Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 81802.97 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 3742:50 |
Średnia prędkość: | 19.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 513759 m |
Liczba aktywności: | 608 |
Średnio na aktywność: | 134.54 km i 7h 02m |
Więcej statystyk |
Dystans119.34 km Czas07:10 Vśrednia16.65 km/h Podjazdy628 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Reich 2023, dzień 4: Goslar wart jest sztormów
Cóż, gdy składam namiot pada. Czym bardziej oddalam się od Celle, tym bardziej robi się sztormowo. Na początku towarzyszą mi urodziwe dolnosaksońskie wsie, czym bliżej jestem Brunszwiku tym robi się mniej ciekawie. Zarówno pogodowo jak i krajoznawczo. Długo nie potrafiłem się zdecydować czy zaprojektować trasę przez Hildesheim czy Brunszwik. Wybór padł na ten drugi, bo inaczej musiałbym się cofać do Goslaru, bo ominięcie Goslaru nie wchodziło w rachubę, byłoby to zbrodnią przeciwko krajoznawstwu!
No i teraz cierpiałem za ten Brunszwik. Wiatr osiągał średnio 11-13 m/s (nie w porywach!), mijałem połamane konary i mnóstwo gałęzi na asfalcie. Na szczęście cały czas jechałem niezależnie od aut, cały czas był ddr. Musiałem naprawdę przemóc się w sobie, by mimo zimna, wiatru i potopu dotrzeć bez żadnej dłuższej pauzy (poza przystankami w celu roztarcia zgrabiałych dłoni) do tego nieszczęsnego Brunszwiku. W 1944 alianci zmietli Altstadt z powierzchni ziemi, wielka szkoda, bo było to miasto sławne i piękne. Dziś jest przygnębiające, nieco przybrudzone (tak!) i bardzo mało rowerowe. Jest tu co prawda kapitalna velostrada w formie obwodnicy centrum, ale brakuje infrastruktury na zwykłych ulicach. Przesiedziałem godzinę pod rozłożystym klonem, na ławce, tuż przy odbudowanym ratuszu. Posiliłem się, zaniepokoiłem dalszymi prognozami (wszelkie zło miało się trzymać gór Harzu rzecz jasna) i... ruszyłem dalej.
Już przed Wolfenbüttel wrócił wysoki standard obsługi rowerzystów a samo miasto będzie wielokrotnie ładniejsze od Brunszwiku, w całości XVIII-wieczne, nietknięte przez wojnę, choć przybrudzone. Gdy ukażą mi się panoramy Harzu będę musiał nieco zwolnić - widok przewalających się burz nie zachęcał do podkręcania tempa. Sprytnym kunktatorstwem osiągnę cel: dojadę do Goslaru suchą już stopą i przy okazji będę na tyle późno, że nawet na rynku turyści będą już tylko występować po ogródkach piwnych, a na bocznych uliczkach, których tu dostatek, panować będzie błogi spokój. Po kilku kilometrach od wyjechania z miasta znajdę znakomita miejscówkę na nocleg. Goslar wart był sztormów!
Uwaga! Achtung! Głębokie przemyślenie. Niemieckie miasta są jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo na jakie się trafi: zaskakująco ładne czy budzące wielki zawód. Ponieważ na próżno weryfikować zabudowę Google Streetem (Niemcy nie pozwalają) trzeba oceniać atrakcyjność starówek po zdjęciach krążących w sieci "luzem" lub widokiem dachów z satelity. Goslar - z racji bycia na liście UNESCO - był poza podejrzeniem, natomiast Wolfenbüttel zaskoczył na plus. Po Brunszwiku niczego się nie spodziewałem. Całkiem słusznie.
Niedersachsen style :) Jeszcze banan na twarzy, jeszcze tylko kropi...
Brunszwik, gdy przestało padać
Spójna XVIII-wieczna zabudowa Wolfenbüttel
Nad Harzem harcowały burze
Goslar. Gdyby tak móc się wznieść kilkanaście metrów nad ulicą i zobaczyć to wszystko z góry, zajrzeć na podwórza i do rynien...
Trasa: Okolice Celle - Brunszwik - Wolfenbüttel - Wolfenbüttel - Goslar - Astfeld
Cóż, gdy składam namiot pada. Czym bardziej oddalam się od Celle, tym bardziej robi się sztormowo. Na początku towarzyszą mi urodziwe dolnosaksońskie wsie, czym bliżej jestem Brunszwiku tym robi się mniej ciekawie. Zarówno pogodowo jak i krajoznawczo. Długo nie potrafiłem się zdecydować czy zaprojektować trasę przez Hildesheim czy Brunszwik. Wybór padł na ten drugi, bo inaczej musiałbym się cofać do Goslaru, bo ominięcie Goslaru nie wchodziło w rachubę, byłoby to zbrodnią przeciwko krajoznawstwu!
