Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 87203.32 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 4052:49 |
Średnia prędkość: | 19.13 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 568340 m |
Liczba aktywności: | 650 |
Średnio na aktywność: | 134.16 km i 7h 04m |
Więcej statystyk |
Dystans135.10 km Czas06:36 Vśrednia20.47 km/h VMAX45.39 km/h Podjazdy810 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dzień 1: Wiatr w oczy

Wymuskany rynek w Polkowicach

Nowe Miasteczko - wspaniale zachowany układ urbanistyczny i w 100% oryginalna zabudowa

W Kożuchowie stara zabudowa przeplata się z bloczkami, ale na zdjęciu można ich uniknąć
Trasa:

Wymuskany rynek w Polkowicach

Nowe Miasteczko - wspaniale zachowany układ urbanistyczny i w 100% oryginalna zabudowa

W Kożuchowie stara zabudowa przeplata się z bloczkami, ale na zdjęciu można ich uniknąć
Trasa:
Dystans187.81 km Czas08:29 Vśrednia22.14 km/h VMAX57.70 km/h Podjazdy1080 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dzień świętojański
Zaczęło się w pociągu; w zasadzie zaczęło się na dobre dopiero na stacji w Ostrowcu Św. Potem w ekspresowym tempie przez Ożarów na Annopol. Droga dalej w remoncie na odcinku w okolicach Drygulca. Już na drodze nr 74 sympatyczny zjazd na Maruszów. W Annopolu obieram kierunek na Poniatową. Odcinek do Józefowa znam dobrze, jechałem tu już w 2009 roku. Mija mnie długa kolumna weselników, poza tym cisza i gdzieniegdzie słabsza nawierzchnia. W Opolu Lubelskim nie mogę odwiedzić kościoła albowiem trwa wesele, w Chodlu jest identycznie! Wszyscy żenią się na świętego Jana!
Spokój odnajduję dopiero na sennym rynku w Urzędowie, co to niedawno prawa miejskie odzyskał. Słusznie - zabudowa zwarta, rynek przyzwoity. Za trzecią próbą osiągam wreszcie Kraśnik. Miasto zawsze nie po drodze, lub z fatalną pogodą. Tym razem triumfuję - to ważne, bo chciałem Kraśnik poznać dogłębnie, nawiedzić tutejszą farę. Udaje mi się to połowicznie: oglądam wnętrze, robię po kryjomu kilka zdjęć, bo trwa rzecz jasna nabożeństwo (akurat litania). Nie mam szans na porządne zwiedzanie, ale kościół piękny, częściowo w remoncie.
Mam niezły czas, wręcz rewelacyjny, zważywszy że wyruszyłem po 10. Wielkim łukiem przez Błażek docieram do Zakrzówka, tamże kebab (na wsi!) i kiczowaty pałacozamek lokalnego bonza. W Bychawie nie znajduję niczego ciekawego, ciemny rynek o kiepskiej, parterowej głównie zabudowie przykucnął nieco na uboczu. Nie przyuważam d. synagogi, ale spieszę już na nocleg. Gdy zmierzcha rozbijam się na niużytku, nieopodal Troszczyna (Tarnawka I). Nie widzę stąd drogi 842, mam za to wgląd w dolinę rzeczki Pór. Niestety jest gliniasto i oszczekuje mnie długo jakaś niegościnna sarna :) Jestem jednak zadowolony, bo znaleźć na Lubelszczyźnie nieużytek to wielka sztuka!
Powyżej mapka trasy, poniżej kilka zdjęć.

Pałac w Kluczkowicach - zadbana siedziba mrowia instytucyi wszelakich

Bogate w atrakcje wnętrze kościoła w Kraśniku

Widok z Łęczycy w stronę Bychawy
Zaczęło się w pociągu; w zasadzie zaczęło się na dobre dopiero na stacji w Ostrowcu Św. Potem w ekspresowym tempie przez Ożarów na Annopol. Droga dalej w remoncie na odcinku w okolicach Drygulca. Już na drodze nr 74 sympatyczny zjazd na Maruszów. W Annopolu obieram kierunek na Poniatową. Odcinek do Józefowa znam dobrze, jechałem tu już w 2009 roku. Mija mnie długa kolumna weselników, poza tym cisza i gdzieniegdzie słabsza nawierzchnia. W Opolu Lubelskim nie mogę odwiedzić kościoła albowiem trwa wesele, w Chodlu jest identycznie! Wszyscy żenią się na świętego Jana!
Spokój odnajduję dopiero na sennym rynku w Urzędowie, co to niedawno prawa miejskie odzyskał. Słusznie - zabudowa zwarta, rynek przyzwoity. Za trzecią próbą osiągam wreszcie Kraśnik. Miasto zawsze nie po drodze, lub z fatalną pogodą. Tym razem triumfuję - to ważne, bo chciałem Kraśnik poznać dogłębnie, nawiedzić tutejszą farę. Udaje mi się to połowicznie: oglądam wnętrze, robię po kryjomu kilka zdjęć, bo trwa rzecz jasna nabożeństwo (akurat litania). Nie mam szans na porządne zwiedzanie, ale kościół piękny, częściowo w remoncie.
Mam niezły czas, wręcz rewelacyjny, zważywszy że wyruszyłem po 10. Wielkim łukiem przez Błażek docieram do Zakrzówka, tamże kebab (na wsi!) i kiczowaty pałacozamek lokalnego bonza. W Bychawie nie znajduję niczego ciekawego, ciemny rynek o kiepskiej, parterowej głównie zabudowie przykucnął nieco na uboczu. Nie przyuważam d. synagogi, ale spieszę już na nocleg. Gdy zmierzcha rozbijam się na niużytku, nieopodal Troszczyna (Tarnawka I). Nie widzę stąd drogi 842, mam za to wgląd w dolinę rzeczki Pór. Niestety jest gliniasto i oszczekuje mnie długo jakaś niegościnna sarna :) Jestem jednak zadowolony, bo znaleźć na Lubelszczyźnie nieużytek to wielka sztuka!
Powyżej mapka trasy, poniżej kilka zdjęć.

