Dystans104.82 km Czas07:22 Vśrednia14.23 km/h VMAX54.75 km/h Podjazdy1889 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Uyvar Eyaleti, dzień 3: Sandżak Bukabak
Cały dzień na obszarze Gór Szczawnickich, wchodzących kiedyś w skład tureckiej prowincji (wilajetu) Uyvar. Trudny i wymagający etap, obfitujący w zachwycające widoki, piękne wioski i ciszę. Wielki wezyr Fazil Ahmed Pasza wiedział co robi podbijając tę piękną krainę. Najpiękniejszy chyba mój dzień spędzony na Słowacji, a było tych dni całkiem dużo. Mnóstwo wrażeń, widoków, emocji i wyzwań.

Wertykalna Bańska Szczawnica. Najciekawsza starówka Słowacji.

Podhorie

Perła gór szczawnickich. Ta najbardziej znana. Choć nie jedyna.

Przyjemne szczawnickie mozaiki łąk i lasów

Na skraju wulkanu Sitno

Wierzchołek Sitna

W drodze na Beluj

Wieś Badan. Zabudowa pamiętająca Wielkie Węgry.

Idylla Gór Szczawnickich

Nieustanne interwały

Jabłonowce. Wieś wyjątkowo malownicza i na uboczu.

Jeśli wrócę jeszcze do Pukańca, to w celu zakupu dżemu morwowego.

Zważywszy na skalę nasadzeń, pomysłodawcą musiał być bej sandżaku Bukabak, czyli turecki zarządca okręgu Pukańca. Jego w pełni zrozumiała miłość do owoców morwy czarnej dała Słowacji największe skupisko tych drzew w środkowej Europie. Wielka akcja nasadzeń musiała nastąpić gdzieś w okolicach 1670-1675 roku, po okrzepnięciu tureckiej władzy w tej okolicy. Po 1680 roku Turcy zaczęli tracić grunt pod nogami, a od bitwy wiedeńskiej nie myśleliby już wcale o inwestowaniu w te obszary. Drzewo to ma więc około 350 lat i nadal obficie owocuje... Takich drzew jest tu kilkadziesiąt, niemal czołgają się ze starości po ziemi.

Kto raz zobaczy i posmakuje oryginał nigdy już nie pomyli morwy czarnej z morwą białą. Intensywny smak kwaskowatych mandarynek, owoce eksplodujące wręcz sokiem. Nie da się tego absolutnie porównać z morwą białą, nawet najsmaczniejszą. To wyższa owocowa liga. Przestało mnie dziwić, że wino morwowe było tak cenione. Kilka owoców zebranych na nasiona sfermentowało mi w reklamówce i zarówno zapach jak i aromat były znakomite. Nie da się ich zrywać, trzeba zjadać wprost z drzewa, wtedy eksplodują w ustach i nie plamią wszystkiego na krwiście-czerwono. Drugą opcją jest wycinanie nożem tuż przy gałązce, ale szypułka jest tak krótka i gruba, że prościej je zjadać wprost z gałązek. Orzeźwiająca pychota!

Nad Hronem w Tlmacach.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/52814131
Cały dzień na obszarze Gór Szczawnickich, wchodzących kiedyś w skład tureckiej prowincji (wilajetu) Uyvar. Trudny i wymagający etap, obfitujący w zachwycające widoki, piękne wioski i ciszę. Wielki wezyr Fazil Ahmed Pasza wiedział co robi podbijając tę piękną krainę. Najpiękniejszy chyba mój dzień spędzony na Słowacji, a było tych dni całkiem dużo. Mnóstwo wrażeń, widoków, emocji i wyzwań.

Wertykalna Bańska Szczawnica. Najciekawsza starówka Słowacji.

Podhorie

Perła gór szczawnickich. Ta najbardziej znana. Choć nie jedyna.

Przyjemne szczawnickie mozaiki łąk i lasów

Na skraju wulkanu Sitno

Wierzchołek Sitna

W drodze na Beluj

Wieś Badan. Zabudowa pamiętająca Wielkie Węgry.

Idylla Gór Szczawnickich

Nieustanne interwały

Jabłonowce. Wieś wyjątkowo malownicza i na uboczu.

Jeśli wrócę jeszcze do Pukańca, to w celu zakupu dżemu morwowego.

Zważywszy na skalę nasadzeń, pomysłodawcą musiał być bej sandżaku Bukabak, czyli turecki zarządca okręgu Pukańca. Jego w pełni zrozumiała miłość do owoców morwy czarnej dała Słowacji największe skupisko tych drzew w środkowej Europie. Wielka akcja nasadzeń musiała nastąpić gdzieś w okolicach 1670-1675 roku, po okrzepnięciu tureckiej władzy w tej okolicy. Po 1680 roku Turcy zaczęli tracić grunt pod nogami, a od bitwy wiedeńskiej nie myśleliby już wcale o inwestowaniu w te obszary. Drzewo to ma więc około 350 lat i nadal obficie owocuje... Takich drzew jest tu kilkadziesiąt, niemal czołgają się ze starości po ziemi.

Kto raz zobaczy i posmakuje oryginał nigdy już nie pomyli morwy czarnej z morwą białą. Intensywny smak kwaskowatych mandarynek, owoce eksplodujące wręcz sokiem. Nie da się tego absolutnie porównać z morwą białą, nawet najsmaczniejszą. To wyższa owocowa liga. Przestało mnie dziwić, że wino morwowe było tak cenione. Kilka owoców zebranych na nasiona sfermentowało mi w reklamówce i zarówno zapach jak i aromat były znakomite. Nie da się ich zrywać, trzeba zjadać wprost z drzewa, wtedy eksplodują w ustach i nie plamią wszystkiego na krwiście-czerwono. Drugą opcją jest wycinanie nożem tuż przy gałązce, ale szypułka jest tak krótka i gruba, że prościej je zjadać wprost z gałązek. Orzeźwiająca pychota!

Nad Hronem w Tlmacach.
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/52814131
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.