No i teraz cierpiałem za ten Brunszwik. Wiatr osiągał średnio 11-13 m/s (nie w porywach!), mijałem połamane konary i mnóstwo gałęzi na asfalcie. Na szczęście cały czas jechałem niezależnie od aut, cały czas był ddr. Musiałem naprawdę przemóc się w sobie, by mimo zimna, wiatru i potopu dotrzeć bez żadnej dłuższej pauzy (poza przystankami w celu roztarcia zgrabiałych dłoni) do tego nieszczęsnego Brunszwiku. W 1944 alianci zmietli Altstadt z powierzchni ziemi, wielka szkoda, bo było to miasto sławne i piękne. Dziś jest przygnębiające, nieco przybrudzone (tak!) i bardzo mało rowerowe. Jest tu co prawda kapitalna velostrada w formie obwodnicy centrum, ale brakuje infrastruktury na zwykłych ulicach. Przesiedziałem godzinę pod rozłożystym klonem, na ławce, tuż przy odbudowanym ratuszu. Posiliłem się, zaniepokoiłem dalszymi prognozami (wszelkie zło miało się trzymać gór Harzu rzecz jasna) i... ruszyłem dalej.
Już przed Wolfenbüttel wrócił wysoki standard obsługi rowerzystów a samo miasto będzie wielokrotnie ładniejsze od Brunszwiku, w całości XVIII-wieczne, nietknięte przez wojnę, choć przybrudzone. Gdy ukażą mi się panoramy Harzu będę musiał nieco zwolnić - widok przewalających się burz nie zachęcał do podkręcania tempa. Sprytnym kunktatorstwem osiągnę cel: dojadę do Goslaru suchą już stopą i przy okazji będę na tyle późno, że nawet na rynku turyści będą już tylko występować po ogródkach piwnych, a na bocznych uliczkach, których tu dostatek, panować będzie błogi spokój. Po kilku kilometrach od wyjechania z miasta znajdę znakomita miejscówkę na nocleg. Goslar wart był sztormów!
Uwaga! Achtung! Głębokie przemyślenie. Niemieckie miasta są jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo na jakie się trafi: zaskakująco ładne czy budzące wielki zawód. Ponieważ na próżno weryfikować zabudowę Google Streetem (Niemcy nie pozwalają) trzeba oceniać atrakcyjność starówek po zdjęciach krążących w sieci "luzem" lub widokiem dachów z satelity. Goslar - z racji bycia na liście UNESCO - był poza podejrzeniem, natomiast Wolfenbüttel zaskoczył na plus. Po Brunszwiku niczego się nie spodziewałem. Całkiem słusznie.
Niedersachsen style :) Jeszcze banan na twarzy, jeszcze tylko kropi...
Brunszwik, gdy przestało padać
Spójna XVIII-wieczna zabudowa Wolfenbüttel
Nad Harzem harcowały burze
Goslar. Gdyby tak móc się wznieść kilkanaście metrów nad ulicą i zobaczyć to wszystko z góry, zajrzeć na podwórza i do rynien...
Trasa: Okolice Celle - Brunszwik - Wolfenbüttel - Wolfenbüttel - Goslar - Astfeld
Dystans138.93 km Czas08:35 Vśrednia16.19 km/h Podjazdy588 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Reich 2023, dzień 3: Pustać Lüneburska
Dolna Saksonia ujęła mnie - z zaskoczenia - dwa lata temu, gdy zajechałem tu jadąc wzdłuż Łaby. Podobały mi się i dalej podobają tutejsze wsie, a konkretnie ich zabudowa. Wszędzie są też wydzielone drogi dla rowerów - niemal wyłącznie asfaltowe, poprowadzone równolegle do drogi. Tym razem jadę z północy na południowy zachód i w planie mam dwa wspaniałe miasta przedzielone niezwykłą pustacią. Pustać Lüneburska (Lüneburger Heide) to pejzaże które nijak nie kojarzą się z Niemcami: pustki osadnicze, piachy, kiepskie drogi i wrzosowiska. Momentami będę przeklinał "polskość" tego odcinka, ale po kolei. Wpierw musiałem dojechać przyjemnymi radwegami do jednego z lepszych wcieleń Lubeki. Tym pierwszym miastem, od którego szczegółowego zwiedzania zaczynam "przegląd atrakcji dnia", jest Lüneburg. Miasto hanzeatyckie, nietknięte przez wojnę, czyli dziś dające wyobrażenie o dawnej Lubece. Od ubogiego krewnego Lubeki dawniej aż po wyobrażenie dawnej Lubeki, którym jest dzisiaj. Wrażenia mam tu fantastyczne, przybywam przed 10, czyli cała (rozległa) starówka stoi dla dwukołowców otworem. Jest chmurny niedzielny poranek, miasto wyludnione, knajpy wszelkiego typu zamknięte na cztery spusty. Mam miasto dla siebie. Nawet po deszczu, na bocznych (tych zachowanych) uliczkach Lubeki nie mogłem liczyć na taki spokój jak tutaj na całej starówce. Tutaj zakatowany został Heinrich Himmler (oficjalnie popełnił samobójstwo), wspaniałe miasto!
Nie mam problemu z samochodami, cały czas jadę po niezależnych radwegach, postanawiam więc jechać wzdłuż ważniejszej drogi B4 (do Uelzen) i odbijam na lokalne drogi dopiero po jakimś czasie. Towarzyszą mi wzgórza, lasy i... idealnie utrzymane ddr-y. Drogi są pustawe, ale przyjemniej jedzie się po tych asfaltach dla rowerów. Dopiero jednak po 30 km wypatrywania dostrzegam pierwsze wrzosowiska. Od razu pełne są spacerowiczów, w pobliżu są parkingi, mapki itd. Stada niemieckich staruszków ruszyły na spacery. Teraz już wiem gdzie znikli ludzie... Oczywiście sam też zapuszczam się tymi wąskimi ścieżkami wśród plątaniny wrzosów. Podjeżdżam ile się da rowerem, miąższość piachu jest imponująca. Czeka mnie kilkadziesiąt kilometrów przez lasy, piachy, wrzosowiska i pięknie zabudowane (mur pruski!) leśne osady. Najbardziej zachwyca pomysł, by w piaszczystych łachach leśnych duktów nawieść rdzeń z grysu kamiennego, by stworzyć w pełni komfortową ścieżkę dla rowerzystów! Taki prosty patent.
Wszystko co miłe kiedyś się kończy i przed drugą największą atrakcją dnia - miastem Celle - powracam w sąsiedztwo ruchliwych dróg. Okazuje się jednak, że na rowerzystów czeka podziemny przejazd pod koleją, kilka przejazdów, mostek... i nagle znajduję się w centrum "najpiękniejszego miasta północnych Niemiec". To już standardowe dla środkowych Niemiec (choć niby jesteśmy jeszcze na północy) miasto szkatułkowe, czyli szachulcowe. Celle wieńczy dzieło; trafiam tu gdy turyści myślą o kolacji a rowerzyści mogą znów legalnie jeździć po całej starówce (po 19). Właśnie o to mi chodziło. Wyjeżdżam iście królewskim traktem dla rowerzystów a potem jadę przyjaznymi rowerzystom bocznymi, znakomicie równymi drogami. Biwakuję w zagajniku, niewiele za przedmieściami Celle. Jeśli czegoś mi brakowało to wyłącznie większych wzniesień, ale nazajutrz mam dotrzeć do stóp Harzu, pejzaż wstanie więc z kolan.
Lüneburg. Piękne to miasto i niezadeptane.
Jest sennie i bajkowo - przed Ebstorfem
Po minięciu malowniczej leśnej osady Brambostel - jedno z wielu wrzosowisk
Wioski są nieliczne i w dolnosaksońskim stylu
Celle - niespieszne rowerowanie po kolejnej absurdalnie cudownej starówce, miasta szkatułkowe nigdy się nie nudzą
Najpiękniejszy dar ojczyzny powszechnej motoryzacji - drogi z pierwszeństwem rowerów :)
Trasa:
Artlenburg - ddr - Lüneburg - ddr - Mellbeck - Grünhagen - Ebstorf - Linden - Brambostel - Hermannsburg - Wolthausen - Celle - Gross Ottenhaus
https://ridewithgps.com/routes/44277937
Dolna Saksonia ujęła mnie - z zaskoczenia - dwa lata temu, gdy zajechałem tu jadąc wzdłuż Łaby. Podobały mi się i dalej podobają tutejsze wsie, a konkretnie ich zabudowa. Wszędzie są też wydzielone drogi dla rowerów - niemal wyłącznie asfaltowe, poprowadzone równolegle do drogi. Tym razem jadę z północy na południowy zachód i w planie mam dwa wspaniałe miasta przedzielone niezwykłą pustacią. Pustać Lüneburska (Lüneburger Heide) to pejzaże które nijak nie kojarzą się z Niemcami: pustki osadnicze, piachy, kiepskie drogi i wrzosowiska. Momentami będę przeklinał "polskość" tego odcinka, ale po kolei. Wpierw musiałem dojechać przyjemnymi radwegami do jednego z lepszych wcieleń Lubeki. Tym pierwszym miastem, od którego szczegółowego zwiedzania zaczynam "przegląd atrakcji dnia", jest Lüneburg. Miasto hanzeatyckie, nietknięte przez wojnę, czyli dziś dające wyobrażenie o dawnej Lubece. Od ubogiego krewnego Lubeki dawniej aż po wyobrażenie dawnej Lubeki, którym jest dzisiaj. Wrażenia mam tu fantastyczne, przybywam przed 10, czyli cała (rozległa) starówka stoi dla dwukołowców otworem. Jest chmurny niedzielny poranek, miasto wyludnione, knajpy wszelkiego typu zamknięte na cztery spusty. Mam miasto dla siebie. Nawet po deszczu, na bocznych (tych zachowanych) uliczkach Lubeki nie mogłem liczyć na taki spokój jak tutaj na całej starówce. Tutaj zakatowany został Heinrich Himmler (oficjalnie popełnił samobójstwo), wspaniałe miasto!
