Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:10371.92 km (w terenie 2.50 km; 0.02%)
Czas w ruchu:456:56
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:69.55 km/h
Suma podjazdów:75004 m
Liczba aktywności:115
Średnio na aktywność:90.19 km i 5h 15m
Więcej statystyk
Dystans76.58 km Czas04:16 Vśrednia17.95 km/h VMAX46.77 km/h Podjazdy591 m
Kociewie i Powiśle

Dzień naznaczony potężną ulewą, która dopadła nas w Sztumie i uwięziła na trzy godziny (13-16) w Bistro Mniam. Zjedliśmy znakomicie, a potem w sznurach deszczu jechaliśmy na najbliższą stację by zdążyć na pociąg powrotny do Gdyni. Żywioł nie dopuścił nas do właściwej mety jaką miał być Malbork. Prognozy były jednak jednoznaczne i potwierdziły się w praktyce: uciekaliśmy przed tężejącymi chmurami niemal od początku trasy. 

Dzierżążno

Gniew

Rynek w Gniewie

Kwidzyn

Sztum

Trasa: Karwiny - Orłowo - PKP - Możeszczyn - Gniew - Kwidzyn - Trzciano - Sztum - PKP

Dystans113.73 km Czas06:24 Vśrednia17.77 km/h VMAX57.91 km/h Podjazdy613 m
Północne Kaszuby, czyli z Helu do celu

Nastąpił wreszcie dzień "helski". Było tak jak w 2014 i 2017 roku, czyli kiepskie nawierzchnie "ścieżek rowerowych" i tłum turystów. Przez cały dzień na niebie nie było ani jednej chmury. Generalnie czym dalej byliśmy od Helu tym bardziej było sympatyczniej. W Kuźnicy jedliśmy pyszne gofry, w Jastrzębiej Górze dobre zapiekanki. Tradycyjnych trudności (tłumy, tłumy, tłumy!) dostarczył przejazd przez Władysławowo, dalej - pozytywnie - zdziwiła mnie dobra droga rowerowa z Władysławowa do Jastrzębiej Góry. Nasza wycieczka połączyła początek Polski na Helu z najdalszym północnym punktem w Jastrzębiej Górze. Potem był zamko-pałac w Krokowej i Jezioro Żarnowieckie. Skończyliśmy trasę tradycyjnie w Wejherowie. 

Hel

Jastrzębia Góra - przyl. Rozewie

Krokowa

Jezioro Żarnowieckie

Wejherowo

Trasa:
Karwiny - Gdynia PKP - Hel - Rozewie - Krokowa - Gniewino - Wejherowo - SKM - Orłowo - Karwiny

Dystans115.22 km Czas06:04 Vśrednia18.99 km/h VMAX44.00 km/h Podjazdy693 m
Żuławy Elbląskie

Kto urodził się trzynastego, ten szczęśliwcem nie umrze. Urodziny miałem uczcić ruszając z Helu, okazało się jednak, że Polregio nie przewiduje jazdy z rowerem na Hel pierwszym pociągiem. Pociąg ten był pusty i posiadał skład przystosowany do przewozu rowerów... W dodatku mieliśmy jechać od pierwszej stacji do ostatniej. Pani w okienku na stacji Gdynia Główna stwierdziła jednak, że nam biletu nie sprzeda... 

W ten magiczny sposób zamiast startować z Helu ruszaliśmy ze Starego Pola. Stamtąd zaś, zygzakiem przez Rozgart i Jezioro w okolice Dzierzgonia i do Pasłęku. Dalej przez Borzynowo i Kamiennik Wielki do Elbląga. Pierwszy etap (żuławski) ukazał inne oblicze Żuław: drogi były fatalne, "dzierzgońskie", dziurawe łatane asfalty lub otoczakowe bruki. W Pasłęku policjant przyłapał nas na niedozwolonym skręcie, ale skończyło się na pouczeniu. W tymże P. zjedliśmy też dobre lody. Nawierzchnie dróg odmieniły się za Pasłękiem. Zmienił się też krajobraz. Wjechaliśmy w świat Wysoczyzny Elbląskiej i zazielenił się nam znowu świat. Finalnie znów dotarłem rowerem do Elbląga. 

Typowa droga na Żuławach Elbląskich

Dom podcieniowy w Stalewie

Dom podcieniowy w Jelonkach

Wysoczyzna Elbląska

Elbląg

Trasa:
Stare Pole - Żuławka Sztumska - Rozgart - Jezioro - Jelonki - Pasłęk - Borzynowo - Milejewo - Elbląg

Dystans129.89 km Czas06:33 Vśrednia19.83 km/h VMAX48.27 km/h Podjazdy362 m
Żuławy Gdańskie

Piękna trasa po Żuławach obfitująca w gotyckie kościoły ceglane, domy podcieniowe, cmentarze i kościoły mennonickie. Drogi dobre, na nich spokój i cisza. Prawdziwa magia Żuław, świata który kiedyś może zniknąć pod wodą. Dobry przykład, że atrakcyjność krajoznawcza nie zależy tylko od atrakcyjności krajobrazowej.

