Wpisy archiwalne w kategorii
Cyklotrek
Dystans całkowity: | 10089.57 km (w terenie 15.90 km; 0.16%) |
Czas w ruchu: | 472:01 |
Średnia prędkość: | 18.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.55 km/h |
Suma podjazdów: | 107995 m |
Liczba aktywności: | 92 |
Średnio na aktywność: | 109.67 km i 5h 54m |
Więcej statystyk |
Dystans113.76 km Czas06:49 Vśrednia16.69 km/h Podjazdy2610 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rumunia 2024, dzień 13: Droga transfogaraska
Natężenie emocji (czytaj: patologii) sięgnęło tego dnia zenitu. Dość napisać, że ułożyłem nawet dowcip o Rumunie:
Co robi Rumun gdy spada w przepaść?
Otwiera okno w autku, by zdążyć jeszcze wyrzucić butelkę (to ostatnia w życiu szansa na zaśmiecenie lasu)
Wyruszyłem wcześnie rano (5:08!) z jakimś głupim alpejskim przeświadczeniem, że zyskam dzięki temu pustą drogę. Nic z tych rzeczy, ciszą i samotnością na drodze nacieszyłem się jakieś niecałe... 10 minut. Co chwilę przy drodze widzę śmietniki, zazwyczaj stoją 20 metrów od drogi, są puste. Wszystkie śmieci, wraz z tonami ekskrementów, zalegają w lesie otaczającym drogę. Gdziekolwiek jest choćby mała zatoczka, tam las jest dosłownie zasrany a głównym składnikiem runa jest papier toaletowy. Tyle razy jechałem przez Alpy i nigdy nie wiedziałem czegoś takiego...
Po drodze od rana suną miejscowi (w sensie Rumuni) i obcokrajowcy. Styl jazdy miejscowych jest wiadomy, natomiast "obieżyświaty" obowiązkowo wiozą na dachach kufry, opony i różne obciachowe napisy o "expedition". Są tacy ekstremalni, żądni przygód, och, chyba chcę nimi zostać jak dorosnę. Póki co, wszystkie potrzebne rzeczy wiozę o własnych siłach. Zaczynam zresztą wyróżniać wśród użytkowników drogi fogaraskiej poczciwych zjebiksów lokalnych i niezwykle liczną tu kategorię zjebów kuferkowych. Chyba tylko osy (przez ten upał) są bardziej rozdrażnione ode mnie.
Gdy docieram na wielkie parkingi przed tunelem jestem jedynym, który rusza dalej w górę. Rower zostawiam za wielką wantą. Widać, najmniej się zmęczyłem. Grań okazuje się bardzo wymagająca: jest sypko, krawędzie bardzo ostre, co chwilę góra-dół, no i palące słoneczko, choć na tej wysokości przynajmniej nie ma morderczego upału. Z grani dostrzegam zresztą groźne burzowe chmury i decyduje się na odwrót ze szczytu Laitel (2390). Decyzja jest słuszna, bo chwilę po tym jak dotarłem do roweru zacznie kropić, a na zjeździe spotka mnie prawdziwa wysokogórska ulewa. Na zjeździe poza tym że jest mokro, zaskakują fatalne, mocno erodowane nawierzchnie. Licznie występują dziury, szczeliny i buły. Generalnie przełęcz, gdyby była w Alpach, nie znalazłaby się nawet w pierwszej dziesiątce najatrakcyjniejszych krajobrazowo.
Zupełnie inaczej rzecz ma się z emocjami. Najpierw obserwowałem z bliska samochód który zakleszczył się w barierkach trasy transfogaraskiej. O włos i spadłby w przepaść. Chwilę wcześniej mijał mnie z piskiem opon. Okazało się, że ten zjeb drogowy był oczywiście rdzennym Rumunem. Nie wysiadł z autka, dzwonił po pomoc. Natomiast jego partnerka i dwójka dzieci (w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym!) siedziały smętnie na barierkach...
Generalnie moja obecność na drodze nikogo nie interesowała. Do czasu. Od pewnego momentu moja osoba zaczęła wzbudzać ekscytację wśród kierowców. Ci zaś rozbawili mnie dokarmianiem jakiś dużych, ciemnych psów pasterskich. Dopiero gdy kawałek dalej nieomal nie najechałem na niedźwiedzicę z dwoma młodymi, zrozumiałem że to nie były wcale duże psy... Generalnie spotkałem tego dnia 8 niedźwiedzi. Wszystkie musiałem ominąć na drodze, ryzykując życiem. Wszędzie na poboczu walało się jedzenie (chociaż tyle, że sporo jabłek). Dojdzie kiedyś na tym odcinku do wielkiej tragedii. Generalnie nie polecam jechać tej trasy od południa, bo wtedy wszystkie te niedźwiedzie mijamy jadąc pod górkę.
Gdy emocje opadły, pod koniec dnia, postanowiłem jednak rozbić się kolejny raz na dziko. Doszedłem do wniosku, że wszystkie niedźwiedzie z okolicy i tak już poznałem... :) Zresztą ani przez chwilę tak naprawdę nie bałem się o życie. Niedźwiedzie nie atakują stadami, a ja miałem rower, miałem czym się osłonić. Gorzej było gdy spotykałem agresywne grupy psisk pasterskich. Uważam je za dużo poważniejsze zagrożenie. One nie poturbują, tylko rozszarpią grupowo na strzępy. Mając tylko gaz pieprzowy byłem bezbronny wobec ataku całej sfory. Skąd te przemyślenia? Pod koniec dnia towarzyszyło mi znowu ujadanie psów. Rozbiłem się na pastwisku, ponad wsią Cicanesti. Niedźwiedzie i psy mi odpuściły. Zostały tylko wyjątkowo zajadłe komary...

