Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2022
Dystans całkowity: | 2625.77 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 139:52 |
Średnia prędkość: | 18.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.49 km/h |
Suma podjazdów: | 30322 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 90.54 km i 4h 49m |
Więcej statystyk |
Dystans228.15 km Czas11:07 Vśrednia20.52 km/h Podjazdy1134 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Z Krasic do Dębicy, czyli walcząc z huraganem
Miał być inauguracyjny rajd z Krasic, taki w dobrym stylu. Okazało się to jednak niemożliwe. Prognozy się zmieniły i porywisty wiatr przemienił się w huragan, którym co gorsza od czasu do czasu "kręciło". Nie dość, że ryzykowałem że coś mi spadnie na głowę, to jeszcze w tych warunkach, ciężko było zakładać, że na pewno zdążę na wykupiony pociąg z Dębicy. Skoro jednak wykupiłem bilet w czwartek, musiałem przynajmniej spróbować dotrzeć na ten pociąg. Generalnie wiatr dął na wschód i gdy tylko zmieniał się dla mnie na boczny, robiło się bardzo nieprzyjemnie. Te chwile gdy jechałem pod wiatr wolałbym całkiem zapomnieć, dość wspomnieć, że boczny nie pozwalał na więcej niż 12 km/h.
Wszystkie wspomnienia z trasy także zdominowała nieustanna walka z wiatrem. Przy każdym postoju musiałem szukać jakiejś wiaty, bo wywiewało prowiant, przewracało bidon, rozrzucało ubrania itd. Co gorsza, gdy wiatr ucichł, zrobiło się pod górkę, a ja ledwo zdążyłem na pociąg, bo nogi miały już dość ciągłej jazdy siłowej, która zaczęła się już przed Jędrzejowem, bo wiatr skręcał na północny-wschód a ja jechałem coraz bardziej na południe. Z ciekawostek trafiłem na jakąś imprezę rowerową pod Jędrzejowem, zobaczyłem DDR poprowadzony przy resztkach torów wąskotorówki (przykre), przeciorał mnie widok "Drukarni Ariańskiej" w Pińczowie po renowacji, zszokowały fale (ich wielkość) na stawach w Górkach. Czasem nie warto kupować biletu z wyprzedzeniem, bo choć wszystko się udało, to poziom ryzyka był na całej trasie zdecydowanie za duży.
Sensacja: na drodze do Woli Zagojskiej Górnej zniknęły wszystkie znaki :)
Początki trasy: nad Wartą, u stóp Koniecpola
Fajny odcinek za Koniecpolem
Dwa nagie Miecie w Seceminie - de gustibus non disputandum
Wywiewało wręcz życie z drzew, łąk i dróg...
W drodze na Cierno-Żabieniec. Las dawał chwilę wytchnienia od wiatru, ale tez zagrażał pniami drzew...
Cierno-Żabieniec. Cenny kościół oczywiście całkowicie "zabity dechami"
W Jędrzejowie chciało urwać głowę. Planowałem tu przerwę... musiałem odpuścić.
W drodze na Imielno. Tu też straszliwie wiało
W Dolinie Nidy było przyjemniej niż na Płaskowyżu Jędrzejowskim. Widok na Skowronno.
Faken, zapomnij to - powiedziałby Nawałka, gdyby miał gust... Teraz już wiem, że można zgwałcić zabytek.
Nad Nidą było majowo, ale bezdrzewnie. Pobawili się z przydrożnymi drzewami w Pasturce i Kowali...
Jedynie w Krzyżanowicach po staremu, ale nie miałem czasu "miłkować", zresztą pewnie nawet ostatnie dawno przekwitły
W drodze z Zagości na Kobylniki
Sceklina się przynajmniej nie zmienia
I ta chałupa. Pierwszy raz ją widziałem w 1998 roku, prawie ćwierć wieku temu. Wciąż stoi.
