Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 88339.05 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 4115:10 |
Średnia prędkość: | 19.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 579834 m |
Liczba aktywności: | 659 |
Średnio na aktywność: | 134.05 km i 7h 04m |
Więcej statystyk |
Dystans113.53 km Czas06:48 Vśrednia16.70 km/h VMAX64.88 km/h Podjazdy2293 m
SprzętMerida Drakar
Makowski klasyk
Fatalne prognozy dla masywu Babiej wskazywały by uciec na północ. Było więc kilka nowych skrótów np. trasa z Makowa do Zembrzyc z ominięciem krajówki nr 28. Początek podjazdu na Makowską Górę z Jachówki był rzeźnicki a najbardziej wkurzały samochodziki masowo skracające sobie drogę na tej ścieżce (alejki w parkach są szersze). Zjazd szerszy ale o słabej nawierzchni. Tym razem był zaduch i upał, podjazd na Żarnówkę i Koskową wylał ze mnie siódme poty, potem (nomen omen!) schłodziła mnie burza (uratowal przystanek w Skomielnej). Powrót do Makowa przez Jabconiówkę i ze zdobyczno-odkrywczym cyklotrekiem na Adamówce (729) po drodze. W sumie dzień udany, odczuwałem jeszcze trudy pionowego Bożego Ciała i pod koniec miałem już dość...

Przeł. Lipie

Na Górę Makowską

Koskowa przed ulewą

Jabconiówka
Trasa:
Fatalne prognozy dla masywu Babiej wskazywały by uciec na północ. Było więc kilka nowych skrótów np. trasa z Makowa do Zembrzyc z ominięciem krajówki nr 28. Początek podjazdu na Makowską Górę z Jachówki był rzeźnicki a najbardziej wkurzały samochodziki masowo skracające sobie drogę na tej ścieżce (alejki w parkach są szersze). Zjazd szerszy ale o słabej nawierzchni. Tym razem był zaduch i upał, podjazd na Żarnówkę i Koskową wylał ze mnie siódme poty, potem (nomen omen!) schłodziła mnie burza (uratowal przystanek w Skomielnej). Powrót do Makowa przez Jabconiówkę i ze zdobyczno-odkrywczym cyklotrekiem na Adamówce (729) po drodze. W sumie dzień udany, odczuwałem jeszcze trudy pionowego Bożego Ciała i pod koniec miałem już dość...

Przeł. Lipie

Na Górę Makowską

Koskowa przed ulewą

Jabconiówka
Trasa:
Dystans105.46 km Czas07:22 Vśrednia14.32 km/h VMAX62.42 km/h Podjazdy3188 m
SprzętMerida Drakar
Stryszawski pionowy świat
Najpierw była wspinaczka na Janoszkę i zdobycie tejże na rowerze, potem zjazd i podjazd na os. Jaworskie; w końcu przypomniałem sobie, że u podnóża zostawiłem bagaże... Po powrocie znowu, od zera, zdobywałem Przysłop; tymczasem M. czekała na mnie w Beskidzkim Raju. Po skorzystaniu z wieży nastąpił zjazd aż do Zawoi i przejazd przez Skawicę - Suchą Górę z drugim tego dnia atakiem na szczyt. Oblok (870) zdobywałem już klasycznie cyklotrekiem, w drodze powrotnej złapał mnie potop. Na przystanku "ratunkowym" zeszliśmy się z M. no i przez półtorej godziny okupowaliśmy przystanek. Dalsza trasa musiała ulec modyfikacji - np. pojawił się obiad w Makowie - i tak się stało. Z Makowa wracałem m. in. przez Podksięże, Grzechynię i Borsuczą... Kilometr o nachyleniu ponad 15% to jest jednak niezła rzeźnia (Podksięże). W schronisku byłem dopiero po 20, ale na ostatnim podjeździe na Magurce/Borsuczej czułem, że kolana więcej nie wytrzymają... Jechałem przecież na czołgu (Drakarze)...
To mój rekord przewyższenia w stosunku do dystansu, okolice Stryszawy dają czadu, a jest to wersja minimum w stosunku do pierwotnej (którą zalał deszcz)!

