Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:87203.32 km (w terenie 19.90 km; 0.02%)
Czas w ruchu:4052:49
Średnia prędkość:19.13 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:568340 m
Liczba aktywności:650
Średnio na aktywność:134.16 km i 7h 04m
Więcej statystyk
Dystans114.82 km Czas06:14 Vśrednia18.42 km/h Podjazdy544 m
Rudy & Rybnik
Kategoria >100 km, trening

 Miał być sprawdzian zimowego stanu leśnej drogi z Brynowa na Paniowy. Okazała się znośna: zmrożone błoto jest przyzwoitą nawierzchnią, o ile nie jest obleczonę w lodową polewę, ta zaś występowała tylko miejscami. Słowem: było ok, pojechałem więc dalej - za ciosem - na Chudów, Knurów i Rudy... Stamtąd zaś wracałem przez Rybnik (Stodoły, Goleniów), Czerwionkę i Ornontowice. Cały dzień pochmurno, po 18. byłem w domu. Zalety kończenia pracy w środę wyjątkowo wcześnie, są oczywiste :)

Paniowy

Rudy

Rybnik-Golejów
Dystans115.87 km Czas06:38 Vśrednia17.47 km/h VMAX41.90 km/h Podjazdy895 m
Temp.0.0 °C SprzętMerida Drakar
Spod Lublińca na Jurę
Kategoria >100 km, Cyklotrek

 Nad ranem zmierzając na pociąg do Rusinowic (zapłaciłem 5,63 za bilet) przejeżdżałem przez Park Hutniczy. Był jeszcze półmrok, temperatura na minusie, ale kos już dawał koncert. Idzie wiosna!
Na odcinku Cieszowa-Boronów władowałem się w fatalny skrót - polna a później leśna droga gruntowa miała tak ekwilibrystyczne bruzdy, tak głębokie przełomy i fałdy, że gdyby nie góral to musiałbym zarządzić odwrót. Jeszcze przed Boronowem zaczęło zacinać śniegiem, przestało na dobre dopiero w Przybynowie. Na odcinku skrótowym przed Przybynowem fatalna żużlowa nawierzchnia. Zaskoczyła mnie spora liczba amatorów Mirowa.
Poza tym ludzi mało, nawet zwierząt mało (nad ranem trochę saren, w tym spłoszona co wyrwała mi spod kół, kilka myszaków i kruków, potem złowroga cisza - nie licząc kundli rzecz jasna). Rowerzystów mało, ludzi na Zborowie łącznie trzech - śniegu i lodu jednak pod dostatkiem, szczególnie od północnej strony, skąd podjeżdżałem czerwonym szlakiem. Trzy razy musiałem zsiadać bo koła kręciły młynka - licznik pokazał 22% nachylenia, ale śnieg ubity, miejscami pola lodu. W Mrzygłodzie okazało się, że mam 40 minut do pociągu - dotarłem więc do przystanku Zawiercie Borowe Pole.  

Kamienica Polska - malownicza chałupa z opiekuńczą sosną

Bobolice

Na szczycie Góry Zborów (468)
---
Wyjątkowo wrzucam całą galerię

Dystans123.96 km Czas06:10 Vśrednia20.10 km/h VMAX59.77 km/h Podjazdy790 m
Temp.-2.0 °C SprzętFocus Arriba 4.0
Śnieżne gościńce Księstwa Siewierskiego
Kategoria >100 km, blisko domu
Należało należycie uczcić zakończenie ferii zimowych w woj. śląskim. Niemal cała trasa po obszarze dawnego księstwa. Zaliczone wszystkie trzy jego miasta: Czeladź, Siewierz i Koziegłowy. Nad Pogorią przykra niespodzianka - fatalne warunki (śnieg i lód). Podobne warunki na bocznych drogach w okolicach Żelisławic i Pińczyc. Ciężko także na odcinku Cynków-Strąków (tego akurat się spodziewałem). Wybór Focusa nie był więc szczególnie mądry, ale jakoś przejechałem, w dodatku bez wywrotki. Jakaś dziwna słabość pod koniec, czyżby choroba? Bo jak nie, to znaczy że jazda (nawet wielodniowa) po płaskiej Wielkopolsce nijak się ma do trudności Progu Woźnickiego (strach pomyśleć o Jurze). Jeśli o aurę idzie mroźno, do 12 słonecznie, potem pełne zachmurzenie.
Przez problemy z nawierzchnią trening zamienił się w turystykę, więc wrzucam kilka zdjęć więcej.

