Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 81694.69 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 3737:45 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 513206 m |
Liczba aktywności: | 607 |
Średnio na aktywność: | 134.59 km i 7h 03m |
Więcej statystyk |
Dystans169.19 km Czas08:52 Vśrednia19.08 km/h VMAX50.70 km/h Podjazdy1749 m
SprzętMerida Drakar
Ojcowski PN
Miał być Tarnobrzeg, ale okazało się że nie dałem rady posiadanym kluczem odkręcić wyłamanego pedała w Focusie. Drakar ma swoje zalety, ale przy wadze własnej 17 kg niezbyt nadaje się na długie rajdy. Tym samym wybrałem opcję "w towarzystwie". Do zbiórki w Pieskowej jechałem jednak samotnie (kiepski skrót przez Troks - droga w remoncie) i w tempie treningowym, potem już rekreacja. Największe cyrki przy parkingu w Ojcowie (był 1 maja!), dla kontrastu w dolinie Kluczwody pustawo... Zauważalny upał (już wcześnie rano ciepło). W Krzeszowicach obiad i objazdy, na finał lody na rynku w Krzeszowicach. Na polach straszny skwar, na wierzchownie silny wiatr... Po drodze kwitnące głogi i pęcherznice. Rekord trasy dla Drakara :)
Będzin
Golczowice, przy "pomniku" "Orłogęsi" (ciało orła, dziób gęsi)
Pieskowa Skała, tłumek
Rudawa
Chrzanów
mapka:
Miał być Tarnobrzeg, ale okazało się że nie dałem rady posiadanym kluczem odkręcić wyłamanego pedała w Focusie. Drakar ma swoje zalety, ale przy wadze własnej 17 kg niezbyt nadaje się na długie rajdy. Tym samym wybrałem opcję "w towarzystwie". Do zbiórki w Pieskowej jechałem jednak samotnie (kiepski skrót przez Troks - droga w remoncie) i w tempie treningowym, potem już rekreacja. Największe cyrki przy parkingu w Ojcowie (był 1 maja!), dla kontrastu w dolinie Kluczwody pustawo... Zauważalny upał (już wcześnie rano ciepło). W Krzeszowicach obiad i objazdy, na finał lody na rynku w Krzeszowicach. Na polach straszny skwar, na wierzchownie silny wiatr... Po drodze kwitnące głogi i pęcherznice. Rekord trasy dla Drakara :)
Będzin
Golczowice, przy "pomniku" "Orłogęsi" (ciało orła, dziób gęsi)
Pieskowa Skała, tłumek
Rudawa
Chrzanów
mapka:
Dystans139.22 km Czas07:04 Vśrednia19.70 km/h VMAX43.70 km/h Podjazdy1157 m
SprzętFocus Arriba 4.0
21. rocznica pierwszych wagarów
Na płaskowyżu spore już pąki kwiatowe na... głogach. Świat przyrody oszalał od tego ciepła. Dorotka już cała zarośnięta, obwodnica majdanu nieprzejezdna - zwalone drzewo. Tarniny już niemal przekwitły w czyżniach. Nad Pogoriami spokojnie (ok. 14). Droga Ostrowy-Maczki wciąż w remoncie dlatego słusznie wybrałem objazd przez Cieśle. Po przerwie obiadowej w Jaworznie dalsza jazda na lody w Bukownie (przez Ciężkowice). Rocznica udana, choć pogoda niestety oszczędnie dawkowała słońce...
Dorotka już w majowych klimatach
Na polach nad wsią Dąbie
Wodowanie łódki nad Pogorią III
Ostrowy Górnicze, pomnik ku czci żołnierzy Armii Czerwonej
W Bukownie, u Karolczyka... Rocznicę trzeba godnie uczcić :)
Na płaskowyżu spore już pąki kwiatowe na... głogach. Świat przyrody oszalał od tego ciepła. Dorotka już cała zarośnięta, obwodnica majdanu nieprzejezdna - zwalone drzewo. Tarniny już niemal przekwitły w czyżniach. Nad Pogoriami spokojnie (ok. 14). Droga Ostrowy-Maczki wciąż w remoncie dlatego słusznie wybrałem objazd przez Cieśle. Po przerwie obiadowej w Jaworznie dalsza jazda na lody w Bukownie (przez Ciężkowice). Rocznica udana, choć pogoda niestety oszczędnie dawkowała słońce...