Nie mam problemu z samochodami, cały czas jadę po niezależnych radwegach, postanawiam więc jechać wzdłuż ważniejszej drogi B4 (do Uelzen) i odbijam na lokalne drogi dopiero po jakimś czasie. Towarzyszą mi wzgórza, lasy i... idealnie utrzymane ddr-y. Drogi są pustawe, ale przyjemniej jedzie się po tych asfaltach dla rowerów. Dopiero jednak po 30 km wypatrywania dostrzegam pierwsze wrzosowiska. Od razu pełne są spacerowiczów, w pobliżu są parkingi, mapki itd. Stada niemieckich staruszków ruszyły na spacery. Teraz już wiem gdzie znikli ludzie... Oczywiście sam też zapuszczam się tymi wąskimi ścieżkami wśród plątaniny wrzosów. Podjeżdżam ile się da rowerem, miąższość piachu jest imponująca. Czeka mnie kilkadziesiąt kilometrów przez lasy, piachy, wrzosowiska i pięknie zabudowane (mur pruski!) leśne osady. Najbardziej zachwyca pomysł, by w piaszczystych łachach leśnych duktów nawieść rdzeń z grysu kamiennego, by stworzyć w pełni komfortową ścieżkę dla rowerzystów! Taki prosty patent.
Wszystko co miłe kiedyś się kończy i przed drugą największą atrakcją dnia - miastem Celle - powracam w sąsiedztwo ruchliwych dróg. Okazuje się jednak, że na rowerzystów czeka podziemny przejazd pod koleją, kilka przejazdów, mostek... i nagle znajduję się w centrum "najpiękniejszego miasta północnych Niemiec". To już standardowe dla środkowych Niemiec (choć niby jesteśmy jeszcze na północy) miasto szkatułkowe, czyli szachulcowe. Celle wieńczy dzieło; trafiam tu gdy turyści myślą o kolacji a rowerzyści mogą znów legalnie jeździć po całej starówce (po 19). Właśnie o to mi chodziło. Wyjeżdżam iście królewskim traktem dla rowerzystów a potem jadę przyjaznymi rowerzystom bocznymi, znakomicie równymi drogami. Biwakuję w zagajniku, niewiele za przedmieściami Celle. Jeśli czegoś mi brakowało to wyłącznie większych wzniesień, ale nazajutrz mam dotrzeć do stóp Harzu, pejzaż wstanie więc z kolan.
Lüneburg. Piękne to miasto i niezadeptane.
