Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2018
Dystans całkowity: | 2456.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 115:42 |
Średnia prędkość: | 21.05 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.03 km/h |
Suma podjazdów: | 14892 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 79.24 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
Dystans21.58 km Podjazdy178 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Bytków & Park
przejażdżka rekreacyjna pod wieczór (nawet o 19:30 jeszcze ciepło w krótkich spodenkach)
przejażdżka rekreacyjna pod wieczór (nawet o 19:30 jeszcze ciepło w krótkich spodenkach)
Dystans92.99 km Czas04:40 Vśrednia19.93 km/h Podjazdy589 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tarnowskie Góry i inne
Nietypowo, bo rano na Sączów i Świerklaniec, do TG. Potem powrót przez Park Świerklaniecki i Piekary do pracy (Kato), potem dentysta (cz. II) i do domu. Kwota łączna.
Tarnowskie Góry, rynek
Zawilce w Parku Świerklanieckim
Chałupa nad Brynicą, Piekary Śląskie (uwielbiam to miejsce)
Nietypowo, bo rano na Sączów i Świerklaniec, do TG. Potem powrót przez Park Świerklaniecki i Piekary do pracy (Kato), potem dentysta (cz. II) i do domu. Kwota łączna.
Tarnowskie Góry, rynek
Zawilce w Parku Świerklanieckim
Chałupa nad Brynicą, Piekary Śląskie (uwielbiam to miejsce)
Dystans73.04 km Czas04:10 Vśrednia17.53 km/h VMAX39.50 km/h Podjazdy588 m
SprzętMerida Drakar
Rajd Oświęcimski SKT "Suchartur"
Rajd szkolny. Sporo zabawnych historii i brak awarii. W Oświęcimiu skropił nas deszcz.
Droga Bojszowy - Jedlina
Zamek w Oświęcimiu
Rajd szkolny. Sporo zabawnych historii i brak awarii. W Oświęcimiu skropił nas deszcz.
Droga Bojszowy - Jedlina
Zamek w Oświęcimiu
Dystans12.11 km Czas00:38 Vśrednia19.12 km/h Podjazdy 90 m
SprzętKross Raven Meadow
Dystans171.53 km Czas08:14 Vśrednia20.83 km/h VMAX55.08 km/h Podjazdy1026 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pętla wschodniogopowska
Dzięki temu, że zdążyłem na pociąg ze Żmigrodu, nie musiałem zażywać wątpliwej przyjemności jazdy nocą przy 4 st. Postanowiłem wykorzystać fakt normalnej nocy, wtsać rano i ruszyć na dłuższą pętelkę, ale tym razem na spokojnie. Do Tychów bardzo spokojnie. W Oświęcimiu nieźle się namordowałem szukając bezpiecznej trasy na rynek dla rajdu SKT (miał być 10.04). potem rozbawił mnie przystanek "Jaworzno Jeleń Dąb Leśniczówka" (mógł przecież być i taki: Jaworzno Jeleń Dąb Sarna - dla równowagi), w samym Jeleniu dzieci co rzeczonego Jelenia (statuę) obsiadły... W Jaworznie przerwa obiadowa (łącznie 2 h) i dalej - w towarzystwie - nad Pogorię. Tu obserwacja rybitw, perkozów, zasłyszane pierwsze pierwiosnki. Po drodze sporo podbiałów. Wiosna pełną gębą! Wczesniej jeszcze na odcinku Maczki-Ostrowy zerwany pas asfaltu,jechaliśmy przez Cieśle.
Z Pogorii już sprint do Przeczyc i dookoła lotniska w Pyrzowicach.
