Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2021
Dystans całkowity: | 2339.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 108:32 |
Średnia prędkość: | 21.56 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.26 km/h |
Suma podjazdów: | 13701 m |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 101.73 km i 4h 43m |
Więcej statystyk |
Dystans238.26 km Czas10:09 Vśrednia23.47 km/h Podjazdy1097 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dookoła Kluczborka
Dziwny to był rajd. Porywisty wiatr przeradzający się w huragan, opustoszałe wsie i puste drogi. Gdzieniegdzie po wsiach odpusty i harmider. porwałem się na eksplorację leśnych wsi w rejonie Olesna. Zakładałem, że las złagodzi siłę wiatru. Było jednak trudno, bo początkowo jechałem centralnie pod wiatr. Nie licząc odgłosów wiatru i psów panowała niemiła cisza. W tej dziwnej aurze, w świecie bez ludzi i zwierząt dziwnie eksplorowało mi się niezwykłą świątynię w Tułach. Sprawiała wrażenie przeniesionej z innego wymiaru. Porwaną z XIX wieku, nawet plastikowe konewki nie rzucały się w oczy. Ceglany mikrokosmos, spójność kompozycyjna, bogactwo wzorów i niezwykłe zdobienia strzelistej fasady. Wszystko to uzupełniały detale, widoczne w każdym miejscu, bo to jest cały zespół kościelny otoczony arkadowym ceglanym murem z kapitalną bramą wejściową, z kostnicą i kaplicami. Cudeńko zaprojektowane przez sławnego śląskiego architekta Alexisa Langnera. Chyba najbardziej sugestywne z jego dzieł. Przebija strzelisty kościół w Smogorzowie kompozycją całości. Tuły warte są odwiedzin, nawet w huraganie! Wcześniejsze drewniaki w Lasowicach nie były w stanie wzbudzić nawet cząstki mojego zainteresowania.
W Starych Budkowicach porobiłem bezsensownych pętelek, bo skróty na które liczyłem okazały się być fatalnej jakości. Musiałem się nawet cofać z Dębińca i pytać o drogę miejscowych, którzy mi ja zresztą odradzili. Faktycznie był tam sam szuter i zrezygnowałem, pojechałem okrężnie do Radomierowic, bo bardzo zależało mi tym szachulcu ulokowanym na środku nigdzie. Gdybym go jednak specjalnie nie wyglądał to ominąłbym niechybnie, był tak mało widoczny. Podobał mi się natomiast drewniak w Gierałcicach, choć tu także nie było żywego ducha. Odcinek przez Wołczyn i Skałągi był najpowszedniejszy, bo dość często tu bywam. Pewnych wzruszeń dostarczył mi też pobyt w Rożnowie. Odkąd byłem tu po raz pierwszy dużo się zmieniło. Ledwie poznałem piramidę, teren został oczyszczony, sama piramida zresztą też (szkoda). Minęło jednak 12 lat, to w krajobrazie całkiem sporo. Od Roznowa poczełem wiatr w żaglach, zmieniłem trwale kierunek na zgodny z moim huraganem i zaczęła się jazda! Tempo zrobiło się zawrotne a moja trasa zmieniła się w sportową. DDR Olesno-Gorzów była zarosła wysoką trawą po bokach, jechało się momentami jak w tunelu. Tu o ówdzie zwalone drzewa tarasowały przejazd. Trasę wybrałem oczywiście tak, by wiatr mi sprzyjał, ale jego siła wymiotła ptactwo. Cóż to za przyjemność, tak bez świergotu? Wuefiście w słuchawkach byłoby wszystko jedno, ale nie patriocie pejzażu...
Ten ostatni odcinek, choć pokonywany w znakomitym, ekspresowym tempie nie dostarczył mi niemal żadnych wrażeń. Na trasie nie czekały mnie też żadne nowe atrakcje. Dobre tempo utrzymałem niemal tak długo aż dojechałem pod dom. Najwiekszej frajdy dotarczyły mi na tej trasie Tuły i ten męczący odcinek pod wiatr. Nie po raz pierwszy okazało się, że tempo nie wnosi niczego do mojego życia.
Lasowice Małe
Lasowice Wielkie
Detale ogrodzenia w Tułach
Przecudna fasada jak w Legolandzie
Tuły, dwór
Droga okazała się prowadzić gdzie indziej i musiałem się cofać
Radomierowice
Gierałcice
Wołczyn - często tu bywam...
Brzezinki - zabudowa
Piramida w Rożnowie. Otoczenie mocno się zmieniło.