Dorotka już w majowych klimatach
Na polach nad wsią Dąbie
Wodowanie łódki nad Pogorią III
Ostrowy Górnicze, pomnik ku czci żołnierzy Armii Czerwonej
W Bukownie, u Karolczyka... Rocznicę trzeba godnie uczcić :)
Dystans157.91 km Czas07:08 Vśrednia22.14 km/h VMAX51.96 km/h Podjazdy887 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wypad w Podkarpackie: Przemyśl
Pobudka po luksusowym noclegu była miła, tym bardziej że wyjechałem tuż po 6. rano. Za wsią Klęczany władowałem się w kiepski skrót na Bratkowice. Długo bładziłem zanim odkryłem, że kiepska gruntówka jest oznaczona na 3 (!) moich mapach jako asfaltówka... Gdy w końcu przebrnąłem dalsza jazda była poezją. Trafiłem do Szwajcarii Rzeszowskiej. Drogi są tu idealne, pełno obwodnic i nowych traktów. Szczególnie podobało mi się także dalej na wschód, w Markowej. Odwiedziłem grób Ulmów i zwiedziłem (w niedz. za darmo) Muzeum Sprawiedliwych ich imienia. Wieś zadbana, dużo starej, słupowej zabudowy. Dzięki dobremu tempu dojechałem aż do Przemyśla. Pociąg na Rzeszów okazał się mało popularny wśród rowerzystów (hmmm, ruszał o 15:25). Z kolei "Karolinka" na odcinku Rzeszów - Tarnów też była mało obciążona. Tłok zaczął się od Tarnowa, męka na tych wszystkich opłotkach Krakowa (zajęło mu to ponad godzinę!). W sumie wypad bardzo udany :)
Sędziszów Młp., ratusz
Piękna majówka w tym kwietniu...
Muzeum Ulmów w Markowej (pełna nazwa na steli :P)
Radymno, rynek
Przemyśl na szybko, bo pociąg o 15:25 (a potem przesiadka w Rzeszy)
mapka:
Pobudka po luksusowym noclegu była miła, tym bardziej że wyjechałem tuż po 6. rano. Za wsią Klęczany władowałem się w kiepski skrót na Bratkowice. Długo bładziłem zanim odkryłem, że kiepska gruntówka jest oznaczona na 3 (!) moich mapach jako asfaltówka... Gdy w końcu przebrnąłem dalsza jazda była poezją. Trafiłem do Szwajcarii Rzeszowskiej. Drogi są tu idealne, pełno obwodnic i nowych traktów. Szczególnie podobało mi się także dalej na wschód, w Markowej. Odwiedziłem grób Ulmów i zwiedziłem (w niedz. za darmo) Muzeum Sprawiedliwych ich imienia. Wieś zadbana, dużo starej, słupowej zabudowy. Dzięki dobremu tempu dojechałem aż do Przemyśla. Pociąg na Rzeszów okazał się mało popularny wśród rowerzystów (hmmm, ruszał o 15:25). Z kolei "Karolinka" na odcinku Rzeszów - Tarnów też była mało obciążona. Tłok zaczął się od Tarnowa, męka na tych wszystkich opłotkach Krakowa (zajęło mu to ponad godzinę!). W sumie wypad bardzo udany :)
Sędziszów Młp., ratusz
Piękna majówka w tym kwietniu...
