Wpisy archiwalne w kategorii
wielodniowe
Dystans całkowity: | 43477.79 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 2022:58 |
Średnia prędkość: | 17.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 273662 m |
Liczba aktywności: | 326 |
Średnio na aktywność: | 133.37 km i 7h 57m |
Więcej statystyk |
Dystans191.71 km Czas09:56 Vśrednia19.30 km/h VMAX37.40 km/h Podjazdy545 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 9: Pogranicze podlasko-mazowieckie
Dzień mieszany, tzn. zrobiłem kółko na lekko zostawiając depozyt we wsi Przewóz Nurski. Wysokie Mazowieckie zrobiło na mnie pozytywne wrażenie: czysto i bogato, przejeżdżałem tuż obok Mlekovity. Z kolei na drodze do Sokołowa mijały mnie co jakiś czas świnki w ciężarówkach... Nabrałem przekonania, że wędliny "Sokołów" są faktycznie świeże... Nie był to dzień pełny wrażeń, problemy sprawił jedynie nocleg, ale w końcu rozbiłem się w lesie przed wsią Rzeszotków.
Słoneczny poranek w Morzyczynie
Nur, rynek
Wysokie Mazowieckie, rynek
Czyżew
Sterdyń, ładny pałac
Sokołów Podlaski, rynek
Patrykozy - pocałowałem prywatną klamkę, szkoda, bo pałac śliczny...
trasa:
Dzień mieszany, tzn. zrobiłem kółko na lekko zostawiając depozyt we wsi Przewóz Nurski. Wysokie Mazowieckie zrobiło na mnie pozytywne wrażenie: czysto i bogato, przejeżdżałem tuż obok Mlekovity. Z kolei na drodze do Sokołowa mijały mnie co jakiś czas świnki w ciężarówkach... Nabrałem przekonania, że wędliny "Sokołów" są faktycznie świeże... Nie był to dzień pełny wrażeń, problemy sprawił jedynie nocleg, ale w końcu rozbiłem się w lesie przed wsią Rzeszotków.
Słoneczny poranek w Morzyczynie
Nur, rynek
Wysokie Mazowieckie, rynek
Czyżew
Sterdyń, ładny pałac
Sokołów Podlaski, rynek
Patrykozy - pocałowałem prywatną klamkę, szkoda, bo pałac śliczny...
trasa:
Dystans226.97 km Czas11:22 Vśrednia19.97 km/h VMAX38.78 km/h Podjazdy568 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 8: Manewr okrążający
Niestety musiałem opuścić bazę w Broku (dom weselny) i po trzech noclegach w łóżeczku musiałem przygotować depozyt bagażowy, jeśli chciałem jechać kolejny dzień na lekko. Niezłe miejsce na depozyt i przyszły nocleg znalazłem we wsi Morzyczyn. To był dobry ruch, bo od Treblinki droga zrobiła się fatalna. Do Kosowa Lackiego wiodła nowiutka droga wojewódzka z oficjalnym zakazem dla rowerów. Blachosmrody gnały nią z taką prędkością, że wystraszyłbym się nawet bez zakazu. Alternatywą była biegnąca niemal równolegle stara droga o fatalnej płytowej nawierzchni, gdzieniegdzie pochrzczonej asfaltem. Potem było już lepiej, następne zgryzoty przeżywałem dopiero w Sulejówku, gdzie rozorano cały park przylegający do willi Komendanta. Willa szczelnie opakowana była w rusztowania i zasłonięta płachtami... Zjadłem jednak w tym Sulejówku kebab a dalsza trasa była już całkiem przyjemna. W gminie Poświętne podziwiałem liczne wozy konne lokalsów... O zmierzchu dotarłem do depozytu i rozbiłem namiot. Pogoda była znowu znakomita.
Spotkanie z drogą nr 627...
Treblinka - miejsce spokojne, skłania do zadumy
Na kamieniach oznaczono zlikwidowane getta, których mieszkańcy zakończyli życie w tym lesie...
Kosów Lacki
Węgrów, rynek
Liw
Kałuszyn, rynek
Cegłów, kolejny mazowiecki gotyk
Willa Piłsudskiego w Sulejówku...