Wielkie Mątowy

Cmentarz mennonicki w Stogach

"Mała architektura" żuławskiej wsi

Typowa zabudowa Żuław

Nowa Kościelnica - dom podcieniowy

Finał w Gdańsku

Trasa: Karwiny - Orłowo - PKP - Lisewo - W. Mątowy - Nw. Staw  - Myszewo - Lubieszewo - Nowa Kościelnica - Gdańsk - SKM- Orłowo - Karwiny

Dystans109.18 km Czas06:02 Vśrednia18.10 km/h VMAX54.80 km/h Podjazdy1246 m
Kaszuby Środkowe, czyli z Kościerzyny do Wejherowa

Zaczęło się od deszczu w Kościerzynie i wizycie w cukierni. Potem, w towarzystwie wiatru, chmur i czasem mżawki jechaliśmy na północ. Było zwiedzanie dworu w Sikorzynie, był smaczny i tani obiad w Strzepczu (wspaniałe frytki!) Były momentami kiepskie płytowe drogi, ale tez słoneczny finał w Wejherowie.

Kościerzyna

Dwór Wybickich (tych Wybickich) w Sikorzynie

Zjazd z Wieżycy

Widok na jezioro Brodno Małe

Kaszuby od kuchni

Finał w Wejherowie

Trasa: Gdynia - PKP - Kościerzyna - Wieżyca - Chmielno - Strzepcz - Wejherowo - SKM - Orłowo - Karwiny
(powrót i dojazd rowerami)

Dystans14.43 km Czas00:44 Vśrednia19.68 km/h Podjazdy125 m
SprzętMerida Drakar
Park Śląski
Kategoria w towarzystwie

W towarzystwie po parku.
Dystans166.96 km Czas07:18 Vśrednia22.87 km/h VMAX53.96 km/h Podjazdy1202 m
Dookoła Wolbromia
Kategoria >100 km, w towarzystwie

Prognozy majówkowe były tradycyjnie: miało być konsekwentnie zimno, mokro, wietrznie. W tej sytuacji postanowiłem wykorzystać ostatni piątek z mniejsza liczbą godzin. Zrobiłem sobie przedmajówkę. W tenże piątek miało być bowiem prowokacyjnie ładnie, słonecznie. Wyruszyłem więc szybko na wschód i przez Pogorie dotarłem na Pustynię Błędowską. Po drodze zachwyciły mnie słowiki szlochające na cały regulator oraz tarniny na Dorotce, które weszły w okres intensywnego kwitnienia. Na Pustyni, na tzw. Dąbrówce, wypoczywał już pokaźny tłumek, majówkował nawet jeden kamper. Zrobiło się ciepło, niemal upalnie. Ponieważ mniejsza połówka miała spore opóźnienie, to zamiast zakończyć jazdę na wschód w Kolbarku, ruszyłem na Gołaczewy, Brzozówkę i Łobzów, wszystko po to by objechać Wolbrom dookoła. Na tym odcinku musiałem walczyć z wiatrem, ale miałem czas. Nagrodą miał być obiad w Kolbarku. Co ciekawe między Kolbarkiem a Zarzeczem tarniny były jeszcze na etapie pączków. 

W Dłużcu - po zmaganiach z przeciwnym wiatrem i palącym słońcem - postanowiłem zrobić sobie dłuższą przerwę i dowiedzieć się co z moją mniejszą połówką. Wtedy właśnie TO się stało: szukając zasięgu, zostawiłem aparat na ławce, przy kościele. Zasięg co prawda znalazłem, ale dowiedziałem się że objeżdżając Wolbrom straciłem nie tylko całą przewagę, dorobiłem się straty czasowej! W mig wsiadłem więc na siodełko i ruszyłem sprintem na Bydlin. Do tej pory tempo miałem znakomite, teraz jeszcze podkręciłem. Zadowolony z siebie przystanąłem przy cmentarzu w Krzywopłotach i wtedy to odkryłem: nie mam aparatu! Czekał mnie sprint powrotny, na miejscu - w Dłużcu - okazało się, że aparat grzecznie na mnie czekał. Ja natomiast z powodu zguby straciłem obiad w Kolbarku a mniejszą połówkę (najedzoną) dogoniłem dopiero w Kluczach. Stąd, aż do Jaworzna jechaliśmy razem. 


Na Zagrabiu - między Kolbarkiem a Zarzeczem - wszystkie tarniny były jeszcze na etapie pączków. 

Na Pustyni Błędowskiej

Gołaczewy

Dłużec

Bydlin

Bolesław - dwór

Trasa:
Dystans26.98 km Czas01:24 Vśrednia19.27 km/h Podjazdy223 m
Po Jaworznie
Kategoria w towarzystwie

Od pewnego momentu silny wiatr i napływające chmury - zgodnie z prognozami. Zwiedzanie m.in. Ciężkowic.
Dystans166.74 km Czas07:29 Vśrednia22.28 km/h VMAX55.70 km/h Podjazdy940 m
Serce Moraw, czyli z wizytą w Ołomuńcu i Kromieryżu
Kategoria >100 km, w towarzystwie

Ostatni zew wolności, nim polska policja zacznie znów bohatersko wyłapywać rowerzystów bez maseczek. Wypad z kosem do Czech. Trasa miała mieć kształt trójkąta, ale wyszło serce. Serce Moraw! Zaskoczyło mnie przewyższenie - przez całą trasę jedynie dwukrotnie próbowało wstać z kolan - przed Ołomuńcem i na odcinku od Goleszowa (Holešov) do Granic (Hranice). Nie projektowałem trasy pod kątem niskiego przewyższenia, o tej porze roku żadne podjazdy nie robią na mnie wrażenia, najmniejszego... Po prostu tak wyszło. 

Czeskie kartofliska, zaorane pola i łąki nie pulsowały feerią barw. Jesieni jak na lekarstwo, a przecież za tydzień będzie jej szczyt! Zapowiada się mało kolorowa "złota jesień". W gratisie dostaniemy kolejne ograniczenia i obostrzenia. Czas kończyć "posezon" (sezon skończył się dla mnie pod koniec sierpnia) i przechodzić w sen zimowy... Takie to już są lata przestępne - przedsezon zniszczony przez polską policję, posezon jednakowoż. 

Jak wrażenia z jazdy? Rano wilgotno i chłodno, tak że rozgrzałem się dopiero przed Ołomuńcem. W Ołomuńcu trochę sobie pomeandrowałem po brukach, potraciłem czasu gubiąc się po przedmieściach (kilka niedomówień na znakach rowerowych i "puste strzałki" widoczne dopiero z bardzo bliska...) ale na starówce pustawo i spokojnie. Co innego na przedmieściach - sznury aut i korki... 
Przejazd trasą rowerową nr 4 (47) na Kromieryż specyficzny. Raz wspaniale, innym razem szutry, błota, płyty. W Kromieryżu wygrzałem się na słońcu i pojechałem do Hranic. Czasu na wjazd na Hostyń zwyczajnie zabrakło, ale górka brzydkawa i upstrzona "atrakcjami", więc nie żałuję. Na drodze do Hranic w jednym miejscu całkiem zdarty asfalt - więc musiałem omijać i straciłem trochę czasu, ale na mecie zameldowałem się równo o 18:00. Chmury "idące" od pleców wydawały się wtedy niezbyt groźne, ale po niecałej godzinie rozpętało się piekło, które tak ciekawie wygląda zza szyby i tak nieciekawie z roweru... 


Ołomuniec - Dolny Rynek

Hranice - początek trasy

W drodze do dawnej stolicy Moraw

Te XIX-wieczne przedmieścia godne stolicy... 

Pejzaż kulturowy... :)

Ołomuniec - Górny Rynek

Stawy Towaczowskie - ostatni fragment najgorszego (nawierzchniowo) odcinka na trasie. 

Kromieryż

Holeszów - pałac

Hostyń widoczny z trasy rowerowej

Mały, biedny jeżyk miał gigantyczne kleszcze "za uchem".

Waga roweru: 26,3 kg (przednia torba + duża sakwa)

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/34376256

Lipowska, czyli beskidzkie Krupówki

18 km zmagań ze skutkami bajecznej pogody w polskich Beskidach... Czy Pasmo Lipowskiej ma jakieś zalety? Nie. Kiedyś tak było, ale w tę niedzielę zdegradowane lasy dodatkowo jeszcze "upiększały" tłumy, słaba widoczność oraz zawodnicy BikeAtelier MTB Maratonu coś tam, coś tam... Już na Zapolance mieliśmy przedsmak tego co nas czeka wyżej, czyli schlaną ekipę kilkunastu facetów wydzierających się z werandy na całą okolicę. Doprawdy, skąd biorą się debile, którzy jadą w góry tylko po to by się napić?

Sytuację ratowały humorystyczne momenty, ale osobiście nie po to chodzę w góry by liczyć ludzi i rowerzystów na szlaku, wolę kontemplować ciszę. Na Lipowskiej był armagedon, tłumy sprawiły, ze zamiast planowanego posiłku zeszliśmy szybciej w dolinę... Wygłodniały naród rzucił się na góry łapczywiej niż kornik na Puszczę Białowieską... Jedynym plusem był częsty widok dzieci z rodzicami na szlaku, bo nadreprezentacja pudli nie budziła mojego entuzjazmu (chyba że właściciele wlekli je jako karmę dla wilków :P).


Tu był kiedyś regiel górny - RIP

Tu - na Hali Redykalnej - było kiedyś spokojnie...

Element humorystyczny, czyli drągi fundowane przez nasze województwo...

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/34239725