Muzeum Ulmów w Markowej (pełna nazwa na steli :P)
Radymno, rynek
Przemyśl na szybko, bo pociąg o 15:25 (a potem przesiadka w Rzeszy)
mapka:
Dystans193.76 km Czas09:24 Vśrednia20.61 km/h VMAX55.70 km/h Podjazdy1213 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pogórze Wielickie
Rano nieco chłodno (jak na ostatnie czasy, czyli 8 stopni), drogi totalnie opustoszałe (nawet Gościnna). Zwężenie drogi nr 44 na odcinku Tychy (węzeł) - Urbanowice o tej porze (niedziela, rano) niegroźne, ale w dniu roboczym musi tu być piekło. Zmyliłem trochę drogi w Oświęcimiu (przez monotonię - w tym roku byłem tu już po raz czwarty). Nieprzyjemnie na odcinku Przeciszów-Zator (ruch). Od Spytkowic zjeżdżam na trwale z drogi nr 44 i kieruję się na Czernichów. Zamiast Tyńca wybieram jednak - po raz pierwszy - prom w Jeziorzanach (rowery 0 zł) i kieruję się na Skawinę i nieznane gminy na Pogórzu Wielickim. Podjazd na Chorowice całkiem "uroczy". Na odcinku Mogilany - Światniki zerwana nawierzchnia i spory ruch mimo niedzieli. Boli mnie brzuch i dostaję w kość bo przewyższenie zauważalnie rośnie (do 120 km było na poziomie 350 m) a jadę cały czas, od samiuskiego początku, pod wiatr...
Po osiągnięciu ostatniej brakującej w tym rejonie gminy (Siepraw) postanawiam jechać wreszcie razem z wiatrem, na płn-zach., na Wieliczkę. Stamtąd przyjemnie pustymi drogami i ścieżkami rowerowymi na Nową Hutę (opactwo w Mogile). Wycofuję się stamtąd bezpiecznie przez Kazimierz i Stare Miasto na dworzec. W pociągu (elf na śląskim malowaniu, choć jako Polregio) rzecz jasna tłoczno, ale mam miejscówkę. Atrakcją nieodległa kolejka do WC i komentarze pasażerów nt. efektu 500+, czyli Jessik i Brajanów, Grażyn i Januszów. Ponadto Sebix bijący swą partnerkę po twarzy i wyzywający od ku.ew. Słowem: prawdziwy podkrakowski folklor.
Wrażenia przyrodnicze: pierwsze jaskółki dymówki, kopciuszki, kapturki i czajki; kwitnące śliwy, czereśnie, klony i forsycje.
Wrażenia społeczne: nieprzebrane tłumy na Kazimierzu, względny spokój w Wieliczce, jakieś śpiewy pod Kościołem Mariackim na rynku, opactwo mogilskie wyłącznie w kręgu zainteresowań emerytów.
Tychy, browar
Zator, kościół i zamek (pałac)
Wzgórze Kamień od strony wsi Łączany
Skawina, rynek
Siepraw, kościół
Podjazd na Gorzków
Mogiła, opactwo
Po osiągnięciu ostatniej brakującej w tym rejonie gminy (Siepraw) postanawiam jechać wreszcie razem z wiatrem, na płn-zach., na Wieliczkę. Stamtąd przyjemnie pustymi drogami i ścieżkami rowerowymi na Nową Hutę (opactwo w Mogile). Wycofuję się stamtąd bezpiecznie przez Kazimierz i Stare Miasto na dworzec. W pociągu (elf na śląskim malowaniu, choć jako Polregio) rzecz jasna tłoczno, ale mam miejscówkę. Atrakcją nieodległa kolejka do WC i komentarze pasażerów nt. efektu 500+, czyli Jessik i Brajanów, Grażyn i Januszów. Ponadto Sebix bijący swą partnerkę po twarzy i wyzywający od ku.ew. Słowem: prawdziwy podkrakowski folklor.
Wrażenia przyrodnicze: pierwsze jaskółki dymówki, kopciuszki, kapturki i czajki; kwitnące śliwy, czereśnie, klony i forsycje.
Wrażenia społeczne: nieprzebrane tłumy na Kazimierzu, względny spokój w Wieliczce, jakieś śpiewy pod Kościołem Mariackim na rynku, opactwo mogilskie wyłącznie w kręgu zainteresowań emerytów.