Nad Pogorią (w sumie Kuźnicą Warężyńską)

Od Siewierza jechał wóz, malowane panny wiózł...

Droga na Pińczyce, 500 m dalej była już całkiem nieprzejezdna - musiałem zawrócić.

W Koziegłowach już przygotowani na Walentynki

Las na odcinku Strąków-Zendek jakiś mało urokliwy był...

Coś się znowu spieprzyło na bikemap, mam już serdecznie dość...
Dystans102.38 km Czas05:49 Vśrednia17.60 km/h Podjazdy630 m
SprzętMerida Drakar
Wariacje świerklaniecko-twardowickie
Kategoria >100 km, blisko domu

 Postanowiłem poszaleć trochę na góralu - także po zmrożonych bezdrożach. Najpierw jednak zawiało mnie do centrum Świerklańca, w sumie przypadkiem, bo przejechałem skręt na Bańgów - a skoro już wylądowałem w Piekarach to postanowiłem wykorzystać niespodziewane słońce (w prognozach pełne zachmurzenie!) i pofocić zimowe scenerie parku świerklanieckego. Jako że wracać tak wcześnie byłoby niehonorowo pojechałem na śnieżne szaleństwo w ostępach Płaskowyżu Twardowickiego. Zdarzyło mi się przeprawiać przez Jaworznik czy wpychać rower na skarpę dawnej piaskowni. Zdecydowanie warto było ruszyć 4 litery. W powietrzu czuć było nieco smog, ale rekompensowało go przebijające się słońce oraz jazda po bocznych drogach lub zaśnieżonych bezdrożach.

Schrony w Wymysłowie

Świerklaniec, park

Przeprawa brodowa na Jaworzniku :)
Dystans119.04 km Czas06:26 Vśrednia18.50 km/h Podjazdy388 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 8
 Zimowa Wielkopolska 2018
Wielkopolskie zimowe ostatki. Bałem się przejazdu w poniedziałek rano przez caluśki koniński tasiemiec (bo miasto ma kształt tasiemca z północy na południe ciągnie się jak guma do żucia). Ruch był rzecz jasna spory, ale czułem się tu już jak u siebie. Obyło się zatem bez kłopotów a w pierwszym nowym miejscu było całkiem sympatycznie (Tuliszków) i co ważne: słonecznie. Przez cały dzień było na minusie: od -5 na starcie do -1.1 w najcieplejszym momencie dnia. Odczuwalna rano sięgała -10 i nie było sympatycznie. Na szczęście słońce bardzo pomagało. Odcinek z Tuliszkowa do Zbierska był cudowny: na 17 km nie minął mnie żaden samochód. Jakiś cud!  Generalnie jechało mi się gładko i bez przygód aż za Koźminek. Tutaj okazało się że mam spory zapas czasowy do pociągu i postanowiłem jechać najpierw na Chlewo a dopiero potem na Staw i stację w Radliczycach. Ledwo zdążyłem, ale dzięki temu wraz z rundką po Kluczborku i powrocie ze stacji Chorzów Miasto uzbierało się 119 km. 

Na plus: Tuliszków (sympatyczniej niż pokazywał Google Street, w dodatku przyjaźnie dla rowerów!), Stawiszyn, Żelazków, Koźminek (poza stacją benzynową na rynku!), Staw

Na minus: Dzierzbin (na zdjęciach kościół wygląda lepiej niż w realu), fatalne odcinki dróg w Skalmierzu i Radliczycach (przy kolei).

Ponadto: 8 nowych gmin poznanych na rowerze.

