Dystans220.19 km Czas10:27 Vśrednia21.07 km/h VMAX53.23 km/h Podjazdy1575 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Góry Świętokrzyskie, dzień 1: z Chorzowa w Pasmo Jeleniowskie
Wiatr był korzystny, ogary więc poszły w las. Co ważne miało się trochę ochłodzić, tym bardziej że postępowałem za ustępującym frontem. W Ogrodzieńcu było jeszcze chmurno i wilgotno, o dziwo dostałem się na dziedziniec zamkowy, było otwarte, zjeżdżali pracownicy "zamkowi". Przy zamkniętych budach, delektując się ciszą, zrobiłem więc pierwsza przerwę. Następną miałem dopiero za Przełajem, w miejscu gdzie kiedyś często się rozbijałem, ale w końcu lipca jest tak zarośnięte, że trudno je poznać. Niestety towarzyszyły mi odtąd jusznice i komary. W proporcjach odwrotnych od łotewskich, czyli więcej komarów, ale pokłuty jestem nieźle... Jadąc tradycyjnie przez Tarnawę gładko ominąłem bloczki sędziszowskie i podziwiałem mrowie torów w drodze na Krzcięcice. Uświadomiłem sobie jak bardzo zmieniło się otoczenie kościoła. Stary proboszcz był bardzo porządnym człowiekiem. 19 lat temu, gdy byłem tu po raz pierwszy, miał dużo estymy dla PTTK. Szedł z tym wielkim XVI-wiecznym kluczem raźno po stromych, rozpadających się schodach, pozwolił zrobić zdjęcie nagrobka Niemsty, zainteresował się skąd jestem. Dziś schody są nowiutkie, otoczenie wypielęgnowane jak pole golfowe, tylko drzwi zamknięte szczelnie, dodatkowo na kratę. Już wiem wszystko o nowym plebanie. Boże daj zbawienie staremu farorzowi!
Słoneczko dyndało na niebie jak Judasz na osice, musiałem więc przy szkole w Niegosławicach nad Mierzawą zrobić przerwę w cieniu. Dalej, podziwiając już ponidziańskie, wypalone, krajobrazy dotarłem na rynek w Pińczowie. Kusił zielenią i cieniem, ja jednak po dowiedzeniu Anny z krypty (w kościele Jana Ewangelisty) ruszyłem na Chmielnik. Cudna powiatówka była pusta jak w weekend, między Chmielnikiem a Pińczowem nie ma chemii, co skutkuje pustą drogą. Przed Chomentówkiem zrobiłem kolejny popas, znów walcząc z komarami i odkrywając ładną miejscówkę na potencjalny biwak. W Chmielniku korzystałem z usług Biedronki i dotarłem szczęśliwie pod piękną kapliczkę w Drugni. Była ławeczka "majowa" i cień, ale zaczęły się problemy z trzewiami. Znak dawał sos z Radomyśla Wielkiego. Dotąd jechałem absurdalnym tempem (ponad 22 km/h z bagażem) i rozruszałem za bardzo jelita. Było tradycyjnie: ból i dwie defekacje. Szkoda, że ból zmącił te piękne widoki, bo Pogórze Szydłowskie jest tutaj idylliczne: łąki, lasy, wzgórza, niewielkie wsie...
Wbrew mapom, aż do Widełek nie napotkałem problemów z nawierzchnią. Horror zaczął się przy przeprawie przez Pasmo Cisowsko-Orłowińskie. Mając dobry czas postanowiłem zdobyć Mount Kiełki w dobrym stylu. Droga była na zmianę ciężkim brukiem lub szutrem. Same Kiełki nie oferowały zaś nic poza pięknym lasem, a las trzeba przyznać wszędzie był tu piękny. To największa zaleta tych "gór": piękne lasy bukowo-jodłowe. Na eksploracje straciłem sporo czasu i wypiłem sporo wody, nieodzowna była więc wizyta w lokalnym ognisku cywilizacji znanym jako Łagów. Za Łagowem były dalsze podjazdy z finałem w Piotrowie i wjazdem na Przełęcz Jeleniowską. Tutaj skorzystałem z programu "zanocuj w lesie", poziomice okazały się nie kłamać: w lesie było sporo dogodnych miejsc biwakowych. Las był jodłowo-bukowy i pełen grzybów!
