Wpisy archiwalne w kategorii
wielodniowe
Dystans całkowity: | 47790.49 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 2289:54 |
Średnia prędkość: | 17.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 321217 m |
Liczba aktywności: | 363 |
Średnio na aktywność: | 131.65 km i 7h 52m |
Więcej statystyk |
Dystans144.87 km Czas09:00 Vśrednia16.10 km/h Podjazdy1442 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Środkowe Czechy, dzień 7: Na Morawach
Nad ranem dość ciepło, bo 9 stopni i całkiem przemoczony tropik namiotu. W ciągu dnia trzykrotnie złapie mnie deszcz (i tyle samo razy biegunka). Wypadało przemęczyć się przez trzeci z rzędu dzień przeciwności. Tym bardziej że długo towarzyszyły mi jeszcze "wysoczyńskie" przełomy na drogach. Są jednak zmiany, wjechałem bezsprzecznie na Morawy - biją dzwony!
Dzieci idą do szkoły, mijam ich sporo. Podobnie jak i mnie mijają na drodze różne wehikuły, najczęściej mikro-dostawczaki lub mikro-ciężaróweczki marki Robur, no i nieśmiertelne faworitki. Ich widok poprawia mi humor. Bo lepiej jak mijają cię małe auta niż monstrualne, napompowane powietrzem SUV-y. Zaskakująco często widzę też drewniane płoty i... kubki na tych płotach. Rozpogadza się z czasem i pod koniec dnia robi się ładnie. Nie dostaję jednak noclegu w Wielkich Łosinach. Kamping nieczynny, a w pensjonacie odmawiają mi wprost tej przyjemności. Kończy się szukaniem noclegu w ciemności, gdzieś na grzbiecie Jesioników.

Rzepak morawski. W drodze do Trebovy.

Moravska Trebova

Ładny dziedziniec tutejszego zamku. Były też ławeczki w mini-parku.

Ładne pejzaże w dolinie Trebuvki

Bouzov
Trasa: Bohunov (nocleg na łące, na 626,5 km) - Moravska Trebova - Miasteczko Trnawka - Bouzov - Nowe Zamki - Mohelnice - Szumperk - Wielkie Łosiny - Pekarov (nocleg na łące, na 770,3 km)
Trasa na mapie:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Nad ranem dość ciepło, bo 9 stopni i całkiem przemoczony tropik namiotu. W ciągu dnia trzykrotnie złapie mnie deszcz (i tyle samo razy biegunka). Wypadało przemęczyć się przez trzeci z rzędu dzień przeciwności. Tym bardziej że długo towarzyszyły mi jeszcze "wysoczyńskie" przełomy na drogach. Są jednak zmiany, wjechałem bezsprzecznie na Morawy - biją dzwony!
Dzieci idą do szkoły, mijam ich sporo. Podobnie jak i mnie mijają na drodze różne wehikuły, najczęściej mikro-dostawczaki lub mikro-ciężaróweczki marki Robur, no i nieśmiertelne faworitki. Ich widok poprawia mi humor. Bo lepiej jak mijają cię małe auta niż monstrualne, napompowane powietrzem SUV-y. Zaskakująco często widzę też drewniane płoty i... kubki na tych płotach. Rozpogadza się z czasem i pod koniec dnia robi się ładnie. Nie dostaję jednak noclegu w Wielkich Łosinach. Kamping nieczynny, a w pensjonacie odmawiają mi wprost tej przyjemności. Kończy się szukaniem noclegu w ciemności, gdzieś na grzbiecie Jesioników.

Rzepak morawski. W drodze do Trebovy.

Moravska Trebova

Ładny dziedziniec tutejszego zamku. Były też ławeczki w mini-parku.

Ładne pejzaże w dolinie Trebuvki

Bouzov
Trasa: Bohunov (nocleg na łące, na 626,5 km) - Moravska Trebova - Miasteczko Trnawka - Bouzov - Nowe Zamki - Mohelnice - Szumperk - Wielkie Łosiny - Pekarov (nocleg na łące, na 770,3 km)
Trasa na mapie:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Dystans112.66 km Czas07:23 Vśrednia15.26 km/h Podjazdy1521 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Środkowe Czechy, dzień 6: Wysoczyna, beznadziei kraina
Było zimno, chmurno i wietrznie. W dodatku jechałem cały czas pod silny wiatr. W dodatku nawierzchnie szybko zrobiły się koszmarne a przełomy na asfaltach były momentami szokujące. Padł mi nawet na chwilę licznik, chyba nie dzierżył też kumulacji. Ta nastąpiła w mieście Zdziar nad Sazawą, to była bolesna puenta miłych dotąd nadsazawskich wspomnień. Kolejne czeskie miasto - czarna dziura. Wszędzie brzydkie bloczki, na rynku też... Cała okolica brzydka. W dodatku dalej wiało, chmurzyło i ziębiło.
Pomyśleć, że postanowiłem jechać w tym kierunku skuszony świetną droga rowerową poprowadzoną po linii zlikwidowanej wąskotorówki. Miłe były też złego początki, bo miasto Hawliczków Bród dysponowało całkiem ładnym rynkiem. Oczywiście po jakimś czasie ddr zanikła, ale ja pozostałem w Wysoczynie, w samym centrum beznadziei. Ładniej zrobiło się dopiero za miasteczkiem Jimramov, po 50 km na wietrznym pustkowiu pełnym fatalnych dróg (zastanawiałem się czy to była jakaś bardziej wzgórzysta Łotwa?). Naprawdę ładnie było dopiero - nomen omen - w dolinie Kretynki. Chmury jednak nie odpuściły aż do wieczora. Ten ciężki dzień zwieńczył piękny nocleg na magicznej łące obok rozszabrowanego domku letniskowego. Szabrownicy są wszędzie... :(

