Wpisy archiwalne w kategorii
>100 km
Dystans całkowity: | 81583.73 km (w terenie 19.90 km; 0.02%) |
Czas w ruchu: | 3732:27 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.22 km/h |
Suma podjazdów: | 512321 m |
Liczba aktywności: | 606 |
Średnio na aktywność: | 134.63 km i 7h 03m |
Więcej statystyk |
Dystans143.01 km Czas07:48 Vśrednia18.33 km/h VMAX49.48 km/h Podjazdy1422 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Kraina śpiewających lessów
Nie sposób opisać tej rozmaitości śpiewów i zapachów, oddać radości jaką dawały znakomite, wąskie, lokalne asfalciki pełne interwałów. To będzie tylko namiastka, bo w tej mozaice sadów, pól, wąwozów, jarów i padołów najbardziej zadziwiały liczne strumienie. Nie spodziewałem się tak dobrze rozwiniętej sieci rzecznej. Sama Opatówka jest nieciekawa, ale jej dopływy bywają już urocze.
Dolina (i wszystkie jej odnogi) jest natomiast o tej porze emanacją raju odnalezionego. Kwitną wszystkie śliwy (tarniny!), czereśnie i forsycje a czekają czeremchy, brzoskiwnie i jabłonie. Festiwal feerii barw potrwa więc jeszcze kilka tygodni. Wróble gonią po dachach, jaskółki wysiadują na drutach, szpaków nie widać, bo pochłania je sezon lęgowy. Koty czatują na polach, a tamże kuropatwy, trznadle, potrzeszcze, makolągwy i szczygły. Dojrzałem nawet muchołówkę małą.
Skarpy lessowe i jary, głębocznice dróg są tu w zasadzie wszędzie. I ten zapach, typowy dla winnic, zapach spalonej ziemi - na początku maja, przy 18 stopniach w cieniu! Po wjeździe na wierzchowinę dopada człowieka zawsze fala ciepła i czuje się, że latem jest tu piekło i spokojnie 40 stopni w słońcu. Teraz - u progu maja - panuje jednak idylla i choć w pobliskim Sandomierzu zadeptują się właśnie tłumy, tutaj między miastem ojca Mateusza a Opatowem panuje boski bezruch. Przy wieży w Tudorowie nie spotykam nikogo, przy resztkach zamku w Ossolinie kilka samochodów, sami miejscowi. Podobnie przy zamku w Międzygórzu - 3 sztuki, wszystkie na blachach sandomierskich. Rowerzystów też nie ma za wiele. Najwidoczniej tylko dla nielicznych jest to raj odnaleziony, wielu wciąż szuka go w tłumie na tych czy innych Krupówkach... Niech szukają dalej! Dla mnie to Suwalszczyzna Południa.
Jary lessowe, chyba te pastelowe barwy tak mnie zachwycają
Moja baza w Ostrowcu, stąd startowałem (uchylone okienko na górze)
Czereśnie
Śliwy, ach te śliwy
Bez skarp lessowych nie byłoby tego pejzażu
Rynek w Opatowie
Jest tu pełno figur świętych i krzyży, jak to w Świętokrzyskiem
Samotna czereśnia - nawet 1 drzewo zmienia pejzaż
Typowa tutejsza droga - dobra, wąska i pod górkę :)
Garbiki i polne drogi
Mniszki pod ruinami zamku w Międzygórzu
Typowa głębocznica, tutaj zajechałem przez pomyłkę, bo często dróg asfaltowych było więcej niż na dokładnej mapie...
Tak wyglądają drogi w raju rowerzysty
Sieć lokalnych dróg asfaltowych jest zadziwiająca
Kichary - wieża obronna
Znów figura
Wieża w Tudorowie jest bardzo malowniczo położona
Kościół w Ptkanowie też...
Trasa:
Nie sposób opisać tej rozmaitości śpiewów i zapachów, oddać radości jaką dawały znakomite, wąskie, lokalne asfalciki pełne interwałów. To będzie tylko namiastka, bo w tej mozaice sadów, pól, wąwozów, jarów i padołów najbardziej zadziwiały liczne strumienie. Nie spodziewałem się tak dobrze rozwiniętej sieci rzecznej. Sama Opatówka jest nieciekawa, ale jej dopływy bywają już urocze.
Dolina (i wszystkie jej odnogi) jest natomiast o tej porze emanacją raju odnalezionego. Kwitną wszystkie śliwy (tarniny!), czereśnie i forsycje a czekają czeremchy, brzoskiwnie i jabłonie. Festiwal feerii barw potrwa więc jeszcze kilka tygodni. Wróble gonią po dachach, jaskółki wysiadują na drutach, szpaków nie widać, bo pochłania je sezon lęgowy. Koty czatują na polach, a tamże kuropatwy, trznadle, potrzeszcze, makolągwy i szczygły. Dojrzałem nawet muchołówkę małą.
Skarpy lessowe i jary, głębocznice dróg są tu w zasadzie wszędzie. I ten zapach, typowy dla winnic, zapach spalonej ziemi - na początku maja, przy 18 stopniach w cieniu! Po wjeździe na wierzchowinę dopada człowieka zawsze fala ciepła i czuje się, że latem jest tu piekło i spokojnie 40 stopni w słońcu. Teraz - u progu maja - panuje jednak idylla i choć w pobliskim Sandomierzu zadeptują się właśnie tłumy, tutaj między miastem ojca Mateusza a Opatowem panuje boski bezruch. Przy wieży w Tudorowie nie spotykam nikogo, przy resztkach zamku w Ossolinie kilka samochodów, sami miejscowi. Podobnie przy zamku w Międzygórzu - 3 sztuki, wszystkie na blachach sandomierskich. Rowerzystów też nie ma za wiele. Najwidoczniej tylko dla nielicznych jest to raj odnaleziony, wielu wciąż szuka go w tłumie na tych czy innych Krupówkach... Niech szukają dalej! Dla mnie to Suwalszczyzna Południa.