Pozornie jest pusto. To tylko pozory, zakłócane co chwilę przez bandy kuferkowców lub innych zjebów drogowych

Na szczycie czeka wielki parking, jedyny fragment tutejszego pejzażu, który większość "zdobywców" dotknie własną, niezmęczoną stopą

Niby ruch nie jest duży, ale bardzo głośny i agresywny. Nihil novi.

Grań jest trudna, skały ostre, trasa długa i pełna interwałów

Lespezi (2522) i Negoiu (2535) - najpiękniejszy fragment Gór Fogaraskich. Czwarty i drugi co do wysokości spośród szczytów Rumunii.

Zbawienne chmury zaraz sprowadzą mi na głowę potężny prysznic

Ciąg dalszy patologii - bohaterscy kierowcy zza uchylonych szybek dokarmiają niedźwiedzie, które potem slalomem - bez żadnej osłony - mijać muszą rowerzyści.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/49308582
Natężenie emocji (czytaj: patologii) sięgnęło tego dnia zenitu. Dość napisać, że ułożyłem nawet dowcip o Rumunie:
Co robi Rumun gdy spada w przepaść?
Otwiera okno w autku, by zdążyć jeszcze wyrzucić butelkę (to ostatnia w życiu szansa na zaśmiecenie lasu)
Wyruszyłem wcześnie rano (5:08!) z jakimś głupim alpejskim przeświadczeniem, że zyskam dzięki temu pustą drogę. Nic z tych rzeczy, ciszą i samotnością na drodze nacieszyłem się jakieś niecałe... 10 minut. Co chwilę przy drodze widzę śmietniki, zazwyczaj stoją 20 metrów od drogi, są puste. Wszystkie śmieci, wraz z tonami ekskrementów, zalegają w lesie otaczającym drogę. Gdziekolwiek jest choćby mała zatoczka, tam las jest dosłownie zasrany a głównym składnikiem runa jest papier toaletowy. Tyle razy jechałem przez Alpy i nigdy nie wiedziałem czegoś takiego...
Po drodze od rana suną miejscowi (w sensie Rumuni) i obcokrajowcy. Styl jazdy miejscowych jest wiadomy, natomiast "obieżyświaty" obowiązkowo wiozą na dachach kufry, opony i różne obciachowe napisy o "expedition". Są tacy ekstremalni, żądni przygód, och, chyba chcę nimi zostać jak dorosnę. Póki co, wszystkie potrzebne rzeczy wiozę o własnych siłach. Zaczynam zresztą wyróżniać wśród użytkowników drogi fogaraskiej poczciwych zjebiksów lokalnych i niezwykle liczną tu kategorię zjebów kuferkowych. Chyba tylko osy (przez ten upał) są bardziej rozdrażnione ode mnie.
Gdy docieram na wielkie parkingi przed tunelem jestem jedynym, który rusza dalej w górę. Rower zostawiam za wielką wantą. Widać, najmniej się zmęczyłem. Grań okazuje się bardzo wymagająca: jest sypko, krawędzie bardzo ostre, co chwilę góra-dół, no i palące słoneczko, choć na tej wysokości przynajmniej nie ma morderczego upału. Z grani dostrzegam zresztą groźne burzowe chmury i decyduje się na odwrót ze szczytu Laitel (2390). Decyzja jest słuszna, bo chwilę po tym jak dotarłem do roweru zacznie kropić, a na zjeździe spotka mnie prawdziwa wysokogórska ulewa. Na zjeździe poza tym że jest mokro, zaskakują fatalne, mocno erodowane nawierzchnie. Licznie występują dziury, szczeliny i buły. Generalnie przełęcz, gdyby była w Alpach, nie znalazłaby się nawet w pierwszej dziesiątce najatrakcyjniejszych krajobrazowo.
Zupełnie inaczej rzecz ma się z emocjami. Najpierw obserwowałem z bliska samochód który zakleszczył się w barierkach trasy transfogaraskiej. O włos i spadłby w przepaść. Chwilę wcześniej mijał mnie z piskiem opon. Okazało się, że ten zjeb drogowy był oczywiście rdzennym Rumunem. Nie wysiadł z autka, dzwonił po pomoc. Natomiast jego partnerka i dwójka dzieci (w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym!) siedziały smętnie na barierkach...
Generalnie moja obecność na drodze nikogo nie interesowała. Do czasu. Od pewnego momentu moja osoba zaczęła wzbudzać ekscytację wśród kierowców. Ci zaś rozbawili mnie dokarmianiem jakiś dużych, ciemnych psów pasterskich. Dopiero gdy kawałek dalej nieomal nie najechałem na niedźwiedzicę z dwoma młodymi, zrozumiałem że to nie były wcale duże psy... Generalnie spotkałem tego dnia 8 niedźwiedzi. Wszystkie musiałem ominąć na drodze, ryzykując życiem. Wszędzie na poboczu walało się jedzenie (chociaż tyle, że sporo jabłek). Dojdzie kiedyś na tym odcinku do wielkiej tragedii. Generalnie nie polecam jechać tej trasy od południa, bo wtedy wszystkie te niedźwiedzie mijamy jadąc pod górkę.
Gdy emocje opadły, pod koniec dnia, postanowiłem jednak rozbić się kolejny raz na dziko. Doszedłem do wniosku, że wszystkie niedźwiedzie z okolicy i tak już poznałem... :) Zresztą ani przez chwilę tak naprawdę nie bałem się o życie. Niedźwiedzie nie atakują stadami, a ja miałem rower, miałem czym się osłonić. Gorzej było gdy spotykałem agresywne grupy psisk pasterskich. Uważam je za dużo poważniejsze zagrożenie. One nie poturbują, tylko rozszarpią grupowo na strzępy. Mając tylko gaz pieprzowy byłem bezbronny wobec ataku całej sfory. Skąd te przemyślenia? Pod koniec dnia towarzyszyło mi znowu ujadanie psów. Rozbiłem się na pastwisku, ponad wsią Cicanesti. Niedźwiedzie i psy mi odpuściły. Zostały tylko wyjątkowo zajadłe komary...