Jest sennie i bajkowo - przed Ebstorfem
Po minięciu malowniczej leśnej osady Brambostel - jedno z wielu wrzosowisk
Wioski są nieliczne i w dolnosaksońskim stylu
Celle - niespieszne rowerowanie po kolejnej absurdalnie cudownej starówce, miasta szkatułkowe nigdy się nie nudzą
Najpiękniejszy dar ojczyzny powszechnej motoryzacji - drogi z pierwszeństwem rowerów :)
Trasa:
Artlenburg - ddr - Lüneburg - ddr - Mellbeck - Grünhagen - Ebstorf - Linden - Brambostel - Hermannsburg - Wolthausen - Celle - Gross Ottenhaus
https://ridewithgps.com/routes/44277937
Dystans108.06 km Czas06:30 Vśrednia16.62 km/h Podjazdy385 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Reich 2023, dzień 2: Alte Saltstrasse
Pobudka o przedświcie, sprint na pociąg do Lubeki. Zaczyna się ten dzień z zegarkiem w ręku. Pomimo absurdalnego pośpiechu nie zdążyłem kupić biletu w kasie na dworcu, musiałem kupować u niemieckiego konduktora, co kosztowało mnie 29 euro (czyli więcej niż rok temu 2 tygodnie wojaży niemieckimi pociągami). Liczyłem naiwnie że najgorsze mam za sobą, ale okazało się, że wbrew rozkładowi pociąg nie jedzie bezpośrednio do Lubeki. W Güstrow była zmiana składów, wraz z informacją o tej atrakcji (przy kontroli biletów) dostałem opieprz za niepodpisanie biletu (zapomniałem o tym ferworze walki), a po przesiadce kolejny opieprz, bo usiadłem daleko od roweru i kierowniczka szukała mnie po całym pociągu, bo wysiadała chmara rowerzystów w Wismar i mój rower blokował całą operację... W dodatku pociąg był przepełniony i spóźniony. Gdy w końcu umęczony wysiadłem na dworcu w Lubece okazało się... że zepsuły się windy...
Gdy w końcu wygramoliłem się z dworca obiecałem sobie, że wcześniej niż w Czechach nie chce mieć nic wspólnego z koleją! Ruszyłem w miasto szukać kraników z wodą i tu czekał mnie kolejny cios - nieczynne. Lubeka witała mnie słonecznie, lecz ozięble. Spędziliśmy ze sobą piękne chwile w 2021, byłem więc skonsternowany. Czym prędzej wycofałem się na przedmieścia, zrobiłem zakupy i ruszyłem na południe. Walczyć musiałem co prawda z porywistym wiatrem z południa właśnie, ale przynajmniej obyło się już bez komplikacji. W złotej godzinie przeprawiałem się przez Łabę w Lauenburgu, aż trudno mi było uwierzyć, że 2 lata wcześniej walczyłem tu o przetrwanie, lało wtedy tak intensywnie, że z mostu nie było nawet widać zarysu miasta. Zakończyłem dzień ciepłym prysznicem na kempingu w Artlenburgu. Jak zwykle dzień który zaczął się kiepsko, kończył się pozytywnie.
"Przedmieścia" Lubeki, czyli XIX-wieczne dzielnice
Nad Kanałem Solnym
Typowy krajobraz między Łabą a Lubeką
Lanze, jeszcze w Holsztynie.
Lauenburg nad Łabą
Trasa:
Pargowo - Szczecin - pociąg - Lubeka - Lauenburg - Artlenburg (kemping)
https://ridewithgps.com/routes/44277937
Pobudka o przedświcie, sprint na pociąg do Lubeki. Zaczyna się ten dzień z zegarkiem w ręku. Pomimo absurdalnego pośpiechu nie zdążyłem kupić biletu w kasie na dworcu, musiałem kupować u niemieckiego konduktora, co kosztowało mnie 29 euro (czyli więcej niż rok temu 2 tygodnie wojaży niemieckimi pociągami). Liczyłem naiwnie że najgorsze mam za sobą, ale okazało się, że wbrew rozkładowi pociąg nie jedzie bezpośrednio do Lubeki. W Güstrow była zmiana składów, wraz z informacją o tej atrakcji (przy kontroli biletów) dostałem opieprz za niepodpisanie biletu (zapomniałem o tym ferworze walki), a po przesiadce kolejny opieprz, bo usiadłem daleko od roweru i kierowniczka szukała mnie po całym pociągu, bo wysiadała chmara rowerzystów w Wismar i mój rower blokował całą operację... W dodatku pociąg był przepełniony i spóźniony. Gdy w końcu umęczony wysiadłem na dworcu w Lubece okazało się... że zepsuły się windy...
Gdy w końcu wygramoliłem się z dworca obiecałem sobie, że wcześniej niż w Czechach nie chce mieć nic wspólnego z koleją! Ruszyłem w miasto szukać kraników z wodą i tu czekał mnie kolejny cios - nieczynne. Lubeka witała mnie słonecznie, lecz ozięble. Spędziliśmy ze sobą piękne chwile w 2021, byłem więc skonsternowany. Czym prędzej wycofałem się na przedmieścia, zrobiłem zakupy i ruszyłem na południe. Walczyć musiałem co prawda z porywistym wiatrem z południa właśnie, ale przynajmniej obyło się już bez komplikacji. W złotej godzinie przeprawiałem się przez Łabę w Lauenburgu, aż trudno mi było uwierzyć, że 2 lata wcześniej walczyłem tu o przetrwanie, lało wtedy tak intensywnie, że z mostu nie było nawet widać zarysu miasta. Zakończyłem dzień ciepłym prysznicem na kempingu w Artlenburgu. Jak zwykle dzień który zaczął się kiepsko, kończył się pozytywnie.
