Wpisy archiwalne w kategorii
Wielkopolska 2016
Dystans całkowity: | 613.72 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 27:07 |
Średnia prędkość: | 22.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 49.18 km/h |
Suma podjazdów: | 1861 m |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 204.57 km i 9h 02m |
Więcej statystyk |
Dystans249.79 km Czas12:02 Vśrednia20.76 km/h VMAX49.18 km/h Podjazdy741 m
Temp.8.0 °C SprzętKross Raven Meadow
Dystans165.86 km Czas07:12 Vśrednia23.04 km/h VMAX43.41 km/h Podjazdy510 m
SprzętKross Raven Meadow
Konin--Szamotuły
Konin-Powidz-Gniezno-Oborniki-Szamotuły
Dystans198.07 km Czas07:53 Vśrednia25.13 km/h VMAX43.87 km/h Podjazdy610 m
SprzętKross Raven Meadow
Gałkówek-Kutno-Konin
Gałkówek stacja PKP-Kutno-Przedecz-Dąbrowice-Brdów-Ślesin-Konin Gosławice PTSM
Waga roweru 26,5 kg
Moja długa majówka przypadła tym razem w dniach 7-9 maja. Za cel obrałem Wielkopolskę (choć miały być Kujawy), już drugi raz w tym roku. Na tych dwóch się pewnie nie skończy - rok 2016 ogłaszam na wszelki wypadek Rokiem Wielkopolski. W zasadzie to powinien tak zwać się oficjalnie - mamy przecież 1050-lecie chrztu Polski. Chrzest jest datą symbolizującą proces podboju i przemocy (wg Gumplowicza), spiralę okrucieństwa która zakończyła się zmasakrowaniem okolicznych plemion i ustanowieniem hegemoni Polan wśród puszcz okolicznych zwanych dzisiaj Polską.
Wielkopolska to dla mnie kraina intensywnego rolnictwa, nudnego krajobrazu i ceglanych kościołów. Kraina niezbyt spektakularna. Nie ma tu - moim zdaniem - czegoś co mogłoby pozostawić niezatarte wrażenie (zabytku, pejzażu). Jest poprawnie, ale bez szału. Bliższa pejzażowo i zabytkowo - oraz dużo atrakcyjniejsza - jest dla mnie południowa część kraju.
Rajdzik niniejszy utwierdził we mnie te wszystkie straszliwe stereotypy, sorry...
Oto mój bedeker po wrażeniach z pierwszego dnia podróży przez Wielkopolskę:
* Brzeziny (łódzkie) - po raz kolejny jestem tu w weekend i znów ruch jak w mrowisku. Tym razem dotarłem na rynek. Znowu nie nawiedziłem fary - natężenie ruchu samochodowego wygnało mnie w pola.
* Bielawy - gotycki kościół miał otwarte drzwiczki w murze, których nie sposób było otworzyć. Zadziwiające. Poddałem się i pojechałem dalej.
*** Walewice - tym razem (byłem tu już samochodowo) wrażenia mam bardzo pozytywne. Otwarta brama, pachnące bzy i zabudowania pałacowe z bliska dobrze nastroiły mnie przed dalszą trasą
*** Sobota - tutejszy XVI-wieczny kościółek zasłużył na miano najpiękniejszego zabytku dnia (czyli soboty). Piękna gotycka cegła, gotyckie sklepienie i renesansowe nagrobki w prezbiterium. Cacko.
* Orłów - gotycki kościół niezbyt urodziwy i ewidentnie przebudowywany. Duży zawód po Soboci
*** Sobota - tutejszy XVI-wieczny kościółek zasłużył na miano najpiękniejszego zabytku dnia (czyli soboty). Piękna gotycka cegła, gotyckie sklepienie i renesansowe nagrobki w prezbiterium. Cacko.
* Orłów - gotycki kościół niezbyt urodziwy i ewidentnie przebudowywany. Duży zawód po Soboci
* Dąbrowice - ostatnia miejscowość woj. łódzkiego na trasie. O dawnej miejskości świaczy ratusz, poza tym nic tu ciekawego i brak oznaczeń na Przedecz...
** Przedecz - trafiłem na zlot miłośników hałasu (tych za słabych kondycyjnie na rower, ale też lubiących dwa kółka). Zabudowa przeciętna, a w rynku ciekawy ratusz z jatkami, ponadto nieopodal pseudozamek.
- Modzerowo - odnotowuje przejazd przez wieś, bo to województwo kujawsko-pomorskie, po raz pierwszy na rowerze! Niniejszym zdobyłem ostatnie brakujące województwo na rowerze (zabawa w zaliczgmine.pl niewątpliwie poszerza świadomość administracyjną).
** Przedecz - trafiłem na zlot miłośników hałasu (tych za słabych kondycyjnie na rower, ale też lubiących dwa kółka). Zabudowa przeciętna, a w rynku ciekawy ratusz z jatkami, ponadto nieopodal pseudozamek.
- Modzerowo - odnotowuje przejazd przez wieś, bo to województwo kujawsko-pomorskie, po raz pierwszy na rowerze! Niniejszym zdobyłem ostatnie brakujące województwo na rowerze (zabawa w zaliczgmine.pl niewątpliwie poszerza świadomość administracyjną).
** Ślesin - oryginalny zabytek w postaci jedynego w Polsce klasycznego łuku triumfalnego postawionego nieszczęśliwie w 1812 r. na cześć niezwykle popularnego wśród szlachty księcia warszawskiego Fryderyka Augusta z rodu Wettynów (mówiącego dobrze po polsku). Pod łukiem przebiega droga wojewódzka nr 263.