Jary lessowe, chyba te pastelowe barwy tak mnie zachwycają
Moja baza w Ostrowcu, stąd startowałem (uchylone okienko na górze)
Czereśnie
Śliwy, ach te śliwy
Bez skarp lessowych nie byłoby tego pejzażu
Rynek w Opatowie
Jest tu pełno figur świętych i krzyży, jak to w Świętokrzyskiem
Samotna czereśnia - nawet 1 drzewo zmienia pejzaż
Typowa tutejsza droga - dobra, wąska i pod górkę :)
Garbiki i polne drogi
Mniszki pod ruinami zamku w Międzygórzu
Typowa głębocznica, tutaj zajechałem przez pomyłkę, bo często dróg asfaltowych było więcej niż na dokładnej mapie...
Tak wyglądają drogi w raju rowerzysty
Sieć lokalnych dróg asfaltowych jest zadziwiająca
Kichary - wieża obronna
Znów figura
Wieża w Tudorowie jest bardzo malowniczo położona
Kościół w Ptkanowie też...
Trasa:
Dystans122.95 km Czas05:54 Vśrednia20.84 km/h VMAX48.67 km/h Podjazdy1037 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Niegowonice i Grabowa
Ostatni z rajdów nieruchomościowych AD 2022. Było pochmurno, ale dość odkrywczo. Znalazłem kilka ciekawych działek, ale przyszłość pokaże, że nie były mi do niczego potrzebne...
Spokój Czwartej "Pogorii"
Zaułki Niegowonic, czyli pierwsze odciski kół mojego roweru na tym asfalcie!
Lądowisko w Niegowonicach
Uroki Grabowej
Chrystus Chruszczobrodzki
Przeczesany las nad zb. Rogoźnik
Trasa:
Ostatni z rajdów nieruchomościowych AD 2022. Było pochmurno, ale dość odkrywczo. Znalazłem kilka ciekawych działek, ale przyszłość pokaże, że nie były mi do niczego potrzebne...
Spokój Czwartej "Pogorii"
Zaułki Niegowonic, czyli pierwsze odciski kół mojego roweru na tym asfalcie!
Lądowisko w Niegowonicach
Uroki Grabowej
Chrystus Chruszczobrodzki
Przeczesany las nad zb. Rogoźnik
Trasa:
Dystans193.71 km Czas09:50 Vśrednia19.70 km/h VMAX54.16 km/h Podjazdy2230 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Międzygórze Susko-Żywieckie, cz. I: Górska, nieco zimowa, Wielkanoc
Pierwszy raz rowerem w Beskidach od sierpnia 2020 roku. Rozkwitała już wszędzie wiosna, ale temperatura była przedwiosenna i oscylowała w okolicach 7 stopni a dzień wcześniej w górach padał śnieg. Trasę jechałem jeszcze z myślą o rowerowych dojazdach do stałej bazy w górach, bo trwały jeszcze moje poszukiwania nieruchomości. Generalnie aż do Kocierza towarzyszyło mi sporo zieleni, piegż, pliszek żółtych i pierwsze odgłosy pisklaków (w Kętach). Tak było na odcinku dojazdowym, w górach towarzyszył mi smród z kominów i widoki resztek śniegu tuż obok drogi. Na przeł. Kocierskiej były nawet ośnieżone łąki a gdy podjeżdżałem na Zakocierz, nawet ośnieżone lasy.
W pociągu towarzyszył mi Sołżenicyn (Jeden dzień Iwana Denisowicza - znakomite!) i brzmienie języków rosyjskiego i ukraińskiego. Przez całą trasę towarzyszył mi chłód i co chwilę musiałem się ubierać na zjazdach... Trasa była mocno na wyrost jak na porę roku i ledwo dowlokłem się do Żywca, ale wynikała z frustracji warunkami atmosferycznymi.
Widok spode Wilamowic na Beskid zwany Małym
W drodze na Tychy Wilkowyje
Tyska zieleń
Jak wyżej
Tyski pejzaż
Wioska Wola
Drewniak w Górze
Wiosna
Wilamowice
Kęty
Góralska troska o czyste powietrze
Kobiernice
Porąbka
Dolina Wielkiej Puszczy
Na przeł. Targanickiej - pierwszej w tym roku
Wiadomo gdzie
Ulica Widokowa
Przysiółek Basie
Jechałem aż do końca asfaltu
Gilowice
Ślemień
Cuda, czyli odkrycia w Targoszowie-Roli
Całe Pasmo Babiogórskie jak na dłoni
Przy OSP w Lachowicach
Pole biwakowe między Lachowicami a Kurowem
Spektakularne widoki na deser: Jej Ekscelencja Romanka znad Pewelki
Trasa (trzeba doliczyć powrót z Katowic):
Pierwszy raz rowerem w Beskidach od sierpnia 2020 roku. Rozkwitała już wszędzie wiosna, ale temperatura była przedwiosenna i oscylowała w okolicach 7 stopni a dzień wcześniej w górach padał śnieg. Trasę jechałem jeszcze z myślą o rowerowych dojazdach do stałej bazy w górach, bo trwały jeszcze moje poszukiwania nieruchomości. Generalnie aż do Kocierza towarzyszyło mi sporo zieleni, piegż, pliszek żółtych i pierwsze odgłosy pisklaków (w Kętach). Tak było na odcinku dojazdowym, w górach towarzyszył mi smród z kominów i widoki resztek śniegu tuż obok drogi. Na przeł. Kocierskiej były nawet ośnieżone łąki a gdy podjeżdżałem na Zakocierz, nawet ośnieżone lasy.
W pociągu towarzyszył mi Sołżenicyn (Jeden dzień Iwana Denisowicza - znakomite!) i brzmienie języków rosyjskiego i ukraińskiego. Przez całą trasę towarzyszył mi chłód i co chwilę musiałem się ubierać na zjazdach... Trasa była mocno na wyrost jak na porę roku i ledwo dowlokłem się do Żywca, ale wynikała z frustracji warunkami atmosferycznymi.
