Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:81583.73 km (w terenie 19.90 km; 0.02%)
Czas w ruchu:3732:27
Średnia prędkość:19.27 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:512321 m
Liczba aktywności:606
Średnio na aktywność:134.63 km i 7h 03m
Więcej statystyk
Dystans125.71 km Czas05:37 Vśrednia22.38 km/h Podjazdy825 m
Mysłów
Kategoria >100 km, trening

"Nadeszły młode dni, wiotkie, giętkie jak brzozy, pachnące słońcem i nieśmiałe. Na ulicach widać mnóstwo rzeczy" - Joseph Roth.

Pozimie obrodziło w kałuże, grzęzawiska przydrożne, nadrożne jeziora i radiowozy (cóż za obfitość! - jak rok temu w kwietniu). Napotykałem na trasie szczebiotliwe stadka szpaków, tu i ówdzie wznosiły się w niebo skowronki. Opanowała mnie nieznośna lekkość butów, bo po raz pierwszy jechałem w letnich butach. W Siewierzu usiadła mi na sakwie pierwsza, jeszcze mocno zawiana, pszczoła. Pszczelim zwyczajem nie była wścibska, pożegnaliśmy się w przyjaźni. To wtedy, na ławeczce w pobliżu siewierskiego zamku odkryłem, że zapomniałem lampki. Odtąd moja trasa była już czasówką.

Przebrnąłem przez Próg Woźnicki w niezłym tempie i dotarłem aż do Mysłowa. Stamtąd wracałem jednak przez Siewierz, bo w Lasach Lublinieckich spodziewałem się śnieżno-błotnego horroru. Moje podejrzenia potwierdził 400-metrowy odcinek grozy, ten między Żelisławicami i Pińczycami (gruntowy). Fatalna nawierzchnia zaskoczyła mnie także w Zendku. Najważniejsze, że zdążyłem przed zmierzchem - brak lampki usportowił skutecznie mój wypad, ale sprawił też, że nie dotarłem do Koziegłów (jak planowałem). 

Klucz gęsi zmierzających na zachód

Zamek siewierski jeszcze w płatach śniegu

Pejzaż okolic Pińczyc

Pyrzowice

Trasa:
Dystans154.43 km Czas08:05 Vśrednia19.10 km/h VMAX48.38 km/h Podjazdy1088 m
SprzętMerida Drakar
Zimowy Płaskowyż Głubczycki
Kategoria >100 km

Pomysł miałem ambitny: pierwszy raz odwiedzić na rowerze Płaskowyż Głubczycki zimą. To miał być trzeci zimowy rajd przygodowy (po rajdzie śnieżnym i rajdzie mroźnym): obliczony na wrażenia krajoznawcze, na doznanie czegoś nowego. Udało się aż nadto!
W Raciborzu dopadła mnie przechłodzona mgła i nie odpuszczała aż do Kietrza. Szybko oszadziło mi ubranie, nawet sznurówki. Oszadziło też drzewa i krzewy. Miejscami pojawiła się gołoledź - całe szczęście, że jechałem na czołgu. W Pietrowicach temperatura spadła do -5,6 i cieszyłem się siarczyście, że wziąłem najcieplejsze buty. Słusznie wietrzyłem podstęp, spodziewałem się że zanim wyjadę na bezchmurny płaskowyż będę musiał przecierpieć "uroki" doliny Odry. Tak dokładnie było. 

Plusem ataku zimy była niezwykła atmosfera przy drewniaku w Skowronowie. Potem nastąpiło przedzieranie się przez śniegi i zamarznięte błota tzw. szlaku rowerowego Gródczanki-Kietrz. Dolina Troi pokazała pazurki. W Kietrzu miałem już jednak niczym niezmącone słońce, które towarzyszyło dalszym moim peregrynacjom płaskowyżu. Do takich wiosek jak Rozumice, Wysoka i Boboluszki dotarłem po raz pierwszy. W Zubrzycach zobaczyłem i usłyszałem pierwsze w tym roku szpaki i skowronki. Po wizycie w Głubczycach (które bez liści na drzewach są jeszcze bardziej przygnębiające) dotarłem też wreszcie do Grobnik. Tamże powitał mnie dobiegający z najbliższego podwórka tekst o wyskrobywaniu dzieci łyżką do opon (Słoń), ale  ostatecznie pobyt we wsi nie dostarczył mi takich wrażeń jakie zapamiętałem kiedyś z Katalogu Zabytków Sztuki. Znalazłem tylko kilka starych domów i nie były szczególnie ładne... 