Bezczelnie zaparkowałem przy kolegiacie. W środku nie wiało :) Remont fundamentów skończony.
Znów chciało urwać łeb. Fale jak na morzu
Cmentarz z I wojny w Uciskowie. Tu też wiało...
Tu nie wiało. Kościół franciszkański w Nowym Mieście Korczynie
Na moście nad Wisłą wiało tak, że jechałem jak pijany: od barierki do barierki
Pałac w Oleśnie
Prawie na mecie. UM w Dębicy - fajna instalacja przypominająca fakt nadania praw miejskich.
Trasa: (+ ze Szczakowej na Podłęże)
Miał być inauguracyjny rajd z Krasic, taki w dobrym stylu. Okazało się to jednak niemożliwe. Prognozy się zmieniły i porywisty wiatr przemienił się w huragan, którym co gorsza od czasu do czasu "kręciło". Nie dość, że ryzykowałem że coś mi spadnie na głowę, to jeszcze w tych warunkach, ciężko było zakładać, że na pewno zdążę na wykupiony pociąg z Dębicy. Skoro jednak wykupiłem bilet w czwartek, musiałem przynajmniej spróbować dotrzeć na ten pociąg. Generalnie wiatr dął na wschód i gdy tylko zmieniał się dla mnie na boczny, robiło się bardzo nieprzyjemnie. Te chwile gdy jechałem pod wiatr wolałbym całkiem zapomnieć, dość wspomnieć, że boczny nie pozwalał na więcej niż 12 km/h.
Wszystkie wspomnienia z trasy także zdominowała nieustanna walka z wiatrem. Przy każdym postoju musiałem szukać jakiejś wiaty, bo wywiewało prowiant, przewracało bidon, rozrzucało ubrania itd. Co gorsza, gdy wiatr ucichł, zrobiło się pod górkę, a ja ledwo zdążyłem na pociąg, bo nogi miały już dość ciągłej jazdy siłowej, która zaczęła się już przed Jędrzejowem, bo wiatr skręcał na północny-wschód a ja jechałem coraz bardziej na południe. Z ciekawostek trafiłem na jakąś imprezę rowerową pod Jędrzejowem, zobaczyłem DDR poprowadzony przy resztkach torów wąskotorówki (przykre), przeciorał mnie widok "Drukarni Ariańskiej" w Pińczowie po renowacji, zszokowały fale (ich wielkość) na stawach w Górkach. Czasem nie warto kupować biletu z wyprzedzeniem, bo choć wszystko się udało, to poziom ryzyka był na całej trasie zdecydowanie za duży.
Sensacja: na drodze do Woli Zagojskiej Górnej zniknęły wszystkie znaki :)
Początki trasy: nad Wartą, u stóp Koniecpola
Fajny odcinek za Koniecpolem
Dwa nagie Miecie w Seceminie - de gustibus non disputandum
Wywiewało wręcz życie z drzew, łąk i dróg...
W drodze na Cierno-Żabieniec. Las dawał chwilę wytchnienia od wiatru, ale tez zagrażał pniami drzew...
Cierno-Żabieniec. Cenny kościół oczywiście całkowicie "zabity dechami"
W Jędrzejowie chciało urwać głowę. Planowałem tu przerwę... musiałem odpuścić.
W drodze na Imielno. Tu też straszliwie wiało
W Dolinie Nidy było przyjemniej niż na Płaskowyżu Jędrzejowskim. Widok na Skowronno.
Faken, zapomnij to - powiedziałby Nawałka, gdyby miał gust... Teraz już wiem, że można zgwałcić zabytek.
Nad Nidą było majowo, ale bezdrzewnie. Pobawili się z przydrożnymi drzewami w Pasturce i Kowali...
Jedynie w Krzyżanowicach po staremu, ale nie miałem czasu "miłkować", zresztą pewnie nawet ostatnie dawno przekwitły
W drodze z Zagości na Kobylniki
Sceklina się przynajmniej nie zmienia
I ta chałupa. Pierwszy raz ją widziałem w 1998 roku, prawie ćwierć wieku temu. Wciąż stoi.