"Przedmieścia" Lubeki, czyli XIX-wieczne dzielnice
Nad Kanałem Solnym
Typowy krajobraz między Łabą a Lubeką
Lanze, jeszcze w Holsztynie.
Lauenburg nad Łabą
Trasa:
Pargowo - Szczecin - pociąg - Lubeka - Lauenburg - Artlenburg (kemping)
https://ridewithgps.com/routes/44277937
Dystans106.57 km Czas04:11 Vśrednia25.47 km/h VMAX53.96 km/h Podjazdy690 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Do Jaworzna i z powrotem
Drastyczne przygody dnia wczorajszego - jak to mówią mistrzowie ojczystego języka - sprawiły, że miałem dzień wolny. Wykorzystałem go na przejażdżkę kondycyjną. Jedynym sprawnym rowerem była szosa - nie miałem więc wyjścia.
Pogoria III
"Nowy" Gołonóg
Drastyczne przygody dnia wczorajszego - jak to mówią mistrzowie ojczystego języka - sprawiły, że miałem dzień wolny. Wykorzystałem go na przejażdżkę kondycyjną. Jedynym sprawnym rowerem była szosa - nie miałem więc wyjścia.
Pogoria III
"Nowy" Gołonóg
Dystans114.82 km Czas05:17 Vśrednia21.73 km/h Podjazdy1050 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Krasic przez Siewierz
Odwrót przebiegał przez Jurę Olsztyńską w kierunku na Koziegłówki. Przed Siewierzem ujawniły się problemy z pedałem, który w pośpiechu krzywo dokręciłem. To były nowiutkie pedały, w efekcie zajechałem gwint w korbie i skończyło się na wizycie w serwisie rowerowym w Siewierzu. Wizyta była bardzo udana, bo z nowych platform jestem bardzo zadowolony. W pobliżu zamku siewierskiego trwał - nawet dość malowniczy - jarmark średniowieczny. Ja zaś - podbudowany sprawnym sprzętem - zapuściłem się jeszcze daleko w głąb Płaskowyżu i zawitałem nawet na Dziewiczą Górę. To miał być ostatni test przed wyjazdem na kolejny Tour de Reich.
Dupnica i okolica
Widok na Góry Sokole
Koziegłówki
Siewierz
Toporowice
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344696
Odwrót przebiegał przez Jurę Olsztyńską w kierunku na Koziegłówki. Przed Siewierzem ujawniły się problemy z pedałem, który w pośpiechu krzywo dokręciłem. To były nowiutkie pedały, w efekcie zajechałem gwint w korbie i skończyło się na wizycie w serwisie rowerowym w Siewierzu. Wizyta była bardzo udana, bo z nowych platform jestem bardzo zadowolony. W pobliżu zamku siewierskiego trwał - nawet dość malowniczy - jarmark średniowieczny. Ja zaś - podbudowany sprawnym sprzętem - zapuściłem się jeszcze daleko w głąb Płaskowyżu i zawitałem nawet na Dziewiczą Górę. To miał być ostatni test przed wyjazdem na kolejny Tour de Reich.
Dupnica i okolica
Widok na Góry Sokole
Koziegłówki
Siewierz
Toporowice
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344696
Dystans102.56 km Czas04:52 Vśrednia21.07 km/h Podjazdy885 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Szybki powrót do Krasic
Przez Poraj, Choroń, Przybynów...
Zachwyca mnie po drodze traktowanie dróg rowerowych jako skrótów dla autek lub parkingów. Polskie, endemiczne warcholstwo w pełnym rozkwicie. Smaruj chłopa miodem...
Strąków
Droga na Cynków
Chorońskie klimaty
Krasawa - miejsce licznych obserwacji kierowców, którzy nienawidzą rowerzystów poza "scieżkami rowerowymi" pod warunkiem, że akurat droga dla autek nie jest szutrowa, a dla rowerów asfaltowa, wtedy wręcz odwrotnie: nie mają nic przeciw unikaniu gorszej nawierzchni i nanoszeniu na asfalt łach grubego szutru.
Zalew we wsi Zawada
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344408
Przez Poraj, Choroń, Przybynów...
Zachwyca mnie po drodze traktowanie dróg rowerowych jako skrótów dla autek lub parkingów. Polskie, endemiczne warcholstwo w pełnym rozkwicie. Smaruj chłopa miodem...
