Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 81583.73 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 3732:27 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 512321 m |
Liczba aktywności: | 606 |
Średnio na aktywność: | 134.63 km i 7h 03m |
Więcej statystyk |
Dystans109.22 km Czas06:03 Vśrednia18.05 km/h VMAX49.04 km/h Podjazdy983 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Krasic przez Mrzygłód i Niwki do domu
Ciekawa wycieczka i pierwszy taki powrót z Krasic, niestety na długo pozostanie ostatnim, bo natężenie błota na odcinku Mrzygłów-Niwki było nieakceptowalne. W sumie szkoda, bo trasa przyjemna i miało się poczucie jazdy poza czasem. Ubłociłem całkiem rower i ubranie, ale dzień był ładny, no i wszystko skończyło się szczęśliwie. Zebrałem nawet trochę koźlarzy.
Żuraw
Widok na Jurę ponad Janowem
Janów, kościół
Okolice Postaszowic
Zamek Mirów
Mrzygłód
Brnięcie z Mrzygłodu do Niwek i Siewierza
Na zmianę było błoto i ładne pejzaże...
Jesienny rynek siewierski
Trasa:
Ciekawa wycieczka i pierwszy taki powrót z Krasic, niestety na długo pozostanie ostatnim, bo natężenie błota na odcinku Mrzygłów-Niwki było nieakceptowalne. W sumie szkoda, bo trasa przyjemna i miało się poczucie jazdy poza czasem. Ubłociłem całkiem rower i ubranie, ale dzień był ładny, no i wszystko skończyło się szczęśliwie. Zebrałem nawet trochę koźlarzy.
Żuraw
Widok na Jurę ponad Janowem
Janów, kościół
Okolice Postaszowic
Zamek Mirów
Mrzygłód
Brnięcie z Mrzygłodu do Niwek i Siewierza
Na zmianę było błoto i ładne pejzaże...
Jesienny rynek siewierski
Trasa:
Dystans123.81 km Czas05:55 Vśrednia20.93 km/h VMAX50.76 km/h Podjazdy1132 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Do Krasic przez Las Porębski
Przez Płaskowyż, Porębę, Mrzygłód i Włodowice w Lasy Złotopotockie i dalej, do Krasic na weekend. Rajd w dobrym tempie aż do Gorzkowa, potem eksploracje grzybowe, zwieńczone licznymi sukcesami bo wysyp był imponujący. W 45 minut zebrałem ponad 70 grzybów, z czego zbierałem tylko średnio co trzeci, bo nie zmieściłyby mi się w sakwach...! W lasach tłumy grzybiarzy a i tak grzybów nie brakowało. Po aprowizacji sklepowej w Janowie jechałem znów w dobrym tempie do celu na K., gdzie dotarłem na półtora godziny przez zmierzchem i zdążyłem wyzbierać wszystkie orzechy i stwierdzić 15 sztuk własnych maślaków...
Wojkowice i okolice
W Lesie Porębskim
Włodowice
Góry Gorzkowskie i krowy gorzkowskie w Gorzkowie
Mogiła z II wojny w Lasach Złotopotockich
Zbiory leśne i działkowe
Trasa:
Przez Płaskowyż, Porębę, Mrzygłód i Włodowice w Lasy Złotopotockie i dalej, do Krasic na weekend. Rajd w dobrym tempie aż do Gorzkowa, potem eksploracje grzybowe, zwieńczone licznymi sukcesami bo wysyp był imponujący. W 45 minut zebrałem ponad 70 grzybów, z czego zbierałem tylko średnio co trzeci, bo nie zmieściłyby mi się w sakwach...! W lasach tłumy grzybiarzy a i tak grzybów nie brakowało. Po aprowizacji sklepowej w Janowie jechałem znów w dobrym tempie do celu na K., gdzie dotarłem na półtora godziny przez zmierzchem i zdążyłem wyzbierać wszystkie orzechy i stwierdzić 15 sztuk własnych maślaków...
