Wpisy archiwalne w kategorii

wielodniowe

Dystans całkowity:47790.49 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:2289:54
Średnia prędkość:17.50 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:321217 m
Liczba aktywności:363
Średnio na aktywność:131.65 km i 7h 52m
Więcej statystyk
Dystans123.36 km Czas07:50 Vśrednia15.75 km/h Podjazdy875 m
Tour de Reich 2023, dzień 5: Einbeck, Zweibeck, Dreibeck

Pogoda jest dynamiczna: wieje dalej porywiście, pada, grzmi itd. Na szczęście nie leje ciągle i wiatr przydaje się by przesuszyć łachy, szczególnie strój nurka rowerowego. Wjechałem już w górki, zdobywanie kilometrów staje się więc mozolne. Pojawiają się też hercyńskie pejzażyki, krajobraz gór niskich. Dynamiczna pogoda jest dużo bardziej upierdliwa niż podjeździki i nagłe zwroty trasy. Wiele razy wkładam na siebie strój nurka, moknę, zdejmuję, suszę i wracam do punktu wyjścia. Słońce próbuje się dopiero przebijać w cudownym mieście Einbeck. Piętrzą się znów szachulcowe drapacze chmur, falują pierzeje pełne snycerki i fikuśnych okien. Ale Einbeck jest tylko jeden, po raz pierwszy na trasie w ciągu całego dnia mijam tylko jedno fantastyczne miasto. Ein Einbeck, ein tag itd. 

Zmieniają się detale: drogowskazy na ddr-ach nagle przybierają czerwoną czcionkę, czy oznacza to tymczasowy przebieg? Miałem zapytać tuziemców przy okazji (uwielbiają zagadywać, można odnieść wrażenie, że Niemcy jeżdżą na rowerze po to by z każdym zamienić choć słowo), ale akurat wyludniły się radwegi, wieje straszliwie i kropi. Potem zapominam i przyzwyczajam się do anomalii. Gute Fahrt! słyszę w różnych odmianach, czasem całkiem z zaskoczenia, od przechodniów. Zachwycają mnie licznie rozmieszczane przy drogach... budki lęgowe. Tak, pośród pól. Niepokoszone są trawy przy ddr-ach (celowo), spotykam raz po raz mobilne kurniki zapewniające jaja z wolnego wybiegu (genialne!). Zawsze zaparkowane są na jakiejś soczystej murawie, tuż za wioską, przy bocznej drodze. Raz po raz widzę ładujące się elektryczne radiowozy... Europa, Europa... Tu zawsze jest na czym zawiesić oko, to nie jałowe pustkowie gdzieś w środkowej Azji. To ogród świata, najlepsze miejsce do życia. 

Wiatr zmienia kierunek i dmie z zachodu, ja oczywiście jadę na zachód i za cudnym Einbeckiem muszę walczyć już nie z ciągłymi oberwaniami chmur, tylko ze stałym wiatrem prosto w twarz. Na szczęście znakomite są drogi, pejzaż miły oku i do wieczora dojadę do pierwszej z wielu dolin rzecznych na mojej trasie, do Wezery. Do upatrzonego darmowego pola namiotowego w Höxter docieram już niemal o zmierzchu. Wszystko jest jednak tak jak miało być. Rozbijam namiot i zasypiam doskonale dotleniony, zadowolony ze zrealizowania wszystkich założeń. Dotarłem do Westfalii. Dolina Wezery jest przyjazna i malownicza, życzę sobie Gute Nacht. 

Nad Bilderlahe. Jak gdzieś w Beskidach. 

Rozkosznie jest być rowerzystą w Europie. Radweg sunie własną trasą, z dala od rur wydechowych. 

Einbeck - kolejny skansen na świeżym, hercyńskim, powietrzu

Ciemne chmury nad piękną, dostojną, Wezerą.

Trasa: Okolice Goslaru - Bad Gandersheim - Einbeck - Stadtoldendorf - Holzminden - Höxter

Dystans119.34 km Czas07:10 Vśrednia16.65 km/h Podjazdy628 m
Tour de Reich 2023, dzień 4: Goslar wart jest sztormów

Cóż, gdy składam namiot pada. Czym bardziej oddalam się od Celle, tym bardziej robi się sztormowo. Na początku towarzyszą mi urodziwe dolnosaksońskie wsie, czym bliżej jestem Brunszwiku tym robi się mniej ciekawie. Zarówno pogodowo jak i krajoznawczo. Długo nie potrafiłem się zdecydować czy zaprojektować trasę przez Hildesheim czy Brunszwik. Wybór padł na ten drugi, bo inaczej musiałbym się cofać do Goslaru, bo ominięcie Goslaru nie wchodziło w rachubę, byłoby to zbrodnią przeciwko krajoznawstwu! 

No i teraz cierpiałem za ten Brunszwik. Wiatr osiągał średnio 11-13 m/s (nie w porywach!), mijałem połamane konary i mnóstwo gałęzi na asfalcie. Na szczęście cały czas jechałem niezależnie od aut, cały czas był ddr. Musiałem naprawdę przemóc się w sobie, by mimo zimna, wiatru i potopu dotrzeć bez żadnej dłuższej pauzy (poza przystankami w celu roztarcia zgrabiałych dłoni) do tego nieszczęsnego Brunszwiku. W 1944 alianci zmietli Altstadt z powierzchni ziemi, wielka szkoda, bo było to miasto sławne i piękne. Dziś jest przygnębiające, nieco przybrudzone (tak!) i bardzo mało rowerowe. Jest tu co prawda kapitalna velostrada w formie obwodnicy centrum, ale brakuje infrastruktury na zwykłych ulicach. Przesiedziałem godzinę pod rozłożystym klonem, na ławce, tuż przy odbudowanym ratuszu. Posiliłem się, zaniepokoiłem dalszymi prognozami (wszelkie zło miało się trzymać gór Harzu rzecz jasna) i... ruszyłem dalej. 

Już przed Wolfenbüttel wrócił wysoki standard obsługi rowerzystów a samo miasto będzie wielokrotnie ładniejsze od Brunszwiku, w całości XVIII-wieczne, nietknięte przez wojnę, choć przybrudzone. Gdy ukażą mi się panoramy Harzu będę musiał nieco zwolnić - widok przewalających się burz nie zachęcał do podkręcania tempa. Sprytnym kunktatorstwem osiągnę cel: dojadę do Goslaru suchą już stopą i przy okazji będę na tyle późno, że nawet na rynku turyści będą już tylko występować po ogródkach piwnych, a na bocznych uliczkach, których tu dostatek, panować będzie błogi spokój. Po kilku kilometrach od wyjechania z miasta znajdę znakomita miejscówkę na nocleg. Goslar wart był sztormów!

Uwaga! Achtung! Głębokie przemyślenie. Niemieckie miasta są jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo na jakie się trafi: zaskakująco ładne czy budzące wielki zawód. Ponieważ na próżno weryfikować zabudowę Google Streetem (Niemcy nie pozwalają) trzeba oceniać atrakcyjność starówek po zdjęciach krążących w sieci "luzem" lub widokiem dachów z satelity. Goslar - z racji bycia na liście UNESCO - był poza podejrzeniem, natomiast Wolfenbüttel zaskoczył na plus. Po Brunszwiku niczego się nie spodziewałem. Całkiem słusznie.


Niedersachsen style :) Jeszcze banan na twarzy, jeszcze tylko kropi...

Brunszwik, gdy przestało padać

Spójna XVIII-wieczna zabudowa Wolfenbüttel

Nad Harzem harcowały burze

Goslar. Gdyby tak móc się wznieść kilkanaście metrów nad ulicą i zobaczyć to wszystko z góry, zajrzeć na podwórza i do rynien...

Trasa:  Okolice Celle - Brunszwik - Wolfenbüttel - Wolfenbüttel - Goslar - Astfeld

Dystans138.93 km Czas08:35 Vśrednia16.19 km/h Podjazdy588 m
Tour de Reich 2023, dzień 3: Pustać Lüneburska

Dolna Saksonia ujęła mnie - z zaskoczenia - dwa lata temu, gdy zajechałem tu jadąc wzdłuż Łaby. Podobały mi się i dalej podobają tutejsze wsie, a konkretnie ich zabudowa. Wszędzie są też wydzielone drogi dla rowerów - niemal wyłącznie asfaltowe, poprowadzone równolegle do drogi. Tym razem jadę z północy na południowy zachód i w planie mam dwa wspaniałe miasta przedzielone niezwykłą pustacią. Pustać Lüneburska (Lüneburger Heide) to pejzaże które nijak nie kojarzą się z Niemcami: pustki osadnicze, piachy, kiepskie drogi i wrzosowiska. Momentami będę przeklinał "polskość" tego odcinka, ale po kolei. Wpierw musiałem dojechać przyjemnymi radwegami do jednego z lepszych wcieleń Lubeki. Tym pierwszym miastem, od którego szczegółowego zwiedzania zaczynam "przegląd atrakcji dnia", jest Lüneburg. Miasto hanzeatyckie, nietknięte przez wojnę, czyli dziś dające wyobrażenie o dawnej Lubece. Od ubogiego krewnego Lubeki dawniej aż po wyobrażenie dawnej Lubeki, którym jest dzisiaj. Wrażenia mam tu fantastyczne, przybywam przed 10, czyli cała (rozległa) starówka stoi dla dwukołowców otworem. Jest chmurny niedzielny poranek, miasto wyludnione, knajpy wszelkiego typu zamknięte na cztery spusty. Mam miasto dla siebie. Nawet po deszczu, na bocznych (tych zachowanych) uliczkach Lubeki nie mogłem liczyć na taki spokój jak tutaj na całej starówce. Tutaj zakatowany został Heinrich Himmler (oficjalnie popełnił samobójstwo), wspaniałe miasto! 

Nie mam problemu z samochodami, cały czas jadę po niezależnych radwegach, postanawiam więc jechać wzdłuż ważniejszej drogi B4 (do Uelzen) i odbijam na lokalne drogi dopiero po jakimś czasie. Towarzyszą mi wzgórza, lasy i... idealnie utrzymane ddr-y. Drogi są pustawe, ale przyjemniej jedzie się po tych asfaltach dla rowerów. Dopiero jednak po 30 km wypatrywania dostrzegam pierwsze wrzosowiska. Od razu pełne są spacerowiczów, w pobliżu są parkingi, mapki itd. Stada niemieckich staruszków ruszyły na spacery. Teraz już wiem gdzie znikli ludzie... Oczywiście sam też zapuszczam się tymi wąskimi ścieżkami wśród plątaniny wrzosów. Podjeżdżam ile się da rowerem, miąższość piachu jest imponująca. Czeka mnie kilkadziesiąt kilometrów przez lasy, piachy, wrzosowiska i pięknie zabudowane (mur pruski!) leśne osady. Najbardziej zachwyca pomysł, by w piaszczystych łachach leśnych duktów nawieść rdzeń z grysu kamiennego, by stworzyć w pełni komfortową ścieżkę dla rowerzystów! Taki prosty patent. 

Wszystko co miłe kiedyś się kończy i przed drugą największą atrakcją dnia - miastem Celle - powracam w sąsiedztwo ruchliwych dróg. Okazuje się jednak, że na rowerzystów czeka podziemny przejazd pod koleją, kilka przejazdów, mostek... i nagle znajduję się w centrum "najpiękniejszego miasta północnych Niemiec". To już standardowe dla środkowych Niemiec (choć niby jesteśmy jeszcze na północy) miasto szkatułkowe, czyli szachulcowe. Celle wieńczy dzieło; trafiam tu gdy turyści myślą o kolacji a rowerzyści mogą znów legalnie jeździć po całej starówce (po 19). Właśnie o to mi chodziło. Wyjeżdżam iście królewskim traktem dla rowerzystów a potem jadę przyjaznymi rowerzystom bocznymi, znakomicie równymi drogami. Biwakuję w zagajniku, niewiele za przedmieściami Celle. Jeśli czegoś mi brakowało to wyłącznie większych wzniesień, ale nazajutrz mam dotrzeć do stóp Harzu, pejzaż wstanie więc z kolan. 

Lüneburg. Piękne to miasto i niezadeptane. 

Jest sennie i bajkowo - przed Ebstorfem

Po minięciu malowniczej leśnej osady Brambostel - jedno z wielu wrzosowisk

Wioski są nieliczne i w dolnosaksońskim stylu

Celle - niespieszne rowerowanie po kolejnej absurdalnie cudownej starówce, miasta szkatułkowe nigdy się nie nudzą

Najpiękniejszy dar ojczyzny powszechnej motoryzacji - drogi z pierwszeństwem rowerów :)

Trasa:
Artlenburg - ddr - Lüneburg - ddr - Mellbeck - Grünhagen - Ebstorf - Linden - Brambostel - Hermannsburg - Wolthausen - Celle - Gross Ottenhaus
https://ridewithgps.com/routes/44277937

Dystans108.06 km Czas06:30 Vśrednia16.62 km/h Podjazdy385 m
Tour de Reich 2023, dzień 2: Alte Saltstrasse

Pobudka o przedświcie, sprint na pociąg do Lubeki. Zaczyna się ten dzień z zegarkiem w ręku. Pomimo absurdalnego pośpiechu nie zdążyłem kupić biletu w kasie na dworcu, musiałem kupować u niemieckiego konduktora, co kosztowało mnie 29 euro (czyli więcej niż rok temu 2 tygodnie wojaży niemieckimi pociągami). Liczyłem naiwnie że najgorsze mam za sobą, ale okazało się, że wbrew rozkładowi pociąg nie jedzie bezpośrednio do Lubeki. W Güstrow była zmiana składów, wraz z informacją o tej atrakcji (przy kontroli biletów) dostałem opieprz za niepodpisanie biletu (zapomniałem o tym ferworze walki), a po przesiadce kolejny opieprz, bo usiadłem daleko od roweru i kierowniczka szukała mnie po całym pociągu, bo wysiadała chmara rowerzystów w Wismar i mój rower blokował całą operację... W dodatku pociąg był przepełniony i spóźniony. Gdy w końcu umęczony wysiadłem na dworcu w Lubece okazało się... że zepsuły się windy... 

Gdy w końcu wygramoliłem się z dworca obiecałem sobie, że wcześniej niż w Czechach nie chce mieć nic wspólnego z koleją! Ruszyłem w miasto szukać kraników z wodą i tu czekał mnie kolejny cios - nieczynne. Lubeka witała mnie słonecznie, lecz ozięble. Spędziliśmy ze sobą piękne chwile w 2021, byłem więc skonsternowany. Czym prędzej wycofałem się na przedmieścia, zrobiłem zakupy i ruszyłem na południe. Walczyć musiałem co prawda z porywistym wiatrem z południa właśnie, ale przynajmniej obyło się już bez komplikacji. W złotej godzinie przeprawiałem się przez Łabę w Lauenburgu, aż trudno mi było uwierzyć, że 2 lata wcześniej walczyłem tu o przetrwanie, lało wtedy tak intensywnie, że z mostu nie było nawet widać zarysu miasta. Zakończyłem dzień ciepłym prysznicem na kempingu w Artlenburgu. Jak zwykle dzień który zaczął się kiepsko, kończył się pozytywnie. 

"Przedmieścia" Lubeki, czyli XIX-wieczne dzielnice

Nad Kanałem Solnym

Typowy krajobraz między Łabą a Lubeką

Lanze, jeszcze w Holsztynie.

Lauenburg nad Łabą

Trasa:
Pargowo - Szczecin - pociąg - Lubeka - Lauenburg - Artlenburg (kemping)
https://ridewithgps.com/routes/44277937

Dystans90.27 km Czas04:53 Vśrednia18.49 km/h Podjazdy447 m
Tour de Reich 2023, dzień 1: Przygoda z PolRegio

Po tym jak przemieliło mi rower i straciłem rezerwację na Intercity do Szczecina okazało się, że brak wolnych miejsc na pociągi piątkowo-weekendowe. Zdecydowałem się więc - zamiast kombinować z systemem - pojechać jak za dawnych czasów, wyłącznie pociągami regionalnymi; z pierdylionem przesiadek. Ruszałem z Gliwic. To był strzał w "10"! Dłuższą przerwę między pociągami miałem jedynie w Zielonej Górze. To była znakomita okoliczność, bo nigdy nie zwiedzałem tutejszego starego miasta. Altstadt okazał się całkiem ciekawy, żadnych nowszych wstawek, wszystko oryginalne, choć miejscami zaniedbane... Za 453 km zapłaciłem razem z rowerem 42,37 zł a zwiedzanie Grünberg in Schlesien było gratis. Na wyświetlaczu co chwilę pojawiało hasło by "przeżyć przygodę z PolRegio". Przeżyłem i stwierdzam, że było warto. Tradycyjny tłumek okupował pociąg jedynie tuż przed Opolem i między Opolem a Wrocławiem. Poza tym luz, blues i rozkosz zwiedzania dworców w Oppeln, Breslau i Grünberg. To było takie wprowadzenie do motywu przewodniego mojej trasy: niemieckości ;) 

Wysiadłem na dobre w Königsberg in der Neumark czyli na terenie Nowej Marchii, regionu-świadectwa skuteczności Drang nach Osten. W nowomowie powojennej zwie się to wypalone ognisko cywilizacji Chojną... Ruszyłem na Rurkę, gdzie na romańskim kościółku zastałem arcypolski napis "teren prywatny". W Swobnicy przedostałem się do wieży zamkowej a potem, prawie po Gryfino, jechałem polską droga rowerową, pełną fałd i gałęzi rzecz jasna. Gdy tylko przekroczyłem granicę dostałem się na pokazowe wzorcowe niemieckie ddr-y, w dawnym DDR zresztą... Na lewym brzegu Odry rzeźba zrobiła się bardzo morenowa a atmosfera iście wakacyjna. Po chwili wróciłem na polską stronę granicy i za wsią Pargowo o iście teutońskim charakterze rozłożyłem obóz warowny nad wąwozem, osłonięty przez pole kukurydzy. Przeszkadzały mi nieco komary ale zachwycały harce nietoperzy i ciągnące na niebie klucze dzikich gęsi. 

Przygoda z PolRegio przed Tarnowem Opolskim :)

Grünberg czyli Zielona Góra

W poszukiwaniu romańskiego kościółka w Rurce

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/44316025

Dystans96.04 km Czas05:29 Vśrednia17.51 km/h Podjazdy606 m
Tour de Bohemia, dzień 12: Slumsy Brna

Rano na niebie zalegają chmury a zamek Pernštejn zamknięty jest na cztery bramy. Moimi celami dnia są opactwo cysterskie w mieście Tišnov, przejazd doliną rzeki Svitava i zwiedzanie Brna. Głównym celem był jednak powrót do Polski. Gdybym nie musiał 14 lipca być w kraju, jechałbym dalej i skończył w Raciborzu lub ponownie w Kłodzku, zamykając pętelkę. 

Wrażenia:
- nieodstępny zamek Pernštejn
+ piękny portal w opactwie cysterskim w mieście Tišnov
+ przyjemny przejazd wzdłuż rzeki Svitava
- slumsy na przedmieściach Brna,  a i starówka nie zachwyca. Typowy XIX-wiek, co prawda mocno wertykalna zabudowa, ale też sporo nowszych wstawek. 
+ koszt całego rajdu (łącznie z pociągiem Brno-Bohumin): 3170 koron, czyli 610 zł. 

Galeria rajdu (12 dni, 1538 km)


Galeria 12 etapu:

Pernštejn - podzamcze

Tišnov - Monasterium Cisterciense Porta Coeli


Ddr nad rzeką Svitava

Brno

Chałupki

Trasa: Milasin - Nedvedice - Tisnov - Svata Katerina - wzdłuz rzeki Svitava - Brno - pociąg RegioJet - Bohumin - Olza - pociąg KŚ - Katowice - Chorzów
https://ridewithgps.com/routes/44322727

Dystans117.78 km Czas07:24 Vśrednia15.92 km/h VMAX56.21 km/h Podjazdy1355 m
Tour de Bohemia, dzień 11: W stronę Pernštejnu

Rano pada deszcz, to drugi i ostatni taki poranek na tym rajdzie. Pomimo tego po południu wraca zaduch. Doskwierają ataki jusznic, a nawet ślepaków. Przy wsiadaniu na rower ranię się w stopę i w dodatku rozpada się sworzeń lewego pedała. Da się z tym jechać i pedałować, ale nie ma przypadków, są tylko znaki. Czas wracać. Przez cały dzień jechałem na pół gwizdka (by nie złapał mnie wieczór w wąskich dolinkach okolic Nedvedic), tak żeby zbliżyć się do zamku Pernštejn, ale do niego nie dotrzeć. Rozkładam się na plateau łąkowym, ponad drogą do wsi Milasin, niedaleko ładnej dolinki potoku Nedvědička. 

Wrażenia:
- Poranny deszcz, który moczy tropik
- Ataki jusznic i ślepaków
- Puszki po piwie w rowach przydrożnych (śmieci jest mało, ale niemal zawsze są to puszki po piwie) i na przystankach...
+ Przyjemny odcinek ddr wzdłuż rzeki Jihlavy: od miasta Jihlava do dużej wsi Kamenice
+ Przyjemne lokalne drogi na północ od miasta Velke Meziříčí

W drodze do Jihlavy

Jihlava/Igława - najładniejsza ulica...

Przyjemna ddr wzdłuż rzeki Jihlava

Drzewo uratowało kierowców przed kolejnym piratem.

Na północ od Velkého Meziříčí znów zrobiło się bardzo przyjemnie

Morawskie klimaty

Trasa:
Strmilov - Jihlava - Kamenice - Velke Meziříčí - Moravec - Milasin (nocleg na łące, nad drogą do wsi)

https://ridewithgps.com/routes/44322727

Dystans123.16 km Czas08:33 Vśrednia14.40 km/h VMAX57.65 km/h Podjazdy1181 m
Tour de Bohemia, dzień 10: Od pięknego Krumlova do brzydkiego Strmilova

Dziesiątego dnia jazdy przez Czechy coraz bardziej fascynują mnie te różne wynalazki, które widzę na drogach: małe ciężaróweczki, różnego typu hulajnogi. Są też często zony "30" po wioskach. Bardzo często w centrum wsi można zobaczyć tablice/gabloty z dokładnymi mapami okolicy, takimi w skali 1:20 000, 1:35 000... Info-struktura turystyczna to efekt aktywności Klubu Czeskich Turystów. Na trasie oglądam kilka pięknych miast, ale w miarę upływu dnia pejzaż się wypłaszcza. 

Wrażenia:

+ Český Krumlov o poranku. Ekstraklasa miast-skansenów na świeżym powietrzu. 
+ Czeskie Budziejowice - piękny rynek i starówka
+ Atmosfera i zabudowa miast Trzeboń i Jindřichův Hradec
- Dziwne meandry tras rowerowych za Czeskimi Budziejowicami i ruchliwe drogi oznaczające konieczność meandrowania...


Český Krumlov

Český Krumlov wcześnie rano :)

Zabudowa wsi przed Budziejowicami

Czeskie Budziejowice

Trzeboń

Jindřichův Hradec

Osiedle domków letniskowych. Jest skromnie, spójnie architektonicznie i jest porządek. 

Trasa:
Český Krumlov - Czeskie Budziejowice - Trzeboń - Jindřichův Hradec - Strmilov (nad drogą, za miasteczkiem - 1301,8 km)

https://ridewithgps.com/routes/44322727

Dystans133.69 km Czas08:34 Vśrednia15.61 km/h VMAX65.94 km/h Podjazdy1832 m
Tour de Bohemia, dzień 9: Szumawa

Budzę się w malowniczych okolicznościach pejzażu, w jakie obfituje odcinek między Rabi, Frymburkiem a Volenicami. W nocy było tak ciepło, że nie dało się spać nawet na śpiworze. Zwiedzam Strakonice, Husinec, Prachatice i kieruję się przez góry do pięknych wiosek w rejonie Holaszowic. Jestem tak nakręcony, że mimo sporej liczby atrakcji i podjazdów docieram aż na przedpola Krumlova. 

Wrażenia:
- Ataki jusznic na podjazdach, komarów w lasach
+ Ciekawe błonia pełne biegaczy przed Strakonicami
+ Festiwal świetlików w miejscu biwakowania
+ Liczne tablice i pomniki ku czci żołnierzy gen. Pattona
+ Mało śmieci przy drogach
+ kapitalna zabudowa wsi Dobczyce, Lipanowice, Holaszowice


Widoki sprzed namiotu

Strakonice

Husinec

Starówka Prachatic z podjazdu na Zdenice

Dobczyce

Holaszowice

Okolice miasteczka Kremże

Trasa: Frymburk - Strakonice - Volyne - Husinec - Prachatice - Holaszowice - Domoradice (1179,5 km - na skraju lasu)

https://ridewithgps.com/routes/44322727

Dystans135.59 km Czas08:39 Vśrednia15.68 km/h Podjazdy1371 m
Tour de Bohemia, dzień 8: Atrakcje obrzeża Szumaw

W dobry nastrój wprawił mnie opustoszały o poranku Horšovský Týn. Uwielbiam mieć takie miasta dla siebie o poranku lub pod wieczór. Pejzaż mocno falował przez cały dzień, odwiedziłem też ciekawe miasta, a na kolację cieszyłem się wieczornym Rabi. Nocleg przebiegał pod znakiem guniaka czerwczyka. W zagajniku u stóp którego ułożyłem się do snu odbywała się dzika orgia tych mniejszych "wersji" chrabąszczy majowych, tzw. rójka. Ponieważ jednak sosny są wysokie, a guniaki ganiały się po koronach, to nie były szczególnie uciążliwe (dało się nawet zjeść strawę z kuchenki bez wkładki guniakowej). Nad ranem zniknęły bez śladu (wyładowały im się baterie?).  

Wrażenia:
+ Horšovský Týn - starówka
+ Domažlice, a konkretnie niesamowity rynek
+ Widoki na Rabi o złotej godzinie
- Upał i ciągłe interwały
- Co jakiś czas terroryzowali hałasem miłośnicy motorów krossowych. Niski intelekt wyraźnie lubi wysokie obroty. 


Horšovský Týn

W drodze na Domažlice

Domažlice - wierni po mszy, plotkują sobie rozkosznie na jednym z najpiękniejszych rynków Czech. 

Wiele grzbietów górskich i garbów musiałem pokonać  by osiągnąć kolejne miasto - Klatovy. 

Klatovy - jarmark

Świetnie zachowana chałupa, ale niestety z eternitem na dachu (jak zazwyczaj)

Urocze miasteczko Rabi

Trasa:
Velky Malahov - Horšovský Týn - Domažlice - Klatovy - Sušice - Rabi - Niezamyslice (zagajnik z pięknym widokiem na 1057 km)

https://ridewithgps.com/routes/44322727