Dystans189.85 km Czas09:31 Vśrednia19.95 km/h VMAX47.91 km/h Podjazdy1171 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Włoszczowskie po magellańsku, czyli nowe wioski, drogi i bezdroża, zygzaki, lasy i rowy okolic Włoszczowy
Wiesiółka pachnąca przygodą, mrożąca zastoiskiem chłodu. Początek był taki jak zwykle. Zaczynałem w zatopionych w bezruchu okolicach Niegowonic. Jak zwykle też pierwsze cieplejsze akcenty spotkały mnie na podjeździe na Dąbrówkę w Chechle (tym "kluczańskim" rzecz jasna). W Kwaśniowie rozpocząłem wątek magellański i po raz pierwszy odwiedziłem ulicę Polną - oto kolejny dowód na pożyteczność poszukiwań nieruchomości dla wzrostu wiedzy geograficznej. Zmierzałem na Cisową, która raczyła mrozić tradycyjnie na Sybirze zastoiskiem chłodu, ale już w Kleszczowej zobaczyłem pierwszego w tym roku bociana. Ponieważ aż pod Koniecpol jechałem doliną Górnej Pilicy (tudzież Żebrówki), kolekcja skalpów bocianich zaczęła stopniowo rosnąć. W Otoli zanurzyłem się znów z rozkoszą w nurcie historii, bo zabudowa tutejsza nie zmieniła się od lat 90. Dlatego zapuściłem się na Otolę Małę i zygzakowałem też po Brzezinach i Małoszycach - w celu wiadomym. Zachwycił mnie nawet krystaliczny nurt bezimiennego strumyka w maleńkiej Otoli,chciałem kiedyś eksplorować jego źródła, teraz wiem, że warto. Aż do Szczekocin idylli lasów, łąk i pól nie zakłócały blachosmrody ani problemy z nawierzchnią dróg. W Szczekocinach na rynku zderzyłem się natomiast z rzeczywistością dnia powszedniego na dk 78. Musiałem cofać się na Polną, bo ten krótki epizod na dk 78 mógł mnie kosztować utratę życia, a na pewno zdrowia. Lubię Szczekociny, ale wyłącznie z południa na północ, nie inaczej!
Dk 46 tym się różni od drogi 78, że panuje tu spokój. Krajówka krajówce nierówna i do Tęgoborza dotarłem bez narażania życia. Przejazd na Szyszki pozwolił mi nasycić się sosnową żywicą i nadenerwować na piach w łańcuchu. Zrobiłem tu sobie piknik. Pierwszy raz w życiu dotarłem też do Szyszek i nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Typowy dobrowolny obóz koncentracyjny dla grillowców. Latem musi tu być głośno, gęsto i rozrywkowo, o tej porze było jeszcze miło. Co chwile bombardowały mnie też nazwy, np. Łąkietka. Czemu nie Łąkotka, albo Łokietka?Podobnie, choć bardziej kamerlanie, było w Gródku, gdzie jednak droga przeistoczyła się w nienaganny śródleśny asfalcik, który z żalem opuściłem już na łąkach nadpilickich w Wąsoszu. Stówka pękła w Kopaninie, przysiółku Drochlina. Na chwilkę przycupnąłem w rajskiej atmosferze Podlesia, jakże tu jest przyjemnie i letniskowo, choć wieś nieletniskowa! Schludna zabudowa, dużo starych domów, jak nie w Polsce!
Potem był krótki międzyfinisz na szybko, bo byłem umówiony na oficjalny urbex w Borowcach. Dalej zaś eksplorowałem okolice wsi Grodzisko i także, w malowniczych okolicznościach, przekroczyłem dwukrotnie Pilicę (bo ma tu 2 odnogi). To była moja pierwsza przeprawa w tym miejscu a dalej czekała na mnie terra incognita: Zaróg, Dąbrowa, Rudniki, Papiernia, Janów i Łachów (prawdziwy ddr!). Znów zatopiłem się w lasy i drogi pozbawione pojazdów. Tak dotleniony, słaniając się z braku wody, dotarłem do Włoszczowy, i tu - we Woszczowie, mogłem znów zaznać szerokości dróg, dobrych niewierzchni, a nawet ddr-ów z prawdziwego zdarzenia! Kielce mają się czego uczyć! Zaskakuje też fakt, że Włoszczowa się rozbudowuje, a niby małe miasta miały wymierać...