Galeria:
Pejzaż Pogórza Szydłowskiego w okolicy Drugni (okolice 170. kilometra)
W Ogrodzieńcu chmurno i wilgotno jeszcze było, zło jeszcze się nie rozeszło
Udorskie koniki
Żarnowiec o poranku
"Międzymierzawie" w praktyce
Gdzieś przed Krzelowem
Widok z Tarnawy na Sędziszów
Majestat kościoła św. Prokopa w Krzcięcicach. Onomastyczne i architektoniczne cudeńko (oryginalna więźba dachowa z XVI wieku).
Wieś Konary. Piękna XVIII-wieczna figura przydrożna św. Katarzyny Sienieńskiej, patronki Europy. Od tego miejsca wjeżdżam w kulturowe Ponidzie :)
Pińczów lipcowy, kwitnący i skwarny, ale z cudownym cienistym rynkiem (którego na szczęście żaden bałwan nie "rewitalizował")
Anna z Łaszczów Jakubczykowa wciąż na swoim miejscu, od przeszło 400 lat lustruje wszystkich wchodzących do kościoła. Taki już urok Ponidzia.
Nowość w Śladkowie, czyli pałac zabezpieczony przed menelami
Centrum sztetlu chmielnickiego
Piękna kapliczka w Drugni (XVIII wiek). Tu symbolicznie żegnam się z Ponidziem.
W drodze na Widełki
W drodze na Mount Kiełki
Pasmo Cisowsko-Orłowińskie
Dobre opracowanie turystyczne
Górska perć przed szczytem Kiełków
Na samiuśkim szczycie (mój nr 6 w Wielkiej Koronie Gór Świetokrzyskich)
Orłowiny. Na końcu świata
Atmosfera jak w Beskidzie Niskim: wyludnione wsie, cisza...
Widoczki z pasma
Święty Krzyż widoczny znad Łagowa
Który to już raz w Łagowie? Nawet tu spałem kiedyś... (w PTSM-ie)
Ortografia świętokrzyska jakieś 2 km przed miejscem noclegowym
Mapa:
Wiatr był korzystny, ogary więc poszły w las. Co ważne miało się trochę ochłodzić, tym bardziej że postępowałem za ustępującym frontem. W Ogrodzieńcu było jeszcze chmurno i wilgotno, o dziwo dostałem się na dziedziniec zamkowy, było otwarte, zjeżdżali pracownicy "zamkowi". Przy zamkniętych budach, delektując się ciszą, zrobiłem więc pierwsza przerwę. Następną miałem dopiero za Przełajem, w miejscu gdzie kiedyś często się rozbijałem, ale w końcu lipca jest tak zarośnięte, że trudno je poznać. Niestety towarzyszyły mi odtąd jusznice i komary. W proporcjach odwrotnych od łotewskich, czyli więcej komarów, ale pokłuty jestem nieźle... Jadąc tradycyjnie przez Tarnawę gładko ominąłem bloczki sędziszowskie i podziwiałem mrowie torów w drodze na Krzcięcice. Uświadomiłem sobie jak bardzo zmieniło się otoczenie kościoła. Stary proboszcz był bardzo porządnym człowiekiem. 19 lat temu, gdy byłem tu po raz pierwszy, miał dużo estymy dla PTTK. Szedł z tym wielkim XVI-wiecznym kluczem raźno po stromych, rozpadających się schodach, pozwolił zrobić zdjęcie nagrobka Niemsty, zainteresował się skąd jestem. Dziś schody są nowiutkie, otoczenie wypielęgnowane jak pole golfowe, tylko drzwi zamknięte szczelnie, dodatkowo na kratę. Już wiem wszystko o nowym plebanie. Boże daj zbawienie staremu farorzowi!