Tychy, browar
Zator, kościół i zamek (pałac)
Wzgórze Kamień od strony wsi Łączany
Skawina, rynek
Siepraw, kościół
Podjazd na Gorzków
Mogiła, opactwo
Dystans171.53 km Czas08:14 Vśrednia20.83 km/h VMAX55.08 km/h Podjazdy1026 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pętla wschodniogopowska
Dzięki temu, że zdążyłem na pociąg ze Żmigrodu, nie musiałem zażywać wątpliwej przyjemności jazdy nocą przy 4 st. Postanowiłem wykorzystać fakt normalnej nocy, wtsać rano i ruszyć na dłuższą pętelkę, ale tym razem na spokojnie. Do Tychów bardzo spokojnie. W Oświęcimiu nieźle się namordowałem szukając bezpiecznej trasy na rynek dla rajdu SKT (miał być 10.04). potem rozbawił mnie przystanek "Jaworzno Jeleń Dąb Leśniczówka" (mógł przecież być i taki: Jaworzno Jeleń Dąb Sarna - dla równowagi), w samym Jeleniu dzieci co rzeczonego Jelenia (statuę) obsiadły... W Jaworznie przerwa obiadowa (łącznie 2 h) i dalej - w towarzystwie - nad Pogorię. Tu obserwacja rybitw, perkozów, zasłyszane pierwsze pierwiosnki. Po drodze sporo podbiałów. Wiosna pełną gębą! Wczesniej jeszcze na odcinku Maczki-Ostrowy zerwany pas asfaltu,jechaliśmy przez Cieśle.
Z Pogorii już sprint do Przeczyc i dookoła lotniska w Pyrzowicach.
Oświęcim, rynek
Jaworzno, rynek
Wzgórze Gołonoskie, sanktuarium
Pogoria IV
Przy lotnisku
Dzięki temu, że zdążyłem na pociąg ze Żmigrodu, nie musiałem zażywać wątpliwej przyjemności jazdy nocą przy 4 st. Postanowiłem wykorzystać fakt normalnej nocy, wtsać rano i ruszyć na dłuższą pętelkę, ale tym razem na spokojnie. Do Tychów bardzo spokojnie. W Oświęcimiu nieźle się namordowałem szukając bezpiecznej trasy na rynek dla rajdu SKT (miał być 10.04). potem rozbawił mnie przystanek "Jaworzno Jeleń Dąb Leśniczówka" (mógł przecież być i taki: Jaworzno Jeleń Dąb Sarna - dla równowagi), w samym Jeleniu dzieci co rzeczonego Jelenia (statuę) obsiadły... W Jaworznie przerwa obiadowa (łącznie 2 h) i dalej - w towarzystwie - nad Pogorię. Tu obserwacja rybitw, perkozów, zasłyszane pierwsze pierwiosnki. Po drodze sporo podbiałów. Wiosna pełną gębą! Wczesniej jeszcze na odcinku Maczki-Ostrowy zerwany pas asfaltu,jechaliśmy przez Cieśle.
Z Pogorii już sprint do Przeczyc i dookoła lotniska w Pyrzowicach.
Oświęcim, rynek
Jaworzno, rynek
Wzgórze Gołonoskie, sanktuarium
Pogoria IV
Przy lotnisku
Dystans189.92 km Czas08:09 Vśrednia23.30 km/h VMAX45.05 km/h Podjazdy496 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wielkopolskie ostatki
Byłem bardzo niewyspany, w tygodniu siedziałem po nocach. Werdykt był jeden: wykorzystać wiatr na zachód i zdążyć na pociąg z Rawicza do domu. Celem były brakujące gminy w Wielkopolskiem. W pośpiechu zapakowałem serki, ale łyżeczki już nie... Przy poprawianiu bidonu (rower podwieszony) oblałem siebie, buty i sakwę jogurtem który miałem w drugiej ręce... Kierownik pociągu policzył mi jednak taniej za rower.
