Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2022
Dystans całkowity: | 1685.13 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 81:39 |
Średnia prędkość: | 20.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.67 km/h |
Suma podjazdów: | 14562 m |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 64.81 km i 3h 08m |
Więcej statystyk |
Dystans122.72 km Czas05:34 Vśrednia22.05 km/h VMAX55.67 km/h Podjazdy1087 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Suliszowice, Biskupice i Choroń po pracy
Dął huragan na północ, wypadało więc dać się ponieść emocjom i wiatrowi. Wiatr był tak silny, że w rejonie Poraja byłem przeszło 2 godziny przed czasem. Naiwnie liczyłem też na przełom w eksploracjach nieruchomościowych. Wrażenia na miejscu były znacznie mniej pozytywne niż oczekiwania, na pocieszenie zostały wspomnienia z odbytego rajdziku :) Na koniec było trochę nerwów, bo zapomniałem akumulatora do lampki a pociąg relacji Częstochowa - Gliwice stał w Kato 25 minut, wypuściłem się więc w ciemnościach dedeerami do Chorzowa. Na pamiątkę zostały zdjęcia:
Park Miejski, Siemianowice
Z Rosochacza na Gęzyn
Nad Zalewem Porajskim
Ostrów
Kościół w Przybynowie
Przez Zaborze, pod wiatr, dotarłem aż po Suliszowice
A wracałem przez Biskupice a nawet zrobiłem pętelkę przez opłotki Zaborza, korzystając z nowej drogi i nadmiaru czasu
U celu, czyli w Choroniu
Trasa (powrót pociągiem do Katowic, do Ch. już rowerem, w dodatku ostrożnie, po ddr.-ach, z racji braku oświetlenia...):
Dął huragan na północ, wypadało więc dać się ponieść emocjom i wiatrowi. Wiatr był tak silny, że w rejonie Poraja byłem przeszło 2 godziny przed czasem. Naiwnie liczyłem też na przełom w eksploracjach nieruchomościowych. Wrażenia na miejscu były znacznie mniej pozytywne niż oczekiwania, na pocieszenie zostały wspomnienia z odbytego rajdziku :) Na koniec było trochę nerwów, bo zapomniałem akumulatora do lampki a pociąg relacji Częstochowa - Gliwice stał w Kato 25 minut, wypuściłem się więc w ciemnościach dedeerami do Chorzowa. Na pamiątkę zostały zdjęcia:
Park Miejski, Siemianowice
Z Rosochacza na Gęzyn
Nad Zalewem Porajskim
Ostrów
Kościół w Przybynowie
Przez Zaborze, pod wiatr, dotarłem aż po Suliszowice
A wracałem przez Biskupice a nawet zrobiłem pętelkę przez opłotki Zaborza, korzystając z nowej drogi i nadmiaru czasu
U celu, czyli w Choroniu
Trasa (powrót pociągiem do Katowic, do Ch. już rowerem, w dodatku ostrożnie, po ddr.-ach, z racji braku oświetlenia...):
Dystans12.13 km Czas00:36 Vśrednia20.22 km/h Podjazdy 90 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans12.13 km Czas00:36 Vśrednia20.22 km/h Podjazdy 90 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans12.11 km Czas00:37 Vśrednia19.64 km/h Podjazdy 90 m
SprzętMerida Drakar
Dystans53.04 km Czas02:53 Vśrednia18.40 km/h Podjazdy522 m
SprzętMerida Drakar
Zagłębiowskie Góry Śnieżne
Wielka trójka: Dorota, Parcina i Kijowa, wszystkie trzy zwiedzałem w zimowych warunkach. Najbardziej ekstremalnie było na Kijowej, ponad 10 cm śniegu. Ciekawe dlaczego akurat tam? Dla porównania na polach pod Dąbrówką miejscami tylko ślad, choć przejazd przez Sośnią Górę zaliczał się do przeżyć ekstremalnych: towarzyszyła mi mieszanina zwałów błota i śniegu. Wracałem przez Pekin, Boleradz, ul. Głowackiego i park w Wojkowicach. Skoro warunki były nietypowe to moja trasa też.
Na polach w Piekarach
Sośnia Góra - jazda tu była błędem z racji zwałów błota
Pierwsza z tytułowych gór wyspowych, czyli GSD
Na Kijowej
Wielka trójka: Dorota, Parcina i Kijowa, wszystkie trzy zwiedzałem w zimowych warunkach. Najbardziej ekstremalnie było na Kijowej, ponad 10 cm śniegu. Ciekawe dlaczego akurat tam? Dla porównania na polach pod Dąbrówką miejscami tylko ślad, choć przejazd przez Sośnią Górę zaliczał się do przeżyć ekstremalnych: towarzyszyła mi mieszanina zwałów błota i śniegu. Wracałem przez Pekin, Boleradz, ul. Głowackiego i park w Wojkowicach. Skoro warunki były nietypowe to moja trasa też.
Na polach w Piekarach
Sośnia Góra - jazda tu była błędem z racji zwałów błota
Pierwsza z tytułowych gór wyspowych, czyli GSD
Na Kijowej
Dystans12.15 km Czas00:38 Vśrednia19.18 km/h Podjazdy 91 m
SprzętMerida Drakar
Praca
Festiwal zimy w parku. Trzeba było wrócić do Drakara. W śnieżnej scenerii, w samym sercu parku (przy Pelikanach), przemknął przede mną... zając.
Festiwal zimy w parku. Trzeba było wrócić do Drakara. W śnieżnej scenerii, w samym sercu parku (przy Pelikanach), przemknął przede mną... zając.