W drodze na Janoszkę

Magurka widziana z wieży Beskidzkiego Raju

Oblok - na szczycie

Podjazd na Podksięże

Magurka/Borsucza
Trasa:
Najpierw była wspinaczka na Janoszkę i zdobycie tejże na rowerze, potem zjazd i podjazd na os. Jaworskie; w końcu przypomniałem sobie, że u podnóża zostawiłem bagaże... Po powrocie znowu, od zera, zdobywałem Przysłop; tymczasem M. czekała na mnie w Beskidzkim Raju. Po skorzystaniu z wieży nastąpił zjazd aż do Zawoi i przejazd przez Skawicę - Suchą Górę z drugim tego dnia atakiem na szczyt. Oblok (870) zdobywałem już klasycznie cyklotrekiem, w drodze powrotnej złapał mnie potop. Na przystanku "ratunkowym" zeszliśmy się z M. no i przez półtorej godziny okupowaliśmy przystanek. Dalsza trasa musiała ulec modyfikacji - np. pojawił się obiad w Makowie - i tak się stało. Z Makowa wracałem m. in. przez Podksięże, Grzechynię i Borsuczą... Kilometr o nachyleniu ponad 15% to jest jednak niezła rzeźnia (Podksięże). W schronisku byłem dopiero po 20, ale na ostatnim podjeździe na Magurce/Borsuczej czułem, że kolana więcej nie wytrzymają... Jechałem przecież na czołgu (Drakarze)...
To mój rekord przewyższenia w stosunku do dystansu, okolice Stryszawy dają czadu, a jest to wersja minimum w stosunku do pierwotnej (którą zalał deszcz)!

W drodze na Janoszkę

Magurka widziana z wieży Beskidzkiego Raju

Oblok - na szczycie

Podjazd na Podksięże

Magurka/Borsucza
Trasa:
Dystans117.96 km Teren2.50 km Czas05:45 Vśrednia20.51 km/h VMAX48.18 km/h Podjazdy707 m
SprzętMerida Drakar
Rajd łazowski SKT Suchartur
Tradycyjny rajd rowerowy z wizytą na strzelnicy (tym razem przy zakładzie karnym) w okolicy Ciągowic. Powrót z najlepszymi bez korzystania z pociągu. Temperatura zabójcza, uczestnicy karni i w dobrej formie. Na odcinku Kuźnica Sulikowska - Ciągowice prawdziwy tor przeszkód: najpierw piachy, potem bagno i przeprawy przez cieki wodne. Obyło się bez awarii, tylko dwóch z ośmiu uczestników grupy premium wycofało się w Łazach. Reszta dotarła do swoich domów o własnych siłach.

Ekipa na trasie Zawarpie - Kuźnica Świętojańska

"Strefa zgonu" w Ciągowicach, czyli delektowanie się odrobiną cienia
Trasa:
Tradycyjny rajd rowerowy z wizytą na strzelnicy (tym razem przy zakładzie karnym) w okolicy Ciągowic. Powrót z najlepszymi bez korzystania z pociągu. Temperatura zabójcza, uczestnicy karni i w dobrej formie. Na odcinku Kuźnica Sulikowska - Ciągowice prawdziwy tor przeszkód: najpierw piachy, potem bagno i przeprawy przez cieki wodne. Obyło się bez awarii, tylko dwóch z ośmiu uczestników grupy premium wycofało się w Łazach. Reszta dotarła do swoich domów o własnych siłach.

Ekipa na trasie Zawarpie - Kuźnica Świętojańska

"Strefa zgonu" w Ciągowicach, czyli delektowanie się odrobiną cienia
Trasa:
Dystans185.25 km Czas08:27 Vśrednia21.92 km/h VMAX50.43 km/h Podjazdy1113 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Jura Środkowa
Zaspałem trochę, rodząca się ciepłota nie zachęcała zbytnio do pośpiechu. Wybrałem więc trasę w mój ulubiony rejon Jury Środkowej, czyli Pasmo Smoleńsko-Niegowonickie. Przy okazji drogi powrotnej miałem ważny cel - dotrzeć na tajmniczą strzelnicę w Ciagowicach, gdzie w poniedziałek miałem doprowadzić uczestników rajdu rowerowego. Dalej zaliczyłem jeszcze Porębę, lody na rynku w Siewierzu, Brudzowice i tradycyjny powrót ze Strąkowa przez Sączów do domu.
Udało mi się wrócić dość szybko, na tyle, by dobrze przygotować się do poniedziałkowej odpowiedzialności rowerowej.