Widok spode Wilamowic na Beskid zwany Małym
W drodze na Tychy Wilkowyje
Tyska zieleń
Jak wyżej
Tyski pejzaż
Wioska Wola
Drewniak w Górze
Wiosna
Wilamowice
Kęty
Góralska troska o czyste powietrze
Kobiernice
Porąbka
Dolina Wielkiej Puszczy
Na przeł. Targanickiej - pierwszej w tym roku
Wiadomo gdzie
Ulica Widokowa
Przysiółek Basie
Jechałem aż do końca asfaltu
Gilowice
Ślemień
Cuda, czyli odkrycia w Targoszowie-Roli
Całe Pasmo Babiogórskie jak na dłoni
Przy OSP w Lachowicach
Pole biwakowe między Lachowicami a Kurowem
Spektakularne widoki na deser: Jej Ekscelencja Romanka znad Pewelki
Trasa (trzeba doliczyć powrót z Katowic):
Dystans189.85 km Czas09:31 Vśrednia19.95 km/h VMAX47.91 km/h Podjazdy1171 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Włoszczowskie po magellańsku, czyli nowe wioski, drogi i bezdroża, zygzaki, lasy i rowy okolic Włoszczowy
Wiesiółka pachnąca przygodą, mrożąca zastoiskiem chłodu. Początek był taki jak zwykle. Zaczynałem w zatopionych w bezruchu okolicach Niegowonic. Jak zwykle też pierwsze cieplejsze akcenty spotkały mnie na podjeździe na Dąbrówkę w Chechle (tym "kluczańskim" rzecz jasna). W Kwaśniowie rozpocząłem wątek magellański i po raz pierwszy odwiedziłem ulicę Polną - oto kolejny dowód na pożyteczność poszukiwań nieruchomości dla wzrostu wiedzy geograficznej. Zmierzałem na Cisową, która raczyła mrozić tradycyjnie na Sybirze zastoiskiem chłodu, ale już w Kleszczowej zobaczyłem pierwszego w tym roku bociana. Ponieważ aż pod Koniecpol jechałem doliną Górnej Pilicy (tudzież Żebrówki), kolekcja skalpów bocianich zaczęła stopniowo rosnąć. W Otoli zanurzyłem się znów z rozkoszą w nurcie historii, bo zabudowa tutejsza nie zmieniła się od lat 90. Dlatego zapuściłem się na Otolę Małę i zygzakowałem też po Brzezinach i Małoszycach - w celu wiadomym. Zachwycił mnie nawet krystaliczny nurt bezimiennego strumyka w maleńkiej Otoli,chciałem kiedyś eksplorować jego źródła, teraz wiem, że warto. Aż do Szczekocin idylli lasów, łąk i pól nie zakłócały blachosmrody ani problemy z nawierzchnią dróg. W Szczekocinach na rynku zderzyłem się natomiast z rzeczywistością dnia powszedniego na dk 78. Musiałem cofać się na Polną, bo ten krótki epizod na dk 78 mógł mnie kosztować utratę życia, a na pewno zdrowia. Lubię Szczekociny, ale wyłącznie z południa na północ, nie inaczej!
Dk 46 tym się różni od drogi 78, że panuje tu spokój. Krajówka krajówce nierówna i do Tęgoborza dotarłem bez narażania życia. Przejazd na Szyszki pozwolił mi nasycić się sosnową żywicą i nadenerwować na piach w łańcuchu. Zrobiłem tu sobie piknik. Pierwszy raz w życiu dotarłem też do Szyszek i nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Typowy dobrowolny obóz koncentracyjny dla grillowców. Latem musi tu być głośno, gęsto i rozrywkowo, o tej porze było jeszcze miło. Co chwile bombardowały mnie też nazwy, np. Łąkietka. Czemu nie Łąkotka, albo Łokietka?Podobnie, choć bardziej kamerlanie, było w Gródku, gdzie jednak droga przeistoczyła się w nienaganny śródleśny asfalcik, który z żalem opuściłem już na łąkach nadpilickich w Wąsoszu. Stówka pękła w Kopaninie, przysiółku Drochlina. Na chwilkę przycupnąłem w rajskiej atmosferze Podlesia, jakże tu jest przyjemnie i letniskowo, choć wieś nieletniskowa! Schludna zabudowa, dużo starych domów, jak nie w Polsce!
Potem był krótki międzyfinisz na szybko, bo byłem umówiony na oficjalny urbex w Borowcach. Dalej zaś eksplorowałem okolice wsi Grodzisko i także, w malowniczych okolicznościach, przekroczyłem dwukrotnie Pilicę (bo ma tu 2 odnogi). To była moja pierwsza przeprawa w tym miejscu a dalej czekała na mnie terra incognita: Zaróg, Dąbrowa, Rudniki, Papiernia, Janów i Łachów (prawdziwy ddr!). Znów zatopiłem się w lasy i drogi pozbawione pojazdów. Tak dotleniony, słaniając się z braku wody, dotarłem do Włoszczowy, i tu - we Woszczowie, mogłem znów zaznać szerokości dróg, dobrych niewierzchni, a nawet ddr-ów z prawdziwego zdarzenia! Kielce mają się czego uczyć! Zaskakuje też fakt, że Włoszczowa się rozbudowuje, a niby małe miasta miały wymierać...
Wszystko co złe związane było z Rząbcem i odcinkiem wiodącym ze stacji Włoszczowa (Pd) do tegoż. Gratis było oczekiwanie na automatycznym przejeździe kolejowym i dalsze wyboje z Wymysłowa na Ludynię. Sama Ludynia wypadła natomiast ponownie pozytywnie, jest ładnie położona i cóż z tego, że na środku nigdzie? Za Ludynią, zachwycając się mozaiką łąk, lasów i pól, poczułem jednak zmęczenie trasą i odkryłem, że nie zdążę na Miedziankę. Zamieniłem więc ją na Gruszczyn i nawiedzenie zboru ariańskiego, co oznaczało ostatni podjazd i ostatni zjazd na mojej trasie. Włoszczowszczyzna (po ukraińsku będzie Włoszczowyna) dotleniła mnie znakomicie, samochody widywałem sporadycznie i tylko łańcuch w moim rowerze trzeszczał złowieszczo na kwarcu :)
Dlaczego lubię tu jeździć? Dla świętego spokoju: nie ma blachosmrodów, nie ma turystów, jest rzadkie zaludnienie i dużo lasów. Wrócę, to pewne! Są tu jeszcze wioski i przysiółki nieskalane kołami mojego Focusa!