Strąków
Droga na Cynków
Chorońskie klimaty
Krasawa - miejsce licznych obserwacji kierowców, którzy nienawidzą rowerzystów poza "scieżkami rowerowymi" pod warunkiem, że akurat droga dla autek nie jest szutrowa, a dla rowerów asfaltowa, wtedy wręcz odwrotnie: nie mają nic przeciw unikaniu gorszej nawierzchni i nanoszeniu na asfalt łach grubego szutru.
Zalew we wsi Zawada
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344408
Dystans105.05 km Czas05:54 Vśrednia17.81 km/h Podjazdy490 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Piotrków Trybunalski
Wielki zawód. Nie dość, że drogi w powiecie piotrkowskim mają często koszmarne nawierzchnie, a pieniądze znikają tu jak ofiary Trynkiewicza (najsławniejszego obywatela Piotrkowa), to jeszcze wszędzie napisy sławiące ŁKS... Mi była tak zniesmaczona Piotrkowem, że uciekliśmy wcześniejszym pociągiem i jedliśmy byle co blisko dworca. Na rynku trwały jakieś harce i wiejskie festyny, więc nie dało się w spokoju kontemplować nawet tej najładniejszej w Piotrkowie przestrzeni. Wracaliśmy na zakończenie dnia z Rzerzęczyc do Krasic, rzecz jasna na rowerach.
Pieńki Szczekockie - ulubione nasze miejsce wypoczynkowe
Pod Radomskiem
Place zabaw w Gminie Kleszczów...
Parzniewice, dwór
Ładny dawny park dworski
Ogród Botaniczny w Piotrkowie
Piotrków - starówka
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344475
Wielki zawód. Nie dość, że drogi w powiecie piotrkowskim mają często koszmarne nawierzchnie, a pieniądze znikają tu jak ofiary Trynkiewicza (najsławniejszego obywatela Piotrkowa), to jeszcze wszędzie napisy sławiące ŁKS... Mi była tak zniesmaczona Piotrkowem, że uciekliśmy wcześniejszym pociągiem i jedliśmy byle co blisko dworca. Na rynku trwały jakieś harce i wiejskie festyny, więc nie dało się w spokoju kontemplować nawet tej najładniejszej w Piotrkowie przestrzeni. Wracaliśmy na zakończenie dnia z Rzerzęczyc do Krasic, rzecz jasna na rowerach.
Pieńki Szczekockie - ulubione nasze miejsce wypoczynkowe
Pod Radomskiem
Place zabaw w Gminie Kleszczów...
Parzniewice, dwór
Ładny dawny park dworski
Ogród Botaniczny w Piotrkowie
Piotrków - starówka
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344475
Dystans117.48 km Czas06:49 Vśrednia17.23 km/h VMAX42.53 km/h Podjazdy491 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wielka Dziura z Malutką Mi
Z tego wypadu zapamiętałem głównie przedzieranie się przez nadwarciańskie piaszczyste sośniny do Brzeźnicy oraz triumfalny przejazd gminą Kleszczów. Jakże przyjemnie było tu wrócić po latach i pokazać najbogatszą gminę komuś innemu. W Gomunicach skorzystaliśmy z gastronomii i wsiedliśmy w pociąg do Rudnik.
Sama Wielka Dziura mocno zarosła, aż przykro mi się zrobiło. Kilkanaście lat a krajobraz nie do poznania...
Pieńki Szczepockie
Gdzieś w Łęgu chyba (albo Jankowicach?)
Nowa Brzeźnica
Kopalnia Bełchatów
Kleszczów
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344153
Powrót z Rudnik do Krasic też na rowerach (19,65 km). Okraszony wizytą w kamieniołomie.
Z tego wypadu zapamiętałem głównie przedzieranie się przez nadwarciańskie piaszczyste sośniny do Brzeźnicy oraz triumfalny przejazd gminą Kleszczów. Jakże przyjemnie było tu wrócić po latach i pokazać najbogatszą gminę komuś innemu. W Gomunicach skorzystaliśmy z gastronomii i wsiedliśmy w pociąg do Rudnik.
Sama Wielka Dziura mocno zarosła, aż przykro mi się zrobiło. Kilkanaście lat a krajobraz nie do poznania...
Pieńki Szczepockie
Gdzieś w Łęgu chyba (albo Jankowicach?)
Nowa Brzeźnica
Kopalnia Bełchatów
Kleszczów
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45344153
Powrót z Rudnik do Krasic też na rowerach (19,65 km). Okraszony wizytą w kamieniołomie.
