Dystans153.90 km Czas06:51 Vśrednia22.47 km/h VMAX51.26 km/h Podjazdy1207 m
SprzętFocus Arriba 4.0
Czerwcowa Jura
Dzień po drugim szczepieniu. Nic się nie działo, ale na wszelki wypadek pojechałem trasę typu "dłuższa rekreacja". Na Ogrodzieniec zewsząd ciągnęły tłumy blachosmrodów. Można było wręcz odnieść wrażenie, że to jedyny sposób podróżowania znany Polakom. Rowerzystów było jak na lekarstwo, sam - gdybym dysponował 4-dniową "czerwcówką" (jak znaczna część rodaków) byłbym zupełnie gdzie indziej. Miałem jednak zamiast długiego weekendu, niepełny zwykły weekend.
Poza sferą rażenia autek, czyli na bocznych drogach, panował względny spokój. Temperatura była przyjemna, pogoda stabilna. Nic mnie nie bolało. Podjąłem nawet nieudaną próbę przedostania się na trekingu do Gór Bydlińskich od południa, od strony Załęża i Krzywopłotów. Nie udało się: zobaczyłem piękny, głęboki jar, ale jego dno wypełniało błoto o dużej miąższości, stoki zaś były zbyt strome by myśleć o wprowadzeniu roweru. Spotkałem jedynie słodkich miłośników pierdzików, twórców owego błota, na swoich crossowych pierdzikach. Odkryłem nawet pieszo możliwość objazdy jaru górą, ale gęstwa czerwcowej roślinności i niepewność czy alternatywna droga wiedzie do celu sprawiły, że spasowałem.
Odwrót był już stereotypowy: przez Kwaśniów i Ryczów do Ogrodzieńca. Sznur samochodów wracających z Ogro drogą nr 791 w czeluście Zagłębia Dąbrowskiego był tak absurdalny, że miałem problemy z włączeniem się do ruchu. W tygodniu, nawet w godzinach szczytu, jest tu znacznie spokojniej. Z powodu blachowzmożenia na drogach wracałem przez Chruszczobród, Przeczyce i Wojkowice.
Łazy Błędowskie w żółci żarnowców
Nepomucen na działce księdza-pana (niedostępne, choć kiedyś było)
Ładny, lecz błotnisty jar w drodze na Góry Bydlińskie
Obelisk ofiar II wojny w Ryczowie
Wojkowice niedzielnym popołudniem
Trasa:
Dzień po drugim szczepieniu. Nic się nie działo, ale na wszelki wypadek pojechałem trasę typu "dłuższa rekreacja". Na Ogrodzieniec zewsząd ciągnęły tłumy blachosmrodów. Można było wręcz odnieść wrażenie, że to jedyny sposób podróżowania znany Polakom. Rowerzystów było jak na lekarstwo, sam - gdybym dysponował 4-dniową "czerwcówką" (jak znaczna część rodaków) byłbym zupełnie gdzie indziej. Miałem jednak zamiast długiego weekendu, niepełny zwykły weekend.
Poza sferą rażenia autek, czyli na bocznych drogach, panował względny spokój. Temperatura była przyjemna, pogoda stabilna. Nic mnie nie bolało. Podjąłem nawet nieudaną próbę przedostania się na trekingu do Gór Bydlińskich od południa, od strony Załęża i Krzywopłotów. Nie udało się: zobaczyłem piękny, głęboki jar, ale jego dno wypełniało błoto o dużej miąższości, stoki zaś były zbyt strome by myśleć o wprowadzeniu roweru. Spotkałem jedynie słodkich miłośników pierdzików, twórców owego błota, na swoich crossowych pierdzikach. Odkryłem nawet pieszo możliwość objazdy jaru górą, ale gęstwa czerwcowej roślinności i niepewność czy alternatywna droga wiedzie do celu sprawiły, że spasowałem.
Odwrót był już stereotypowy: przez Kwaśniów i Ryczów do Ogrodzieńca. Sznur samochodów wracających z Ogro drogą nr 791 w czeluście Zagłębia Dąbrowskiego był tak absurdalny, że miałem problemy z włączeniem się do ruchu. W tygodniu, nawet w godzinach szczytu, jest tu znacznie spokojniej. Z powodu blachowzmożenia na drogach wracałem przez Chruszczobród, Przeczyce i Wojkowice.
Łazy Błędowskie w żółci żarnowców
Nepomucen na działce księdza-pana (niedostępne, choć kiedyś było)
Ładny, lecz błotnisty jar w drodze na Góry Bydlińskie
Obelisk ofiar II wojny w Ryczowie
Wojkowice niedzielnym popołudniem
Trasa:
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.