Sulejówek
Widoki w gminie Poświętne
Jadów
Łochów, pałac
Stoczek (gm. Stoczek)
trasa:
Niestety musiałem opuścić bazę w Broku (dom weselny) i po trzech noclegach w łóżeczku musiałem przygotować depozyt bagażowy, jeśli chciałem jechać kolejny dzień na lekko. Niezłe miejsce na depozyt i przyszły nocleg znalazłem we wsi Morzyczyn. To był dobry ruch, bo od Treblinki droga zrobiła się fatalna. Do Kosowa Lackiego wiodła nowiutka droga wojewódzka z oficjalnym zakazem dla rowerów. Blachosmrody gnały nią z taką prędkością, że wystraszyłbym się nawet bez zakazu. Alternatywą była biegnąca niemal równolegle stara droga o fatalnej płytowej nawierzchni, gdzieniegdzie pochrzczonej asfaltem. Potem było już lepiej, następne zgryzoty przeżywałem dopiero w Sulejówku, gdzie rozorano cały park przylegający do willi Komendanta. Willa szczelnie opakowana była w rusztowania i zasłonięta płachtami... Zjadłem jednak w tym Sulejówku kebab a dalsza trasa była już całkiem przyjemna. W gminie Poświętne podziwiałem liczne wozy konne lokalsów... O zmierzchu dotarłem do depozytu i rozbiłem namiot. Pogoda była znowu znakomita.
Spotkanie z drogą nr 627...
Treblinka - miejsce spokojne, skłania do zadumy
Na kamieniach oznaczono zlikwidowane getta, których mieszkańcy zakończyli życie w tym lesie...
Kosów Lacki
Węgrów, rynek
Liw
Kałuszyn, rynek
Cegłów, kolejny mazowiecki gotyk
Willa Piłsudskiego w Sulejówku...
Sulejówek
Widoki w gminie Poświętne
Jadów
Łochów, pałac
Stoczek (gm. Stoczek)
trasa:
Dystans164.85 km Czas08:12 Vśrednia20.10 km/h VMAX46.40 km/h Podjazdy302 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 7: Złe dobrego początki
Po szalonym rajdzie obudził mnie rano ból głowy, a za oknem chmury. W tych nieciekawych warunkach zrobiłem pętlę dookoła Zbiornika Zegrzyńskiego. Zdziwił mnie trochę widok plażowiczów (pełne zachmurzenie, kurtyna wody z popuszczającej chmury tuż obok) a tymczasem ledwo przetrwałem odcinek drogi 631 (potężny ruch) i skierowałem się na Radzymin, a zaczęło przebijać się słońce. Trafił się nawet tirowiec co mi pierwszeństwa ustąpił! Serię cudów zakończył tani i dobry kebab w... Wołominie.
Typowo mazowiecka droga dojazdowa do wsi - czas zatrzymał się tu 50 lat temu... (gmina Brańszczyk)
Wyszków
Zatory, pałac
Serock
Radzymin - podwarszawska bieda
Kobyłka - i stało się słońce, nic dziwnego, bazylika jest przepiękna. Barok najwyższej próby.
trasa:
Po szalonym rajdzie obudził mnie rano ból głowy, a za oknem chmury. W tych nieciekawych warunkach zrobiłem pętlę dookoła Zbiornika Zegrzyńskiego. Zdziwił mnie trochę widok plażowiczów (pełne zachmurzenie, kurtyna wody z popuszczającej chmury tuż obok) a tymczasem ledwo przetrwałem odcinek drogi 631 (potężny ruch) i skierowałem się na Radzymin, a zaczęło przebijać się słońce. Trafił się nawet tirowiec co mi pierwszeństwa ustąpił! Serię cudów zakończył tani i dobry kebab w... Wołominie.