Bezczelnie zaparkowałem przy kolegiacie. W środku nie wiało :) Remont fundamentów skończony.
Znów chciało urwać łeb. Fale jak na morzu
Cmentarz z I wojny w Uciskowie. Tu też wiało...
Tu nie wiało. Kościół franciszkański w Nowym Mieście Korczynie
Na moście nad Wisłą wiało tak, że jechałem jak pijany: od barierki do barierki
Pałac w Oleśnie
Prawie na mecie. UM w Dębicy - fajna instalacja przypominająca fakt nadania praw miejskich.
Trasa: (+ ze Szczakowej na Podłęże)
Dystans124.87 km Czas05:51 Vśrednia21.35 km/h Podjazdy1022 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Do Krasic, na pierwszy nocleg
Po raz pierwszy po pracy do Krasic. Trasa wzdłuż Pogorii i przez Próg Woźnicki. Wszędzie zielono, kwiaty i śpiewy ptaków. Okazało się, że taki dojazd to sama przyjemność a o to przecież chodziło. Po raz pierwszy zetknąłem się z tworzoną ddr do Krasawy.
W Miłości
Nad Pogorią III
Nad Czwórką
Zamek w Siewierzu
W drodze na Pińczyce
Skróty przed zbiornikiem Poraj
Z Zaborza na Suliszowice
Z Suliszowic na Krasawę - ddr w trakcie budowy
Okolice Pabianic
Czepurka
Mokrzesz
Trasa:
Po raz pierwszy po pracy do Krasic. Trasa wzdłuż Pogorii i przez Próg Woźnicki. Wszędzie zielono, kwiaty i śpiewy ptaków. Okazało się, że taki dojazd to sama przyjemność a o to przecież chodziło. Po raz pierwszy zetknąłem się z tworzoną ddr do Krasawy.
W Miłości
Nad Pogorią III
Nad Czwórką
Zamek w Siewierzu
W drodze na Pińczyce
Skróty przed zbiornikiem Poraj
Z Zaborza na Suliszowice
Z Suliszowic na Krasawę - ddr w trakcie budowy
Okolice Pabianic
Czepurka
Mokrzesz
Trasa:
Dystans12.11 km Czas00:37 Vśrednia19.64 km/h Podjazdy 90 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans230.36 km Czas11:48 Vśrednia19.52 km/h VMAX51.42 km/h Podjazdy2562 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wzgórzami i dolinami do Skalbmierza
Planowałem to od 2020 roku, udało się 18 maja 2022 roku. Po pierwsze lubię jeździć po tych okolicach, po drugie chciałem sprawdzić czy faktycznie da się taką trasą z łatwością przebić 2000 metrów przewyższenia, po trzecie trzeba było ćwiczyć podjazdy, bo rok 2021 był rokiem nizinnym. Jakie były moje wrażenia z tego eksperymentu?
Wrażenia na +:
+ cudownie puste lokalne drogi
+ niezłe nawierzchnie
+ soczysta majowa zieleń, pofalowany pejzaż pełen rzepaku
+ zaskakujące perspektywy widokowe
+ cudowny pejzażowo i klimatycznie projektowany rezerwat stepowy w Sławicach
+ rozśpiewane wiosennie ptaki
+ cudowne poczucie bycia odkrywcą nowych mikro-dolinek i miejsc widokowych
+ Cisza przy zamku w Pieskowej Skale!
+ Dużo maków na trasie, choć bez wielkich skupisk
Wrażenia na -:
- na najpiękniejszych bocznych drogach gwarantowany atak wściekłych kundli
- dużo niezasianych a zaoranych pól
- przebita dętka :(
- zabarykadowany kratą wstęp w pobliże kościoła w Wysocicach (ktoś powinien tego szura-proboszcza w końcu poturbować)!
Nie byłem w stanie - bez przeskakiwania dość sporego kamiennego muru - wykonać jubileuszowych zdjęć z Wysocic. Niemal równo 20 lat wcześniej (21.05.2002) świętowałem tu zdanie matury. Tym razem ławeczka pod lipą była po prostu niedostępna...
Kolegiata skalbmierska z Góry św. Stanisława
Sławice - kraina cudowności
Rzepak, zieleń i wzgórza - ten zestaw mnie zawsze odurza
Galeria zdjęć z rajdu
Trasa (doliczyć trzeba powrót z dworca w Kato):
Planowałem to od 2020 roku, udało się 18 maja 2022 roku. Po pierwsze lubię jeździć po tych okolicach, po drugie chciałem sprawdzić czy faktycznie da się taką trasą z łatwością przebić 2000 metrów przewyższenia, po trzecie trzeba było ćwiczyć podjazdy, bo rok 2021 był rokiem nizinnym. Jakie były moje wrażenia z tego eksperymentu?
Wrażenia na +:
+ cudownie puste lokalne drogi
+ niezłe nawierzchnie
+ soczysta majowa zieleń, pofalowany pejzaż pełen rzepaku
+ zaskakujące perspektywy widokowe
+ cudowny pejzażowo i klimatycznie projektowany rezerwat stepowy w Sławicach
+ rozśpiewane wiosennie ptaki
+ cudowne poczucie bycia odkrywcą nowych mikro-dolinek i miejsc widokowych
+ Cisza przy zamku w Pieskowej Skale!
+ Dużo maków na trasie, choć bez wielkich skupisk
Wrażenia na -:
- na najpiękniejszych bocznych drogach gwarantowany atak wściekłych kundli
- dużo niezasianych a zaoranych pól
- przebita dętka :(
- zabarykadowany kratą wstęp w pobliże kościoła w Wysocicach (ktoś powinien tego szura-proboszcza w końcu poturbować)!
Nie byłem w stanie - bez przeskakiwania dość sporego kamiennego muru - wykonać jubileuszowych zdjęć z Wysocic. Niemal równo 20 lat wcześniej (21.05.2002) świętowałem tu zdanie matury. Tym razem ławeczka pod lipą była po prostu niedostępna...
Kolegiata skalbmierska z Góry św. Stanisława
Sławice - kraina cudowności
Rzepak, zieleń i wzgórza - ten zestaw mnie zawsze odurza
Galeria zdjęć z rajdu
Trasa (doliczyć trzeba powrót z dworca w Kato):
Dystans12.13 km Czas00:36 Vśrednia20.22 km/h Podjazdy 90 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans14.79 km Czas00:47 Vśrednia18.88 km/h Podjazdy113 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans158.60 km Czas09:29 Vśrednia16.72 km/h VMAX63.49 km/h Podjazdy2591 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Międzygórze Susko-Żywieckie, cz. IV: Okrężna droga do Żywca
Niby niedziela, powinien być spokój na drogach, ale nie. Rano ruch, bo górale muszą przejechać kilka kilometrów do kościoła, kiedyś trzykroć większe odległości chodzili w zamieci, dziś nawet w maju, przy ładnej pogodzie wożą cztery litery. Górali już nie ma. Wszędzie są za to auta i skutery. Młodzież bierze przykład ze starych, takiej liczby nastolatków na skuterach nigdzie w Polsce nie spotkacie. Po południu góry przejmują quady i nie, nie mam na myśli tych wynajmowanych przez "turystów". To miejscowi po obiadku i po kościółku postanawiają zbratać się z przyrodą i postraszyć trochę lokalną faunę. W tym towarzystwie spalin, ryku silników i zaparkowanych wszędzie autek jechałem sobie kolejny dzień przez góry.
Majowa zieleń, kwitnące drzewa owocowe i łany mniszków upiększały krajobraz, ale nie były w stanie sprawić bym zapomniał o mankamentach tej podróży. Po tym jednak gdy w sobotę cały dzień niemalże uciekałem przed nadmiernym ruchem, spodziewałem się spokoju przynajmniej do południa w niedzielę. Cóż, poza mało znanymi, wąskimi asfaltami do przysiółków, nasze Beskidy nie są wymarzonym miejscem do rowerowej rekreacji. Bo ten drugi dzień był pomyślany bardziej pejzażowo. Pierwotnie z Zawadki i Cyrhli ruszyłem na Pcim, ale uznałem że jednak jest zbyt płasko i po Bieńkówce i Makowskiej Górze pojechałem na Grzechynię i Koszarawę-Bystrą, co oznaczało znacznie większy niż rekreacyjny udział przewyższeń na trasie, ale dobry wycisk nie jest zły...
Z ciekawostek: gdy już prawie doścignąłem dwóch góralowców podjeżdżając na Makowską, wtenczas, na zjeździe objawił się potrącony gołąbek. Ja się zawahałem, a jeden z nich po prostu się zatrzymał by znieść gołąbka na pobocze.
Zawadka
W drodze na Koskową
Na samiuśkim szczycie Koskowej
Widoki z Pasma Koskowej
Łatwo wykroić landszaft bez samochodu, ale to nie znaczy że nie ma go w pobliżu
Dzikoochrona
Kolejny podjazd
Na przełęczy
Na Makowskiej Górze
Po pokonaniu Grzechynii
W drodze na Klekociny
Z Klekocin już tylko w dół, do Żywca
Trasa (+ powrót z Kato):
Niby niedziela, powinien być spokój na drogach, ale nie. Rano ruch, bo górale muszą przejechać kilka kilometrów do kościoła, kiedyś trzykroć większe odległości chodzili w zamieci, dziś nawet w maju, przy ładnej pogodzie wożą cztery litery. Górali już nie ma. Wszędzie są za to auta i skutery. Młodzież bierze przykład ze starych, takiej liczby nastolatków na skuterach nigdzie w Polsce nie spotkacie. Po południu góry przejmują quady i nie, nie mam na myśli tych wynajmowanych przez "turystów". To miejscowi po obiadku i po kościółku postanawiają zbratać się z przyrodą i postraszyć trochę lokalną faunę. W tym towarzystwie spalin, ryku silników i zaparkowanych wszędzie autek jechałem sobie kolejny dzień przez góry.
Majowa zieleń, kwitnące drzewa owocowe i łany mniszków upiększały krajobraz, ale nie były w stanie sprawić bym zapomniał o mankamentach tej podróży. Po tym jednak gdy w sobotę cały dzień niemalże uciekałem przed nadmiernym ruchem, spodziewałem się spokoju przynajmniej do południa w niedzielę. Cóż, poza mało znanymi, wąskimi asfaltami do przysiółków, nasze Beskidy nie są wymarzonym miejscem do rowerowej rekreacji. Bo ten drugi dzień był pomyślany bardziej pejzażowo. Pierwotnie z Zawadki i Cyrhli ruszyłem na Pcim, ale uznałem że jednak jest zbyt płasko i po Bieńkówce i Makowskiej Górze pojechałem na Grzechynię i Koszarawę-Bystrą, co oznaczało znacznie większy niż rekreacyjny udział przewyższeń na trasie, ale dobry wycisk nie jest zły...
Z ciekawostek: gdy już prawie doścignąłem dwóch góralowców podjeżdżając na Makowską, wtenczas, na zjeździe objawił się potrącony gołąbek. Ja się zawahałem, a jeden z nich po prostu się zatrzymał by znieść gołąbka na pobocze.
