Wpisy archiwalne w kategorii
w towarzystwie
Dystans całkowity: | 10531.02 km (w terenie 2.50 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 466:01 |
Średnia prędkość: | 17.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.55 km/h |
Suma podjazdów: | 76185 m |
Liczba aktywności: | 117 |
Średnio na aktywność: | 90.01 km i 5h 14m |
Więcej statystyk |
Dystans14.11 km Czas00:44 Vśrednia19.24 km/h Podjazdy 82 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dżdżyste Jaworzno
Przejażdżka po Jaworznie, zakończona deszczem i ucieczką przed nim.
Przejażdżka po Jaworznie, zakończona deszczem i ucieczką przed nim.
Dystans49.60 km Czas02:50 Vśrednia17.51 km/h VMAX49.06 km/h Podjazdy395 m
SprzętMerida Drakar
Jasna Góra na dwie trasy
Wczesny wyjazd by zdążyć przez kolejną kumulacją upału w godzinach popołudniowych. Tym razem w towarzystwie. Na Jasnej Górze zdziwił zakaz jazdy rowerem tuż powyżej Parku Staszica oraz facet z koszulką Gdańsk-Częstochowa ledwo kuśtykający obok roweru i chwalący się że przyjechał pociągiem. Na plus wypadły atrakcje "po drodze": widok na Wartę z okolic "Jasia i Małgosi", początek trasy rowerowej z Częstochowy w stronę "Fabryki Rowerów" i nachylenie podjazdów na Przeprośną Górkę (10/12%), która stanęła nam na trasie dwukrotnie... :)
Widok na Wartę z częstochowskiego Mirowa
Trasa rowerowa nad Wartą
Widoczki po drodze
Wczesny wyjazd by zdążyć przez kolejną kumulacją upału w godzinach popołudniowych. Tym razem w towarzystwie. Na Jasnej Górze zdziwił zakaz jazdy rowerem tuż powyżej Parku Staszica oraz facet z koszulką Gdańsk-Częstochowa ledwo kuśtykający obok roweru i chwalący się że przyjechał pociągiem. Na plus wypadły atrakcje "po drodze": widok na Wartę z okolic "Jasia i Małgosi", początek trasy rowerowej z Częstochowy w stronę "Fabryki Rowerów" i nachylenie podjazdów na Przeprośną Górkę (10/12%), która stanęła nam na trasie dwukrotnie... :)
Widok na Wartę z częstochowskiego Mirowa
Trasa rowerowa nad Wartą
Widoczki po drodze
Dystans85.97 km Czas05:07 Vśrednia16.80 km/h VMAX52.64 km/h Podjazdy650 m
SprzętMerida Drakar
Jurajskie drogi z finałem w PK Stawki
Kolejny upalny dzień, tym razem spędzony głównie w Lasach Złotopotckich. Dojechaliśmy do Leśniowa, Żarek i Mirowa. W Leśniowie było tłumnie, bo trafiliśmy akurat na postój pielgrzymki. Wracaliśmy niespiesznie przez Góry Gorzkowskie. Obiad jedliśmy w Złotym Potoku, a na koniec dnia uciekaliśmy w panice przed chmarami jusznic w Parku Krajobrazowym Stawki.
Prawie jak w Nocach i dniach
Drogi rowerowe gminy Żarki
W Leśniowie
Mirów
Kolejny upalny dzień, tym razem spędzony głównie w Lasach Złotopotckich. Dojechaliśmy do Leśniowa, Żarek i Mirowa. W Leśniowie było tłumnie, bo trafiliśmy akurat na postój pielgrzymki. Wracaliśmy niespiesznie przez Góry Gorzkowskie. Obiad jedliśmy w Złotym Potoku, a na koniec dnia uciekaliśmy w panice przed chmarami jusznic w Parku Krajobrazowym Stawki.
Prawie jak w Nocach i dniach
Drogi rowerowe gminy Żarki
W Leśniowie
Mirów
Dystans103.57 km Czas05:44 Vśrednia18.06 km/h Podjazdy342 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Eksploracje między Wartą a Wiercicą
Spokojna wycieczka w nieznane M. miejsca: niezwykłe i otwarte kościoły Gidel oraz cuda Radomska w postaci głównie gastronomicznej (jemy obiad). Wracamy przez Kruszynę, Zdrową i Nieznanice.
Gidle
Gidle
Radomsko
Trasa:
Spokojna wycieczka w nieznane M. miejsca: niezwykłe i otwarte kościoły Gidel oraz cuda Radomska w postaci głównie gastronomicznej (jemy obiad). Wracamy przez Kruszynę, Zdrową i Nieznanice.
Gidle
Gidle
Radomsko
Trasa:
Dystans118.89 km Czas06:56 Vśrednia17.15 km/h Podjazdy408 m
SprzętMerida Drakar
Jędrzejów
Pierwszy przystanek mieliśmy na rynku w Przyrowie, bo podziwialiśmy tutejszą instalację historyczną prezentująca losy miasteczka. Potem przedzieramy się z Podlesia na opłotki Koniecpola. Po przekroczeniu Pilicy i oddalenia się od Koniecpola wjeżdżamy w lasy borówkowe i odtąd na przemian lasami i polami, wyłącznie bocznymi drogami docieramy na Białą Nidę i do Oksy. Po drodze odnajdujemy kiepskie/niedostępne dwory w Mękarzowie i Radkowie. W samej Oksie ratuje nas aprowizacja w Livio. W Jędrzejowie kończymy w kebabie. Wracamy pociągiem, zaliczając przesiadkę w Kielcach. Przez całą trasę towarzyszy nam silny, korzystny wiatr na wschód. Spotykamy nawet parę nierozważnych rowerzystów jadących pod wiatr. Współczujemy im szczerze, bo na otwartych terenach w rejonie Czaryża nie mieli lekko.
Mękarzów
Przy Woli Czaryskiej
Gdzieś przed Oksą, czyli wieś świętokrzyska
Cierno-Żabieniec
Opactwo w Jędrzejowie
Trasa:
Pierwszy przystanek mieliśmy na rynku w Przyrowie, bo podziwialiśmy tutejszą instalację historyczną prezentująca losy miasteczka. Potem przedzieramy się z Podlesia na opłotki Koniecpola. Po przekroczeniu Pilicy i oddalenia się od Koniecpola wjeżdżamy w lasy borówkowe i odtąd na przemian lasami i polami, wyłącznie bocznymi drogami docieramy na Białą Nidę i do Oksy. Po drodze odnajdujemy kiepskie/niedostępne dwory w Mękarzowie i Radkowie. W samej Oksie ratuje nas aprowizacja w Livio. W Jędrzejowie kończymy w kebabie. Wracamy pociągiem, zaliczając przesiadkę w Kielcach. Przez całą trasę towarzyszy nam silny, korzystny wiatr na wschód. Spotykamy nawet parę nierozważnych rowerzystów jadących pod wiatr. Współczujemy im szczerze, bo na otwartych terenach w rejonie Czaryża nie mieli lekko.
Mękarzów
Przy Woli Czaryskiej
Gdzieś przed Oksą, czyli wieś świętokrzyska
Cierno-Żabieniec
Opactwo w Jędrzejowie
Trasa:
Dystans114.78 km Czas06:58 Vśrednia16.48 km/h VMAX53.05 km/h Podjazdy880 m
SprzętMerida Drakar
Małogoszcz i Góra Miedzianka
Wiatr był na wschód, więc na cel wycieczki wybraliśmy Małogoszcz, gdzie też zjedliśmy obiad (taki sobie). Po drodze upajaliśmy się bezludziem i zapachem żywicy, bo trasa wiodła wyłącznie niemal po bocznych drogach, przez lasy i nadpiliczne łąki. Dopiero od Ludyni zaczęły się przewyższenia. Z Małogoszcza, po przerwie obiadowej, ruszyliśmy na jej wysokość Miedziankę, gdzie zastaliśmy tylko parę nowożeńców z fotografką. Zdążyliśmy spokojnie do Wiernej Rzeki na pociąg, bo też pociąg był późno. Odcinek powrotny z przystanku w Lusławicach do Krasic był już wyścigiem ze zmierzchem.
Stanisławice
Czarnca
W drodze na Rząbiec
Małogoszcz
Góry Świętokrzyskie
Zajączków i Romuald Traugutt
Na jednym z wierzchołków Miedzianki
Trasa:
Wiatr był na wschód, więc na cel wycieczki wybraliśmy Małogoszcz, gdzie też zjedliśmy obiad (taki sobie). Po drodze upajaliśmy się bezludziem i zapachem żywicy, bo trasa wiodła wyłącznie niemal po bocznych drogach, przez lasy i nadpiliczne łąki. Dopiero od Ludyni zaczęły się przewyższenia. Z Małogoszcza, po przerwie obiadowej, ruszyliśmy na jej wysokość Miedziankę, gdzie zastaliśmy tylko parę nowożeńców z fotografką. Zdążyliśmy spokojnie do Wiernej Rzeki na pociąg, bo też pociąg był późno. Odcinek powrotny z przystanku w Lusławicach do Krasic był już wyścigiem ze zmierzchem.
Stanisławice
Czarnca
W drodze na Rząbiec
Małogoszcz
Góry Świętokrzyskie
Zajączków i Romuald Traugutt
Na jednym z wierzchołków Miedzianki
Trasa:
Dystans120.60 km Czas06:26 Vśrednia18.75 km/h VMAX49.57 km/h Podjazdy880 m
SprzętMerida Drakar
Do Krasic i Mstowa
Dojazd do Krasic przez Koziegłowy i Poraj. Między Choroniem a Zaborzem, na nowej drodze, bliskie spotkanie z lochą i warchlakami. Na drodze Janów - Śmiertny Dąb nowość w postaci remontu drogi. Obiad w Mstowie (pstrąg po mstowsku), już w towarzystwie.
Cynków
Rezerwat Parkowe
Wiercica
Trasa:
Dojazd do Krasic przez Koziegłowy i Poraj. Między Choroniem a Zaborzem, na nowej drodze, bliskie spotkanie z lochą i warchlakami. Na drodze Janów - Śmiertny Dąb nowość w postaci remontu drogi. Obiad w Mstowie (pstrąg po mstowsku), już w towarzystwie.
Cynków
Rezerwat Parkowe
Wiercica
Trasa:
Dystans39.66 km Czas03:26 Vśrednia11.55 km/h VMAX46.74 km/h Podjazdy272 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Norwegia, dzień 23: Drezyną, pieszo i pociągiem
Poranek był nerwowy. Nie dlatego, że rozbiłem się tuż obok linii kolejowej, tylko dlatego, że przypominała mi ona o tranzytowych pociągowo-promowych planach. Skuty po raz enty łańcuch działał o dziwo aż do stacji kolejowej w Holmestrand, co znacznie poprawiło mi humor. Drugim pozytywem był automat biletowy przyjmujący banknoty. Trzecim pozytywem był wygląd dworca w tym niewielkim mieście. Dalej dzień potoczył się już bezstresowo, jakby w nagrodę za horror "napędowy" ostatniej doby. Przed godz. 10 byłem w ostatniej norweskiej miejscowości na trasie. Napęd wciąż działał, ale starałem się pedałować tylko na zjazdach i delikatnie na płaskim. Pod górę prowadziłem dzielnie moją obładowaną bagażem drezynę.
Ostatecznie wszystko się udało. Dzień kończyłem wraz z bratem w Jutlandii na uroczym, darmowym, miejscu biwakowym. Rower tym razem nie stał obok namiotu, odpoczywał w bagażniku. Nie po raz pierwszy zmęczył się wyprawą bardziej ode mnie.
Błogi, zasłużony odpoczynek z darmową toaletą z gniazdkiem i ławami ze stołami obok, na ładnej plażo-polance
Stresujące początki dnia
W drodze do Holmestrand, w tle widoczna zatoka Oslofjorden
Z Holmestrand do Larviku norweskim pociągiem. Cena była nieco zabójcza, podobnie jak wypas na stacyjce.
Z nadmiaru czasu - cmentarz w Larviku
"Plaża:
Port w Hirtshals
Duńskie chatki
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41878031
Poranek był nerwowy. Nie dlatego, że rozbiłem się tuż obok linii kolejowej, tylko dlatego, że przypominała mi ona o tranzytowych pociągowo-promowych planach. Skuty po raz enty łańcuch działał o dziwo aż do stacji kolejowej w Holmestrand, co znacznie poprawiło mi humor. Drugim pozytywem był automat biletowy przyjmujący banknoty. Trzecim pozytywem był wygląd dworca w tym niewielkim mieście. Dalej dzień potoczył się już bezstresowo, jakby w nagrodę za horror "napędowy" ostatniej doby. Przed godz. 10 byłem w ostatniej norweskiej miejscowości na trasie. Napęd wciąż działał, ale starałem się pedałować tylko na zjazdach i delikatnie na płaskim. Pod górę prowadziłem dzielnie moją obładowaną bagażem drezynę.
Ostatecznie wszystko się udało. Dzień kończyłem wraz z bratem w Jutlandii na uroczym, darmowym, miejscu biwakowym. Rower tym razem nie stał obok namiotu, odpoczywał w bagażniku. Nie po raz pierwszy zmęczył się wyprawą bardziej ode mnie.
Błogi, zasłużony odpoczynek z darmową toaletą z gniazdkiem i ławami ze stołami obok, na ładnej plażo-polance
Stresujące początki dnia
W drodze do Holmestrand, w tle widoczna zatoka Oslofjorden
Z Holmestrand do Larviku norweskim pociągiem. Cena była nieco zabójcza, podobnie jak wypas na stacyjce.
Z nadmiaru czasu - cmentarz w Larviku
"Plaża:
Port w Hirtshals
Duńskie chatki
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41878031
Dystans108.87 km Czas07:41 Vśrednia14.17 km/h VMAX51.05 km/h Podjazdy1129 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Norwegia, dzień 22: Dramat przed Drammen
Jechało mi się znakomicie do Vikersund. Niebo długo było bezchmurne i towarzyszyło mi poczucie żalu, że to już przedostatni etap wyprawy. Co ciekawe przed Oslo miałem złe przeczucia, coraz gorzej działała tylna przerzutka, ale piękny poranek w lesie Vestmarka zmienił moje nastawienie. Wszystko posypało się na 63. kilometrze, gdy urwał mi się hak przerzutki, a ta wplątała się w szprychy. W dodatku okazało się, że przy serwisie w kraju wymieniono mi łańcuch na taki bez spinki. Trudno zliczyć ile razy się zrywał i go skuwałem. Zużycie było tak poważne, z przeskakiwał samoistnie między zębatkami kasety...
Odtąd albo jechałem na bardzo twardym napędzie, albo skuwałem ponownie zerwany łańcuch. Pod górkę prowadziłem (za duży nacisk zerwałby łańcuch), z górek zjeżdżałem na rowero-hulajnodze lub - jeśli akurat łańcuch w miarę funkcjonował - z lekkim pedałowaniem. To był koszmar i najdziwniejszy cyklotrek w moim życiu. Co gorsza, nazajutrz czekała mnie powtórka i wyścig z czasem, by w tym ślimaczym tempie dobrnąć na pociąg i z odpowiednim zapasem czasowym znaleźć się w Larviku.
Znów wypas. Vestmarka
Idylliczne pasterskie pejzaże
W drodze do Vikersund
Mamut taki sobie, ale droga doń była rozkoszą, ostatnią zresztą na tej wyprawie.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41877738
Jechało mi się znakomicie do Vikersund. Niebo długo było bezchmurne i towarzyszyło mi poczucie żalu, że to już przedostatni etap wyprawy. Co ciekawe przed Oslo miałem złe przeczucia, coraz gorzej działała tylna przerzutka, ale piękny poranek w lesie Vestmarka zmienił moje nastawienie. Wszystko posypało się na 63. kilometrze, gdy urwał mi się hak przerzutki, a ta wplątała się w szprychy. W dodatku okazało się, że przy serwisie w kraju wymieniono mi łańcuch na taki bez spinki. Trudno zliczyć ile razy się zrywał i go skuwałem. Zużycie było tak poważne, z przeskakiwał samoistnie między zębatkami kasety...
Odtąd albo jechałem na bardzo twardym napędzie, albo skuwałem ponownie zerwany łańcuch. Pod górkę prowadziłem (za duży nacisk zerwałby łańcuch), z górek zjeżdżałem na rowero-hulajnodze lub - jeśli akurat łańcuch w miarę funkcjonował - z lekkim pedałowaniem. To był koszmar i najdziwniejszy cyklotrek w moim życiu. Co gorsza, nazajutrz czekała mnie powtórka i wyścig z czasem, by w tym ślimaczym tempie dobrnąć na pociąg i z odpowiednim zapasem czasowym znaleźć się w Larviku.
Znów wypas. Vestmarka
Idylliczne pasterskie pejzaże
W drodze do Vikersund
Mamut taki sobie, ale droga doń była rozkoszą, ostatnią zresztą na tej wyprawie.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41877738
Dystans96.08 km Czas07:05 Vśrednia13.56 km/h VMAX52.59 km/h Podjazdy1173 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Norwegia, dzień 21: Lot nad Holmenkollen
Od rana przebijamy się mozolnie do centrum Oslo. Mijają nas setki samochodów elektrycznych, głównie Tesle.
Miasto sprawia przyjemne wrażenie, choć brakuje mu trochę historycznej podbudowy. Trasy rowerowe są znowu kiepsko oznaczone a mewy siodłate polują sobie "od niechcenia" na dokarmiane gołębie. O tym jak ładnie Oslo jest położone przekonujemy się dopiero na Holmenkollen. Widać wtedy tę legendarną zieloność.
Trybuny skoczni doskonale sprawdzają się w roli suszarki. Brat zapomina obciążyć namiot po rozłożeniu, w chwili gdy kontempluję zjadanie ciasteczek, intryguje mnie dziwny cień i odgłos szumu paralotni nad głową. Zrywam się z miejsca w ostatniej chwili i łapię namiot brata, który inaczej sfrunąłby na najniższy, całkowicie zabetonowany i niedostępny punkt zeskoku. Tylko loty Małysza na Holmenkollen wywołały we mnie silniejsze emocje.
Futurystycznie na przedmieściach
W centrum właściwie też
Ślady historii
Holmenkollen
Oslo spod skoczni. Miasto-ogród.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40930450
Od rana przebijamy się mozolnie do centrum Oslo. Mijają nas setki samochodów elektrycznych, głównie Tesle.
Miasto sprawia przyjemne wrażenie, choć brakuje mu trochę historycznej podbudowy. Trasy rowerowe są znowu kiepsko oznaczone a mewy siodłate polują sobie "od niechcenia" na dokarmiane gołębie. O tym jak ładnie Oslo jest położone przekonujemy się dopiero na Holmenkollen. Widać wtedy tę legendarną zieloność.
Trybuny skoczni doskonale sprawdzają się w roli suszarki. Brat zapomina obciążyć namiot po rozłożeniu, w chwili gdy kontempluję zjadanie ciasteczek, intryguje mnie dziwny cień i odgłos szumu paralotni nad głową. Zrywam się z miejsca w ostatniej chwili i łapię namiot brata, który inaczej sfrunąłby na najniższy, całkowicie zabetonowany i niedostępny punkt zeskoku. Tylko loty Małysza na Holmenkollen wywołały we mnie silniejsze emocje.
Futurystycznie na przedmieściach
W centrum właściwie też
Ślady historii
Holmenkollen
Oslo spod skoczni. Miasto-ogród.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40930450