Do Hawliczków Brodu jechało się całkiem przyjemnie

W mieście był spodziewany ładny rynek, ale chmury gdy z niego wyjeżdżałem zrobiły się gradowe i zaczęło mocno wiać

W nagrodę miałem wspaniały ddr po dawnej wąskotorówce w kierunku miasteczka Przybysław

Krajobraz Wysoczyny rzadko przyciągał uwagę. Było chmurno, wietrznie i zimno. Tak dobre asfalty były niezwykłą rzadkością

Jimramov - austriacko

Ładna dolina Kretynki
Trasa:
Start na 515,7 km - Hawliczków Bród - Przybysław - Sazawa - Żdar nad Sazawą - Nowe Miasto na Morawach - Jimramov - Bystre - Svojanov - Bohunov (nocleg na łące, przy starym domku letniskowym na 626,5 km)
Na mapie:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Było zimno, chmurno i wietrznie. W dodatku jechałem cały czas pod silny wiatr. W dodatku nawierzchnie szybko zrobiły się koszmarne a przełomy na asfaltach były momentami szokujące. Padł mi nawet na chwilę licznik, chyba nie dzierżył też kumulacji. Ta nastąpiła w mieście Zdziar nad Sazawą, to była bolesna puenta miłych dotąd nadsazawskich wspomnień. Kolejne czeskie miasto - czarna dziura. Wszędzie brzydkie bloczki, na rynku też... Cała okolica brzydka. W dodatku dalej wiało, chmurzyło i ziębiło.
Pomyśleć, że postanowiłem jechać w tym kierunku skuszony świetną droga rowerową poprowadzoną po linii zlikwidowanej wąskotorówki. Miłe były też złego początki, bo miasto Hawliczków Bród dysponowało całkiem ładnym rynkiem. Oczywiście po jakimś czasie ddr zanikła, ale ja pozostałem w Wysoczynie, w samym centrum beznadziei. Ładniej zrobiło się dopiero za miasteczkiem Jimramov, po 50 km na wietrznym pustkowiu pełnym fatalnych dróg (zastanawiałem się czy to była jakaś bardziej wzgórzysta Łotwa?). Naprawdę ładnie było dopiero - nomen omen - w dolinie Kretynki. Chmury jednak nie odpuściły aż do wieczora. Ten ciężki dzień zwieńczył piękny nocleg na magicznej łące obok rozszabrowanego domku letniskowego. Szabrownicy są wszędzie... :(

Do Hawliczków Brodu jechało się całkiem przyjemnie

W mieście był spodziewany ładny rynek, ale chmury gdy z niego wyjeżdżałem zrobiły się gradowe i zaczęło mocno wiać

W nagrodę miałem wspaniały ddr po dawnej wąskotorówce w kierunku miasteczka Przybysław

Krajobraz Wysoczyny rzadko przyciągał uwagę. Było chmurno, wietrznie i zimno. Tak dobre asfalty były niezwykłą rzadkością

Jimramov - austriacko

Ładna dolina Kretynki
Trasa:
Start na 515,7 km - Hawliczków Bród - Przybysław - Sazawa - Żdar nad Sazawą - Nowe Miasto na Morawach - Jimramov - Bystre - Svojanov - Bohunov (nocleg na łące, przy starym domku letniskowym na 626,5 km)
Na mapie:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Dystans96.25 km Czas07:52 Vśrednia12.24 km/h Podjazdy1660 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Środkowe Czechy, dzień 5: Ekscytująca dolina Sazawy
Do zeszłej nocy jakoś nie niepokoiły mnie te zamknięte kampy. Naiwnie uznałem, że na Święto Pracy otworzą, miało być ładnie, no i majówka. Ta naiwność skończyła się zalegalizowanym pobytem na nieczynnym kampie przy nieczynnym hotelu i nieczynnej restauracji Ostende... Czynna była tylko budka z... piwem rzecz jasna. Nad ranem zebrałem się więc dość szybko i ruszyłem dalej wzdłuż Sazawy. Nie napiszę, że doliną, bo trasa była iście interwałowa i przeskakiwała boleśnie raz po raz na drugą stronę rzeki.
Generalnie jednak jazda wzdłuż Sazawy - choć wymagająca interwałowo - była tego warta. Ciekawe widoki, liczne pokaźne zamki i malutkie, ale pełne wdzięku osady domków letniskowych.. Towarzyszyła mi cisza, wędkarze i przemykające koty. Doskwierały jednak słabe asfalty i ciągła jazda pod porywisty, coraz bardziej huraganowy wiatr. Po raz pierwszy zobaczyłem też Czechów z sakwami, na gravelach rzecz jasna. Czecha na trekkingu z sakwami jeszcze w życiu nie widziałem...
Na koniec tego bardzo wymagającego etapu czekało mnie zetknięcie z Jarosławem Haszkiem. Wisienką na torcie był potężny zamek w Lipnicach nad Sazawą oraz domek gdzie zapił się na śmierć Jarosław Haszek. Znany awanturnik i bolszewik, uwielbiany w Polsce, jak wszystko co czeskie.

