Dystans185.21 km Czas09:55 Vśrednia18.68 km/h Podjazdy1446 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Na Gdynię, dzień 3
Liczyłem, że trzeci dzień będzie lżejszy, że aura trochę odpuści. Do popołudnia było faktycznie lżej, zachmurzenie przygnębiające i wiatr przeciwny, ale tylko nędzne 5 m/s (uśrednione). Ponadto gdy wstałem już nie padało. Gdy zwinąłem więc mokry tropik mój los powinien się poprawić. Pesymizm budziła okoliczność, że wybrawszy ten wariant trasy musiałem przejechać przez Chojnice, a przecież już dawno temu ukułem powiedzenie rowerzysty: "kradnij, zabijaj, ale Chujnice omijaj". W zasadzie miałem na myśli powiat cho(u)jnicki, wyjątkowo nieprzyjazny rowerzystom. Wybrałem drogę wojewódzką nr 235 na Brusy i był to kiepski wybór. Miałem jednak świadomość, że wszystkie wybory były złe. Wzdłuż drogi na długich odcinkach wiódł "trakt" rowerowy, który w kluczowych momentach przemieniał się w łachy piachu o imponującej miąższości. Kilka razy musiałem odkopywać rower, co szczególnie irytowało na zjazdach, bo trasa była momentami całkiem interwałowa i biegła po morenach. Ironią losu był fakt, że pierwszy dłuższy postój zrobiłem sobie pod wiatą w miejscowości Męcikał. Była tu też oczyszczalnia ścieków "Męcikał". Za Brusami pseudodroga rowerowa zanikła i trzeba było się użerać z "dynamicznym" stylem jazdy miejscowych patokierowców. Z drogą 235 pożegnałem się dopiero w Lipuskiej Hucie i zrobiłem to ze sporą ulgą.
Cały czas było chmurno i ciemnawo. W Lipuszu mijałem młyn wodny i była to jedna z większych atrakcji dnia... Odcinek do Sulęczyna wiódł przynajmniej przez lasy i nie padało. Od Klukowej Huty zaczęło mżyć. Szybko mżawka przeszła w upierdliwy, gęsty deszcz, który ograniczał widoczność i narażał mnie na ciągłe ochlapywanie przez miejscowych rajdowców. Kierowców-szurów w Pomorskiem nie brakuje, ale na drodze 228 panuje prawdziwa epidemia "polskiego stylu jazdy". Ta jednostka choroba rozkwitała w tych trudnych warunkach. Różnica w kulturze jazdy między Śląskim a Pomorskim jest zauważalna gołym okiem. Jest wręcz szokująca. Pozostaje mi współczuć rowerzystom z okolic Gdańska. Niebezpiecznej jest chyba tylko na wąskich drogach wojewódzkich Mazowsza. Mazowsze to jednak odwieczna czarna dziura, środek obwarzanka, śródziemie nicości. Tutaj spodziewałem się śladów cywilizacji - całkowicie bezpodstawnie. Zrozumiałem jednak dlaczego tylu polityków z Gdańska zrobiło kariery w Warszawce.
Nie uważam, że przesadzam. Spędziłem w Pomorskiem 2 tygodnie i wielokrotnie bałem się o życie na drodze. W rejonie Trójmiasta trudno znaleźć jest spokojne drogi. Sieć drogowa jest generalnie niedorozwinięta a drogi niebywale obciążone blachosmrodami. Takie wrażenia miałem też podczas wcześniejszych wizyt, tym razem przez 2 tygodnie pobytu miałem czas by stwierdzić, że wrażenia są słuszne. Z Kartuz jechałem przez Przodkowo, było o tyle lepiej że padało słabiej. Bałem się jechać przez Żukowo, takiego natężenia bandytów drogowych dłużej bym nie zniósł. Spokojniej zrobiło się w rejonie Gdańska Osowej, ale już droga do Chwaszczna, mimo pory była absurdalnie ruchliwa. Liczyłem, że skrócę sobie drogę i pojadę od razu na Gdynię Wielki Kack, ale okazało się że lokalne drogi są w dramatycznym stanie i przypominają poradzieckie płytówki na Łotwie. Potem okazało się, że jedyna droga wiodąca stąd do Gdyni, krajowa 20, jest w całości remontowana i rozkopana... Miałem już wszystkiego serdecznie dość. Eksplorowałem więc Gdynię Dąbrowę po resztkach zmasakrowanych dróg rowerowych. Ostatecznie z wielką ulga dotarłem na Karwiny. Nazajutrz odkryłem, że jedyną możliwością wyjazdu rowerem z Karwin jest... jazda na Orłowo. Wszystkie inne trasy groziły śmiercią, kalectwem lub zniszczeniem roweru...
Dotarłem na miejsce zniesmaczony i zniechęcony. W najciekawszym pejzażowo fragmencie trasy padało, padało przez 3,5 h. Okazało się dzień drugi wcale nie był najgorszy na tej trasie...
Wałdowo, kościół z 1621 roku.
Chojnice
Wzdłuż drogi wojewódzkiej 235 po tzw. drodze rowerowej, w miejscu gdzie akurat - przypadkiem - drogę rowerową przypominała
Nazwa mówi wszystko
Krajobraz przed Lipuszem
Warunki coraz gorsze na drodze nr 228
Okolice Brodnicy i jeziora Brodno Wielkie
Kartuzy
Rzadka rzecz, czyli ddr gdzieś pod Rębiechowem
Realia dojazdu rowerem do Gdyni...
Liczyłem, że trzeci dzień będzie lżejszy, że aura trochę odpuści. Do popołudnia było faktycznie lżej, zachmurzenie przygnębiające i wiatr przeciwny, ale tylko nędzne 5 m/s (uśrednione). Ponadto gdy wstałem już nie padało. Gdy zwinąłem więc mokry tropik mój los powinien się poprawić. Pesymizm budziła okoliczność, że wybrawszy ten wariant trasy musiałem przejechać przez Chojnice, a przecież już dawno temu ukułem powiedzenie rowerzysty: "kradnij, zabijaj, ale Chujnice omijaj". W zasadzie miałem na myśli powiat cho(u)jnicki, wyjątkowo nieprzyjazny rowerzystom. Wybrałem drogę wojewódzką nr 235 na Brusy i był to kiepski wybór. Miałem jednak świadomość, że wszystkie wybory były złe. Wzdłuż drogi na długich odcinkach wiódł "trakt" rowerowy, który w kluczowych momentach przemieniał się w łachy piachu o imponującej miąższości. Kilka razy musiałem odkopywać rower, co szczególnie irytowało na zjazdach, bo trasa była momentami całkiem interwałowa i biegła po morenach. Ironią losu był fakt, że pierwszy dłuższy postój zrobiłem sobie pod wiatą w miejscowości Męcikał. Była tu też oczyszczalnia ścieków "Męcikał". Za Brusami pseudodroga rowerowa zanikła i trzeba było się użerać z "dynamicznym" stylem jazdy miejscowych patokierowców. Z drogą 235 pożegnałem się dopiero w Lipuskiej Hucie i zrobiłem to ze sporą ulgą.
Cały czas było chmurno i ciemnawo. W Lipuszu mijałem młyn wodny i była to jedna z większych atrakcji dnia... Odcinek do Sulęczyna wiódł przynajmniej przez lasy i nie padało. Od Klukowej Huty zaczęło mżyć. Szybko mżawka przeszła w upierdliwy, gęsty deszcz, który ograniczał widoczność i narażał mnie na ciągłe ochlapywanie przez miejscowych rajdowców. Kierowców-szurów w Pomorskiem nie brakuje, ale na drodze 228 panuje prawdziwa epidemia "polskiego stylu jazdy". Ta jednostka choroba rozkwitała w tych trudnych warunkach. Różnica w kulturze jazdy między Śląskim a Pomorskim jest zauważalna gołym okiem. Jest wręcz szokująca. Pozostaje mi współczuć rowerzystom z okolic Gdańska. Niebezpiecznej jest chyba tylko na wąskich drogach wojewódzkich Mazowsza. Mazowsze to jednak odwieczna czarna dziura, środek obwarzanka, śródziemie nicości. Tutaj spodziewałem się śladów cywilizacji - całkowicie bezpodstawnie. Zrozumiałem jednak dlaczego tylu polityków z Gdańska zrobiło kariery w Warszawce.
Nie uważam, że przesadzam. Spędziłem w Pomorskiem 2 tygodnie i wielokrotnie bałem się o życie na drodze. W rejonie Trójmiasta trudno znaleźć jest spokojne drogi. Sieć drogowa jest generalnie niedorozwinięta a drogi niebywale obciążone blachosmrodami. Takie wrażenia miałem też podczas wcześniejszych wizyt, tym razem przez 2 tygodnie pobytu miałem czas by stwierdzić, że wrażenia są słuszne. Z Kartuz jechałem przez Przodkowo, było o tyle lepiej że padało słabiej. Bałem się jechać przez Żukowo, takiego natężenia bandytów drogowych dłużej bym nie zniósł. Spokojniej zrobiło się w rejonie Gdańska Osowej, ale już droga do Chwaszczna, mimo pory była absurdalnie ruchliwa. Liczyłem, że skrócę sobie drogę i pojadę od razu na Gdynię Wielki Kack, ale okazało się że lokalne drogi są w dramatycznym stanie i przypominają poradzieckie płytówki na Łotwie. Potem okazało się, że jedyna droga wiodąca stąd do Gdyni, krajowa 20, jest w całości remontowana i rozkopana... Miałem już wszystkiego serdecznie dość. Eksplorowałem więc Gdynię Dąbrowę po resztkach zmasakrowanych dróg rowerowych. Ostatecznie z wielką ulga dotarłem na Karwiny. Nazajutrz odkryłem, że jedyną możliwością wyjazdu rowerem z Karwin jest... jazda na Orłowo. Wszystkie inne trasy groziły śmiercią, kalectwem lub zniszczeniem roweru...
Dotarłem na miejsce zniesmaczony i zniechęcony. W najciekawszym pejzażowo fragmencie trasy padało, padało przez 3,5 h. Okazało się dzień drugi wcale nie był najgorszy na tej trasie...
Wałdowo, kościół z 1621 roku.
Chojnice
Wzdłuż drogi wojewódzkiej 235 po tzw. drodze rowerowej, w miejscu gdzie akurat - przypadkiem - drogę rowerową przypominała
Nazwa mówi wszystko
Krajobraz przed Lipuszem
Warunki coraz gorsze na drodze nr 228
Okolice Brodnicy i jeziora Brodno Wielkie
Kartuzy
Rzadka rzecz, czyli ddr gdzieś pod Rębiechowem
Realia dojazdu rowerem do Gdyni...
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.