Zawadka
W drodze na Koskową
Na samiuśkim szczycie Koskowej
Widoki z Pasma Koskowej
Łatwo wykroić landszaft bez samochodu, ale to nie znaczy że nie ma go w pobliżu
Dzikoochrona
Kolejny podjazd
Na przełęczy
Na Makowskiej Górze
Po pokonaniu Grzechynii
W drodze na Klekociny
Z Klekocin już tylko w dół, do Żywca
Trasa (+ powrót z Kato):
Dystans170.05 km Czas09:39 Vśrednia17.62 km/h VMAX58.56 km/h Podjazdy3413 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Międzygórze Susko-Żywieckie, cz. III: Ambitnie do Skawicy Oblicy
W majówkę "właściwą" ceny noclegów w Beskidach osiągnęły astronomiczny pułap. Gdy dodałem sobie do tego tłok na drogach, spasowałem, postanowiłem odłożyć górską majówkę na później (wybrałem Góry Świętokrzyskie). Plany udało mi się zrealizować 14 maja, od razu też postanowiłem pojechać bez ograniczeń, z jak największą liczbą podjazdów. Zaliczyłem więc podjazdy na Przegibek, Żar, Łysinę (po raz pierwszy), Hucisko ze Ślemienia, Przysłop, Krowiarki, Przeł. Zubrzycką, Żarnówkę i Ostrysz (po raz pierwszy). Były więc nowe elementy i sporo wycisku. Cel zrealizowałem, choć pół godziny dobijałem się do miejsca zarezerwowanego i opłaconego noclegu w Oblicy, bo nie było tam zasięgu ani dzwonka...
Udało mi się skutecznie połączyć trening podjazdowy z okazją by zobaczyć coś nowego, a dużo mi tego nieznanego w Beskidzie Żywieckim i Makowskim nie zostało... Koncentrowanie się na wycisku i dobrym tempie sprawiło jednak, że poza jedną kurtuazyjną rozmową z góralem-emerytem w Hucisku, trasa pozbawiona była kolorytu.
Góra Żar
Przełęcz Przegibek
Jezioro Międzybrodzkie
Na Żarze
Łysina
Eksploracje Łysiny
Hucisko
Widok na Babią Górę
Przeł. Lipnicka
Przeł. Zubrzycka
Ostrysz - niezłe stromizny
Trasa:
W majówkę "właściwą" ceny noclegów w Beskidach osiągnęły astronomiczny pułap. Gdy dodałem sobie do tego tłok na drogach, spasowałem, postanowiłem odłożyć górską majówkę na później (wybrałem Góry Świętokrzyskie). Plany udało mi się zrealizować 14 maja, od razu też postanowiłem pojechać bez ograniczeń, z jak największą liczbą podjazdów. Zaliczyłem więc podjazdy na Przegibek, Żar, Łysinę (po raz pierwszy), Hucisko ze Ślemienia, Przysłop, Krowiarki, Przeł. Zubrzycką, Żarnówkę i Ostrysz (po raz pierwszy). Były więc nowe elementy i sporo wycisku. Cel zrealizowałem, choć pół godziny dobijałem się do miejsca zarezerwowanego i opłaconego noclegu w Oblicy, bo nie było tam zasięgu ani dzwonka...
Udało mi się skutecznie połączyć trening podjazdowy z okazją by zobaczyć coś nowego, a dużo mi tego nieznanego w Beskidzie Żywieckim i Makowskim nie zostało... Koncentrowanie się na wycisku i dobrym tempie sprawiło jednak, że poza jedną kurtuazyjną rozmową z góralem-emerytem w Hucisku, trasa pozbawiona była kolorytu.
Góra Żar
Przełęcz Przegibek
Jezioro Międzybrodzkie
Na Żarze
Łysina
Eksploracje Łysiny
Hucisko
Widok na Babią Górę
Przeł. Lipnicka
Przeł. Zubrzycka
Ostrysz - niezłe stromizny
Trasa:
Dystans12.11 km Czas00:37 Vśrednia19.64 km/h Podjazdy 90 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans12.11 km Czas00:37 Vśrednia19.64 km/h Podjazdy 90 m
SprzętFocus Arriba 4.0