Wpisy archiwalne w kategorii
trening
Dystans całkowity: | 12610.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 583:44 |
Średnia prędkość: | 21.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.22 km/h |
Suma podjazdów: | 104627 m |
Liczba aktywności: | 171 |
Średnio na aktywność: | 73.75 km i 3h 24m |
Więcej statystyk |
Dystans67.19 km Czas02:58 Vśrednia22.65 km/h VMAX54.71 km/h Podjazdy681 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Płaskowyż Twardowicki 6/2021
Tym razem na lekko i na tempo. Duży ruch, wyjeżdżanie około 14:30 to porażka: ani jednego skrzyżowania płynnie nie przejechałem. Co jakiś czas świergoliły szpaki, wróble i mazurki. Zaliczyłem podjazdy na Górę Siewierską, Wał, Garbacz i Dziewiczą. Wizytowałem pierwszy raz bez śniegu Łubianki (horror dziur). Przed zmierzchem byłem z powrotem.
Łubianki
Trasa:
Chorzów - Rogoźnik - Góra Siewierska - Goląsza Biska - Wał - Góra Siewierska - Garbacz - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza Góra - Dobieszowice - Chorzów
Tym razem na lekko i na tempo. Duży ruch, wyjeżdżanie około 14:30 to porażka: ani jednego skrzyżowania płynnie nie przejechałem. Co jakiś czas świergoliły szpaki, wróble i mazurki. Zaliczyłem podjazdy na Górę Siewierską, Wał, Garbacz i Dziewiczą. Wizytowałem pierwszy raz bez śniegu Łubianki (horror dziur). Przed zmierzchem byłem z powrotem.
Łubianki
Trasa:
Chorzów - Rogoźnik - Góra Siewierska - Goląsza Biska - Wał - Góra Siewierska - Garbacz - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza Góra - Dobieszowice - Chorzów
Dystans80.33 km Czas03:52 Vśrednia20.77 km/h VMAX45.86 km/h Podjazdy720 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Płaskowyż Twardowicki 5/2021
Niebo było bezchmurne, ale wiatr niemal cały czas przeciwny. Przejazd przez Płaskowyż był więc bolesny i bardzo pracochłonny. Jechałem z Jaworzna przez Pogorie i Podwarpie, Przeczyce, Targoszyce, Myszkowice na Dziewiczą Górę. Dopiero z Sączowa zjechałem w domowe pielesze. Przyczyną było słońce, no i nie chciałem dać się pokonać wiatrowi, który mocno odcisnął się jednak na średniej przejazdu.
Świat sprzed lat, czyli w Podwarpiu
Autostrada słońca z Myszkowic na Siemonię.
Trasa:
Niebo było bezchmurne, ale wiatr niemal cały czas przeciwny. Przejazd przez Płaskowyż był więc bolesny i bardzo pracochłonny. Jechałem z Jaworzna przez Pogorie i Podwarpie, Przeczyce, Targoszyce, Myszkowice na Dziewiczą Górę. Dopiero z Sączowa zjechałem w domowe pielesze. Przyczyną było słońce, no i nie chciałem dać się pokonać wiatrowi, który mocno odcisnął się jednak na średniej przejazdu.
Świat sprzed lat, czyli w Podwarpiu
Autostrada słońca z Myszkowic na Siemonię.
Trasa:
Dystans53.06 km Czas02:19 Vśrednia22.90 km/h VMAX46.75 km/h Podjazdy397 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Chorzów - Jaworzno
Znakomite tempo sprawiło, że tym razem tylko raz trafił mnie pociąg (szlaban przed Szczakową). Działał efekt ciągu i seria kilku wypadów z rzędu zaowocowała wyraźnym wzrostem siły, co odbiło się też na tempie jazdy. Było co prawda smętnie i chmurno, ale nie zapomniałem o pamiątkowej fotce z Kościuszką w Maczkach (za karę musiałem potem czekać na przejeździe).
Trasa: jak zawsze.
Znakomite tempo sprawiło, że tym razem tylko raz trafił mnie pociąg (szlaban przed Szczakową). Działał efekt ciągu i seria kilku wypadów z rzędu zaowocowała wyraźnym wzrostem siły, co odbiło się też na tempie jazdy. Było co prawda smętnie i chmurno, ale nie zapomniałem o pamiątkowej fotce z Kościuszką w Maczkach (za karę musiałem potem czekać na przejeździe).
