Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 88339.05 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 4115:10 |
Średnia prędkość: | 19.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 579834 m |
Liczba aktywności: | 659 |
Średnio na aktywność: | 134.05 km i 7h 04m |
Więcej statystyk |
Dystans125.64 km Czas06:39 Vśrednia18.89 km/h VMAX39.90 km/h Podjazdy760 m
SprzętMerida Drakar
Rudno
Powrót na górala i piękną pogodę uczciłem pętlą gliwicką. Wpierw Las Załęski, później wizyta w Paniowach, Chudowie (wszystko otaśmowane - chyba przygotowania na weekend), Przyszowicach (sklep rowerowy Profi-Bike) a dalej do Smolnicy i Sośnicowic. Okazało się, że zostało sporo czasu, dlatego zaliczyłem też Sierakowice, Rachowice i planowałem dotrzeć przez las do Pławniowic. Nie udało się, zlekceważyłem topografię (wystarczyło sprawdzić w necie kluczowy odcinek). Musiałem zarządzić wycof i telepać się wśród mrowia ambon do Taciszowa. Stamtąd fatalnym (nawet na "29) odcinkiem płytowym jechałem na Rzeczyce i dalej, juz typowym góralowym szutrem na Stare Łabędy. Niestety w Gliwicach dopadł mnie zmierzch (przez te błądzenia leśne). Przez Sośnicę, Zabrze i Lipiny (bez przygód) dotarłem tuż po 21. do domu.

Chudów

Bojszów

Gdzieś w lesie pod Rudnem

Taciszów, kapliczka

Stare Łabędy
Powrót na górala i piękną pogodę uczciłem pętlą gliwicką. Wpierw Las Załęski, później wizyta w Paniowach, Chudowie (wszystko otaśmowane - chyba przygotowania na weekend), Przyszowicach (sklep rowerowy Profi-Bike) a dalej do Smolnicy i Sośnicowic. Okazało się, że zostało sporo czasu, dlatego zaliczyłem też Sierakowice, Rachowice i planowałem dotrzeć przez las do Pławniowic. Nie udało się, zlekceważyłem topografię (wystarczyło sprawdzić w necie kluczowy odcinek). Musiałem zarządzić wycof i telepać się wśród mrowia ambon do Taciszowa. Stamtąd fatalnym (nawet na "29) odcinkiem płytowym jechałem na Rzeczyce i dalej, juz typowym góralowym szutrem na Stare Łabędy. Niestety w Gliwicach dopadł mnie zmierzch (przez te błądzenia leśne). Przez Sośnicę, Zabrze i Lipiny (bez przygód) dotarłem tuż po 21. do domu.

Chudów

Bojszów

Gdzieś w lesie pod Rudnem

Taciszów, kapliczka

Stare Łabędy
Dystans169.35 km Czas08:23 Vśrednia20.20 km/h VMAX48.13 km/h Podjazdy1030 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Olsztyn
Udało mi się zebrać o 6 rano. Było bardzo przyjemnie (temp. 16,3 stopnia) jeśli idzie o termikę. Wiatr jeszcze nie szalał (dopiero od 8, gdy dotarłem pod Cynków). W Cynkowie prawdziwy duch dożynkowej rywalizacji. Straciłem sporo czasu bo co drugi gospodarz wymyślał kapitalne scenki rodzajowe (a ja te scenki fotografowałem). W Koziegłowach trafiłem drugi bonus: otwarty kościół! Po raz ostatni byłem w nim w 1999 roku... (przy okazji pierwszej setki zrobionej na rowerze). Zachwyciły mnie wtedy gotyckie polichromie w prezbiterium i po kilkunastu próbach - na przestrzeni niemal 20 lat! - znów udało mi się trafić na otwarty kościół przed mszą.
Śniadanie zjadłem dopiero na rynku w Olsztynie. Testowałem różne warianty (żółty rowerowy okazał się piaskownicą) by ominąć podjazd na Choroń i Biskupice (planuję rajd szkolny w te okolice). Powrót już w miarę normalnie tj. przez Kamienicę Polską i Woźniki. W Maciejkowicach droga zalana wodą i wielkie kałuże. Na moim osiedlu podobnie. Mnie jednak deszcz nawet nie drasnął :)

Już niewiele po 7 rano opuszczałem Sączów, zmierzając na Ożarowice

Wreszcie we wnętrzu koziegłowskiej fary (gotycka polichromia)

Olsztyn

Woźniki, rocznicowo...