Słoneczko dyndało na niebie jak Judasz na osice, musiałem więc przy szkole w Niegosławicach nad Mierzawą zrobić przerwę w cieniu. Dalej, podziwiając już ponidziańskie, wypalone, krajobrazy dotarłem na rynek w Pińczowie. Kusił zielenią i cieniem, ja jednak po dowiedzeniu Anny z krypty (w kościele Jana Ewangelisty) ruszyłem na Chmielnik. Cudna powiatówka była pusta jak w weekend, między Chmielnikiem a Pińczowem nie ma chemii, co skutkuje pustą drogą. Przed Chomentówkiem zrobiłem kolejny popas, znów walcząc z komarami i odkrywając ładną miejscówkę na potencjalny biwak. W Chmielniku korzystałem z usług Biedronki i dotarłem szczęśliwie pod piękną kapliczkę w Drugni. Była ławeczka "majowa" i cień, ale zaczęły się problemy z trzewiami. Znak dawał sos z Radomyśla Wielkiego. Dotąd jechałem absurdalnym tempem (ponad 22 km/h z bagażem) i rozruszałem za bardzo jelita. Było tradycyjnie: ból i dwie defekacje. Szkoda, że ból zmącił te piękne widoki, bo Pogórze Szydłowskie jest tutaj idylliczne: łąki, lasy, wzgórza, niewielkie wsie...
Wbrew mapom, aż do Widełek nie napotkałem problemów z nawierzchnią. Horror zaczął się przy przeprawie przez Pasmo Cisowsko-Orłowińskie. Mając dobry czas postanowiłem zdobyć Mount Kiełki w dobrym stylu. Droga była na zmianę ciężkim brukiem lub szutrem. Same Kiełki nie oferowały zaś nic poza pięknym lasem, a las trzeba przyznać wszędzie był tu piękny. To największa zaleta tych "gór": piękne lasy bukowo-jodłowe. Na eksploracje straciłem sporo czasu i wypiłem sporo wody, nieodzowna była więc wizyta w lokalnym ognisku cywilizacji znanym jako Łagów. Za Łagowem były dalsze podjazdy z finałem w Piotrowie i wjazdem na Przełęcz Jeleniowską. Tutaj skorzystałem z programu "zanocuj w lesie", poziomice okazały się nie kłamać: w lesie było sporo dogodnych miejsc biwakowych. Las był jodłowo-bukowy i pełen grzybów!
Galeria:
Pejzaż Pogórza Szydłowskiego w okolicy Drugni (okolice 170. kilometra)
W Ogrodzieńcu chmurno i wilgotno jeszcze było, zło jeszcze się nie rozeszło
Udorskie koniki
Żarnowiec o poranku
"Międzymierzawie" w praktyce
Gdzieś przed Krzelowem
Widok z Tarnawy na Sędziszów
Majestat kościoła św. Prokopa w Krzcięcicach. Onomastyczne i architektoniczne cudeńko (oryginalna więźba dachowa z XVI wieku).
Wieś Konary. Piękna XVIII-wieczna figura przydrożna św. Katarzyny Sienieńskiej, patronki Europy. Od tego miejsca wjeżdżam w kulturowe Ponidzie :)
Pińczów lipcowy, kwitnący i skwarny, ale z cudownym cienistym rynkiem (którego na szczęście żaden bałwan nie "rewitalizował")
Anna z Łaszczów Jakubczykowa wciąż na swoim miejscu, od przeszło 400 lat lustruje wszystkich wchodzących do kościoła. Taki już urok Ponidzia.
Nowość w Śladkowie, czyli pałac zabezpieczony przed menelami
Centrum sztetlu chmielnickiego
Piękna kapliczka w Drugni (XVIII wiek). Tu symbolicznie żegnam się z Ponidziem.
W drodze na Widełki
W drodze na Mount Kiełki
Pasmo Cisowsko-Orłowińskie
Dobre opracowanie turystyczne
Górska perć przed szczytem Kiełków
Na samiuśkim szczycie (mój nr 6 w Wielkiej Koronie Gór Świetokrzyskich)
Orłowiny. Na końcu świata
Atmosfera jak w Beskidzie Niskim: wyludnione wsie, cisza...
Widoczki z pasma
Święty Krzyż widoczny znad Łagowa
Który to już raz w Łagowie? Nawet tu spałem kiedyś... (w PTSM-ie)
Ortografia świętokrzyska jakieś 2 km przed miejscem noclegowym
Mapa:
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.