Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:88339.05 km (w terenie 19.90 km; 0.02%)
Czas w ruchu:4115:10
Średnia prędkość:19.12 km/h
Maksymalna prędkość:78.22 km/h
Suma podjazdów:579834 m
Liczba aktywności:659
Średnio na aktywność:134.05 km i 7h 04m
Więcej statystyk
Dystans148.29 km Czas08:51 Vśrednia16.76 km/h VMAX59.91 km/h Podjazdy1808 m
Tour de Altes Reich, dzień 9: Walońskie lasy i pastwiska

Dzień inny niż wszystkie na tej wyprawie. Duże niezamieszkałe przestrzenie, góry i lasy. Oddalałem się coraz bardziej od niemieckości, choć na guten morgen wjechałem z Belgii do Niemiec. To był jednak krajoznawczy obowiązek, do miasto Monschau zasługiwało na to by nadłożyć drogi. Tym bardziej, że droga do niego była rozkoszą, którą zapewniała trasa rowerowa W9, poprowadzona po nieistniejącym torowisku. Gdy wjechałem w końcu z powrotem do Belgii, upał tężał wraz z przewyższeniem. Zmierzałem na najwyższy szczyt Belgii i całych Ardenów - na Bontrange. W Walonii zaskoczyła mnie kiepska infrastruktura rowerowa (z wyjątkiem wspaniałej DDR Malmedy-Trois Points), ale większym problemem był upał, osy i miejscami - słabe asfalty. Krowy kryły się w cieniu, co chwilę mijałem jakąś "Friterie" lub kapitalną kamienną twierdzę - tradycyjne walońskie domy pozbawione są okiennic i mają niewiele okien, ale dzięki temu są oryginalne. 

Nie obyło się niestety bez użądlenia dzikiej pszczoły, które to okazało się jednak niezbyt groźne (trzmiel to jednak inny poziom bólu i konsekwencji). Zaliczyłem też kapitalny nocleg w szkółce "choinek". Gdy rozkładałem namiot, z pobliskiej drogi usłyszałem donośne "kurwa", to rodacy wyjechali na trening szosówkami...  

Z Roetgen do Monschau

Monschau - miejscami niemieckie

miejscami bardziej francuskie

ale przede wszystkim ardeńskie

Bontrange - najwyższy szczyt, czy tam raczej punkt Belgii

Malmedy

La Roche-en-Ardenne. W sercu Ardenów.

Walońska zagroda

Waloński pejzaż

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41941243

Dystans121.00 km Czas07:44 Vśrednia15.65 km/h VMAX51.86 km/h Podjazdy1295 m
Tour de Altes Reich, dzień 6: Heskie życie

Kolejny dzień pełen wrażeń i pękający w szwach od atrakcji. Obudziłem się w chwytającej za serce scenerii heskiej prowincji. Po wsiach biją dzwony, na niebie znów śladu chmurki, przystąpiłem wiec z entuzjazmem do eksploracji zakamarków heskości. Wymienię tylko te miasta-cuda: Spangenberg, Melsungen, Homberg i Fritzlar. Konia z rzędem temu, kto je uszereguje pod kątem atrakcyjności... 

Wąskie uliczki będą skutecznie nieraz chronić przed gorejącym jaskrem, wysysającym ze mnie soki na otwartych przestrzeniach. Będę wiec wypatrywać kolejnych miast jak wybawienia przed słoneczną monokulturą. Gdy słońce wreszcie osłabnie, w najmniej atrakcyjnym mieście dnia - Wolfhagen - usłyszę brzdęk kolejnej szprychy. Znów poszła od strony kasety. To zresztą bez znaczenia, bo koło wymagać będzie sensownego wycentrowania. Krótki okres dobrej passy dobiegł końca. Co gorsza, po raz pierwszy na trasie mam problem ze znalezieniem noclegu, bo w lesie roi się od ambon. Hesja przywitała wiec mnie serdecznie, ale żegna dość ozięble. 