Oświęcim, rynek
Jaworzno, rynek
Wzgórze Gołonoskie, sanktuarium
Pogoria IV
Przy lotnisku
Dzięki temu, że zdążyłem na pociąg ze Żmigrodu, nie musiałem zażywać wątpliwej przyjemności jazdy nocą przy 4 st. Postanowiłem wykorzystać fakt normalnej nocy, wtsać rano i ruszyć na dłuższą pętelkę, ale tym razem na spokojnie. Do Tychów bardzo spokojnie. W Oświęcimiu nieźle się namordowałem szukając bezpiecznej trasy na rynek dla rajdu SKT (miał być 10.04). potem rozbawił mnie przystanek "Jaworzno Jeleń Dąb Leśniczówka" (mógł przecież być i taki: Jaworzno Jeleń Dąb Sarna - dla równowagi), w samym Jeleniu dzieci co rzeczonego Jelenia (statuę) obsiadły... W Jaworznie przerwa obiadowa (łącznie 2 h) i dalej - w towarzystwie - nad Pogorię. Tu obserwacja rybitw, perkozów, zasłyszane pierwsze pierwiosnki. Po drodze sporo podbiałów. Wiosna pełną gębą! Wczesniej jeszcze na odcinku Maczki-Ostrowy zerwany pas asfaltu,jechaliśmy przez Cieśle.
Z Pogorii już sprint do Przeczyc i dookoła lotniska w Pyrzowicach.
Oświęcim, rynek
Jaworzno, rynek
Wzgórze Gołonoskie, sanktuarium
Pogoria IV
Przy lotnisku
Dystans189.92 km Czas08:09 Vśrednia23.30 km/h VMAX45.05 km/h Podjazdy496 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Wielkopolskie ostatki
Byłem bardzo niewyspany, w tygodniu siedziałem po nocach. Werdykt był jeden: wykorzystać wiatr na zachód i zdążyć na pociąg z Rawicza do domu. Celem były brakujące gminy w Wielkopolskiem. W pośpiechu zapakowałem serki, ale łyżeczki już nie... Przy poprawianiu bidonu (rower podwieszony) oblałem siebie, buty i sakwę jogurtem który miałem w drugiej ręce... Kierownik pociągu policzył mi jednak taniej za rower.
Za wszelką cenę chciałem trafić na rynek w Grabowie i trochę nerwów to kosztowało; z kolei w Antoninie zastałem remont elewacji pałacu. Po drodze dwa razy miałem s.aczkę (a jakże, gdy liczyło się tempo). Pomimo tego (straciłem na dwóch posiedzeniach 45 minut) do Rawicza dotarłem z 1h 20' przed odjazdem pociągu ...i całe szczęście bo okazało się że jednak także pociąg o 17:00 jedzie w formie autobusu, przeobrażając się w pociąg dopiero w Żmigrodzie. Dowiedziałem się tego dopiero przy kasie o godz. 16:15 (chciałem jeszcze wrócić na spokojnie na starówkę), pociąg ze Żmigrodu ruszal o 17:28. Najlepsze jest to, że zdążyłem. W biciu rekordów średniej pomagło mi na całej trasie typowo "wielkopolskie" przewyższenie :)
W pociągu powrotnym relacji Wrocław-Racibórz znowu sajgon. Ludzie w okolicach Wrocławia masowo podrożują pociągami. Ewenement na skalę ogólnopolską. Oczywiście jest to efekt skasowania zbiorkomu autobusowego i niewielkiej liczby pociągów. Nie da się jednak zaprzeczyć że na linii Brzeg-Wrocław-Legnica niezależnie od dnia i godziny w pociągach panuje groteskowe przeludnienie. Całe szczęście, że już się tu nie wybieram...
Wieluń Dąbrowa
Droga do Galewic (z Sokolnik), z ręki
Grabów n. Prosną - rynek "wyklęty"
Mikstat, rynek-parking
Sulmierzyce, rynek...
Jutrosin, ratusz i rynek
Rawicz, rynek rzecz jasna :)
Byłem bardzo niewyspany, w tygodniu siedziałem po nocach. Werdykt był jeden: wykorzystać wiatr na zachód i zdążyć na pociąg z Rawicza do domu. Celem były brakujące gminy w Wielkopolskiem. W pośpiechu zapakowałem serki, ale łyżeczki już nie... Przy poprawianiu bidonu (rower podwieszony) oblałem siebie, buty i sakwę jogurtem który miałem w drugiej ręce... Kierownik pociągu policzył mi jednak taniej za rower.