Brak zieleni sprzyjał lokalizowaniu oryginalnych zabudowań. Ogólnie w pd-zach. części płaskowyżu krajobraz był ładny, przeplatany polami śniegu, oziminy i skibami zaoranej ziemi. Od Wronina pojawili się nasi i podwójne nazwy miejscowości. Zapas czasu wykorzystałem na zimowe eksploracje w Sławikowie i Łubowicach. Rajd zacząłem pod pomnikiem Eichendorffa w Raciborzu i finiszowałem u jego grobu w Łubowicach. Ostatki widności zmarnowałem na wizytę w raciborskim Kauflandzie. W drodze powrotnej (pociągiem) musiałem nawet zmieniać składy (tory zasypane węglem), ale ostatecznie szczęśliwie dotarłem na dworzec w Kato i przez Załęże dojechałem do domu. Wycieczka była bardzo ciekawa krajoznawczo i ambitna kondycyjnie (typowo wyżynna, na ciężkim rowerze i w ciężkich warunkach). Co ciekawe dotoczyłem się bez problemów do mety, jedynie następnego dnia miałem sztywne nóżki ;)

Pod względem atrakcyjności krajoznawczej i różnorodności wyzwań była to najciekawsza moja zimowa trasa rowerowa w życiu. Po raz pierwszy nie czekałem na przylot szpaków tylko wyruszyłem im naprzeciw. 

Z Pietrowic Wielkich na Gródczanki

Miejscami jeszcze śnieżne zaspy

Pejzaż był zdominowany przez zieleń, brąz i biel. 

GALERIA

Trasa:

Dystans124.77 km Czas06:37 Vśrednia18.86 km/h VMAX47.91 km/h Podjazdy909 m
Temp.-4.0 °C SprzętFocus Arriba 4.0
Rajd mroźny, czyli zimowy Próg Woźnicki
Kategoria >100 km

Ten rajdzik obmyśliłem jako uzupełnienie rajdu śnieżnego. Śniegu bowiem było tyle co kot napłakał (ślad), ale mróz był siarczysty. Na termometrze minus 4, ale odczuwalna minus kilkanaście. Ponieważ było niemal bezwietrznie, ubrałem najcieplejszy zestaw (w rozumieniu ochrony dla stóp, rąk i głowy) i ruszyłem w bój. Na początek i na rozgrzewkę wjechałem na Dorotkę by odkryć efekty ukończonego remontu kościoła. Następnie zachwycałem się pustkami nad Pogorią i przy zamku w Siewierzu. Jechało mi się na tyle dobrze, że z Brudzowic pojechałem na Winowno, postanowiłem bowiem dotrzeć do źródeł Małej Panwi, które rok temu były jedynie pustym łożyskiem. 

Zanim osiągnąłem najwyższy punkt Progu Woźnickiego w Markowicach, w samym Winownie, nieopodal krajowej jedynki zoczyłem panią lżejszych obyczajów wyczekującą w mini na tym mrozie. Zmroziło mnie mocno, bo w Podwarpiu zrobiłem sobie 10 minut postoju i dłuższy spowodowałby już początki odmrożeń - a byłem przecież solidnie ubrany (trzy warstwy na nogach). Do Markowic pojechałem przez zamarznięte pola i to był dobry, choć dostarczający licznych wstrząsów (skiby zmrożonego błota), pomysł. Część eksploracyjna upływała właśnie pod znakiem nierówności zmrożonych traktorówek, wykazała też obfitość wód w obszarze źródliskowym Panwi - dokładnie na odwrót niż rok temu. 

Napotkałem całe mrowie zwierząt: od lisów, saren i myszołów po czaple białe i siwe. Drugi postój zrobiłem w Markowicach. Bez gorącej herbaty z termosów byłoby ciężko. Na Progu wzmógł się bowiem wiatr. Najcięższe warunki przejazdowe panowały w Lasach Lublinieckich. Między Brudzowicami a Winownem było to pole lodowe przykryte cienką warstewką śniegu. Miałem szczęście że wybrałem się góralu. Nieprzyjemnie i lodowo (wyślizgane przez samochody) było też między Cynkowem a Strąkowem. 

Udało mi się dotrzeć do domu bez odmrożeń. Dokonałem też zimowego wjazdu na najwyższy punkt Progu Woźnickiego. Odmienne warunki pogodowe potrafią odmienić nawet dobrze znane miejsca. Praktycznie nie spotykałem ludzi, wsie były jak wymarłe. Tę absencję ludzkości wykorzystywały dzikie zwierzęta, które obserwowałem licznie i z dużą satysfakcją, bo urozmaicały mi te zimowe pustkowia. 

Droga na Markowice. Raz lód, raz koleiny z lodem pokrytym śniegiem lub grudy zmrożonej ziemi. 

Bardzo zimowo na Górze Doroty. 

Mroźna pustka nad Pogorią Czwartą.

Pusto przy zamku.

Dziewki - kapliczka

W drodze na Winowno. Bardzo trudno, lodowo i śniegowo, liczne tory koleinowe. 

Trianguł w najwyższym punkcie z Progu (Markowice).

Bardzo mała Mała Panew pod Krusinem :)

Cynkowski drewniak w zimowej szacie

Trasa:

Dystans108.23 km Teren5.80 km Czas06:45 Vśrednia16.03 km/h Podjazdy889 m
SprzętMerida Drakar
Rajd śnieżny, czyli zimowe Pasmo Smoleńskie
Kategoria Cyklotrek, >100 km

 To był szalony pomysł. Zdecydowałem się skorzystać z pociągu i dotrzeć do Jaroszowca, a stamtąd przez Jurę powrócić do domu na rowerze. Niezwykłości dodawały trasie warunki. W pociągu czułem się jak zesłaniec wieziony na Sybir - sosny w okolicach Bukowna pokryte były śnieżnymi welonami, pociąg wzbudzał zadymkę, co w połączeniu z tradycyjną pustką (relacja Katowice-Kozłów) wywoływało wrażenie jazdy przez dziewicze tereny. W dodatku kierownik policzył mi za całość 5 zł (razem z rowerem), pomimo, że wsiadłem w Katowicach bez biletu. Po wysiadce w Jaroszowcu (przy stacji) okazało się, że śniegu jest około 20 cm, nawet na góralu zjazd z linii wątłej ścieżki oznaczał ugrzęźnięcie w śniegach. 

Sceneria okolic Jaroszowca, Golczowic i Cieślina była bajkowa. Drogi zazwyczaj białe, ale już wyjeżdżone, idealne na górala. Wszędzie pokryte śniegiem sosny. Czasem wpadałem na zjazdach w kontrolowane poślizgi. Przed Złożeńcem wyszło słońce. Najtrudniej było podjechać pod Zegarowe Skały i odnaleźć się w nowej roli. Przypiąć raczki i ruszyć w niezmącone śniegi, na bezludne skały. Przejazd Doliną Wodącą był już lżejszy, a dalsza trasa na tyle przyjemna, że w Ryczowie zapędziłem się za daleko (jadąc na pamięć na Ogrodzieniec) i musiałem cofać, bo celem był Grochowiec.

Wejście na Grochowiec w zimowym cyklotreku okazało się przecieraniem szlaku, miejscami śniegu za kolana. Dużo miejsc zawianych. Towarzyszył mi widok na Beskidy i niestety zachmurzone już niebo. Dookoła panowała niezmącona cisza, dlatego przejazd przez Śrubarnię znów sprawił, że poczułem się jak na Syberii. Dopiero wjazd do Dąbrowy Górniczej sprawił, że proza życia wybudziła mnie z jurajskiego, zimowego snu. Pojawiły się tabuny aut, błoto pośniegowe i ludzie. Odcinek jurajski był niemal bezludny. To była udana ucieczka od górskich, feryjnych tłumów. 

Z ciekawszych wrażeń: w Smoleniu-Podlesiu goniła mnie zgraja psów, w Chruszczobrodzie psy wyły tęsknie razem z sygnałami karetki, a w Rokitnie zaciekawił mnie w ogródku bałwan z toporem. Najpiękniejszym widokiem dnia był zimowy widok na Złożeniec z Zegarowych Skał. Słusznie uważam go za najładniej położoną wieś jurajską. 

Na samiuśkim szczycie Zegarowych Skał. Uwielbiam te widoki. 

W Smoleniu

Powrót przez Żelazko

Galeria:
Rajd śnieżny - galeria
 
Trasa:
Dystans108.45 km Czas05:13 Vśrednia20.79 km/h Podjazdy790 m
Jaworzno - Sławków - Chechło - Niegowonice - Przeczyce - Chorzów
Kategoria >100 km

Ostatnia setka w latach 10. XXI wieku. Resztki kolorów spóźnionej jesieni. Denerwował smog (od Dąbrowy) i duży ruch samochodowy (cmentarze przyciągały maruderów, którzy nie dostali się na nie w zaduszki). Aura bezchmurna, dużo słońca, które uratowało ten ostatni dłuższy wypad w 2020 roku. 

Sławków

Pański Jar

Z Chechła do Niegowonic

Przeczyce

Na Płaskowyżu: okolice Najdziszowa

Trasa:
Dystans118.83 km Czas05:35 Vśrednia21.28 km/h VMAX52.26 km/h Podjazdy1145 m
Nieoczekiwane pożegnanie z Jurą, czyli smoleńska jesień
Kategoria >100 km

Taki przedwczesny finał złotej jesieni 2020 tam gdzie lubię, czyli na "Jurze Smoleńskiej". Popołudniem napłynęły wysokie, "cienkie" chmury, które trochę schłodziły krajobraz. Atrakcją wypadu była inwazja azjatyckich biedronek na Zegarowych Skałach. Rozmyślałem, że następne to już na bank będą zadżumione szczury. W drodze powrotnej jechałem przy Grochowcu i oczywiście skorzystałem z okazji. W Wiesiółce wsiadłem w pociąg i zakończyłem kolejny udany wypad w "Smoleńskie". 

Dlaczego był to finał przedwczesny? Cóż, miałem jeszcze plany, ale w kolejny weekend skończyłem na SORze w Dąbrowie Górniczej i z pięcioma szwami w brodzie. Tego właściwego zakończenia rowerowej jesieni więc nie było, choć samo zakończenie aktywnej jesieni było huczne i bolesne...

Dość rano na GSD

Jesień nad Czwórką

Ruskie Góry - moja miłość

Smoleń - zamek Pilcza

W raju, czyli na Zegarowych Skałach

Ziemia Smoleńska

Na Grochowcu

Trasa:
Dystans166.74 km Czas07:29 Vśrednia22.28 km/h VMAX55.70 km/h Podjazdy940 m
Serce Moraw, czyli z wizytą w Ołomuńcu i Kromieryżu
Kategoria >100 km, w towarzystwie

Ostatni zew wolności, nim polska policja zacznie znów bohatersko wyłapywać rowerzystów bez maseczek. Wypad z kosem do Czech. Trasa miała mieć kształt trójkąta, ale wyszło serce. Serce Moraw! Zaskoczyło mnie przewyższenie - przez całą trasę jedynie dwukrotnie próbowało wstać z kolan - przed Ołomuńcem i na odcinku od Goleszowa (Holešov) do Granic (Hranice). Nie projektowałem trasy pod kątem niskiego przewyższenia, o tej porze roku żadne podjazdy nie robią na mnie wrażenia, najmniejszego... Po prostu tak wyszło. 

Czeskie kartofliska, zaorane pola i łąki nie pulsowały feerią barw. Jesieni jak na lekarstwo, a przecież za tydzień będzie jej szczyt! Zapowiada się mało kolorowa "złota jesień". W gratisie dostaniemy kolejne ograniczenia i obostrzenia. Czas kończyć "posezon" (sezon skończył się dla mnie pod koniec sierpnia) i przechodzić w sen zimowy... Takie to już są lata przestępne - przedsezon zniszczony przez polską policję, posezon jednakowoż. 

Jak wrażenia z jazdy? Rano wilgotno i chłodno, tak że rozgrzałem się dopiero przed Ołomuńcem. W Ołomuńcu trochę sobie pomeandrowałem po brukach, potraciłem czasu gubiąc się po przedmieściach (kilka niedomówień na znakach rowerowych i "puste strzałki" widoczne dopiero z bardzo bliska...) ale na starówce pustawo i spokojnie. Co innego na przedmieściach - sznury aut i korki... 
Przejazd trasą rowerową nr 4 (47) na Kromieryż specyficzny. Raz wspaniale, innym razem szutry, błota, płyty. W Kromieryżu wygrzałem się na słońcu i pojechałem do Hranic. Czasu na wjazd na Hostyń zwyczajnie zabrakło, ale górka brzydkawa i upstrzona "atrakcjami", więc nie żałuję. Na drodze do Hranic w jednym miejscu całkiem zdarty asfalt - więc musiałem omijać i straciłem trochę czasu, ale na mecie zameldowałem się równo o 18:00. Chmury "idące" od pleców wydawały się wtedy niezbyt groźne, ale po niecałej godzinie rozpętało się piekło, które tak ciekawie wygląda zza szyby i tak nieciekawie z roweru... 


Ołomuniec - Dolny Rynek

Hranice - początek trasy

W drodze do dawnej stolicy Moraw

Te XIX-wieczne przedmieścia godne stolicy... 

Pejzaż kulturowy... :)

Ołomuniec - Górny Rynek

Stawy Towaczowskie - ostatni fragment najgorszego (nawierzchniowo) odcinka na trasie. 

Kromieryż

Holeszów - pałac

Hostyń widoczny z trasy rowerowej

Mały, biedny jeżyk miał gigantyczne kleszcze "za uchem".

Waga roweru: 26,3 kg (przednia torba + duża sakwa)

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/34376256

Dystans130.01 km Czas05:56 Vśrednia21.91 km/h Podjazdy788 m
Sławków, Krzykawka i Błędów, czyli pierwszy dzień jesieni
Kategoria >100 km, blisko domu, praca
 
To była środa - dzień loda. Uczciłem zatem święto w Sławkowie dwoma dużymi gałkami. Potem przez jar "Pański Wąwóz" i przy dębach Dobieckich udałem się do Lasek i Błędowa. Gdy wyruszałem było chłodno, gdy wracałem było - pomimo nadchodzącego wieczoru - znacznie cieplej... W dodatku zaczęło pojawiać się słońce, co skłoniło mnie do wspinaczki na GSD.

W Sławkowie 72-latek kłócił się z 74-latkiem o udawanie przez niego 75-latka... Tenże 75-latek przejawiał zaś wyraźną chęć na przechodzącą 40-latkę. Były to typowe ławkowo-rynkowe problemy małego miasta. Ja też tam siedziałem i lody wchłaniałem :)

Do kolorów jeszcze sporo brakuje, ale gdzieniegdzie landszafty umilają już opadłe liście. To był taki spokojniejszy wypad, relaks po wtorkowym wycisku.

Zamek biskupi

Pański "Wąwóz"

Kapliczka Dobieckich

Na GSD dość kolorowo (jak na porę) i ciekawie

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/34239620
Dystans107.83 km Czas04:27 Vśrednia24.23 km/h Podjazdy403 m
Zendek - trening
Kategoria praca, trening, >100 km

W bezchmurnej aurze późnego lata pozwoliłem sobie na wypad typowo "jeziorny". Były Pogorie, Przeczyce i Rogoźnik. Przy okazji dotarłem też do Zendka, Sączowa i źródła św. Jakuba. W tygodniu, o tej porze, mimo kapitalnej pogody - pustki. Wiatr niewielki, temperatura idealna. W kolejnym tygodniu zmienili mi już plan w pracy i po tych słonecznych, powszednich wypadach pozostały tylko wspomnienia. 

Znów ta nawłoć, nawet nad Czwórką



Źródło św. Jakub - niski stan wody misie wywierzyska.

Dystans111.85 km Czas05:03 Vśrednia22.15 km/h Podjazdy580 m
Siewierz & Winowno
Kategoria >100 km, blisko domu

 Ciepło, w pewnym momencie niemal upalnie. Zmobilizowałem się więc na wypad w Lasy Lublinieckie via Pogorie i Siewierz. Do Brudzowic jechałem treningowo, ale gdy wjechałem w las nie byłem w stanie się powstrzymać - porzuciłem rower i poszedłem, w tym upale i suszy, szukać grzybów. Znalazłem 50 prawie nie tkniętych przez robactwo maślaków zwyczajnych i żółtych. Bardzo z siebie zadowolony i bogatszy o siatkę z grzybami pojechałem już - bez szaleństw - do domu. 

Czwórka

Siewierz

Brudzowice - koniec trybu pospiesznego

Rozkosze lasu

Owoce lasu

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/34240630