Pałac w Kluczkowicach - zadbana siedziba mrowia instytucyi wszelakich

Bogate w atrakcje wnętrze kościoła w Kraśniku

Widok z Łęczycy w stronę Bychawy
Dystans125.44 km Czas06:00 Vśrednia20.91 km/h VMAX51.34 km/h Podjazdy812 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pół dnia w Lubelskiem
Wstałem dość późno, znaczy namiot zwinąłem tuż po godzinie 5. Wiedziałem, że czeka mnie ucieczka przed potężnym frontem deszczowym. Długo rozmyślałem na rozległym rynku w Kocku nad dalszą trasą i zmieniłem plany. Zamiast Łęcznej, kierunek Kraśnik. Kolejnym miejscem kontemplacji był uroczy ryneczek w Łysobykach (dziś nazwa Jeziorzany), postanowiłem jak najszybciej dostać się do Nałęczowa i przede wszystkim Wojciechowa, w którym nigdy nie byłem. W Nałęczowie zaczęło padać, a było jeszcze przed 12! Wieża araiańska w Wojciechowie mocno mnie zawiodła, ale w jej cieniu rozsiadły się nowiutkie toi-toje, z których skorzystałem (było nawet mydło!). Chwilę potem zadecydowałem, że nie pociąga mnie perspektywa 7-godzinnego urwania chmury z piorunami (prognowanego od 15), podobnie jak wizja wilgotnej, bardzo wietrznej soboty z temp. maksymalną na poziomie 12-13 stopni. Słowem, zdecydowałem uciekać do stacji kolejowej Niedrzwica. Gdy podjąłem decyzję miałem cały bagaż ze sobą, przeciwny wiatr 4 m/s (podmuchy 10 m/s), 58 minut czasu i 18 km nieznanej mi drogi przed sobą. Byłem 16 minut przed czasem! Pomimo remontu na odcinku Bełżyce-Niedrzwica. Denerwowały mnie na tym odcinku wolne samochody :)
9 nowych gmin

Pałac w Kocku

Pejzaż okolic Wąwolnicy

Wieża ariańska w Wojciechowie
---
Prawdziwe atrakcje czekały mnie już w pociągu. Najpierw miłe zaskoczenie: szynobus Lublin-Rzeszów miał bardzo dużo miejsca na rowery: więcej niż 3-krotnie dłuższe elfy na trasie Gliwice - Cz-wa... Potem kolejne miłe zaskoczenie: bardzo wygodny skład (*jakaś Pesa?) na linii Rzeszów - Kraków, tylko konduktorzy jacyś centusiowaci. Najgorzej było w Srakowie (nie mogłem się powstrzymać), zapomniano poinformować w internetowym rozkładzie (są od tego piktogramy autobusu zazwyczaj), że pociąg jedzie na Mydlniki a potem - niespodzianka! - trzeba przesiąść się do autobusu by dojechać aże do Krzeszowic. Dalej znów pociągiem. Taka drobnostka o której zapomniano wspomnieć grupie 5 osób z Orzesza (w tym dwie siostry zakonne!) gdy kupowały bilet w kasie na krakowskim dworcu. Ręce opadają. Kierowca okazał się na szczęście dobrym człowiekiem i nasze 6 rowerów upakowaliśmy w luku autobusu. Nie do wiary!
Kolejne doświadczenie i końcowy morał: rower wepchnięty na chama w całości (razem z sakwami i torbą przednią, bo czasu nie było) do luku bagażowego, przywalony kilkoma innymi rowerami nie odniósł żadnych obrażeń. Tyle w temacie jakim to grozi uszkodzeniem przewożenie rowru w całości autobusem, jakie to niemożliwe, jaka to hekatomba itd. itp.
Trasa - oczywiście bez powrotu ze stacji K-ce do domu - tutaj:
9 nowych gmin

Pałac w Kocku

Pejzaż okolic Wąwolnicy

Wieża ariańska w Wojciechowie
---
Prawdziwe atrakcje czekały mnie już w pociągu. Najpierw miłe zaskoczenie: szynobus Lublin-Rzeszów miał bardzo dużo miejsca na rowery: więcej niż 3-krotnie dłuższe elfy na trasie Gliwice - Cz-wa... Potem kolejne miłe zaskoczenie: bardzo wygodny skład (*jakaś Pesa?) na linii Rzeszów - Kraków, tylko konduktorzy jacyś centusiowaci. Najgorzej było w Srakowie (nie mogłem się powstrzymać), zapomniano poinformować w internetowym rozkładzie (są od tego piktogramy autobusu zazwyczaj), że pociąg jedzie na Mydlniki a potem - niespodzianka! - trzeba przesiąść się do autobusu by dojechać aże do Krzeszowic. Dalej znów pociągiem. Taka drobnostka o której zapomniano wspomnieć grupie 5 osób z Orzesza (w tym dwie siostry zakonne!) gdy kupowały bilet w kasie na krakowskim dworcu. Ręce opadają. Kierowca okazał się na szczęście dobrym człowiekiem i nasze 6 rowerów upakowaliśmy w luku autobusu. Nie do wiary!
Kolejne doświadczenie i końcowy morał: rower wepchnięty na chama w całości (razem z sakwami i torbą przednią, bo czasu nie było) do luku bagażowego, przywalony kilkoma innymi rowerami nie odniósł żadnych obrażeń. Tyle w temacie jakim to grozi uszkodzeniem przewożenie rowru w całości autobusem, jakie to niemożliwe, jaka to hekatomba itd. itp.
Trasa - oczywiście bez powrotu ze stacji K-ce do domu - tutaj:
Dystans103.68 km Czas05:17 Vśrednia19.62 km/h VMAX48.40 km/h Podjazdy716 m
SprzętKross Raven Meadow
Marsz rowerowy
Służbowo na marsz kondycyjny, ale rowerem :) Początkowo oczywiście średnia tragiczna, nadgoniona nieco na odcinku Kostuchna - Jaworzno - Pogoria - Chorzów.
Trasa: Chorzów - Kochłowice Strzelnica - Bar-restauracja Przystań - Panewniki - Brynów OBI /dalej już długa droga do domu/ - Kostuchna - Murcki - Mysłowice Wesoła - Jaworzno - Strzemieszyce - Pogoria III - Grodziec - Przełajka - Chorzów

Murcki - cmentarz komunalny

Zalew Łęg w Jaworznie

Molo na Pogorii. Sporo ludzi, wręcz tłumy jak na okolice godz. 20 w tygodniu...
Służbowo na marsz kondycyjny, ale rowerem :) Początkowo oczywiście średnia tragiczna, nadgoniona nieco na odcinku Kostuchna - Jaworzno - Pogoria - Chorzów.
Trasa: Chorzów - Kochłowice Strzelnica - Bar-restauracja Przystań - Panewniki - Brynów OBI /dalej już długa droga do domu/ - Kostuchna - Murcki - Mysłowice Wesoła - Jaworzno - Strzemieszyce - Pogoria III - Grodziec - Przełajka - Chorzów

Murcki - cmentarz komunalny

Zalew Łęg w Jaworznie

Molo na Pogorii. Sporo ludzi, wręcz tłumy jak na okolice godz. 20 w tygodniu...
Dystans162.76 km Czas07:06 Vśrednia22.92 km/h VMAX42.65 km/h Podjazdy581 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Ziemia Rawska
Trasa: 149.90 km /wg bikemap 148 km/ + dojazd na stację Chorzów Batory, powrót ze stacji Katowice do Chorzowa oraz pętle po Skierniewicach (razem dodatkowe 12.86 km).
17 nowych gmin na rowerze.

Ujazd

Rynek "wojewódzki" w Rawie. Przez ponad trzy stulecia Rawa była stolicą województwa rawskiego.

Jeden z nielicznych malowniczych kościołów na trasie - Regnów

Gmina Kowiesy

Radziejowice - pałac

Wiadomo gdzie...

Skierniewice - park pałacowy
Trasa: 149.90 km /wg bikemap 148 km/ + dojazd na stację Chorzów Batory, powrót ze stacji Katowice do Chorzowa oraz pętle po Skierniewicach (razem dodatkowe 12.86 km).
17 nowych gmin na rowerze.
Wyruszyłem z Łaznowa licząc na fotkę miejscowego drewniaka, ale ten okazał się być w fazie remontu dachu, pierwszym przystankiem był zatem Ujazd. Odtąd towarzyszyły mi pseudościeżki z bruku (do Budziszewic). W Żelechlinku wypasiony urząd gminy z właściwym herbem :) W Rawie rynek pozbawiony szczególnego uroku, ale z bezcennym cieniem pozwalającym zjeść drugie śniadanie. Potem okrężna droga przez gminę Sadkowice do Białej Rawskiej i dalej do kolejnych gmin.
Mazowsze znowu załamało kiepską jakością dróg i ich niezywkłą cechą - totalnym brakiem utwardzonego pobocza. W Mszczonowie mijałem centrum dystrybucyjne Biedronki, ale zakazy jazdy dla rowerów po podrzędnej drodze i nakaz jazdy po sowicie wyposażonej w wysokie krawężniki "ścieżce" popsuły mi doszczętnie humor. Jakimś cudem trafiłem przez Budy Mszczonowskie do Radziejowic. To był jedyny poza rawskim rynkiem moment sielanki, potem powrót przez gminę Jaktorów do Żyrardowa.
Mazowsze znowu załamało kiepską jakością dróg i ich niezywkłą cechą - totalnym brakiem utwardzonego pobocza. W Mszczonowie mijałem centrum dystrybucyjne Biedronki, ale zakazy jazdy dla rowerów po podrzędnej drodze i nakaz jazdy po sowicie wyposażonej w wysokie krawężniki "ścieżce" popsuły mi doszczętnie humor. Jakimś cudem trafiłem przez Budy Mszczonowskie do Radziejowic. To był jedyny poza rawskim rynkiem moment sielanki, potem powrót przez gminę Jaktorów do Żyrardowa.
Tradycyjnie szykując się do zwiedzania miasta podjechałem najpierw na dworzec by zakupić bilet do Skierniewic (wszak rower gratis!) i dokładnie w tej chwili nadjechał mój pociąg. Przed opłatą dodatkową uratowali mnie inni psażerowie komentujący tłok do kasy. Ja nawet wewnątrz dworca nie zdążyłem się zameldować! Konuktor był łaskawy, zgłosiłem się do niego zostawiając rower w pociągu - może to pomogło? (czytałem o orzeczeniu w tej sprawie). Szczęście skończyło się w Skierniewicach. Przejechałem spory szmat miasta, ale wszędzie tylko kebaby których osobiście nie znoszę. Ostatecznie wróciłem w okolice dworca i skonsumowałem hamburgera max. W kasie babsko oszukało mnie na 11 zł - to się nazywa "karma wraca", ech... Dworzec beznadziejny, schody do nieba bez żadnych alternatyw. Jeszcze gorzej w Koluszkach (przesiadka), gdzie dwa razy zmieniali peron przyjazdu pociągu. Tam także brak alternatywy dla schodów. Na koniec był najbardziej cywylizowany dworzec w Cz-wie gdzie zdołałem wtoczyć rower pod budkę z hamburgerami, zaliczając drugiego maxa (który trzymał mnie do końca dnia) w kiosku z szybką obsługą i przystępną ceną.

Ujazd

Rynek "wojewódzki" w Rawie. Przez ponad trzy stulecia Rawa była stolicą województwa rawskiego.

Jeden z nielicznych malowniczych kościołów na trasie - Regnów

Gmina Kowiesy

Radziejowice - pałac

Wiadomo gdzie...

Skierniewice - park pałacowy
Dystans104.73 km Czas04:50 Vśrednia21.67 km/h VMAX57.70 km/h Podjazdy827 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Płaskowyż Twardowicki (8)
Trasa: Chorzów - Dobieszowice - Rogoźnik - Strzyżowice - Góra Siewierska - Dąbie - Podzwonek - Góra Siewierska - Twardowice - Góra Łubianki (398) - Myszkowice - Sączów - Zendek - Przeczyce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - B. Łagisza - B. Grodziec - S. Przełajka - K-ce Wełnowiec - Chorzów
Mając w pracy na godz. 12 warto czasem wstać o 6.
Nad ranem czyste niebo, od 10 pojawiać zaczęły się chmury zwiastujące, że prognozy pogody spełnią groźby o popołudniowych burzach. Czyżnie ukwiecone były głogami a na polach ukrop przy relatywnie niskiej temperaturze i na długo przed typowym dobowym maksimum (zazwyczaj ok. 14). Po wioskach w rozkwicie były jeszcze lilaki.
Sensacyjnie o mały włos nie zderzyłem się z muchołówką żałobną - tuż przed Wojkowicami Kościelnymi. Ostatni raz widziałem ten gatunek jakieś 10 lat temu :) Sporo rowerzystów nad Pogorią, ale wtedy gnałem jak oszalały bo istniało ryzyko, że spóźnie się przez te bajecznie białe głogi do pracy...

Na "Polanie Głogowej" między Podzwonkiem a brzękowickim Wałem

Widok z najwyższego punktu Płaskowyżu na Siemonię (widoczny kościół)

Z wizytą u nepomuka w Wojkowicach K.
Trasa: Chorzów - Dobieszowice - Rogoźnik - Strzyżowice - Góra Siewierska - Dąbie - Podzwonek - Góra Siewierska - Twardowice - Góra Łubianki (398) - Myszkowice - Sączów - Zendek - Przeczyce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - B. Łagisza - B. Grodziec - S. Przełajka - K-ce Wełnowiec - Chorzów
Mając w pracy na godz. 12 warto czasem wstać o 6.
Nad ranem czyste niebo, od 10 pojawiać zaczęły się chmury zwiastujące, że prognozy pogody spełnią groźby o popołudniowych burzach. Czyżnie ukwiecone były głogami a na polach ukrop przy relatywnie niskiej temperaturze i na długo przed typowym dobowym maksimum (zazwyczaj ok. 14). Po wioskach w rozkwicie były jeszcze lilaki.
Sensacyjnie o mały włos nie zderzyłem się z muchołówką żałobną - tuż przed Wojkowicami Kościelnymi. Ostatni raz widziałem ten gatunek jakieś 10 lat temu :) Sporo rowerzystów nad Pogorią, ale wtedy gnałem jak oszalały bo istniało ryzyko, że spóźnie się przez te bajecznie białe głogi do pracy...