Wojkowice i okolice
W Lesie Porębskim
Włodowice
Góry Gorzkowskie i krowy gorzkowskie w Gorzkowie
Mogiła z II wojny w Lasach Złotopotockich
Zbiory leśne i działkowe
Trasa:
Dystans106.19 km Czas05:21 Vśrednia19.85 km/h VMAX47.82 km/h Podjazdy1023 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Krasic do Chorzowa przez Kamieniołom Warszawski
Rano 2,5 stopnia. Obudziła mnie kuna buszująca nad głową, gdzieś na poddaszu. Mysz zjadła pasztet z łapki (tradycyjnej!) i wróciła do siebie. Na niebie od rana chmury. wszystko to nie zachęcało do szybkiego wyjazdu, ruszyłem więc dopiero o 10. Jechałem tradycyjnie przez Skowronów, a potem - korzystając z ciepła - zahaczyłem o Kamieniołom Warszawski, Suliszowice, Czatachową (sporo przed pożal się boże pustelnią skręciłem ddr-em na Leśniów) i Żarki. W kamieniołomie zrobiłem sobie nawet eksploracje i biwak, ledwie docierało tu warczenie motorów przygłupów z Pustyni Siedleckiej. Pierwszy raz w życiu byłem tu rowerem (i drugi w ogóle). Potem już standardowo przez Przybynów, przy zbiorniku Poraj, przez Koziegłowy i Cynków do domu. Droga koziegłowska (Woźniki - Żarki) była o 14 w niedzielę zaskakująco spokojna. To chyba najlepszy czas by nią jeździć, bo po 15. zaczyna sie festiwal powrotów weekendowych Jurajczyków do miast GOP-u.
Mój ulubiony już skrót w Skowronowie
Kamieniołom Warszawski - oaza ciszy i spokoju
Koziegłowy - jeszcze bez ruchu
Trasa:
Rano 2,5 stopnia. Obudziła mnie kuna buszująca nad głową, gdzieś na poddaszu. Mysz zjadła pasztet z łapki (tradycyjnej!) i wróciła do siebie. Na niebie od rana chmury. wszystko to nie zachęcało do szybkiego wyjazdu, ruszyłem więc dopiero o 10. Jechałem tradycyjnie przez Skowronów, a potem - korzystając z ciepła - zahaczyłem o Kamieniołom Warszawski, Suliszowice, Czatachową (sporo przed pożal się boże pustelnią skręciłem ddr-em na Leśniów) i Żarki. W kamieniołomie zrobiłem sobie nawet eksploracje i biwak, ledwie docierało tu warczenie motorów przygłupów z Pustyni Siedleckiej. Pierwszy raz w życiu byłem tu rowerem (i drugi w ogóle). Potem już standardowo przez Przybynów, przy zbiorniku Poraj, przez Koziegłowy i Cynków do domu. Droga koziegłowska (Woźniki - Żarki) była o 14 w niedzielę zaskakująco spokojna. To chyba najlepszy czas by nią jeździć, bo po 15. zaczyna sie festiwal powrotów weekendowych Jurajczyków do miast GOP-u.