Powrót znowu przy lotnisku
Udało mi się zebrać o 6 rano. Było bardzo przyjemnie (temp. 16,3 stopnia) jeśli idzie o termikę. Wiatr jeszcze nie szalał (dopiero od 8, gdy dotarłem pod Cynków). W Cynkowie prawdziwy duch dożynkowej rywalizacji. Straciłem sporo czasu bo co drugi gospodarz wymyślał kapitalne scenki rodzajowe (a ja te scenki fotografowałem). W Koziegłowach trafiłem drugi bonus: otwarty kościół! Po raz ostatni byłem w nim w 1999 roku... (przy okazji pierwszej setki zrobionej na rowerze). Zachwyciły mnie wtedy gotyckie polichromie w prezbiterium i po kilkunastu próbach - na przestrzeni niemal 20 lat! - znów udało mi się trafić na otwarty kościół przed mszą.
Śniadanie zjadłem dopiero na rynku w Olsztynie. Testowałem różne warianty (żółty rowerowy okazał się piaskownicą) by ominąć podjazd na Choroń i Biskupice (planuję rajd szkolny w te okolice). Powrót już w miarę normalnie tj. przez Kamienicę Polską i Woźniki. W Maciejkowicach droga zalana wodą i wielkie kałuże. Na moim osiedlu podobnie. Mnie jednak deszcz nawet nie drasnął :)

Już niewiele po 7 rano opuszczałem Sączów, zmierzając na Ożarowice

Wreszcie we wnętrzu koziegłowskiej fary (gotycka polichromia)

Olsztyn

Woźniki, rocznicowo...

Powrót znowu przy lotnisku
Dystans113.98 km Czas05:40 Vśrednia20.11 km/h VMAX38.83 km/h Podjazdy619 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Jubileusz w Brudzowicach
Chłodno, szczególnie w cieniu. Wyruszyłem dopiero o 10., a mimo to żałowałem tych krótkich spodni. W Brudzowicach trafiłem na pozostałości imprezy jubileuszowej w OSP. Od Siewierza jechałem tym razem przez całe Ujejsce (kaplica w Trzebiesławicach jest remontowana!) i dopiero potem odbiłem na Pogorię (IV). Było bardzo spokojnie, ludzi niewiele. Pod koniec zdobyłem też - po raz drugi w tegorocznym sierpniu - zagłębiowski Olimp. Chciałem wracać przez centrum Siemianowic, by zobaczyć co tam z pałacem/zamkiem Donnersmarcków, ale spasowałem (ruch na krajówce w Bańgowie uniemożliwiał jej bezpieczne przekroczenie w kierunku na Bażantarnię).

Miasteczko, ratusz

OSP Brudzowice

Ujejsce Podbuczyny

Tradycyjna dokumentacja na Górze św. Doroty
Chłodno, szczególnie w cieniu. Wyruszyłem dopiero o 10., a mimo to żałowałem tych krótkich spodni. W Brudzowicach trafiłem na pozostałości imprezy jubileuszowej w OSP. Od Siewierza jechałem tym razem przez całe Ujejsce (kaplica w Trzebiesławicach jest remontowana!) i dopiero potem odbiłem na Pogorię (IV). Było bardzo spokojnie, ludzi niewiele. Pod koniec zdobyłem też - po raz drugi w tegorocznym sierpniu - zagłębiowski Olimp. Chciałem wracać przez centrum Siemianowic, by zobaczyć co tam z pałacem/zamkiem Donnersmarcków, ale spasowałem (ruch na krajówce w Bańgowie uniemożliwiał jej bezpieczne przekroczenie w kierunku na Bażantarnię).

Miasteczko, ratusz

OSP Brudzowice

Ujejsce Podbuczyny

Tradycyjna dokumentacja na Górze św. Doroty
Dystans146.86 km Czas06:49 Vśrednia21.54 km/h VMAX52.36 km/h Podjazdy1460 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Kolbark
Ładny dzień z lekkim wiatrem ze wschodu. Wykorzystałem go na wypad na wschód (całkiem na lekko!) i powrót przez Płaskowyż Twardowicki. Bardzo przyjemny jest skrót przez kolonię Niebyła na Rogoźnik - nowy, równiutki asfalt. W Górze Siewierskiej na grzbiecie garbu afalt uatrakcyjniono frezowaniem, na szczęśćie odcinek jest krótki (ok. 100 m).