Typowo mazowiecka droga dojazdowa do wsi - czas zatrzymał się tu 50 lat temu... (gmina Brańszczyk)
Wyszków
Zatory, pałac
Serock
Radzymin - podwarszawska bieda
Kobyłka - i stało się słońce, nic dziwnego, bazylika jest przepiękna. Barok najwyższej próby.
trasa:
Dystans254.04 km Czas12:38 Vśrednia20.11 km/h VMAX42.61 km/h Podjazdy547 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 6: Rajd św. Antoniego
To był dzień na sportowo: bagaże zostały w pokoju, jechałem na lekko, cel był prosty: wrócić pod Turośl i znaleźć zgubę. W drodze zawiodła mnie mocno Ostrołęka - miasto sprawia wrażenie bardzo prowincjonalnego, bardziej od Łomży. Oba te ośrodki były przecież do 1998 roku miastami wojewódzkimi... Emocje zaczęły się dopiero w czasie odwrotu. Najpierw przeżyłem prawdziwy koszmar na drodze 277. Tiry stanowiły jakieś 70% wszystkich użytkowników drogi, drogi niezwykle wąskiej... Uciekłem przez Seroczyn do drogi nr 627, rzadko mi się zdarza nadrabiać w taki sposób drogi, ale było warto: dożyłem, by to napisać...
Na tej drodze spotkały mnie kolejne niespodzianki: sfrezowana nawierzchnia na odcinku prawie 5 km, przed Ostrowią Maz. W Ostrowii niezłe wrażenie zrobiły koszary, trafiłem nawet na rynek i - nie mając żadnych planów miasta - na boczną drogę wyprowadzającą na Str. Grabownicę. Mnóstwo domów drewnianych mijałem w Kuskowiznie, ze sporym zdziwieniem zresztą...
Tuż przed Brokiem kierowca ostrzegł mnie przed policją - nie miałem założonej lampki przedniej a był już zmierzch. Uznałem, że nie żartował i był to słuszny wybór - policja czekała.
Jak w sercu Mazowsza...
W drodze na Ostrołękę
Stolyca województwa (dawna) - Ostrołęka
Patriota kurpiowski :P
Za to kocham Kurpie - znakomite drogi i dużo cienia :)
Jednak drewniaki na Kurpiach to rzadkość...
Turośl
Siwiki - cmentarz z I wojny, jakże inny od tych galicyjskich...
Nowogród, ten nad Narwią rzecz jasna
Szczepankowo - późny gotyk z el. renesansu
Mazowiecka gościnność...
Klęczkowo - rekonstrukcja gotyckiego kośc. wysadzonego przez Niemców...
Horror na drodze nr 677
Ratusz w Ostrowi Maz.
trasa:
To był dzień na sportowo: bagaże zostały w pokoju, jechałem na lekko, cel był prosty: wrócić pod Turośl i znaleźć zgubę. W drodze zawiodła mnie mocno Ostrołęka - miasto sprawia wrażenie bardzo prowincjonalnego, bardziej od Łomży. Oba te ośrodki były przecież do 1998 roku miastami wojewódzkimi... Emocje zaczęły się dopiero w czasie odwrotu. Najpierw przeżyłem prawdziwy koszmar na drodze 277. Tiry stanowiły jakieś 70% wszystkich użytkowników drogi, drogi niezwykle wąskiej... Uciekłem przez Seroczyn do drogi nr 627, rzadko mi się zdarza nadrabiać w taki sposób drogi, ale było warto: dożyłem, by to napisać...
Na tej drodze spotkały mnie kolejne niespodzianki: sfrezowana nawierzchnia na odcinku prawie 5 km, przed Ostrowią Maz. W Ostrowii niezłe wrażenie zrobiły koszary, trafiłem nawet na rynek i - nie mając żadnych planów miasta - na boczną drogę wyprowadzającą na Str. Grabownicę. Mnóstwo domów drewnianych mijałem w Kuskowiznie, ze sporym zdziwieniem zresztą...
Tuż przed Brokiem kierowca ostrzegł mnie przed policją - nie miałem założonej lampki przedniej a był już zmierzch. Uznałem, że nie żartował i był to słuszny wybór - policja czekała.
Jak w sercu Mazowsza...
W drodze na Ostrołękę
Stolyca województwa (dawna) - Ostrołęka
Patriota kurpiowski :P
Za to kocham Kurpie - znakomite drogi i dużo cienia :)
Jednak drewniaki na Kurpiach to rzadkość...
Turośl
Siwiki - cmentarz z I wojny, jakże inny od tych galicyjskich...
Nowogród, ten nad Narwią rzecz jasna
Szczepankowo - późny gotyk z el. renesansu
Mazowiecka gościnność...
Klęczkowo - rekonstrukcja gotyckiego kośc. wysadzonego przez Niemców...
Horror na drodze nr 677
Ratusz w Ostrowi Maz.
trasa:
Dystans202.56 km Czas10:30 Vśrednia19.29 km/h VMAX43.43 km/h Podjazdy628 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 5: Raz na wozie, raz pod wozem
Ciągłe zmiany nastrojów. Początek dnia był piekny - bo na Kurpiach. Od Kolna pogorszenie nawierzchni i męczące słońce (lampa). Pod koniec świetna wiadomość, że 3 nastepne noclegi spędzę w Broku (Dom Weselny). W związku z tym końcówka sprinterska, po drodze jeszcze kebab w Jedwabnem. Gdy wydawało się, że był to jednak bardzo udany dzień, już w pokoju hotelowym odkryłem... zostawienie okularów na Kurpiach...
Rano odkryłem, że spałem tuż obok granicy rezerwatu
Jak tu nie zakochać się w Kurpiach?
Łyse
Kolno
Stawiski
Znowu Jadwabne
Bagno Wizna
Zambrów
Andrzejewo, gotyk mazowiecki
Zaręby Kościelne
Brok, rynek
trasa:
Ciągłe zmiany nastrojów. Początek dnia był piekny - bo na Kurpiach. Od Kolna pogorszenie nawierzchni i męczące słońce (lampa). Pod koniec świetna wiadomość, że 3 nastepne noclegi spędzę w Broku (Dom Weselny). W związku z tym końcówka sprinterska, po drodze jeszcze kebab w Jedwabnem. Gdy wydawało się, że był to jednak bardzo udany dzień, już w pokoju hotelowym odkryłem... zostawienie okularów na Kurpiach...
Rano odkryłem, że spałem tuż obok granicy rezerwatu
Jak tu nie zakochać się w Kurpiach?
Łyse
Kolno
Stawiski
Znowu Jadwabne
Bagno Wizna
Zambrów
Andrzejewo, gotyk mazowiecki
Zaręby Kościelne
Brok, rynek
trasa:
Dystans191.74 km Czas10:03 Vśrednia19.08 km/h VMAX49.88 km/h Podjazdy643 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 4: Od pecha po szczęście
Plany zakładały podjazd pociągiem z Olsztyna do Szczytna i pętelkę wokół tego miasta. Niestety przez zawirowania dnia poprzedniego, nie zdążyłem przybyć pod dworzec Olsztyn Główny na 8:25 (następny pociąg był o 14). Później było juz lepiej, trasa przez Puszczę Ramucko-Napiwodzką była ciekawsza niż myślałem. W Szczytnie na ulicy Kasprowicza (chyba) zjadłem dobry obiad, zaś nocleg zgodnie z pierwotnym planem udało mi się zorganizować na ulubionych Kurpiach :)
Wrzesina - prawdziwie warmiński początek dnia
Olsztyn - pseudostarówka, ale był kranik z pitną wodą (szok)
Puszcza Napiwodzko-Ramucka miała trochę klimatu tajgi
Zgniłocha - zabudowa wsi
Szczytno - prawie cała starówka na jednym zdjęciu...
Klon
Wielbark
Kurpie - rzeka Omulew
trasa:
Plany zakładały podjazd pociągiem z Olsztyna do Szczytna i pętelkę wokół tego miasta. Niestety przez zawirowania dnia poprzedniego, nie zdążyłem przybyć pod dworzec Olsztyn Główny na 8:25 (następny pociąg był o 14). Później było juz lepiej, trasa przez Puszczę Ramucko-Napiwodzką była ciekawsza niż myślałem. W Szczytnie na ulicy Kasprowicza (chyba) zjadłem dobry obiad, zaś nocleg zgodnie z pierwotnym planem udało mi się zorganizować na ulubionych Kurpiach :)
Wrzesina - prawdziwie warmiński początek dnia
Olsztyn - pseudostarówka, ale był kranik z pitną wodą (szok)
Puszcza Napiwodzko-Ramucka miała trochę klimatu tajgi
Zgniłocha - zabudowa wsi
Szczytno - prawie cała starówka na jednym zdjęciu...
Klon
Wielbark
Kurpie - rzeka Omulew
trasa:
Dystans160.44 km Czas08:29 Vśrednia18.91 km/h VMAX49.04 km/h Podjazdy969 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 3: Od wolnego startu po emocje w końcówce
Jeśli o drogi chodzi - najgorsze wspomnienia warmińsko-mazurskie odżyły. Piachowo-brukowy horror, dużo interwałów. Na koniec tego dnia pełnego emocji (totalnie rozkopana Nidzica!) dorwała mnie potężna, niespodziewana i niezapowiadana ulewa, akurat w Gietrzwałdzie. Ciężka końcówka zakończyła się kluczeniem po piaskowych drogach okolic wsi Rentyny i noclegiem w lesie.
Dzierzgowo - dobre miejsce na śniadanie
Rzeka Orzyc
Dowód na polskość pd. Mazur
Nidzica, zamek
Mazurska zabudowa wsi
Olsztynek, rynek
Ostróda, zamek
Gietrzwałd - już na Warmii
trasa:
Jeśli o drogi chodzi - najgorsze wspomnienia warmińsko-mazurskie odżyły. Piachowo-brukowy horror, dużo interwałów. Na koniec tego dnia pełnego emocji (totalnie rozkopana Nidzica!) dorwała mnie potężna, niespodziewana i niezapowiadana ulewa, akurat w Gietrzwałdzie. Ciężka końcówka zakończyła się kluczeniem po piaskowych drogach okolic wsi Rentyny i noclegiem w lesie.
Dzierzgowo - dobre miejsce na śniadanie
Rzeka Orzyc
Dowód na polskość pd. Mazur
Nidzica, zamek
Mazurska zabudowa wsi
Olsztynek, rynek
Ostróda, zamek
Gietrzwałd - już na Warmii
trasa:
Dystans233.05 km Czas11:33 Vśrednia20.18 km/h VMAX38.44 km/h Podjazdy564 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 2: Boże Ciało w sercu Mazowsza
Nad ranem powitał mnie rytuał strojenia ołtarzy na Boże Ciało. Tak jakby brak zaufania dla rodaków (można było te kwiaty doniczkowe np. dzień wcześniej poustawiać, tylko co gdyby zmieniły w nocy lokalizację...). Z ciekawszych anegdot: rozbawił mnie kot skradający się w celu upolowania bażancicy (dwukrotnie większej od niego). Upał dał mi się ze znaki, nie zjadłem też obiadu, ale obmyłem się na stacji BP w Ciechanowie. Do snu składałem się w jakiejś starej żwirowni, w towarzystwie komarów.
Początek czerwca jest tylko raz w roku (formalnie to jeszcze był maj, wiem)
Łanięta - chyba najładniejsza dzwonnica w Polsce :)
Gostynin, ratusz
Luszyn, pałac
Kiernozia - rynek
Sanniki - pałac odwalony na tip-top, państwowy...
Błędy w wyborze dróg są zawsze bolesne...
Słubice, pałac
Iłów tuż po wyjściu procesji
bez komentarza
Jabłonna, pałac
Legionowo, rynek
Ciechanów
Lekowo
Grudusk
trasa (brakuje odcinka Legionowo-Ciechanów przejechanego KM, oraz dalszej trasy, aż pod gminę Krzynowłoga zrobionej na rowerze):
Nad ranem powitał mnie rytuał strojenia ołtarzy na Boże Ciało. Tak jakby brak zaufania dla rodaków (można było te kwiaty doniczkowe np. dzień wcześniej poustawiać, tylko co gdyby zmieniły w nocy lokalizację...). Z ciekawszych anegdot: rozbawił mnie kot skradający się w celu upolowania bażancicy (dwukrotnie większej od niego). Upał dał mi się ze znaki, nie zjadłem też obiadu, ale obmyłem się na stacji BP w Ciechanowie. Do snu składałem się w jakiejś starej żwirowni, w towarzystwie komarów.
Początek czerwca jest tylko raz w roku (formalnie to jeszcze był maj, wiem)
Łanięta - chyba najładniejsza dzwonnica w Polsce :)
Gostynin, ratusz
Luszyn, pałac
Kiernozia - rynek
Sanniki - pałac odwalony na tip-top, państwowy...
Błędy w wyborze dróg są zawsze bolesne...