Stadthosbach ukryte wśród górek z charakterem

Cudowny Spangenberg

i pięknie położony

Melsungen

Boczne uliczki w heskim Melsungen

Pejzaż typowy dla Hesji-Kassel

Homberg/Efze

Rynek jak z klocków lego. Niesamowity Homberg. Kto wiedział o jego istnieniu niech pierwszy rzuci gotycko ciosaną belką

Fritzlar - miasto biskupie

Fritzlar - rynek. W tym miejscu się poddałem. Zabudowa starówek tych miast prezentuje taki poziom, że nie sposób rozstrzygnąć o pierwszeństwie.

Jeszcze Fritzlar...

Naumburg - ostatnie z urokliwych heskich miast.

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41882535



Dystans138.99 km Czas07:54 Vśrednia17.59 km/h VMAX57.84 km/h Podjazdy1464 m
Tour de Altes Reich, dzień 5: Łaskawość jeźdźca bez głowy

Pierwszą wielką atrakcją dnia jest położone w Dolnej Saksonii hanzeatyckie miasto Duderstadt. Jak z niego wyjeżdżam w głowie mam mętlik. Już nie wiem, co było ładniejsze: Quedlinburg, Wernigerode czy Duderstadt. Kamieniczki pełne są fantazyjnych gotyckich i renesansowych zdobień. Spora część ma daty: dominuje XVI wiek. Na wielu są sentencje z Biblii. Wiele z nich ma oryginalne portale. To wręcz absurdalne bogactwo, starczyłoby tego, by obdzielić wszystkie polskie "zabytkowe" miasteczka... 

Wzmaga się ciepłota, przez cały dzień ani jednej chmurki na niebie a czeka mnie jazda przez tzw. krajobraz rolniczy. Droga do kolejnej perełki - Mühlhausen/Thüringen - wiedzie przez pasma wzgórz i co gorsza, choć jest to lokalna droga, została zmodernizowana i co jakiś czas pomykają nią tiry. Starówka tym razem jest głównie kamienna, ale znów zachwyca. Są tu też mury obronne. Każde z miast warte było wielogodzinnych spacerów, a po 5. odhaczonym mieście z listy miast-skansenów średniowiecza ruszam do kolejnego. Do niesamowitego Eschwege/Hessen. Po drodze potykam się o kolejne miasto o kapitalnej zabudowie, czyli Wanfried. Docieram do Hesji. Trafiam do raju - drogi dla rowerów są nie tylko świetnie oznaczone, mają też świetne nawierzchnie i sensowny przebieg. Co istotne, zachwycające robią się też wioski a wraz z nimi pięknieje krajobraz, który miejscami przypomina heski Beskid Niski lub najurokliwsze zakątki Gór Świętokrzyskich. 

Pomyśleć, że trafiłem tu w znacznej mierze przez remont linii kolejowej Kassel-Warburg... Jadę przecież wariantem awaryjnym pierwotnej trasy. Całkowitym przypadkiem - na dzień przed wyjazdem - odkryłem te wszystkie olśniewające heskie miasta, bo to dopiero początek. Ciąg dalszy nastąpi. Pierwsze chwile w Hesji sprawiły, że przypomniałem sobie o heskiej legendzie jeźdźca bez głowy. Ja byłem jeźdźcem bez szprychy, bo niby rozglądałem się po drodze za serwisami, ale bajeczne starówki skuteczniej przykuwały moją uwagę.


Portal w typie ośli grzbiet - gotyk pełną gębą a data głosi rok zaledwie 1620... Niemiecki konserwatyzm architektoniczny pełną gębą.

Jedna z XVI-wiecznych uliczek. U nas 400 lat później miasta gubernialne miały nieraz niższą zabudowę...

Wracam do Turyngii i do NRD

Pejzaż jest tu czeski

Mühlhausen/Thüringen

Przeciskając się z rowerem przez kolejne miasta z czasów Świętego Cesarstwa

Ratusz w heskim miasteczku Wanfried nie odstaje od konkurencji

Jak łatwo rozsmakować się w północnej, wzgórzystej Hesji, zwanej Hesją-Kassel

Rynek w heskim Eschwege wymiata

A uliczki żywcem przeniesione z minionych wieków stanowią tutejszy standard

Hesja-Kassel to także ładne pofałdowane pejzaże. Pełen uroku krajobraz gór niskich.

Wieś Bischhausen w Hesji-Kassel. Kilka kilometrów za nią rozbiłem namiot.

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41882253

Dystans135.10 km Czas08:28 Vśrednia15.96 km/h VMAX61.65 km/h Podjazdy1825 m
Tour de Altes Reich, dzień 4: Klątwa widma Brockenu

Dzień zaczynam od podziwiania Quedlinburga (Saksonia-Anhalt) - największego zespołu zabytkowego na terytorium nieboszczki NRD. Wraz z szachulcowymi kamienicami piętrzą się tu wieki, bo kamieniczki pochodzą głównie z XIV i XV wieku, ale przekształcano je w XVII, XVIII i XIX wieku. Miasto ma swój klimat, choć wiele szachulców jest jeszcze nieodnowionych, wiele zostało bezpowrotnie straconych, bo w NRD o nie nie dbano, ba, był plan wyburzania starówki... 

Kolejną perłą jest miasto Wernigerode, tutaj dominuje kostium XVIII-wieczny. Szachulce są bardziej ażurowe, mają większe okna, ale mniej uroku. Miasto jako całość prezentuje się jednak niesamowicie. Z tego miejsca zaczynam właściwe harcowanie w Harzu. Te góry są legendą. Mają swoje miejsce w geografii, historii i biologii... To ostatnie najbardziej rzuca się w oczy: połacie martwych lasów świerkowych robią niezwykle silne, przygnębiające wrażenie. Te góry umarły. Mimo, że trwają niemieckie wakacje, tłumów tu nie ma. Podjazd na sam szczyt jest przyjemny, ale nawet u podnóża brak źródeł i ujęć wody - wszystko wyschnięte. Ratuję się pobierając wodę z kempingu. 

Najgorszy jest jednak odgłos brzęknięcia, który towarzyszy mi na podjeździe. Jechałem wtedy na lekko. Koło było ponownie centrowane w Polsce, ręce opadają. Chciałem odczarować klątwę widma Brockenu na samym Brockenie - nie wyszło. Znów poszła szprycha przy kasecie, na nic mi zapasowe szprychy. Cóż, plan się na razie nie zmienia. Jadę przez Braunlage w kierunku Duderstadt i znajduje świetną miejscówkę dokładnie na dawnym pasie ziemi niczyjej, czyli na dawnej granicy NRD-RFN. 

Ciekawa i oryginalna zabudowa Quedlinburga

Quedlinburg

Wernigerode

Stężenie szachulców niebywałe, ale różnorodność form i kształtów stosunkowo niewielka

W górach Harz

Harcowanie drogą na Brocken. Świetna nawierzchnia, turystów mało, bo większość wjechała ciuchcią

Dbałość o trudną historię

Najprawdziwsza wieża strażnicza produkcji enerdowskiej. 

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41882075


Dystans138.80 km Czas08:06 Vśrednia17.14 km/h VMAX61.94 km/h Podjazdy1693 m
Temp.33.0 °C SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Altes Reich, dzień 2: Frankońska huśtawka nastrojów

Zostawmy wielkie góry ludziom bez wyobraźni - takie było hasło tego rajdu. Wyjątkowo pasowało ono do Frankonii. To takie klasyczne Czechy, nieustanne interwały, garb za garbem, garbem poganiany. W dodatku jest dużo otwartych przestrzeni i skwar daje popalić. Jadę dzielnie, choć lekko wcale nie jest. Trasy rowerowe są niezwykle dokładnie oznaczone, nie sposób przegapić strzałki (niemiecka dokładność w starym stylu), panowie Norwegowie mogliby się dużo nauczyć. Jest jednak jeden problem: na strzałkach często brakuje celu i kierują z automatu na trasę najlepszej jakości (prawdziwą drogę rowerową), a nie najkrótszą drogą do celu... Dla miejscowych jest to bardzo wygodne, dla mnie jest koszmarem, bo co chwilę robię bezsensowne łuki i nadrabiam drogi... Ruch na drogach jest jednak spory, dlatego często godzę się z nakładaniem drogi. 

Czym bardziej w głąb Frankonii, tym robi się ciekawiej. Wzniesienia stają się bardziej charakterne, podjazdy stromsze, ale krótsze. Pojawia się oryginalna zabudowa: domy całe okryte płytkami (ale nie tymi eternitowymi :) o wyraźnie starszej proweniencji. Trafiam też do prawdziwej doliny śmierci - połacie zamarłych świerków, opuszczone domy i pensjonaty. Robi to spore wrażenie.

O różnicach cywilizacyjnych świadczą wrażenia z przystanku kolejowego w miasteczku Selb. Jest wypasiony czynny biletomat, nabywam swój wymarzony bilet miesięczny za 9 euro. Skonsumuję go już następnego dnia. Witaj przygodo!

Jeszcze w Czechach, by nie drażnić niemieckiego ordnungu. 

Frankonia - typowe czeskie krajobrazy

Północna Frankonia potrafi też wznieść się ponad przeciętność :)

Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/41881448

Dystans153.93 km Czas08:42 Vśrednia17.69 km/h Podjazdy1892 m
Idi na H.ujsko, dzień 1
Kategoria >100 km, wypad na 2 dni

Chciałem jakoś nawiązać do tragicznych wydarzeń z lutego 2022 i okazja nadarzyła się dopiero pod koniec lipca, choć pomysł narodził się jeszcze wczesną wiosną, gdy decydowały się losy Ukrainy. Karierę robił wówczas zwrot "idi na chuj", a mnie przypomniało się, że dawno nie byłem na Pogórzu Przemyskim, a w Hujsku (dziś Nowe Sady) nigdy. Postanowiłem więc wówczas zaplanować rajd na Hujsko. W drodze na dworzec w Katowicach odkryłem, że w serwisie źle założyli mi koło i magnes nie liczył prędkości, potem postanowiłem jeszcze pogrzebać przy hamulcach i ani się obejrzałem a byłem w Żywcu, bo grzebałem w pociągu przy hamulcach jakąś godzinę.

W Żywcu powitał mnie niemiłosierny smród padliny unoszący się nad całym centrum. W Rychwałdzie wysłuchiwałem narzekań wiernych przy bazylice, ale generalnie w towarzystwie miłych widoków dojechałem do Zembrzyc i dopiero wtedy, na drodze 956 zetknąłem się z potężnym ruchem na drodze 956. Nie jechałem więc nią do Sułkowic tylko dobiłem na Jachówkę i kosztem większych przewyższeń jechałem w błogiej ciszy, z dala od spalin. Dopjechałem więc błogo do Myslenic, gdzie karmiłem gołebie na rynku i postanowiłem dokarmić sam siebie w kebabie we wsi Trzemeśna. Potem meandrowałem pogórzem i opłotkami Beskidu Wyspowego aż do Rajbrotu, bo niedaleko za wsią udałem się na spoczynek. Planowałem przejechać więcej, ale uznałem, że odbiję sobie nazajutrz i wcześniej poszedłem spac.

Rynek w Żywcu

Wieczny odpoczynek z widokiem, czyli w drodze na Rychwałd

Uroki Krzeszowa, czyli polski ład przestrzenny po beskidzku

Figura przydrożna gdzieś przy Jachówce

Rynek myślenicki

Z widokami na Beskid Wyspowy

Na łąkach pachniało bosko

Piękny wiąż górski

W drodze do Łapanowa, już z pełnym brzuszkiem

Rajbrot

Nocleg nad Rajbrotem

Trasa:

Dystans111.74 km Czas05:26 Vśrednia20.57 km/h Podjazdy720 m
SprzętMerida Drakar
Góry Gorzkowskie i do Koniecpola
Kategoria >100 km, Krasice

Kolejny ciepły dzień. Tym razem zacząłem sam i wybrałem się w Góry Gorzkowskie a potem zmierzałem na spotkanie z M. do Przyrowa. Dalej jechaliśmy razem do Koniecpola, na lody (pyszne wybitnie). 

Dziurawce, latawce, wiatr

W drodze na Hucisko spod pałacu w Złotym Potoku

Dwór Krasińskich w ZP

W okolicach Bystrzanowic i Skrajniwy

Przyrów śródpolny

Szokujące zaniedbanie ładnego pałacu w Koniecpolu

Pałac zarasta stojąc

Trasa:


Dystans103.57 km Czas05:44 Vśrednia18.06 km/h Podjazdy342 m
Eksploracje między Wartą a Wiercicą

Spokojna wycieczka w nieznane M. miejsca: niezwykłe i otwarte kościoły Gidel oraz cuda Radomska w postaci głównie gastronomicznej (jemy obiad). Wracamy przez Kruszynę, Zdrową i Nieznanice.

Gidle

Gidle

Radomsko

Trasa:

Dystans118.89 km Czas06:56 Vśrednia17.15 km/h Podjazdy408 m
SprzętMerida Drakar
Jędrzejów

Pierwszy przystanek mieliśmy na rynku w Przyrowie, bo podziwialiśmy tutejszą instalację historyczną prezentująca losy miasteczka. Potem przedzieramy się z Podlesia na opłotki Koniecpola. Po przekroczeniu Pilicy i oddalenia się od Koniecpola wjeżdżamy w lasy borówkowe i odtąd na przemian lasami i polami, wyłącznie bocznymi drogami docieramy na Białą Nidę i do Oksy. Po drodze odnajdujemy kiepskie/niedostępne dwory w Mękarzowie i Radkowie. W samej Oksie ratuje nas aprowizacja w Livio. W Jędrzejowie kończymy w kebabie. Wracamy pociągiem, zaliczając przesiadkę w Kielcach. Przez całą trasę towarzyszy nam silny, korzystny wiatr na wschód. Spotykamy nawet parę nierozważnych rowerzystów jadących pod wiatr. Współczujemy im szczerze, bo na otwartych terenach w rejonie Czaryża nie mieli lekko.

Mękarzów

Przy Woli Czaryskiej

Gdzieś przed Oksą, czyli wieś świętokrzyska

Cierno-Żabieniec

Opactwo w Jędrzejowie

Trasa:

Dystans114.78 km Czas06:58 Vśrednia16.48 km/h VMAX53.05 km/h Podjazdy880 m
SprzętMerida Drakar
Małogoszcz i Góra Miedzianka

Wiatr był na wschód, więc na cel wycieczki wybraliśmy Małogoszcz, gdzie też zjedliśmy obiad (taki sobie). Po drodze upajaliśmy się bezludziem i zapachem żywicy, bo trasa wiodła wyłącznie niemal po bocznych drogach, przez lasy i nadpiliczne łąki. Dopiero od Ludyni zaczęły się przewyższenia. Z Małogoszcza, po przerwie obiadowej, ruszyliśmy na jej wysokość Miedziankę, gdzie zastaliśmy tylko parę nowożeńców z fotografką. Zdążyliśmy spokojnie do Wiernej Rzeki na pociąg, bo też pociąg był późno. Odcinek powrotny z przystanku w Lusławicach do Krasic był już wyścigiem ze zmierzchem. 

Stanisławice

Czarnca

W drodze na Rząbiec

Małogoszcz

Góry Świętokrzyskie

Zajączków i Romuald Traugutt

Na jednym z wierzchołków Miedzianki

Trasa: