Dystans266.84 km Czas12:43 Vśrednia20.98 km/h VMAX63.27 km/h Podjazdy2604 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rajd słowackich bohaterów
Po 5 latach przerwy (Klak, 2020) wybrałem się na kolejny rajd czechosłowacki. Najpierw był odcinek na pociąg do Chałupek. Następnie przejazd z Chałupek przez czeski Śląsk i czeskie Morawy w stronę Kysuc. Celem była dolina Wagu i Bytcza, czyli miejsce narodzin Józefa Tiso.
Obok Janosika i Stefanika jest to najsławniejszy ze Słowaków. Rozpatrując zaś kwestie historycznie - najistotniejszy Słowak w dziejach polityki. Najpierw zresztą uważał się za Węgra, potem tworzył czechosłowackie rządy jako minister sportu a na końcu stworzył marionetkowe państwo słowackie, zwane uroczo "republiką proboszczów". W tym dziwnym tworze pełnił funkcję prezydenta, ale nawet wtedy nie zrzekł się funkcji proboszcza w Banowcach, i rzetelnie tę funkcję wypełniał, celebrując co niedzielę uroczystą mszę dla parafian. Potem wsiadał w limuzynę i wracał do Bratysławy spierać się z premierem Tuką, który był de facto nazistą i dla którego radykalnych pomysłów ksiądz Tiso był jedyną zaporą.
Pomimo wyraźnej różnicy poglądów (Tiso - nacjonalista, Tuka - nazista) zostali podobnie potraktowani po wojnie. Podobnie, nie znaczy tak samo: sparaliżowany Tuka został rozstrzelany a Tiso powieszony. Inna sprawa, że nie było legalnych podstaw do orzeczenia wyroku śmierci dla księdza-prezydenta. Dziś wiemy bowiem, że autentycznie nie wiedział gdzie wysyłał Żydów. Wiedział, że do Auschwitz, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, co to dokładnie oznacza. Był więc zdrajcą Czechosłowacji, współpracownikiem Hitlera, ale nie był nazistą, no i - co najważniejsze - nie był ludobójcą. Gdy posiadł wiedzę o tym, co dzieje się w Auschwitz, wstrzymał transporty. Pomimo nacisków Hitlera, transportów nigdy nie wznowił.
Dziś Słowacy wstydzą się go fetować publicznie, pomimo faktu że stworzył pierwszą słowacką państwowość. To ich różni od Ukraińców i ich żarliwej miłości do ludobójców z UPA. Oczywiście pamięć o zasługach ks. Tisy dla niepodległości zachowała się całkiem dobrze, powiedzenie, że "za Tisa, pełna misa" z niczego się nie wzięło. Ksiądz, który uzasadniał w kazaniach konieczność okradzenia i wygnania Żydów jest jednak raczej kiepskim ambasadorem na świecie... Słowacy zdają sobie z tego sprawę. Wolą czcić Janosika.
Janosik to poczciwy ludowy bohater, co prawda liberał na myśl o zabieraniu bogatym i dawaniu biednym dostaje ataku nienawiści, ale szczęśliwie nie jestem liberałem. Świeci się więc zbójnik-kolos nad Terchową, a ja po raz pierwszy jechałem do niego trasą rowerową. Utworzona została ona iście po zbójnicku. Co chwilę musiałem krzyczeć, jak wieszany na haku za ziobro zbójnik Bury: "wio Bury, do góry!" Słowacy każdą przeprawę przez strumień uatrakcyjnili bowiem fantazyjnymi mostkami o 20% nachylenia. Słowaczki-siłaczki na tradycyjnych rowerach (nieelektrycznych) z przyczepkami, wiozące w nich dzieci (nie psiecka), nie robiły sobie nic z takich przeszkód. Kilka razy widziałem te matki-Słowaczki wiozące pociechy i ich partnerów jadących obok bez bagażu... No i przypomniało mi się, że sami Słowacy uważają swoje rodaczki za twarde baby.
W Terchowej, z pomocą Słowaka rzecz jasna, nabyłem też zestaw pięciu pysznych oscypków w jednym z tych sławnych automatów serowych. Tak wyposażony dotarłem przez przełęcze Hola i Glinka do Polski i w Węgierskiej Górce władowałem się w pociąg.

Stary Bohumin

Ostrawa i żywa granica Śląska i Moraw - rzeka

Gigula znad rzeki Ostravice

Ostravice w Beskidzie Śląsko-Morawskim

jak na obrazku

Turzovka

Bytcza. Rodzinny dom Józefa Tiso.
Tablica wystawiona w 1991 roku, czyli jeszcze przed powstaniem w pełni niepodległej Słowacji.

Zamek w Bytczy

Okolice Żyliny. Nad Wagiem.

W drodze ku Fatrze

Góralska fantazja na DDR

Terchowa

Na przełęczy w drodze do Zazrivy

Węgierska Górka
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/51586341
Po 5 latach przerwy (Klak, 2020) wybrałem się na kolejny rajd czechosłowacki. Najpierw był odcinek na pociąg do Chałupek. Następnie przejazd z Chałupek przez czeski Śląsk i czeskie Morawy w stronę Kysuc. Celem była dolina Wagu i Bytcza, czyli miejsce narodzin Józefa Tiso.
Obok Janosika i Stefanika jest to najsławniejszy ze Słowaków. Rozpatrując zaś kwestie historycznie - najistotniejszy Słowak w dziejach polityki. Najpierw zresztą uważał się za Węgra, potem tworzył czechosłowackie rządy jako minister sportu a na końcu stworzył marionetkowe państwo słowackie, zwane uroczo "republiką proboszczów". W tym dziwnym tworze pełnił funkcję prezydenta, ale nawet wtedy nie zrzekł się funkcji proboszcza w Banowcach, i rzetelnie tę funkcję wypełniał, celebrując co niedzielę uroczystą mszę dla parafian. Potem wsiadał w limuzynę i wracał do Bratysławy spierać się z premierem Tuką, który był de facto nazistą i dla którego radykalnych pomysłów ksiądz Tiso był jedyną zaporą.
Pomimo wyraźnej różnicy poglądów (Tiso - nacjonalista, Tuka - nazista) zostali podobnie potraktowani po wojnie. Podobnie, nie znaczy tak samo: sparaliżowany Tuka został rozstrzelany a Tiso powieszony. Inna sprawa, że nie było legalnych podstaw do orzeczenia wyroku śmierci dla księdza-prezydenta. Dziś wiemy bowiem, że autentycznie nie wiedział gdzie wysyłał Żydów. Wiedział, że do Auschwitz, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, co to dokładnie oznacza. Był więc zdrajcą Czechosłowacji, współpracownikiem Hitlera, ale nie był nazistą, no i - co najważniejsze - nie był ludobójcą. Gdy posiadł wiedzę o tym, co dzieje się w Auschwitz, wstrzymał transporty. Pomimo nacisków Hitlera, transportów nigdy nie wznowił.
Dziś Słowacy wstydzą się go fetować publicznie, pomimo faktu że stworzył pierwszą słowacką państwowość. To ich różni od Ukraińców i ich żarliwej miłości do ludobójców z UPA. Oczywiście pamięć o zasługach ks. Tisy dla niepodległości zachowała się całkiem dobrze, powiedzenie, że "za Tisa, pełna misa" z niczego się nie wzięło. Ksiądz, który uzasadniał w kazaniach konieczność okradzenia i wygnania Żydów jest jednak raczej kiepskim ambasadorem na świecie... Słowacy zdają sobie z tego sprawę. Wolą czcić Janosika.
Janosik to poczciwy ludowy bohater, co prawda liberał na myśl o zabieraniu bogatym i dawaniu biednym dostaje ataku nienawiści, ale szczęśliwie nie jestem liberałem. Świeci się więc zbójnik-kolos nad Terchową, a ja po raz pierwszy jechałem do niego trasą rowerową. Utworzona została ona iście po zbójnicku. Co chwilę musiałem krzyczeć, jak wieszany na haku za ziobro zbójnik Bury: "wio Bury, do góry!" Słowacy każdą przeprawę przez strumień uatrakcyjnili bowiem fantazyjnymi mostkami o 20% nachylenia. Słowaczki-siłaczki na tradycyjnych rowerach (nieelektrycznych) z przyczepkami, wiozące w nich dzieci (nie psiecka), nie robiły sobie nic z takich przeszkód. Kilka razy widziałem te matki-Słowaczki wiozące pociechy i ich partnerów jadących obok bez bagażu... No i przypomniało mi się, że sami Słowacy uważają swoje rodaczki za twarde baby.
W Terchowej, z pomocą Słowaka rzecz jasna, nabyłem też zestaw pięciu pysznych oscypków w jednym z tych sławnych automatów serowych. Tak wyposażony dotarłem przez przełęcze Hola i Glinka do Polski i w Węgierskiej Górce władowałem się w pociąg.

Stary Bohumin

Ostrawa i żywa granica Śląska i Moraw - rzeka

Gigula znad rzeki Ostravice

Ostravice w Beskidzie Śląsko-Morawskim

jak na obrazku

Turzovka

Bytcza. Rodzinny dom Józefa Tiso.


Zamek w Bytczy

Okolice Żyliny. Nad Wagiem.

W drodze ku Fatrze

Góralska fantazja na DDR

Terchowa

Na przełęczy w drodze do Zazrivy

Węgierska Górka
Trasa:
https://ridewithgps.com/routes/51586341
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.