Pogoria IV

Cieślin

Równa Góra

Rogoźnik
Ładny dzień z lekkim wiatrem ze wschodu. Wykorzystałem go na wypad na wschód (całkiem na lekko!) i powrót przez Płaskowyż Twardowicki. Bardzo przyjemny jest skrót przez kolonię Niebyła na Rogoźnik - nowy, równiutki asfalt. W Górze Siewierskiej na grzbiecie garbu afalt uatrakcyjniono frezowaniem, na szczęśćie odcinek jest krótki (ok. 100 m).

Pogoria IV

Cieślin

Równa Góra

Rogoźnik
Dystans111.63 km Czas06:01 Vśrednia18.55 km/h VMAX47.71 km/h Podjazdy626 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wypad w Małopolskie, dzień 3: Setna setka
Pożegnanie z latem. Bocianów nie było (już), jaskółki tłumnie sejmikowały na drutach, wkrótce też dają dyla. Zostanie szarość i cisza...
W tej całej nostalgii przypomniałem sobie, że ten półdzień (o 14 byłem w domu) rowerowy był zarazem setnym wyjazdem powyżej 100 km w tym roku. Akurat przypadł mój jubileusz w Dniu Czarnej Wstążki, w 79. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow...
Zachwyciło mnie wywierzysko Stok w Łanach Wielkich. Był tu kolejny akcent jubiluszowy - figura Jana Chrzciciela z Jezusem i data 1918. Wystawiony z okazji zakończenia "wojny europejskiej". Same źródła miały ponoć napoić św. Wojciecha gdy zmierzał z Krakowa do Gniezna w roku 996. Miejsce magiczne. Cudny w środku kościół tutejszy, ozdobion malowidłami przez królową Adelajdę w 1355 r., niestety był zamknięty (byłem o 7, msza poranna o 8...).
Dalej już było standardowo: wizyty w Żarnowcu, Pilicy, Ogrodzieńcu, nad Pogorią i w Grodźcu. Trasa nieco krótka, ale w piątek musiałem wstawać do pracy :(, a wyszedłem z wprawy...

Obiechów

Źródlane eldorado w Łanach Wielkich

Pilica jubileuszowa

Ogrodzieniec
Pożegnanie z latem. Bocianów nie było (już), jaskółki tłumnie sejmikowały na drutach, wkrótce też dają dyla. Zostanie szarość i cisza...
W tej całej nostalgii przypomniałem sobie, że ten półdzień (o 14 byłem w domu) rowerowy był zarazem setnym wyjazdem powyżej 100 km w tym roku. Akurat przypadł mój jubileusz w Dniu Czarnej Wstążki, w 79. rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow...
Zachwyciło mnie wywierzysko Stok w Łanach Wielkich. Był tu kolejny akcent jubiluszowy - figura Jana Chrzciciela z Jezusem i data 1918. Wystawiony z okazji zakończenia "wojny europejskiej". Same źródła miały ponoć napoić św. Wojciecha gdy zmierzał z Krakowa do Gniezna w roku 996. Miejsce magiczne. Cudny w środku kościół tutejszy, ozdobion malowidłami przez królową Adelajdę w 1355 r., niestety był zamknięty (byłem o 7, msza poranna o 8...).
Dalej już było standardowo: wizyty w Żarnowcu, Pilicy, Ogrodzieńcu, nad Pogorią i w Grodźcu. Trasa nieco krótka, ale w piątek musiałem wstawać do pracy :(, a wyszedłem z wprawy...