Na mojej trasie nie mogło zabraknąć ukochanej Cisowej
Równie bliski jak Cisowa Błojec - miejsce tragedii partyzantów
Eksploracje w Kwaśniowie, również ulubionym
Widoki ze Złożeńca, również ukochanego...
Pierwsze bociany - Kleszczowa
Kurhan w Otoli
Nad Górną Pilicą
Jak wyżej
Źródła w Łanach Wielkich
Na rynku w Szczekocinach
Eksploracje...
Wyjątkowo uroczy piknik między Tęgoborzem a Szyszkami
Szyszki antypisowskie
Podlesie sercu bliskie
U Jacka Jaworka
Na błoniach nadpilicznych między Grodziskiem a Kuźnica Grodziską
Fajne dzieci korzystają właściwie z ferii wielkanocnych
Ten pierwszy raz
Tajemnicza Papiernia, czyli przebijając się wśród żywicznych lasów do stolycy okolicy (Włoszczowy)
Cywilizacja włoszczowska
Skrót na Rząbiec
Droga z Wymysłowa na Ludynię
Gruszczyn - ruiny zboru Braci Polskich
Góry Świętokrzyskie tzn. Pasmo Małogoskie
Trasa:
Wiesiółka pachnąca przygodą, mrożąca zastoiskiem chłodu. Początek był taki jak zwykle. Zaczynałem w zatopionych w bezruchu okolicach Niegowonic. Jak zwykle też pierwsze cieplejsze akcenty spotkały mnie na podjeździe na Dąbrówkę w Chechle (tym "kluczańskim" rzecz jasna). W Kwaśniowie rozpocząłem wątek magellański i po raz pierwszy odwiedziłem ulicę Polną - oto kolejny dowód na pożyteczność poszukiwań nieruchomości dla wzrostu wiedzy geograficznej. Zmierzałem na Cisową, która raczyła mrozić tradycyjnie na Sybirze zastoiskiem chłodu, ale już w Kleszczowej zobaczyłem pierwszego w tym roku bociana. Ponieważ aż pod Koniecpol jechałem doliną Górnej Pilicy (tudzież Żebrówki), kolekcja skalpów bocianich zaczęła stopniowo rosnąć. W Otoli zanurzyłem się znów z rozkoszą w nurcie historii, bo zabudowa tutejsza nie zmieniła się od lat 90. Dlatego zapuściłem się na Otolę Małę i zygzakowałem też po Brzezinach i Małoszycach - w celu wiadomym. Zachwycił mnie nawet krystaliczny nurt bezimiennego strumyka w maleńkiej Otoli,chciałem kiedyś eksplorować jego źródła, teraz wiem, że warto. Aż do Szczekocin idylli lasów, łąk i pól nie zakłócały blachosmrody ani problemy z nawierzchnią dróg. W Szczekocinach na rynku zderzyłem się natomiast z rzeczywistością dnia powszedniego na dk 78. Musiałem cofać się na Polną, bo ten krótki epizod na dk 78 mógł mnie kosztować utratę życia, a na pewno zdrowia. Lubię Szczekociny, ale wyłącznie z południa na północ, nie inaczej!
Dk 46 tym się różni od drogi 78, że panuje tu spokój. Krajówka krajówce nierówna i do Tęgoborza dotarłem bez narażania życia. Przejazd na Szyszki pozwolił mi nasycić się sosnową żywicą i nadenerwować na piach w łańcuchu. Zrobiłem tu sobie piknik. Pierwszy raz w życiu dotarłem też do Szyszek i nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Typowy dobrowolny obóz koncentracyjny dla grillowców. Latem musi tu być głośno, gęsto i rozrywkowo, o tej porze było jeszcze miło. Co chwile bombardowały mnie też nazwy, np. Łąkietka. Czemu nie Łąkotka, albo Łokietka?Podobnie, choć bardziej kamerlanie, było w Gródku, gdzie jednak droga przeistoczyła się w nienaganny śródleśny asfalcik, który z żalem opuściłem już na łąkach nadpilickich w Wąsoszu. Stówka pękła w Kopaninie, przysiółku Drochlina. Na chwilkę przycupnąłem w rajskiej atmosferze Podlesia, jakże tu jest przyjemnie i letniskowo, choć wieś nieletniskowa! Schludna zabudowa, dużo starych domów, jak nie w Polsce!
Potem był krótki międzyfinisz na szybko, bo byłem umówiony na oficjalny urbex w Borowcach. Dalej zaś eksplorowałem okolice wsi Grodzisko i także, w malowniczych okolicznościach, przekroczyłem dwukrotnie Pilicę (bo ma tu 2 odnogi). To była moja pierwsza przeprawa w tym miejscu a dalej czekała na mnie terra incognita: Zaróg, Dąbrowa, Rudniki, Papiernia, Janów i Łachów (prawdziwy ddr!). Znów zatopiłem się w lasy i drogi pozbawione pojazdów. Tak dotleniony, słaniając się z braku wody, dotarłem do Włoszczowy, i tu - we Woszczowie, mogłem znów zaznać szerokości dróg, dobrych niewierzchni, a nawet ddr-ów z prawdziwego zdarzenia! Kielce mają się czego uczyć! Zaskakuje też fakt, że Włoszczowa się rozbudowuje, a niby małe miasta miały wymierać...
Wszystko co złe związane było z Rząbcem i odcinkiem wiodącym ze stacji Włoszczowa (Pd) do tegoż. Gratis było oczekiwanie na automatycznym przejeździe kolejowym i dalsze wyboje z Wymysłowa na Ludynię. Sama Ludynia wypadła natomiast ponownie pozytywnie, jest ładnie położona i cóż z tego, że na środku nigdzie? Za Ludynią, zachwycając się mozaiką łąk, lasów i pól, poczułem jednak zmęczenie trasą i odkryłem, że nie zdążę na Miedziankę. Zamieniłem więc ją na Gruszczyn i nawiedzenie zboru ariańskiego, co oznaczało ostatni podjazd i ostatni zjazd na mojej trasie. Włoszczowszczyzna (po ukraińsku będzie Włoszczowyna) dotleniła mnie znakomicie, samochody widywałem sporadycznie i tylko łańcuch w moim rowerze trzeszczał złowieszczo na kwarcu :)
Dlaczego lubię tu jeździć? Dla świętego spokoju: nie ma blachosmrodów, nie ma turystów, jest rzadkie zaludnienie i dużo lasów. Wrócę, to pewne! Są tu jeszcze wioski i przysiółki nieskalane kołami mojego Focusa!