Pozornie jest pusto. To tylko pozory, zakłócane co chwilę przez bandy kuferkowców lub innych zjebów drogowych

Na szczycie czeka wielki parking, jedyny fragment tutejszego pejzażu, który większość "zdobywców" dotknie własną, niezmęczoną stopą

Niby ruch nie jest duży, ale bardzo głośny i agresywny. Nihil novi.

Grań jest trudna, skały ostre, trasa długa i pełna interwałów

Lespezi (2522) i Negoiu (2535) - najpiękniejszy fragment Gór Fogaraskich. Czwarty i drugi co do wysokości spośród szczytów Rumunii.

Zbawienne chmury zaraz sprowadzą mi na głowę potężny prysznic

Ciąg dalszy patologii - bohaterscy kierowcy zza uchylonych szybek dokarmiają niedźwiedzie, które potem slalomem - bez żadnej osłony - mijać muszą rowerzyści.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/49308582
Dystans101.56 km Czas05:53 Vśrednia17.26 km/h Podjazdy919 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Umartwianie w Wielki Piątek
Stale centralnie pod silny wiatr o uśrednionej mocy 7 m/s (w porywach 25 m/s). W ramach urozmaicenia kolejna odsłona wiosennych eksploracji jurajskich.

Barwy Mokrzeszy

Jurajski Park Narodowy - eksploracje

Eksploracje na Górze III

Dane z dokładnych map znów nie mają pokrycia z rzeczywistością... Największy ostaniec okazuje się "rozsypańcem"

Rzeźba urozmaicona, ale szata roślinna to młody las bukowy. Powodów do utworzenia PN brak.

Najładniejsza skała w całym grzbiecie, 11-12 metrów wysokości od podstawy. Nazwałem ją Wielką Trzeciarską

Ciekawa i z każdej strony o innym obliczu. Najprostsze wejście I+, powietrzne czyli z dużą ekspozycją, jak to opisują... wymaga obejścia charakterystycznego sierżanta wąską percią.

Przyjemne miejsce rekreacji i zabawy przy SSM w Siedlcu "pustynnym"

Z miłości do Miłości

Słoneczny Cynków i piękna gotycka więźba dachowa

Wojkowice Piaski
Trasa:
Krasice - Lusławice - Złoty Potok - eksploracje - Pabianice - Siedlec - Choroń - Poraj - Gęzyn - Miłość - Koziegłowy - Zendek - Chorzów
Stale centralnie pod silny wiatr o uśrednionej mocy 7 m/s (w porywach 25 m/s). W ramach urozmaicenia kolejna odsłona wiosennych eksploracji jurajskich.

Barwy Mokrzeszy

Jurajski Park Narodowy - eksploracje

Eksploracje na Górze III

Dane z dokładnych map znów nie mają pokrycia z rzeczywistością... Największy ostaniec okazuje się "rozsypańcem"

Rzeźba urozmaicona, ale szata roślinna to młody las bukowy. Powodów do utworzenia PN brak.

Najładniejsza skała w całym grzbiecie, 11-12 metrów wysokości od podstawy. Nazwałem ją Wielką Trzeciarską

Ciekawa i z każdej strony o innym obliczu. Najprostsze wejście I+, powietrzne czyli z dużą ekspozycją, jak to opisują... wymaga obejścia charakterystycznego sierżanta wąską percią.

Przyjemne miejsce rekreacji i zabawy przy SSM w Siedlcu "pustynnym"

Z miłości do Miłości

Słoneczny Cynków i piękna gotycka więźba dachowa

Wojkowice Piaski
Trasa:
Krasice - Lusławice - Złoty Potok - eksploracje - Pabianice - Siedlec - Choroń - Poraj - Gęzyn - Miłość - Koziegłowy - Zendek - Chorzów
Dystans73.23 km Czas03:44 Vśrednia19.62 km/h VMAX56.41 km/h Podjazdy823 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Przez Zdów do gminy Mstów
Pierwszy raz ruszałem ze stacji Zawiercie Borowe Pole i był to błąd - zapomniałem że są tu schody do nieba i żadnej alternatywy... To była kolejna odsłona wiosennych jurajskich eksploracji. Tym razem na warsztat wziąłem Góry Gorzkowskie i ich południowe stoki ze szczególnym uwzględnieniem Dołu Michałka. Włóczęga miała rzecz jasna swoje słabe i mocne, pełne uniesień, strony. Wcześniej był jeszcze pierwszy bocian, widziany w Zdowie i pierwsze czajki w Wygwizdowie.

Borowe Pole pachnące wiosną

Pierwszy bocian w 2024 r.

"Źródło spod skały" - wybijające faktycznie wprost spod skały, obfite wywierzysko

Ogorzelnik

Z Postaszowic do Mzurowa

Eksploracja w Górach Gorzkowskich

Dół Michałka

jw.

Prawie jak u Davida Caspara Friedricha :)

Widok z Gór Gorzkowskich na Wzgórza Ludwinowskie
Pierwszy raz ruszałem ze stacji Zawiercie Borowe Pole i był to błąd - zapomniałem że są tu schody do nieba i żadnej alternatywy... To była kolejna odsłona wiosennych jurajskich eksploracji. Tym razem na warsztat wziąłem Góry Gorzkowskie i ich południowe stoki ze szczególnym uwzględnieniem Dołu Michałka. Włóczęga miała rzecz jasna swoje słabe i mocne, pełne uniesień, strony. Wcześniej był jeszcze pierwszy bocian, widziany w Zdowie i pierwsze czajki w Wygwizdowie.

Borowe Pole pachnące wiosną

Pierwszy bocian w 2024 r.

"Źródło spod skały" - wybijające faktycznie wprost spod skały, obfite wywierzysko

Ogorzelnik

Z Postaszowic do Mzurowa

Eksploracja w Górach Gorzkowskich

Dół Michałka

jw.

Prawie jak u Davida Caspara Friedricha :)

Widok z Gór Gorzkowskich na Wzgórza Ludwinowskie
Dystans59.01 km Czas03:15 Vśrednia18.16 km/h Podjazdy642 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Jurajskie eksploracje
Dzień pisany marcowym słońcem. Eksploracje na Jeleniej Górze, na Koziarskiej Górze i piękna trasa na Księżym Łanie. Przy okazji odkryłem dwa nowe odcinki asfaltowe: w Małusach i Mstowie.

Koziarskie Skały

Skalne labirynty Koziarskiej Góry

Koziarskie Skały momentami są całkiem spore (7-8 metrów)

Bywają też całkiem urodziwe, jak ten ostaniec

Małusy Małe
Dzień pisany marcowym słońcem. Eksploracje na Jeleniej Górze, na Koziarskiej Górze i piękna trasa na Księżym Łanie. Przy okazji odkryłem dwa nowe odcinki asfaltowe: w Małusach i Mstowie.

Koziarskie Skały

Skalne labirynty Koziarskiej Góry

Koziarskie Skały momentami są całkiem spore (7-8 metrów)

Bywają też całkiem urodziwe, jak ten ostaniec

Małusy Małe
Dystans52.51 km Czas02:51 Vśrednia18.42 km/h Podjazdy516 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Do Krasic
Wycieczka eksploracyjna po wczesnowiosennej Jurze. Wpierw w Żarkach-Letnisku i Wysokiej Lelowskiej, następnie w okolicach Czatachowy i Siedlca (Pustynnego). Wyżyna Częstochowska w marcu to eksploracyjny plac zabaw.

Próba przejazdu z Żarek-Letniska do Wysokiej Lelowskiej

Uroczyska skalne

Znane Dolnośląskiego Towarzystwu Turystycznemu... a na mapach ani mru, mru...

W uroczyskach przyszłego Jurajskiego PN

Aleja Klonowa w Złotym Potoku
Wycieczka eksploracyjna po wczesnowiosennej Jurze. Wpierw w Żarkach-Letnisku i Wysokiej Lelowskiej, następnie w okolicach Czatachowy i Siedlca (Pustynnego). Wyżyna Częstochowska w marcu to eksploracyjny plac zabaw.

Próba przejazdu z Żarek-Letniska do Wysokiej Lelowskiej

Uroczyska skalne

Znane Dolnośląskiego Towarzystwu Turystycznemu... a na mapach ani mru, mru...

W uroczyskach przyszłego Jurajskiego PN

Aleja Klonowa w Złotym Potoku
Dystans52.94 km Czas02:47 Vśrednia19.02 km/h VMAX46.62 km/h Podjazdy482 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Eksploracje jurajskie
Chmurno i rano dość zimno, ale cisza i spokój.

Widok na Turów z Łysej Góry.

Przymiłowice u stóp Gór Sokolich.

Eksploracje skałkowe

Wolnica

Zrębickie klimaty

Pabianice
Chmurno i rano dość zimno, ale cisza i spokój.

Widok na Turów z Łysej Góry.

Przymiłowice u stóp Gór Sokolich.

Eksploracje skałkowe

Wolnica

Zrębickie klimaty

Pabianice
Dystans27.13 km Czas01:17 Vśrednia21.14 km/h Podjazdy189 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans124.37 km Czas07:54 Vśrednia15.74 km/h Podjazdy1841 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Bohemia, dzień 5: W czeskiej Owernii
Najpiękniejszy, ale też najtrudniejszy dzień tego wielodniowego rajdu przez Czechy. Było wszystko to, co tygryski lubią najbardziej: stromizny, wulkany, gołoborza, piękny pejzaż, kojące aleje drzew, a na finał jeszcze Żatec i najmniejsza chmielniczka świata :) Czułem się dokładnie tak jak w Owernii. Z jednym wyjątkiem: na wulkanach nie było tłumów; generalnie ten piękny region wydaje się być pomijany przez turystów. Nie potrafię się temu nadziwić...
Wrażenia:
+ morderczy podjazd z Uścia nad Łabem (czy tam Łabą, jak kto woli) zwieńczony widokiem na wewnątrzczeski przełom rzeki
+ kapitalne wulkaniczne krajobrazy Czeskiego Średniogórza
+ widoki i gołoborza w drodze na wulkan Ostry
+ Wulkany okolic Biliny
+ Żatec i najmniejsza uprawa chmielu na świecie
+ Świetne miejsce noclegowe nad Ochrzą, na zakończenie najpiękniejszego dnia na czeskiej ziemi

Hrad Strekov i widok na przełom Łaby w Czeskim Średniogórzu, czyli Porta Bohemica z góry :)
Czeskie Średniogórze, czyli pejzaż magiczny

W drodze na kolejny wulkan

Milešovka górujaca na Milešovem. Nazwa góry i jej wysokość nie oddają jej majestatu i potęgi.

Partie szczytowe wulkanu Ostry. Nazwa zobowiązuje :)

Wulkany Średniogórza w okolicy Biliny. Po prawej Borzeń.

Bilina. W tle niesamowity "wulkanik" Borzeń.

Widok z trzeciego wulkanu zdobytego z buta, czyli z Owczego Wierchu na wulkany: Złatnik i Zielenicki Wierch