Mój ulubiony już skrót w Skowronowie
Kamieniołom Warszawski - oaza ciszy i spokoju
Koziegłowy - jeszcze bez ruchu
Trasa:
Dystans103.84 km Czas04:55 Vśrednia21.12 km/h VMAX51.23 km/h Podjazdy891 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Chorzowa do Krasic przez Kozie Kąty
Chmurno, ale ciepło i stabilnie, dlatego wybrałem się kolejna modyfikacją drogi dojazdowej. Tym razem wiodła ona nietypowo, prze Sączów i Brudzowice jednocześnie, do Myszkowa. Tamże się mocno zakręciłem (zapomniałem o skręcie), bo trudno pisać, że pogubiłem. Tak spokojnie jechało się Myszkowem, że nieoczekiwanie zamiast z niego wyjechać, wróciłem w okolice centrum i dzięki temu mogłem zobaczyć zmiany na dedeerze z Myszkowa do Żarek. W Leśniowie kręciło się sporo emerytów, w Przewodziszowicach nie było nikogo, podobnie jak przy pustelni w Cz. Po raz pierwszy od wieków skorzystałem ze skrótu Ludwinów-Złoty Potok (szlak) i był to bardzo dobry pomysł, będą tu piękne kolory za 2 tygodnie. Po raz drugi na trasie zdecydowałem się też eksplorować nowe możliwości - skrót z Żurawia na Kuśmierki przez Kozie Kąty okazał się obfitować w prawdziwki a ponadto rowerowo był całkiem w porządku (przynajmniej na trekking). Część trasy była zresztą nienagannym asfaltem, na którym wygrzewały się żmije zygzakowate :)
Sączów zadbany
Jabłonki w Brudzowicach
Przewodziszowice
Złoty Potok
Okrąglik
Trasa:
Chmurno, ale ciepło i stabilnie, dlatego wybrałem się kolejna modyfikacją drogi dojazdowej. Tym razem wiodła ona nietypowo, prze Sączów i Brudzowice jednocześnie, do Myszkowa. Tamże się mocno zakręciłem (zapomniałem o skręcie), bo trudno pisać, że pogubiłem. Tak spokojnie jechało się Myszkowem, że nieoczekiwanie zamiast z niego wyjechać, wróciłem w okolice centrum i dzięki temu mogłem zobaczyć zmiany na dedeerze z Myszkowa do Żarek. W Leśniowie kręciło się sporo emerytów, w Przewodziszowicach nie było nikogo, podobnie jak przy pustelni w Cz. Po raz pierwszy od wieków skorzystałem ze skrótu Ludwinów-Złoty Potok (szlak) i był to bardzo dobry pomysł, będą tu piękne kolory za 2 tygodnie. Po raz drugi na trasie zdecydowałem się też eksplorować nowe możliwości - skrót z Żurawia na Kuśmierki przez Kozie Kąty okazał się obfitować w prawdziwki a ponadto rowerowo był całkiem w porządku (przynajmniej na trekking). Część trasy była zresztą nienagannym asfaltem, na którym wygrzewały się żmije zygzakowate :)
Sączów zadbany
Jabłonki w Brudzowicach
Przewodziszowice
Złoty Potok
Okrąglik
Trasa:
Dystans102.29 km Czas04:54 Vśrednia20.88 km/h VMAX46.15 km/h Podjazdy940 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Krasic do Chorzowa
Ładny dzień, aż żal było wyjeżdżać i zostawiać te wszystkie brzoskwinie. Po drodze zatrzymałem się na Pustyni Siedleckiej, gdzie było głośno od użytkowników śmiesznych motorków i terenowych autek. Uciekłem w strefę ciszy, czyli do Suliszowic i Zaborza, a potem wzdłuż zb. Poraj i przez Próg oraz Płaskowyż do domu.
Skowronów - niezwykle ciekawie położony nad krajówką, która można tu przeciąć korzystając z malowniczych polnych dróg. Drogi te są dogodne dla trekkingu, co na Jurze nie jest standardem...
Pustynia Siedlecka
Na Szlaku Zamonitu
l
Zbiornik Poraj
Trasa:
Ładny dzień, aż żal było wyjeżdżać i zostawiać te wszystkie brzoskwinie. Po drodze zatrzymałem się na Pustyni Siedleckiej, gdzie było głośno od użytkowników śmiesznych motorków i terenowych autek. Uciekłem w strefę ciszy, czyli do Suliszowic i Zaborza, a potem wzdłuż zb. Poraj i przez Próg oraz Płaskowyż do domu.
Skowronów - niezwykle ciekawie położony nad krajówką, która można tu przeciąć korzystając z malowniczych polnych dróg. Drogi te są dogodne dla trekkingu, co na Jurze nie jest standardem...