Na mojej trasie nie mogło zabraknąć ukochanej Cisowej
Równie bliski jak Cisowa Błojec - miejsce tragedii partyzantów
Eksploracje w Kwaśniowie, również ulubionym
Widoki ze Złożeńca, również ukochanego...
Pierwsze bociany - Kleszczowa
Kurhan w Otoli
Nad Górną Pilicą
Jak wyżej
Źródła w Łanach Wielkich
Na rynku w Szczekocinach
Eksploracje...
Wyjątkowo uroczy piknik między Tęgoborzem a Szyszkami
Szyszki antypisowskie
Podlesie sercu bliskie
U Jacka Jaworka
Na błoniach nadpilicznych między Grodziskiem a Kuźnica Grodziską
Fajne dzieci korzystają właściwie z ferii wielkanocnych
Ten pierwszy raz
Tajemnicza Papiernia, czyli przebijając się wśród żywicznych lasów do stolycy okolicy (Włoszczowy)
Cywilizacja włoszczowska
Skrót na Rząbiec
Droga z Wymysłowa na Ludynię
Gruszczyn - ruiny zboru Braci Polskich
Góry Świętokrzyskie tzn. Pasmo Małogoskie
Trasa:
Dystans108.37 km Czas04:53 Vśrednia22.19 km/h Podjazdy718 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Czekanka i Brudzowice
To miał być wyjazd ze zszywaczem i rozwieszanie plakatów. Zszywacz okazał się mieć niepasujące zszywki, zraniłem poważnie palec, plakatów nie rozwiesiłem, ale przynajmniej wycieczka miała charakter bardziej sportowy.
Brzękowice-Wał
Park Zielona
W sumie wygląd zamku w Siewierzu jest odporny na pory roku...
Krańce Brudzowic
Strąków
Trasa:
Ch. - Kato - Park Zielona - Pogorie - Siewierz - Czekanka - Żelisławice - Brudzowice - Sączów - Góra Siewierska - Chorzów
To miał być wyjazd ze zszywaczem i rozwieszanie plakatów. Zszywacz okazał się mieć niepasujące zszywki, zraniłem poważnie palec, plakatów nie rozwiesiłem, ale przynajmniej wycieczka miała charakter bardziej sportowy.
Brzękowice-Wał
Park Zielona
W sumie wygląd zamku w Siewierzu jest odporny na pory roku...
Krańce Brudzowic
Strąków
Trasa:
Ch. - Kato - Park Zielona - Pogorie - Siewierz - Czekanka - Żelisławice - Brudzowice - Sączów - Góra Siewierska - Chorzów
Dystans140.81 km Czas06:53 Vśrednia20.46 km/h VMAX48.13 km/h Podjazdy1374 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Mroźna i śnieżna, ale kwietniowa, północna Jura w stylu maglellańskim
Nad ranem mroziło, w dzień śnieżyło i wiało. Było więc typowo wiosennie... Startowałem w Poraju, bo trzeba było się dostosować do silnego wiatru. Jako przeciwnicy wystarczali mi: zimno i opady śniegu; wiatr wolałem mieć z grubsza po swojej stronie. Rajdzik miał rzecz jasna zacięcie eksploracyjne i profil nieruchomościowy. Dzięki temu pierwszy raz dotarłem do Pabianic, nie wiem dlaczego nigdy tu nie byłem... W Piasku słuchałem syren z okazji rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem. Eksplorowałem też gruntownie Piasek, a nawet piaskowe drogi w kierunku Śmiertnego Dębu, gdzie byłem drugi raz w życiu. odnotować muszę też pierwszy przejazd gruntówką (i niestety miejscami piaskówką) z Sierakowa do Konstantynowa. Po eksploracjach w rejonie Mełchowa przystąpiłem do powtórnej walki z Jurą. W oczy kłuły śmieci przy drodze, dzikie wysypiska, ale największe wrażenie zrobiło nielegalne składowisko opon w Mzurowie... Przez Góry Gorzkowskie jechałem w śnieżycy, nie lepiej było na trasie przez Mirów do Włodowic. Po walce z nawierzchnią dotarłem też do Morska i zająłem się eksploracją nieruchomościową. To były ostatnie chwile ze słońcem, w drodze ze Skarżyc do Ogrodzieńca zaczęły szaleć śnieżyce, mimo to zajechałem aż do Zdowa. Powód był prosty, byłbym zbyt szybko w Wiesiółce, skąd planowałem wrócić pociągiem. Ostatnie śnieżyca dorwała mnie między Zdowem a Ogrodzieńcem. Generalnie było szokująco zimno, wietrznie i nieprzyjemnie. Dawno nie było tak szpetnego kwietnia.
Na początek nowa droga Choroń - Przybynów
Okolice Suliszowic
W Siedlcu
Widoki z Pabianowic
Piasek
Sieraków
Przez las do Konstantynowa
Letniska w drodze na Mełchów
U stóp Gór Gorzkowskich
Jurajscy śmieciarze
Widoczki ładne, o ile bez śmieci
Za to grożą spore kary - Mzurów...
Znów zdegradowany pejzaż - betony w Niegowej
Kolejny zdegradowany pejzaż - Mirów
Księżycowa droga z Włodowic do Morska
Pierwszy raz w kolonii Zagórze
Skarżyce
Bzów - źródło Czarnej Przemszy
Jedna ze śnieżyc
Ogro w śniegu
Oto za co lubię Rokitno
Trasa (+ powrót z Kato):
Nad ranem mroziło, w dzień śnieżyło i wiało. Było więc typowo wiosennie... Startowałem w Poraju, bo trzeba było się dostosować do silnego wiatru. Jako przeciwnicy wystarczali mi: zimno i opady śniegu; wiatr wolałem mieć z grubsza po swojej stronie. Rajdzik miał rzecz jasna zacięcie eksploracyjne i profil nieruchomościowy. Dzięki temu pierwszy raz dotarłem do Pabianic, nie wiem dlaczego nigdy tu nie byłem... W Piasku słuchałem syren z okazji rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem. Eksplorowałem też gruntownie Piasek, a nawet piaskowe drogi w kierunku Śmiertnego Dębu, gdzie byłem drugi raz w życiu. odnotować muszę też pierwszy przejazd gruntówką (i niestety miejscami piaskówką) z Sierakowa do Konstantynowa. Po eksploracjach w rejonie Mełchowa przystąpiłem do powtórnej walki z Jurą. W oczy kłuły śmieci przy drodze, dzikie wysypiska, ale największe wrażenie zrobiło nielegalne składowisko opon w Mzurowie... Przez Góry Gorzkowskie jechałem w śnieżycy, nie lepiej było na trasie przez Mirów do Włodowic. Po walce z nawierzchnią dotarłem też do Morska i zająłem się eksploracją nieruchomościową. To były ostatnie chwile ze słońcem, w drodze ze Skarżyc do Ogrodzieńca zaczęły szaleć śnieżyce, mimo to zajechałem aż do Zdowa. Powód był prosty, byłbym zbyt szybko w Wiesiółce, skąd planowałem wrócić pociągiem. Ostatnie śnieżyca dorwała mnie między Zdowem a Ogrodzieńcem. Generalnie było szokująco zimno, wietrznie i nieprzyjemnie. Dawno nie było tak szpetnego kwietnia.
Na początek nowa droga Choroń - Przybynów
Okolice Suliszowic
W Siedlcu
Widoki z Pabianowic
Piasek
Sieraków
Przez las do Konstantynowa
Letniska w drodze na Mełchów
U stóp Gór Gorzkowskich
Jurajscy śmieciarze
Widoczki ładne, o ile bez śmieci
Za to grożą spore kary - Mzurów...
Znów zdegradowany pejzaż - betony w Niegowej
Kolejny zdegradowany pejzaż - Mirów
Księżycowa droga z Włodowic do Morska
Pierwszy raz w kolonii Zagórze
Skarżyce
Bzów - źródło Czarnej Przemszy
Jedna ze śnieżyc
Ogro w śniegu
Oto za co lubię Rokitno
Trasa (+ powrót z Kato):
Dystans122.72 km Czas05:34 Vśrednia22.05 km/h VMAX55.67 km/h Podjazdy1087 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Suliszowice, Biskupice i Choroń po pracy
Dął huragan na północ, wypadało więc dać się ponieść emocjom i wiatrowi. Wiatr był tak silny, że w rejonie Poraja byłem przeszło 2 godziny przed czasem. Naiwnie liczyłem też na przełom w eksploracjach nieruchomościowych. Wrażenia na miejscu były znacznie mniej pozytywne niż oczekiwania, na pocieszenie zostały wspomnienia z odbytego rajdziku :) Na koniec było trochę nerwów, bo zapomniałem akumulatora do lampki a pociąg relacji Częstochowa - Gliwice stał w Kato 25 minut, wypuściłem się więc w ciemnościach dedeerami do Chorzowa. Na pamiątkę zostały zdjęcia:
Park Miejski, Siemianowice
Z Rosochacza na Gęzyn
Nad Zalewem Porajskim
Ostrów
Kościół w Przybynowie
Przez Zaborze, pod wiatr, dotarłem aż po Suliszowice
A wracałem przez Biskupice a nawet zrobiłem pętelkę przez opłotki Zaborza, korzystając z nowej drogi i nadmiaru czasu
U celu, czyli w Choroniu
Trasa (powrót pociągiem do Katowic, do Ch. już rowerem, w dodatku ostrożnie, po ddr.-ach, z racji braku oświetlenia...):
Dął huragan na północ, wypadało więc dać się ponieść emocjom i wiatrowi. Wiatr był tak silny, że w rejonie Poraja byłem przeszło 2 godziny przed czasem. Naiwnie liczyłem też na przełom w eksploracjach nieruchomościowych. Wrażenia na miejscu były znacznie mniej pozytywne niż oczekiwania, na pocieszenie zostały wspomnienia z odbytego rajdziku :) Na koniec było trochę nerwów, bo zapomniałem akumulatora do lampki a pociąg relacji Częstochowa - Gliwice stał w Kato 25 minut, wypuściłem się więc w ciemnościach dedeerami do Chorzowa. Na pamiątkę zostały zdjęcia:
Park Miejski, Siemianowice
Z Rosochacza na Gęzyn
Nad Zalewem Porajskim
Ostrów
Kościół w Przybynowie
Przez Zaborze, pod wiatr, dotarłem aż po Suliszowice
A wracałem przez Biskupice a nawet zrobiłem pętelkę przez opłotki Zaborza, korzystając z nowej drogi i nadmiaru czasu
U celu, czyli w Choroniu
Trasa (powrót pociągiem do Katowic, do Ch. już rowerem, w dodatku ostrożnie, po ddr.-ach, z racji braku oświetlenia...):
Dystans107.46 km Czas04:56 Vśrednia21.78 km/h VMAX43.10 km/h Podjazdy755 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Kraków
Pierwszy w roku rajd z naciskiem na tempo jazdy. Pomagał długo wiatr i ukształtowanie terenu, dlatego na koniec uciekłem znad Wisły w Jurę, czyli na Bielany, Kopiec Niepodległości itp. Odwiedziłem też Willę Decjusza i po raz pierwszy w życiu stację (przystanek?) Kraków Mydlniki. Wrażenia bardzo pozytywne: WTR zawsze jedzie się cudownie z korzystnym wiatrem, dlatego za Kamieniem odbiłem bardziej w interwały i tempo siadło z okolic 23 na 21,78. Cóż za tragedia, chyba się potnę (żartowałem, nie jestem wuefistą).
Wspaniale wypoczywało się "U Erwina" - szanuję człowieka, szkoda że ma tak niewielu naśladowców. Ławki z palet bardzo wygodne. Po raz pierwszy dotarłem do centrum treningowego Cracovii. Z wrażeń negatywnych był tylko remont mostu/wiaduktu w Gorzkowie. Tempo miałem ekspresowe i po niecałych 5.5h (razem z powrotem pociągiem i odcinkiem Szczakowa - Podłęże na rowerze) byłem w miejscu z którego wyruszyłem. Tak na marginesie: w pociągu tłumy... Tłumy też były pod bramami krakowskiego ZOO. Cóż, wiosna!
WTR
WTR w typie WTF, wkurza mnie ten odcinek.
Erwin, jak każdy Erwin jest człowiekiem ponadprzeciętnym ;)
Podbiały u nóg się słały
Czernichów
Centrum Cracovii
Widok na cel: Bielany
Tradycyjny Tyniec
U stóp klasztoru
U stóp kopca Piłsudskiego
Willa Decjusza
Trasa:
Pierwszy w roku rajd z naciskiem na tempo jazdy. Pomagał długo wiatr i ukształtowanie terenu, dlatego na koniec uciekłem znad Wisły w Jurę, czyli na Bielany, Kopiec Niepodległości itp. Odwiedziłem też Willę Decjusza i po raz pierwszy w życiu stację (przystanek?) Kraków Mydlniki. Wrażenia bardzo pozytywne: WTR zawsze jedzie się cudownie z korzystnym wiatrem, dlatego za Kamieniem odbiłem bardziej w interwały i tempo siadło z okolic 23 na 21,78. Cóż za tragedia, chyba się potnę (żartowałem, nie jestem wuefistą).
Wspaniale wypoczywało się "U Erwina" - szanuję człowieka, szkoda że ma tak niewielu naśladowców. Ławki z palet bardzo wygodne. Po raz pierwszy dotarłem do centrum treningowego Cracovii. Z wrażeń negatywnych był tylko remont mostu/wiaduktu w Gorzkowie. Tempo miałem ekspresowe i po niecałych 5.5h (razem z powrotem pociągiem i odcinkiem Szczakowa - Podłęże na rowerze) byłem w miejscu z którego wyruszyłem. Tak na marginesie: w pociągu tłumy... Tłumy też były pod bramami krakowskiego ZOO. Cóż, wiosna!
WTR
WTR w typie WTF, wkurza mnie ten odcinek.
Erwin, jak każdy Erwin jest człowiekiem ponadprzeciętnym ;)
Podbiały u nóg się słały
Czernichów
Centrum Cracovii
Widok na cel: Bielany
Tradycyjny Tyniec
U stóp klasztoru
U stóp kopca Piłsudskiego
Willa Decjusza
Trasa:
Dystans152.60 km Czas08:04 Vśrednia18.92 km/h Podjazdy1570 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dookoła Pilicy
Mój kolejny w tym roku rajdzik w stylu magellańskim zaczął się w dobrym stylu, który najlepiej zapewni tej relacji wiersz Adama Ważyka pt. Wagon:
Kolejarze wysiedli i sam teraz siedzisz przy oknie
Tą drogą w dawnych latach jeździłeś wielokrotnie
Słupy biegną do tyłu i ów czas który minął
pokrywa cztery topole melancholijną patyną
Właśnie tak czułem się kolejny raz jadąc pociągiem do Wiesiółki. Rano marzłem przy temp. -4 stopni, minusowe temp. towarzyszyły mi aż po Smoleń. Na tym mroźnym 30 km. odcinku minęły mnie łącznie dwa samochody, oba w Kwaśniowie. Czy to nie jest wystarczająca rekomendacja wstawania rano w niedzielę? Z wrażeń przyrodniczych spotkałem pierwsza biedronkę i wdziałem pierwszego kopciuszka, w dodatku szukającego miejsca na gniazdo. Tyle tytułem pierwszych, ostatni był to rajd dla sprawnej przysłony w Lumixie. Zaszkodził mu urbex, który uprawiałem w Cisowej: zarwał się pode mną spróchniały podest a wstrząs okazał się zabójczy dla aparatu. Moją dalszą trasę kształtuje pasja urbexu. Oddaje się jej w Siadczy, Szycach, Szypowicach, Gieble, Kiełkowicach i Karlinie. Przy okazji nabijam sporo przewyższeń i spostrzegam, że wykonałem klasyczną pętlę dookoła Pilicy. Wyszedł więc zacny rajdzik magellański. Trochę przypadkiem, ale w dobrym stylu, bo 1500 metrów przewyższenia w marcu zasługuje na takie określenie.
Czy byłeś kiedyś w sklepie w Zdowie?
By tu dojechać trzeba mieć zdrowie!
- tak śpiewałby Kazik, gdyby jeździł na rowerze. Ja bym tak śpiewał gdybym dojechał do Zdowa, ale nie dojechałem a i tak sobie tak śpiewałem ;)
Chillout po niegowonicku :)
Ziemia Smoleńska
Urbex
Siadcza
Sierbowice
Siamoszyce i dobrze mi znany akwen
Widok spod Bieńkówki na Pasmo Smoleńskie
W drodze na Karlin
Kiełkowice
Góra Birów
Odkrycie w Chruszczobrodzie
Przeczyce
Siemonia z Myszkowic
Trasa:
Mój kolejny w tym roku rajdzik w stylu magellańskim zaczął się w dobrym stylu, który najlepiej zapewni tej relacji wiersz Adama Ważyka pt. Wagon:
Kolejarze wysiedli i sam teraz siedzisz przy oknie
Tą drogą w dawnych latach jeździłeś wielokrotnie
Słupy biegną do tyłu i ów czas który minął
pokrywa cztery topole melancholijną patyną
Właśnie tak czułem się kolejny raz jadąc pociągiem do Wiesiółki. Rano marzłem przy temp. -4 stopni, minusowe temp. towarzyszyły mi aż po Smoleń. Na tym mroźnym 30 km. odcinku minęły mnie łącznie dwa samochody, oba w Kwaśniowie. Czy to nie jest wystarczająca rekomendacja wstawania rano w niedzielę? Z wrażeń przyrodniczych spotkałem pierwsza biedronkę i wdziałem pierwszego kopciuszka, w dodatku szukającego miejsca na gniazdo. Tyle tytułem pierwszych, ostatni był to rajd dla sprawnej przysłony w Lumixie. Zaszkodził mu urbex, który uprawiałem w Cisowej: zarwał się pode mną spróchniały podest a wstrząs okazał się zabójczy dla aparatu. Moją dalszą trasę kształtuje pasja urbexu. Oddaje się jej w Siadczy, Szycach, Szypowicach, Gieble, Kiełkowicach i Karlinie. Przy okazji nabijam sporo przewyższeń i spostrzegam, że wykonałem klasyczną pętlę dookoła Pilicy. Wyszedł więc zacny rajdzik magellański. Trochę przypadkiem, ale w dobrym stylu, bo 1500 metrów przewyższenia w marcu zasługuje na takie określenie.
Czy byłeś kiedyś w sklepie w Zdowie?
By tu dojechać trzeba mieć zdrowie!
- tak śpiewałby Kazik, gdyby jeździł na rowerze. Ja bym tak śpiewał gdybym dojechał do Zdowa, ale nie dojechałem a i tak sobie tak śpiewałem ;)
Chillout po niegowonicku :)
Ziemia Smoleńska
Urbex
Siadcza
Sierbowice
Siamoszyce i dobrze mi znany akwen
Widok spod Bieńkówki na Pasmo Smoleńskie
W drodze na Karlin
Kiełkowice
Góra Birów
Odkrycie w Chruszczobrodzie
Przeczyce
Siemonia z Myszkowic
Trasa:
Dystans122.11 km Czas06:06 Vśrednia20.02 km/h Podjazdy1063 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Przedwiośnie na Garbie Tarnogórskim
Droga 94 jest bezpieczna dla rowerzystów już tylko w niedzielne poranki. Skorzystałem więc z okazji. Dalej było już standardowo, aż do Antoniowa, gdzie odkryłem że drobny remoncik był jednak dużą inwestycją w nadziemny przejazd dla rowerzystów i przejście dla pieszych. Potem czekała mnie walka z wiatrem i eksploracje nieruchomościowe na kresach Dąbrowy Górniczej; wszystkiemu przyglądało się marcowe słoneczko (tak jak dzień wcześniej). Dzięki celowi praktycznemu poznałem znów nowe światy i zawitałem w zakątki nieskażone dotąd moimi oponami. Manewrując po przysiółka Błędowa dotarłem też do celu wycieczki, czyli Niegowonic. Walka z silnym, lodowatym wiatrem zniechęciła mnie do ataku na Kromołowiec, co okazało się błędem, bo gdy zmieniłem na kierunek zgodny z wiatrem jechało mi się dużo lepiej i pogłoski o mojej śmierci okazały się przesadzone :)
W Niegowonicach zakończyłem część eksploracyjną i przez ukochane Głazówkę, Chruszczobród i Podwarpie skierowałem się na umiłowany Płaskowyż, zdobywając Łubianki i przez Myszkowice i Siemonię wracając w domowe pielesze. Było już wyraźnie przedwiosennie, skowronki wydzierały się w niebogłosy, pierwsze słyszałem jeszcze w... Chorzowie. Zwróciłem też uwagę na pierwsze śpiewające zięby. Wiadomo: pora jeżdzić, już śpiewają zięby - parafrazując Agnieszkę Osiecką.
Będzin
Czosnek rośnie już dzielnie w Parku Zielona
Antoniów - niespodzianka
Klucząc blisko gminy Klucze, czyli przed Niegowonicami.
Niegowonice, wąska ulica Szeroka
Pejzaż historyczny Podwarpia
Sadowie II - dalsze zabudowywanie pejzażu Płaskowyżu trwa w najlepsze
Na samiuśkim szczycie Płaskowyżu
tamże
Trasa:
Droga 94 jest bezpieczna dla rowerzystów już tylko w niedzielne poranki. Skorzystałem więc z okazji. Dalej było już standardowo, aż do Antoniowa, gdzie odkryłem że drobny remoncik był jednak dużą inwestycją w nadziemny przejazd dla rowerzystów i przejście dla pieszych. Potem czekała mnie walka z wiatrem i eksploracje nieruchomościowe na kresach Dąbrowy Górniczej; wszystkiemu przyglądało się marcowe słoneczko (tak jak dzień wcześniej). Dzięki celowi praktycznemu poznałem znów nowe światy i zawitałem w zakątki nieskażone dotąd moimi oponami. Manewrując po przysiółka Błędowa dotarłem też do celu wycieczki, czyli Niegowonic. Walka z silnym, lodowatym wiatrem zniechęciła mnie do ataku na Kromołowiec, co okazało się błędem, bo gdy zmieniłem na kierunek zgodny z wiatrem jechało mi się dużo lepiej i pogłoski o mojej śmierci okazały się przesadzone :)
W Niegowonicach zakończyłem część eksploracyjną i przez ukochane Głazówkę, Chruszczobród i Podwarpie skierowałem się na umiłowany Płaskowyż, zdobywając Łubianki i przez Myszkowice i Siemonię wracając w domowe pielesze. Było już wyraźnie przedwiosennie, skowronki wydzierały się w niebogłosy, pierwsze słyszałem jeszcze w... Chorzowie. Zwróciłem też uwagę na pierwsze śpiewające zięby. Wiadomo: pora jeżdzić, już śpiewają zięby - parafrazując Agnieszkę Osiecką.
Będzin
Czosnek rośnie już dzielnie w Parku Zielona
Antoniów - niespodzianka
Klucząc blisko gminy Klucze, czyli przed Niegowonicami.
Niegowonice, wąska ulica Szeroka
Pejzaż historyczny Podwarpia
Sadowie II - dalsze zabudowywanie pejzażu Płaskowyżu trwa w najlepsze
Na samiuśkim szczycie Płaskowyżu
tamże
Trasa: