Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:88339.05 km (w terenie 19.90 km; 0.02%)
Czas w ruchu:4115:10
Średnia prędkość:19.12 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:579834 m
Liczba aktywności:659
Średnio na aktywność:134.05 km i 7h 04m
Więcej statystyk
Dystans120.60 km Czas06:26 Vśrednia18.75 km/h VMAX49.57 km/h Podjazdy880 m
SprzętMerida Drakar
Do Krasic i Mstowa

Dojazd do Krasic przez Koziegłowy i Poraj. Między Choroniem a Zaborzem, na nowej drodze, bliskie spotkanie z lochą i warchlakami. Na drodze Janów - Śmiertny Dąb nowość w postaci remontu drogi. Obiad w Mstowie (pstrąg po mstowsku), już w towarzystwie. 

Cynków

Rezerwat Parkowe

Wiercica

Trasa:
Dystans108.87 km Czas07:41 Vśrednia14.17 km/h VMAX51.05 km/h Podjazdy1129 m
Norwegia, dzień 22: Dramat przed Drammen

Jechało mi się znakomicie do Vikersund. Niebo długo było bezchmurne i towarzyszyło mi poczucie żalu, że to już przedostatni etap wyprawy. Co ciekawe przed Oslo miałem złe przeczucia, coraz gorzej działała tylna przerzutka, ale piękny poranek w lesie Vestmarka zmienił moje nastawienie. Wszystko posypało się na 63. kilometrze, gdy urwał mi się hak przerzutki, a ta wplątała się w szprychy. W dodatku okazało się, że przy serwisie w kraju wymieniono mi łańcuch na taki bez spinki. Trudno zliczyć ile razy się zrywał i go skuwałem. Zużycie było tak poważne, z przeskakiwał samoistnie między zębatkami kasety...

Odtąd albo jechałem na bardzo twardym napędzie, albo skuwałem ponownie zerwany łańcuch. Pod górkę prowadziłem (za duży nacisk zerwałby łańcuch), z górek zjeżdżałem na rowero-hulajnodze lub - jeśli akurat łańcuch w miarę funkcjonował - z lekkim pedałowaniem. To był koszmar i najdziwniejszy cyklotrek w moim życiu. Co gorsza, nazajutrz czekała mnie powtórka i wyścig z czasem, by w tym ślimaczym tempie dobrnąć na pociąg i z odpowiednim zapasem czasowym znaleźć się w  Larviku.

Znów wypas. Vestmarka

Idylliczne pasterskie pejzaże

W drodze do Vikersund

Mamut taki sobie, ale droga doń była rozkoszą, ostatnią zresztą na tej wyprawie.

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41877738

Dystans156.89 km Czas09:02 Vśrednia17.37 km/h Podjazdy935 m
Norwegia, dzień 17: Powrót do Otty

Cały dzień wieje w gębę. Pomiary wskazują na 12 m/s. Pomyśleć, że miało być łatwo, bo w dół. Budzimy się wśród torfowisk i zarośli brzozy arktycznej. Nie widzieliśmy piżmowołów arktycznych, z których słynie Park Narodowy Dovrefjell, ale ich figury w Dombas już tak. 

Byłby to pewnie spokojny dzień odwrotu w stronę Lillehammer gdyby nie ciągle powracające przelotne opady. Na jednym z postojów podłożyłem sobie pod przedłużenie kręgosłupa mapnik (z całą zawartością), by nie siedzieć gołym zadem na bruku, no i zapomniałem o nim ruszając. Odkryłem to 23 km później... W pierwszą stronę - pozbywszy się bagażu - biłem rekordy prędkości. Było z wiatrem i bez deszczu. W drugą nie było już tak lekko. Zlało mnie na powrocie 3 razy. Nie znalazłem też szybko brata, bo zjechałem niepotrzebnie do centrum Vinstry. Najważniejsze, że dzień skończył się szczęśliwie i nic więcej nie zgubiłem, ani nic się nie zepsuło.

Czas ruszać. 

Kotlinkę noclegową otaczały głazowiska porosłe brzozą arktyczną

Biwak w kotlince



Z Dombasu do Otty

Przy tych trollach jechałem dokładnie trzykrotnie (efekt powrotu po mapnik)

Stosowałem się do tych ostrzeżeń

Trasa (+46 km na powrót do Otty):
https://ridewithgps.com/routes/40929897
Dystans118.81 km Czas08:32 Vśrednia13.92 km/h Podjazdy2070 m
Norwegia, dzień 14: Samotność na pustkowiu

Dziwne zdarzenia, 14 dzień jazdy. Pierwszym novum jest drugi z rzędu ładny dzień. Kolejną osobliwością są te pozdrowienia motocyklistów... Fantazyjne odciski głazów na asfalcie, nieraz zadziwiających rozmiarów i głębokości, dopełniają katalog niepowtarzalnych wrażeń. Potem jest cudowne jezioro "pofiordowe"  Eikesdalsvatnet. Nie przeszkadza nawet ruch wahadłowy na drodze związany z usuwaniem skutków osuwiska, bardziej kamiennej lawiny, na drodze wiodącej do Aury (stąd te odciski głazów).

Potem następuje zajmująca resztę dnia przeprawa przez płaskowyż Aura. Droga jest płatna (słono), ruch incydentalny, nawierzchnie ciężkie, nieraz sypki szuter. Moc interwałów współgra z surowym krajobrazem. Opłata nie dotyczy rowerów, ale ten fakt nie przyczynia się do frekwencji cyklistów, jesteśmy tu sami. Zaliczam bliskie spotkanie z pardwą, emocje budzi przejazd nieoświetlonym tunelem (lampka wszak mi padła) po sfałdowanym namulisku, które robi za nawierzchnię. Pod schroniskiem czekam na brata, przysypiam, ten mnie nie zauważa. Okazuje się, że pojechał dalej. Ścigam go tak skutecznie, że kolejny telefon wykazuje, że jestem kilkanaście kilometrów z przodu. Cóż, miejsce nie zachęca do noclegu, robi się zimno, zjeżdżam aż do Sunndalsory, nabieram wody na kempingu, wracam na opłotki gdzie zostawiłem bagaże. Czeka mnie błogi nocleg na wysokości 330 metrów, bez lodowatego wiatru szarpiącego tropikiem. Jest przytulnie, intymnie i tuż nad drogą. Tak kończy się najpiękniejszy dwudzień wyprawy. 

W drodze do Eresfjordu

Góry Skandynawskie pachnące Kanadą

Dolina Eresfjordu

Nad Eikesdalsvatnet

Eikesdalsvatnet - łódka jako szrot. Norwegię od Szwajcarii różni brak dbałości o szczegóły. Wrzucanie opon do tej krystalicznej wody to profanacja!

Szuter wije się rozpaczliwie raz w górę, raz w dół

Piętro subalpejskie, czyli norweska "kosodrzewina"

W stronę Sonndalsory

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41874039

Dystans114.81 km Czas07:07 Vśrednia16.13 km/h VMAX57.42 km/h Podjazdy1268 m
Norwegia, dzień 13: Alpy Romsdalskie i droga nr 660

Ktoś znów wyłączył prysznic i od rana niebo wygląda jakby padało tu raz na kilka miesięcy... Zmysły chłoną odmianę losu, upodlone wilgocią dłonie suszą się na słońcu. Ja - właściciel tychże - podniecam się toaletami publicznymi z ciepłą wodą. "Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest". Doświetlony i odwilgocony krajobraz prezentuje się pocztówkowo. Trzynasty dzień podróży - jak zawsze - okazuje się dniem wyjątkowo udanym.  

Zachwycają nie tylko główne atrakcje dnia, ale także spokój i klimat drogi nr 660, która wije się nie bez końca - ale dłuugo - wybrzeżem Langfjorden. Zaskakuję borsuka, ale nie na tyle, by zdążyć pstryknąć mu fotkę. Nocleg znajdujemy na łąkach. 

Aż chce się wstać!

Luterańsko

Romsdalen

Norweski niebieski - tak zwie się ten odcień u góry

Jakże tu bajkowo. Zapomniałęm już o zawodzie jaki przyniósł Lysefjorden i Preikestolen

Littefjelet - oto dlaczego warto uprawiać cyklotrek

Można zobaczyć w życiu podobne rzeczy, piękniejszych nigdy!

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40929645


Dystans105.58 km Czas06:43 Vśrednia15.72 km/h VMAX59.83 km/h Podjazdy1344 m
Norwegia, dzień 10: Bystrza i lawiny

Kapitalny początek dnia po polnym noclegu. Najpierw niesamowite bystrza, torfowiska i tajga, potem śniegi, pola lodowe i lawiny. Na moich oczach schodzi lawina tak potężna, że przez chwilę zastanawiam się czy nie dosięgnie drogi. Pojawiają się znaki ostrzegające przed łosiami, ale ich brak. Piękne, ale niegościnne pustkowia ustępują przed zjazdem do fiordu Geiranger. Rozchmurza się na jakiś czas akurat na podjeździe. Widoki znów są kapitalne, choć więcej w nich zieleni. Na koniec zjeżdżamy w dolinę pełną truskawek, do Eidsdal, znów promujemy i kończymy dzień w dolinie Valldal. 

Ogólnie ten podjazd Geiranger Trollstinden można nazwać śmiało Doliną Zachwytu

Torfowiska

Woda i śniegi

Zwały śniegu w zaspach

Norweska mozaika

Seraki rzeczne :)

Wodospady ponad fiordem

Znów bystrza przyprawiające o zawrót głowy

Na dole fiordu

Widoczek na Geiranger i Turdusa23 :)

Geirangerfjord

W drodze do Eidsdal

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40921471

Dystans110.91 km Czas07:01 Vśrednia15.81 km/h VMAX67.90 km/h Podjazdy1391 m
Norwegia, dzień 9: U stóp Olbrzymów

Zimno, pada, chłoszcze lodowatym wiatrem a panowie Norwegowie i panie Norweżki na nartach w krótkich rękawkach. Idzie ku zadymce, jeśli pokropuje to lodowate krople ranią twarz, ale miejscowi zadowoleni jak renifery. Sorry, taki lubią klimat. Rozgrzewam zgrabiałe dłonie w przeszklonym, wyłożonym szutrem dziedzińcu schroniska. Wszędzie przemykają narciarze, przysypiam siedząc na wygodnej ławie.

Po zjeździe z górskiego płaskowyżu, Lom jawi się jako matecznik ciepła i beztroski. Zachwyca także "kanadyjska" dolina Ottaelvy. 

Śnieżna droga z widokiem na Dom Olbrzymów, Jotunheimen

Sceneria jak z epoki lodowcowej

Chmury wyglądają groźne, wiatr siecze deszczem po twarzy

Roisheim

Lom

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40921434


Dystans119.19 km Czas08:16 Vśrednia14.42 km/h Podjazdy1625 m
Norwegia, dzień 8: Prom, fiordy i słońca rekordy

Dzień jak marzenie, spędzony w sporej części na... promie. Kapitalna jest ta norweska bezkompromisowość: po fatalnym, ponurym, deszczowym dniu, przychodzi dzień jak z bajki, a nazajutrz znów syf, kiła i mogiła. Dane liczbowe spisane od brata, bo magnes nawalił mi na największym zjeździe i nie dało się reanimować połączenia przez prawie 10 km.  

Rano rześko w cieniu i przyjemnie w słońcu. Spory ruch na drogach. Tłum turystów w Gudvangen. Mewa porywająca ciastka turystom na promie. Wszędzie widoki, fiordy i wodospady. Pogodowo kapitalny dzień zwieńczony długim odcinkiem podjazdowym w późnych godzinach wieczornych (bo nocy wszak nie było), na którym nie udało się znaleźć żadnego dogodnego miejsca biwakowego i wylądowaliśmy za barierką, tuż przy drodze. 

Poranek nad Oppheimsvatnet

W stronę Nærøyfjorden

Nærøyfjorden

Kolejne osady, gdzie jedynym kontaktem ze światem jest prom

Bakka

Zaułki Sognefjorden


Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40921394

Dystans108.22 km Czas06:26 Vśrednia16.82 km/h VMAX46.04 km/h Podjazdy839 m
Norwegia, dzień 7: Bombus pratorum

Kluczowym momentem dnia był przeszywający ból ręki gdy robiłem zdjęcie. Za tajemnicą stał trzmiel łąkowy (bombus pratorum), który przysiadł gdzieś na żółtej torbie rowerowej Sport Arsenal i gdy zamykałem klapę musiałem go szturchnąć. Okazał się być mściwym, nie pozostałem mu więc dłużny. Zdołałem go strącić i rozdeptać (cóż za satysfakcja), ale ból towarzyszył mi do końca dnia, a opuchlizna w miejscu użądlenia jeszcze prawie przez tydzień... 
Cały dzień bez deszczu. Nocleg na opuszczonym kempingu z odgłosami czuwających alarmów w zamkniętych na cztery spusty domkach. 

Sandvinvatnet

Odda

Sorfjorden

Hardangerfjorden

Znów ta zieleń...


Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40921229


Dystans109.02 km Czas07:10 Vśrednia15.21 km/h Podjazdy1862 m
Norwegia, dzień 5: Wpadka noclegowa

Od rana było szpetnie, ale mało padało. Denerwują w trakcie dnia meszki, a od 15. zaczyna lać po norwesku. No i na tyle nieszczęśliwie rozbijam namiot, że mi go zalewa od środka. Naigrawa się ze mnie pokrzewka, śpiewając sobie o 23, bo przecież słońce nie zachodzi, a norweskiego lata nie wypada jej marnować...

Jedzie mi się jednak - pomimo ponurości  dnia - bardzo dobrze, co ciekawe rytm złapałem od samego początku, już pierwszego dnia jechało mi się bardzo płynnie, pomimo absurdalnie dużego bagażu (zazwyczaj potrzebuję 3 dni, po których czuję rosnącą dyspozycję i wielodniowa regularność wysiłku dobrze na mnie wpływa). Rzeczy przeciwdeszczowych wziąłem zdecydowanie za dużo, ale wynikło to z tego, że nowe spodnie okazały się niewymagające pary rezerwowej, podobnie kurtka przeciwdeszczowa, dla której wziąłem dwie rezerwy... całkowicie niepotrzebnie. Głupio mi było wyrzucić tyle rzeczy przeciwdeszczowych, ale były zbędne, mimo wielu dni z deszczem... Decathlonie, jesteś wielki! 

Mimo ponurości, a może dzięki niej, pejzaż nabrał skandynawskiego sznytu

Arcynorwesko 

Wspominane "garaże wodne"...

Mokro, wilgotno, więc nie chciało się stawać...

Znam lepsze miejsca na słoneczne wakacje niż ten domek :), choć uroku położenia odmówić mu nie można

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/40920996