Stodólsko, Niegowonice

Między Kwaśniowem a Złożeńcem, pod Ruskimi Górami

Pospiesznie przez Ogro

Ciągowice, dwór

Poręba, Bartek

Siewierz

Kazimierzówka (Dziewki)
Trasa:
Zaspałem trochę, rodząca się ciepłota nie zachęcała zbytnio do pośpiechu. Wybrałem więc trasę w mój ulubiony rejon Jury Środkowej, czyli Pasmo Smoleńsko-Niegowonickie. Przy okazji drogi powrotnej miałem ważny cel - dotrzeć na tajmniczą strzelnicę w Ciagowicach, gdzie w poniedziałek miałem doprowadzić uczestników rajdu rowerowego. Dalej zaliczyłem jeszcze Porębę, lody na rynku w Siewierzu, Brudzowice i tradycyjny powrót ze Strąkowa przez Sączów do domu.
Udało mi się wrócić dość szybko, na tyle, by dobrze przygotować się do poniedziałkowej odpowiedzialności rowerowej.

Stodólsko, Niegowonice

Między Kwaśniowem a Złożeńcem, pod Ruskimi Górami

Pospiesznie przez Ogro

Ciągowice, dwór

Poręba, Bartek

Siewierz

Kazimierzówka (Dziewki)
Trasa:
Dystans126.33 km Czas07:51 Vśrednia16.09 km/h VMAX58.38 km/h Podjazdy2858 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Beskid Mały, ale wariat
Rano, na Magurce było cudnie i chłodno, potem, szczególnie na podjeżdzie na Hrobaczą i Kocierz, słońce wysysało siódme poty. Droga na Hrobaczą ujdzie do góry (nie licząc buksowania gdzieniegdzie na otoczakach). Zjazd tędy na jednym hamulcu jest już z gatunku mocnych thrillerów, czyli w sam raz dla mnie. Przerwę "odparzeniową" i ochłodzeniową zrobiłem w Bukowicach, bo w poszukiwaniu cienia przejechałem całą Porąbkę... Potem wracałem, by skierować się na dol. Wielkiej Puszczy (sporo "zatokujących" miłośników opalania i taplania w wodzie na bielskich blachach). Chciałem ominąć tłumy na górze Żar i to się udało. Niestety nie ominąłem deszczu, który dopadł mnie przed Rychwałdkiem. Na Przełęczy Ślemieńskiej było już widac co mnie czeka. W samym Żywcu było jednak sucho, deszcz nie dotarł nawet do rogatek miasta. Skorzystałem zatem z jakiegoś Ahmed Kebaba (miałem zapas czasu) i udałem się na pociag, który startował w Żywcu, ale od Wilkowic był już napchany aż po dach...

Na podjeżdzie, w górnej partii, widac kreskę - to szaraczek, który skłonił mnie do tego ujęcia. O tej porze (około 7-7:30) było tu cudownie pusto a ja byłem pierwszym tego dnia zdobywcą Josefsbergu :)

Takiej ciszy i spokoju to tutaj jeszcze nie odczułem...

Na samiuśkim szczycie Hrobaczej

Międzybrodzkie klimaty

Kocierz

Od Jasnej Górki zrobiło się ciemno... Rozpoczął się przyspieszony odwrót na Saybusch
Trasa:
Rano, na Magurce było cudnie i chłodno, potem, szczególnie na podjeżdzie na Hrobaczą i Kocierz, słońce wysysało siódme poty. Droga na Hrobaczą ujdzie do góry (nie licząc buksowania gdzieniegdzie na otoczakach). Zjazd tędy na jednym hamulcu jest już z gatunku mocnych thrillerów, czyli w sam raz dla mnie. Przerwę "odparzeniową" i ochłodzeniową zrobiłem w Bukowicach, bo w poszukiwaniu cienia przejechałem całą Porąbkę... Potem wracałem, by skierować się na dol. Wielkiej Puszczy (sporo "zatokujących" miłośników opalania i taplania w wodzie na bielskich blachach). Chciałem ominąć tłumy na górze Żar i to się udało. Niestety nie ominąłem deszczu, który dopadł mnie przed Rychwałdkiem. Na Przełęczy Ślemieńskiej było już widac co mnie czeka. W samym Żywcu było jednak sucho, deszcz nie dotarł nawet do rogatek miasta. Skorzystałem zatem z jakiegoś Ahmed Kebaba (miałem zapas czasu) i udałem się na pociag, który startował w Żywcu, ale od Wilkowic był już napchany aż po dach...

Na podjeżdzie, w górnej partii, widac kreskę - to szaraczek, który skłonił mnie do tego ujęcia. O tej porze (około 7-7:30) było tu cudownie pusto a ja byłem pierwszym tego dnia zdobywcą Josefsbergu :)

Takiej ciszy i spokoju to tutaj jeszcze nie odczułem...

Na samiuśkim szczycie Hrobaczej

Międzybrodzkie klimaty

Kocierz

Od Jasnej Górki zrobiło się ciemno... Rozpoczął się przyspieszony odwrót na Saybusch
Trasa:
Dystans102.43 km Czas06:04 Vśrednia16.88 km/h VMAX51.24 km/h Podjazdy2077 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Międzygórze śląsko-żywieckie
Dzień bez bagażu, na pohybel klęskom i przeciwnościom. Z cyklotrekiem na Rachowcu i Popręcince (świetna panorama) i podziwianiem parady motocyklistów pod Ochodzitą. Lampa była ostra, słońce wysysało siły i w połączeniu z ledwie 4h snu sprawiło, że zjeżdżałem na pociąg do Rycerki z poczuciem dobrze wykonanej pracy :)
Wcześniej musiałem wrócić po depozyt pod Zwardoniem.

Widoczek z podejścia na Rachowiec

Trójstyk

Powrót na Ochodzitą. Dopingowała mnie tu wycieczka emerytów...

Było ich kilkuset, jeśli nie więcej... Większość na słowackich blachach...
Dzień wcześniej, dokończenie dwusetki (już po północy):
Dzień bez bagażu, na pohybel klęskom i przeciwnościom. Z cyklotrekiem na Rachowcu i Popręcince (świetna panorama) i podziwianiem parady motocyklistów pod Ochodzitą. Lampa była ostra, słońce wysysało siły i w połączeniu z ledwie 4h snu sprawiło, że zjeżdżałem na pociąg do Rycerki z poczuciem dobrze wykonanej pracy :)
Wcześniej musiałem wrócić po depozyt pod Zwardoniem.

Widoczek z podejścia na Rachowiec

Trójstyk

Powrót na Ochodzitą. Dopingowała mnie tu wycieczka emerytów...

Było ich kilkuset, jeśli nie więcej... Większość na słowackich blachach...
Dzień wcześniej, dokończenie dwusetki (już po północy):
Dystans123.85 km Czas05:49 Vśrednia21.29 km/h VMAX47.09 km/h Podjazdy922 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Po pracy, z buta, do Głębiec
Tego pamiętnego piątku padło 100 tysięcy kilometrów na bikestats :)
Pierwotnie miałem wyjechać prosto z pracy od razu z pełnym bagażem. Gigantyczne perypetie związane z głupotą Twomarku i poczuciem humoru firmy Mavic spowodowały, że męczyłem się z nowymi kołami aż do północy (w czw). Tym bardziej, że do wymiany i skrócenia był też łańcuch i mocowanie lampki (którego oczywiście okazałem się nie mieć...).
Po powrocie z pracy, zrobieniu sobie kolarskiego obiadu i dokończeniu pakowania, wyruszyłem... w największych korkach. Gdy w Suszcu zrobiło się wreszcie spokojniej odkryłem, że pośpiech wywołał nieporządane skutki: poza brakiem tylnego hamulca (świetny pomysł na góry) odezwała się niedbale założona dętka, która wybrzuszyła oponę na tyle znacząco, że czułem ciągłe tąpnięcia...
Przy tym wszystkim tempo nie było najgorsze. Szczęście też się do mnie uśmiechnęło, bo znalazłem niezłą miejscówkę u podnóży Kubalonki. Choć pierwotnie planowałem nocować bezczelnie na murawach Ochodzitej, z racji godziny wyjazdu nie miałem szans dotrzeć do celu w resztkach jasności dnia. Po ciemku nie chciałem zaś tego czynić, bo nie miałem porządnego mocowania lampki (efekt klęski cz. I).
Zakończyło się to wszystko oczywiście klęską: w nocy nieustannie kichałem, okazało się że "coś" mnie silnie uczula. Spałem bardzo źle, bo zatykało mi nos ropą (zatoki tradycyjnie zareagowały na alergię)...

Bujaków

Nad morzem goczałkowickim

U Kossaków w Górkach

W drodze na Ustroń

Wisła
Pierwotnie miałem wyjechać prosto z pracy od razu z pełnym bagażem. Gigantyczne perypetie związane z głupotą Twomarku i poczuciem humoru firmy Mavic spowodowały, że męczyłem się z nowymi kołami aż do północy (w czw). Tym bardziej, że do wymiany i skrócenia był też łańcuch i mocowanie lampki (którego oczywiście okazałem się nie mieć...).
Po powrocie z pracy, zrobieniu sobie kolarskiego obiadu i dokończeniu pakowania, wyruszyłem... w największych korkach. Gdy w Suszcu zrobiło się wreszcie spokojniej odkryłem, że pośpiech wywołał nieporządane skutki: poza brakiem tylnego hamulca (świetny pomysł na góry) odezwała się niedbale założona dętka, która wybrzuszyła oponę na tyle znacząco, że czułem ciągłe tąpnięcia...
Przy tym wszystkim tempo nie było najgorsze. Szczęście też się do mnie uśmiechnęło, bo znalazłem niezłą miejscówkę u podnóży Kubalonki. Choć pierwotnie planowałem nocować bezczelnie na murawach Ochodzitej, z racji godziny wyjazdu nie miałem szans dotrzeć do celu w resztkach jasności dnia. Po ciemku nie chciałem zaś tego czynić, bo nie miałem porządnego mocowania lampki (efekt klęski cz. I).
Zakończyło się to wszystko oczywiście klęską: w nocy nieustannie kichałem, okazało się że "coś" mnie silnie uczula. Spałem bardzo źle, bo zatykało mi nos ropą (zatoki tradycyjnie zareagowały na alergię)...

Bujaków

Nad morzem goczałkowickim

U Kossaków w Górkach

W drodze na Ustroń

Wisła
Dystans113.54 km Czas04:19 Vśrednia26.30 km/h VMAX49.96 km/h Podjazdy761 m
SprzętHaibike Tour SL
Szosowa setka
Tradycyjnie późna inauguracja sezonu szosowego. Dlaczego? Bo szosa demoralizuje. Jeździ się na niej o wiele lżej niż na trekkingu i przeskok powrotny z szosy na rower wyprawowy jest za dużym szokiem. Drugi powód to niemożność zabrania większego bagażu, co zmniejsza wygodę podróży, choć zwiększa tempo. Brak bagaży przyczynił się też do motywu przewodniego: spalenia słońcem.

Kopiec Powstańców, Piekary

Płaskowyż Twardowicki

Pogoria IV

GSD na szosowo
Trasa:
Tradycyjnie późna inauguracja sezonu szosowego. Dlaczego? Bo szosa demoralizuje. Jeździ się na niej o wiele lżej niż na trekkingu i przeskok powrotny z szosy na rower wyprawowy jest za dużym szokiem. Drugi powód to niemożność zabrania większego bagażu, co zmniejsza wygodę podróży, choć zwiększa tempo. Brak bagaży przyczynił się też do motywu przewodniego: spalenia słońcem.

Kopiec Powstańców, Piekary

Płaskowyż Twardowicki

Pogoria IV

GSD na szosowo
Trasa:
Dystans135.84 km Czas06:15 Vśrednia21.73 km/h VMAX44.39 km/h Podjazdy905 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Na Próg Woźnicki i z powrotem
Wstałem o 2:46 i nie potrafiłem zasnąć powtórnie. Tymczasem prognozy zapowiadały ładne przedpołudnie i sztormowe popołudnie. Kierując się tym przesłaniem o 4:49 wyruszałem więc na przejażdżkę. Zakończyłem ją rekordowo szybko, bo o 12:19... Wtedy dopadły mnie pierwsze krople. Zza okna obserwowałem już prawdziwy potop...
Rano mgły były potężne a asfalty i trawy mokruteńkie. Mgły odpuściły dopiero za Siewierzem, temperatura skoczyła wtedy gwałtownie i było bardzo przyjemnie. W miłej scenerii zajechałem zatem do Woźnik i ponownie zrobiło się mniej fajnie: od południa sunęły deszczowe chmury. Ledwo zdążyłem, w Parku Redena było już mokro, ale przemknąłem się między falami uderzeniowymi.
Wypad miał charakter majówkowego pleneru w dość dobrym, trekingowym tempie, wymuszonym przez okoliczności (czas brutto: 7,5 h). Długi postój miałem w Kozich, ale to wynikało z nieudanej próby zalogowania do darmowego Wi-Fi na rynku, by sprawdzić co z prognozami pogody... (razem 47 minut!)

Cisza i spokój na będzińskiej "Nerce"

Bażant na Mariankach nie zamierzał zejść mi z drogi, nie dziwię mu się: dookoła rozlewiska a trawy ociekające wodą

Zamek siewierski i podnoszące się mgły

Sensacja: czyli nowy asfalt na drodze Nowa Wioska - Pińczyce.