Za wszelką cenę chciałem trafić na rynek w Grabowie i trochę nerwów to kosztowało; z kolei w Antoninie zastałem remont elewacji pałacu. Po drodze dwa razy miałem s.aczkę (a jakże, gdy liczyło się tempo). Pomimo tego (straciłem na dwóch posiedzeniach 45 minut) do Rawicza dotarłem z 1h 20' przed odjazdem pociągu ...i całe szczęście bo okazało się że jednak także pociąg o 17:00 jedzie w formie autobusu, przeobrażając się w pociąg dopiero w Żmigrodzie. Dowiedziałem się tego dopiero przy kasie o godz. 16:15 (chciałem jeszcze wrócić na spokojnie na starówkę), pociąg ze Żmigrodu ruszal o 17:28. Najlepsze jest to, że zdążyłem. W biciu rekordów średniej pomagło mi na całej trasie typowo "wielkopolskie" przewyższenie :)
W pociągu powrotnym relacji Wrocław-Racibórz znowu sajgon. Ludzie w okolicach Wrocławia masowo podrożują pociągami. Ewenement na skalę ogólnopolską. Oczywiście jest to efekt skasowania zbiorkomu autobusowego i niewielkiej liczby pociągów. Nie da się jednak zaprzeczyć że na linii Brzeg-Wrocław-Legnica niezależnie od dnia i godziny w pociągach panuje groteskowe przeludnienie. Całe szczęście, że już się tu nie wybieram...
Wieluń Dąbrowa
Droga do Galewic (z Sokolnik), z ręki
Grabów n. Prosną - rynek "wyklęty"
Mikstat, rynek-parking
Sulmierzyce, rynek...
Jutrosin, ratusz i rynek
Rawicz, rynek rzecz jasna :)
Dystans13.96 km Czas00:40 Vśrednia20.94 km/h Podjazdy120 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Praca + inne
Do serwisu - po nowe siodełko
Do serwisu - po nowe siodełko
Dystans14.41 km Czas00:41 Vśrednia21.09 km/h Podjazdy118 m
SprzętKross Raven Meadow
Dystans107.76 km Czas05:23 Vśrednia20.02 km/h VMAX45.91 km/h Podjazdy651 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Szlak pięciu zbiorników
Najpierw celem była Pogoria. Potem Przeczyce. Wszędzie szaro i pochmurno, choć bardzo ciepło. Z godnych zapisania wrażeń wyłącznie te faunistyczne: chmary szpaków i zające goniące się u opłotków Michałkowic (jeden przebiegł mi tuż przed rowerem a drugi gach ledwo zdołał wyhamować, bo musiałbym pewnie klepać koło). Słyszalne skowronki a nawet rudziki. W Dolinie Górnika wycinka. Ogólnie sporo rowerzystów, szczególnie nad Pogorią.
Góra św. Doroty
"Głaz ornitologa" nad Pogorią IV
Przeczyce
Zendek
Rogoźnik
Najpierw celem była Pogoria. Potem Przeczyce. Wszędzie szaro i pochmurno, choć bardzo ciepło. Z godnych zapisania wrażeń wyłącznie te faunistyczne: chmary szpaków i zające goniące się u opłotków Michałkowic (jeden przebiegł mi tuż przed rowerem a drugi gach ledwo zdołał wyhamować, bo musiałbym pewnie klepać koło). Słyszalne skowronki a nawet rudziki. W Dolinie Górnika wycinka. Ogólnie sporo rowerzystów, szczególnie nad Pogorią.
Góra św. Doroty
"Głaz ornitologa" nad Pogorią IV
Przeczyce
Zendek
Rogoźnik
Dystans136.70 km Czas06:28 Vśrednia21.14 km/h VMAX63.03 km/h Podjazdy1063 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Pilica
Powrót z Jaworzna do domu przez Pilicę, Smoleń i Ogrodzieniec. Wyjechałem dopiero przed 11., było pochmurno, ale ciepło. Od 14. pojawiło się słońce i zrobiło się bardzo wiosennie. W Kwaśniowie odnalazłem wieżę "rycerską" z XVI w. Niestety właściciel był "na posterunku" więc zdjęć nie robiłem - zresztą nie było za bardzo czego. Tuż obok obiektu zaparkowane były jakieś furgonetki.
Na zjeździe ze Złożeńca dzięki nowemu asfaltowi i jednocześnie całkowicie pustej drodze (pierwszy raz taka zbieżność mi się trafiła!) ustanowiłem tegoroczny rekord szybkości na przywoitym poziomie 63 km/h. Na wąskiej drodze do Smolenia (w zasadzie przy tej drodze) wycinka.
W Smoleniu autentyczny cyrk - pani z budki biletowo-parkingowej wybiegała informować turystów, że wstęp w okolice zamku jest płatny... Pomyśleć, że w latach 90. to było magiczne miejsce :( W 2002 r. gdy byłem tu z kolegą pierwszy raz na rowerze była tu cisza i spokój. Jeszcze w 2011 organizowałem tu rajd rowerowy z ogniskiem i kiełbaskami. Było, minęło...
W Pilicy sennie, odwiedziłem kościół i pałac. Dalej jechałem tradycyjnie przez Wolę Kocikową i asfaltem do Ogrodzieńca. Tu poczułem siłę wiatru. Od Pilicy jechałem z silnym wiatrem w twarz i na wierzchowinie potrafił ten huragan dać popalić...
W samym Ogrodziencu spokojniej niż w Smoleniu. Nieliczni turyści narzekali, że budy psują kraobraz. Rodzi się chyba jakaś świadomość! Budy zresztą zamknięte ( z kilkoma wyjątkami). Armagedon nastąpi tu w maju...
Końcówka trasy bez przygód, ale przykra. Pod silny wiatr, z upierdliwym ruchem samochodów na drodze nr 796. Skusiłem się jeszcze na wjazd na Dorotkę. Snuły się tamże jakieś grupy nastolatków wyglądające na odcięte od smartfonów, znaczy osowiałe i smutne. Widoczność znakomita: zarys gór. Dopiero stąd - przez Przełajkę - obrałem kierunek na chatę.
Szaro przy drodze na Bukowno
Powrót z Jaworzna do domu przez Pilicę, Smoleń i Ogrodzieniec. Wyjechałem dopiero przed 11., było pochmurno, ale ciepło. Od 14. pojawiło się słońce i zrobiło się bardzo wiosennie. W Kwaśniowie odnalazłem wieżę "rycerską" z XVI w. Niestety właściciel był "na posterunku" więc zdjęć nie robiłem - zresztą nie było za bardzo czego. Tuż obok obiektu zaparkowane były jakieś furgonetki.
Na zjeździe ze Złożeńca dzięki nowemu asfaltowi i jednocześnie całkowicie pustej drodze (pierwszy raz taka zbieżność mi się trafiła!) ustanowiłem tegoroczny rekord szybkości na przywoitym poziomie 63 km/h. Na wąskiej drodze do Smolenia (w zasadzie przy tej drodze) wycinka.
W Smoleniu autentyczny cyrk - pani z budki biletowo-parkingowej wybiegała informować turystów, że wstęp w okolice zamku jest płatny... Pomyśleć, że w latach 90. to było magiczne miejsce :( W 2002 r. gdy byłem tu z kolegą pierwszy raz na rowerze była tu cisza i spokój. Jeszcze w 2011 organizowałem tu rajd rowerowy z ogniskiem i kiełbaskami. Było, minęło...
W Pilicy sennie, odwiedziłem kościół i pałac. Dalej jechałem tradycyjnie przez Wolę Kocikową i asfaltem do Ogrodzieńca. Tu poczułem siłę wiatru. Od Pilicy jechałem z silnym wiatrem w twarz i na wierzchowinie potrafił ten huragan dać popalić...
W samym Ogrodziencu spokojniej niż w Smoleniu. Nieliczni turyści narzekali, że budy psują kraobraz. Rodzi się chyba jakaś świadomość! Budy zresztą zamknięte ( z kilkoma wyjątkami). Armagedon nastąpi tu w maju...
Końcówka trasy bez przygód, ale przykra. Pod silny wiatr, z upierdliwym ruchem samochodów na drodze nr 796. Skusiłem się jeszcze na wjazd na Dorotkę. Snuły się tamże jakieś grupy nastolatków wyglądające na odcięte od smartfonów, znaczy osowiałe i smutne. Widoczność znakomita: zarys gór. Dopiero stąd - przez Przełajkę - obrałem kierunek na chatę.
Szaro przy drodze na Bukowno