Za wszelką cenę chciałem trafić na rynek w Grabowie i trochę nerwów to kosztowało; z kolei w Antoninie zastałem remont elewacji pałacu. Po drodze dwa razy miałem s.aczkę (a jakże, gdy liczyło się tempo). Pomimo tego (straciłem na dwóch posiedzeniach 45 minut) do Rawicza dotarłem z 1h 20' przed odjazdem pociągu ...i całe szczęście bo okazało się że jednak także pociąg o 17:00 jedzie w formie autobusu, przeobrażając się w pociąg dopiero w Żmigrodzie. Dowiedziałem się tego dopiero przy kasie o godz. 16:15 (chciałem jeszcze wrócić na spokojnie na starówkę), pociąg ze Żmigrodu ruszal o 17:28. Najlepsze jest to, że zdążyłem. W biciu rekordów średniej pomagło mi na całej trasie typowo "wielkopolskie" przewyższenie :)
W pociągu powrotnym relacji Wrocław-Racibórz znowu sajgon. Ludzie w okolicach Wrocławia masowo podrożują pociągami. Ewenement na skalę ogólnopolską. Oczywiście jest to efekt skasowania zbiorkomu autobusowego i niewielkiej liczby pociągów. Nie da się jednak zaprzeczyć że na linii Brzeg-Wrocław-Legnica niezależnie od dnia i godziny w pociągach panuje groteskowe przeludnienie. Całe szczęście, że już się tu nie wybieram...
Wieluń Dąbrowa
Droga do Galewic (z Sokolnik), z ręki
Grabów n. Prosną - rynek "wyklęty"
Mikstat, rynek-parking
Sulmierzyce, rynek...
Jutrosin, ratusz i rynek
Rawicz, rynek rzecz jasna :)
Byłem bardzo niewyspany, w tygodniu siedziałem po nocach. Werdykt był jeden: wykorzystać wiatr na zachód i zdążyć na pociąg z Rawicza do domu. Celem były brakujące gminy w Wielkopolskiem. W pośpiechu zapakowałem serki, ale łyżeczki już nie... Przy poprawianiu bidonu (rower podwieszony) oblałem siebie, buty i sakwę jogurtem który miałem w drugiej ręce... Kierownik pociągu policzył mi jednak taniej za rower.
Za wszelką cenę chciałem trafić na rynek w Grabowie i trochę nerwów to kosztowało; z kolei w Antoninie zastałem remont elewacji pałacu. Po drodze dwa razy miałem s.aczkę (a jakże, gdy liczyło się tempo). Pomimo tego (straciłem na dwóch posiedzeniach 45 minut) do Rawicza dotarłem z 1h 20' przed odjazdem pociągu ...i całe szczęście bo okazało się że jednak także pociąg o 17:00 jedzie w formie autobusu, przeobrażając się w pociąg dopiero w Żmigrodzie. Dowiedziałem się tego dopiero przy kasie o godz. 16:15 (chciałem jeszcze wrócić na spokojnie na starówkę), pociąg ze Żmigrodu ruszal o 17:28. Najlepsze jest to, że zdążyłem. W biciu rekordów średniej pomagło mi na całej trasie typowo "wielkopolskie" przewyższenie :)
W pociągu powrotnym relacji Wrocław-Racibórz znowu sajgon. Ludzie w okolicach Wrocławia masowo podrożują pociągami. Ewenement na skalę ogólnopolską. Oczywiście jest to efekt skasowania zbiorkomu autobusowego i niewielkiej liczby pociągów. Nie da się jednak zaprzeczyć że na linii Brzeg-Wrocław-Legnica niezależnie od dnia i godziny w pociągach panuje groteskowe przeludnienie. Całe szczęście, że już się tu nie wybieram...
Wieluń Dąbrowa
Droga do Galewic (z Sokolnik), z ręki
Grabów n. Prosną - rynek "wyklęty"
Mikstat, rynek-parking
Sulmierzyce, rynek...
Jutrosin, ratusz i rynek
Rawicz, rynek rzecz jasna :)
Dystans107.76 km Czas05:23 Vśrednia20.02 km/h VMAX45.91 km/h Podjazdy651 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Szlak pięciu zbiorników
Najpierw celem była Pogoria. Potem Przeczyce. Wszędzie szaro i pochmurno, choć bardzo ciepło. Z godnych zapisania wrażeń wyłącznie te faunistyczne: chmary szpaków i zające goniące się u opłotków Michałkowic (jeden przebiegł mi tuż przed rowerem a drugi gach ledwo zdołał wyhamować, bo musiałbym pewnie klepać koło). Słyszalne skowronki a nawet rudziki. W Dolinie Górnika wycinka. Ogólnie sporo rowerzystów, szczególnie nad Pogorią.