Pustynia Siedlecka
Na Szlaku Zamonitu
l
Zbiornik Poraj
Trasa:
Dystans108.14 km Czas05:27 Vśrednia19.84 km/h VMAX45.53 km/h Podjazdy985 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Do Krasic z pracy przez Krasawę
Ostatni taki wypad po pracy bezpośrednio rowerem do Krasic. Na miejscu zastały mnie już ciemności. Okazało się, że ukończono w świetnym tempie ddr z Siedlca do Krasawy, co bardzo mnie cieszy, bo pojawia się kolejny wygodny wariant dojazdowy, tylko ten skrót ze Zrębic do sympatycznego skądinąd Bukowna jest jednak dość nieprzyjemny (resztki wygryzionego asfaltu, wapienne kamole i margle). Od Bukowna po Żuraw towarzyszyły mi odgłosy pociągów linii Częstochowa-Kielce, a dotąd jeszcze nie spotkałem żadnego (nie licząc tych z których korzystaliśmy z Malutką Mi w lipcu) jako rowerzysta, więc było to mocno zaskakujące.
Płaskowyż za Sączowem
Krusiśkie nawłocie i widok na Markowską Górę
Koziegłówki. Kiedyś była tu kępa zieleni, dziś jest pustynia.
Za to kościół w Przybynowie ma piękne otoczenie :)
Nowość: DDR z Siedlca/Suliszowic do Krasawy
Trasa:
Ostatni taki wypad po pracy bezpośrednio rowerem do Krasic. Na miejscu zastały mnie już ciemności. Okazało się, że ukończono w świetnym tempie ddr z Siedlca do Krasawy, co bardzo mnie cieszy, bo pojawia się kolejny wygodny wariant dojazdowy, tylko ten skrót ze Zrębic do sympatycznego skądinąd Bukowna jest jednak dość nieprzyjemny (resztki wygryzionego asfaltu, wapienne kamole i margle). Od Bukowna po Żuraw towarzyszyły mi odgłosy pociągów linii Częstochowa-Kielce, a dotąd jeszcze nie spotkałem żadnego (nie licząc tych z których korzystaliśmy z Malutką Mi w lipcu) jako rowerzysta, więc było to mocno zaskakujące.
Płaskowyż za Sączowem
Krusiśkie nawłocie i widok na Markowską Górę
Koziegłówki. Kiedyś była tu kępa zieleni, dziś jest pustynia.
Za to kościół w Przybynowie ma piękne otoczenie :)
Nowość: DDR z Siedlca/Suliszowic do Krasawy
Trasa:
Dystans144.30 km Czas07:03 Vśrednia20.47 km/h VMAX44.62 km/h Podjazdy1096 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Krasic do Chorzowa
Powrót do Chorzowa okrężną drogą: przez okolice Lelowa, Nakło, Irządze i Pradły. Po drodze roiło się od instalacji dożynkowych, niektóre zasługiwały na uwiecznienie.
Nie udał się skrót leśny z Gródka do Nakła. Było tyle piachu, że wycofałem się na znaną mi drogę asfaltową. Ładny dzień, choć wiatr momentami silny, a na Jurze przeciwny.
Wola Mokrzeska
Przed Św. Anną
Podlesie w gm. Lelów
Gródek - lokalna stolica letniskowa
Giebło
Chruszczobród
Trasa:
Powrót do Chorzowa okrężną drogą: przez okolice Lelowa, Nakło, Irządze i Pradły. Po drodze roiło się od instalacji dożynkowych, niektóre zasługiwały na uwiecznienie.
Nie udał się skrót leśny z Gródka do Nakła. Było tyle piachu, że wycofałem się na znaną mi drogę asfaltową. Ładny dzień, choć wiatr momentami silny, a na Jurze przeciwny.
Wola Mokrzeska
Przed Św. Anną
Podlesie w gm. Lelów
Gródek - lokalna stolica letniskowa
Giebło
Chruszczobród
Trasa:
Dystans153.03 km Czas07:44 Vśrednia19.79 km/h VMAX38.69 km/h Podjazdy792 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Włoszczowskie eksploracje
W powietrzu czuć było koniec wakacji, jaskółki przesiadywały masowo na drutach. Eksplorowałem kilka razy drogi, na których zrywałem po kilkaset pajęczyn. Co ciekawe, wcale nie miały złej nawierzchni, jak na leśne drogi gospodarcze. Znalazłem też pierwsze kurki w sezonie, pomimo strasznej suszy w lesie. Dzień z idylliczną pogodą zakończyły nagłe biegunki. Dwa dni wcześniej skusiłem się na kilka lodów na raz. Teraz przyszła kara, bolesna, spodziewana. Mimo to zdążyłem wrócić przed pełną ciemnością. Czułem się jak zwykle we Włoszkowskiem, czyli jak na Podlasiu. Z tą różnicą, że drogi dużo lepsze :)
Po raz pierwszy dotarłem do Sadów, Pągowa, Łazowa, Odrowąża, Jakubowic, Eliaszówki, Januszewic, Komorników, Rzewuszyc, Komparzowa i Jeżowic. Uff, sporo tego się zebrało. Źle poczułem się w Kluczewsku. Z bólu jechałem na pamięć i potem musiałem się wracać ale przynajmniej znalazłem dobre miejsce na półgodzinną defekację. Po minięciu Kurzelowa i dotarciu do Jeżowic, zaliczyłem za wsią ostatnie chwile męki, a potem jechałem już szybkim tempem do Krasic, by zdążyć przed ciemnością.
Przebijanie się z Milionowa
Jabłonka przed Cudkowem
Kościół w Borzykowej
Krowy w Sadach
Łazów. Dom na sprzedaż
Dwór w Odrowążu
Kościół w Niedośpielinie. Zgrabny, byłem tu drugi raz w życiu.
Wielgomłyny
Pilica za Kurzelowem
Upał w Kluczewsku
Przerwa w Kurzelowie
Trasa:
W powietrzu czuć było koniec wakacji, jaskółki przesiadywały masowo na drutach. Eksplorowałem kilka razy drogi, na których zrywałem po kilkaset pajęczyn. Co ciekawe, wcale nie miały złej nawierzchni, jak na leśne drogi gospodarcze. Znalazłem też pierwsze kurki w sezonie, pomimo strasznej suszy w lesie. Dzień z idylliczną pogodą zakończyły nagłe biegunki. Dwa dni wcześniej skusiłem się na kilka lodów na raz. Teraz przyszła kara, bolesna, spodziewana. Mimo to zdążyłem wrócić przed pełną ciemnością. Czułem się jak zwykle we Włoszkowskiem, czyli jak na Podlasiu. Z tą różnicą, że drogi dużo lepsze :)
Po raz pierwszy dotarłem do Sadów, Pągowa, Łazowa, Odrowąża, Jakubowic, Eliaszówki, Januszewic, Komorników, Rzewuszyc, Komparzowa i Jeżowic. Uff, sporo tego się zebrało. Źle poczułem się w Kluczewsku. Z bólu jechałem na pamięć i potem musiałem się wracać ale przynajmniej znalazłem dobre miejsce na półgodzinną defekację. Po minięciu Kurzelowa i dotarciu do Jeżowic, zaliczyłem za wsią ostatnie chwile męki, a potem jechałem już szybkim tempem do Krasic, by zdążyć przed ciemnością.
Przebijanie się z Milionowa
Jabłonka przed Cudkowem
Kościół w Borzykowej
Krowy w Sadach
Łazów. Dom na sprzedaż
Dwór w Odrowążu
Kościół w Niedośpielinie. Zgrabny, byłem tu drugi raz w życiu.
Wielgomłyny
Pilica za Kurzelowem
Upał w Kluczewsku
Przerwa w Kurzelowie
Trasa:
Dystans137.12 km Czas07:02 Vśrednia19.50 km/h VMAX46.62 km/h Podjazdy1189 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Do Krasic i Mstowa przez Glinianą Górę
Przez Sączów, Brudzowice, Glinianą Górę, Poraj i Zrębice do Krasic. A potem - już na lekko - eksploracje mstowskie, w tym rejonu cmentarza cholerycznego u stóp Dobrej Góry, dojazd do Jaskrowa i powrót przez Małusy u stóp Dupnicy do Krasic. Pogodnie, upalnie niemal, wszystkie nowości/zdziwienia na zdjęciach:
Z Glinianej Góry na Koziegłówki
W Miłości
Nad zbiornikiem Poraj
W drodze do Biskupic
Zrębickie dożynki
Mstów stolicą Dożynek Powiatowych!
W drodze na Jaskrów, cmentarz choleryczny
Trasa:
Przez Sączów, Brudzowice, Glinianą Górę, Poraj i Zrębice do Krasic. A potem - już na lekko - eksploracje mstowskie, w tym rejonu cmentarza cholerycznego u stóp Dobrej Góry, dojazd do Jaskrowa i powrót przez Małusy u stóp Dupnicy do Krasic. Pogodnie, upalnie niemal, wszystkie nowości/zdziwienia na zdjęciach:
Z Glinianej Góry na Koziegłówki
W Miłości
Nad zbiornikiem Poraj
W drodze do Biskupic
Zrębickie dożynki
Mstów stolicą Dożynek Powiatowych!
W drodze na Jaskrów, cmentarz choleryczny
Trasa:
Dystans118.50 km Czas06:19 Vśrednia18.76 km/h VMAX53.44 km/h Podjazdy1086 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Altes Reich, dzień 17: Szlakiem sławnych ludzi
Nad ranem w dobry nastrój wprawia mnie cudowna zabudowa otoczonego murami obronnymi miasteczka Sesslach, a mapa Freytag&Berndt zaleca także wizytę w maleńkim Ummerstadt. W tym mikromiasteczku (500 mieszkańców) wszystkie domy są szachulcowe a na ulicach nie ma żywego ducha. Należy zresztą ono już do Turyngii, choć główny cel dnia – Coburg – wymusza na mnie powrót do Bawarii (chociaż Coburg historycznie należy do Turyngii to mieszkańcy wybrali w 1945 roku Bawarię i uniknęli wcielenia do NRD). Coburg jest tego wart. Brytyjskie lotnictwo wspaniałomyślnie oszczędziło miasto księcia Alberta, nepotyzm miewa pozytywne skutki. Miasto jest urocze, ma przepiękny renesansowy ratusz i po raz pierwszy od Erfurtu znajduję czynny kranik z trinkwasser!
Coburg jest punktem zwrotnym, stąd - przez wagnerowskie Bayeruth (które mam czas eksplorować na rowerze czekając na przesiadkę) ruszam na Weiden. To pożegnalny odcinek niemieckimi kolejami. Znakomity portal Deutsche Bahn odradził mi podróż przez Norymbergę (absurdalnie wysoka frekwencja), wylądowałem więc w Górnym Palatynacie. Nie wypada przemilczeć znakomitych zwyczajów DB, czyli zawsze działających, specjalnie dostosowanych wind dla rowerów na każdym dworcu i zapowiadaniu przed każdym przystankiem z której strony będzie peron. Danke, DB!
Dzień kończę w padającym deszczu i ze świadomością, że w najbliższych dniach będzie tylko gorzej. Czas opuścić Niemcy i Górny Palatynat. O zmierzchu melduję się na kempingu La Provence u stóp Mariańskich Łaźni. Właściciele są bardzo sympatyczni a cena – jak na położenie - przystępna. Gdy biorę gorący prysznic moim jedynym zmartwieniem jest pęknięta szprycha. Tak, kolejna. Padła tuż przed granicą niemiecko-czeską. To czwarta szprycha w odstępie niecałych dwóch miesięcy, która poszła w tym samym kole. Po powrocie do Polski pozbędę się w tym kole wszystkich szprych. Urlop nie polega na tym by nerwowo wpatrywać się w obręcze.
