Dystans169.62 km Czas09:51 Vśrednia17.22 km/h Podjazdy2181 m
Dzień 23: Dzień, który mógł być ostatnim

Pod wieczór, gdy rozbijałem namiot, padało. W nocy padało i nad ranem, gdy zwijam obóz, także pada. Jak tu się nie zniechęcić – znowu czeka mnie widokowy odcinek (jak w Picos de Europa) – po raz wtóry w kluczowym miejscu trasy nie będę miał widoków. Gdybym znalazł jakieś dogodne miejsce biwakowe, zdecydowałbym się pewnie na dzień stacjonarny. Taka pętelka mogłaby być ciekawa, nabrałbym sił, odwiedził śliczne miasteczko La Couvertoirade. Przejeździłbym ten dżdżysty dzień na lekko, bez napinki. Ta wersja jednak odpada – nie znalazłem dobrego miejsca na powtórny biwak, to gdzie się ulokowałem, jest kiepskie. Jak mam brać cały bagaż, to niech się dzieje co chce – jadę dalej, prosto w jądro ciemności.

Pada naprawdę mocno, drogi przypominają wzburzone strumienie, mało widzę przez pelerynę, woda zalewa mi czapkę, mierzwi skórę na dłoniach. Wyglądają jakbym przedawkował z kąpielą. Gdyby nie ten deszcz, to absencję słońca powitałbym z entuzjazmem, zdążyło mi już zaleźć za skórę. Jest bardzo ślisko, w Aguessau tory poprowadzono pod ostrym kątem przez drogę, na błotniku siedzi mi zaś samochód. Efekt jest taki, że nie mogę wziąć łuku i wypierniczam się na szynie tuż przed nim. Runąłem tak nagle, że nie zdążyłem nawet mrugnąć. Boli mnie mocno łydka – jest nieźle poharatana, jak papierem ściernym. Stłuczenie bardzo boli, zdarte płaty naskórka szczypią. Wyglebiłem się na żwirowe pobocze i w dłoniach mam stygmaty – krwawe kratery po kamyczkach.

Francuska para z peugeota jest strasznie przejęta, nie tyle moim losem, przeżywają głównie to, że skręcili i po mnie nie przejechali. W sumie mają rację – to mogłoby być boleśniejsze. Gdybym mocniej przydzwonił łydką lub kolanem o szynę, właśnie kończyłbym podróż. Mam całą furę szczęścia, w tym nieszczęściu. Leje jednak dalej, a ja z nietęgą miną posuwam się w górę wymarzonego kanionu rzeki Tarn. Ponieważ jednak przyroda dąży do równowagi, załapuje się też na 2-godzinne okno pogodowe. W kanionie pustki – pogoda odstraszyła turystów i to jest wartość dodana mojego cierpienia.

Ryzyko powrotu deszczobicia działa na mnie tradycyjnie mobilizująco. Temperatura jest przyjemna a zbierająca się powtórka z ulewy mobilizuje mnie do lepszego tempa. Zanim wyjadę z kanionu oberwanie chmury dopadnie mnie po raz kolejny, znajdę jednak schronienie pod nawisem skalnym, rower ustawię w skalnej szczelinie i dobiorę się do zapasów jedzenia. Zanim definitywnie wyjadę z kanionu, deszcz ponownie ustanie.

Gdy minę Florac i wdrapię się wreszcie na główny grzbiet Corniche des Cevennes, zerwie się porywisty wiatr, a chmury przybiorą ponownie złowrogi, granatowy odcień. Na widok armagedonu, rodzącej się potężnej burzy, wykonam odwrót. Takie spektakularne odwroty zdarzają mi się rzadko, ale perspektywa przejazdu 30-kilometrowego, odsłoniętego grzbietu w towarzystwie burzy potrafi wystraszyć nawet mnie. Wracam na Col du Rey i postanawiam jechać bezpieczniejszym, dolinnym wariantem, wzdłuż drogi 983.

Gdy wreszcie docieram do miasteczka Saint-Jean-du-Gard promienieję entuzjazmem - uniknąłem burzy, nadrobiłem kilometrów, nasyciłem się ciszą. Miasteczko Saint-Jean jest oczywiście urocze, eksploruje nawet tutejszą nekropolię, by zrobić jego panoramę. Mam jeszcze trochę czasu do zachodu słońca. Poszukuję miejsca na biwak tak nieudolnie, że tuż przed zmierzchem trafiam do centrum Anduze. Kolejne ładne miasteczko, tętniące rytmem restauracyjno-kawiarnianym, ale ja szukam ustronności. Nic mi więcej nie potrzeba, byle była równa gleba – z tym jest właśnie największy problem, płaskie skrawki zajmują gospodarstwa, reszta to zarośla lub skały… Osadnictwo się zagęszcza, wyjeżdżam z Masywu Centralnego. Przejechałem szmat drogi, ale nocleg znajduje dopiero w langwedockiej winnicy… Gdzieś pod Tornac.



Kanion rzeki Tarn. I stało się słońce - na chwilę, 2 godziny później znowu lało straszliwie

Barre-des-Cévennes - na środku nigdzie, ale oksytańskie do kwadratu

Komentarze

davidbaluch
05:43 wtorek, 12 maja 2020
Ale przygoda... Za to widoki wynagradzają jej trudy. Zazdroszczę..
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa eczet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]