Góra św. Doroty
"Głaz ornitologa" nad Pogorią IV
Przeczyce
Zendek
Rogoźnik
Najpierw celem była Pogoria. Potem Przeczyce. Wszędzie szaro i pochmurno, choć bardzo ciepło. Z godnych zapisania wrażeń wyłącznie te faunistyczne: chmary szpaków i zające goniące się u opłotków Michałkowic (jeden przebiegł mi tuż przed rowerem a drugi gach ledwo zdołał wyhamować, bo musiałbym pewnie klepać koło). Słyszalne skowronki a nawet rudziki. W Dolinie Górnika wycinka. Ogólnie sporo rowerzystów, szczególnie nad Pogorią.
Góra św. Doroty
"Głaz ornitologa" nad Pogorią IV
Przeczyce
Zendek
Rogoźnik
Dystans136.70 km Czas06:28 Vśrednia21.14 km/h VMAX63.03 km/h Podjazdy1063 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pilica
Powrót z Jaworzna do domu przez Pilicę, Smoleń i Ogrodzieniec. Wyjechałem dopiero przed 11., było pochmurno, ale ciepło. Od 14. pojawiło się słońce i zrobiło się bardzo wiosennie. W Kwaśniowie odnalazłem wieżę "rycerską" z XVI w. Niestety właściciel był "na posterunku" więc zdjęć nie robiłem - zresztą nie było za bardzo czego. Tuż obok obiektu zaparkowane były jakieś furgonetki.
Na zjeździe ze Złożeńca dzięki nowemu asfaltowi i jednocześnie całkowicie pustej drodze (pierwszy raz taka zbieżność mi się trafiła!) ustanowiłem tegoroczny rekord szybkości na przywoitym poziomie 63 km/h. Na wąskiej drodze do Smolenia (w zasadzie przy tej drodze) wycinka.
W Smoleniu autentyczny cyrk - pani z budki biletowo-parkingowej wybiegała informować turystów, że wstęp w okolice zamku jest płatny... Pomyśleć, że w latach 90. to było magiczne miejsce :( W 2002 r. gdy byłem tu z kolegą pierwszy raz na rowerze była tu cisza i spokój. Jeszcze w 2011 organizowałem tu rajd rowerowy z ogniskiem i kiełbaskami. Było, minęło...
W Pilicy sennie, odwiedziłem kościół i pałac. Dalej jechałem tradycyjnie przez Wolę Kocikową i asfaltem do Ogrodzieńca. Tu poczułem siłę wiatru. Od Pilicy jechałem z silnym wiatrem w twarz i na wierzchowinie potrafił ten huragan dać popalić...
W samym Ogrodziencu spokojniej niż w Smoleniu. Nieliczni turyści narzekali, że budy psują kraobraz. Rodzi się chyba jakaś świadomość! Budy zresztą zamknięte ( z kilkoma wyjątkami). Armagedon nastąpi tu w maju...
Końcówka trasy bez przygód, ale przykra. Pod silny wiatr, z upierdliwym ruchem samochodów na drodze nr 796. Skusiłem się jeszcze na wjazd na Dorotkę. Snuły się tamże jakieś grupy nastolatków wyglądające na odcięte od smartfonów, znaczy osowiałe i smutne. Widoczność znakomita: zarys gór. Dopiero stąd - przez Przełajkę - obrałem kierunek na chatę.
Szaro przy drodze na Bukowno
Powrót z Jaworzna do domu przez Pilicę, Smoleń i Ogrodzieniec. Wyjechałem dopiero przed 11., było pochmurno, ale ciepło. Od 14. pojawiło się słońce i zrobiło się bardzo wiosennie. W Kwaśniowie odnalazłem wieżę "rycerską" z XVI w. Niestety właściciel był "na posterunku" więc zdjęć nie robiłem - zresztą nie było za bardzo czego. Tuż obok obiektu zaparkowane były jakieś furgonetki.
Na zjeździe ze Złożeńca dzięki nowemu asfaltowi i jednocześnie całkowicie pustej drodze (pierwszy raz taka zbieżność mi się trafiła!) ustanowiłem tegoroczny rekord szybkości na przywoitym poziomie 63 km/h. Na wąskiej drodze do Smolenia (w zasadzie przy tej drodze) wycinka.
W Smoleniu autentyczny cyrk - pani z budki biletowo-parkingowej wybiegała informować turystów, że wstęp w okolice zamku jest płatny... Pomyśleć, że w latach 90. to było magiczne miejsce :( W 2002 r. gdy byłem tu z kolegą pierwszy raz na rowerze była tu cisza i spokój. Jeszcze w 2011 organizowałem tu rajd rowerowy z ogniskiem i kiełbaskami. Było, minęło...
W Pilicy sennie, odwiedziłem kościół i pałac. Dalej jechałem tradycyjnie przez Wolę Kocikową i asfaltem do Ogrodzieńca. Tu poczułem siłę wiatru. Od Pilicy jechałem z silnym wiatrem w twarz i na wierzchowinie potrafił ten huragan dać popalić...
W samym Ogrodziencu spokojniej niż w Smoleniu. Nieliczni turyści narzekali, że budy psują kraobraz. Rodzi się chyba jakaś świadomość! Budy zresztą zamknięte ( z kilkoma wyjątkami). Armagedon nastąpi tu w maju...
Końcówka trasy bez przygód, ale przykra. Pod silny wiatr, z upierdliwym ruchem samochodów na drodze nr 796. Skusiłem się jeszcze na wjazd na Dorotkę. Snuły się tamże jakieś grupy nastolatków wyglądające na odcięte od smartfonów, znaczy osowiałe i smutne. Widoczność znakomita: zarys gór. Dopiero stąd - przez Przełajkę - obrałem kierunek na chatę.
Szaro przy drodze na Bukowno
Dystans126.64 km Czas06:14 Vśrednia20.32 km/h VMAX38.91 km/h Podjazdy364 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Triduum dolnośląskie: Wielka Sobota
Dzień powrotu na powrót (sic!) był szpetny. Wiało nie tam gdzie powinno, choć tym razem dużo słabiej. Co gorsza było pochmurno, wilgotno i po południu pewny był opad. Jechałem dosc szybko, bo wyjechałem późno a chciałem dotrzec do Brzegu i dopiero tam wsiąśc w pociąg. Nadrobiłem sporo km przez nieprzejezdny odcinek z Imbramowic do Mietkowa. Zbiornik Mietkowski okrążałem baardzo dużym łukiem przez Gościsław i Kostomłoty... Deszcz po raz pierwszy postraszył mnie w Kątach, ulewa dorwała mnie ostatecznie na 12 km przed Brzegiem i bezczelnie ustąpiła w samym Brzegu. Na dworcu okazała się nie działać żadna kasa - niepotrzebnie tak się spieszyłem ze zwiedzaniem miasta.
Na "+"
To, że zdołałem zrealizować plan
Wraz z Kątami Wrocławskimi poznałem ostatnią brakującą gminę w Dolnośląskiem
Na "-"
Cała reszta, ze szczególnym uwzględnieniem pogody i Kraskowa (zabity dechami)
Okolice Wierzbnej - wracając też tu przejeżdżałem...
Krobielowice, pałac
Brzeg, ul. Długa po deszczu
Dzień powrotu na powrót (sic!) był szpetny. Wiało nie tam gdzie powinno, choć tym razem dużo słabiej. Co gorsza było pochmurno, wilgotno i po południu pewny był opad. Jechałem dosc szybko, bo wyjechałem późno a chciałem dotrzec do Brzegu i dopiero tam wsiąśc w pociąg. Nadrobiłem sporo km przez nieprzejezdny odcinek z Imbramowic do Mietkowa. Zbiornik Mietkowski okrążałem baardzo dużym łukiem przez Gościsław i Kostomłoty... Deszcz po raz pierwszy postraszył mnie w Kątach, ulewa dorwała mnie ostatecznie na 12 km przed Brzegiem i bezczelnie ustąpiła w samym Brzegu. Na dworcu okazała się nie działać żadna kasa - niepotrzebnie tak się spieszyłem ze zwiedzaniem miasta.
Na "+"
To, że zdołałem zrealizować plan
Wraz z Kątami Wrocławskimi poznałem ostatnią brakującą gminę w Dolnośląskiem
Na "-"
Cała reszta, ze szczególnym uwzględnieniem pogody i Kraskowa (zabity dechami)
Okolice Wierzbnej - wracając też tu przejeżdżałem...
Krobielowice, pałac
Brzeg, ul. Długa po deszczu
Dystans176.88 km Czas09:32 Vśrednia18.55 km/h VMAX53.96 km/h Podjazdy1739 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Triduum dolnośląskie: Wielki Piątek
Cały wyjazd "wielkanocny" był właśnie po to by wykorzystać zapowiadany piękny piątek. Był to oczywiście Wielki Piątek. Pasowało jak ulał - miał być przejazd przez góry. Cierpienie w dniu Męki Pańskiej było wysoce wskazane. Zanotowałem dwa dobre uczynki: przed Zagórzem Śl. uratowałem kaczkę krzyżówkę (po potrąceniu przez samochód siedziała oszołomiona na środku zakrętu). Wzięta do rąk nie stawiała oporu. Pomogłem też babci odczytać rozkład jazdy na wiosce za Świebodzicami. Pogoda była autentycznie boska, rozleniwiła mnie do tego stopnia, że w Szczawnie-Zdroju przesadziłem z przerwą i do końca trasy jechałem juz na czas.
Na "+"
Dostępność dziedzińca zamku w Zagórzu Śląskim
Atmosfera na rynku w Wałbrzychu
Przejazd przez Wałbrzych (o dziwo!)
Atmosfera w Szczawnie-Zdroju (w części uzdrowiskowej, bo tak poza tym piekło puszkinowskie)
Zabudowa wsi Dobków w Górach Kaczawskich
Widoki na Chełmiec i Śnieżkę
Widok na zamek "Świny"
Na "-"
Kamienna Góra (poza ładnym rynkiem zabudowa dość prosta i uzupełniana, główny deptak jakiś toporny)
Wojcieszów (co to za miasto bez nawet fragmentu zwartej zabudowy?)
Bolków (przybrudzone, sporo ubytków w zabudowie)
Świdnica od strony wsi Jakubów (efekt zmylenia dróg)
Wałbrzych, rynek
Dobków, zabudowa
Cały wyjazd "wielkanocny" był właśnie po to by wykorzystać zapowiadany piękny piątek. Był to oczywiście Wielki Piątek. Pasowało jak ulał - miał być przejazd przez góry. Cierpienie w dniu Męki Pańskiej było wysoce wskazane. Zanotowałem dwa dobre uczynki: przed Zagórzem Śl. uratowałem kaczkę krzyżówkę (po potrąceniu przez samochód siedziała oszołomiona na środku zakrętu). Wzięta do rąk nie stawiała oporu. Pomogłem też babci odczytać rozkład jazdy na wiosce za Świebodzicami. Pogoda była autentycznie boska, rozleniwiła mnie do tego stopnia, że w Szczawnie-Zdroju przesadziłem z przerwą i do końca trasy jechałem juz na czas.
Na "+"
Dostępność dziedzińca zamku w Zagórzu Śląskim
Atmosfera na rynku w Wałbrzychu
Przejazd przez Wałbrzych (o dziwo!)
Atmosfera w Szczawnie-Zdroju (w części uzdrowiskowej, bo tak poza tym piekło puszkinowskie)
Zabudowa wsi Dobków w Górach Kaczawskich
Widoki na Chełmiec i Śnieżkę
Widok na zamek "Świny"
Na "-"
Kamienna Góra (poza ładnym rynkiem zabudowa dość prosta i uzupełniana, główny deptak jakiś toporny)
Wojcieszów (co to za miasto bez nawet fragmentu zwartej zabudowy?)
Bolków (przybrudzone, sporo ubytków w zabudowie)
Świdnica od strony wsi Jakubów (efekt zmylenia dróg)
Wałbrzych, rynek
Dobków, zabudowa