Chocerady w dolinie Sazawy. W tle zamek.

Czeskie osadki letniskowe są cudowne - bo są niewielkie i ulokowane zawsze na wschodnich stokach (szacun).

Sazava - klasztor w remoncie

Nad rzeką Sazawą miejscami było jak nad Berounką

Czeski Szternberk - imponujący zamek

Kacov - zamek

Zrucz nad Sazawą - zamek

Lipnice nad Sazawą - cel godny trudnego, ale bardzo ciekawego etapu podróży po czeskim śródziemiu

Najpiękniejszy, bo najbardziej autentyczny zamek dnia.
Trasa: Chocerady - Sazava - Czeski Szternberk - Zrucz nad Sazawą - Vlastejovice - Ledecz nad Sazawą - Lipnice nad Sazawą - nocleg na 515,7 km
Trasa na mapie:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Do zeszłej nocy jakoś nie niepokoiły mnie te zamknięte kampy. Naiwnie uznałem, że na Święto Pracy otworzą, miało być ładnie, no i majówka. Ta naiwność skończyła się zalegalizowanym pobytem na nieczynnym kampie przy nieczynnym hotelu i nieczynnej restauracji Ostende... Czynna była tylko budka z... piwem rzecz jasna. Nad ranem zebrałem się więc dość szybko i ruszyłem dalej wzdłuż Sazawy. Nie napiszę, że doliną, bo trasa była iście interwałowa i przeskakiwała boleśnie raz po raz na drugą stronę rzeki.
Generalnie jednak jazda wzdłuż Sazawy - choć wymagająca interwałowo - była tego warta. Ciekawe widoki, liczne pokaźne zamki i malutkie, ale pełne wdzięku osady domków letniskowych.. Towarzyszyła mi cisza, wędkarze i przemykające koty. Doskwierały jednak słabe asfalty i ciągła jazda pod porywisty, coraz bardziej huraganowy wiatr. Po raz pierwszy zobaczyłem też Czechów z sakwami, na gravelach rzecz jasna. Czecha na trekkingu z sakwami jeszcze w życiu nie widziałem...
Na koniec tego bardzo wymagającego etapu czekało mnie zetknięcie z Jarosławem Haszkiem. Wisienką na torcie był potężny zamek w Lipnicach nad Sazawą oraz domek gdzie zapił się na śmierć Jarosław Haszek. Znany awanturnik i bolszewik, uwielbiany w Polsce, jak wszystko co czeskie.

Chocerady w dolinie Sazawy. W tle zamek.

Czeskie osadki letniskowe są cudowne - bo są niewielkie i ulokowane zawsze na wschodnich stokach (szacun).

Sazava - klasztor w remoncie

Nad rzeką Sazawą miejscami było jak nad Berounką

Czeski Szternberk - imponujący zamek

Kacov - zamek

Zrucz nad Sazawą - zamek

Lipnice nad Sazawą - cel godny trudnego, ale bardzo ciekawego etapu podróży po czeskim śródziemiu

Najpiękniejszy, bo najbardziej autentyczny zamek dnia.
Trasa: Chocerady - Sazava - Czeski Szternberk - Zrucz nad Sazawą - Vlastejovice - Ledecz nad Sazawą - Lipnice nad Sazawą - nocleg na 515,7 km
Trasa na mapie:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Dystans118.61 km Czas07:31 Vśrednia15.78 km/h Podjazdy1331 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Środkowe Czechy, dzień 4: Pejzaże husycko-niemieckie
W nocy mocno wiało, ale miejsce biwakowe wybrałem komfortowe więc poza odgłosem wiatru nic mi nie dolegało. Od rana widziałem wszędzie pełno drozdów, wróbli i jaskółek. Zewsząd dobiegał śpiew pierwiosnków. Po wsiach można było natknąć się na watry, grille wszelakie i gaiki. Nie zabrakło też dziwnych wehikułów oraz przyczepek. Tabor zrobił na mniejsze wrażenie niż liczyłem, daleko mu do Krumlowa, ale ogólnie jechało się dość przyjemnie, nie licząc silnego przeciwnego wiatru... Celem była siedziba sławnego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, tego, którego widowiskowa śmierć stała się przyczyną Wielkiej Wojny.
Była to więc wycieczka od husytów do Habsburgów, kawał dziejów Czech! Zakończyła się jednak fiaskiem poszukiwań porządnego noclegu i wylądowałem na zamkniętym kempingu nad Sazawą. Zemścił się brak doświadczenia w wyjazdach wielodniowych/majówkowych...

W drodze na Tabor

Tabor zza rzeki

Starówka

W husyckim Taborze

Borotin - zamek husycki

Między Taborem a Voticami

Zabudowa wiosek w okolicach Bistric

Typowe dla Czech piękne aleje drzew owocowych

Zamek Konopiszte - siedziba arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga
Trasa:
Czernyszowice (306,1 km) - Tabor - Borotin - Votice - Bystrice - Konopiszte - Beneszów - Chocerady (nieczynny kemping/hotel Ostende) na 424,2 km
Trasa:
W nocy mocno wiało, ale miejsce biwakowe wybrałem komfortowe więc poza odgłosem wiatru nic mi nie dolegało. Od rana widziałem wszędzie pełno drozdów, wróbli i jaskółek. Zewsząd dobiegał śpiew pierwiosnków. Po wsiach można było natknąć się na watry, grille wszelakie i gaiki. Nie zabrakło też dziwnych wehikułów oraz przyczepek. Tabor zrobił na mniejsze wrażenie niż liczyłem, daleko mu do Krumlowa, ale ogólnie jechało się dość przyjemnie, nie licząc silnego przeciwnego wiatru... Celem była siedziba sławnego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, tego, którego widowiskowa śmierć stała się przyczyną Wielkiej Wojny.
Była to więc wycieczka od husytów do Habsburgów, kawał dziejów Czech! Zakończyła się jednak fiaskiem poszukiwań porządnego noclegu i wylądowałem na zamkniętym kempingu nad Sazawą. Zemścił się brak doświadczenia w wyjazdach wielodniowych/majówkowych...

W drodze na Tabor

Tabor zza rzeki

Starówka

W husyckim Taborze

Borotin - zamek husycki

Między Taborem a Voticami

Zabudowa wiosek w okolicach Bistric

Typowe dla Czech piękne aleje drzew owocowych

Zamek Konopiszte - siedziba arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga
Trasa:
Czernyszowice (306,1 km) - Tabor - Borotin - Votice - Bystrice - Konopiszte - Beneszów - Chocerady (nieczynny kemping/hotel Ostende) na 424,2 km
Trasa:
Dystans123.67 km Czas07:51 Vśrednia15.75 km/h Podjazdy1438 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Środkowe Czechy, dzień 3: Piękno czeskiego śródziemia
O poranku przywitał mnie urozmaicony krajobraz środkowych Czech. Pobudka była późna, a na noclegu wyjątkowo ciepło i przyjemnie. Przyjemny był też pierwszy etap dzienny - do Błatnej. Potem miałem w planie wariant wschodni, czyli spore odbicie na wschód do pięknie położonego nad Wełtawą zamku Zvikov i interwałową trasę wzdłuż rzeki Otavy do Piska. Emocje pojawiły się przy realizacji tego planu w dwóch miejscach: na dojeździe do zamku Zvikov (nieustanne znaki ostrzegające o remoncie drogi - jedynej drogi do celu) i na przeprawie przez rzekę Otawę. Mostek na mapie okazał się kładką dla pieszych ze schodami... Udało mi się jakość - w częściach - przenieść rower, ale ciśnienie podskoczyło mi znacznie.
Pisek z kolei okazał się dużo mniej ciekawy niż na zdjęciach, czy z satelity, ale oferował nagrody pocieszenia: kraniki z wodą i wspaniałe Pisecke Hory ze źródełkami i pustymi drogami asfaltowymi. Naoglądałem się rzecz jasna w ciągu dnia różnych czeskich wynalazków na drogach, trójkołowców czy hulajnóg z siodełkami (w Polszcze też nielegalne). Ostatnie nieplanowane emocje towarzyszyły mi przy pokonywaniu mostu nad rzeką Lużnice w pobliżu miasta Bechynie. Most był kolejowo-drogowy, ale bez wydzielonej części dla kolei. Pociąg sobie jechał jak tramwaj, normalnie po jezdni a cały most dudnił złowieszczo...

Pejzaż powitalny - widok z namiotu

Widok na namiot ;)

Po niemiecku

Pastiky - mikrowioska z ładnym kościołem

Miasto Błatna

Hrad Zvikov

Nadwełtawskie letniska...

Pisek

Kapitalnie położone miasto Bechynie

I jego położenie na urwiskach nad rzeką
Trasa: skraj lasu na 183,8 km - Błatna - Mirotice - Zvikov - Pisek - Tyn nad Wełtawą - Bechynie - Czernyszowice las (306,1 km)
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
O poranku przywitał mnie urozmaicony krajobraz środkowych Czech. Pobudka była późna, a na noclegu wyjątkowo ciepło i przyjemnie. Przyjemny był też pierwszy etap dzienny - do Błatnej. Potem miałem w planie wariant wschodni, czyli spore odbicie na wschód do pięknie położonego nad Wełtawą zamku Zvikov i interwałową trasę wzdłuż rzeki Otavy do Piska. Emocje pojawiły się przy realizacji tego planu w dwóch miejscach: na dojeździe do zamku Zvikov (nieustanne znaki ostrzegające o remoncie drogi - jedynej drogi do celu) i na przeprawie przez rzekę Otawę. Mostek na mapie okazał się kładką dla pieszych ze schodami... Udało mi się jakość - w częściach - przenieść rower, ale ciśnienie podskoczyło mi znacznie.
Pisek z kolei okazał się dużo mniej ciekawy niż na zdjęciach, czy z satelity, ale oferował nagrody pocieszenia: kraniki z wodą i wspaniałe Pisecke Hory ze źródełkami i pustymi drogami asfaltowymi. Naoglądałem się rzecz jasna w ciągu dnia różnych czeskich wynalazków na drogach, trójkołowców czy hulajnóg z siodełkami (w Polszcze też nielegalne). Ostatnie nieplanowane emocje towarzyszyły mi przy pokonywaniu mostu nad rzeką Lużnice w pobliżu miasta Bechynie. Most był kolejowo-drogowy, ale bez wydzielonej części dla kolei. Pociąg sobie jechał jak tramwaj, normalnie po jezdni a cały most dudnił złowieszczo...

Pejzaż powitalny - widok z namiotu

Widok na namiot ;)

Po niemiecku

Pastiky - mikrowioska z ładnym kościołem

Miasto Błatna

Hrad Zvikov

Nadwełtawskie letniska...

Pisek

Kapitalnie położone miasto Bechynie

I jego położenie na urwiskach nad rzeką
Trasa: skraj lasu na 183,8 km - Błatna - Mirotice - Zvikov - Pisek - Tyn nad Wełtawą - Bechynie - Czernyszowice las (306,1 km)
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Dystans116.47 km Czas07:43 Vśrednia15.09 km/h Podjazdy1631 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Środkowe Czechy, dzień 2: Poranek w krainie marzeń
Wstałem o 5 rano i nie jadłem awokado. Będę milionerem. Do wstania zmusiła mnie temperatura 3,2 stopnia nad ranem. Spałem specjalnie na wzgórzach otaczających dolinę rzeki, na dnie doliny był przymrozek. Gdy zjechałem w dolinę Berounki zrobiło się jednak słonecznie. Zimno i pięknie. Czekały mnie 2 godziny zachwytu w pięknym przełomie rzeki znanym jako Křivoklátsko. To zadziwiające jak blisko jest stąd do Pragi i jak bardzo się tego nie odczuwa. Křivoklátsko to prawdziwy mikrokosmos. Bajkowa oaza.
Podziwiałem kolejnych Czechów jeżdżących hulajnogami elektrycznymi na drogach publicznych między wioskami (u nas zabronione). Był dziadek z wnuczkami - on na hulajnodze, one siłowo na rowerach pod górkę. Byli też - a jakże - wędkarze, wiozący cały sprzęt na hulajnogach. I nikomu to nie przeszkadzało. Opuszczałem dolinę tej magicznej rzeki z wielkim żalem. Czekała mnie wspinaczka na płaskowyż, jeszcze kilka zamków i nieciekawa przeszkoda - Przybram. Miasto okazało się czarną dziurą, bramą piekieł. Nie pasowało wizualnie do dotychczasowych wrażeń z majowych Czech - było tu brzydko, smutno i biednie. Niemal poradziecko.
Dopiero gdy minąłem Przybram krajobraz zaczął znowu ładnieć. Odwiedziłem pałacyk Antoniego Dworzaka w Wysokiej oraz pokaźny zamek w Breznicach. Znalazłem też dobre miejsce biwakowe pod Drahenicami.

Křivoklátsko

Křivoklát - zamek

Bajkowe majowe scenerie w przełomie Berounki

Wciąż było zimno, ale pejzaże rozgrzewały

Stara zabudowa w dolinie Berounki. Nezabudicki młyn - najbliższe sercu miejsce dla Oty Pavla.

Hrad Żebrak

Pejzaż "uświęcony" przed Breznicami. Było tak uroczo, że rozmyślałem o noclegu...

Ostatecznie jednak dotarłem do Breznic i rozbiłem się dopiero dobrych kilka km na południe od miasta.
Trasa:
Las (69 km) - Krzywoklat - Nezabudice - Żebrak - Przybram - Wysoka - Brzeznice - Drahenice - skraj lasu przy drodze, na 183,8 km
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Wstałem o 5 rano i nie jadłem awokado. Będę milionerem. Do wstania zmusiła mnie temperatura 3,2 stopnia nad ranem. Spałem specjalnie na wzgórzach otaczających dolinę rzeki, na dnie doliny był przymrozek. Gdy zjechałem w dolinę Berounki zrobiło się jednak słonecznie. Zimno i pięknie. Czekały mnie 2 godziny zachwytu w pięknym przełomie rzeki znanym jako Křivoklátsko. To zadziwiające jak blisko jest stąd do Pragi i jak bardzo się tego nie odczuwa. Křivoklátsko to prawdziwy mikrokosmos. Bajkowa oaza.
Podziwiałem kolejnych Czechów jeżdżących hulajnogami elektrycznymi na drogach publicznych między wioskami (u nas zabronione). Był dziadek z wnuczkami - on na hulajnodze, one siłowo na rowerach pod górkę. Byli też - a jakże - wędkarze, wiozący cały sprzęt na hulajnogach. I nikomu to nie przeszkadzało. Opuszczałem dolinę tej magicznej rzeki z wielkim żalem. Czekała mnie wspinaczka na płaskowyż, jeszcze kilka zamków i nieciekawa przeszkoda - Przybram. Miasto okazało się czarną dziurą, bramą piekieł. Nie pasowało wizualnie do dotychczasowych wrażeń z majowych Czech - było tu brzydko, smutno i biednie. Niemal poradziecko.
Dopiero gdy minąłem Przybram krajobraz zaczął znowu ładnieć. Odwiedziłem pałacyk Antoniego Dworzaka w Wysokiej oraz pokaźny zamek w Breznicach. Znalazłem też dobre miejsce biwakowe pod Drahenicami.

Křivoklátsko

Křivoklát - zamek

Bajkowe majowe scenerie w przełomie Berounki

Wciąż było zimno, ale pejzaże rozgrzewały

Stara zabudowa w dolinie Berounki. Nezabudicki młyn - najbliższe sercu miejsce dla Oty Pavla.

Hrad Żebrak

Pejzaż "uświęcony" przed Breznicami. Było tak uroczo, że rozmyślałem o noclegu...

Ostatecznie jednak dotarłem do Breznic i rozbiłem się dopiero dobrych kilka km na południe od miasta.
Trasa:
Las (69 km) - Krzywoklat - Nezabudice - Żebrak - Przybram - Wysoka - Brzeznice - Drahenice - skraj lasu przy drodze, na 183,8 km
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Dystans77.12 km Czas05:07 Vśrednia15.07 km/h Podjazdy523 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Środkowe Czechy, dzień 1: Wzdłuż Berounki
A więc Czechy! Pierwsza poważna rowerowa majówka w życiu (przez ostatnią dekadę uniemozliwiały to obowiązki zawodowe). Na powitanie dziki i nudny tłum turystów w Pradze. Musiałem nieraz prowadzić rower. Cóż, był piękny, prawie majowy, weekend. Większość ludzi postanowiła więc spędzić go sztampowo - w Pradze. Z okien pociągu widziałem morze rzepaku, zapewne od pana Babisza. W każdym razie wybranie czeskiego pociągu zamiast Intercity było bardzo dobrym pomysłem. Zyskałem prawie 2 h.
Gdy tylko opuszczam praską starówkę trafiam do raju. Najpierw wzdłuż Wełtawy a później wzdłuż Berounki jadę w towarzystwie licznych rowerzystów. Ratuję nawet czeskie dziewczę, które nie potrafi otworzyć napoju chłodzącego :) W rycerskim czynie pomaga mi wierny towarzysz - Opinel.
Jest bardzo idyllicznie, pogoda jest wymarzona. Mijam jakieś dziwne boiska na których Czesi grają w golfa... normalnymi piłkami (wtf?). Intrygują mnie guzikowe progi zwalniające na ddr i ta cisza, Czesi bowiem, w przeciwieństwie do Niemców, nie pozdrawiają się wcale na rowerach. Jedzie mi się tak dobrze, że biwakuje dopiero daleko za zamkiem Karlstejn, choć planowałem rozbijać się w jego bliskim sąsiedztwie.

Praha

Nad Wełtawą

Pożegnanie z Wełtawą

Zamek Karlsztajn

Nad spokojną Berounką

Rozkosze doliny Berounki. Czułem się jak Ota Pavel w najpiękniejszych chwilach życia. A byłem bez wędki!
Trasa: Chorzów - Katowice - PKP - Praga - Karlsztejn - Beroun - nocleg w lesie (69 km trasy licząc z Pragi)
https://ridewithgps.com/routes/49145075
A więc Czechy! Pierwsza poważna rowerowa majówka w życiu (przez ostatnią dekadę uniemozliwiały to obowiązki zawodowe). Na powitanie dziki i nudny tłum turystów w Pradze. Musiałem nieraz prowadzić rower. Cóż, był piękny, prawie majowy, weekend. Większość ludzi postanowiła więc spędzić go sztampowo - w Pradze. Z okien pociągu widziałem morze rzepaku, zapewne od pana Babisza. W każdym razie wybranie czeskiego pociągu zamiast Intercity było bardzo dobrym pomysłem. Zyskałem prawie 2 h.
Gdy tylko opuszczam praską starówkę trafiam do raju. Najpierw wzdłuż Wełtawy a później wzdłuż Berounki jadę w towarzystwie licznych rowerzystów. Ratuję nawet czeskie dziewczę, które nie potrafi otworzyć napoju chłodzącego :) W rycerskim czynie pomaga mi wierny towarzysz - Opinel.
Jest bardzo idyllicznie, pogoda jest wymarzona. Mijam jakieś dziwne boiska na których Czesi grają w golfa... normalnymi piłkami (wtf?). Intrygują mnie guzikowe progi zwalniające na ddr i ta cisza, Czesi bowiem, w przeciwieństwie do Niemców, nie pozdrawiają się wcale na rowerach. Jedzie mi się tak dobrze, że biwakuje dopiero daleko za zamkiem Karlstejn, choć planowałem rozbijać się w jego bliskim sąsiedztwie.

Praha

Nad Wełtawą

Pożegnanie z Wełtawą

Zamek Karlsztajn

Nad spokojną Berounką

Rozkosze doliny Berounki. Czułem się jak Ota Pavel w najpiękniejszych chwilach życia. A byłem bez wędki!
Trasa: Chorzów - Katowice - PKP - Praga - Karlsztejn - Beroun - nocleg w lesie (69 km trasy licząc z Pragi)
https://ridewithgps.com/routes/49145075
Dystans30.99 km Czas01:56 Vśrednia16.03 km/h Podjazdy123 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Reich 2023, dzień 18: Przygodowy powrót koleją
Dzień transportowy. Nie lubię takich dni, nie lubię się przemieszczać, wolę podróżować. W dodatku okazuje się, że pociąg z Czeskich Budziejowic kończy bieg kilkadziesiąt kilometrów dalej - w Veseli i trzeba przesiadać się na autobus, a potem znów na pociąg... Tutaj muszę wyrazić uznanie - bo było to imponująco zorganizowane, mój rower jechał sobie w osobnej furgonetce, tylko dla rowerów. Chciałbym kiedyś dożyć takiej kulturki zastępczej komunikacji autobusowej w Polsce. Dopiero kilkadziesiąt kilometrów przed Brnem mój autobus odstawia mnie i mój rower z powrotem do pociągu. Potem czeka mnie przesiadka na kolejny pociąg - do Bohumina.
Jest to wszystko męczące, ale jestem szczęśliwy. Nie musiałbym tłuc się tyle komunikacją publiczną gdyby nie ruchome schody na dworcu w Katowicach. Wyjechałbym 3 dni wcześniej i od Linzu jechał zupełnie inaczej, bezpośrednio rowerem do Brna. Ale co się stało to się nie odstanie. Ostatni odcinek musiałem pokonać morawsko-śląskim pograniczem i znów zostałem celowo opryskany spryskiwaczem. Jechałem boczną drogą, biegła tędy trasa rowerowa. Może jakiś czechofil mi to w końcu wyjaśni? Dlaczego to zawsze spotyka mnie na Morawach?

Trasa: Homolske lesy - Czeskie Budziejowice - pociąg i autobusy oraz ponownie pociąg - Bogumin - Olza - pociąg KŚ - Katowice - Chorzów
Galeria wyprawy
(wraz z poglądowa mapką)
Dzień transportowy. Nie lubię takich dni, nie lubię się przemieszczać, wolę podróżować. W dodatku okazuje się, że pociąg z Czeskich Budziejowic kończy bieg kilkadziesiąt kilometrów dalej - w Veseli i trzeba przesiadać się na autobus, a potem znów na pociąg... Tutaj muszę wyrazić uznanie - bo było to imponująco zorganizowane, mój rower jechał sobie w osobnej furgonetce, tylko dla rowerów. Chciałbym kiedyś dożyć takiej kulturki zastępczej komunikacji autobusowej w Polsce. Dopiero kilkadziesiąt kilometrów przed Brnem mój autobus odstawia mnie i mój rower z powrotem do pociągu. Potem czeka mnie przesiadka na kolejny pociąg - do Bohumina.
Jest to wszystko męczące, ale jestem szczęśliwy. Nie musiałbym tłuc się tyle komunikacją publiczną gdyby nie ruchome schody na dworcu w Katowicach. Wyjechałbym 3 dni wcześniej i od Linzu jechał zupełnie inaczej, bezpośrednio rowerem do Brna. Ale co się stało to się nie odstanie. Ostatni odcinek musiałem pokonać morawsko-śląskim pograniczem i znów zostałem celowo opryskany spryskiwaczem. Jechałem boczną drogą, biegła tędy trasa rowerowa. Może jakiś czechofil mi to w końcu wyjaśni? Dlaczego to zawsze spotyka mnie na Morawach?

Trasa: Homolske lesy - Czeskie Budziejowice - pociąg i autobusy oraz ponownie pociąg - Bogumin - Olza - pociąg KŚ - Katowice - Chorzów
Galeria wyprawy
(wraz z poglądowa mapką)
Dystans102.68 km Czas06:10 Vśrednia16.65 km/h Podjazdy1027 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Reich 2023, dzień 17: W drodze do Budziejowic
Od rana słońce a mnie wyjątkowo się nigdzie nie spieszy, muszę zakończyć dzień przed Czeskimi Budziejowicami, czyli mam zaledwie 100 km do przejechania. trasa dostarczy mi jednak nowych wrażeń - szutrowych tras w czeskich Szumawach. Będę robić spore zakosy by uniknąć dróg asfaltowych i przyjrzeć się tym czeskim kresom. Na asfalt wjadę wraz z przedostaniem się do doliny Wełtawy. Od Rožmberka do Czeskiego Krumlowa będę jechał wzdłuż rzeki a trasę urozmaicały będą kolejne zakosy drogi i widoki na rzekę pełną pontonów. Takiego nagromadzenia pontonów i kajaków jeszcze na rzece nie widziałem. Wygląda to absurdalnie: na odcinku 25 km mijam kilkaset obiektów pływających...
Lasy i szum wody łagodziły będą siłę zaduchu, który z pełną mocą odczuję dopiero w Krumlowie. Drugi raz w roku zajadę rowerem do najpiękniejszego z czeskich miast. Dalszy odcinek będzie już mocno "zbyt ciepły" jak na moje preferencje, bo zniknie cień i temperatura odczuwalna zrobi się nieprzyjemna. W dodatku pojawią się liczne grzbiety. Nie będę już jechał wzdłuż Wełtawy, tylko ponad nią, falując wraz z krajobrazem. W Borszowie opuszczę rzekę i odbiję na zachód w poszukiwaniu dogodnego miejsca na nocleg. Znajdę dobrą miejscówkę zaledwie na 8 km przed dworcem w Czeskich Budziejowicach.

Ostatki w Austrii

Szumawskie widoki z czeskiej trasy rowerowej

Rožmberk nad Vltavou

Český Krumlov
Trasa:
Rinzendorf (w lesie, nad doliną Grosse Gusen) - Reichenau - Bad Leonfelden - Rožmberk nad Vltavou - Český Krumlov - Zlata Koruna - Homolske lesy
https://ridewithgps.com/routes/44307968
Od rana słońce a mnie wyjątkowo się nigdzie nie spieszy, muszę zakończyć dzień przed Czeskimi Budziejowicami, czyli mam zaledwie 100 km do przejechania. trasa dostarczy mi jednak nowych wrażeń - szutrowych tras w czeskich Szumawach. Będę robić spore zakosy by uniknąć dróg asfaltowych i przyjrzeć się tym czeskim kresom. Na asfalt wjadę wraz z przedostaniem się do doliny Wełtawy. Od Rožmberka do Czeskiego Krumlowa będę jechał wzdłuż rzeki a trasę urozmaicały będą kolejne zakosy drogi i widoki na rzekę pełną pontonów. Takiego nagromadzenia pontonów i kajaków jeszcze na rzece nie widziałem. Wygląda to absurdalnie: na odcinku 25 km mijam kilkaset obiektów pływających...
Lasy i szum wody łagodziły będą siłę zaduchu, który z pełną mocą odczuję dopiero w Krumlowie. Drugi raz w roku zajadę rowerem do najpiękniejszego z czeskich miast. Dalszy odcinek będzie już mocno "zbyt ciepły" jak na moje preferencje, bo zniknie cień i temperatura odczuwalna zrobi się nieprzyjemna. W dodatku pojawią się liczne grzbiety. Nie będę już jechał wzdłuż Wełtawy, tylko ponad nią, falując wraz z krajobrazem. W Borszowie opuszczę rzekę i odbiję na zachód w poszukiwaniu dogodnego miejsca na nocleg. Znajdę dobrą miejscówkę zaledwie na 8 km przed dworcem w Czeskich Budziejowicach.

Ostatki w Austrii

Szumawskie widoki z czeskiej trasy rowerowej

Rožmberk nad Vltavou

Český Krumlov
Trasa:
Rinzendorf (w lesie, nad doliną Grosse Gusen) - Reichenau - Bad Leonfelden - Rožmberk nad Vltavou - Český Krumlov - Zlata Koruna - Homolske lesy
https://ridewithgps.com/routes/44307968
Dystans136.39 km Czas07:04 Vśrednia19.30 km/h Podjazdy822 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Reich 2023, dzień 16: Kochana Austria!
Budzę się na naddunajskiej łące, już w granicach Austrii. Szybko daje się to zauważyć po jakości dróg dla rowerów. Jest dużo lepsza niż w Bawarii, choć oznaczenia są - austriackim zwyczajem - dużo mniejsze. Czeka mnie cudowny przejazd przez przełom Dunaju. Przez następne 60 km przeżyję więcej radości niż przed ostatnie 300 km w Bawarii. Dunaj staje się tu potężną rzeką (dołączył Inn!), dolina bardzo się zwęża a stoki rosną. Ten piękny odcinek pokonam w towarzystwie setek rowerzystów. W Bawarii tak to nie wyglądało. Słońce jako główny motyw wróci dopiero na 30 km przed Linzem. Sam przebieg trasy naddunajskiej w Linzu będzie jednak bardzo dobrze oznaczony i poprowadzony. Z żalem będę go opuszczał.
Zaskoczy mnie różnica w cenach między Austrią i Niemcami. Jest dużo drożej. Do końca dnia zdołam osiągnąć zamek w Riedegg i ujechać jeszcze 3 km w stronę Czech. Będe miał prawdziwie górski nocleg, nad doliną potoku, którą podąże nazajutrz w stronę Czech.

Obernzell

Dolina staje się bardzo wąska

A w kluczowym miejscu rzeka wykonuje agrafki

Linz
Trasa:
Perz - Engelszell - Aschach - Linz - Sankt Georgen an der Gusen - Gallneukirchen - Riedegg - Rinzendorf (w lesie, nad doliną Grosse Gusen)
https://ridewithgps.com/routes/44307968
Budzę się na naddunajskiej łące, już w granicach Austrii. Szybko daje się to zauważyć po jakości dróg dla rowerów. Jest dużo lepsza niż w Bawarii, choć oznaczenia są - austriackim zwyczajem - dużo mniejsze. Czeka mnie cudowny przejazd przez przełom Dunaju. Przez następne 60 km przeżyję więcej radości niż przed ostatnie 300 km w Bawarii. Dunaj staje się tu potężną rzeką (dołączył Inn!), dolina bardzo się zwęża a stoki rosną. Ten piękny odcinek pokonam w towarzystwie setek rowerzystów. W Bawarii tak to nie wyglądało. Słońce jako główny motyw wróci dopiero na 30 km przed Linzem. Sam przebieg trasy naddunajskiej w Linzu będzie jednak bardzo dobrze oznaczony i poprowadzony. Z żalem będę go opuszczał.
Zaskoczy mnie różnica w cenach między Austrią i Niemcami. Jest dużo drożej. Do końca dnia zdołam osiągnąć zamek w Riedegg i ujechać jeszcze 3 km w stronę Czech. Będe miał prawdziwie górski nocleg, nad doliną potoku, którą podąże nazajutrz w stronę Czech.

Obernzell

Dolina staje się bardzo wąska

A w kluczowym miejscu rzeka wykonuje agrafki

Linz
Trasa:
Perz - Engelszell - Aschach - Linz - Sankt Georgen an der Gusen - Gallneukirchen - Riedegg - Rinzendorf (w lesie, nad doliną Grosse Gusen)
https://ridewithgps.com/routes/44307968