Na "Polanie Głogowej" między Podzwonkiem a brzękowickim Wałem

Widok z najwyższego punktu Płaskowyżu na Siemonię (widoczny kościół)

Z wizytą u nepomuka w Wojkowicach K.
Dystans104.43 km Czas04:33 Vśrednia22.95 km/h VMAX48.51 km/h Podjazdy634 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pętla jeziorna
Trasa: Chorzów - Katowice - S. Przełajka - Góra św. Doroty - B. Łagisza - Pogoria III - Piekło - Pogoria IV - Wojkowice Kościelne - DG Ujejsce - Podwarpie - Przeczyce - Zendek - Ożarowice - Tąpkowice - Sączów - Rogoźnik - Chorzów
Parafrazując klasyka: zwykła przejażdżka rowerem, a ile tu wrażeń z tego. Z katalogu spraw praktycznych: remont ulicy Spacerowej w Siemianowicach zakończony, dalej bawią się w okolicy Ożarowic (przy terenie lotniska). Z katalogu wrażeń: dwóch dziadków na rowerach słusznie podnosiło kwestię nielegalnego pływania na łodziach motorowych, zabronionych na Kuźnicy W. Nad Pogoriami spokojnie, ale nad Rogoźnikiem sporo ludzi (fakt, że godzina bardziej "frekwentna", czyli okolice 18:00). Coś czuję, że z racji rosnących temperatur z każdym dniem frekwencja będzie wyższa nad każdym ze zbiorników.

Góra św. Doroty z Przełajki

Zbiornik Kuźnica Warężyńska (potocznie Pogoria IV) - widok na Wzgórze Gołonoskie

Bukowa Góra w buczej zieleni (między Ujejscem a Trzebiesławicami)

Widok z Tuliszowa na Zalew Przeczycko-Siewierski


Zbiornik Rogoźnik II
Trasa: Chorzów - Katowice - S. Przełajka - Góra św. Doroty - B. Łagisza - Pogoria III - Piekło - Pogoria IV - Wojkowice Kościelne - DG Ujejsce - Podwarpie - Przeczyce - Zendek - Ożarowice - Tąpkowice - Sączów - Rogoźnik - Chorzów
Parafrazując klasyka: zwykła przejażdżka rowerem, a ile tu wrażeń z tego. Z katalogu spraw praktycznych: remont ulicy Spacerowej w Siemianowicach zakończony, dalej bawią się w okolicy Ożarowic (przy terenie lotniska). Z katalogu wrażeń: dwóch dziadków na rowerach słusznie podnosiło kwestię nielegalnego pływania na łodziach motorowych, zabronionych na Kuźnicy W. Nad Pogoriami spokojnie, ale nad Rogoźnikiem sporo ludzi (fakt, że godzina bardziej "frekwentna", czyli okolice 18:00). Coś czuję, że z racji rosnących temperatur z każdym dniem frekwencja będzie wyższa nad każdym ze zbiorników.

Góra św. Doroty z Przełajki

Zbiornik Kuźnica Warężyńska (potocznie Pogoria IV) - widok na Wzgórze Gołonoskie

Bukowa Góra w buczej zieleni (między Ujejscem a Trzebiesławicami)

Widok z Tuliszowa na Zalew Przeczycko-Siewierski


Zbiornik Rogoźnik II
Dystans177.79 km Czas07:46 Vśrednia22.89 km/h VMAX44.83 km/h Podjazdy763 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Międzybórz i dach Wielkopolski
Trasa: Chorzów - PKP - Wieluń - Walichnowy - Sokolniki - Galewice - Doruchów - Ostrzeszów - Myślniew - Pawłów - Międzybórz - Mąkoszoszyce - Marcinki - Kobyla Góra (Góra Krzyża) 284 - Bralin - Łęka Mroczeńska - Laski - Krzywiczyny - Wołczyn - Kluczbork - PKP - Chorzów
/10 nowych gmin

Jaki dzień był, każdy widział. Zapomniałem wszakże olejku i spaliło mnie silne wiosenne słońce bezlitośnie, znaczy obscenicznie. Poza słońcem stałym towarzyszem podróży był rzepak i jego kontrowersyjna woń. Czmychało przede mną mrowie pliszek a na poboczu żółciły się mniszki a nawet nieśmiałe jeszcze maki.
Pierwszych wrażeń dostarczyła jazda pociagiem: student jadący z Katowic do Zabrza pociągiem na Lubliniec (procenty szkodzą), licealiści z Kalet co utknęli w przedziale bagażowym wraz z moim rowerem (lekko podchmieleni - na wesoło), gdy zatrzasnęli nieszcześliwie drzwi uaktywniając zapadkę (i zamykając się w pułapce), wreszcie konduktor na odcinku Tarn. Góry - Wieluń, co nie pofatygował się po dopłatę, w efekcie czego całą trasę przebyłem za niecałe 3 zł. Kocham kolej!
Reszta trasy była już standardowa, bez nadzwyczajnych przygód nie licząc Krzywiczyn, "miejscowy" nie mógł znieść że zdjęcia kościoła robiłem z "jego" nieużytku". Swym sopranowym głosikiem wydzierał się zatem co tam robiłem. Powstrzymałem się od złosliwej odpowiedzi, że kupę (widział, że robiłem fotkę).

Największy zabytek gminy Galewice - dwór z odnowionym parkiem

Ostrzeszów - wylot z rynku ulicy Sikorskiego

Międzybórz - kościół ewangelicki "na rynku". Rynek oczywiście tylko z nazwy, pobliska Twardogóra jako miasto jest znacznie ciekawsza...

Najwyższy punkt Wielkopolski (po prawej)

Tuż "pod szczytem" Kobylej Góry

"Kościół na Pólku" w Bralinie

Pokaźny gabarytowo pałac w Mroczeniu (to tylko część budowli)

Ładny pałac w Laskach (gmina Trzcinica)

Rzepak udawał słoneczniki, słońce Prowansję a ja van Gogha :)

Krzywiczyny

Rynek w Wołczynie

Starówka w Kluczborku

Przyjemny rynek w Kluczborku
Trasa: Chorzów - PKP - Wieluń - Walichnowy - Sokolniki - Galewice - Doruchów - Ostrzeszów - Myślniew - Pawłów - Międzybórz - Mąkoszoszyce - Marcinki - Kobyla Góra (Góra Krzyża) 284 - Bralin - Łęka Mroczeńska - Laski - Krzywiczyny - Wołczyn - Kluczbork - PKP - Chorzów
/10 nowych gmin

Jaki dzień był, każdy widział. Zapomniałem wszakże olejku i spaliło mnie silne wiosenne słońce bezlitośnie, znaczy obscenicznie. Poza słońcem stałym towarzyszem podróży był rzepak i jego kontrowersyjna woń. Czmychało przede mną mrowie pliszek a na poboczu żółciły się mniszki a nawet nieśmiałe jeszcze maki.
Pierwszych wrażeń dostarczyła jazda pociagiem: student jadący z Katowic do Zabrza pociągiem na Lubliniec (procenty szkodzą), licealiści z Kalet co utknęli w przedziale bagażowym wraz z moim rowerem (lekko podchmieleni - na wesoło), gdy zatrzasnęli nieszcześliwie drzwi uaktywniając zapadkę (i zamykając się w pułapce), wreszcie konduktor na odcinku Tarn. Góry - Wieluń, co nie pofatygował się po dopłatę, w efekcie czego całą trasę przebyłem za niecałe 3 zł. Kocham kolej!
Reszta trasy była już standardowa, bez nadzwyczajnych przygód nie licząc Krzywiczyn, "miejscowy" nie mógł znieść że zdjęcia kościoła robiłem z "jego" nieużytku". Swym sopranowym głosikiem wydzierał się zatem co tam robiłem. Powstrzymałem się od złosliwej odpowiedzi, że kupę (widział, że robiłem fotkę).

Największy zabytek gminy Galewice - dwór z odnowionym parkiem

Ostrzeszów - wylot z rynku ulicy Sikorskiego

Międzybórz - kościół ewangelicki "na rynku". Rynek oczywiście tylko z nazwy, pobliska Twardogóra jako miasto jest znacznie ciekawsza...

Najwyższy punkt Wielkopolski (po prawej)

Tuż "pod szczytem" Kobylej Góry

"Kościół na Pólku" w Bralinie

Pokaźny gabarytowo pałac w Mroczeniu (to tylko część budowli)

Ładny pałac w Laskach (gmina Trzcinica)

Rzepak udawał słoneczniki, słońce Prowansję a ja van Gogha :)

Krzywiczyny

Rynek w Wołczynie

Starówka w Kluczborku

Przyjemny rynek w Kluczborku
Dystans155.64 km Czas07:28 Vśrednia20.84 km/h VMAX53.51 km/h Podjazdy1046 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dzień 1: Śnieżna majówka pod Ostrowcem
Trasa: Chorzów - PKP - Łączna - Suchedniów - Wąchock - Starachowice - Lubienia - Kurzacze - Ostrowiec Świętokrzyski - Wojciechowice - Daromin - Ptkanów - Szewna - Ostrowiec Św. - PKP - Skarżysko - Kierz Niedźwiedzi - Szydłowiec
Prognoza była kiepska, wychodziło na to, że szanse na słońce są jedynie w okolicach Opatowa. Doczołgałem się zatem pociągiem (z dwiema przesiadkami) do Łącznej i tu czekała mnie niepodzianka: wysokie przejście nadziemne nad torami. Instalavja dysponowała wyłacznie schodami, wszechobecne były znaki o zakazie przekraczania torów. Zaczęło się zatem tragicznie, od wspinaczki z rowerem po schodach.
Zawsze może być gorzej o czym przekonałem się już w Suchedniowie. Przywitał mnie intensywny opad śniegu. Bolesne krupy śnieżne towarzyszyły mi odtąd przez 5 godzin (sic!) z niewielkimi przerwami. Ta forma opadu ma jednak swoje zalety, tj. odbija się od odzieży i nie trzeba zakładać stroju przeciwdeszczowego.
W Wąchocku - gwoli ścisłości - padał deszcz, na szczęście krótko (tzn. przeszedł w śnieg). Mocne bombardowanie krupami ponownie dotknęło mnie w Starachowicach i towarzyszyło do Lubieni. Dalej nastąpił wspaniały, czyli bezopadowy odcinek po jeszcze wspanialszej, pozbawionej ruchu pojazdów drodze do Wólki Modrzejowej. Soczysta zieleń obfitego podszytu tutejszych lasów dawała ciutek optymizmu. Asfalt okazał się ciągnąć dużo dalej niż pokazaywała mapa Gór Świetokrzyskich w skali 1:60 000. Dużo lepszy był mój nowy atlas o skali zaledwie 1:250 000, ale za to aktualnej sieci dróg.
Błotne zabawy w Kurzaczach wynikały z mojej potrzeby oglądnięcia jednej z najciekawszych kaplic gotyckich w Polsce. Ostrowiec okazał się z kolei miastem bardzo schludnym, o licznych asfaltowych ścieżkach rowerowych. Droga przez Ćmielów była bardzo ruchliwa i kończyła się przed Drygulcem potężnymi wykopami i oczekiwaniem w przymusowym korku (nie było szans ominać sygnalizacji). Gdy wjechałem w granice gminy Wojciechowice zaświeciło nareszcie słońce. Przebijało się nieśmiało na całym podopatowskim odcinku. W Małoszycach rozmowna babcia narzekała na brak zainteresowania Gombrowiczem ("nie to co parę lat temu, panie, jak rocznica była..."). No i najważniejsze - przestał padać śnieg! Dworzec w Ostrowcu był przeciwieństwem miasta: brudny i zaniedbany oraz rzecz jasna zamknięty. Ostatni odcinek przez Skarżysko Kościelne był słoneczny i dość ciepły, niczym przeciwieństwo całego dnia.

Suchedniów

Starachowice - na łasce śnieżnego żywiołu

Kurzacze - w środku głuszy. Gotycka kaplica z 1430 roku, z oryginalnym gotyckim okienkiem

A w pobliskim jałowcu sympatyczne odkrycie - postawiłem rower dwa metry od kosiego gniazda.

Ostrowiec Świętokrzyski - dobre asfalty na drodze i ścieżce oraz fatalna pogoda...

Wojciechowice, gotycki kościół

Pejzaż doliny Opatówki

Gotycki kościół obronny w Ptkanowie (niestety wnętrze strawił pożar w 1880 roku)

U wujka Witolda w Małoszycach

Wszechświęte i zarazem wszechmalownicze :)

Odnowiony kościół w Szewnej, wnętrze przybrudzone, czyli w środku bez zmian.

Ostatni zabytek przed Szydłowcem - kościół w Skarżysku Kościelnym
Trasa: Chorzów - PKP - Łączna - Suchedniów - Wąchock - Starachowice - Lubienia - Kurzacze - Ostrowiec Świętokrzyski - Wojciechowice - Daromin - Ptkanów - Szewna - Ostrowiec Św. - PKP - Skarżysko - Kierz Niedźwiedzi - Szydłowiec
Prognoza była kiepska, wychodziło na to, że szanse na słońce są jedynie w okolicach Opatowa. Doczołgałem się zatem pociągiem (z dwiema przesiadkami) do Łącznej i tu czekała mnie niepodzianka: wysokie przejście nadziemne nad torami. Instalavja dysponowała wyłacznie schodami, wszechobecne były znaki o zakazie przekraczania torów. Zaczęło się zatem tragicznie, od wspinaczki z rowerem po schodach.
Zawsze może być gorzej o czym przekonałem się już w Suchedniowie. Przywitał mnie intensywny opad śniegu. Bolesne krupy śnieżne towarzyszyły mi odtąd przez 5 godzin (sic!) z niewielkimi przerwami. Ta forma opadu ma jednak swoje zalety, tj. odbija się od odzieży i nie trzeba zakładać stroju przeciwdeszczowego.
W Wąchocku - gwoli ścisłości - padał deszcz, na szczęście krótko (tzn. przeszedł w śnieg). Mocne bombardowanie krupami ponownie dotknęło mnie w Starachowicach i towarzyszyło do Lubieni. Dalej nastąpił wspaniały, czyli bezopadowy odcinek po jeszcze wspanialszej, pozbawionej ruchu pojazdów drodze do Wólki Modrzejowej. Soczysta zieleń obfitego podszytu tutejszych lasów dawała ciutek optymizmu. Asfalt okazał się ciągnąć dużo dalej niż pokazaywała mapa Gór Świetokrzyskich w skali 1:60 000. Dużo lepszy był mój nowy atlas o skali zaledwie 1:250 000, ale za to aktualnej sieci dróg.
Błotne zabawy w Kurzaczach wynikały z mojej potrzeby oglądnięcia jednej z najciekawszych kaplic gotyckich w Polsce. Ostrowiec okazał się z kolei miastem bardzo schludnym, o licznych asfaltowych ścieżkach rowerowych. Droga przez Ćmielów była bardzo ruchliwa i kończyła się przed Drygulcem potężnymi wykopami i oczekiwaniem w przymusowym korku (nie było szans ominać sygnalizacji). Gdy wjechałem w granice gminy Wojciechowice zaświeciło nareszcie słońce. Przebijało się nieśmiało na całym podopatowskim odcinku. W Małoszycach rozmowna babcia narzekała na brak zainteresowania Gombrowiczem ("nie to co parę lat temu, panie, jak rocznica była..."). No i najważniejsze - przestał padać śnieg! Dworzec w Ostrowcu był przeciwieństwem miasta: brudny i zaniedbany oraz rzecz jasna zamknięty. Ostatni odcinek przez Skarżysko Kościelne był słoneczny i dość ciepły, niczym przeciwieństwo całego dnia.