Dystans104.03 km Czas05:39 Vśrednia18.41 km/h VMAX59.61 km/h Podjazdy867 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Północna Jura
Najpierw łąkowo, potem leśnie a na końcu wzgórzyście i skałkowo. Zarośnięte były chwastem i kwieciem trasy w Górach Gorzkowskich i odkryłem też trochę nowych stanowisk macierzanki piaskowej.
Niecka Przyrowska
Kamieniołom Janina
Kartuzki pod Ponikiem
Złoty Potok
Kozubiec w Trzebniowie
Siedlec - piękne łąki
Olsztyńsko i botanicznie.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45343654
Najpierw łąkowo, potem leśnie a na końcu wzgórzyście i skałkowo. Zarośnięte były chwastem i kwieciem trasy w Górach Gorzkowskich i odkryłem też trochę nowych stanowisk macierzanki piaskowej.
Niecka Przyrowska
Kamieniołom Janina
Kartuzki pod Ponikiem
Złoty Potok
Kozubiec w Trzebniowie
Siedlec - piękne łąki
Olsztyńsko i botanicznie.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/45343654
Dystans117.78 km Czas07:24 Vśrednia15.92 km/h VMAX56.21 km/h Podjazdy1355 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Bohemia, dzień 11: W stronę Pernštejnu
Rano pada deszcz, to drugi i ostatni taki poranek na tym rajdzie. Pomimo tego po południu wraca zaduch. Doskwierają ataki jusznic, a nawet ślepaków. Przy wsiadaniu na rower ranię się w stopę i w dodatku rozpada się sworzeń lewego pedała. Da się z tym jechać i pedałować, ale nie ma przypadków, są tylko znaki. Czas wracać. Przez cały dzień jechałem na pół gwizdka (by nie złapał mnie wieczór w wąskich dolinkach okolic Nedvedic), tak żeby zbliżyć się do zamku Pernštejn, ale do niego nie dotrzeć. Rozkładam się na plateau łąkowym, ponad drogą do wsi Milasin, niedaleko ładnej dolinki potoku Nedvědička.
Wrażenia:
- Poranny deszcz, który moczy tropik
- Ataki jusznic i ślepaków
- Puszki po piwie w rowach przydrożnych (śmieci jest mało, ale niemal zawsze są to puszki po piwie) i na przystankach...
+ Przyjemny odcinek ddr wzdłuż rzeki Jihlavy: od miasta Jihlava do dużej wsi Kamenice
+ Przyjemne lokalne drogi na północ od miasta Velke Meziříčí
W drodze do Jihlavy
Jihlava/Igława - najładniejsza ulica...
Przyjemna ddr wzdłuż rzeki Jihlava
Drzewo uratowało kierowców przed kolejnym piratem.
Na północ od Velkého Meziříčí znów zrobiło się bardzo przyjemnie
Morawskie klimaty
Trasa:
Strmilov - Jihlava - Kamenice - Velke Meziříčí - Moravec - Milasin (nocleg na łące, nad drogą do wsi)
https://ridewithgps.com/routes/44322727
Rano pada deszcz, to drugi i ostatni taki poranek na tym rajdzie. Pomimo tego po południu wraca zaduch. Doskwierają ataki jusznic, a nawet ślepaków. Przy wsiadaniu na rower ranię się w stopę i w dodatku rozpada się sworzeń lewego pedała. Da się z tym jechać i pedałować, ale nie ma przypadków, są tylko znaki. Czas wracać. Przez cały dzień jechałem na pół gwizdka (by nie złapał mnie wieczór w wąskich dolinkach okolic Nedvedic), tak żeby zbliżyć się do zamku Pernštejn, ale do niego nie dotrzeć. Rozkładam się na plateau łąkowym, ponad drogą do wsi Milasin, niedaleko ładnej dolinki potoku Nedvědička.
Wrażenia:
- Poranny deszcz, który moczy tropik
- Ataki jusznic i ślepaków
- Puszki po piwie w rowach przydrożnych (śmieci jest mało, ale niemal zawsze są to puszki po piwie) i na przystankach...
+ Przyjemny odcinek ddr wzdłuż rzeki Jihlavy: od miasta Jihlava do dużej wsi Kamenice
+ Przyjemne lokalne drogi na północ od miasta Velke Meziříčí
W drodze do Jihlavy
Jihlava/Igława - najładniejsza ulica...
Przyjemna ddr wzdłuż rzeki Jihlava
Drzewo uratowało kierowców przed kolejnym piratem.
Na północ od Velkého Meziříčí znów zrobiło się bardzo przyjemnie
Morawskie klimaty
Trasa:
Strmilov - Jihlava - Kamenice - Velke Meziříčí - Moravec - Milasin (nocleg na łące, nad drogą do wsi)
https://ridewithgps.com/routes/44322727