Najmniejsza uprawa chmielu na świecie. Żatec.
Trasa:
Valtirov - Usti nad Labem - Milesov - Ostry 553 - Bilina - Ovci vrch 437 - Postoloprty - Żatec - Stroupec (piękna łąka nad Ochrzą, poniżej przysiółka Privlaky na 661,5 km trasy)
https://ridewithgps.com/routes/44322727
Najpiękniejszy, ale też najtrudniejszy dzień tego wielodniowego rajdu przez Czechy. Było wszystko to, co tygryski lubią najbardziej: stromizny, wulkany, gołoborza, piękny pejzaż, kojące aleje drzew, a na finał jeszcze Żatec i najmniejsza chmielniczka świata :) Czułem się dokładnie tak jak w Owernii. Z jednym wyjątkiem: na wulkanach nie było tłumów; generalnie ten piękny region wydaje się być pomijany przez turystów. Nie potrafię się temu nadziwić...
Wrażenia:
+ morderczy podjazd z Uścia nad Łabem (czy tam Łabą, jak kto woli) zwieńczony widokiem na wewnątrzczeski przełom rzeki
+ kapitalne wulkaniczne krajobrazy Czeskiego Średniogórza
+ widoki i gołoborza w drodze na wulkan Ostry
+ Wulkany okolic Biliny
+ Żatec i najmniejsza uprawa chmielu na świecie
+ Świetne miejsce noclegowe nad Ochrzą, na zakończenie najpiękniejszego dnia na czeskiej ziemi

Hrad Strekov i widok na przełom Łaby w Czeskim Średniogórzu, czyli Porta Bohemica z góry :)

W drodze na kolejny wulkan

Milešovka górujaca na Milešovem. Nazwa góry i jej wysokość nie oddają jej majestatu i potęgi.

Partie szczytowe wulkanu Ostry. Nazwa zobowiązuje :)

Wulkany Średniogórza w okolicy Biliny. Po prawej Borzeń.

Bilina. W tle niesamowity "wulkanik" Borzeń.

Widok z trzeciego wulkanu zdobytego z buta, czyli z Owczego Wierchu na wulkany: Złatnik i Zielenicki Wierch

Najmniejsza uprawa chmielu na świecie. Żatec.
Trasa:
Valtirov - Usti nad Labem - Milesov - Ostry 553 - Bilina - Ovci vrch 437 - Postoloprty - Żatec - Stroupec (piękna łąka nad Ochrzą, poniżej przysiółka Privlaky na 661,5 km trasy)
https://ridewithgps.com/routes/44322727
Dystans136.51 km Czas07:57 Vśrednia17.17 km/h Podjazdy1558 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Bohemia, dzień 4: Powrót nad Łabę
Pierwsze bezpośrednie zetknięcie z magią czeskich wulkanów (40-kilometrowa pętelka na lekko do uroczego miasta Ustek i przy okazji cyklotrek na wulkanie). Pierwszy dzień ze znaczniejsza sumą przewyższeń i powrót pod 2 latach do Decina i nad Łabę. Kolejny dzień pięknych pejzaży i spokojnych dróg oraz dróg rowerowych.
Wrażenia:
+ Radość z celebrowania samotności w masywie Ronowa (dało się podjechać bardzo wysoko, do podnóża stromej kopy szczytowej)
+ Zabudowa wsi Letice i miasteczka Ustek oraz pojedyncze piękne domy w wielu miejscowościach
+ Usteckie rohliki (znakomicie smakowały w cieniu czarownicy gwałcącej diabła, ale to zbyt długa opowieść)
+ Facet czyszczący strumień z gałęzi i nielicznych śmieci (to nie Polska)
- Oberwanie chmury w Czeskiej Lipie
+ Możliwość zobaczenia Łaby z góry (Labska Stran)
+ Wyrozumiałość Łaby, która zapewniła wygodny nocleg tuż nad brzegiem

Wulkan Vlhošť zwany był też kiedyś Wilschtbergiem

Podejście na szczyt Ronowa

Cały wierzchołek góry zajmują ruiny zamku zbudowanego z bazaltowych ciosów. Jest też schron dla turystów. Piękne miejsce.

Tłumów nie było...

Śmiała sylwetka Ronowa

Ustek - miasteczko nietknięte przez czas

Konojedy

Czeska Lipa

Widok z punktu widokowego na dolinę Łaby

Schrony wzdłuż Łaby - 2 lata temu widziałem je o świcie, tym razem o złotej godzinie. Świadectwo burzliwej historii Czechosłąwcji.
Litice - Ronov 552 (cyklotrek) - Ustek - Czeska Lipa - Kamenicky Senov - Srbska Kamenice - Labska Stran - Decin - Velke Brezno - Valtirov (łąka nad Łabą, 538 km trasy mapowej)
https://ridewithgps.com/routes/44322727
Pierwsze bezpośrednie zetknięcie z magią czeskich wulkanów (40-kilometrowa pętelka na lekko do uroczego miasta Ustek i przy okazji cyklotrek na wulkanie). Pierwszy dzień ze znaczniejsza sumą przewyższeń i powrót pod 2 latach do Decina i nad Łabę. Kolejny dzień pięknych pejzaży i spokojnych dróg oraz dróg rowerowych.
Wrażenia:
+ Radość z celebrowania samotności w masywie Ronowa (dało się podjechać bardzo wysoko, do podnóża stromej kopy szczytowej)
+ Zabudowa wsi Letice i miasteczka Ustek oraz pojedyncze piękne domy w wielu miejscowościach
+ Usteckie rohliki (znakomicie smakowały w cieniu czarownicy gwałcącej diabła, ale to zbyt długa opowieść)
+ Facet czyszczący strumień z gałęzi i nielicznych śmieci (to nie Polska)
- Oberwanie chmury w Czeskiej Lipie
+ Możliwość zobaczenia Łaby z góry (Labska Stran)
+ Wyrozumiałość Łaby, która zapewniła wygodny nocleg tuż nad brzegiem

Wulkan Vlhošť zwany był też kiedyś Wilschtbergiem

Podejście na szczyt Ronowa

Cały wierzchołek góry zajmują ruiny zamku zbudowanego z bazaltowych ciosów. Jest też schron dla turystów. Piękne miejsce.

Tłumów nie było...

Śmiała sylwetka Ronowa

Ustek - miasteczko nietknięte przez czas

Konojedy

Czeska Lipa

Widok z punktu widokowego na dolinę Łaby

Schrony wzdłuż Łaby - 2 lata temu widziałem je o świcie, tym razem o złotej godzinie. Świadectwo burzliwej historii Czechosłąwcji.
Litice - Ronov 552 (cyklotrek) - Ustek - Czeska Lipa - Kamenicky Senov - Srbska Kamenice - Labska Stran - Decin - Velke Brezno - Valtirov (łąka nad Łabą, 538 km trasy mapowej)
https://ridewithgps.com/routes/44322727
Dystans134.95 km Czas06:54 Vśrednia19.56 km/h Podjazdy1306 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Przez Jurę do Jaworzna
Nietypowy przejazd niedzielny z Krasic do Jaworzna, czyli transjurajsko. Było trochę eksploracji na skałkach i wzgórzach, ale pora ku temu już zbyt późna, mało było widać, dużo zieleni. W czerwcu łądnie już tylko w otwartych krajobrazach. Przez cały dzień ani jednej chmurki na niebie.

Pęcherznica kalinolistna

Góry Gorzkowskie

Wzgórza Ludwinowskie

Eksploracje na Leszczynach

Trzebniów

Kostkowice

Okolice Mokrusa

Pilica

Kwaśniów Górny

Jaworzno
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45204765
Nietypowy przejazd niedzielny z Krasic do Jaworzna, czyli transjurajsko. Było trochę eksploracji na skałkach i wzgórzach, ale pora ku temu już zbyt późna, mało było widać, dużo zieleni. W czerwcu łądnie już tylko w otwartych krajobrazach. Przez cały dzień ani jednej chmurki na niebie.

Pęcherznica kalinolistna

Góry Gorzkowskie

Wzgórza Ludwinowskie

Eksploracje na Leszczynach

Trzebniów

Kostkowice

Okolice Mokrusa

Pilica

Kwaśniów Górny

Jaworzno
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45204765