Suchedniów

Starachowice - na łasce śnieżnego żywiołu

Kurzacze - w środku głuszy. Gotycka kaplica z 1430 roku, z oryginalnym gotyckim okienkiem

A w pobliskim jałowcu sympatyczne odkrycie - postawiłem rower dwa metry od kosiego gniazda.

Ostrowiec Świętokrzyski - dobre asfalty na drodze i ścieżce oraz fatalna pogoda...

Wojciechowice, gotycki kościół

Pejzaż doliny Opatówki

Gotycki kościół obronny w Ptkanowie (niestety wnętrze strawił pożar w 1880 roku)

U wujka Witolda w Małoszycach

Wszechświęte i zarazem wszechmalownicze :)

Odnowiony kościół w Szewnej, wnętrze przybrudzone, czyli w środku bez zmian.

Ostatni zabytek przed Szydłowcem - kościół w Skarżysku Kościelnym
Dystans114.30 km Czas05:01 Vśrednia22.78 km/h VMAX44.83 km/h Podjazdy664 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Strąków
Trasa: Chorzów - Góra św. Doroty - Grodków - B. Łagisza - Pogoria IV - DG Trzebiesławice - Siewierz - Zendek - Strąków - Miasteczko Śląskie Brynica - Świerklaniec - Dobieszowice - Wojkowice - Chorzów
Wrażenia:
Po raz pierwszy w tym roku śpiew wilgi (na Dorotce) i widok jaskółki. Sporo kwitnących mniszków i niezapominajek, przekwitające powoli tarniny i czereśnie. Cały czas chmury na niebie, ale bez deszczu. Sensacyjny brak bólu lewego kolana (po miesiącu). Na Dorotce straszne błoto, aż żałowałem wjazdu "na majdan". Na odcinku Grodków - Łagisza (przed skrzyżowaniem z jedynką) zerwany asfalt. W Siewierzu niebywale głośna msza w kościele farnym; w Zendku odpust; w parku świerklanieckim zadziwiająco spokojnie. Jak widać kilka atrakcji się uzbierało.


Umajone Glinianki (część dzielnicy DG - Trzebiesławic)


Odpust w Zendku

Przypadkowo odkryte gniazdo bogatki (w banerze powitalnym po prawej). Bogatki zdradziło dziwne zachowanie, z ptasznikiem o takim doświadczeniu jak ja nie miały szans :)

Trasa: Chorzów - Góra św. Doroty - Grodków - B. Łagisza - Pogoria IV - DG Trzebiesławice - Siewierz - Zendek - Strąków - Miasteczko Śląskie Brynica - Świerklaniec - Dobieszowice - Wojkowice - Chorzów
Wrażenia:
Po raz pierwszy w tym roku śpiew wilgi (na Dorotce) i widok jaskółki. Sporo kwitnących mniszków i niezapominajek, przekwitające powoli tarniny i czereśnie. Cały czas chmury na niebie, ale bez deszczu. Sensacyjny brak bólu lewego kolana (po miesiącu). Na Dorotce straszne błoto, aż żałowałem wjazdu "na majdan". Na odcinku Grodków - Łagisza (przed skrzyżowaniem z jedynką) zerwany asfalt. W Siewierzu niebywale głośna msza w kościele farnym; w Zendku odpust; w parku świerklanieckim zadziwiająco spokojnie. Jak widać kilka atrakcji się uzbierało.


Umajone Glinianki (część dzielnicy DG - Trzebiesławic)


Odpust w Zendku

Przypadkowo odkryte gniazdo bogatki (w banerze powitalnym po prawej). Bogatki zdradziło dziwne zachowanie, z ptasznikiem o takim doświadczeniu jak ja nie miały szans :)