Trasa: jak zawsze.
Dystans118.22 km Czas05:37 Vśrednia21.05 km/h Podjazdy1055 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Kromołowiec
"Nadeszły słoneczne dni, ludzie jakby promieniowali wewnętrznym światłem i srebrnymi łyżeczkami jedli z filiżanek słońce niby lody" - Joseph Roth
Czekała mnie zmiana rozkładu zajęć, ostatni raz kończyłem więc w środę przed 12. Pora okazała się znakomicie nadawać na przejażdżkę drogą nr 790. Jeszcze nigdy nie jechałem tędy w takim bezruchu, nigdy też nie byłem tak wcześnie w Niegowonicach. Nawet na parkingu pod Kromołowcem panowała niczym niezmącona cisza. Wspiąłem się na skałki, ujrzałem spore jeszcze płaty śniegu. W lesie przy Mitrędze śnieg tworzył jeszcze grubą, zwartą warstwę. W niektórych miejscach tak jakby nie wydarzyła się nigdy ta pokaźna odwilż. Pobocze było śnieżne lub grząskie. Tym razem jechałem "podjazdowo", skusiłem się wręcz trzeci raz z rzędu (w lutym!) na Dziewiczą i zjeżdżając z Sączowa zoczyłem srokę z gałązką w dziobie. Nie wiem czy zmierzała na Arkę, ale jak mawia ksiądz Natanek: "wiedz, że coś się dzieje". Sroki bez powodu gałązek w dziobach nie oblatują.
Budowanie formy przed szczepieniem przebiegło więc pomyślnie. Cel był sprytny: zbudować podstawę siłową i przyzwoitą dyspozycję do 6 marca by zobaczyć jak zachowa się organizm po szczepieniu...
Resztki zimy na północ od Niegowonic
Pogoria IV - lód mienił się barwami upiększając i tak najpiękniejszy zbiornik "Pojezierza Dąbrowskiego" :)
Jeszcze trochę śniegu na Kromołowcu
Chruszczobród
Kochbunker na Płaskowyżu Twardowickim
Trasa:
Czekała mnie zmiana rozkładu zajęć, ostatni raz kończyłem więc w środę przed 12. Pora okazała się znakomicie nadawać na przejażdżkę drogą nr 790. Jeszcze nigdy nie jechałem tędy w takim bezruchu, nigdy też nie byłem tak wcześnie w Niegowonicach. Nawet na parkingu pod Kromołowcem panowała niczym niezmącona cisza. Wspiąłem się na skałki, ujrzałem spore jeszcze płaty śniegu. W lesie przy Mitrędze śnieg tworzył jeszcze grubą, zwartą warstwę. W niektórych miejscach tak jakby nie wydarzyła się nigdy ta pokaźna odwilż. Pobocze było śnieżne lub grząskie. Tym razem jechałem "podjazdowo", skusiłem się wręcz trzeci raz z rzędu (w lutym!) na Dziewiczą i zjeżdżając z Sączowa zoczyłem srokę z gałązką w dziobie. Nie wiem czy zmierzała na Arkę, ale jak mawia ksiądz Natanek: "wiedz, że coś się dzieje". Sroki bez powodu gałązek w dziobach nie oblatują.
Budowanie formy przed szczepieniem przebiegło więc pomyślnie. Cel był sprytny: zbudować podstawę siłową i przyzwoitą dyspozycję do 6 marca by zobaczyć jak zachowa się organizm po szczepieniu...
Resztki zimy na północ od Niegowonic
Pogoria IV - lód mienił się barwami upiększając i tak najpiękniejszy zbiornik "Pojezierza Dąbrowskiego" :)
Jeszcze trochę śniegu na Kromołowcu
Chruszczobród
Kochbunker na Płaskowyżu Twardowickim
Trasa:
Dystans125.71 km Czas05:37 Vśrednia22.38 km/h Podjazdy825 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Mysłów
"Nadeszły młode dni, wiotkie, giętkie jak brzozy, pachnące słońcem i nieśmiałe. Na ulicach widać mnóstwo rzeczy" - Joseph Roth.
Pozimie obrodziło w kałuże, grzęzawiska przydrożne, nadrożne jeziora i radiowozy (cóż za obfitość! - jak rok temu w kwietniu). Napotykałem na trasie szczebiotliwe stadka szpaków, tu i ówdzie wznosiły się w niebo skowronki. Opanowała mnie nieznośna lekkość butów, bo po raz pierwszy jechałem w letnich butach. W Siewierzu usiadła mi na sakwie pierwsza, jeszcze mocno zawiana, pszczoła. Pszczelim zwyczajem nie była wścibska, pożegnaliśmy się w przyjaźni. To wtedy, na ławeczce w pobliżu siewierskiego zamku odkryłem, że zapomniałem lampki. Odtąd moja trasa była już czasówką.
Przebrnąłem przez Próg Woźnicki w niezłym tempie i dotarłem aż do Mysłowa. Stamtąd wracałem jednak przez Siewierz, bo w Lasach Lublinieckich spodziewałem się śnieżno-błotnego horroru. Moje podejrzenia potwierdził 400-metrowy odcinek grozy, ten między Żelisławicami i Pińczycami (gruntowy). Fatalna nawierzchnia zaskoczyła mnie także w Zendku. Najważniejsze, że zdążyłem przed zmierzchem - brak lampki usportowił skutecznie mój wypad, ale sprawił też, że nie dotarłem do Koziegłów (jak planowałem).
Klucz gęsi zmierzających na zachód
Zamek siewierski jeszcze w płatach śniegu
Pejzaż okolic Pińczyc
Pyrzowice
Trasa:
"Nadeszły młode dni, wiotkie, giętkie jak brzozy, pachnące słońcem i nieśmiałe. Na ulicach widać mnóstwo rzeczy" - Joseph Roth.
Pozimie obrodziło w kałuże, grzęzawiska przydrożne, nadrożne jeziora i radiowozy (cóż za obfitość! - jak rok temu w kwietniu). Napotykałem na trasie szczebiotliwe stadka szpaków, tu i ówdzie wznosiły się w niebo skowronki. Opanowała mnie nieznośna lekkość butów, bo po raz pierwszy jechałem w letnich butach. W Siewierzu usiadła mi na sakwie pierwsza, jeszcze mocno zawiana, pszczoła. Pszczelim zwyczajem nie była wścibska, pożegnaliśmy się w przyjaźni. To wtedy, na ławeczce w pobliżu siewierskiego zamku odkryłem, że zapomniałem lampki. Odtąd moja trasa była już czasówką.
Przebrnąłem przez Próg Woźnicki w niezłym tempie i dotarłem aż do Mysłowa. Stamtąd wracałem jednak przez Siewierz, bo w Lasach Lublinieckich spodziewałem się śnieżno-błotnego horroru. Moje podejrzenia potwierdził 400-metrowy odcinek grozy, ten między Żelisławicami i Pińczycami (gruntowy). Fatalna nawierzchnia zaskoczyła mnie także w Zendku. Najważniejsze, że zdążyłem przed zmierzchem - brak lampki usportowił skutecznie mój wypad, ale sprawił też, że nie dotarłem do Koziegłów (jak planowałem).
Klucz gęsi zmierzających na zachód
Zamek siewierski jeszcze w płatach śniegu
Pejzaż okolic Pińczyc
Pyrzowice
Trasa:
Dystans69.91 km Czas03:27 Vśrednia20.26 km/h VMAX51.98 km/h Podjazdy734 m
SprzętMerida Drakar
Płaskowyż Twardowicki 4/2021 + GSD
Na GSD nawet na góralu było ciężko: śniegi i błota, w dodatku odkryłem że karta do aparatu została w laptopie. Wszędzie dalej królowały kałuże oraz dowcipnisie na kolarkach. To chyba amatorzy mocnych wrażeń, lubiący ten dreszczyk emocji pt. "czy w tej kałuży jest ukryta dziura która złamie mi ramę czy nie - sprawdzę".
Mnie też ciągnęło do wyzwań dlatego zdobyłem Dziewiczą Górę, a podjazd na nią o tej porze (na góralu i średnim blacie) to prawdziwa dziewicza droga krzyżowa. Prawdziwa męka czołgisty (jechałem wszak na czołgu). Okazałem jednak mężność i sapiąc wjechałem. Wcześniej - w Mieszkowicach - po raz pierwszy słyszałem na płaskowyżu szpaki i skowronki. Tumult kłócących się mazurków nie zrobił już na mnie wrażenia.
Trasa:
Chorzów - Rogoźnik - Strzyżowice - Wał - Góra Siewierska - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza - Sączów - Chorzów
Na GSD nawet na góralu było ciężko: śniegi i błota, w dodatku odkryłem że karta do aparatu została w laptopie. Wszędzie dalej królowały kałuże oraz dowcipnisie na kolarkach. To chyba amatorzy mocnych wrażeń, lubiący ten dreszczyk emocji pt. "czy w tej kałuży jest ukryta dziura która złamie mi ramę czy nie - sprawdzę".
Mnie też ciągnęło do wyzwań dlatego zdobyłem Dziewiczą Górę, a podjazd na nią o tej porze (na góralu i średnim blacie) to prawdziwa dziewicza droga krzyżowa. Prawdziwa męka czołgisty (jechałem wszak na czołgu). Okazałem jednak mężność i sapiąc wjechałem. Wcześniej - w Mieszkowicach - po raz pierwszy słyszałem na płaskowyżu szpaki i skowronki. Tumult kłócących się mazurków nie zrobił już na mnie wrażenia.
Trasa:
Chorzów - Rogoźnik - Strzyżowice - Wał - Góra Siewierska - Twardowice - Myszkowice - Dziewicza - Sączów - Chorzów
Dystans59.78 km Czas03:07 Vśrednia19.18 km/h Podjazdy478 m
SprzętMerida Drakar
Zerwany łańcuch
To chyba klątwa Góry Bordowicza. Ilekroć pomyślę by wreszcie dotrzeć do wapiennika, coś się pieprzy. Tym razem spieprzył się łańcuch. To niezły wyczyn - pierwszy raz w życiu zerwałem łańcuch. Pisałem swego czasu, że jedynym słabym punktem Drakara są manetki ST-EF 50, które zacinają się przy minusowych temp. Hamulce są na niskie temp. całkowicie odporne, ale manetki nie. W normalnych temp. są niezawodne i ładnie wyglądają, ale na mrozie stają się niestabilne.
Od pychy do upadku tylko jeden krok. Nie chciał mi wejść bieg, więc mając tuż obok samochody wrzuciłem go na siłę i chwilę później poczułem luz. Gdy stanąłem na chodniku by założyć łańcuch (spodziewałem się, że spadł, nie mogłem zerknąć pod nogi, za dużo się działo na drodze) przeżyłem spory szok - łańcucha zwyczajnie nie było, został na asfalcie... Przejechałem 2,1 km, tyle samo musiałem wrócić. Po dwóch godzinach ruszyłem ponownie, z nowym łańcuchem. Było późno, ale przejazd Velostradą i tak był trudny (lód). Pomimo opóźnienia odwiedziłem też Kuźnicę Warężyńską i Górę św. Doroty. Tamże zastałem tłumy spacerowiczów. Taka moda, może przejdzie, może nie. W domku zameldowałem się przed zmierzchem.
Nad Trójką, w tle Łagisza
Nad Czwórką - ciężko było: śnieg i lodowe muldy, ale ludzi mniej niż nad Trójką
Trasa: Jaworzno - Pogorie - GSD (1/2021) - Chorzów
To chyba klątwa Góry Bordowicza. Ilekroć pomyślę by wreszcie dotrzeć do wapiennika, coś się pieprzy. Tym razem spieprzył się łańcuch. To niezły wyczyn - pierwszy raz w życiu zerwałem łańcuch. Pisałem swego czasu, że jedynym słabym punktem Drakara są manetki ST-EF 50, które zacinają się przy minusowych temp. Hamulce są na niskie temp. całkowicie odporne, ale manetki nie. W normalnych temp. są niezawodne i ładnie wyglądają, ale na mrozie stają się niestabilne.
Od pychy do upadku tylko jeden krok. Nie chciał mi wejść bieg, więc mając tuż obok samochody wrzuciłem go na siłę i chwilę później poczułem luz. Gdy stanąłem na chodniku by założyć łańcuch (spodziewałem się, że spadł, nie mogłem zerknąć pod nogi, za dużo się działo na drodze) przeżyłem spory szok - łańcucha zwyczajnie nie było, został na asfalcie... Przejechałem 2,1 km, tyle samo musiałem wrócić. Po dwóch godzinach ruszyłem ponownie, z nowym łańcuchem. Było późno, ale przejazd Velostradą i tak był trudny (lód). Pomimo opóźnienia odwiedziłem też Kuźnicę Warężyńską i Górę św. Doroty. Tamże zastałem tłumy spacerowiczów. Taka moda, może przejdzie, może nie. W domku zameldowałem się przed zmierzchem.
Nad Trójką, w tle Łagisza
Nad Czwórką - ciężko było: śnieg i lodowe muldy, ale ludzi mniej niż nad Trójką
Trasa: Jaworzno - Pogorie - GSD (1/2021) - Chorzów
Dystans78.73 km Czas03:35 Vśrednia21.97 km/h Podjazdy583 m
Temp.7.0 °C SprzętFocus Arriba 4.0
Płaskowyż Twardowicki 1/2021
Dzień był chmurny, ale tym razem nie padało. W dodatku woda spłynęła z dróg, stopniały śniegowe złogi na poboczach. Skusiłem się więc na wizytę w Ujejscach, Podwarpiu, Przeczycach i Sączowie. Dotarłem nawet pod kopiec w Sadowiem Drugim i na Dziewiczą Górę. Droga rowerowa Sączów-Pomłynie była zasyfiona, pełna śnieżnej brei, wody i żwiru, więc jechałem zwykłą (a bydełko na mnie 2 razy trąbiło, choć droga pusta). W drodze powrotnej (od Sączowa) zmagania z przeciwnym wiatrem z południa.
Kulawy bażant w Strzemieszycach
Przeczyce w zimowej, odwilżowej scenerii
Widok z Sadowia Drugiego na Mierzęcice
Trasa:
Dzień był chmurny, ale tym razem nie padało. W dodatku woda spłynęła z dróg, stopniały śniegowe złogi na poboczach. Skusiłem się więc na wizytę w Ujejscach, Podwarpiu, Przeczycach i Sączowie. Dotarłem nawet pod kopiec w Sadowiem Drugim i na Dziewiczą Górę. Droga rowerowa Sączów-Pomłynie była zasyfiona, pełna śnieżnej brei, wody i żwiru, więc jechałem zwykłą (a bydełko na mnie 2 razy trąbiło, choć droga pusta). W drodze powrotnej (od Sączowa) zmagania z przeciwnym wiatrem z południa.
Kulawy bażant w Strzemieszycach
Przeczyce w zimowej, odwilżowej scenerii
Widok z Sadowia Drugiego na Mierzęcice
Trasa:
Dystans33.19 km Czas01:28 Vśrednia22.63 km/h Podjazdy221 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans53.92 km Czas02:16 Vśrednia23.79 km/h Podjazdy375 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Jaworzno - Chorzów
Szok termiczny. Niską temp. odczuwalną wzmacniał silny (6-7 m/s) zimny, przeciwny wiatr. Dobrze, że miałem podwójne długie nogawki, bo przemroziłbym kolana. Na szczęście kierując się prognozą zabezpieczyłem już sobie w piątek cieplejszą odzież na powrót do Chorzowa. Tradycyjnie w niskiej temp. jechało mi się dobrze. Ulice puste, chodniki i parki wyludnione. Jedynie nad Pogorią Trzecią trochę ludzi (jak na niedzielę bardzo pustawo). Na Przełajce dzielny ojciec zbijał kasztany dla swojej latorośli i założę się, że miał z tego polowania na kasztany więcej radości od niej ;)
W końcówce już prawdziwy huragan i walka z nim
Jesień w Ostrowach Górniczych
Kasztany już się posypały, czyli botaniczna wczesna jesień w pełni
Trasa: Jaworzno - Pogoria III - Marianki - Grodziec - Chorzów
Szok termiczny. Niską temp. odczuwalną wzmacniał silny (6-7 m/s) zimny, przeciwny wiatr. Dobrze, że miałem podwójne długie nogawki, bo przemroziłbym kolana. Na szczęście kierując się prognozą zabezpieczyłem już sobie w piątek cieplejszą odzież na powrót do Chorzowa. Tradycyjnie w niskiej temp. jechało mi się dobrze. Ulice puste, chodniki i parki wyludnione. Jedynie nad Pogorią Trzecią trochę ludzi (jak na niedzielę bardzo pustawo). Na Przełajce dzielny ojciec zbijał kasztany dla swojej latorośli i założę się, że miał z tego polowania na kasztany więcej radości od niej ;)
W końcówce już prawdziwy huragan i walka z nim
Jesień w Ostrowach Górniczych
Kasztany już się posypały, czyli botaniczna wczesna jesień w pełni
Trasa: Jaworzno - Pogoria III - Marianki - Grodziec - Chorzów