Obiechów

Źródlane eldorado w Łanach Wielkich

Pilica jubileuszowa

Ogrodzieniec
Dystans196.28 km Czas09:40 Vśrednia20.30 km/h VMAX41.68 km/h Podjazdy792 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wypad w Małopolskie, dzień 2: Pod Szczekociny
Widok słońca nad ranem wcale mnie nie ucieszył - oznaczał że będzie trudniej niż wczoraj. Jechałem sobie tak wzdłuż Wisłoki aże pod Połaniec. W ramach obchodu stulecia Niepodległej nawiedziłem też pomnik lotników angielskich w Sadkowej Górze. Dalej jechałem przez Oleśnicę (po raz ostatni byłem tu jeszcze w czasach ponidziańskich, gdzieś w 2003 lub 2004 roku...) i Pacanów (jw) do Solca. Zaskoczyło mnie, że łazienki w zasadzie się nie zmieniły. Przybyło hoteli i sanatoriów, ale łazienki pozostały nieco przybrudzone... W Dobrowodzie przyuważyłem remont kościoła, w Gackach miałem rzecz jasna problemy biegunkowe (całe szczęście że akurat w rejonie kamieniołomu) a w Pińczowie biedronkowałem. W Wodzisławiu przejechałem wreszcie tym ślimakiem dla rowerzystów - symbolem korupcji ojczystej. Dalej rozkoszowałem się spokojem doliny górnej Mierzawy dojeżdżając aż pod Obiechów w gminie Słupia.

Poranek przy grobie dragona

Sadkowa Góra, pomnik lotników

Solec - Zdrój

Dobrowoda - zawsze bliska sercu

Ukwiecony rynek w Pińczowie

Mstyczów - kościół świętuje stulecie (patriotycznie)
Widok słońca nad ranem wcale mnie nie ucieszył - oznaczał że będzie trudniej niż wczoraj. Jechałem sobie tak wzdłuż Wisłoki aże pod Połaniec. W ramach obchodu stulecia Niepodległej nawiedziłem też pomnik lotników angielskich w Sadkowej Górze. Dalej jechałem przez Oleśnicę (po raz ostatni byłem tu jeszcze w czasach ponidziańskich, gdzieś w 2003 lub 2004 roku...) i Pacanów (jw) do Solca. Zaskoczyło mnie, że łazienki w zasadzie się nie zmieniły. Przybyło hoteli i sanatoriów, ale łazienki pozostały nieco przybrudzone... W Dobrowodzie przyuważyłem remont kościoła, w Gackach miałem rzecz jasna problemy biegunkowe (całe szczęście że akurat w rejonie kamieniołomu) a w Pińczowie biedronkowałem. W Wodzisławiu przejechałem wreszcie tym ślimakiem dla rowerzystów - symbolem korupcji ojczystej. Dalej rozkoszowałem się spokojem doliny górnej Mierzawy dojeżdżając aż pod Obiechów w gminie Słupia.

Poranek przy grobie dragona

Sadkowa Góra, pomnik lotników

Solec - Zdrój

Dobrowoda - zawsze bliska sercu

Ukwiecony rynek w Pińczowie

Mstyczów - kościół świętuje stulecie (patriotycznie)
Dystans100.52 km Czas04:42 Vśrednia21.39 km/h VMAX48.21 km/h Podjazdy646 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Jaworzno - Siewierz - Chorzów
Dłuższy powrót do Chorzowa przez Siewierz i Płaskowyż Twardowicki. To ostatnie było błędem: jakieś zawody (całe rodziny) mtb i co chwile dzielne patrole OSP, taśmy i lizaki. Nawet w pobliżu źródła przy Rogoźniku. Zniechęciło mnie to do dalszej wycieczki i ledwie symbolicznie (dzięki pętelce przez plac Matejki) ukulałem 97. setkę w sezonie...

Siewierz, zamek

Przeczyce

Rogoźnik
Dłuższy powrót do Chorzowa przez Siewierz i Płaskowyż Twardowicki. To ostatnie było błędem: jakieś zawody (całe rodziny) mtb i co chwile dzielne patrole OSP, taśmy i lizaki. Nawet w pobliżu źródła przy Rogoźniku. Zniechęciło mnie to do dalszej wycieczki i ledwie symbolicznie (dzięki pętelce przez plac Matejki) ukulałem 97. setkę w sezonie...

Siewierz, zamek

Przeczyce

Rogoźnik
Dystans177.44 km Czas08:33 Vśrednia20.75 km/h VMAX45.95 km/h Podjazdy834 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Trójkąt włoszczowski, dzień 3: Do domu
Zawsze można zobaczyć coś nowego. Dla mnie tym nowym na znanym terenie był kościół w Mierzynie widziany w świetle dziennym. Zrobiłem też sobie fotkę z Reymontem w Kobielach (bo pałac odstręcza od eksploracji) no i przede wszystkim trafiłem na epigonów pielrzymkowania na Częstochowę (był wszak 14.08) i tym samym zobaczyłem figurę Anny Samotrzeciej w Świętej Annie. Przed Żytnem dopadło mnie spore oberwanie chmury, ale zdążyłem się ulokować na wygodnym przystanku.

Mierzyn - oryginalne gotyckie prezbiterium ze sklepieniem krzyżowym (widocznym przez kratę)

Kodrąb

Św. Anna

Słaby aparcik rezerwowy poradził sobie średnio z wnętrzem, ale coś tam widać...

Stawy Raczyńskich w Złotym Potoku

Kirkut w Żarkach
Zawsze można zobaczyć coś nowego. Dla mnie tym nowym na znanym terenie był kościół w Mierzynie widziany w świetle dziennym. Zrobiłem też sobie fotkę z Reymontem w Kobielach (bo pałac odstręcza od eksploracji) no i przede wszystkim trafiłem na epigonów pielrzymkowania na Częstochowę (był wszak 14.08) i tym samym zobaczyłem figurę Anny Samotrzeciej w Świętej Annie. Przed Żytnem dopadło mnie spore oberwanie chmury, ale zdążyłem się ulokować na wygodnym przystanku.

Mierzyn - oryginalne gotyckie prezbiterium ze sklepieniem krzyżowym (widocznym przez kratę)

Kodrąb

Św. Anna

Słaby aparcik rezerwowy poradził sobie średnio z wnętrzem, ale coś tam widać...

Stawy Raczyńskich w Złotym Potoku

Kirkut w Żarkach
Dystans183.98 km Czas09:52 Vśrednia18.65 km/h VMAX50.85 km/h Podjazdy1057 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Trójkąt włoszczowski, dzień 2: Na Piotrków
Oj paliło słońce od rana. Wpierw jednak trochę mnie orzeźwiło, bo w namiocie miałem 10.9 stopnia... Wszystko było mokre, bo podniosła się mgła. Zanim dotarłem do małogoskiej biedronki byłem już jednak przegrzany. Słońce było bezlitosne a podjazdy przez Pasmo Małogoskie kosztowały mnie sporo potu. W Przedborzu po raz kolejny biedronkowałem, tu jednak mogłem schronić się w parku. Ostatnie biedronkowanie w Piotrkowie a następnie nerwowe poszukiwanie miejsca na nocleg.

Krzyż w Galowie

Romański portal w Mokrsku

Drewniak w Rembieszycach

Rynek w Małogoszczy. Dopiero po raz drugi na rowerze.

Fajna Ryba

Zachowany narożnik rynku w Przedborzu

Piotrków Trybunalski
Oj paliło słońce od rana. Wpierw jednak trochę mnie orzeźwiło, bo w namiocie miałem 10.9 stopnia... Wszystko było mokre, bo podniosła się mgła. Zanim dotarłem do małogoskiej biedronki byłem już jednak przegrzany. Słońce było bezlitosne a podjazdy przez Pasmo Małogoskie kosztowały mnie sporo potu. W Przedborzu po raz kolejny biedronkowałem, tu jednak mogłem schronić się w parku. Ostatnie biedronkowanie w Piotrkowie a następnie nerwowe poszukiwanie miejsca na nocleg.

Krzyż w Galowie

Romański portal w Mokrsku

Drewniak w Rembieszycach

Rynek w Małogoszczy. Dopiero po raz drugi na rowerze.

Fajna Ryba

Zachowany narożnik rynku w Przedborzu

Piotrków Trybunalski
Dystans104.23 km Czas05:41 Vśrednia18.34 km/h Podjazdy369 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Odwrót
Prognozy były złe, bardzo złe. Wszystko wskazywało na potężny front burzowy. Tymczasem ja, po tylu dniach noclegowego survivalu (ponad trzy tygodnie bez prysznica, nie licząc tego z butelki) nie zamierzałem przeżywać deja vu trudnych sztormowych początków na Litwie (w połowie lipca). Nie miałem też motywacji - ta kończyła się na Kozienicach, które odwiedziłem tylko raz, w dodatku w całkowitej ciemności, w czasie mojego rajdu do Nałęczowa (koniec maja 2013). Chciałem w tychże Kozienicach własnoocznie podziwiać najstarszy świecki monument okolicznościowy, wystawiony w dawnej Rzeczypospolitej a upamiętniający narodziny "króla-dojutrka" Zygmunta II Augusta - ostatniego z Jagiellonów. Ponadto większe emocje wzbudzały we mnie Maciejowice - tu zakończyła się kariera Kościuszki - oraz przeprawa promowa na Wiśle, w Świerżach.

[Elektrownia Kozienice z rejonu przeprawy na Wiśle w Świerżach]
Zacząłem jednak dzień od przejazdu przez poranne Górzno i traumatycznych zmagań z krajową "17" na przedpolu Garwolina, przerabianą zresztą na ekspresówkę i funkcjonującą z wyłączoną jedną nitką (tym samym mimo wczesnej godziny, sporym ruchem). Zaliczyłem niestety dłuższy odcinek tą drogą, bo zjazd na Łaskarzew okazał się możliwy dopiero we wsi Gąsów.

[Łaskarzew, rynek]
Gdy - po dłuższym czekaniu (przyjechałem nieco za szybko na prom) - udało mi się ostatecznie i nieodwołalnie przeprawić przez Wisłę, dotarłem pod pałac w Kozienicach. Dotarłem tam jadąc bocznymi, ustronnymi drogami przez jakieś Holendry i Cudowy. Pod monumentem Zygmunta Augusta postanowiłem nie walczyć z żywiołem, tylko pierzchnąć i odłożyć Ponidzie na później (wzorowałem się na królu Zygmuncie II).
Zdecydowałem się skierować na Pionki i ostatecznie na stacji Jedlnia Kościelna wsiadłem do pociągu KM na Radom. Tamże przesiadłem się na Skarżysko i dalej na Kielce. Dopiero w Kielcach zafundowałem sobie dłuższą przejażdżkę, bo do pociągu na Katowice dzieliły mnie dwie godziny. Pozwiedzałem śródmieście, odwiedziłem biedronkę i pociągiem "Ostaniec" dotarłem do Katowic. Już w Kielcach zaczęło padać, z Katowic do Chorzowa jechałem w ulewie, ale na ostatnich kilometrach przed domem nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.
No cóż, pierwotnie zamierzałem wracać przez Świety Krzyż i Ponidzie, ale ten niedosyt odbiłem sobie już po dwóch dniach :)
To co zobaczyłem kilka dni później na Ponidziu świadczyło o prawdziwym niedzielnym potopie. Całe szczęście, że niedzielę spędziłem już w domu (szkoda zdrowia!).

Kielce, rynek

[Elektrownia Kozienice z rejonu przeprawy na Wiśle w Świerżach]
Zacząłem jednak dzień od przejazdu przez poranne Górzno i traumatycznych zmagań z krajową "17" na przedpolu Garwolina, przerabianą zresztą na ekspresówkę i funkcjonującą z wyłączoną jedną nitką (tym samym mimo wczesnej godziny, sporym ruchem). Zaliczyłem niestety dłuższy odcinek tą drogą, bo zjazd na Łaskarzew okazał się możliwy dopiero we wsi Gąsów.

[Łaskarzew, rynek]
Gdy - po dłuższym czekaniu (przyjechałem nieco za szybko na prom) - udało mi się ostatecznie i nieodwołalnie przeprawić przez Wisłę, dotarłem pod pałac w Kozienicach. Dotarłem tam jadąc bocznymi, ustronnymi drogami przez jakieś Holendry i Cudowy. Pod monumentem Zygmunta Augusta postanowiłem nie walczyć z żywiołem, tylko pierzchnąć i odłożyć Ponidzie na później (wzorowałem się na królu Zygmuncie II).
Zdecydowałem się skierować na Pionki i ostatecznie na stacji Jedlnia Kościelna wsiadłem do pociągu KM na Radom. Tamże przesiadłem się na Skarżysko i dalej na Kielce. Dopiero w Kielcach zafundowałem sobie dłuższą przejażdżkę, bo do pociągu na Katowice dzieliły mnie dwie godziny. Pozwiedzałem śródmieście, odwiedziłem biedronkę i pociągiem "Ostaniec" dotarłem do Katowic. Już w Kielcach zaczęło padać, z Katowic do Chorzowa jechałem w ulewie, ale na ostatnich kilometrach przed domem nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.
No cóż, pierwotnie zamierzałem wracać przez Świety Krzyż i Ponidzie, ale ten niedosyt odbiłem sobie już po dwóch dniach :)
To co zobaczyłem kilka dni później na Ponidziu świadczyło o prawdziwym niedzielnym potopie. Całe szczęście, że niedzielę spędziłem już w domu (szkoda zdrowia!).

Kielce, rynek