Rynek w Koziegłowach

Wiosna w Woźnikach

Umajony las około Strąkowa

Postępy drogowe przy lotnisku Pyrzowice (Ożarowice). Wygląd chmur nakazywał odwrót...
Trasa:
Wstałem o 2:46 i nie potrafiłem zasnąć powtórnie. Tymczasem prognozy zapowiadały ładne przedpołudnie i sztormowe popołudnie. Kierując się tym przesłaniem o 4:49 wyruszałem więc na przejażdżkę. Zakończyłem ją rekordowo szybko, bo o 12:19... Wtedy dopadły mnie pierwsze krople. Zza okna obserwowałem już prawdziwy potop...
Rano mgły były potężne a asfalty i trawy mokruteńkie. Mgły odpuściły dopiero za Siewierzem, temperatura skoczyła wtedy gwałtownie i było bardzo przyjemnie. W miłej scenerii zajechałem zatem do Woźnik i ponownie zrobiło się mniej fajnie: od południa sunęły deszczowe chmury. Ledwo zdążyłem, w Parku Redena było już mokro, ale przemknąłem się między falami uderzeniowymi.
Wypad miał charakter majówkowego pleneru w dość dobrym, trekingowym tempie, wymuszonym przez okoliczności (czas brutto: 7,5 h). Długi postój miałem w Kozich, ale to wynikało z nieudanej próby zalogowania do darmowego Wi-Fi na rynku, by sprawdzić co z prognozami pogody... (razem 47 minut!)

Cisza i spokój na będzińskiej "Nerce"

Bażant na Mariankach nie zamierzał zejść mi z drogi, nie dziwię mu się: dookoła rozlewiska a trawy ociekające wodą

Zamek siewierski i podnoszące się mgły

Sensacja: czyli nowy asfalt na drodze Nowa Wioska - Pińczyce.

Rynek w Koziegłowach

Wiosna w Woźnikach

Umajony las około Strąkowa

Postępy drogowe przy lotnisku Pyrzowice (Ożarowice). Wygląd chmur nakazywał odwrót...
Trasa:
Dystans133.16 km Czas05:59 Vśrednia22.26 km/h VMAX56.58 km/h Podjazdy1024 m
SprzętFocus Arriba 4.0
GSD, Płaskowyż Twardowicki i dookoła tegoż peregrynacje (9)
Tym razem wreszcie wyrwałem się z pracy przed 17, ba, nawet przed 13. To oznaczało katowanie płaskowyżu i okolic. Po raz 10. w tym roku wjechałem na Górę św. Doroty - idę na rekord! Trasa była treningowa, ale miejscami wiosna prowokowała do chwili foto-refleksji. Pod koniec trasy ścigałem kolarzy i średnia znacznie wzrosła a jeden kolarz nawet haniebnie przegrał z trekingiem...

Typowy płaskowyż, czyli między Siemonią a Twardowicami

Na Dorotce - kwitnące suchodrzewy zwyczajne, bo nie tylko kasztanowce wyznaczają matury!

No i łany czosnku niedźwiedziego w Parku Zielona, wiadomo.

Do Siewierza było chmurnie i zimnawo, dopiero na pętli zendkowskiej chmury zaczęły ustępować

Zendek - jeszcze kwitnęły jabłonie

Cyklotrek na Korzystnej Górze i oryginalny widok na Sączów
Trasa:
Tym razem wreszcie wyrwałem się z pracy przed 17, ba, nawet przed 13. To oznaczało katowanie płaskowyżu i okolic. Po raz 10. w tym roku wjechałem na Górę św. Doroty - idę na rekord! Trasa była treningowa, ale miejscami wiosna prowokowała do chwili foto-refleksji. Pod koniec trasy ścigałem kolarzy i średnia znacznie wzrosła a jeden kolarz nawet haniebnie przegrał z trekingiem...

Typowy płaskowyż, czyli między Siemonią a Twardowicami

Na Dorotce - kwitnące suchodrzewy zwyczajne, bo nie tylko kasztanowce wyznaczają matury!

No i łany czosnku niedźwiedziego w Parku Zielona, wiadomo.

Do Siewierza było chmurnie i zimnawo, dopiero na pętli zendkowskiej chmury zaczęły ustępować

Zendek - jeszcze kwitnęły jabłonie

Cyklotrek na Korzystnej Górze i oryginalny widok na Sączów
Trasa: