Dystans154.24 km Czas09:41 Vśrednia15.93 km/h VMAX38.04 km/h Podjazdy829 m
Rajd Hanzeatycki, dzień 12: Pomorze Przednie i Tylne

Obudziłem się na miedzy u stóp rzędu jesionów przeplatanych krzewami suchodrzewów. Byłem wstrząśnięty - niebo było niemal bezchmurne.  Gdy po chwili zobaczyłem prognozy pogody - zamarłem z niedowierzania. A jednak się kręci! - znaczy, w pogodzie... Do końca rajdu czekała mnie jazda pod wiatr, silny wiatr. Przecież jechałem w odwrotnym kierunku niż przez ostatni tydzień! Tu zazwyczaj dominują wiatry zachodnie, ale nie wtedy gdy ja jadę zgodnie z ich kierunkiem... Stało się oczywiste, że nie dojadę za dnia do Kołobrzegu. Kolejny dzień walki z wiatrem był ponad moje siły - fizyczne i mentalne. Założyłem więc, że wystarczy jak przejadę Uznam i Wolin. Deus vult! To założenie miało pewne plusy: nie musiałem się spieszyć. Delektowałem się więc ostatnimi godzinami w RFN. Podziwiałem kolejne wymuskane kurorty nadmorskie (seebady): Zinnowitz, Zempin, Koserow, Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. 

Nie opuszczałem niemal trasy rowerowej. Nie zawsze miała ona przyjemną nawierzchnię, było sporo piachu, ale jej bezsprzeczną zaletą było poprowadzenie wśród sosen. Zazwyczaj biegła pod osłoną wydm, wśród sosen (a nawet buków), czyli chroniła od przeciwnego wiatru. Do wyboru był wiatr w oczy lub piasek w napęd. Poświęciłem napęd, wiatru miałem już serdecznie dość. Plusem było rześkie morskie powietrze, wzburzone morze, wyludnione plaże. Jazda przez Uznam przypominała niekończącą się rekreację. 50 km czystej rozkoszy rowerowej, tym bardziej że czym bliżej Polski tym nawierzchnie były lepsze. Jeśli ktoś wyrobił sobie zdanie o niemieckim Pomorzu Przednim na podstawie wizyty na wyspie Uznam, to jest to przekonanie głęboko błędne. Tutaj jest akurat najładniej. Elewacje lśnią czystością, wszystko jest eleganckie i ekskluzywne. W rejonie Greifswaldu wsie są brzydkie, zabudowa chaotyczna a drogi koszmarne i dziurawe (plus skażeni kultem zapierdalania kierowcy - wyraźne polskie wpływy). Warto o tym pamiętać zachwycając się tym niemieckim oknem na Polskę. To takie okno wystawowe, choć samo Świnoujście tez prezentuje się znacznie schludniej od przeciętnego polskiego miasta. 

W miarę upływu dnia gęstnieje liczba plażowiczów i rowerzystów. Do Polski wjeżdżam już w tłumie cyklistów. Pochodzenie łatwo rozpoznać po sakwach i jeszcze łatwiej po zachowaniu wobec przepisów: Niemcy jadą literalnie po wyznaczonych liniach, rodacy jadą na skróty. W świnoujskiej Biedronce przeżywam szok - tu prawie nikt nie nosi maseczki. Od tygodnia nie widziałem nikogo bez maski w sklepie, teraz ją ściągam bo zaczną do mnie za chwilę mówić po niemiecku (w ojczyźnie!). W maseczkach są tu chyba tylko Niemcy, nikt więcej. Po aprowizacji i wypoczynku zaliczam ostatni prom na trasie. Ten w Świnoujściu jest pierwszym darmowym, Polska to bogaty kraj. Ponieważ najeździłem się już wolińskimi asfaltami postanawiam całość wyspy pokonać trasami rowerowymi. Nawierzchnie i oznakowanie pozostawiają wiele do życzenia. To już nie Świnoujście, to Polska. Na drodze z Wapnicy do krajowej 3 napotykam znakomity wynalazek - droga jest obrzydliwym brukiem, ale po bokach wiodą wąskie pasy asfaltu - dla rowerzystów. Znakomity patent! Dojazd "trasą rowerową" do Wolina jest jednak koszmarem: świetnie budujemy sobie "markę" u niemieckich turystów. 

Z Wolina jadę na Kamień, eksploruje więc Pomorze Tylne, GoogleMaps pokazuje w tymże Kamieniu dobrze ocenianego kebaba, nadzieja na wyżerkę neutralizuje nawet mój ból powodowany koniecznością "współistnienia" z polskimi kierowcami. Roberty Kubice Pomorskiego czają się w każdej wsi, do Kamienia dojeżdżam jednak cały i odkrywam, że kebab jest zamknięty pomimo poniedziałku, a może właśnie dlatego? Na inne gastronomie nie mam ochoty, wybór jest zresztą ograniczony, podobnie jak miejskość Kamienia Pomorskiego. Zawiedziony ruszam dalej, wiozę wprawdzie kuchenkę ale nie mam już zaopatrzenia "kuchennego". Jadę tylko w jednym celu: znaleźć miejsce na ostatni dziki biwak. Zakończyć przygodę wygodnym noclegiem na łonie natury. Mam z tym spore problemy: albo tereny podmokłe, albo turystyka i wybrzeże. Ostatecznie lokuję się na łące przy bocznej drodze. Oszczekują mnie wściekle jelonki - trochę zniemczałem w tej trasie, ale żeby od razu trafić na nacjonalistyczne sarny? Zasypiam bez ciepłego posiłku, szykuje się chłodna noc. Witaj Polsko...

Widok na plażę i wzburzone morze z molo w Zinnowitz

Seebad Bansin

Świnoujście

Jeziorko Turkusowe na Wolinie

Kamień Pomorski

Trasa:


Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa afree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]