Wszystko co złe związane było z Rząbcem i odcinkiem wiodącym ze stacji Włoszczowa (Pd) do tegoż. Gratis było oczekiwanie na automatycznym przejeździe kolejowym i dalsze wyboje z Wymysłowa na Ludynię. Sama Ludynia wypadła natomiast ponownie pozytywnie, jest ładnie położona i cóż z tego, że na środku nigdzie? Za Ludynią, zachwycając się mozaiką łąk, lasów i pól, poczułem jednak zmęczenie trasą i odkryłem, że nie zdążę na Miedziankę. Zamieniłem więc ją na Gruszczyn i nawiedzenie zboru ariańskiego, co oznaczało ostatni podjazd i ostatni zjazd na mojej trasie. Włoszczowszczyzna (po ukraińsku będzie Włoszczowyna) dotleniła mnie znakomicie, samochody widywałem sporadycznie i tylko łańcuch w moim rowerze trzeszczał złowieszczo na kwarcu :)
Dlaczego lubię tu jeździć? Dla świętego spokoju: nie ma blachosmrodów, nie ma turystów, jest rzadkie zaludnienie i dużo lasów. Wrócę, to pewne! Są tu jeszcze wioski i przysiółki nieskalane kołami mojego Focusa!
Na mojej trasie nie mogło zabraknąć ukochanej Cisowej
Równie bliski jak Cisowa Błojec - miejsce tragedii partyzantów
Eksploracje w Kwaśniowie, również ulubionym
Widoki ze Złożeńca, również ukochanego...
Pierwsze bociany - Kleszczowa
Kurhan w Otoli
Nad Górną Pilicą
Jak wyżej
Źródła w Łanach Wielkich
Na rynku w Szczekocinach
Eksploracje...
Wyjątkowo uroczy piknik między Tęgoborzem a Szyszkami
Szyszki antypisowskie
Podlesie sercu bliskie
U Jacka Jaworka
Na błoniach nadpilicznych między Grodziskiem a Kuźnica Grodziską
Fajne dzieci korzystają właściwie z ferii wielkanocnych
Ten pierwszy raz
Tajemnicza Papiernia, czyli przebijając się wśród żywicznych lasów do stolycy okolicy (Włoszczowy)
Cywilizacja włoszczowska
Skrót na Rząbiec
Droga z Wymysłowa na Ludynię
Gruszczyn - ruiny zboru Braci Polskich
Góry Świętokrzyskie tzn. Pasmo Małogoskie
Trasa:
Wiesiółka pachnąca przygodą, mrożąca zastoiskiem chłodu. Początek był taki jak zwykle. Zaczynałem w zatopionych w bezruchu okolicach Niegowonic. Jak zwykle też pierwsze cieplejsze akcenty spotkały mnie na podjeździe na Dąbrówkę w Chechle (tym "kluczańskim" rzecz jasna). W Kwaśniowie rozpocząłem wątek magellański i po raz pierwszy odwiedziłem ulicę Polną - oto kolejny dowód na pożyteczność poszukiwań nieruchomości dla wzrostu wiedzy geograficznej. Zmierzałem na Cisową, która raczyła mrozić tradycyjnie na Sybirze zastoiskiem chłodu, ale już w Kleszczowej zobaczyłem pierwszego w tym roku bociana. Ponieważ aż pod Koniecpol jechałem doliną Górnej Pilicy (tudzież Żebrówki), kolekcja skalpów bocianich zaczęła stopniowo rosnąć. W Otoli zanurzyłem się znów z rozkoszą w nurcie historii, bo zabudowa tutejsza nie zmieniła się od lat 90. Dlatego zapuściłem się na Otolę Małę i zygzakowałem też po Brzezinach i Małoszycach - w celu wiadomym. Zachwycił mnie nawet krystaliczny nurt bezimiennego strumyka w maleńkiej Otoli,chciałem kiedyś eksplorować jego źródła, teraz wiem, że warto. Aż do Szczekocin idylli lasów, łąk i pól nie zakłócały blachosmrody ani problemy z nawierzchnią dróg. W Szczekocinach na rynku zderzyłem się natomiast z rzeczywistością dnia powszedniego na dk 78. Musiałem cofać się na Polną, bo ten krótki epizod na dk 78 mógł mnie kosztować utratę życia, a na pewno zdrowia. Lubię Szczekociny, ale wyłącznie z południa na północ, nie inaczej!
Dk 46 tym się różni od drogi 78, że panuje tu spokój. Krajówka krajówce nierówna i do Tęgoborza dotarłem bez narażania życia. Przejazd na Szyszki pozwolił mi nasycić się sosnową żywicą i nadenerwować na piach w łańcuchu. Zrobiłem tu sobie piknik. Pierwszy raz w życiu dotarłem też do Szyszek i nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Typowy dobrowolny obóz koncentracyjny dla grillowców. Latem musi tu być głośno, gęsto i rozrywkowo, o tej porze było jeszcze miło. Co chwile bombardowały mnie też nazwy, np. Łąkietka. Czemu nie Łąkotka, albo Łokietka?Podobnie, choć bardziej kamerlanie, było w Gródku, gdzie jednak droga przeistoczyła się w nienaganny śródleśny asfalcik, który z żalem opuściłem już na łąkach nadpilickich w Wąsoszu. Stówka pękła w Kopaninie, przysiółku Drochlina. Na chwilkę przycupnąłem w rajskiej atmosferze Podlesia, jakże tu jest przyjemnie i letniskowo, choć wieś nieletniskowa! Schludna zabudowa, dużo starych domów, jak nie w Polsce!
Potem był krótki międzyfinisz na szybko, bo byłem umówiony na oficjalny urbex w Borowcach. Dalej zaś eksplorowałem okolice wsi Grodzisko i także, w malowniczych okolicznościach, przekroczyłem dwukrotnie Pilicę (bo ma tu 2 odnogi). To była moja pierwsza przeprawa w tym miejscu a dalej czekała na mnie terra incognita: Zaróg, Dąbrowa, Rudniki, Papiernia, Janów i Łachów (prawdziwy ddr!). Znów zatopiłem się w lasy i drogi pozbawione pojazdów. Tak dotleniony, słaniając się z braku wody, dotarłem do Włoszczowy, i tu - we Woszczowie, mogłem znów zaznać szerokości dróg, dobrych niewierzchni, a nawet ddr-ów z prawdziwego zdarzenia! Kielce mają się czego uczyć! Zaskakuje też fakt, że Włoszczowa się rozbudowuje, a niby małe miasta miały wymierać...
Wszystko co złe związane było z Rząbcem i odcinkiem wiodącym ze stacji Włoszczowa (Pd) do tegoż. Gratis było oczekiwanie na automatycznym przejeździe kolejowym i dalsze wyboje z Wymysłowa na Ludynię. Sama Ludynia wypadła natomiast ponownie pozytywnie, jest ładnie położona i cóż z tego, że na środku nigdzie? Za Ludynią, zachwycając się mozaiką łąk, lasów i pól, poczułem jednak zmęczenie trasą i odkryłem, że nie zdążę na Miedziankę. Zamieniłem więc ją na Gruszczyn i nawiedzenie zboru ariańskiego, co oznaczało ostatni podjazd i ostatni zjazd na mojej trasie. Włoszczowszczyzna (po ukraińsku będzie Włoszczowyna) dotleniła mnie znakomicie, samochody widywałem sporadycznie i tylko łańcuch w moim rowerze trzeszczał złowieszczo na kwarcu :)
Dlaczego lubię tu jeździć? Dla świętego spokoju: nie ma blachosmrodów, nie ma turystów, jest rzadkie zaludnienie i dużo lasów. Wrócę, to pewne! Są tu jeszcze wioski i przysiółki nieskalane kołami mojego Focusa!
Na mojej trasie nie mogło zabraknąć ukochanej Cisowej
Równie bliski jak Cisowa Błojec - miejsce tragedii partyzantów
Eksploracje w Kwaśniowie, również ulubionym
Widoki ze Złożeńca, również ukochanego...
Pierwsze bociany - Kleszczowa
Kurhan w Otoli
Nad Górną Pilicą
Jak wyżej
Źródła w Łanach Wielkich
Na rynku w Szczekocinach
Eksploracje...
Wyjątkowo uroczy piknik między Tęgoborzem a Szyszkami
Szyszki antypisowskie
Podlesie sercu bliskie
U Jacka Jaworka
Na błoniach nadpilicznych między Grodziskiem a Kuźnica Grodziską
Fajne dzieci korzystają właściwie z ferii wielkanocnych
Ten pierwszy raz
Tajemnicza Papiernia, czyli przebijając się wśród żywicznych lasów do stolycy okolicy (Włoszczowy)
Cywilizacja włoszczowska
Skrót na Rząbiec
Droga z Wymysłowa na Ludynię
Gruszczyn - ruiny zboru Braci Polskich
Góry Świętokrzyskie tzn. Pasmo Małogoskie
Trasa:
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.