Dystans82.80 km Czas04:49 Vśrednia17.19 km/h VMAX58.29 km/h Podjazdy1125 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Rumunia 2024, dzień 1: Ucieczka w Bieszczady
Wspomnienia z tej wyprawy będą mi już towarzyszyć (na) zawsze. Cytując Winstona, ta historia będzie dla mnie łaskawa, ponieważ mam zamiar ją napisać. Przepadły zdjęcia z pierwszych 9 dni (niezabranie dwóch kart pamięci było straszliwym błędem). Będę więc musiał malować słowem.
Oldskulowy pociąg (czechosłowacki?) relacji Kraków-Zagórz, naprawdę szybki, przynajmniej do zaplątania się w Pogórze Ciężkowickie. Naprzeciwko mnie ładna licealistka, za szybą zieloność i sielskość, z boku zaś grupka trzech rowerzystów. Okazali się być pracownikami naukowymi krakowskich uczelni (m.in. politechnika). Długo by wspominać te soczyste opowieści o wałkach, absurdalnych przetargach i wszelkich osobliwościach polskiej nauki. Radosny nastrój mąci mi ból brzucha i biegunka, odkrywam zresztą wtedy, że pomyliłem spodenki rowerowe i rękawiczki (wziąłem te zbyt upięte).
Gdy wysiadam w dobrze mi znanym Zagórzu czuję się dość dziwnie. Mam stąd wiele dobrych wspomnień, ale jeszcze więcej mam ich z pobliskiego Poraża. Odwiedzam dawny dom wujostwa, obraz jaki zastaję jest przygnębiający. Rozpoznaję tylko jeden fragment pięknego niegdyś ogrodu. Zaglądam do okien. Ledwo poznaję zagracony ganek. Dalej jadę nieco oszołomiony tym co widziałem w Porażu. Zauważam jednak spore połacie barszczu Sosnowskiego i sporą reprezentacje rowerów elektrycznych na drogach. Podjeżdżam do klasztoru w Komańczy, dostaję pochwałę od przeoryszy za dobrą formę...
Za Maniowem zaczynam rozglądać się za noclegiem, znajduję sporo kurek (zawsze tylko wtedy, gdy ich nie szukam!), ale postanawiam jechać dalej. Tym sposobem zyskuję jedno z nielicznych zdjęć z tej części wyprawy, bo niemal wszystkie robiłem bezlusterkowcem. Z wieży widokowej Szczerbanówka daję jednak znać komu trzeba, że u mnie wszystko w porządku i przy okazji zasyłam tę właśnie poniższą fotkę. Na zjeździe robi się niepokojąco chłodno, ale ponad położoną w dolinie Roztoczki Liszną znajduję bardzo przyjemne, widokowe miejsce na biwak wśród bieszczadzkich łąk. Zasypiam więc z poczuciem spełnienia.
Wspomnienia z tej wyprawy będą mi już towarzyszyć (na) zawsze. Cytując Winstona, ta historia będzie dla mnie łaskawa, ponieważ mam zamiar ją napisać. Przepadły zdjęcia z pierwszych 9 dni (niezabranie dwóch kart pamięci było straszliwym błędem). Będę więc musiał malować słowem.
Oldskulowy pociąg (czechosłowacki?) relacji Kraków-Zagórz, naprawdę szybki, przynajmniej do zaplątania się w Pogórze Ciężkowickie. Naprzeciwko mnie ładna licealistka, za szybą zieloność i sielskość, z boku zaś grupka trzech rowerzystów. Okazali się być pracownikami naukowymi krakowskich uczelni (m.in. politechnika). Długo by wspominać te soczyste opowieści o wałkach, absurdalnych przetargach i wszelkich osobliwościach polskiej nauki. Radosny nastrój mąci mi ból brzucha i biegunka, odkrywam zresztą wtedy, że pomyliłem spodenki rowerowe i rękawiczki (wziąłem te zbyt upięte).
Gdy wysiadam w dobrze mi znanym Zagórzu czuję się dość dziwnie. Mam stąd wiele dobrych wspomnień, ale jeszcze więcej mam ich z pobliskiego Poraża. Odwiedzam dawny dom wujostwa, obraz jaki zastaję jest przygnębiający. Rozpoznaję tylko jeden fragment pięknego niegdyś ogrodu. Zaglądam do okien. Ledwo poznaję zagracony ganek. Dalej jadę nieco oszołomiony tym co widziałem w Porażu. Zauważam jednak spore połacie barszczu Sosnowskiego i sporą reprezentacje rowerów elektrycznych na drogach. Podjeżdżam do klasztoru w Komańczy, dostaję pochwałę od przeoryszy za dobrą formę...
Za Maniowem zaczynam rozglądać się za noclegiem, znajduję sporo kurek (zawsze tylko wtedy, gdy ich nie szukam!), ale postanawiam jechać dalej. Tym sposobem zyskuję jedno z nielicznych zdjęć z tej części wyprawy, bo niemal wszystkie robiłem bezlusterkowcem. Z wieży widokowej Szczerbanówka daję jednak znać komu trzeba, że u mnie wszystko w porządku i przy okazji zasyłam tę właśnie poniższą fotkę. Na zjeździe robi się niepokojąco chłodno, ale ponad położoną w dolinie Roztoczki Liszną znajduję bardzo przyjemne, widokowe miejsce na biwak wśród bieszczadzkich łąk. Zasypiam więc z poczuciem spełnienia.

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.