Dystans120.54 km Czas07:34 Vśrednia15.93 km/h Podjazdy2304 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dzień 26: Utrata koszulki
Rano zjeżdżam do Serres, by uzupełnić zapasy wody. Jest to sporym błędem, bo droga 994 jest wówczas dość ruchliwa. Z ulgą odbijam w dolinę Beoux i kieruję się na przełęcz Col du Festre. Podjazd nie jest trudny, z racji swojego położenia przełęcz ta dwukrotnie gościła TdF. Nie ma ani szczególnej atmosferki, ani szczególnych widoków. Po prostu kolejna przeszkoda na trasie, bardziej od przełęczy doskwiera silne słońce.
Moją uwagę przykuwa na zjeździe kapitalny kościół górujący nad Saint-Disdier. Piękny przykład alpejskiej sztuki romańskiej – zachowała się tu średniowieczna polichromia. Od Świętego Didiera droga zaczyna się ponownie wznosić. W połączeniu z panującym skwarem, wznosząca się wstęga asfaltu skłania mnie do zrobienia przerwy. Ruszając dalej zapominam przypiąć porządnie, susząca się na sakwach, koszulkę rowerową. Odkryję to dopiero nad rzeką Drac.
Osobiście przeklinam rzekę Drac dopiero gdy muszę się wspinać z jej poziomu ponownie do góry. Wtedy właśnie odkrywam, że zgubiłem zapasową koszulkę. Co za los. Mój kolejny cel – przełęcz d’Ornon – pomimo niewielkiej wysokości (1367) i niespecjalnej trudności aż 8-krotnie gościła do tej pory TdF. Przyczyną jest bliskość podjazdu na Alpe d’Huez, dla którego „Ornonka” zazwyczaj była rozgrzewką, przełęczą drugiej kategorii.
Moje ambicje nie obejmują przejechania przełęczy. Byłoby to wykonalne, ale na samej górze będzie ciężko z noclegiem. Koncentruję się więc, by w tym monotonnie upalnym dniu podjechać w górę doliny, znaleźć jakąś wygodną łąkę i w miarę szybko udać się na spoczynek. Jutro czeka mnie przeprawa przez Alpy Graickie, jestem o krok od Wysp Korzennych, chodzi teraz o to by nie ulec pokusie i nie wylądować na wyspie Mactan… Tłumacząc z magellańskiego na nasze: szanuję siły i jestem pełen pokory dla przeciwnika. Dokładnie odwrotnie niż patron mojej wyprawy - Ferdynand.
Zjazd z przełęczy Festre, w kanionie rzeki La Souloise
Widok na Lac du Sautet
Rano zjeżdżam do Serres, by uzupełnić zapasy wody. Jest to sporym błędem, bo droga 994 jest wówczas dość ruchliwa. Z ulgą odbijam w dolinę Beoux i kieruję się na przełęcz Col du Festre. Podjazd nie jest trudny, z racji swojego położenia przełęcz ta dwukrotnie gościła TdF. Nie ma ani szczególnej atmosferki, ani szczególnych widoków. Po prostu kolejna przeszkoda na trasie, bardziej od przełęczy doskwiera silne słońce.
Moją uwagę przykuwa na zjeździe kapitalny kościół górujący nad Saint-Disdier. Piękny przykład alpejskiej sztuki romańskiej – zachowała się tu średniowieczna polichromia. Od Świętego Didiera droga zaczyna się ponownie wznosić. W połączeniu z panującym skwarem, wznosząca się wstęga asfaltu skłania mnie do zrobienia przerwy. Ruszając dalej zapominam przypiąć porządnie, susząca się na sakwach, koszulkę rowerową. Odkryję to dopiero nad rzeką Drac.
Osobiście przeklinam rzekę Drac dopiero gdy muszę się wspinać z jej poziomu ponownie do góry. Wtedy właśnie odkrywam, że zgubiłem zapasową koszulkę. Co za los. Mój kolejny cel – przełęcz d’Ornon – pomimo niewielkiej wysokości (1367) i niespecjalnej trudności aż 8-krotnie gościła do tej pory TdF. Przyczyną jest bliskość podjazdu na Alpe d’Huez, dla którego „Ornonka” zazwyczaj była rozgrzewką, przełęczą drugiej kategorii.
Moje ambicje nie obejmują przejechania przełęczy. Byłoby to wykonalne, ale na samej górze będzie ciężko z noclegiem. Koncentruję się więc, by w tym monotonnie upalnym dniu podjechać w górę doliny, znaleźć jakąś wygodną łąkę i w miarę szybko udać się na spoczynek. Jutro czeka mnie przeprawa przez Alpy Graickie, jestem o krok od Wysp Korzennych, chodzi teraz o to by nie ulec pokusie i nie wylądować na wyspie Mactan… Tłumacząc z magellańskiego na nasze: szanuję siły i jestem pełen pokory dla przeciwnika. Dokładnie odwrotnie niż patron mojej wyprawy - Ferdynand.
Zjazd z przełęczy Festre, w kanionie rzeki La Souloise
Widok na Lac du Sautet
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.