DDR Gorzów - Olesno było miejscami zarośnięte trawami
i zatarasowane poległymi konarami
Drewniak w Boroszowie
Zabudowa Bodzanowic - ostatniej śląskiej wsi bez wjazdem do woj. śląskiego (czyli poza historyczny Śląsk!)
Bór Zapilski
Starcza
Przed Woźnikami - już znowu na Śląsku
Woźniki Śląskie
Ożarowice
Trasa:
Dziwny to był rajd. Porywisty wiatr przeradzający się w huragan, opustoszałe wsie i puste drogi. Gdzieniegdzie po wsiach odpusty i harmider. porwałem się na eksplorację leśnych wsi w rejonie Olesna. Zakładałem, że las złagodzi siłę wiatru. Było jednak trudno, bo początkowo jechałem centralnie pod wiatr. Nie licząc odgłosów wiatru i psów panowała niemiła cisza. W tej dziwnej aurze, w świecie bez ludzi i zwierząt dziwnie eksplorowało mi się niezwykłą świątynię w Tułach. Sprawiała wrażenie przeniesionej z innego wymiaru. Porwaną z XIX wieku, nawet plastikowe konewki nie rzucały się w oczy. Ceglany mikrokosmos, spójność kompozycyjna, bogactwo wzorów i niezwykłe zdobienia strzelistej fasady. Wszystko to uzupełniały detale, widoczne w każdym miejscu, bo to jest cały zespół kościelny otoczony arkadowym ceglanym murem z kapitalną bramą wejściową, z kostnicą i kaplicami. Cudeńko zaprojektowane przez sławnego śląskiego architekta Alexisa Langnera. Chyba najbardziej sugestywne z jego dzieł. Przebija strzelisty kościół w Smogorzowie kompozycją całości. Tuły warte są odwiedzin, nawet w huraganie! Wcześniejsze drewniaki w Lasowicach nie były w stanie wzbudzić nawet cząstki mojego zainteresowania.
W Starych Budkowicach porobiłem bezsensownych pętelek, bo skróty na które liczyłem okazały się być fatalnej jakości. Musiałem się nawet cofać z Dębińca i pytać o drogę miejscowych, którzy mi ja zresztą odradzili. Faktycznie był tam sam szuter i zrezygnowałem, pojechałem okrężnie do Radomierowic, bo bardzo zależało mi tym szachulcu ulokowanym na środku nigdzie. Gdybym go jednak specjalnie nie wyglądał to ominąłbym niechybnie, był tak mało widoczny. Podobał mi się natomiast drewniak w Gierałcicach, choć tu także nie było żywego ducha. Odcinek przez Wołczyn i Skałągi był najpowszedniejszy, bo dość często tu bywam. Pewnych wzruszeń dostarczył mi też pobyt w Rożnowie. Odkąd byłem tu po raz pierwszy dużo się zmieniło. Ledwie poznałem piramidę, teren został oczyszczony, sama piramida zresztą też (szkoda). Minęło jednak 12 lat, to w krajobrazie całkiem sporo. Od Roznowa poczełem wiatr w żaglach, zmieniłem trwale kierunek na zgodny z moim huraganem i zaczęła się jazda! Tempo zrobiło się zawrotne a moja trasa zmieniła się w sportową. DDR Olesno-Gorzów była zarosła wysoką trawą po bokach, jechało się momentami jak w tunelu. Tu o ówdzie zwalone drzewa tarasowały przejazd. Trasę wybrałem oczywiście tak, by wiatr mi sprzyjał, ale jego siła wymiotła ptactwo. Cóż to za przyjemność, tak bez świergotu? Wuefiście w słuchawkach byłoby wszystko jedno, ale nie patriocie pejzażu...
Ten ostatni odcinek, choć pokonywany w znakomitym, ekspresowym tempie nie dostarczył mi niemal żadnych wrażeń. Na trasie nie czekały mnie też żadne nowe atrakcje. Dobre tempo utrzymałem niemal tak długo aż dojechałem pod dom. Najwiekszej frajdy dotarczyły mi na tej trasie Tuły i ten męczący odcinek pod wiatr. Nie po raz pierwszy okazało się, że tempo nie wnosi niczego do mojego życia.
Lasowice Małe
Lasowice Wielkie
Detale ogrodzenia w Tułach
Przecudna fasada jak w Legolandzie
Tuły, dwór
Droga okazała się prowadzić gdzie indziej i musiałem się cofać
Radomierowice
Gierałcice
Wołczyn - często tu bywam...
Brzezinki - zabudowa
Piramida w Rożnowie. Otoczenie mocno się zmieniło.
DDR Gorzów - Olesno było miejscami zarośnięte trawami
i zatarasowane poległymi konarami
Drewniak w Boroszowie
Zabudowa Bodzanowic - ostatniej śląskiej wsi bez wjazdem do woj. śląskiego (czyli poza historyczny Śląsk!)
Bór Zapilski
Starcza
Przed Woźnikami - już znowu na Śląsku
Woźniki Śląskie
Ożarowice
Trasa:
Dystans36.04 km Czas01:39 Vśrednia21.84 km/h Podjazdy293 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans36.60 km Czas01:45 Vśrednia20.91 km/h Podjazdy278 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Praca + na dworzec w Kato
Praca, a potem (przerwa na deszcz) wypad na dworzec w Kato, by załatwiać formalności z przejazdem grupy.
Praca, a potem (przerwa na deszcz) wypad na dworzec w Kato, by załatwiać formalności z przejazdem grupy.
Dystans27.06 km Czas01:18 Vśrednia20.82 km/h Podjazdy202 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Praca x 2
2 x do pracy (Dni Otwarte) i drobny skok w bok - na boczne alejki nasycić się czerwcem.
2 x do pracy (Dni Otwarte) i drobny skok w bok - na boczne alejki nasycić się czerwcem.
Dystans12.13 km Czas00:38 Vśrednia19.15 km/h Podjazdy 90 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Dystans71.98 km Czas03:25 Vśrednia21.07 km/h VMAX49.65 km/h Podjazdy663 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Płaskowyż Twardowicki (19/2021)
Po pracy znów akcja plakatowania na Płaskowyżu. Tym razem dotarłem aż po Sączów. Towarzyszyły mi cudowne zapachy kwitnących od niedawna robinii i irytujący, intensywny zapach dopiero rozkwitających czarnych bzów.
Trasa: Chorzów - Kato - Chorzów - Dąbrówka W. - Góra Siewierska - Toporowice - Nowa Wieś - Myszkowice - Sączów - Chorzów
Po pracy znów akcja plakatowania na Płaskowyżu. Tym razem dotarłem aż po Sączów. Towarzyszyły mi cudowne zapachy kwitnących od niedawna robinii i irytujący, intensywny zapach dopiero rozkwitających czarnych bzów.
Trasa: Chorzów - Kato - Chorzów - Dąbrówka W. - Góra Siewierska - Toporowice - Nowa Wieś - Myszkowice - Sączów - Chorzów
Dystans32.19 km Czas01:28 Vśrednia21.95 km/h Podjazdy288 m
SprzętFocus Arriba 4.0
2 x praca + Park Śląski
Tradycyjnie 2 rundki po parku w okienku "pracowym". Zawsze mnie zadziwia ta różnica we frekwencji. Na ranem jeno ptaki, popołudniem jeno tłumy...
W parku
Tradycyjnie 2 rundki po parku w okienku "pracowym". Zawsze mnie zadziwia ta różnica we frekwencji. Na ranem jeno ptaki, popołudniem jeno tłumy...
W parku
Dystans45.51 km Czas01:58 Vśrednia23.14 km/h Podjazdy471 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Płaskowyż Twardowicki (18/2021)
Spontanicznie po pracy na płaskowyż. Kończyłem późno, wodę uzupełniłem w Rogoźniku. Tamże zastałem, znaczy przy źródle, zdemolowane tablice (obie naraz). Takiego kozaczka chętnie pobiłbym do nieprzytomności, gdybym tylko zobaczył na gorącym uczynku. Byłoby w afekcie i pro publico bono, kara w zawiasach. Byłoby warto...
Trasa: Chorzów - Kato - Bańgów - Dąbrówka W. - Rogoźnik - Twardowice - Siemonia - Dobieszowice - Chorzów.
Rogoźnik, wywierzysko.
Spontanicznie po pracy na płaskowyż. Kończyłem późno, wodę uzupełniłem w Rogoźniku. Tamże zastałem, znaczy przy źródle, zdemolowane tablice (obie naraz). Takiego kozaczka chętnie pobiłbym do nieprzytomności, gdybym tylko zobaczył na gorącym uczynku. Byłoby w afekcie i pro publico bono, kara w zawiasach. Byłoby warto...
Trasa: Chorzów - Kato - Bańgów - Dąbrówka W. - Rogoźnik - Twardowice - Siemonia - Dobieszowice - Chorzów.
Rogoźnik, wywierzysko.
Dystans153.90 km Czas06:51 Vśrednia22.47 km/h VMAX51.26 km/h Podjazdy1207 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Czerwcowa Jura
Dzień po drugim szczepieniu. Nic się nie działo, ale na wszelki wypadek pojechałem trasę typu "dłuższa rekreacja". Na Ogrodzieniec zewsząd ciągnęły tłumy blachosmrodów. Można było wręcz odnieść wrażenie, że to jedyny sposób podróżowania znany Polakom. Rowerzystów było jak na lekarstwo, sam - gdybym dysponował 4-dniową "czerwcówką" (jak znaczna część rodaków) byłbym zupełnie gdzie indziej. Miałem jednak zamiast długiego weekendu, niepełny zwykły weekend.
Poza sferą rażenia autek, czyli na bocznych drogach, panował względny spokój. Temperatura była przyjemna, pogoda stabilna. Nic mnie nie bolało. Podjąłem nawet nieudaną próbę przedostania się na trekingu do Gór Bydlińskich od południa, od strony Załęża i Krzywopłotów. Nie udało się: zobaczyłem piękny, głęboki jar, ale jego dno wypełniało błoto o dużej miąższości, stoki zaś były zbyt strome by myśleć o wprowadzeniu roweru. Spotkałem jedynie słodkich miłośników pierdzików, twórców owego błota, na swoich crossowych pierdzikach. Odkryłem nawet pieszo możliwość objazdy jaru górą, ale gęstwa czerwcowej roślinności i niepewność czy alternatywna droga wiedzie do celu sprawiły, że spasowałem.
Odwrót był już stereotypowy: przez Kwaśniów i Ryczów do Ogrodzieńca. Sznur samochodów wracających z Ogro drogą nr 791 w czeluście Zagłębia Dąbrowskiego był tak absurdalny, że miałem problemy z włączeniem się do ruchu. W tygodniu, nawet w godzinach szczytu, jest tu znacznie spokojniej. Z powodu blachowzmożenia na drogach wracałem przez Chruszczobród, Przeczyce i Wojkowice.
Łazy Błędowskie w żółci żarnowców
Nepomucen na działce księdza-pana (niedostępne, choć kiedyś było)
Ładny, lecz błotnisty jar w drodze na Góry Bydlińskie
Obelisk ofiar II wojny w Ryczowie
Wojkowice niedzielnym popołudniem
Trasa:
Dzień po drugim szczepieniu. Nic się nie działo, ale na wszelki wypadek pojechałem trasę typu "dłuższa rekreacja". Na Ogrodzieniec zewsząd ciągnęły tłumy blachosmrodów. Można było wręcz odnieść wrażenie, że to jedyny sposób podróżowania znany Polakom. Rowerzystów było jak na lekarstwo, sam - gdybym dysponował 4-dniową "czerwcówką" (jak znaczna część rodaków) byłbym zupełnie gdzie indziej. Miałem jednak zamiast długiego weekendu, niepełny zwykły weekend.
Poza sferą rażenia autek, czyli na bocznych drogach, panował względny spokój. Temperatura była przyjemna, pogoda stabilna. Nic mnie nie bolało. Podjąłem nawet nieudaną próbę przedostania się na trekingu do Gór Bydlińskich od południa, od strony Załęża i Krzywopłotów. Nie udało się: zobaczyłem piękny, głęboki jar, ale jego dno wypełniało błoto o dużej miąższości, stoki zaś były zbyt strome by myśleć o wprowadzeniu roweru. Spotkałem jedynie słodkich miłośników pierdzików, twórców owego błota, na swoich crossowych pierdzikach. Odkryłem nawet pieszo możliwość objazdy jaru górą, ale gęstwa czerwcowej roślinności i niepewność czy alternatywna droga wiedzie do celu sprawiły, że spasowałem.
Odwrót był już stereotypowy: przez Kwaśniów i Ryczów do Ogrodzieńca. Sznur samochodów wracających z Ogro drogą nr 791 w czeluście Zagłębia Dąbrowskiego był tak absurdalny, że miałem problemy z włączeniem się do ruchu. W tygodniu, nawet w godzinach szczytu, jest tu znacznie spokojniej. Z powodu blachowzmożenia na drogach wracałem przez Chruszczobród, Przeczyce i Wojkowice.
Łazy Błędowskie w żółci żarnowców
Nepomucen na działce księdza-pana (niedostępne, choć kiedyś było)
Ładny, lecz błotnisty jar w drodze na Góry Bydlińskie
Obelisk ofiar II wojny w Ryczowie
Wojkowice niedzielnym popołudniem
Trasa:
Dystans28.34 km Czas01:27 Vśrednia19.54 km/h Podjazdy238 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rozruch po Siemcach i wizyta u cioci
Wcześniej było szczepienie (a konkretnie czekanie ponad 2 h)...
Wcześniej było szczepienie (a konkretnie czekanie ponad 2 h)...