Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 81694.69 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 3737:45 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 513206 m |
Liczba aktywności: | 607 |
Średnio na aktywność: | 134.59 km i 7h 03m |
Więcej statystyk |
Dystans193.36 km Czas08:41 Vśrednia22.27 km/h VMAX50.70 km/h Podjazdy939 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Trzy Morgi i direttissima Góry Chełmo
Nad ranem mokre asfalty, przesychające dopiero od okolic Myszkowa. Przejazd przez Myszków niemal w całości ścieżkami rowerowymi. Niewielki ruch na drogach, na odcinku Sekursko - Wielgomłyny najgorsza nawierzchnia na trasie rajdu. Momentami drastyczna ilość dziur. W okolicach Ręczna dojechałem do granicy okna bezchmurności, wysokie chmury przepuszczały jednak sporo promieni słonecznych. Zaliczyłem zimowe wejście na Górę Chełmo, na wierzchołku stanąłem po raz drugi. Dotarłem też wreszcie do legendarnego mostu na Pilicy w miejscowości Trzy Morgi.
Wydarzenia smutne:
Bolesna strata czapki wydarzyła się przed Wielgomłynami. Wiatr porwał czapkę z kierownicy jak robiłem zdjęcie, nie zauważyłem :(
[Finał nad Pilicą, Trzy Morgi]
Będzin
Siewierz
Myszków
Źródło Zygmunta, rez. Parkowe
Św. Anna
Wielgomłyny
Góra Chełmo
Trzy Morgi - Pilica
Lubień - pierwszy bocian anno domini 2019 - na środku nigdzie
Nad ranem mokre asfalty, przesychające dopiero od okolic Myszkowa. Przejazd przez Myszków niemal w całości ścieżkami rowerowymi. Niewielki ruch na drogach, na odcinku Sekursko - Wielgomłyny najgorsza nawierzchnia na trasie rajdu. Momentami drastyczna ilość dziur. W okolicach Ręczna dojechałem do granicy okna bezchmurności, wysokie chmury przepuszczały jednak sporo promieni słonecznych. Zaliczyłem zimowe wejście na Górę Chełmo, na wierzchołku stanąłem po raz drugi. Dotarłem też wreszcie do legendarnego mostu na Pilicy w miejscowości Trzy Morgi.
Wydarzenia smutne:
Bolesna strata czapki wydarzyła się przed Wielgomłynami. Wiatr porwał czapkę z kierownicy jak robiłem zdjęcie, nie zauważyłem :(
[Finał nad Pilicą, Trzy Morgi]
Będzin
Siewierz
Myszków
Źródło Zygmunta, rez. Parkowe
Św. Anna
Wielgomłyny
Góra Chełmo
Trzy Morgi - Pilica
Lubień - pierwszy bocian anno domini 2019 - na środku nigdzie
Dystans119.82 km Czas05:23 Vśrednia22.26 km/h VMAX57.13 km/h Podjazdy842 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z żywiołem na Jędrzejów
Wyruszyłem rekordowo wcześnie, bo chciałem zdążyć uciec ze strefy opadowego zagrożenia na Jurze (przed południem). Dzięki temu czyste od chmur "oko cyklonu" podziwiałem w cudownych pejzażach Złożeńca, Pilicy i Żarnowca. Niewidzialna ręka wiatru pchała mnie momentami bardzo wyraźnie do przodu... Po raz pierwszy w tym roku usłyszałem, a nawet oglądałem skowronki. Były też lustrujące gniazda do lęgów gawrony oraz rzecz jasna wiosenny szczebiot wróbli. Dopiero w grodzie królowej Adelajdy zrobiłem przerwę konsumpcyjną. W Żarnowcu niestety frezowali sobie asfalt. Dopadły mnie też wtedy chmury i przysłoniły cudowne do tego momentu słońce.
Dalsza trasa była już ucieczką przed frontem deszczowym. Dzięki potężnym podmuchom wiatru w plecy (do 25 m/s, uśredniony wiatr na poziomie 11 m/s!) długo wymykałem się pogoni. Pierwsze krople poczułem dopiero w Sędziszowie, deszcz zatrzymał mnie zaś na przystanku w Mierzynie, z widokiem na nieodległy już kość. św. Prokopa w Krzcięcicach. Deszcz okazał się nie odpuszczać, więc po wyczyszczeniu bagażu z prowiantu, ubrałem strój płetwonurka i ruszyłem do Jędrzejowa. Tamże spóźniłem się o kwadrans do jadłodajni Smaczek, ale w mieście przestało padać. Po powrocie z wypadu do centrum (po raz pierwszy wjeżdżłem do miasta od pd-zach) i zaopatrzeniu w Biedronce udałem się na dworzec. Ta pierwsza wizyta będzie raczej moją ostatnią: kasa nieczynna w soboty, pan menel dworcowy śmierdział zaś tak nieludzko, że zamiast spocząć w ciepełku, w holu odnowionego dworca, wybrałem wichrowy peron...
W drodze powrotnej towarzyszyła mi Lily (owczarek niemiecki) i jej kopcąca jak smok właścicielka. Pociąg Regio wraca z Jędrzejowa do Katowic zaledwie 2 godziny i 53 minuty...
Po 4 miesiącach wróciłem do Kwaśniowa
Niestety, w ferworze walk o samice panowie wróblowie są ślepi na samochody: obok leżał rywal
Pilica, kośc. szpitalny św. Walentego
Cudowności doliny Górnej Pilicy
Znajoma z Mierzyna
Na rynku w Jędrzejowie
Wyruszyłem rekordowo wcześnie, bo chciałem zdążyć uciec ze strefy opadowego zagrożenia na Jurze (przed południem). Dzięki temu czyste od chmur "oko cyklonu" podziwiałem w cudownych pejzażach Złożeńca, Pilicy i Żarnowca. Niewidzialna ręka wiatru pchała mnie momentami bardzo wyraźnie do przodu... Po raz pierwszy w tym roku usłyszałem, a nawet oglądałem skowronki. Były też lustrujące gniazda do lęgów gawrony oraz rzecz jasna wiosenny szczebiot wróbli. Dopiero w grodzie królowej Adelajdy zrobiłem przerwę konsumpcyjną. W Żarnowcu niestety frezowali sobie asfalt. Dopadły mnie też wtedy chmury i przysłoniły cudowne do tego momentu słońce.
Dalsza trasa była już ucieczką przed frontem deszczowym. Dzięki potężnym podmuchom wiatru w plecy (do 25 m/s, uśredniony wiatr na poziomie 11 m/s!) długo wymykałem się pogoni. Pierwsze krople poczułem dopiero w Sędziszowie, deszcz zatrzymał mnie zaś na przystanku w Mierzynie, z widokiem na nieodległy już kość. św. Prokopa w Krzcięcicach. Deszcz okazał się nie odpuszczać, więc po wyczyszczeniu bagażu z prowiantu, ubrałem strój płetwonurka i ruszyłem do Jędrzejowa. Tamże spóźniłem się o kwadrans do jadłodajni Smaczek, ale w mieście przestało padać. Po powrocie z wypadu do centrum (po raz pierwszy wjeżdżłem do miasta od pd-zach) i zaopatrzeniu w Biedronce udałem się na dworzec. Ta pierwsza wizyta będzie raczej moją ostatnią: kasa nieczynna w soboty, pan menel dworcowy śmierdział zaś tak nieludzko, że zamiast spocząć w ciepełku, w holu odnowionego dworca, wybrałem wichrowy peron...
W drodze powrotnej towarzyszyła mi Lily (owczarek niemiecki) i jej kopcąca jak smok właścicielka. Pociąg Regio wraca z Jędrzejowa do Katowic zaledwie 2 godziny i 53 minuty...
Po 4 miesiącach wróciłem do Kwaśniowa
Niestety, w ferworze walk o samice panowie wróblowie są ślepi na samochody: obok leżał rywal
Pilica, kośc. szpitalny św. Walentego
Cudowności doliny Górnej Pilicy
Znajoma z Mierzyna
Na rynku w Jędrzejowie
Dystans130.64 km Czas06:39 Vśrednia19.65 km/h VMAX41.36 km/h Podjazdy839 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Świniuszka - cyklotrek jurajski
Nad ranem mroźno. W Będzinie dzień targowy, nad Pogorią sporo szadzi, potem dłuższy odcinek bez słońca. Powała chmur popadła w "rozstępy" dopiero w okolicach Chechła. Odtąd, aż po eksplorację masywu Świniuszki słońce raz po raz wyglądało zza chmurek. Głęboki jar Minóżki całkiem malowniczy, ale samo Źródło Miłości tak straszliwie zaśmiecone (razem z całą okolicą), jak zaśmiecona potrafi być tylko Małopolska Zachodnia... Sterty puszek, butelek, przy źródle parking "nieustającego jazgotu", duży ruch gratów (samochodów i skuterów) z pobliskich wiosek, przyjeżdżających po wodę. Ci ludzie robią śmietnik z własnego domu...
"Piachowy horror", czyli droga skrótowa z Rodak do Żelazka wyjątkowo komfortowa: bo piasek zamarznięty, niestety miejscami pola lodowe i śnieżne. Na samej Świniuszce także śmietnisko oraz buchtowisko... Mocno przygnębiony wracałem przez Ogrodzieniec, Łazy i Grodziec do domu. W drodze powrotnej pełne zachmurzenie. W Tucznawie zaczęło prószyć śniegiem, w Maciejkowicach przebiegł mi drogę zabiedzony lis. Ogólnie warunki ciężkie: rano mróz, po południu chmury.
Pierwsza setka w sezonie zaliczona, w dodatku rekord przewyższenia i pierwszy w sezonie cyklotrek (2 km, 70 m przewyższenia w drodze na kulminację Świniuszki: można tu wjechać na góralu, ale byłem trekkingiem)
Mróz i szadź nad zbiornikiem Kuźnica
Inny świat: Pogoria IV w okowach mrozu
Sławny wielbłąd w Chechle - symbol małopolskiego gustu estetycznego...
Dolina Minóżki - nie licząc śmieci, miejsce magiczne (skąd się tu wzięła opona z koparki?)
Po północnej stronie Świniuszki - płaty sniegu i lodu
Na samiuśkim wierzchołku mała polana - śmieci był tutaj dostatek (dawny zabór rosyjski...)
Ostatni postój - OSP Wiesiółka
Ostatni podjazd, czyli u stóp Olimpu
Nad ranem mroźno. W Będzinie dzień targowy, nad Pogorią sporo szadzi, potem dłuższy odcinek bez słońca. Powała chmur popadła w "rozstępy" dopiero w okolicach Chechła. Odtąd, aż po eksplorację masywu Świniuszki słońce raz po raz wyglądało zza chmurek. Głęboki jar Minóżki całkiem malowniczy, ale samo Źródło Miłości tak straszliwie zaśmiecone (razem z całą okolicą), jak zaśmiecona potrafi być tylko Małopolska Zachodnia... Sterty puszek, butelek, przy źródle parking "nieustającego jazgotu", duży ruch gratów (samochodów i skuterów) z pobliskich wiosek, przyjeżdżających po wodę. Ci ludzie robią śmietnik z własnego domu...
"Piachowy horror", czyli droga skrótowa z Rodak do Żelazka wyjątkowo komfortowa: bo piasek zamarznięty, niestety miejscami pola lodowe i śnieżne. Na samej Świniuszce także śmietnisko oraz buchtowisko... Mocno przygnębiony wracałem przez Ogrodzieniec, Łazy i Grodziec do domu. W drodze powrotnej pełne zachmurzenie. W Tucznawie zaczęło prószyć śniegiem, w Maciejkowicach przebiegł mi drogę zabiedzony lis. Ogólnie warunki ciężkie: rano mróz, po południu chmury.
Pierwsza setka w sezonie zaliczona, w dodatku rekord przewyższenia i pierwszy w sezonie cyklotrek (2 km, 70 m przewyższenia w drodze na kulminację Świniuszki: można tu wjechać na góralu, ale byłem trekkingiem)
Mróz i szadź nad zbiornikiem Kuźnica
Inny świat: Pogoria IV w okowach mrozu
Sławny wielbłąd w Chechle - symbol małopolskiego gustu estetycznego...
Dolina Minóżki - nie licząc śmieci, miejsce magiczne (skąd się tu wzięła opona z koparki?)
Po północnej stronie Świniuszki - płaty sniegu i lodu
Na samiuśkim wierzchołku mała polana - śmieci był tutaj dostatek (dawny zabór rosyjski...)
Ostatni postój - OSP Wiesiółka
Ostatni podjazd, czyli u stóp Olimpu
Dystans142.18 km Czas07:16 Vśrednia19.57 km/h VMAX45.18 km/h Podjazdy853 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Leśniów
Wypadało uczcić Dzień Jeża. Setek sprasowanych, rozdętych, rozczłonkowanych, krwawych, świeżych lub wysuszonych trucheł tych sympatycznych ssaków naoglądałem się w tym roku o wiele za dużo. Pod tym względem rok ten nie różnił się niczym od poprzedniego... W części Woźnik znanych jako Dyrdy dopadła mnie potężna mgła i najniższa tegorocznej jesieni temperatura 1,4 stopnia. W Koziegłowach ucieszyła mnie dekoracja w barwach narodowych, choć niezgodna z zasadami heraldyki :( Potem wjechałem w fatalną, gęstą mgłę, przed którą uciekłem na boczną drogę, do Miłości... Od Żarek mgły odpuściły, w Mirowie po godz. 10 pojawiało się coraz więcej turystów weekendowych typu zmotoryzowanego. Sporo czasu spędzam na szwędaniu się po Zawierciu. Po drodze nawiedziłem cmentarze z I wojny w Kotkowicach i Kromołowie. W końcu była to wigilia zawarcia rozejmu w Compiegne.
Koziegłowy
Leśniów - tuż przy źródle
Kotkowice - cmentarz z Wielkiej Wojny
Zawiercie, pałacyk Szymańskiego
Listopad nad Czwórką (Zb. Kuźnica, czyli "Pogoria IV")
Wypadało uczcić Dzień Jeża. Setek sprasowanych, rozdętych, rozczłonkowanych, krwawych, świeżych lub wysuszonych trucheł tych sympatycznych ssaków naoglądałem się w tym roku o wiele za dużo. Pod tym względem rok ten nie różnił się niczym od poprzedniego... W części Woźnik znanych jako Dyrdy dopadła mnie potężna mgła i najniższa tegorocznej jesieni temperatura 1,4 stopnia. W Koziegłowach ucieszyła mnie dekoracja w barwach narodowych, choć niezgodna z zasadami heraldyki :( Potem wjechałem w fatalną, gęstą mgłę, przed którą uciekłem na boczną drogę, do Miłości... Od Żarek mgły odpuściły, w Mirowie po godz. 10 pojawiało się coraz więcej turystów weekendowych typu zmotoryzowanego. Sporo czasu spędzam na szwędaniu się po Zawierciu. Po drodze nawiedziłem cmentarze z I wojny w Kotkowicach i Kromołowie. W końcu była to wigilia zawarcia rozejmu w Compiegne.
Koziegłowy
Leśniów - tuż przy źródle
Kotkowice - cmentarz z Wielkiej Wojny
Zawiercie, pałacyk Szymańskiego
Listopad nad Czwórką (Zb. Kuźnica, czyli "Pogoria IV")
Dystans137.38 km Czas07:19 Vśrednia18.78 km/h VMAX53.81 km/h Podjazdy1341 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Na pograniczu orawsko-żywieckim
Nad ranem pełne zachmurzenie, pierwszy raz słońce zobaczyłem w Jeleśni. Zaraz potem nastąpiły 3 godziny z mgłą i wilgocią. Siły słoneczne wypędziły złego ducha wilgoci dopiero po 11. Podjazd na Glinne, choć prosty, jechałem ostrożnie; ostatni raz trasę w górach robiłem pod koniec marca... W górach po słowackiej stronie co chwilę straszyły napisy (po polsku!) informujące o tym by nie śmiecić. Smutne :) Inwersja była wyraźna, ja jednak dotarłem trekingiem za nisko (~ 940 m n.p.m), by móc się nią rozkoszować. Gdy okazało się, że duży najazd może w dużym procencie zastapić przygotowanie podjazdowe - zwiększyłem tempo. Udało mi się skutecznie przeprowadzić cyklotrek na Kýčerę (944) dominującą nad wsią Zakamenne i kuszącą ciekawym położeniem. Warto było się trudzić: na szczycie ukazał mi się widok na Góry Choczańskie i Tatry Zachodnie.
Cyklotrek kosztował mnie założenie ryzykownego depozytu oraz przejście z buta 3,1 km o przewyższeniu 230 m. Na dziewiczym wierzchołku (pozbawionym ścieżek) odszukałem punkt osnowy geodezyjnej, no i rozkoszowałem się unikalnymi widokami.
W drodze powrotnej, na opłotkach Żywcach wjechałem znów w mgły wieczorne i w chwili gdy zgasło światło (~16:45) dopadłem do przydworcowej Biedronki...
W pociągu 120% wypełnienia oraz skład made in Pesa, co tym razem kosztowało mnie utratę szprychy: rower po prostu zrobił fikołka z haka (zbyt niskiego, bo przecież rowery 28-calowe - na cienkich oponach! - to w Bydgoszczy rzadkość!), o mało nie zabijając jednego z gęsto upakowanych podróżnych...
Powrót do i z Katowic rowerem.
Korbielów - przebłysk słońca
Kiepska, ale typowo górska "asfaltówka" na stokach Masywu Pilska
Pogranicze dobra (błękitu) i zła (szarości)
Mutne, widok na Kopce
Kýčera (944 m), widok na Chocza
Cięcina, kościół św. Katarzyny
Nad ranem pełne zachmurzenie, pierwszy raz słońce zobaczyłem w Jeleśni. Zaraz potem nastąpiły 3 godziny z mgłą i wilgocią. Siły słoneczne wypędziły złego ducha wilgoci dopiero po 11. Podjazd na Glinne, choć prosty, jechałem ostrożnie; ostatni raz trasę w górach robiłem pod koniec marca... W górach po słowackiej stronie co chwilę straszyły napisy (po polsku!) informujące o tym by nie śmiecić. Smutne :) Inwersja była wyraźna, ja jednak dotarłem trekingiem za nisko (~ 940 m n.p.m), by móc się nią rozkoszować. Gdy okazało się, że duży najazd może w dużym procencie zastapić przygotowanie podjazdowe - zwiększyłem tempo. Udało mi się skutecznie przeprowadzić cyklotrek na Kýčerę (944) dominującą nad wsią Zakamenne i kuszącą ciekawym położeniem. Warto było się trudzić: na szczycie ukazał mi się widok na Góry Choczańskie i Tatry Zachodnie.
Cyklotrek kosztował mnie założenie ryzykownego depozytu oraz przejście z buta 3,1 km o przewyższeniu 230 m. Na dziewiczym wierzchołku (pozbawionym ścieżek) odszukałem punkt osnowy geodezyjnej, no i rozkoszowałem się unikalnymi widokami.
W drodze powrotnej, na opłotkach Żywcach wjechałem znów w mgły wieczorne i w chwili gdy zgasło światło (~16:45) dopadłem do przydworcowej Biedronki...
W pociągu 120% wypełnienia oraz skład made in Pesa, co tym razem kosztowało mnie utratę szprychy: rower po prostu zrobił fikołka z haka (zbyt niskiego, bo przecież rowery 28-calowe - na cienkich oponach! - to w Bydgoszczy rzadkość!), o mało nie zabijając jednego z gęsto upakowanych podróżnych...
Powrót do i z Katowic rowerem.
Korbielów - przebłysk słońca
Kiepska, ale typowo górska "asfaltówka" na stokach Masywu Pilska
Pogranicze dobra (błękitu) i zła (szarości)
Mutne, widok na Kopce
Kýčera (944 m), widok na Chocza
Cięcina, kościół św. Katarzyny
Dystans135.53 km Czas06:22 Vśrednia21.29 km/h VMAX45.16 km/h Podjazdy819 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Poręba
Pomimo sporej ilości chmur nad ranem, dzień rozwinął się jak kwiat. Zamiast po raz kolejny jechać przez Siewierz, wybrałem się wariantem północnym, przez Żelisławice, Porębę, Turkową Górę i Ciągowice do Łaz. Dalej przez Trzebyczkę, Okradzionów i Sławków do Jaworzna.
Nakło Śląskie
Chechło-Nakło
jw
Poręba
Ciągowice
Droga z Głazówki do Trzebyczki
Sławków
Pomimo sporej ilości chmur nad ranem, dzień rozwinął się jak kwiat. Zamiast po raz kolejny jechać przez Siewierz, wybrałem się wariantem północnym, przez Żelisławice, Porębę, Turkową Górę i Ciągowice do Łaz. Dalej przez Trzebyczkę, Okradzionów i Sławków do Jaworzna.
Nakło Śląskie
Chechło-Nakło
jw
Poręba
Ciągowice
Droga z Głazówki do Trzebyczki
Sławków
Dystans145.71 km Czas07:15 Vśrednia20.10 km/h Podjazdy520 m
Dobrodzień (Guttentag)
Wyjątkowo kosztowna "setka". Wyliczyłem koszt kilometra na poziomie 1 zł i 8 gr. Cóż, poza biletem Chorzów - Lubliniec (niecałe 6 zł), musiałem doliczyć licznik Sigma 14.12 Alti (140 zł + przesyłka). Słuchałem muzyki na odcinku z Kalet do Miasteczka (przez Zieloną, lasami) i nie słyszałem gdy wypiął się, i spadł. Wracałem się z tego powodu sporo na trasie, ale przepadł bez śladu... Dane liczbowe są zatem szacowane...
Z pozostałych wrażeń: w Lublińcu czyste niebo i sucho, w Dobrodzieniu pochmurno, od Ciasnej po Cieszową słonecznie, od Koszęcina bardzo pochmurno. Czym bliżej domu, tym szpetniej :( Było zimno, cały czas jechałem w zimowej czapce i rękawiczkach. Zdenerwował mnie absurdalny ruch na odcinku Niezdara-Świerklaniec (ponoć była niedziela). Pałac Kawalera w Świerklańcu wciąż w remoncie.
Jesienny rynek w Lublińcu
Chmurny Dobrodzień
Słoneczna jesień, pałac w Ciasnej
Idylliczne Kochcice
Pochmurny Koszęcin
Gradowe chmury w Zielonej
W poszukiwaniu zaginionego licznika (trasa Zielona - Bibiela)
Wyjątkowo kosztowna "setka". Wyliczyłem koszt kilometra na poziomie 1 zł i 8 gr. Cóż, poza biletem Chorzów - Lubliniec (niecałe 6 zł), musiałem doliczyć licznik Sigma 14.12 Alti (140 zł + przesyłka). Słuchałem muzyki na odcinku z Kalet do Miasteczka (przez Zieloną, lasami) i nie słyszałem gdy wypiął się, i spadł. Wracałem się z tego powodu sporo na trasie, ale przepadł bez śladu... Dane liczbowe są zatem szacowane...
Z pozostałych wrażeń: w Lublińcu czyste niebo i sucho, w Dobrodzieniu pochmurno, od Ciasnej po Cieszową słonecznie, od Koszęcina bardzo pochmurno. Czym bliżej domu, tym szpetniej :( Było zimno, cały czas jechałem w zimowej czapce i rękawiczkach. Zdenerwował mnie absurdalny ruch na odcinku Niezdara-Świerklaniec (ponoć była niedziela). Pałac Kawalera w Świerklańcu wciąż w remoncie.
Jesienny rynek w Lublińcu
Chmurny Dobrodzień
Słoneczna jesień, pałac w Ciasnej
Idylliczne Kochcice
Pochmurny Koszęcin
Gradowe chmury w Zielonej
W poszukiwaniu zaginionego licznika (trasa Zielona - Bibiela)
Dystans144.77 km Czas07:21 Vśrednia19.70 km/h VMAX50.93 km/h Podjazdy899 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Udórz
Udany wypad, którego głównym celem były ruiny zamków w Bydlinie i Udorzu. Dolina Udorki jak zwykle urokliwa, ale strasznie zachwaszczona. W Łazach nie zostałem na kebaba (tow. M. została i żałowała, ale takie są uroki mieszkania w Galicji) tylko wracałem bezpośrednio do domu rowerem. Po drodze załapałem się na kiepski zachód słońca nad Pogorią...
Bolesław
W drodze na Golczowice (ach, ta jesienna Jura!)
Dłużec
Udórz, ruinki zamku
Pilica, pałac
Zachód nad Pogorią
Udany wypad, którego głównym celem były ruiny zamków w Bydlinie i Udorzu. Dolina Udorki jak zwykle urokliwa, ale strasznie zachwaszczona. W Łazach nie zostałem na kebaba (tow. M. została i żałowała, ale takie są uroki mieszkania w Galicji) tylko wracałem bezpośrednio do domu rowerem. Po drodze załapałem się na kiepski zachód słońca nad Pogorią...
Bolesław
W drodze na Golczowice (ach, ta jesienna Jura!)
Dłużec
Udórz, ruinki zamku
Pilica, pałac
Zachód nad Pogorią
Dystans122.54 km Czas06:00 Vśrednia20.42 km/h VMAX43.88 km/h Podjazdy685 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rodaki
Rajd z Jaworzna do domu poprzez jesienną Jurę. Znalezione źródła Centurii i dwa prawdziwki przy stromej wspinaczce z misy źródliskowej. Powrót przez Łazy i Grodziec.
Szczakowa
Rodaki
Źródła Centurii
Prawdziwki
Łazy
Łagisza
Szczakowa
Rodaki
Źródła Centurii
Prawdziwki
Łazy
Łagisza
Dystans126.86 km Czas06:24 Vśrednia19.82 km/h VMAX52.80 km/h Podjazdy852 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Kraków
Nad ranem lodownia (5 stopni), potem 40 minut na ciastku (w Kolbarku), a od Zarzecza jazda pod wiatr. Otwarte kościoły w Imbramowicach i Raciborowicach dokładnie pozwiedzane. W Krakowie sprint na pociąg (do Chrzanowa) i dalej rowerem do Jaworzna.
Jaworzno
W drodze do Bukowna
Widok na Pasmo Smoleńskie z drogi Kolbark-Zarzecze
Imbramowice
Przełom Dłubni
Raciborowice - gotyckie malowidła
Jaworzno
W drodze do Bukowna
Widok na Pasmo Smoleńskie z drogi Kolbark-Zarzecze
Imbramowice
Przełom Dłubni
Raciborowice - gotyckie malowidła