* Licheń - widziałem z okolicznych pól sławny efekt zachodu w witrażach, robi pewne wrażenie, przyznaję. Zdania jednak nie zmieniam: pomnik pychy i symbol pewnego rodzaju kiczu architektonicznego.
Na zakończenie dnia, po 200 km pociągiem i 198 km rowerem dotarłem do schroniska w Koninie. Pobyt wspominam z nostalgią :)
Waga roweru 26,5 kg
Moja długa majówka przypadła tym razem w dniach 7-9 maja. Za cel obrałem Wielkopolskę (choć miały być Kujawy), już drugi raz w tym roku. Na tych dwóch się pewnie nie skończy - rok 2016 ogłaszam na wszelki wypadek Rokiem Wielkopolski. W zasadzie to powinien tak zwać się oficjalnie - mamy przecież 1050-lecie chrztu Polski. Chrzest jest datą symbolizującą proces podboju i przemocy (wg Gumplowicza), spiralę okrucieństwa która zakończyła się zmasakrowaniem okolicznych plemion i ustanowieniem hegemoni Polan wśród puszcz okolicznych zwanych dzisiaj Polską.
Wielkopolska to dla mnie kraina intensywnego rolnictwa, nudnego krajobrazu i ceglanych kościołów. Kraina niezbyt spektakularna. Nie ma tu - moim zdaniem - czegoś co mogłoby pozostawić niezatarte wrażenie (zabytku, pejzażu). Jest poprawnie, ale bez szału. Bliższa pejzażowo i zabytkowo - oraz dużo atrakcyjniejsza - jest dla mnie południowa część kraju.
Rajdzik niniejszy utwierdził we mnie te wszystkie straszliwe stereotypy, sorry...
* Brzeziny (łódzkie) - po raz kolejny jestem tu w weekend i znów ruch jak w mrowisku. Tym razem dotarłem na rynek. Znowu nie nawiedziłem fary - natężenie ruchu samochodowego wygnało mnie w pola.
* Bielawy - gotycki kościół miał otwarte drzwiczki w murze, których nie sposób było otworzyć. Zadziwiające. Poddałem się i pojechałem dalej.
*** Walewice - tym razem (byłem tu już samochodowo) wrażenia mam bardzo pozytywne. Otwarta brama, pachnące bzy i zabudowania pałacowe z bliska dobrze nastroiły mnie przed dalszą trasą
*** Sobota - tutejszy XVI-wieczny kościółek zasłużył na miano najpiękniejszego zabytku dnia (czyli soboty). Piękna gotycka cegła, gotyckie sklepienie i renesansowe nagrobki w prezbiterium. Cacko.
* Orłów - gotycki kościół niezbyt urodziwy i ewidentnie przebudowywany. Duży zawód po Soboci
*** Sobota - tutejszy XVI-wieczny kościółek zasłużył na miano najpiękniejszego zabytku dnia (czyli soboty). Piękna gotycka cegła, gotyckie sklepienie i renesansowe nagrobki w prezbiterium. Cacko.
* Orłów - gotycki kościół niezbyt urodziwy i ewidentnie przebudowywany. Duży zawód po Soboci
* Dąbrowice - ostatnia miejscowość woj. łódzkiego na trasie. O dawnej miejskości świaczy ratusz, poza tym nic tu ciekawego i brak oznaczeń na Przedecz...
** Przedecz - trafiłem na zlot miłośników hałasu (tych za słabych kondycyjnie na rower, ale też lubiących dwa kółka). Zabudowa przeciętna, a w rynku ciekawy ratusz z jatkami, ponadto nieopodal pseudozamek.
- Modzerowo - odnotowuje przejazd przez wieś, bo to województwo kujawsko-pomorskie, po raz pierwszy na rowerze! Niniejszym zdobyłem ostatnie brakujące województwo na rowerze (zabawa w zaliczgmine.pl niewątpliwie poszerza świadomość administracyjną).
** Przedecz - trafiłem na zlot miłośników hałasu (tych za słabych kondycyjnie na rower, ale też lubiących dwa kółka). Zabudowa przeciętna, a w rynku ciekawy ratusz z jatkami, ponadto nieopodal pseudozamek.
- Modzerowo - odnotowuje przejazd przez wieś, bo to województwo kujawsko-pomorskie, po raz pierwszy na rowerze! Niniejszym zdobyłem ostatnie brakujące województwo na rowerze (zabawa w zaliczgmine.pl niewątpliwie poszerza świadomość administracyjną).
** Ślesin - oryginalny zabytek w postaci jedynego w Polsce klasycznego łuku triumfalnego postawionego nieszczęśliwie w 1812 r. na cześć niezwykle popularnego wśród szlachty księcia warszawskiego Fryderyka Augusta z rodu Wettynów (mówiącego dobrze po polsku). Pod łukiem przebiega droga wojewódzka nr 263.
* Licheń - widziałem z okolicznych pól sławny efekt zachodu w witrażach, robi pewne wrażenie, przyznaję. Zdania jednak nie zmieniam: pomnik pychy i symbol pewnego rodzaju kiczu architektonicznego.
Na zakończenie dnia, po 200 km pociągiem i 198 km rowerem dotarłem do schroniska w Koninie. Pobyt wspominam z nostalgią :)