Słubice, pałac
Iłów tuż po wyjściu procesji
bez komentarza
Jabłonna, pałac
Legionowo, rynek
Ciechanów
Lekowo
Grudusk
trasa (brakuje odcinka Legionowo-Ciechanów przejechanego KM, oraz dalszej trasy, aż pod gminę Krzynowłoga zrobionej na rowerze):
Dystans205.64 km Czas09:19 Vśrednia22.07 km/h VMAX38.89 km/h Podjazdy572 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Mazovia, dzień 1: Nieszczęścia chodzą parami
Nie ma to jak dobry początek: po 6 km pękła dętka. Przy zmianie cały się obsmarowałem. W Boleszczynie pękłem okulary przeciwsłoneczne. Obiad w bistro "Wabik" w Uniejowie. W samym Uniejowie pięknie odnowiony rynek. Dobre drogi, nawet nasłabsze odcinki akceptowalne.
Jasionna, dwór
Błaszki, rynek
Dobra
Uniejów, rynek
Dąbie, ratusz
Besiekiery - bardzo urocze ruinki zamku, idealnie zachowana fosa
Mazew, ładny klasycyzm
Kutno, rynek
Głogowiec - bardzo ładny ceglak z XV w.
trasa:
Nie ma to jak dobry początek: po 6 km pękła dętka. Przy zmianie cały się obsmarowałem. W Boleszczynie pękłem okulary przeciwsłoneczne. Obiad w bistro "Wabik" w Uniejowie. W samym Uniejowie pięknie odnowiony rynek. Dobre drogi, nawet nasłabsze odcinki akceptowalne.
Jasionna, dwór
Błaszki, rynek
Dobra
Uniejów, rynek
Dąbie, ratusz
Besiekiery - bardzo urocze ruinki zamku, idealnie zachowana fosa
Mazew, ładny klasycyzm
Kutno, rynek
Głogowiec - bardzo ładny ceglak z XV w.
trasa:
Dystans166.92 km Czas07:39 Vśrednia21.82 km/h VMAX40.82 km/h Podjazdy526 m
SprzętFocus Arriba 4.0
W widłach Wisły i Sanu
Powrót po płaskim do domu - wróć! - na stację Ropczyce-Witkowice. To była już na pewno ostatnia w tym roku eskapada "Karolinką". Tym razem pociąg zepsuł się dwa razy i czekał 30' pod Krakowem aż usuną awarię towarowego (odcinek na Krzeszowice). Zanim dotarłem do przygód kolejowych jechałem przez płaskie, pozbawione atrakcji tereny tarnobrzeskie. Nie było na czym oka zawiesić, choć przynajmniej asfalty były nienaganne. Spodobały mi się szczególnie odcinki Stale - Nowa Dęba (przez lasy i przy stawach rybnych) oraz Komorów - Kamionka (nowa nawierzchnia i spokój). W samych Ropczycach zabawna sytuacja: jakieś 7-8 knajp i wszystkie zarezerwowane na komunie. Uratował mnie bar Misz-Masz :)
Modliborzyce, synagoga
W widłach Sanu
Tarnobrzeg-Wielowieś
Nowa Dęba, ratusz...
Sanktuarium MB Leśnej w Ostrowach Tuszowskich
Ropczyce, rynek
mapka:
Powrót po płaskim do domu - wróć! - na stację Ropczyce-Witkowice. To była już na pewno ostatnia w tym roku eskapada "Karolinką". Tym razem pociąg zepsuł się dwa razy i czekał 30' pod Krakowem aż usuną awarię towarowego (odcinek na Krzeszowice). Zanim dotarłem do przygód kolejowych jechałem przez płaskie, pozbawione atrakcji tereny tarnobrzeskie. Nie było na czym oka zawiesić, choć przynajmniej asfalty były nienaganne. Spodobały mi się szczególnie odcinki Stale - Nowa Dęba (przez lasy i przy stawach rybnych) oraz Komorów - Kamionka (nowa nawierzchnia i spokój). W samych Ropczycach zabawna sytuacja: jakieś 7-8 knajp i wszystkie zarezerwowane na komunie. Uratował mnie bar Misz-Masz :)
Modliborzyce, synagoga
W widłach Sanu
Tarnobrzeg-Wielowieś
Nowa Dęba, ratusz...
Sanktuarium MB Leśnej w Ostrowach Tuszowskich
Ropczyce, rynek
mapka: