa wiaduktu nad powstającą trasą S5 była bardzo błototwórcza i najbardziej brejasty odcinek prowadziłem. Potem było już bez przygód - nie licząc błądzenia po pograniczu Poznania i Lubonia (nie miałem planu, a było warto go mieć), trafiłem nawet pod Auchan i cały kompleks marketów, ale jakoś - na czuja - znalazłem drogę na Puszczykowo.
Na plus:
Buk, Rogalin (atmosfera i cisza)
Na minus:
cała reszta (szczególnie opłotki Poznania i lodowaty huraganowy wiatr).
Ponadto: 12 nowych gmin poznanych na rowerze
Buk, rynek
Konarzewo
Puszczykowo
Rogalin
Zamek w Kórniku
Dystans115.79 km Czas06:11 Vśrednia18.73 km/h Podjazdy365 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Zimowa Wielkopolska: dzień 1
Potężny wiatr, na początku mżawka, aż żałowałem wyjścia z pociągu. Szlak wiódł głównie przez miasta ratuszowe (z zabytkowymi ratuszami). Dzięki jeździe niemal cały czas z wiatrem (9 m/s, w porywach do 23 m/s!), jechało się lekko. Wiatr jednak mocno studził efekty wysokiej temp. na poziomie 9 stopni.
Na plus:
Rydzyna, Poniec (sympatyczna miejska ciasnota na staróweczce), Krobia (ładny rynek z ratuszem), Krotoszyn (duży rynek, miasto przyjazne rowerzystom - wszystkie jednokierunkowe dostępne w obie strony).
Na minus:
Zduny, Pępowo (zapomiałem, że pałac odgrodzony od plebsu), Baszków (Dom Opieki Społ. w pałacu)
Wrażenia: Poza koszmarkami w Pudliszkach i dojazdówce do dworca w Kroto dobre drogi. Bardzo nieprzyjemnie duże natężenie ruchu na odcinku Zduny - Krotoszyn. Sporo rozmów z lokalsami: starszy pan zagadał mnie w Pońcu, na przystanku w Siejewie (przerwa termosowa) dialogi z klasą robotniczą, w Krotoszynie rozmowa z sympatycznym Ukraińcem. Pozytywnych wrażeń dostarczył automat biletowy w Krotoszynie - szybko, prosto i zapłata zbliżeniowo kartą: szacun. Fatalna końcówka (ze stacji w Sulęcinku do Zaniemyśla): zbłądziłem w ciemnościach do wsi Mądre i mądre to nie było, bo od Pigłowic musiałem jechać drogą 432 pod huraganowy wiatr...
13 nowych gmin poznanych na rowerze
Rydzyna, rynek.
Krobia, rynek
Pępowo, pałac
Zduny, mały rynek
Krotoszyn, rynek
Na plus:
Rydzyna, Poniec (sympatyczna miejska ciasnota na staróweczce), Krobia (ładny rynek z ratuszem), Krotoszyn (duży rynek, miasto przyjazne rowerzystom - wszystkie jednokierunkowe dostępne w obie strony).
Na minus:
Zduny, Pępowo (zapomiałem, że pałac odgrodzony od plebsu), Baszków (Dom Opieki Społ. w pałacu)
Wrażenia: Poza koszmarkami w Pudliszkach i dojazdówce do dworca w Kroto dobre drogi. Bardzo nieprzyjemnie duże natężenie ruchu na odcinku Zduny - Krotoszyn. Sporo rozmów z lokalsami: starszy pan zagadał mnie w Pońcu, na przystanku w Siejewie (przerwa termosowa) dialogi z klasą robotniczą, w Krotoszynie rozmowa z sympatycznym Ukraińcem. Pozytywnych wrażeń dostarczył automat biletowy w Krotoszynie - szybko, prosto i zapłata zbliżeniowo kartą: szacun. Fatalna końcówka (ze stacji w Sulęcinku do Zaniemyśla): zbłądziłem w ciemnościach do wsi Mądre i mądre to nie było, bo od Pigłowic musiałem jechać drogą 432 pod huraganowy wiatr...
13 nowych gmin poznanych na rowerze
Rydzyna, rynek.
Krobia, rynek
Pępowo, pałac
Zduny, mały rynek
Krotoszyn, rynek
Dystans103.14 km Czas05:05 Vśrednia20.29 km/h Podjazdy636 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pętla gliwicka
Zimno, ręce marzły w 30 sekund po zdjęciu rękawiczek, w dodatku spory wiatr. Odczuwalna jakieś -7. Bez przygód. Popasy w Knurowie i Gliwicach (termosik).
Chudów - zamek
Pilchowice - zabudowa (po lewej fragment klasztoru)
Sośnicowice - świąteczny wystrój na tle najładniejszej pierzei rynku
Gliwice - Aleja Zwycięstwa
Zabrze - stadion miejski
Chudów - zamek
Pilchowice - zabudowa (po lewej fragment klasztoru)
Sośnicowice - świąteczny wystrój na tle najładniejszej pierzei rynku
Gliwice - Aleja Zwycięstwa
Zabrze - stadion miejski