Tuliszków, rynek

Dzierzbin, kościół

Stawiszyn, rynek

Koźminek, kościół (widok z parku dworskiego)

Chlewo, kościół
Dystans121.60 km Czas06:38 Vśrednia18.33 km/h Podjazdy321 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 7
Było zimno i wilgotno, w dodatku pochmurnie. Ponoć miało być śnieżnie, ale takie pejzaże widziałem wyłącznie w gminie Grodziec. Niczym inny świat były tu miejscami białe nawierzchnie dróg a nawet obielone drzewa. Od Lądu zaczęło się wypogodzać i skusiłem się nawet by nadłożyć drogi i trafić do Ciepłej Chójki, ale wysiłek był bezsensowny, bo nie było tablicy z nazwą :(
Trasa była na spokojnie, by niczego nie nadwyrężyć przed powrotem. W kolejnym dniu czekał mnie bowiem sprint na pociąg (z trzema przesiadkami). 

Na plus: Zagórów (kawał małomiasteczkowego klimatu), Ląd (choć po raz drugi) i okolice nadwarciańskie, zimowy pejzaż gminy Grodziec

Na minus: Rychwał (zabudowa), Rzgów (kośc), Kopojno (pałac), Golina (zabudowa), Ciepła Chójka (brak tablicy)

Tylko 7 nowych gmin poznanych na rowerze

Lisiec - neogotycki kościół

Rychwał, rynek

Grodziec - pałac

Zagórów, było tu bardzo klimatycznie. 

Ląd - opactwo 
 
Dystans149.71 km Czas07:46 Vśrednia19.28 km/h Podjazdy477 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 6
Taki wypad na kole do Koła, z wizytą u Wojciecha z Brudzewa, no i z powrotem do PTSM-u. Pierwotnie miałem w planach Borysławice Zamkowe, Beskiekiery i powrót pociągiem z Kutna, ale zmieniłem plany w Grzegorzewie. W okolicach Turku zaczęło popadywać, ale jednocześnie świeciło słońce. Dzięki tej pogodowej niepewności zmobilizowałem się na tyle, że po jasności zwiedzałem wreszcie konińską starówkę. Niestety nie znalazłem nic do jedzenia i skończyło się schroniskowym barszczem z makaronem :) 

Na plus: Kramsk (kościół i otoczenie: wielka klasa), Turek (rynek), Russocice (gotyckie dachy kościoła), droga Wyszyna-Brzeźno, konińska starówka, Wyszyna (wieża zamkowa, fajne otoczenie - całość na uboczu, ale znalazłem).

Na minus: Licheń - bazylika (zdania nie zmieniłem), Koło (zapamiętałem inaczej, lepiej), Chylin (grafika google mi pokazała ładny obiekt - był koszmarek), rajdy blachosmrodów na lokalnej drodze Turek-Władysławów, ruchliwa droga 470 (Kościelec-Turek): choć nawierzchnia dobra.

Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze

Licheń - stary kościół

Kramsk - piękny klasycystyczny kościół z 1844 r. wraz z plebanią i mała architekturą. Estetyczne przeciwieństwo Lichenia.

Koło - starówka: jedyny fragment nie wzbudzający przygnębienia :(

Turek, rynek

Wyszyna, wieża zamkowa
Dystans150.84 km Czas07:46 Vśrednia19.42 km/h Podjazdy482 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 5
Było MB Gromnicznej... 
To miał być najdłuższy wypad wyjazdu. Zaczęło się od... duszącego smogu, lepkiego zamglenia, dziury w ziemi zamiast drogi oraz bolesnej wywrotki na lodzie (za Kleczewem) - dziura w dwóch kurtkach naraz!  Co ciekawe potem było już tylko lepiej. Rozpogodziło się i ociepliło gdy tylko wjechałem na Kujawy. Tym razem kończyłem pociągiem, co poskutkowało dłuższym pobytem na dworcu w Kutnie (na rynek nie gnałem, bo już tam byłem na rowerze) i smacznym obiadkiem tamże (znaczy zupą, bo drugie kiepskie było). Skutkiem ubocznym był powrót nocną porą ze stacji w Koninie do PTSM w Gosławicach: ponad 8 km grozy; zmyliłem drogę i drżałem o życie bo ruch był o 20. szkująco duży...

Na plus: Skulsk (kośc), wzgórze 115 nad Lenartowem, Chodecz, dworzec w Kutnie, kujawskie słońce

Na minus: okolice Kleczewa (jak zawsze), droga z dworca do schr., Wilczyn (nie dotarłem pod kościół), droga Roztoka-Kopydłowo (nie było jej), miasta typu Piotrków, Radziejów, Izbica (wszystkie "kujawskie").

Ponadto: 13 nowych gmin poznanych na rowerze

Tu miała być droga na Kopydłowo. Roztoka.

Skulsk - tuż po mszy

Radziejów Kujawski, rynek

Gmina Topólka osiagnięta

Chodecz, rynek
Dystans108.41 km Czas05:41 Vśrednia19.08 km/h Podjazdy195 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 4
Prognoza się niestety sprawdziła: w dniu przejazdu z Zaniemyśla do Konina lało. Wybrałem zatem trasę prostą, bez udziwnień. Ucierpiał w ten sposób rynek w Miłosławiu, którego nie widziałem. Rynków w Pyzdrach i Słupcy odpuszczać nie zamierzałem. Przed Słupcą przestało zresztą padać, co świętowałem pod wiatą przystanku w Wierzbocicach. Odcinek do Sulęcinka znałem doskonale (dwa przejazdy z i na pociąg) dlatego nie wychylałem się zza peleryny. Dalsze szczegóły w plusach/minusach: generalnie odkąd przestało padać świat stał się piękniejszy i uwierzyłem że bez szwanku zamelduję się w kolejnym schronisku. 

Na plus: Mikuszewo (ładny pałac i ciekawa kapliczka), Borzykowo (rekonstrukcja przejścia granicznego), Słupca (rynek), Kazimierz Biskupi (przystanki malowane - motyw z sylwetkami), droga Koszuty-Parcele - Kazimierz B.

Na minus: Czeszewo (dawna karczma, kościół - drewniak), Pyzdry (przygnębiające wrażenie).

Ponadto: 7 nowych gmin na rowerze

Witowo

Mikuszewo, pałac

Pyzdry, dom podcieniowy z 1768 r. w rynku

Rozlewiska Warty widoczne z drogi na Ciążeń

Słupca, rynek
Dystans124.82 km Czas06:47 Vśrednia18.40 km/h Podjazdy351 m
Zimowa Wielkopolska: dzień 3
Miało wreszcie przestać potężnie wiać, ale też miało się wyraźnie ochłodzić. Tak też było, nad ranem po raz pierwszy zobaczyłem lód i szron. Towarzyszył mi oczywiście soczysty co jakiś czas zapach łajna - ale po Wielkopolsce właśnie tego się spodziewałem. Wyruszyłem tuż po świcie bo o 15 miał już mnie czule obejmować potężny front deszczowy. Ten dzień był więc wyścigiem z czasem. Wiatr 5-6 m/s (uśredniony) wiejący na północ uznałem za słaby (po tym co wiało wcześniej), ale wyprowadziła mnie z tego błędu jazda w kierunku przeciwnym. Odcinek Czerniejewo - Września to była ciężka walka i średnia prędkość przelotowa 17 km/h (przy pochyleniu 20). Sama Września okazała się dość przyjazna (ścieżki, brak zakazów), ale w Środzie złapało mnie przeznaczenie i zaczęło padać. W zacinającym deszczu i pod wiatr jechałem więc moją "ulubioną" megaruchliwą i wąską drogą Środa-Zaniemyśl... Dałem radę, ale padać przestało dopiero nazajutrz o godz. 12...

Na plus:
Koszuty (wiatraki, dwór), Park Krajobrazowy Promno (pierwsze miejsce z ładnym, falistym pejzażem!), Pobiedziska (sympatyczne miasto i ładnie położone), Września (centrum i przejazd), wreszcie pętelka bez kolei

Na minus:
odcinek Środa-Zaniemyśl (to był drugi raz i NIGDY WIĘCEJ), sztorm na końcówce trasy

Ponadto: 10 nowych gmin poznanych na rowerze

Mroźny poranek pod Śnieciskami

Kostrzyn

Pobiedziska

Września

Środa Wlkp.