Dystans140.38 km Czas08:47 Vśrednia15.98 km/h Podjazdy1026 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Tour de Reich 2023: dzień 10: Przez mgliste góry do Heidelbergu
Men ma bardzo nietypowy bieg, rzeka wykonuje zadziwiające zmiany kierunku i wielkie łuki, jakby nie potrafiła się zdecydować w którą stronę chce płynąć. Ostatecznie postanawia zostać najpiękniejszym, po Mozeli i Neckarze, dopływem Renu. Dolina Menu najpiękniejsza jest właśnie tu gdzie jestem od rana - w Miltenbergu. Ma charakter górskiego przełomu a na stokach gór Odenwald, które skłaniają Men do kolejnej nagłej zmiany kierunku, dolepione zostało najpiękniejsze - obok Bambergu - z nadmeńskich miast. Miltenberg to w zasadzie długa szachulcowa ulicówka z krótkimi, czasem bardzo stromymi bocznymi uliczkami. Z jednej strony miasteczko ogranicza Men, z drugiej strome stoki gór Odenwald, które właśnie tu osiągają swoje największe wysokości względne - wznosząc się 300 metrów ponad dno doliny.
Po eksploracji wyludnionego o poranku Miltenbergu ruszam przez mgliste góry Odenwald w stronę doliny kolejnej pięknej rzeki. Muszę przebić się do doliny Neckaru. Zmierzam do punktu zwrotnego mojej trasy i jej głównej atrakcji - do sławnego Heidelbergu. Początkowo jeszcze radwegami, ale za Amorbach rzucam się na lokalne drogi wiodące przez te niskie, ale lesiste i mało zaludnione góry. Przełom rzeki Neckar osiągam w Eberbach, z niewielką, rozczarowującą starówką. Potem podziwiam Jeleni Róg (Hirschhorn) - maleńkie, cudownie położone miasteczko, będące południowym strażnikiem Hesji, której ziemie sięgają aż tutaj długim jęzorem. Czym bliżej Heidelbergu tym robi się piękniej krajobrazowo, przełom rzeki jednak dziczeje a radweg zamienia się w kompromitujące kamienne ścieżki, nierówne płytówki i ogólny syf, wstyd i ubóstwo. Nie tego się spodziewałem. Tym bardziej, że jakość nawierzchni drastycznie spada gdy tylko wjeżdżam na dobre w granice Badenii. Niby po obu stronach rzeki wiedzie ddr, ale po obu pozostawia sporo do życzenia, bo jeśli jest już dobrej jakości to biegnie tuż obok drogi.
Łzy zawodu nawierzchniami ocieram dopiero w Heidelbergu. Zdecydowanie warto było tu jechać 1150 km. Miasto jest niesamowite. Niestety jest weekend i tratują się tłumy. Na Drodze Filozofów też jest tłoczno. Obowiązuje zakaz jazdy rowerami, dlatego przypinam rower i idę pieszo. Co jakiś czas mijają mnie... rowerzyści. Zachodnie Niemcy nie mają nic wspólnego z typową dla wschodnich landów dyscypliną. To wszystko jednak jest bez znaczenia, rozpogadza się bowiem a ja dotarłem na rowerze do jednego z tych miast arcyeuropejskich, do miasta-legendy, jednego z najlepszych ośrodków akademickich Europy. W dodatku bezsprzecznie najpiękniej położonego miasta akademickiego świata. Heidelberska starówka jest wciśnięta w ostatni odcinek przełomu rzeki. Dalej rozciąga się już płaska jak deska dolina Renu. Czas zawracać.
Wracam drugą stroną rzeki. Znów jest to lewy brzeg, nawierzchnie są lepsze, ale przejazd dostarcza mniej emocji. Z wyjątkiem widoku na twierdzę Dilsberg. Okolica Neckarsteinach roi się zresztą od zamków. Widzę je z innej perspektywy, ale zazwyczaj się nie zatrzymuję. Spieszę na nocleg na kempingu Neckargerach. Miał mieć część darmową, ale została zlikwidowana, chyba domyślam się dlaczego, było to bez sensu. Na szczęście jestem na tyle późno, że nie muszę płacić za nocleg. Rozbijam się na bezczela w samym centrum (nie ma numerowanych miejsc) obok namiotu motocyklistów, na obrzeżach szaleją fani Rammstein i nie słychać własnych myśli... Dotarłem tu "tajemnym" przejazdem pod drogą, tylko dla pieszych i rowerzystów. Taki byłem sprytny...
Mozela płynie piękniejszą doliną od Menu, ale tak pięknego miasta jak Miltenberg to nad nią nie ma.
Odenwaldzkie krowy
Hirschhorn - najbardziej na południe wysunięty punkt i ostatnia perła Hesji, bo ten brzeg Neckaru do niej należy.
Przełom Neckaru zadziwia ilością lasów. Okolice Neckarsteinach.
Oraz dzikością, momentami jest nawet norwesko. Najpiękniejszy jest odcinek przełomu między sympatycznym Neckargemünd a Heidelbergiem.
Największa perła w koronie mojej trzeciej niemieckiej wyprawy - Heidelberg. Jednolicie XVIII-wieczna zabudowa.
Droga Filozofów i widok na starówkę, oszczędzoną w czasie II wojny światowej.
Trasa:
Burgstädt - Miltenberg - Eberbach - Hirschhorn - Heidelberg - Neckarsteinach - Neckargerach (kamping)
https://ridewithgps.com/routes/44307968
Men ma bardzo nietypowy bieg, rzeka wykonuje zadziwiające zmiany kierunku i wielkie łuki, jakby nie potrafiła się zdecydować w którą stronę chce płynąć. Ostatecznie postanawia zostać najpiękniejszym, po Mozeli i Neckarze, dopływem Renu. Dolina Menu najpiękniejsza jest właśnie tu gdzie jestem od rana - w Miltenbergu. Ma charakter górskiego przełomu a na stokach gór Odenwald, które skłaniają Men do kolejnej nagłej zmiany kierunku, dolepione zostało najpiękniejsze - obok Bambergu - z nadmeńskich miast. Miltenberg to w zasadzie długa szachulcowa ulicówka z krótkimi, czasem bardzo stromymi bocznymi uliczkami. Z jednej strony miasteczko ogranicza Men, z drugiej strome stoki gór Odenwald, które właśnie tu osiągają swoje największe wysokości względne - wznosząc się 300 metrów ponad dno doliny.
Po eksploracji wyludnionego o poranku Miltenbergu ruszam przez mgliste góry Odenwald w stronę doliny kolejnej pięknej rzeki. Muszę przebić się do doliny Neckaru. Zmierzam do punktu zwrotnego mojej trasy i jej głównej atrakcji - do sławnego Heidelbergu. Początkowo jeszcze radwegami, ale za Amorbach rzucam się na lokalne drogi wiodące przez te niskie, ale lesiste i mało zaludnione góry. Przełom rzeki Neckar osiągam w Eberbach, z niewielką, rozczarowującą starówką. Potem podziwiam Jeleni Róg (Hirschhorn) - maleńkie, cudownie położone miasteczko, będące południowym strażnikiem Hesji, której ziemie sięgają aż tutaj długim jęzorem. Czym bliżej Heidelbergu tym robi się piękniej krajobrazowo, przełom rzeki jednak dziczeje a radweg zamienia się w kompromitujące kamienne ścieżki, nierówne płytówki i ogólny syf, wstyd i ubóstwo. Nie tego się spodziewałem. Tym bardziej, że jakość nawierzchni drastycznie spada gdy tylko wjeżdżam na dobre w granice Badenii. Niby po obu stronach rzeki wiedzie ddr, ale po obu pozostawia sporo do życzenia, bo jeśli jest już dobrej jakości to biegnie tuż obok drogi.
Łzy zawodu nawierzchniami ocieram dopiero w Heidelbergu. Zdecydowanie warto było tu jechać 1150 km. Miasto jest niesamowite. Niestety jest weekend i tratują się tłumy. Na Drodze Filozofów też jest tłoczno. Obowiązuje zakaz jazdy rowerami, dlatego przypinam rower i idę pieszo. Co jakiś czas mijają mnie... rowerzyści. Zachodnie Niemcy nie mają nic wspólnego z typową dla wschodnich landów dyscypliną. To wszystko jednak jest bez znaczenia, rozpogadza się bowiem a ja dotarłem na rowerze do jednego z tych miast arcyeuropejskich, do miasta-legendy, jednego z najlepszych ośrodków akademickich Europy. W dodatku bezsprzecznie najpiękniej położonego miasta akademickiego świata. Heidelberska starówka jest wciśnięta w ostatni odcinek przełomu rzeki. Dalej rozciąga się już płaska jak deska dolina Renu. Czas zawracać.
Wracam drugą stroną rzeki. Znów jest to lewy brzeg, nawierzchnie są lepsze, ale przejazd dostarcza mniej emocji. Z wyjątkiem widoku na twierdzę Dilsberg. Okolica Neckarsteinach roi się zresztą od zamków. Widzę je z innej perspektywy, ale zazwyczaj się nie zatrzymuję. Spieszę na nocleg na kempingu Neckargerach. Miał mieć część darmową, ale została zlikwidowana, chyba domyślam się dlaczego, było to bez sensu. Na szczęście jestem na tyle późno, że nie muszę płacić za nocleg. Rozbijam się na bezczela w samym centrum (nie ma numerowanych miejsc) obok namiotu motocyklistów, na obrzeżach szaleją fani Rammstein i nie słychać własnych myśli... Dotarłem tu "tajemnym" przejazdem pod drogą, tylko dla pieszych i rowerzystów. Taki byłem sprytny...
Mozela płynie piękniejszą doliną od Menu, ale tak pięknego miasta jak Miltenberg to nad nią nie ma.
Odenwaldzkie krowy
Hirschhorn - najbardziej na południe wysunięty punkt i ostatnia perła Hesji, bo ten brzeg Neckaru do niej należy.
Przełom Neckaru zadziwia ilością lasów. Okolice Neckarsteinach.
Oraz dzikością, momentami jest nawet norwesko. Najpiękniejszy jest odcinek przełomu między sympatycznym Neckargemünd a Heidelbergiem.
Największa perła w koronie mojej trzeciej niemieckiej wyprawy - Heidelberg. Jednolicie XVIII-wieczna zabudowa.
Droga Filozofów i widok na starówkę, oszczędzoną w czasie II wojny światowej.
Trasa:
Burgstädt - Miltenberg - Eberbach - Hirschhorn - Heidelberg - Neckarsteinach - Neckargerach (kamping)
https://ridewithgps.com/routes/44307968
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.