Urocze, w całości otoczone murami Sesslach, od rano kipiało życiem z powodu jarmarku.
W ujmującym Ummerstadt nie było żywego ducha.
Coburg - miasto księcia Alberta (tego od królowej Wiktorii), przodka JKM Karola III
Kapitalny ratusz
Pomnik Albercika na rynku koburskim (tu też jakiś festyn, utrapienie z tymi świętami kiełbasy)
Chmurny deptak w Bayreuth
Spotkanie z wujkiem Wagnerem
Górny Palatynat we mgle. Było mi trochę szkoda, że to już koniec tej niezwykłej podróży.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41986676
Nad ranem w dobry nastrój wprawia mnie cudowna zabudowa otoczonego murami obronnymi miasteczka Sesslach, a mapa Freytag&Berndt zaleca także wizytę w maleńkim Ummerstadt. W tym mikromiasteczku (500 mieszkańców) wszystkie domy są szachulcowe a na ulicach nie ma żywego ducha. Należy zresztą ono już do Turyngii, choć główny cel dnia – Coburg – wymusza na mnie powrót do Bawarii (chociaż Coburg historycznie należy do Turyngii to mieszkańcy wybrali w 1945 roku Bawarię i uniknęli wcielenia do NRD). Coburg jest tego wart. Brytyjskie lotnictwo wspaniałomyślnie oszczędziło miasto księcia Alberta, nepotyzm miewa pozytywne skutki. Miasto jest urocze, ma przepiękny renesansowy ratusz i po raz pierwszy od Erfurtu znajduję czynny kranik z trinkwasser!
Coburg jest punktem zwrotnym, stąd - przez wagnerowskie Bayeruth (które mam czas eksplorować na rowerze czekając na przesiadkę) ruszam na Weiden. To pożegnalny odcinek niemieckimi kolejami. Znakomity portal Deutsche Bahn odradził mi podróż przez Norymbergę (absurdalnie wysoka frekwencja), wylądowałem więc w Górnym Palatynacie. Nie wypada przemilczeć znakomitych zwyczajów DB, czyli zawsze działających, specjalnie dostosowanych wind dla rowerów na każdym dworcu i zapowiadaniu przed każdym przystankiem z której strony będzie peron. Danke, DB!
Dzień kończę w padającym deszczu i ze świadomością, że w najbliższych dniach będzie tylko gorzej. Czas opuścić Niemcy i Górny Palatynat. O zmierzchu melduję się na kempingu La Provence u stóp Mariańskich Łaźni. Właściciele są bardzo sympatyczni a cena – jak na położenie - przystępna. Gdy biorę gorący prysznic moim jedynym zmartwieniem jest pęknięta szprycha. Tak, kolejna. Padła tuż przed granicą niemiecko-czeską. To czwarta szprycha w odstępie niecałych dwóch miesięcy, która poszła w tym samym kole. Po powrocie do Polski pozbędę się w tym kole wszystkich szprych. Urlop nie polega na tym by nerwowo wpatrywać się w obręcze.
Urocze, w całości otoczone murami Sesslach, od rano kipiało życiem z powodu jarmarku.
W ujmującym Ummerstadt nie było żywego ducha.
Coburg - miasto księcia Alberta (tego od królowej Wiktorii), przodka JKM Karola III
Kapitalny ratusz
Pomnik Albercika na rynku koburskim (tu też jakiś festyn, utrapienie z tymi świętami kiełbasy)
Chmurny deptak w Bayreuth
Spotkanie z wujkiem Wagnerem
Górny Palatynat we mgle. Było mi trochę szkoda, że to już koniec tej niezwykłej podróży.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41986676