Wpisy archiwalne w kategorii
blisko domu
Dystans całkowity: | 19695.31 km (w terenie 45.88 km; 0.23%) |
Czas w ruchu: | 958:52 |
Średnia prędkość: | 20.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.34 km/h |
Suma podjazdów: | 153520 m |
Liczba aktywności: | 275 |
Średnio na aktywność: | 71.62 km i 3h 32m |
Więcej statystyk |
Dystans171.53 km Czas08:14 Vśrednia20.83 km/h VMAX55.08 km/h Podjazdy1026 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pętla wschodniogopowska
Dzięki temu, że zdążyłem na pociąg ze Żmigrodu, nie musiałem zażywać wątpliwej przyjemności jazdy nocą przy 4 st. Postanowiłem wykorzystać fakt normalnej nocy, wtsać rano i ruszyć na dłuższą pętelkę, ale tym razem na spokojnie. Do Tychów bardzo spokojnie. W Oświęcimiu nieźle się namordowałem szukając bezpiecznej trasy na rynek dla rajdu SKT (miał być 10.04). potem rozbawił mnie przystanek "Jaworzno Jeleń Dąb Leśniczówka" (mógł przecież być i taki: Jaworzno Jeleń Dąb Sarna - dla równowagi), w samym Jeleniu dzieci co rzeczonego Jelenia (statuę) obsiadły... W Jaworznie przerwa obiadowa (łącznie 2 h) i dalej - w towarzystwie - nad Pogorię. Tu obserwacja rybitw, perkozów, zasłyszane pierwsze pierwiosnki. Po drodze sporo podbiałów. Wiosna pełną gębą! Wczesniej jeszcze na odcinku Maczki-Ostrowy zerwany pas asfaltu,jechaliśmy przez Cieśle.
Z Pogorii już sprint do Przeczyc i dookoła lotniska w Pyrzowicach.
Oświęcim, rynek
Jaworzno, rynek
Wzgórze Gołonoskie, sanktuarium
Pogoria IV
Przy lotnisku
Dzięki temu, że zdążyłem na pociąg ze Żmigrodu, nie musiałem zażywać wątpliwej przyjemności jazdy nocą przy 4 st. Postanowiłem wykorzystać fakt normalnej nocy, wtsać rano i ruszyć na dłuższą pętelkę, ale tym razem na spokojnie. Do Tychów bardzo spokojnie. W Oświęcimiu nieźle się namordowałem szukając bezpiecznej trasy na rynek dla rajdu SKT (miał być 10.04). potem rozbawił mnie przystanek "Jaworzno Jeleń Dąb Leśniczówka" (mógł przecież być i taki: Jaworzno Jeleń Dąb Sarna - dla równowagi), w samym Jeleniu dzieci co rzeczonego Jelenia (statuę) obsiadły... W Jaworznie przerwa obiadowa (łącznie 2 h) i dalej - w towarzystwie - nad Pogorię. Tu obserwacja rybitw, perkozów, zasłyszane pierwsze pierwiosnki. Po drodze sporo podbiałów. Wiosna pełną gębą! Wczesniej jeszcze na odcinku Maczki-Ostrowy zerwany pas asfaltu,jechaliśmy przez Cieśle.
Z Pogorii już sprint do Przeczyc i dookoła lotniska w Pyrzowicach.
Oświęcim, rynek
Jaworzno, rynek
Wzgórze Gołonoskie, sanktuarium
Pogoria IV
Przy lotnisku
Dystans86.34 km Czas03:56 Vśrednia21.95 km/h VMAX54.99 km/h Podjazdy608 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Sławków
Rano miało być nieprzyjemnie zimno; wyruszyłem dopiero po 12. Do Sławkowa generalnie z wiatrem. O jego sile przekonałem się po nawrocie. Jedyny postój w Sławkowie - plener fotograficzny. Dodatkowo przy terminalu (przed Cieślami) pociąg towarowy zablokował drogę i musiałem go omijać przez las i przenosząc rower przez torowisko. Biedne puszkiny miały ciężko (konieczna pętelka ~ 20 km by z tego miejsca dojechać inną trasą do oddalonych o 300 metrów Cieśli...)
Pogoria IV
Sławków, rynek
Opisana historia z Cieśli
Rano miało być nieprzyjemnie zimno; wyruszyłem dopiero po 12. Do Sławkowa generalnie z wiatrem. O jego sile przekonałem się po nawrocie. Jedyny postój w Sławkowie - plener fotograficzny. Dodatkowo przy terminalu (przed Cieślami) pociąg towarowy zablokował drogę i musiałem go omijać przez las i przenosząc rower przez torowisko. Biedne puszkiny miały ciężko (konieczna pętelka ~ 20 km by z tego miejsca dojechać inną trasą do oddalonych o 300 metrów Cieśli...)
Pogoria IV
Sławków, rynek
Opisana historia z Cieśli
Dystans31.33 km Czas01:48 Vśrednia17.41 km/h Podjazdy255 m
SprzętKross Raven Meadow
Wojkowice
Przejażdżka popołudniowa (poobiednia) w Niedzielę Palmową dla rozprostowania kości i rozmasowania kolan...
Przejażdżka popołudniowa (poobiednia) w Niedzielę Palmową dla rozprostowania kości i rozmasowania kolan...
Dystans77.18 km Czas03:59 Vśrednia19.38 km/h VMAX48.20 km/h Podjazdy1073 m
SprzętMerida Drakar
Płaskowyż Twardowicki
Piękny słoneczny dzień, ale zimny silny wiatr na płn-wsch. Po 50 km mocno opadłem z sił, okazało się że ma to związek ze sprawami żołądkowymi. Na Dorotce od pd. tylko mikroskopijne i nieliczne płaty śniegu. Jedynie ostatni fragment podjazdu (na majdan) w błocie i miąższu błotno-śnieżnym. Pierwsza w tym roku wizyta na Równej Górze. Widocznośc dobra na 10 km, dalej słabo.
Obowiązkowa dokumentacja zdobycia Dorotki
Piękny krajobraz (oszpecony linią wysokiego napięcia) w okolicach wsi Dąbie-Garbacz
Na Równej Górze wiało przenikliwie (czyli jak zawsze)
Piękny słoneczny dzień, ale zimny silny wiatr na płn-wsch. Po 50 km mocno opadłem z sił, okazało się że ma to związek ze sprawami żołądkowymi. Na Dorotce od pd. tylko mikroskopijne i nieliczne płaty śniegu. Jedynie ostatni fragment podjazdu (na majdan) w błocie i miąższu błotno-śnieżnym. Pierwsza w tym roku wizyta na Równej Górze. Widocznośc dobra na 10 km, dalej słabo.
Obowiązkowa dokumentacja zdobycia Dorotki
Piękny krajobraz (oszpecony linią wysokiego napięcia) w okolicach wsi Dąbie-Garbacz
Na Równej Górze wiało przenikliwie (czyli jak zawsze)
Dystans147.93 km Czas06:46 Vśrednia21.86 km/h VMAX44.91 km/h Podjazdy875 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Prawie jak Cieszyn...
Prawie czyni dużą różnicę. Zamiast Cieszyna były Jastrzębie i Strumień; a mógł być wyłącznie szpital :(
Na 14 km trasy (rondo w Halembie) zaliczyłem trzecią glebę w tym roku (poprzednie: Kleczew, WPKiW). Tym razem przylutowałem najmocniej. Scieło mnie tak gwałtownie (lodu totalnie nie było widać, cienka warstewka na czarnej drodze, skropiona deszczem), że nie zdąrzyłem puścić kierownicy. Gdybym nie miał dośc grubych rękawiczek nie byłbym nawet w stanie tego opisać (zdarłoby mi skórę z palców). Poza tym zraniłem się w brodę i lewy bark. Potworny ból w przegubach, w palcach i na skraju dłoni aż pulsował. Do 12. bałem się ściągnąc rękawiczki...
Straty: kurtka odblaskowa za 100 zł (zostały strzępy), okulary Uvex za 80 zł (uchroniły przed przeryciem twarzy w okolicy oczu), mocowanie lampki (bezcenne - nie do zdobycia, trzecie - ostatnie - w 10 dni!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!). Wysypało się wszystko z przedniej torby, aparat jakimś cudem przetrwał grzmotnięcie w asfalt a za mną nie jechał żaden bolid mw w chwili gdy wpadłem w poślizg. Spadł łańcuch, wykręciło kierownicę itp. itd. Zanim doszedłem do siebie i wszystko pozbierałem minęło jakieś 30 minut... Prawy kciuk ma do teraz solidną opuchliznę...
Z tym poziomem bólu w palcach, mogąc jedynie przytrzymywać kierownicę, długo zastanawiałem się co robić. Najpierw porwałem się z Żor na Jastrzębie, potem wycofałem na Pawłowice, by za Golasowicami odbić na Strumień. Wtedy pojawiło się słońce, odzyskałem trochę wiary i zapędziłem się po rynek w Pszczynie. Tamże cyrk, cepelia i odpust były tak odrażające, że w szybkim tempie, przez Suszec i Mikołów, uciekłem do domu. Dopiero tam odkryłem, że nieźle oberwałem też w bark...
W Żorach jeszcze pochmurno...
W drodze na Golasowice (Cieszyn nie dla urodzonych pechowców)
Cudowna cisza i słońce na rynku w Strumieniu
Pszczyna - targowisko próżności, czyli marcówko-majówka
Rynek nr 4 na trasie: Mikołów
Prawie czyni dużą różnicę. Zamiast Cieszyna były Jastrzębie i Strumień; a mógł być wyłącznie szpital :(
Na 14 km trasy (rondo w Halembie) zaliczyłem trzecią glebę w tym roku (poprzednie: Kleczew, WPKiW). Tym razem przylutowałem najmocniej. Scieło mnie tak gwałtownie (lodu totalnie nie było widać, cienka warstewka na czarnej drodze, skropiona deszczem), że nie zdąrzyłem puścić kierownicy. Gdybym nie miał dośc grubych rękawiczek nie byłbym nawet w stanie tego opisać (zdarłoby mi skórę z palców). Poza tym zraniłem się w brodę i lewy bark. Potworny ból w przegubach, w palcach i na skraju dłoni aż pulsował. Do 12. bałem się ściągnąc rękawiczki...
Straty: kurtka odblaskowa za 100 zł (zostały strzępy), okulary Uvex za 80 zł (uchroniły przed przeryciem twarzy w okolicy oczu), mocowanie lampki (bezcenne - nie do zdobycia, trzecie - ostatnie - w 10 dni!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!). Wysypało się wszystko z przedniej torby, aparat jakimś cudem przetrwał grzmotnięcie w asfalt a za mną nie jechał żaden bolid mw w chwili gdy wpadłem w poślizg. Spadł łańcuch, wykręciło kierownicę itp. itd. Zanim doszedłem do siebie i wszystko pozbierałem minęło jakieś 30 minut... Prawy kciuk ma do teraz solidną opuchliznę...
Z tym poziomem bólu w palcach, mogąc jedynie przytrzymywać kierownicę, długo zastanawiałem się co robić. Najpierw porwałem się z Żor na Jastrzębie, potem wycofałem na Pawłowice, by za Golasowicami odbić na Strumień. Wtedy pojawiło się słońce, odzyskałem trochę wiary i zapędziłem się po rynek w Pszczynie. Tamże cyrk, cepelia i odpust były tak odrażające, że w szybkim tempie, przez Suszec i Mikołów, uciekłem do domu. Dopiero tam odkryłem, że nieźle oberwałem też w bark...
W Żorach jeszcze pochmurno...
W drodze na Golasowice (Cieszyn nie dla urodzonych pechowców)
Cudowna cisza i słońce na rynku w Strumieniu
Pszczyna - targowisko próżności, czyli marcówko-majówka
Rynek nr 4 na trasie: Mikołów
Dystans140.20 km Czas06:35 Vśrednia21.30 km/h Podjazdy712 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Brusiek
Wszędy skowronki rozkwiliły - wiosna. Na polach gdzieniegdzie smród się rozchodził, temperatura jednak zacna. Bez przygód; za Bruskiem przeszedłem w tryb oszczędnościowy bo trasa miała być tylko treningiem przed niedzielą. Pętla była na północny-zachód, bo w niedzielę planowałem pętlę na pd-wsch.
Starówka bytomska
Pyskowice, rynek
Toszek, rynek
Brusiek - punkt zwrotny
Świerklaniec, park.
Wszędy skowronki rozkwiliły - wiosna. Na polach gdzieniegdzie smród się rozchodził, temperatura jednak zacna. Bez przygód; za Bruskiem przeszedłem w tryb oszczędnościowy bo trasa miała być tylko treningiem przed niedzielą. Pętla była na północny-zachód, bo w niedzielę planowałem pętlę na pd-wsch.
Starówka bytomska
Pyskowice, rynek
Toszek, rynek
Brusiek - punkt zwrotny
Świerklaniec, park.
Dystans102.85 km Czas05:29 Vśrednia18.76 km/h VMAX40.30 km/h Podjazdy787 m
Temp.-7.0 °C SprzętMerida Drakar
Arktyczne Brudzowice
Dalej lodowato, ot "ocieplenie". Zamarzła mi częściowo kominarka... Lód wytrącał się na zamkach wiatrówki (pod membraną zbierała się i skraplała para). Oszroniło mi czapkę, urwało mocowanie lampki (plastik pękł przy wkładaniu lampki), całe szczęście że było to 5 km od domu... Z dobrych wspomnień: słońce, niewielki ruch, zrealizowany cały plan. Wzgórze Łazy/Łaz (968) w Brudzowicach zdobyte przeze mnie po raz pierwszy zimą, wjazd aż pod trianguł. Denis Urubko by nie uznał, bo już wiosna... :)
Psary od strony Gródkowa, przez pola
Sporo ludzi łaziło po lodzie na Pogorii - widok na Wzgórze Gołonoskie
Po raz pierwszy w tym roku przy kościele św. Jana Chrzciciela w Siewierzu
Dalej lodowato, ot "ocieplenie". Zamarzła mi częściowo kominarka... Lód wytrącał się na zamkach wiatrówki (pod membraną zbierała się i skraplała para). Oszroniło mi czapkę, urwało mocowanie lampki (plastik pękł przy wkładaniu lampki), całe szczęście że było to 5 km od domu... Z dobrych wspomnień: słońce, niewielki ruch, zrealizowany cały plan. Wzgórze Łazy/Łaz (968) w Brudzowicach zdobyte przeze mnie po raz pierwszy zimą, wjazd aż pod trianguł. Denis Urubko by nie uznał, bo już wiosna... :)
Psary od strony Gródkowa, przez pola
Sporo ludzi łaziło po lodzie na Pogorii - widok na Wzgórze Gołonoskie
Po raz pierwszy w tym roku przy kościele św. Jana Chrzciciela w Siewierzu
Na szczycie Łaz, przy triangule. Zgłaszam pierwsze zimowe wjechanie (zgłoszenie jak widać udokumentowane).
Ostatni poważniejszy podjazd - Sączów
Ostatni poważniejszy podjazd - Sączów
Dystans123.96 km Czas06:10 Vśrednia20.10 km/h VMAX59.77 km/h Podjazdy790 m
Temp.-2.0 °C SprzętFocus Arriba 4.0
Śnieżne gościńce Księstwa Siewierskiego
Należało należycie uczcić zakończenie ferii zimowych w woj. śląskim. Niemal cała trasa po obszarze dawnego księstwa. Zaliczone wszystkie trzy jego miasta: Czeladź, Siewierz i Koziegłowy. Nad Pogorią przykra niespodzianka - fatalne warunki (śnieg i lód). Podobne warunki na bocznych drogach w okolicach Żelisławic i Pińczyc. Ciężko także na odcinku Cynków-Strąków (tego akurat się spodziewałem). Wybór Focusa nie był więc szczególnie mądry, ale jakoś przejechałem, w dodatku bez wywrotki. Jakaś dziwna słabość pod koniec, czyżby choroba? Bo jak nie, to znaczy że jazda (nawet wielodniowa) po płaskiej Wielkopolsce nijak się ma do trudności Progu Woźnickiego (strach pomyśleć o Jurze). Jeśli o aurę idzie mroźno, do 12 słonecznie, potem pełne zachmurzenie.
Przez problemy z nawierzchnią trening zamienił się w turystykę, więc wrzucam kilka zdjęć więcej.
Nad Pogorią (w sumie Kuźnicą Warężyńską)
Od Siewierza jechał wóz, malowane panny wiózł...
Droga na Pińczyce, 500 m dalej była już całkiem nieprzejezdna - musiałem zawrócić.
W Koziegłowach już przygotowani na Walentynki
Las na odcinku Strąków-Zendek jakiś mało urokliwy był...
Coś się znowu spieprzyło na bikemap, mam już serdecznie dość...
Przez problemy z nawierzchnią trening zamienił się w turystykę, więc wrzucam kilka zdjęć więcej.
Nad Pogorią (w sumie Kuźnicą Warężyńską)
Od Siewierza jechał wóz, malowane panny wiózł...
Droga na Pińczyce, 500 m dalej była już całkiem nieprzejezdna - musiałem zawrócić.
W Koziegłowach już przygotowani na Walentynki
Las na odcinku Strąków-Zendek jakiś mało urokliwy był...
Coś się znowu spieprzyło na bikemap, mam już serdecznie dość...
Dystans102.38 km Czas05:49 Vśrednia17.60 km/h Podjazdy630 m
SprzętMerida Drakar
Wariacje świerklaniecko-twardowickie
Postanowiłem poszaleć trochę na góralu - także po zmrożonych bezdrożach. Najpierw jednak zawiało mnie do centrum Świerklańca, w sumie przypadkiem, bo przejechałem skręt na Bańgów - a skoro już wylądowałem w Piekarach to postanowiłem wykorzystać niespodziewane słońce (w prognozach pełne zachmurzenie!) i pofocić zimowe scenerie parku świerklanieckego. Jako że wracać tak wcześnie byłoby niehonorowo pojechałem na śnieżne szaleństwo w ostępach Płaskowyżu Twardowickiego. Zdarzyło mi się przeprawiać przez Jaworznik czy wpychać rower na skarpę dawnej piaskowni. Zdecydowanie warto było ruszyć 4 litery. W powietrzu czuć było nieco smog, ale rekompensowało go przebijające się słońce oraz jazda po bocznych drogach lub zaśnieżonych bezdrożach.
Schrony w Wymysłowie
Świerklaniec, park
Przeprawa brodowa na Jaworzniku :)
Postanowiłem poszaleć trochę na góralu - także po zmrożonych bezdrożach. Najpierw jednak zawiało mnie do centrum Świerklańca, w sumie przypadkiem, bo przejechałem skręt na Bańgów - a skoro już wylądowałem w Piekarach to postanowiłem wykorzystać niespodziewane słońce (w prognozach pełne zachmurzenie!) i pofocić zimowe scenerie parku świerklanieckego. Jako że wracać tak wcześnie byłoby niehonorowo pojechałem na śnieżne szaleństwo w ostępach Płaskowyżu Twardowickiego. Zdarzyło mi się przeprawiać przez Jaworznik czy wpychać rower na skarpę dawnej piaskowni. Zdecydowanie warto było ruszyć 4 litery. W powietrzu czuć było nieco smog, ale rekompensowało go przebijające się słońce oraz jazda po bocznych drogach lub zaśnieżonych bezdrożach.
Schrony w Wymysłowie
Świerklaniec, park
Przeprawa brodowa na Jaworzniku :)
Dystans64.44 km Czas03:16 Vśrednia19.73 km/h Podjazdy445 m
SprzętMerida Drakar
Płaskowyż Twardowicki (1/2018)
Widoczność kiepska, na północnych stokach Dorotki oczywiście lita pokrywa zmrożonego śniegu. Poza GSD na polach bez śniegu, z wyjątkiem okolic zbiornika Rogoźnik - północne stoki Buczyny także przysypane śniegiem, droga nie w pełni odgarnięta! Miało być cieplej, nie było...
Trasa: Ch. - Katowice - Góra św. Doroty - Psary - Brzękowice - Góra Siewierska - Rogoźnik - Ch.
Na samiuśkim szczycie Dorotki. Wjazd był - nawet na góralu - dość niebezpieczny. Ślisko: płaty topniejącego śniegu i lodu. Zjazd z prędkością 5 km/h, na podwójnym hamulcu...
Przy źródle w Rogoźniku jeszcze prawdziwa zima.
Widoczność kiepska, na północnych stokach Dorotki oczywiście lita pokrywa zmrożonego śniegu. Poza GSD na polach bez śniegu, z wyjątkiem okolic zbiornika Rogoźnik - północne stoki Buczyny także przysypane śniegiem, droga nie w pełni odgarnięta! Miało być cieplej, nie było...
Trasa: Ch. - Katowice - Góra św. Doroty - Psary - Brzękowice - Góra Siewierska - Rogoźnik - Ch.
Na samiuśkim szczycie Dorotki. Wjazd był - nawet na góralu - dość niebezpieczny. Ślisko: płaty topniejącego śniegu i lodu. Zjazd z prędkością 5 km/h, na podwójnym hamulcu...
Przy źródle w Rogoźniku jeszcze prawdziwa zima.