Dystans127.60 km Czas07:25 Vśrednia17.20 km/h Podjazdy795 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dzień 45: Morawski upał
Od rana jadę znów wzdłuż Dyi, ale opuszczam ją dla wizyty w Mikulovie. Potem zwiedzam Lednice i Brzecław, ocierając się tym samym o Trójkąt Dyjski - jeden z trzech skrawków Dolnej Austrii przyłączonych do Czechosłowacji po rozpadzie monarchii habsburskiej. Ten bezludny obszar wschodził niegdyś razem z pobliskim Brzecławiem w skład Państwa Samona i Wielkich Moraw. Mikulov i Lednice są mi dobrze znane, zadbane i popularne wśród turystów. W porównaniu z nimi Brzecław nie ma wiele do zaoferowania, choć założył go książę Brzetysław, ten sam który najechał w 1039 r. Polskę w stylu Chrobrego, tj. rabując co się da. Zwędził wtedy zwłoki św. Wojciecha oraz przyłączył Śląsk i Małopolskę do Czech. Można więc nazwać Brzecław miastem antypolskim. Sąsiedni Lanžhot/Landshut to z kolei najniżej położone miasto Moraw.
Od tego miejsca zmieniam kierunek jazdy na północo-wschodni, kierując się w górę Morawy. W Morawskiej Nowej Wsi tężejący upał skłania mnie do rozbicia biwaku u stóp Tomasza G. Masaryka, tzn. u cokołu jego pomnika. Dalsza trasa jest monotonna, droga nr 55 ruchliwa, a atrakcji jak na lekarstwo. Mijam Hodonin, Strażnice i Wesołe nad Morawą. Z tych miejsc moją ciekawość wzbudzają jedynie pozostałości fortyfikacji z drugiej połowy XVI wieku, z czasów wojen z Imperium Osmańskim w Strażnicach.
Na horyzoncie pojawiają się Białe Karpaty a przede mną wyrasta przeszkoda w postaci miasta Uherske Hradiste, odbijam więc na wschód, do miasta Hluk oraz dalej, na Nivnice. W pierwszym odruchu entuzjazmu chcę nawet zacząć podjazd na najwyższy szczyt Białych Karpat – Wielką Jaworzynę – ale stwierdzam, że niepewna pogoda w połączeniu z upałem przemienią mój wypad w drogę cierniową. Czuję już wyraźnie znużenie trasą, a bliskość Polski zamiast motywować, demoralizuje. Przed Nivnicami, niedaleko drogi na Uhersky Brod, rozkładam biwak. Rozbijam się przy czyimś domku letniskowym.
Zanim jednak kończę bieg, odcinek drogi przed Hlukiem oferuje mi zapadające w pamięć widowisko: droga nr 495 biegnie tutaj prostą linią przez pola, pola tuż po żniwach. Droga usiana jest gęsto trupkami nornic. Wśród trucheł wysychających na poboczu, trafiają się także większe sztuki: chomiki europejskie, jeże i sporo łasic, uganiających się zapewne za nornicami i kończących podobnie – jako sprasowane dywaniki lub dmuchane futrzane baloniki. Czasem ta bliskość natury, którą oferuje rower, potrafi bardziej przygnębić niż zachwycić. Droga nr 495 będzie dla mnie już zawsze spektaklem masowej śmierci, zbiorową mogiłą polnych stworzeń.
Mikulov
Lednice
Od rana jadę znów wzdłuż Dyi, ale opuszczam ją dla wizyty w Mikulovie. Potem zwiedzam Lednice i Brzecław, ocierając się tym samym o Trójkąt Dyjski - jeden z trzech skrawków Dolnej Austrii przyłączonych do Czechosłowacji po rozpadzie monarchii habsburskiej. Ten bezludny obszar wschodził niegdyś razem z pobliskim Brzecławiem w skład Państwa Samona i Wielkich Moraw. Mikulov i Lednice są mi dobrze znane, zadbane i popularne wśród turystów. W porównaniu z nimi Brzecław nie ma wiele do zaoferowania, choć założył go książę Brzetysław, ten sam który najechał w 1039 r. Polskę w stylu Chrobrego, tj. rabując co się da. Zwędził wtedy zwłoki św. Wojciecha oraz przyłączył Śląsk i Małopolskę do Czech. Można więc nazwać Brzecław miastem antypolskim. Sąsiedni Lanžhot/Landshut to z kolei najniżej położone miasto Moraw.
Od tego miejsca zmieniam kierunek jazdy na północo-wschodni, kierując się w górę Morawy. W Morawskiej Nowej Wsi tężejący upał skłania mnie do rozbicia biwaku u stóp Tomasza G. Masaryka, tzn. u cokołu jego pomnika. Dalsza trasa jest monotonna, droga nr 55 ruchliwa, a atrakcji jak na lekarstwo. Mijam Hodonin, Strażnice i Wesołe nad Morawą. Z tych miejsc moją ciekawość wzbudzają jedynie pozostałości fortyfikacji z drugiej połowy XVI wieku, z czasów wojen z Imperium Osmańskim w Strażnicach.
Na horyzoncie pojawiają się Białe Karpaty a przede mną wyrasta przeszkoda w postaci miasta Uherske Hradiste, odbijam więc na wschód, do miasta Hluk oraz dalej, na Nivnice. W pierwszym odruchu entuzjazmu chcę nawet zacząć podjazd na najwyższy szczyt Białych Karpat – Wielką Jaworzynę – ale stwierdzam, że niepewna pogoda w połączeniu z upałem przemienią mój wypad w drogę cierniową. Czuję już wyraźnie znużenie trasą, a bliskość Polski zamiast motywować, demoralizuje. Przed Nivnicami, niedaleko drogi na Uhersky Brod, rozkładam biwak. Rozbijam się przy czyimś domku letniskowym.
Zanim jednak kończę bieg, odcinek drogi przed Hlukiem oferuje mi zapadające w pamięć widowisko: droga nr 495 biegnie tutaj prostą linią przez pola, pola tuż po żniwach. Droga usiana jest gęsto trupkami nornic. Wśród trucheł wysychających na poboczu, trafiają się także większe sztuki: chomiki europejskie, jeże i sporo łasic, uganiających się zapewne za nornicami i kończących podobnie – jako sprasowane dywaniki lub dmuchane futrzane baloniki. Czasem ta bliskość natury, którą oferuje rower, potrafi bardziej przygnębić niż zachwycić. Droga nr 495 będzie dla mnie już zawsze spektaklem masowej śmierci, zbiorową mogiłą polnych stworzeń.
Mikulov
Lednice
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.